Skocz do zawartości

[Bosman] Star Wars


Recommended Posts

Kater zatrzymał się, widząc i czując dziwnego stwora. Zacisnął mocniej dłonie na mieczu. Obserwował zachowanie stwora, ale nie odważył się pójść dalej. Przez chwilę nawet zastanawiał się, czy nie zawołać Izefeta. Jednak postanowił lekko zaryzykować. Puścił kolejną wiązkę Mocy w stronę tego czegoś. W ten przekaz włożył sporo emocji, chcą pokazać, że nie ma złych zamiarów. Ale mimo to zachowywał czujność. Pierwszy raz spotykał takiego stwora, i nie wiedział jak on zareaguje na niego i jego impuls. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pierwszym co zobaczył były malutkie, pomarańczowe oczka na samym przodzie wielkiego łba pokrytego twardą skórą. Terentatek może i przypominałby żabę ze swoją szeroką paszczą, gdyby nie dwa rzędy ostrych zębów należących z pewnością do mięsożercy. Nozdrza na wysokości oczu rozszerzyły się, a z jamy gębowej buchnęła fala odoru - potwierdzenie, gdyby ktoś wątpił w wysokobiałkową dietę zwierza. 

Trudno powiedzieć jak wcisnął się do korytarza, ale teraz dziarsko ruszył do przodu, przepychając się olbrzymimi, pazurzastymi łapami i Kater mógł być pewien, że terentatek nie ma dobrych zamiarów. Wyglądało na to, że kontakt z Mocą go rozsierdził, co z kolei prowadziło do wniosku, że z tymi bestiami negocjacje okazują się być stratą czasu. 

Potwór sapał i warczał, wprawiając w wibracje ściany. Z hukiem odrzucił szczątki metalowych drzwi i sekundy dzieliły go od wydostania się do holu, a małe, agresywne oczy wbite były w Katera. Terentatek nie tylko był poirytowany, był też głodny. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kater zareagował instynktownie. Widząc szarżującego na niego Terentateka wyciągnął w jego stronę rękę i skupił się na ładunkach elektrycznych. Celował w oczy. Chciał go oślepić. Następnie zaczął się wycofywać, kierując się w stronę wyjścia z budynku. Musiał uważać, żeby jak najmniej uszkodzić budowlę.

- Izefet terentatek mnie goni. Główny hol - Rzucił tylko do komunikatora, po czym skupił się na przeniesieniu się na bardziej otwartą przestrzeń. Chciał mieć mięcej miejsca na manewry. Wolał co prawda uniknąć walki, ale widząc zachowanie stwora raczej nie mógł liczyć na cuda. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Terentatek osłonił się instynktownie łapą, na której... Na której ktoś zamocował metalowe obręcze. Owszem, stwór został popieszczony prądem, co na chwilę go ogłuszyło, ale ładunek nie dostał się do oczu, tylko skupił na obręczach i wielkich łapach. Na chwilę więc stwór skulił się, walcząc z gwałtownymi skurczami mięśni, żeby zaraz potem zaszarżować na Katera wychodzącego z budynku. 

- ...dę - rozległ się głos z komunikatora, stłumiony przez huk, kiedy cielsko i łeb potwora zderzyły się z kamienno-metalową fasadą dawnej Akademii. Tym samym pojawiły się nowe pokłady pyłu i kurzu, które jeszcze bardziej stwora rozwścieczyły. Tym razem jednak palące światło gwiazdy Korribanu okazało się być sprzymierzeńcem. Terentatek zawył tak, że niemal zatrzęsła się ziemia i osłonił pysk łapami, na chwilę tracąc orientację. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kater uciekał od stwora, nie chcąc paść ofiarą Terentateka. Widząc, jak ten zasłania się przed światłem gwiazdy uśmiechnął się lekko. Jednak po chwili znowu się skupił. Postanowił wykorzystać ten moment, w którym stwór był obezwładniony. Skupił w sobie Moc, na dodatek przelał w następny atak gniew i złość, która towarzyszyła mu od momentu konfrontacji z Bane'm. Skoro gniew i złość była częścią bycia Sithem to nie próbował już jej powstrzymywać. Skupił się i cisnął w Terentateka piorunami. Widział, że za pierwszym razem zadziałało, to postanowił tym razem użyć większej ilości energii. Chciał go albo przestraszyć, a w ostateczności ogłuszyć lub zabić. Nie mógł sobie pozwolić, żeby teraz, kiedy już odkrył świątynie Sithów coś przeszkodziło mu w odnalezieniu wiedzy. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Problem z Terentatekiem był taki, że był wielki. I o ile błyskawice łatwo działały na Twi'leka i istoty małe w porównaniu do bestii, o tyle na Terentateka miały wpływ, ale... Mały. Zwierz skulił się w sobie i drżąc na całym ciele zaczął się z wolna przesuwać ku Katerowi z żądzą mordu w małych ślepiach. 

