Skocz do zawartości

[Bosman] Star Wars


Recommended Posts

- Kto do cholery śmie zakłócać mój spokój? - zapytał Izefet bojowo, niemal wyskakując ze statku z dziko rozwianym włosem i spojrzeniem sugerującym niepodejmowanie walki przez oponenta. Chwilę później przybiegła Sehtet z plecakiem.

- Co jest, tłuczemy kogoś? - zapytała. - Kogo?

Izefet stal tuż obok Katera i też się rozglądał. Powinien widzieć lepiej niż on. 

- No właśnie nie wiem. Kater, kogo mamy lać? Bo wiesz, he, he, widzę piasek. Obawiam się, że ma przewagę liczebną. 

Nie mogli go nie widzieć, a jednak nie widzieli. Postać stała nieruchomo, ale na pewno nie była posągiem. Postąpiła nawet krok do przodu i wyciągnęła rękę, zapraszając gestem do siebie. 

- Chodź do mnie. Tylko ty - powiedział, a głos zabrzmiał jakby ów człowiek, mężczyzna, stal tuż obok Zabraka.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kater popatrzył na swoich towarzyszy jak na idiotów. 

- Naprawdę nic nie widzicie? - Zapytał pokazując ręką w miejsce, gdzie stał ten dziwny mężczyzna. Jednak słysząc jego głos przy sobie gwałtownie się rozejrzał. Jednak nie wiedząc nikogo wokół znowu popatrzył na mężczyznę. Po chwili znowu popatrzył na Izefeta. - Miej na mnie oko.  W razie czego interweniuj. Chyba znowu mam wizje. Wolę ich nie lekceważyć - Powiedział po czym ruszył  w kierunku owego, tajemniczego mężczyzny. Był gotowy, aby sięgnąć po miecz. Ale na razie, skoro ten go nie atakował to Zabrak nie zamierzał ruszać pierwszy. Po cichu miał nadzieję, że ta wizja jest czymś, co poprowadzi go w dobrą stronę. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zanim się oddalił, został mocno chwycony za ramię przez Izefeta. 

- CZEGO nie widzimy? - zapytał, nie szczędząc Katerowi podejrzliwego spojrzenia. Uścisk miał mocny, choć w tym przypadku chodziło bardziej o ostrzeżenie niż o faktyczną chęć powstrzymania Katera. - Albo tu zostaniesz, albo pójdę z tobą. To jedyne opcje, jakie masz. 

- Nie. Musisz przyjść sam. Chcę ciebie, nie jego. Nie chcę też jej. Przyjdź do mnie - powtórzył głos. Szorstki i niski, brzmiący jak głos nauczyciela strofującego ucznia. Brak reakcji ze strony kompanów utwierdził Zabraka w przekonaniu, że rzeczywiście go nie słyszeli. 

- Kater, masz aktualne badania pod kątem chorób... No, psychicznych? - zapytała Sehtet. W przeciwieństwie do Izefeta, Sehtet wyglądała na bardzo zaniepokojoną. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kater westchnął. Miał już 100% pewność, że tylko on widzi i słyszy tego dziwnego kolesia. Popatrzył na niego i położył dłoń na jego ręce.

- Izefet miałeś kiedyś tak, że Moc pokazywała ci coś, co tylko ty mogłeś zobaczyć? Bo prawdopodobnie ja tak teraz mam - Pokazał ręką na mrocznego mężczyznę - Ja tam widzę kolesia ubranego na czarno, który wzywa mnie do siebie. Ale wzywa tylko mnie - Powiedział po czym dodał. - A co jeśli to doprowadzi nas do jakieś tajemnicy ukrytej na tej planecie? - Zapytał, licząc, że jego słowa jakoś wpłyną na mężczyznę. Po chwili skierował wzrok na Sehtet. - Nie. Jestem całkowicie zdrowy. To tylko Moc, która jest obecna na tej planecie - Spróbował ją uspokoić po czym znowu popatrzył na Kage - Dlatego mówiłem, żebyś mnie obserwował. W razie czego ruszysz do mnie. Poza tym mam przy sobie komunikator. Zaufaj mi Izefet - Powiedział patrząc w oczy mężczyzny. Wiedział, że musi iść, i zamierzał iść. Pytanie było tylko takie, czy mężczyzna go puści, czy będzie musiał się wyrwać. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Kater, Moc na Korribanie to ta Ciemna Strona. I ja nie mam nic przeciwko, ale z historii wiadomo, że nasi poprzednicy przez większość czasu radośnie się wyżynali nawzajem. Wiesz co jest tutaj, na Korribanie? Wielkie, zmutowane rancory, latające świństwa i stada wielkich psów z Ciemnej Strony Mocy. Są też duchy. Wiesz jakie są duchy Sithów? Wredne. A wiesz czego tu na pewno nie znajdziesz? Nie znajdziesz tu kumpli. Bo to cholerna, odosobniona, nawiedzona pustynia - stwierdził. 

