Skocz do zawartości

[Bosman] Star Wars


Recommended Posts

Kater ucieszył się, że nie będzie musiał być świadomy operacji. Przynajmniej jedna dobra rzecz go tutaj spotkała. 

Kiedy poczuł ukucie w nogę otworzył leniwie oczy. Starał się przezwyciężyć działanie narkozy. Słysząc słowa droida spojrzał na niego a następnie na swój brzuch. Sięgnął po "ubranie z przydziału"  i założył je. Potem ostrożnie wstał i zaczął iść w kierunku części mieszkalnej. Wolał mimo wszystko uważać na swój brzuch. Nigdy nie wierzył w 100% pierwszemu, lepszemu droidowi medycznemu. Kiedy już wyszedł ze skrzydła medycznego zaczął się rozglądać. Próbował zapamiętać ułożenie wież strażniczych, ilość strażników oraz ułożenie baraków. Skoro planował w przyszłości uciekać, to musiał się jak najlepiej przygotować. A przy tym szukał wzrokiem Sehtet. Musiał się dowiedzieć co się działo przez te kilka dni, oraz czy nic się jej nie jest. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Na brzuchu znajdowały się metalowe szwy, zaskakująco solidnie zrobione. Sama rana pobolewała, ale mimo lekkiego osłabienia Zabrak czuł się znacznie lepiej. 

Przy każdym wyjściu z sali stali strażnicy. Stali także prywatne wyjściu z budynku, gdzie Katera wypuszczono zgodnie z pogniecioną karteczką informacyjną, która leżała przy jego łóżku. 

Wzdłuż drogi nie było strażników, ale były kamery przemysłowe, a zasięg blasterów z wieżyczek z pewnością starczał dla kogoś, kto próbowałby kombinować. Okazało się, że jest godzina dwudziesta pod wieczór (gwiazda z wolna chowała się za postrzępiony kanionami horyzont), a więc więźniowie wrócili już do kwater. 

Wróciła też Sehtet, której - jak się okazało - nic nie było. Nic poza tym, że była chudsza i miała parę siniaków i zadrapań. 

Kiedy Kater wszedł do środka, siedziała pod ścianą i zaciekle notowała coś na kawałku papieru. Miała na sobie kombinezon podobny do tego Zabraka, tylko że na niej znacznie bardziej wisiał. Zobaczywszy Katera Sehtet najpierw zrobiła minę jakby zobaczyła ducha, a zaraz potem zerwała się z miejsca i jednym susem doskoczyła do niego, żeby go uściskać. 

- Byłam pewna, że nie żyjesz - stwierdziła z ulgą. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kater nie był szczęśliwy z faktu, że widział tylu strażników. To było bardzo problematyczne. Mogło im braknąć środków. Jednak nie myślał teraz o tym. Skupił się, żeby odnaleźć Sehtet  i sprawdzić czy wszystko z nią dobrze. Kiedy ją zobaczył odetchnął z ulgą. Jednak jęknął z bólu, kiedy ta go przytuliła. Nadal czuł ból. 

- Spokojnie. Jestem twardszy niż się wydaje - Powiedział, odwzajemniając lekko uścisk dziewczyny. Po chwili odsunął się kawałek. - Lepiej powiedz mi kto ci to zrobił. Połamię mu ręce - Powiedział, pokazując na jej siniaki i zadrapania. Zaczęła w nim wzbierać złość. Nie zamierzał pozwolić, żeby ktoś więcej podniósł rękę na dziewczynę. - Co się działo przez ostatnie kilka dni? Udało ci się czegoś dowiedzieć? - Zapytał siadając na ziemi. Chciał trochę odpocząć, I przemyśleć ich obecną sytuacje. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Połam ręce kopalni i przetwórni Kessel - odpowiedziała. - A czego się dowiedziałam? Mam notatki. Nawet nie wiesz, jak trudno było zdobyć papier. Zmiana warty na wieżach jest trzy razy dziennie. O ósmej, szesnastej i o północy. W kopalniach pilnują nas droidy, emerytowane B-2. Wiesz, te przestarzałe, wojenne z czasów klonów. Pracujemy dwanaście godzin. Niektórzy tylko w kopalniach, niektórzy w przetwórni, a niektórzy tu i tu. Dowiedziałam się od paru więźniów, że strażnikami zostają ci najwredniejsi więźniowie, a więc standard jeśli chodzi o tego typu miejsca, tak jest zawsze. Co jeszcze... Czasem zdarzają się bunty, dlatego wśród więźniów są kable i spiskowanie jest wybitnie ciężkie. Zaufany jest Tese, Trandoshanin. Przyleciał tu razem z nami. Jest wredny, ale to dobry gość. Pokażę ci notatki. A ty? Co z tobą? Jesteś już cały? Jak rana w brzuchu? - zapytała, trzymając Katera za ramiona w przypływie energii i entuzjazmu. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kater westchnął, słysząc o tym co się działo z Sehtet w czasie, kiedy go nie było. Jednak słysząc ile się dowiedziała uśmiechnął się. Szczerze się uśmiechnął się. Poza tym był pod wrażeniem ile dziewczyna zdołała zrobić przez ten czas. Zanotował w głowie informacje od dziewczyny co do strażników, zmian warty i kabli. Spodziewał się, że to może być dość kłopotliwe, ale jakoś muszą sobie poradzić.