Między nieproporcjonalnie małymi tylnymi nogami stwora zrobił się ruch, kiedy Izefet postanowił wskoczyć na jego grzbiet, gdy uwaga bestii była zwrócona ku Katerowi, a potem wbił żółte ostrze miecza świetlnego w jego kark. Nie był to cios śmiertelny, ale znów odwrócił uwagę Terentateka, który wygiął się do tyłu, próbując strącić z siebie Kage. Pozostawił odsłonięty brzuch, którego skóra wyglądała na miękką. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kater ucieszył się, widząc jak jego towarzysz wskoczył na plecy stwora. Widząc, jak ten odchyla się do tyłu, chcąc zapewne zrzucić Izefeta z grzbietu Zabrak zobaczył odsłonięty brzuch. Nie czekał dłużej. Sięgnął po miecz i ruszył biegiem w jego stronę. Biegł ile sił, żeby jak najszybciej znaleźć się przy ogromnym stworze. Następnie wykonał zamach z mieczem, ciąć miękki brzuch stwora. Liczył, że to przynajmniej ten cios jakoś poważnie uszkodzi Terentateka. Zabrak chciał już zakończyć jego życie. Wiedział jedno. Na pewno te stwory nie staną się jego ulubionymi z tej planety. Dla pewności Kater ciął po raz 2 a potem musiał się odsunąć, żeby stwór na niego nie spadł. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Problem był taki, że miecz świetlny nie od razu zakończył życie bestii. Kiedy ciepłe narządy wypadły na piach, Terentatek rzucił się na ziemię, drąc się w miarę możliwości jeszcze bardziej niż wcześniej i młócąc piasek wokół siebie potężnymi łapami. Wykonał jeszcze coś w rodzaju skoku zakończonego twardym lądowaniem. Nie upadł na Katera, ale Kater nie docenił szybkości olbrzyma, gdy ten posłał go wielką łapą kilka metrów dalej, na piasek. Ruch jaki wykonał przypominał pchnięcie.

Odezwały się wszystkie możliwe urazy z ostatnich dni. Mógł poczuć zamroczenie, a umierający Terentatek obwieszczający to całemu Korribanowi nie ułatwiał odzyskania koncentracji. 

Na rozmazującym się krajobrazie pojawiła się sylwetka Kage, który doskoczył do Zabraka i kucnął przy nim. Kiedy już wzrok się wyostrzył, na jego twarzy widać było zaskoczenie wymieszane z próbą stłumienia strachu. Kage patrzył gdzieś na brzuch Katera. 

- Dobra, szukanie zwojów zostawimy sobie na jutro, co? Teraz trzeba cię będzie pozbierać. Ej, żyjesz, nie? Słyszysz, co do ciebie mówię? - zapytał, zabierając się do udzielania pomocy. 

Edytowano przez Arcybiskup z Canterbury
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kater ucieszył się, widząc, że jego cięcie zadziałało. Jednak to sprawiło, że stracił koncentrację. Zupełnie nie docenił szybkości stwora. Kiedy zobaczył jego łapę wiedział, że już jest za późno. Poczuł pchnięcie a potem poczuł piach za plecami. Jednak dodatkowo poczuł zarówno przestrzelone ramię jak i kilka mniejszych urazów. Aż jęknął z bólu. Słysząc krzyki stwora próbował zasłonić uczy rękami, żeby móc się skupić. Dopiero, kiedy ten umilkł zaczął powoli odzyskiwać świadomość. Słysząc Izefeta jęknął jeszcze raz.