- Też tak sądzę - odezwała się Sehtet. - A jeśli postanowi cię zabić, to możemy nie zdążyć. 

- Nie będę czekał wieczności, chłopcze - odezwał się ponownie głos. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kater miał lekkie rozdarcie. Z jednej strony wiedział, że Izefet mówił prawdę. Dziwne rzeczy mogły się zdarzyć na tej planecie. W końcu cała Ciemna Strona Mocy była nieprzewidywalna. Jednak z drugiej strony ciekawość aż rozrywała go od środka. Musiał się dowiedzieć o co chodzi. Popatrzył na Kage. 

- Izefet wiem. Wiem, że Ciemna Strona Mocy jest nieprzewidywalna i kłopotliwa. I że tutaj wiele rzeczy może nas spotkać a jeszcze więcej zabić. Ale podjęliśmy to ryzyko. Przylecieliśmy tutaj w poszukiwaniu wiedzy. W poszukiwaniu dziedzictwa naszych poprzedników. A teraz mamy okazję, żeby coś tutaj odkryć. Dlatego proszę cię. Miej na mnie oko. Dowiem się o co chodzi. Może to nas doprowadzi do tej wiedzy, po którą tutaj przybyliśmy. Niech Moc będzie z tobą Izefet. Miej oko na Sehtet - Powiedział po czym ruszył w kierunku tej dziwnej osoby. Jeśli i tym razem Izefet postanowił go zatrzymać już zamierzał odpowiedzieć. Mianowicie użyć mocy, żeby go odepchnąć. Wiedział, że przez to mógł sobie zrobić potężnego wroga, jakim jest Izefet. Ale przybył tutaj zgłębiać tajniki Mocy. A teraz miał jedyną okazję, żeby dowiedzieć się o co chodzi. I nie zamierzał tego tak szybko odpuszczać. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Nie więcej niż pięćset metrów - rzekł i rozluźnił uścisk. Klapnął na piach. Ani on, ani Sehtet nie powiedzieli już nic więcej, tylko w milczeniu obserwowali odchodzącego Zabraka. 

A nieruchoma postać czekała na nadejście Katera, rozwiewana przez wiatr. Mężczyzna nie był szczególnie wysoki, a jego twarz zasłaniał kaptur. 

- Spójrz w górę. Widzisz trzy gwiazdy? Jeśli uniesiesz głowę jeszcze wyżej, zobaczysz jedną, jasno świecącą gwiazdę. Maat. Wskazuje zawsze wschód. Idź za Maat, a dotrzesz do miejsca, gdzie będę na ciebie czekał. Przyjdź sam. Oni mogą być w okolicy, ale nie mogą wejść do mojego miejsca. Ten drugi mi się nie podoba, choć w istocie wyczuwam w nim więcej Mocy, niż w tobie. Nie zawiedź mnie - powiedział nieznajomy, a pod kapturem zaświeciły się dwa czerwone punkty. Kolejny powiew wiatru i tajemniczego mężczyzny już nie było. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kater skinął lekko głową na słowa Izefeta po czym podszedł do mężczyzny. Chciał mu się lepiej przyjrzeć, ale kaptur zasłaniał twarz, co w sumie nie zdziwiło Zabraka. W końcu prawie każdy Sith chował twarz. Za dużo mogła zdradzić. Słysząc o gwiazdach popatrzył w górę. Widząc gwiazdy przyjrzał się im bardziej, aż w końcu dostrzegł tą, o której mówił tajemnicza postać. Zastanawiał się co miały znaczyć słowa, że nie podoba mu się Izefet. Wiedział, że ten ma w sobie część Nihilusa, ale żeby aż duch się martwił? Nie podobało się to Zabrakowi. Już chciał coś powiedzieć, jednak duch wtedy zniknął. Zastanawiał się co ma teraz zrobić. Wrócił do reszty. 