- Jesteś wspaniała Sehtet - Powiedział z nutką dumy w głosie po czym delikatnie podniósł się i pocałował delikatnie dziewczynę w czoło. Miał nadzieję, że ona uzna to za przejaw szczęścia i uznania. - Ja się trzymam jakoś. Nadal czuję tą ranę, ale muszę przyznać, że ich medycy są nawet spoko. Przynajmniej nie odczuwam, żeby spartolili robotę - Dodał, patrząc na twarz dziewczyny. - Powiedz mi jeszcze jedno. Ile byłem nieprzytomny? Wiesz może? Chciałbym wiedzieć. Bo trzeba powoli zacząć myśleć nad ucieczką z tej planety - Ostatnią kwestię powiedział bardzo cicho, żeby czasem uszy w ścianach nic nie usłyszały. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Sześć dni. Tese musimy wziąć ze sobą, bo dowiaduje się rzeczy razem ze mną. Poza tym, jego zdolności regeneracyjne są naprawdę niesamowite, jak mi opowiadał. Jeśli chodzi o ucieczkę... Trudno będzie, Kater. Kessel wygląda jak złomowisko i burdel, ale oni tu przeżyli niejedną ucieczkę, a jeszcze więcej udaremnili. Rozumiesz? Lądowisko jest najsilniej strzeżone. Wszędzie mają holoodbiorniki, kamery i droidy. To samo jest z magazynem broni. Nie widziałam go, ale znajduje się w jakiejś bazie daleko od kopalni i strefy mieszkalnej. Jeśli blaster, to tylko od żołnierza. Inna sprawa, że żołnierze schodzą tu tylko po to, żeby wprowadzić nowych i żeby odprowadzić ich do sektora medycznego, bo wiedzą, że to niebezpieczne. A takie kwiatki jak ty już tu się podobno zdarzały, więc może i wyglądają na zardzewiałych, ale nie można ich bagatelizować - powiedziała poważnie. Pocałunek w czoło owocował lekkim zdziwieniem, ale najwyraźniej nie uznała tego tym razem za coś nieodpowiedniego. 

- Mam też mapę. Narysowałam ją po konsultacji z tym staruszkiem z parteru. Już nie żyje, swoją drogą. Zmarł przedwczoraj. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kater westchnął, słysząc o staruszku, który odszedł. Popatrzył w górę. 

- Niech Moc ma w opiece jego syna - Powiedział pod nosem. Zrobiło mu się trochę żal. W końcu widział go raz i już wtedy staruszek nie wyglądał na takiego, który długo pożyje na tej planecie. Słysząc o zabezpieczeniach i różnych środkach bezpieczeństwa zmartwił się. Najbardziej bolało go to, że Lądowisko było strzeżone. Bo co do broni, to mogło nią być praktycznie wszystko. Nawet kawał metalowej rurki. Po prostu musiał się skupić mocniej na Mocy. Chociaż pewnie i to będzie w tych warunkach trudne. 