- Ta nic mi nie jest. I słyszę cię. Nie jestem głuchy - Powiedział po czym rozejrzał się wokół. - Dobrze. Wrócimy tu jutro - Dodał po czym popatrzył na twarzy Kage. - Czemu patrzysz na mój brzuch. Coś nie tak? - Zapytał spoglądając powoli w dół, na swoje ręce, brzuch i nogi. Sam się chciał upewnić, czy wszystko z nim ok. Bolało go wszystko, a zwłaszcza ramię, więc średnio mógł się wywnioskować, czy czuje ból w brzuchu. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Brzucha zupełnie nie czuł, co było o tyle dziwne, że miał tam... Dziurę. Paskudną dziurę, bo szpony bestii bez trudu przecięły skórę i tkanki pod nią. Wszystko było tak brudne od krwi, która wsiąkała w piach, że trudno było wywnioskować czy uszkodzeniu uległy ważniejsze narządy. Dźwięki zaczęły się lekko rozmywać, tak samo jak obraz. 

Kater poczuł jeszcze zimny dotyk palców Izefeta na twarzy. 

- Kater, Kater, zostań! Musisz mi z tym pomóc! Skup się trochę, dobrze? Masz jeszcze mnóstwo roboty, nie zasypiaj! Słyszysz? Nie zas...

A potem było ciemno. 

 

Kiedy się obudził, wszędzie była mgła i szarość jak w pochmurny dzień. Nie sposób było rozpoznać, na czym stoi, bo tumany były dosłownie wszędzie. Nie był to jednak piach i wokół panował chłód. Więcej: Zabrak był sam. 

No, prawie sam, bo we mgle naprzeciwko niego stała rozmazana postać najpewniej odwrócona w jego kierunku. 

- I co, Kater? To koniec? - zapytał głos śliski jak jedwab i eteryczny jak wiatr. Nie sposób było stwierdzić, jakiej płci był właściciel, ale z pewnością nie był to Bane. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kater nie czuł rany, ale widział ją. Po chwili dźwięk zaczął mu się zlewać. Chciał coś jeszcze powiedzieć, ale nie był już w stanie.

 Nagle otworzył oczy.Widząc mgłę zaczął się rozglądać wokół. Nie wiedział, gdzie jest, nie wiedział co się mu się stało. Wiedział jedno. Na pewno nie był w świątyni Sithów. Słysząc głos popatrzył w stronę, z której usłyszał owy dziwny głos. Popatrzył na rozmazaną postać. Zaczął analizować, czy mógł go znać, ale nic mu nie przychodziło do głowy. 

- Koniec? Żaden koniec. Nie wiem kim jesteś, ale muszę się stąd jak najszybciej zmywać - Powiedział po czym ochłonął i zapytał jeszcze - Kim jesteś? To ty mówiłeś przez Sehtet? To ty mnie ostrzegałeś? Kim jesteś? - Zapytał Zabrak, idąc powoli w kierunku ciemnej postaci. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Ja. Jestem kimś, kto lubi niespodzianki, dlatego dowiesz się jak brzmi moje imię, ale nie teraz. A ty jesteś, jak się zdaje, na wpół trupem - odparła postać. Jedynym co w sylwetce było wyraźne, były niebieskie, najprawdopodobniej ludzkie oczy. 

- Zupełnie tak, jak ja, ale w nieco innym tego słowa znaczeniu. Możesz umrzeć. Terentatek cię podziurawił i teraz wszystko zależy od tego małego od Nihilusa i waszego droida. Co obstawiasz, uda się? - padło pytanie. Oczy świdrowały Zabraka zupełnie tak, jakby mogły go przejrzeć na wylot. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kater patrzył na ową istotę. A raczej skupił się na jego oczach, bo były to jedyne punkty. Słysząc o swojej sytuacji jeszcze raz popatrzył na siebie, jakby chciał sprawdzić, czy nadal widać w nim dziury po ataku stwora. 

- Wiem, że mogę umrzeć. Zdążyłem to poczuć - Powiedział po czym dodał - Tak wierzę, że Izefet i droid dadzą radę mnie jakoś odratować. Nie pytaj się mnie czy wiem, jak oni to zrobią bo nie wiem. Po prostu wierzę. Bo czasami wiara potrafi zaskakiwać - Zabrak rozejrzał się wokół po czym zamilkł na chwilę. - Powiedz mi coś, skoro teraz mamy chwilę, żeby porozmawiać. Co ty masz w planach? Kontaktujesz się ze mną przez Sehtet, ostrzegasz przed naukami Bane'a a teraz dowiaduję się, że jesteś prawie martwy. O co tutaj chodzi? - Ślina powoli przynosiła kolejne pytania, ale postanowił najpierw zadać te i poczekać z resztą, aż tajemnicza istota mu odpowie. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Na brzuchu nie było ran, ani nawet dziur w ubraniach. Wszystko wyglądało czysto, jakby atak zwierzęcia w ogóle się nie wydarzył.