- Widzisz? Nie było tak źle - Powiedział do niego po czym popatrzył jeszcze raz w niebo. - Tam jest gwiazda o nazwie Maat. Wskazuje wschód. Musimy tam iść. Ten duch powiedział mi, że ta gwiazda doprowadzi mnie do celu. Ale... jedna sprawa - Dodał, patrząc znowu na nich - Tylka ja mogę tam wejść. Wy możecie być w pobliżu - Poinformował ich patrząc głównie na Izefeta. - Nie wiem czemu, ale nawet duch się ciebie obawia. Tym bardziej się cieszę, że nie jesteśmy wrogami - Liczył, że Izefet przynajmniej się uśmiechnie. Cóż w końcu on jest w stanie samym sobą przestraszyć nawet ducha. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie spotkało się to z pozytywną reakcją, czego właściwie można się było spodziewać. 

- Co z niego za duch, skoro obawia się kogoś żywego? Chodzi o mistrza? Jego się obawia? Przylazł tu tylko po to, żeby ci to powiedzieć? - zapytał, marszcząc brwi. 

- A jeśli ten ktoś próbuje was skłócić? To jeden z tych legendarnych Sithów? - odezwała się Sehtet. 

- Polecimy tam, ale mam wrażenie, że tu się dzieje coś dziwnego. Co jeszcze powiedział? 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kater popatrzył na niego i wzruszył ramionami. 

- No cóż. Może chodzi o Dartha Nihilusa. Sam w końcu wiesz, że był potężny - Powiedział spokojnie, opierając się o statek - Powiedział tyle, że mam iść za Maat. Ona wskaże mi miejsce, gdzie on ma na mnie czekać. Powiedział też, że mu się ty nie podobasz, ale wyczuwa w tobie więcej Mocy niż we mnie. A poza tym mem go nie zawieźć - Dodał patrząc na Izefeta. Potem spojrzał na Sehtet - Nie wiem. Raczej nie. Ale nie będę wykluczał tej możliwości. Tak czy inaczej zbierajmy się, skoro chcemy tam dotrzeć. Lepiej załatwić to w nocy, bo w ciągu dnia lepiej nie podróżować - Powiedział po czym dodał po chwili do Izefeta. - Jeszcze coś. Nie widziałem jego twarzy, bo miał kaptur ale spod kaptura błysnęły mi 2 czerwone punkty. Pewnie to były oczy, ale nie mam pewności. To może być wynik Ciemnej Strony Mocy? - Zapytał mężczyzny, podchodząc do włazu statku. Chciał jak najszybciej wyruszyć na miejsce. W środku dosłownie go rozsadzało od ciekawości. Zastanawiał się kim był ten mężczyzna, czego od niego chciał i co ich czeka tam na miejscu... Oraz to jakie intencje miał ten duch co do niego i jego towarzyszy. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Pewnie tak. Nie wiem, mam nadzieję, że to nie nasi konkurenci. Myślę, że wiem tyle co ty. Ale, Kater... Czegokolwiek ten duch ci nie powie, nie zwątp w moje dobre intencje. Nihilus Nihilusem, pamiętaj, że jeśli to duch, to ciągnie go do życia. Bądź ostrożny - powiedział i wsiadł do statku. Sehtet natomiast w dalszym ciągu stała na piasku i przyglądała się wydmom poniżej płaskowyżu. W pewnym momencie zachichotała nerwowo.

- Wyobraźcie sobie tylko, jak to brzmi dla kogoś, kto się na tym nie zna. 

I wsiadła za Izefetem. 

- Szybciej będzie statkiem - oznajmił. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kater popatrzył na niego i poklepał po ramieniu. 