- Wierzę Sehtet. Wierzę. Pamiętaj, oni nie wiedzą kim jestem i co potrafię. To daje minimalną przewagę. Jednak... Heh chyba nie mamy innego wyboru, jak spędzić tutaj trochę czasu i dopracować plan jak i zdobyć trochę sprzętu - Powiedział po czym poprowadził dziewczynę do "łóżka" - A teraz lepiej chodźmy się przespać. Bo jutro trzeba być wypoczętym. Zwłaszcza ty. To ty pracowałaś te 6 dni, kiedy ja dochodziłem do siebie - Dodał, delikatnie się uśmiechając do niej. Jednak Kater zamierzał jeszcze przed snem trochę poćwiczyć tworzenie wokół siebie tarczy z Mocy. Stracił sześć dni, więc musiał nadrobić ten czas. W końcu miał cel i zamierzał do niego dążyć. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- I... Jeszcze jedno - powiedziała, kiedy już usiadła na łóżku. W trakcie mówienia spojrzała na Katera niemal karcąco. - Rozmawiałam z tym twoim kimś. Twierdzi, że w jej wizji, to znaczy w tego wizji, bo chociaż próbowałam odkryć jakiej jest płci to nie podołałam, wrócisz do swojego dawnego mistrza. Na chwilę i mówiąc szczerze, nawet nie na naukę, ale jeśli spróbujesz oponować to, cytuję, "jeszcze nie wie jak to zrobi, ale przyjdzie i pokaże ci, dlaczego masz się słuchać, a twój". Zdaje się, że nie lubi Bane'a, bo twierdzi, że już więcej się nauczysz tutaj niż od niego  i i chyba ma jakiś rodzaj poczucia humoru. To chyba u was rzadko spotykane, co? - zapytała, zabierając z łóżka coś, co pewnie było nocną wersją kombinezonu. Na łóżku Katera też leżała jedna sztuka, złożona w kostkę. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kater zrobił duże oczy, słysząc z kim rozmawiała Sehtet. Jednak nic nie powiedział. Poczekał aż ona skończy.

- Naprawdę z nim rozmawiałaś? - Zapytał, mrugając kilka razy, jakby nie dowierzał. Po chwili dodał. - Cóż... jak byłem nieprzytomny też z nim rozmawiałem. Mówił, ze mam się udać na Nal Hutta a potem znowu na Korriban. Też wspominał o treningu. Ostrzegał mnie, żebym uważał na duchy mistrzów. Bo potrafią być wredne. Sam nie wiem teraz co o tym myśleć - Kater zobaczył kombinezon po czym odwrócił się tyłem do dziewczyny i szybko przebrał. - Poza tym, najpierw trzeba się stąd wydostać. Dotrzeć na Korriban będzie trudniejszy. Najwyższy Porządek zabrał moją torbę. A tam były koordynaty i mój datapad. A tam miałem wszystko. Jeśli dobierze się do tego Kylo lub ten drugi, to będę miał cholernie duży problem - Powiedział cicho, siadając koło Sehtet i patrząc na nią. Liczył, że jednak tak się nie stało. ale wątpił w to. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Wydaje mi się, że Izefet wcześniej cię obrabował, więc to wszystko powinno być bezpieczne. Mnie też mówił, że wrócę na Nal Hutta. Co bardziej niepokojące, powiedział, że da mi wskazówki gdzie go szukać. Właściwie całkiem miły gość... Teraz nie patrz, będę się przebierać - powiedziała, okrężnym ruchem ręki nakazując Katerowi się odwrócić. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kater zdziwił się, słysząc, że duch powiedział Sehtet, że powie jej gdzie będą mogli go znaleźć. Zastanawiał się, o co tu może chodzić. Jednak uwierzył wcześniej duchowi, więc postanowił i tym razem zaufać i nie komentować. 

- Wstydzisz się mnie? - Zaśmiał się chłopak, jednak odwrócił się, żeby nie podglądać jak dziewczyna się przebiera. - Dobrze to teraz trzeba będzie wymyślić, jak się stąd wydostać. Na Nal Hutta jakoś sobie poradzimy... mam nadzieję Dodał w myślach, czekając aż dziewczyna się przebierze. - Powiedz mi jedno Sehtet. Myślisz, że damy radę stąd uciec? - Zapytał, nadal oglądając ścianę swojego "pokoju"

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Myślę, że jesteśmy potrzebni i prędzej czy później ktoś się po nas zgłosi - odpowiedziała. Skończyła się przebierać i wpakowała pod koc. 

- Dziwi mnie, że dopuszczają tu koedukacyjne kwatery, mówiąc szczerze. Mniejsza z tym. Dobranoc, Kater - powiedziała, chowając się pod kocem. 