- Nie do końca prawie martwy. Chodzi o to, że znaczna większość istot żyje albo nie żyje, ale zdarzają się tacy, którzy hibernują. Wiele istot hibernuje i ja także hibernuję, bo do tego zbliżony jest mój stan. Moje ciało jest martwe, ale umiem ten proces odwrócić, czy też... Wiem, jak to zrobić. Śmierć mnie nie spotkała, tylko ominęła, rozumiesz? Wyobraź sobie, budzę się i widzę Galaktykę pogrążoną w chaosie Ciemnej Strony... Kto by się oparł wtrąceniu swoich paru kredytów? Domyślasz się pewnie, o co cię poproszę. I od ciebie tylko zależy, czy postanowisz mnie obudzić, czy nie. Bez ciebie nie dam rady. Widzę w tobie potencjał, Kater i całkiem mi się to podoba. Musimy się tylko spotkać, ciekawość mnie zżera jak wygląda ten chłopak, który postanowił zrobić tak wielką dziurę w całym. A teraz parę wskazówek, bo kończy nam się czas. Masz kłopoty. Nie wyrywaj się za bardzo na początku, pozwól dojść ciału do siebie, bo będziesz słaby. Nie pokazuj tego, co umiesz - obserwują cię. I przede wszystkim korzystaj z mózgu. Zanim odejdziesz... Jeśli chcesz mnie spotkać, będziesz musiał mi odrobinę zaufać i tym samym ja muszę zaufać tobie. Więc jak będzie? Zobaczymy się? 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kater przez chwilę milczał, zastanawiając się nad słowami mężczyzny. 

- Ach tak. Chcesz, żebym cię ożywił - Powiedział bardziej do siebie. - Mówisz o zaufaniu a sam nie chcesz mi zaufać, żeby się chociaż przedstawić - Powiedział spokojnie, patrząc w niebieskie oczy mężczyzny - Wiesz jak to działa. Zwłaszcza, że Ciemn Strona Mocy bywa kapryśna - Dodał, pamiętając, że jedną z cech Sithów jest kłamstwo. - Ale dobrze. Zaufam ci, chodź nie podoba mi się to, że chyba wszystko mnie tutaj obserwuje - Westchnął. Od dawna nie lubił, jak ktoś patrzy mu na ręce, a co dopiero go obserwuje. Fakt, że to były duchy dawnych Mrocznych Lordów wcale nie poprawiały sprawy. Ale Zabrak nie miał teraz innego wyboru. Musiał zaufać i liczyć na to, że w razie złamania danego słowa uda mu się odpowiednio szybko zareagować. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Chcę, naprawdę chcę upewnić cię, że postępujesz słusznie, ale moje imię nic ci nie da. Tu nikt cię nie obserwuje. Tam gdzie jesteś naprawdę będzie inaczej. Tam, gdzie twoje ciało. To miejsce nie jest w rzeczywistości miejscem, tylko stanem, dlatego widzimy się właśnie tutaj. Teraz... Chyba czas na ciebie - odparła postać i pstryknęła Katera w czoło. Potem jeszcze raz, za każdym razem przekazując mu coś w rodzaju lekkiego kopnięcia prądem. 

- Kiedy już się pozbierasz, leć na Nal Hutta. Znowu. A potem, jeśli szczęście dopisze, polecimy razem na Korriban i pokażę ci ile warta jest wiedza widma, które kiedyś było Sith'arim. 

Trzecie pstryknięcie. 

 

Pierwszym bodźcem jaki dotarł do Katera był uporczywy, tępy ból pod klatką piersiową. Drugim było słabe światło panelu świetlnego... W celi. 

Był w niewielkiej klitce wyłożonej metalem, z półką mająca służyć za łóżko. Była zapewne równie wygodna co podłoga. 

Kater nie był niczym skrępowany i jedynym co dzieliło go od reszty pomieszczeń, było pole magnetyczne. To zdecydowanie nie był jego frachtowiec. 

Pod jedną ze ścian, czyli właściwie tuż obok niego, siedziała Sehtet z opuszczoną głową. Spała. 