- Wiem Izefet wiem. I ufam ci. Nie zamierzam wątpić w twoje intencje czy twoje poświęcenie. Zaufaj mi - Powiedział po czym wszedł do statku i uruchomił silniki. Od razu wzrokiem zaczął szukać gwiazdy, a kiedy to już zrobił to wraz ze wskazaniami ruszył. Leciał spokojnie, kierując się zarówno wskazaniami komputera pokładowego, własnym wzrokiem oraz Mocą, licząc, że uda mu się coś wyśledzić. Skoro już złapał jakiś trop to nie zamierzał odpuszczać. Musiał się dowiedzieć o co tutaj chodzi. W końcu tego szukał całe życie. Wiedzy. A teraz miał ją na wyciągnięcie ręki. 

- Sahtet wybacz, ale teraz ciężko mi to wyjaśnić. Żeby ci było łatwiej możesz sobie wmówić, że jesteśmy nienormalni i słyszymy dziwne głosy - Zaśmiał się cicho po czym znowu skupił się na pilotowaniu i szukaniu tego, co chciał mu pokazać duch. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

273347-artwork-concept_art-valley-fantas

 

Skał z czasem zrobiło się znacznie więcej. Frachtowiec wleciał do kanionu wysokiego na kilkadziesiąt metrów, a na radarze figurować zaczęły skalne, dziwne struktury. 

Nie było trudno z wyładowaniem, bo grunt był stosunkowo twardy, a napływ piasku, który w innych miejscach zasypywał najwyższe nawet skały i budowle tutaj miał ograniczony dostęp przez skalne ściany. 

Wyglądało na to, że kimkolwiek był tajemniczy przybysz, pokierował ich dobrze. 

Wzdłuż ścian kanionu, które zostały wygładzone przez dawnych budowniczych stały kamienne pomniki. Olbrzymie, smukłe, ale nieco nadgryzione wiatrem i zębem czasu. Przypominały w większości postacie humanoidalne i dopiero z bliska można było odkryć, że każdy z pomników jest inny i różni się jakimś szczegółem od reszty. Przedstawiały wizerunki konkretnych postaci.

Na ścianach znajdowały się dziwne okręgi i inne geometryczne wzory, wszystkie połączone ze sobą i tworzące jedną całość. Na ziemi pomiędzy ścianami kanionu widać było pozostałości po dawnych zabudowaniach, zburzone i odarte z dawnej chwały. Większość z nich z wolna ulegała nieprzyjaznym warunkom i zamieniała się w piach. 

Pomiędzy statuami znajdowały się otwory różnej wielkości  - niektóre koliste, znaczna większość w kształcie trapezu, przyozdobione kamiennymi obeliskami, małymi posągami bądź bez żadnych ozdób. 

Oto stanęli w Dolinie Mrocznych Lordów. Opustoszałej i zapomnianej, przez tysiąclecia skrywającej sekrety tych, którzy tu niegdyś żyli. 

Nie wszystko było widać, bo na Korribanie wciąż panowała noc, ale światło odbijane od księżyca pozwalało rozróżnić pewne szczegóły. 

Izefet stanął na piasku i zamarł, oglądając wszystko to, co znajdowało się wokół. 

- Nie sądzicie, że udało się to trochę... za szybko? - zapytała Sehtet sceptycznie. 

Edytowano przez Arcybiskup z Canterbury
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kater pilotował statek powoli, nie mogąc uwierzyć w to co widzi. Był więcej niż pewny, że trafili tam, gdzie mieli trafić. Dolina Mrocznych Lordów. Miejsce, które napawało Zabraka zarówno ogromnym podnieceniem jak i strachem. Zatrzymał się niedaleko od krawędzi, na tyle daleko, żeby kanion osłaniał ich od wiatru. Następnie wyłączył maszynę i zabrał ze sobą miecz, datapad, trochę jedzenia i wody oraz trzy kryształy, które zabrał z domu Sehtet. Spojrzał na nią. 