 

Już następnego dnia Kater odkrył, dlaczego tak wielu więźniów umierało. Kopalnie nie były miejscem bezpiecznym. Ziemia była gliniasta, a teren grząski i chyba tylko cudem większość tuneli jeszcze się nie zawaliła. Jak się zresztą okazało, było to za sprawą owych tajemniczych pająków, po których "przyprawę" zbierano. Kopalnia nie została wykonana przez pracowników; w rzeczywistości był to kompleks jam i jaskiń po opuszczonym gnieździe pająków. Czasem ktoś więc topił się, kiedy nagle ziemia stawała się zbyt grząska i zalewała tunele błotem. Czasem gdzieś znalazł się zagubiony pająk, a te (co najmniej dwukrotnie większe od człowieka) były mięsożerne. 

Pominąć można wyczerpujący charakter pracy, stanowczo zbyt małe porcje żywieniowe i rany, do których przez środowisko pracy łatwo wdzierały się zakażenia. Skrystalizowana wydzielina pająków którą zbierali, również była toksyczna, a narzędzia do pracy rozpylały w powietrzu jej drobinki, trując w skutku układ oddechowy. 

Minęło półtora miesiąca. Zarówno Kater jak i Sehtet schudli znacząco i właściwie działo się coraz gorzej. Tajemniczy duch nie odezwał się ani razu. Jedynym pocieszeniem było snucie planów razem z Tese, góry był ich jedyną zaufaną osobą. Jak się wkrotce okazało, plany mimo wszystko się przydały. 

Wszystko zaczęło się od huku, który przerwał ciszę nocną i jasności jak za dnia. 

Sehtet poderwała się do pozycji siedzącej i podeszła do okienka, żeby wyjrzeć co dzieje się na zewnątrz. Ponieważ prawdopodobnie nikt się tego nie spodziewał, więźniowie nie zdążyli jeszcze wyjść z ciasnych domków, a strażnicy nie mieli pojęcia co się dzieje. 

Na horyzoncie pojawił się grzyb po wybuchu. Z kierunku wnioskować można było, że wysadzony został generator zaopatrujący kopalnię w energię. Na niebie co chwila śmigały czerwone światełka, ale przez dym nie sposób było stwierdzić, jakiego rodzaju statkami są.  

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kater jakoś wytrzymywał te półtorej miesiąca.  Chodź trzeba przyznać, że nie było mu łatwo. Codziennie robił to samo. Wstawał, przebierał się, walczył o życie. Wracał spać. Nie miał możliwości trenować tworzenia bariery z Mocy, mimo, że próbował. Na dodatek próbował  w tym czasie zdobyć coś, co mogło im się przydać. Broń, sprzęt. Cokolwiek. No ale to też szło topornie. 
Pewnej nocy coś go obudziło. Na początku nie wiedział, o co chodzi. Jednak widząc, że Sehtet stoi przy oknie wstał i podszedł do niej.

- Co jest? - Zapytał nieco zaspany. Dopiero wtedy zobaczył grzyb po wybuchu i czerwone światełka. Chłopak nagle otrzeźwiał. - Sehtet to nasza szansa - Powiedział do niej po czym złapał ją za rękę. - Teraz albo nigdy. Spadamy stąd - Rzucił po czym sięgnął po to co było teraz ich dorobkiem po czym pociągnął dziewczynę za tobą. Teraz skupił się na dwóch rzeczach. Dotarciu do tych statków, bo chyba wszystko będzie lepsze niż ta kolonia, oraz na ochronie Sehtet, bo przez ten cały czas, który tu spędzili trochę się do niej zbliżył. I po cichu liczył, że ona też coś do niego poczuła. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Na zewnątrz panował chaos. Gdy Sehtet i Kater wychodzili, widzieli jak strażnik puszcza serię z blastera w kierunku biegnących więźniów, którzy też zwęszyli szansę na ucieczkę. Jednak już po chwili został prawdopodobnie zdeptany pod tłumem, a ktoś troskliwy z okrzykiem triumfu zajął się jego blasterem. 

Niebo przecinały czerwone pociski z działek. Nad głową Katera i Sehtet z hukiem przeleciała smukła sylwetka X-Winga, który zatoczył szeroki krąg i zaatakował ponownie w wieżę strażniczą, która skutkiem tego wybuchła. Najwyższy Porządek nie korzystał ani z X-Wingów, ani z A-Wingów szalejących po niebie.