Co zaś się tyczy rany, z zaskoczeniem mógł odkryć, że z ubrania zostały mu spodnie i buty, bo ktoś pozbawił go górnych części garderoby, pewnie żeby zabandażować dziurę w brzuchu. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kater już chciał coś więcej powiedzieć, jednak owa mroczna postać zaczęła go pukać w czoło. Nie wiedział o co w tym chodzi. Ale nie zdążył się zapytać bo poczuł wstrząsy. 

Po chwili otworzył oczy. Rozejrzał się po statku, który zdecydowanie nie był jego statkiem. Już chciał wstać, jednak zobaczył pole siłowe i sobie odpuścił. Po chwili dostrzegł Sehtet, jak spała. 

- Sehtet. Sehtet! - Zawołał ją licząc na to, że ta się obudzi. Liczył, ze ona wie gdzie się znajdują, co się stało z nimi, Izefetem i ich statkiem. - Sehtet gdzie my jesteśmy? Co tu się stało?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Już po pierwszym "Sehtet" podniosła głowę i spojrzała na Katera. Twarz miała lekko opuchniętą, na policzku dwa rozcięcia, a pod okiem potężnego sińca. Szybko podniosła się z miejsca i kucnęła obok Zabraka. 

- Myślałam, że umrzesz - zaczęła, ale wypowiedź była okraszona dawką ulgi, nie wyrzutu. - Zacznijmy od tego, że chciałam zastrzelić któregoś z was, bo znalazłam na statku blaster. A nawet parę blasterów. Ale okazało się, że nie muszę, bo Izefet przyniósł cię, to znaczy myślałam, że twojego trupa i zarządził odwrót do najbliższej planety na której nie zadają pytań. TB wprawił cię w hibernację, lecieliśmy ledwie dwa dni nim na horyzoncie nie pojawił się Niszczyciel. Wyłapał nas, bo musieliśmy zwolnić ze względu na pewnego czerwonego karła, czy tam to była supernowa... Nie wgłębiałam się. Okazało się, że to najprawdopodobniej wasi kumple. Kiedy trafiliśmy do hangaru, na zewnątrz stał typ wyznający wasze poczucie stylu, to znaczy czarne szaty i tak samo czarną, metalową maskę. Izefet się nim zajął, to znaczy nie wiem kto kim bardziej, bo bili się na miecze. Wiedziałeś, że jego miecz jest podwójny? Ja też nie. Miecz tamtego był czerwony. W międzyczasie wpadli do nas szturmowcy i dostałam trochę, bo zanim mnie spacyfikowali zdołałam zastrzelić dwóch. - Tu w głosie zabrzmiała nieukrywana duma. - Wygląda na to, że jesteśmy na Gwiezdnym Niszczycielu. Nie wiem, gdzie lecimy i nie wiem co z Izefetem, ale podejrzewam, że mógł... Przykro mi, Kater, ale tamten naprawdę umiał walczyć. To znaczy... Walczył tak jakby ciężko, jakby jego miecz strasznie dużo ważył, ale umiał się posługiwać Mocą - odpowiedziała. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kater znowu położył się i przywalił zdrową ręką w łóżko. 

- Cholera Najwyższy Porządek. Jeszcze tego nam brakowało - powiedział, rozmyślając nad tym co ma teraz zrobić. - Ten koleś z podwójnym miecze to jeden z nich. Jest jeszcze drugi, Kylo Ren. Do pewnego momentu byli jedynymi użytkownikami Ciemnej Strony Mocy. Potem pojawiłem się ja i Izefet - Powiedział po czym spojrzał na Sehtet. - Wątpię, że Izefet umarł.  Ma w sobie coś, co nie pozwoli mu umrzeć - Powiedział spokojnie, uważając na słowa. Wiedział, że ktoś ich obserwuje. A raczej był tego bardziej niż pewny. - Teraz najważniejsze to dowiedzieć się gdzie my lecimy, co się stało z Izefetem i jak mamy się stąd wydostać - Powiedział patrząc na dziewczynę. 

Przynajmniej jej nic się nie stało. Pomyślał, próbując usiąść, o ile pozwalało mu na to pole siłowe. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Nie, nie. Izefet ma podwójny miecz. Z jednej i drugiej strony, jak długi kij - sprostowała. Pochyliła się nad Katerem i lekko podważyła żelowy opatrunek leżący na jego brzuchu. Syknęła. 

- Trochę cię poskładali. Jeśli dobrze słyszałam z rozmów, lecimy gdzieś do kopalni - dodała. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kater westchnął i popatrzył na dziewczynę. Zdawało mu się, że Kage miał pojedynczy miecz. 