- Możliwe. Ale chyba dotarliśmy tam, gdzie chcieliśmy dotrzeć. Przynajmniej ja mam takie wrażenie - Powiedział po czym wyszedł i dołączył do Izefeta. - A więc tak wygląda dolina. Cóż spodziewałem się czegoś mniej imponującego. A tutaj się okazuje, że nasi poprzednicy mieli rozmach - Przyznał obserwując kolejne budowle. - Zaczął się rozglądać za owym dziwnym, tajemniczym mężczyzną. Nawet spróbował Mocą przeczesać okolice, licząc, że uda mu się go znaleźć. Był bardzo ciekawy co ten chciał mu pokazać. BO Cała Dolina zapraszała go do badania swoich tajemnic. A to bardzo odpowiadało Zabrakowi.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dwieście kroków do przodu. Dwieście kroków w lewo. Oto, gdzie na ciebie czekam. Nie mogą za tobą podążyć, Rain... Nie, nie jesteś Rain. Nieważne. Przybądź do mnie. 

Postać się nie pojawiła, ale była bardzo dobrze słyszalna. Zapewne tylko w głowie Katera zresztą. Izefet przyjrzał mu się uważnie.

- Co teraz, Kater? - zapytał. - Tutaj nie jest bezpiecznie. Jestem wręcz pewien, że coś nas obserwuje. Pójdziesz tam sam? 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kater już chciał się ruszyć z miejsca, aby zacząć poszukiwania, lecz wtedy usłyszał głosi zatrzymał się w miejscu. Zapamiętał informację, a dla lepszego zapamiętanie powtórzył sobie w głowie. 

Dwieście kroków prosto, Dwieście w lewo Zdziwiło go to jak duch go nazwał. Rain. Próbował sobie przypomnieć, czy to coś imię mu mówi, jednak natrafił na pustkę w głowie. Popatrzył na Izefeta. 

- Wiem, że tutaj nie jest bezpiecznie. Dla nas nigdzie nie powinno być bezpiecznie. Zwłaszcza po tym ataku na Corustant - Powiedział po czym westchnął i kontynuował. - Duch powiedział mi, gdzie mam iść. Dwieście kroków prosto a potem dwieście w lewo. Muszę tam iść sam. Ale w razie czego wiesz, gdzie będę. Spróbuj tutaj coś znaleźć. Uważaj na siebie przyjacielu - Powiedział to, i w sumie nie było to takie trudne. - Wrócę najszybciej jak to będzie możliwe. Silniejszy i bogatszy w wiedzę, po którą tutaj przybyliśmy - Poklepał Kage po ramieniu po czym zaczął iść przed siebie, odliczając kroki, aby trafić tam, gdzie miał trafić. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Opcjonalnie martwy - odpowiedział Izefet, ale tego już Kater nie usłyszał. 

Wskazówki doprowadziły Katera do niewielkiego otworu w kształcie trapezu. Wobec bogatych w posągi, olbrzymie wrota i płaskorzeźby portali do wukutych w skałach grobowców ten wydawał się być zabawnie skromny. Nie było też zresztą żadnych pułapek w krótkim tunelu prowadzącym do krypty, nie było strażników, a ściany były gładkie, bez zapisków. 

Krypta zwieńczona była kopułą i było to jedyne "udogodnienie". Szczyt kopuły zwieńczał otwarty okulus, który to wpuszczał światło księżyca opadające na sarkofag stojący w centrum. Sarkofag potężny, ale stosunkowo prosty. W środku panowała dziwna atmosfera spokoju. Nie był to relaksujący spokój, ale raczej spokój sugerujący, że wszystko co mogłoby go zakłócić jest martwe. 

Jedynie na kamiennej płycie znaleźć można było informację. Jedną jedyną informację, dwa słowa wydrapane tępym narzędziem. 

"Darth Bane".

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kater szedł, starając się nie pomylić. Kiedy stanął przed niedużym wejściem do kamiennej krypty zastanowił się, czy dobrze trafił. Wydawało mu się, że wszystko tutaj będzie bogato zdobione i monumentalne. Jednak wszedł do tej krypty, rozglądając się za ewentualnymi pułapkami czy innymi strażnikami. Nie dostrzegł niczego, co bardziej zaniepokoiło Zabraka niż uspokoiło. Jednak podszedł do sarkofagu i zaczął mu się przyglądać. Widząc tabliczkę najpierw przetarł oczy, potem ową tabliczkę a na końcu przyjrzał się jej jeszcze dokładniej. Za każdym razem dostrzegł ten sam napis. Te same dwa słowa, które wywołały dreszcz na plecach mężczyzny. 