- Izefet ma podwójny miecz? Ciekawe - Powiedział po czym popatrzył na swój brzuch. - Zastanawia mnie jedno. Czemu mnie poskładali. Skoro wiedzą kim jestem ja i Izefet to mogli nas po prostu zabić. Czego oni mogą od nas chcieć - Zastanawiał się, próbując sobie przypomnieć gdzie mogłaby być najbliższa kopalnia. Zastanawiał się co oni chcą z nimi zrobić, skoro nie zabić. - Shetet widziałaś, gdzie są nasze rzeczy? Co z nimi zrobili? I czy coś zabrali ze statku? - Zapytał. Obawiał się, że ci z Najwyższego Porządku dorwali się do Holocronu Nihilusa. A to było bardzo niedobre dla nich. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Ciebie mogą chcieć do czegoś wykorzystać. Na przykład do przesłuchania. A mnie, jak podejrzewam, wzięto za kogoś, kim nie jestem - odpowiedziała, dla bezpieczeństwa nie wgłębiając się w ten wątek. 

- Chyba, że uznali, że tak naprawdę nie jesteś na tyle ważny i dlatego wysyłają nas właśnie tam. Nie wiem, ale czuję, że wcale nie będziemy się dobrze bawić. Co się tyczy rzeczy, Izefet usunął współrzędne Korribanu z pamięci komputera pokładowego, a tą waszą ważną piramidkę zabrał. Zabrali twój miecz - poinformowała. - Jesteś w stanie chodzić?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kater skinął głową.

- Tak chyba tak. Ale nadal trochę boli - Powiedział do Sehtet, przybliżając się delikatnie do niej. - Sehtet proszę nie wspominaj głośno o planecie, piramidzie oraz tym co potrafię. To może nie być dla nas za dobre, jeśli się wszystkiego dowiedzą. Zresztą pewnie i tak już się sporo domyślili. Nie ma co im podawać więcej informacji na srebrnej tacy - Powiedział szeptem do niej. Liczył, że uda się jej nie wspominać o tym. Nie było potrzeby mówić więcej, niż oni wiedzą. - Dobrze. To teraz trzeba się zastanowić jak się stąd wydostać. Bo nie możemy siedzieć na tym statku lub w tej kopalni. Mamy lepsze rzeczy do roboty - Powiedział i usiadł, starając się lekko rozprostować obolałe mięśnie. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Siad się udał, ale wszelkie możliwe tkanki poinformowały Katera o tym, że wcale nie jest zdrowy. Zza brzęczącej niczym rój owadów osłony słychać było zniekształcony, rytmiczny dźwięk. Bariera szybko opadła, a do środka wkroczyło czterech szturmowców w lśniących nowością, białych pancerzach.  Na korytarzu został mężczyzna w czarnym mundurze z symbolem Najwyższego Porządku na piersi. Pozostałych dwóch żołnierzy czekało nas korytarzu z blasterami wymierzonymi w Katera i Sehtet. 

Zabrak został chwycony za ramiona przez jednego ze szturmowców, a wokół jego nadgarstków zacisnęły się kajdany repulsorowe. Następnie kolega szturmowca pomógł mu, chwytając mężczyznę za ramię i bezlitośnie wywlekli go z celi, nie mówiąc przy tym ani słowa. Sehtet, również zakutą, prowadzili zaraz za nim wzdłuż korytarza, w stronę wyjścia z poziomu więziennego. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kater usiadł i aż jęknął. Poczuł wszystkie mięśnie i wiedział, że to nie był najlepszy pomysł. Ale przynajmniej teraz widział trochę więcej. 
Po chwili usłyszał rytmiczne kroki i już miał sięgnąć po miecz. W ostatniej chwili przypomniał sobie, że nie ma go przy sobie. Widząc wchodzących szturmowców westchnął. Czując jak go potraktowali aż warknął pod nosem. 

- Nieźle traktujecie więźniów - Powiedział pod nosem, czując jak ci wywlekają go z celi. Popatrzył jeszcze na dziewczynę, czy nic jej nie robią, po czym szedł dalej z nimi. Po chwili zapytał mężczyznę w czarnym mundurze - Dokąd idziemy? Gdzie nas ciągniecie? - W jego głosie dało się słyszeć gniew. Zupełnie nie podobało mu się to, co z nim robili. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Utwórz nowe...