- Darth Bane - Wypowiedział je, nie mogąc uwierzyć, że faktycznie go odnalazł. Mężczyzna podniósł się i rozejrzał się po całej krypcie. - Darth Bane. Twórca Zasady Dwóch. Jeden z najpotężniejszych Darth'ów w historii - Powiedział do siebie, nadal szukając Bane'a wzrokiem. Nadal ciężko mu było uwierzyć, że odnalazł jego sarkofag. Ale to była prawda. I powoli docierało to do Zabraka. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przez dłuższą chwilę odpowiadało mu tylko własne echo odbijające się od ścian przestronnej krypty. Ale potem ciemność poruszyła się, jakby zasnuto ją dymem. I ów dym zbliżył się i przybrał postać. Nie do końca wyraźną,z grubsza tylko humanoidalną. Postać zaczęła przekształcać się, aż w końcu utworzyła szare widmo człowieka. Człowieka dobrze zakonserwowanego, ale zdecydowanie martwego. Na szarej skórze widać było tatuaże - linie odchodzące od jarzących się czerwonym światłem oczu. 

Przybyłeś sam - rozległ się głos, lekko tylko nawiązujący do tego, co wcześniej słyszał Kater na pustyni. Ten głos był jak wiatr przeczesujący ziarna piasku - bezdźwięczny i podobny szeptowi, ale jednocześnie bardzo niski i wręcz ciężki. 

Gdzie jest Rain? 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zabrak nadal nie wiedział kim jest Rain. A fakt, że głos był inny nie podobał mu się. Ale postanowił zrobić tak samo jak zrobił to z duchem Kaana. Zacząć od początku. 

- Nie wiem kim jest Rain, Darth'ie Bane. Ale jeśli on lub ona nie zdobył/zdobyła czegoś, co pozwoliłoby długo żyć to pewnie już nie żyje. Wszak od twojej śmierci minęło pewnie coś około tysiąca lat. I podobnie jak Lord Kaan tak pewnie i reszta osób, które żyły w twoich czasach teraz są już przeszłością - Powiedział spokojnie, obserwując reakcje ducha na jego słowa - Ja nazywam się Kater. Przybyłem tu, na Korriban, żeby zdobyć wiedzę. Chcę odkryć tajniki Mocy i zdobyć holocrony dawnych Lordów. Pragnę w ten sposób oddać im część i podziękować za ich trud. Dzięki nim Sithowie przetrwali pokolenia, aż do teraz - Mówił spokojnie, we wspólnym. Nie był pewny, czy używanie Sithiańskiego byłoby dobrym pomysłem. Tak samo wspominanie, że zasada dwóch, którą stworzył właśnie Bane została złamana. - Przybyłem do Doliny Mrocznych Lordów bo ty mnie nakierowałeś - Dodał, przypominając sobie, że to właśnie jego ducha widział na pustyni. 

Edytowano przez Arcybiskup z Canterbury
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Duch wydał z siebie coś pomiędzy sapnięciem, a długim westchnieniem. Dym składający się na postać zaczął rzednąć. Wybrzuszył się, jakby wewnątrz niego nastąpiła miniaturowa implozja i osiadł na płycie sarkofagu, gdzie na powrót zgęstniał. Nie sposób było wyczytać jakichkolwiek emocji z martwej, widmowej twarzy, pod warunkiem, że ktoś martwy od tylu lat znał jeszcze w ogóle pojęcie emocji. Czerwone punkty zawieszone w dymie nie miały źrenic, ale Kater mógł być pewien, że go przeglądają. 

Chciałem, byś przyszedł. Śnię i sprowadziły cię moje myśli. Zobaczyłem to, co chciałem zobaczyć i widzę... Widzę, że jesteś słaby. Widzę stojącego przede mną Jedi. Nie... Nie jesteś Jedi, już nie. I nie jesteś Sithem. Kim jesteś? I czy w ogóle jesteś kimś? Może powinieneś mówić do mnie z kolan? 

W głosie słychać było nie tyle pogardę, co drwinę. Widać duchy, albo i ten konkretny duch były dosyć kapryśne. 

 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kater patrzył na ducha, a raczej na dwa czerwone punkty, które go obserwowały. Słysząc o Jedi oraz mówieniu z kolan spoważniał. 

- Nie przybyłem tutaj, żeby duch dawnego Mrocznego Lorda mówił mi, że jestem nikim. Tak byłem szkolony jako Jedi. Ale przybyłem tutaj jako Sithem. A jestem tutaj, żeby poznać tajemnice Mocy. A co za tym idzie chcę poznać również twoje tajemnice, Darth'ie Bane - Powiedział spokojnie, chodź nie ukrywał poirytowania, wynikającego ze słów ducha. - A teraz ja mam do ciebie kilka pytań. Kim była Rain? Czyżby twoja uczennica? I Czemu wprowadziłeś zasadę dwóch? W czym ci przeszkadzał Lord Kaan i jego bractwo? Przecież, skoro byłeś tak potężny mogłeś go zastąpić i przewodzić grupie Sithów - Ciekawość Katera już nie raz sprowadziła na niego kłopoty. Ale jednak chęć zdobycia wiedzy była silniejsza. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Rozległ się dźwięk przypominający grzechotanie grzechotki. Mroczny Lord się śmiał. 

- Dobrze. Gdybyś uklęknął, urwałbym ci głowę. Wyczuwam w tobie potencjał i mam nadzieję, że jeśli przeżyjesz, nie okażesz  się ... rozczarowaniem.  Tym właśnie była  Rain. Nie pamiętam jej  z prawdziwego imienia, po śmierci sprawy nieistotne są nieistotne jeszcze bardziej. Ale nim odpowiem na twoje pytania, chcę wiedzieć co zrobisz z wiedzą, którą ci przekażę. Co zrobisz z tym na zewnątrz, który nie jest ci ani uczniem, ani nauczycielem? 

Bane czekał, przyczajony niczym drapieżny zwierz. To mógł być kolejny test. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kater patrzył na ducha Bane'a i zastanawiał się przez chwilę, zanim odpowiedział. Zastanawiał się, czy to nie jest kolejny test. Nie był pewny, ale wolał założyć, że tak jest a co za tym idzie, nie miał zamiaru oblać. 

- Co zrobię z wiedzą? Czy to nie oczywiste? Przekażę mu ją w mniejszym lub większym stopniu. Bo tak jak zauważyłeś to nie jest mój mistrz lub uczeń a towarzysz. Zasada Dwóch, którą wprowadziłeś ponad tysiąc lat temu obecnie jest zachwiana. Po części jest to moja wina, ale nie żałuję tego. Skoro tak się stało to znaczy, że Moc chciała się zrównoważyć - Powiedział, cytując po części słowa Kaana. Nadal obserwował jak ten zareaguje - Moja kolej na pytania. Jak zginąłeś? I Czy powiesz mi coś o swoim holocronie, o ile takowy posiadasz - Powiedział, nie ukrywając ciekawości. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Moc zachwiana jest już teraz! Jak możesz tego nie wyczuwać? Pośród tych czterech tylko dwóch jest Sithami. Uczeń i mistrz, to musi być uczeń i mistrz. Mistrz przekazuje wiedzę uczniowi, uczeń zabija mistrza i szuka nowego ucznia. Tak, to dobre rozwiązanie... Na pewien czas. Moc nie uznaje kompromisów. Przetrwasz, albo zginiesz. Któryś z was musi. To będziesz ty, czy on? Skoro tamci dwaj to mistrz i uczeń, którzy z was są prawdziwi? - Duch wciąż siedział nieruchomo na miejscu.  - Pytasz o śmierć i holokron? Jak zginąłem? Pamiętam wspomnienia. Pamiętam ludzkie dziecko i pamiętam zawód. Jeśli Jedi istnieją, to znaczy, że zawód był uzasadniony. Że przegrała, choć tyle ją nauczyłem. Czy też mnie zawiedziesz?

Głos stał się o wiele bardziej niepokojący, bo narastała w nim złość. Legendarny Sith'ari wpatrywał się w Katera, roztaczając wokół aurę bólu. Czy możliwym było, że ten sam ból go pożerał?

 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Utwórz nowe...