Trzeba było uważać, żeby nie zostali stratowani. Obok nich pojawił się złowieszczo wielki kształt, będący Tese. W rękach Katera nagle znalazł się zdezelowany, ale wciąż sprawny blaster. To samo u Sehtet. Jaszczurowaty miał krwawiącą ranę nad łukiem brwiowym, ale najwyraźniej mu to nie przeszkadzało.

 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kater wybiegł z Sehtet z budynku i od razu przytulił się do ściany, żeby uniknąć tłumu, który biegł. Zaczął się rozglądać, próbując wypatrzeć, jakie samoloty zaatakowały planetę. To by mu dużo dało. Widząc X-Winga skrzywił się.

- Rebelianci - Rzucił pod nosem, olewając fakt, czy dziewczyna to usłyszy czy też nie. W końcu miał się ukrywać. A Rebelianci mimo wszystko mogli odkryć, że on jest użytkownikiem Mocy. A to by mu niezwykle utrudniło zadanie dostania się na Nal Huttę a potem na Korriban. Jednak teraz skupił się na teraźniejszości. Zaczął się z dziewczyną powoli przemieszczać, szukając lepszego miejsca do ukrycia się. Poza tym, skoro planetę atakowały X-wingi, to za niedługo mógł też wylądować tutaj samolot z jednostkami pieszymi. A to była ich szansa na ucieczkę. Oczywiście liczył się z tym, że będzie musiał użyć Mocy. Kiedy zobaczył coś kątem oka od razu się odwrócił, jednak to był Tese. Widząc blaster uśmiechnął się lekko po czym pokazał dłonią w kierunku dalszych budynków. 

- Za mną. Trzeba znaleźć bezpieczniejsze miejsce - Rzucił po czym pociągnął Sehtet za sobą. Zabrak już układał w głowie jakiś plan. W końcu wątpił, żeby Rebelianci tylko zaatakowali planetę. Według niego powinni próbować uratować tych ludzi. A raczej tak mu się wydawało, natrafiając często na wspominki o akcjach rebeliantów wymierzonych w Najwyższy Porządek. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Chcą pozyskać żołnierzy - zasugerował głębokim basem Tese. - Ale lepsze to, niż ten burdel. 

Po Trandoshaninie nie było widać szczególnych zmian po pobycie na Kessel. Trandoshanie mieli inny metabolizm niż rasy humanoidalne i z tego względu wolniej tracili na wadze. 

- Nie ma bezpiecznego miejsca, Kater. Ale pamiętasz jak mówiłam o dziurze w ogrodzeniu prowadzącej na lądowisko? - zapytała Sehtet, wskaując na kierunek przeciwny do biegu tłumu. 

 - Cokolwiek, byle szybko. Nie wierzę, że zaraz nie wyślą... 

Kolejny huk. Grota prowadząca do największego kompleksu kopalnianego rozprysła się w chmurze pyłu i iskier. Skoro atakujący wysadzili tę część, zapewne w planach mieli też wysadzenie fabryki - to z kolei groziło potężnym pożarem i opadem toksycznego pyłu, bo narkotyk nad którym więźniowie pracowali był substancją wysoce niebezpieczną. 

 

 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kater już miał coś powiedzieć, jednak usłyszał potężny huk. Od razu przytulił się do ściany, na wszelki wypadek. Widząc, że Grota się rozpadła nie miał czasu na wahania. 

- Dobra. Lecimy tam. Miejmy nadzieję, że Rebelianci kogoś po nas wyślą - Rzucił tylko po czym zaczął biec w kierunku lądowiska. Jednocześnie skupił się, żeby wypatrzeć w tłumie potencjalnych żywych przeszkód typu strażnicy. Skoro miał broń, to mógł się ich pozbyć, żeby ułatwić jemu oraz swoim towarzyszą dostanie się na miejsce. W końcu to byłą jedyna okazja, żeby uciec. Nie mogli jej zmarnować. Tym co się stanie z nimi u Rebeliantów będzie się martwił później. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tłum wkrótce się skończył, ale nie obeszło się bez przepychania. Kater poczuł falę chaosu i strachu, która emanowała od uciekających. Byli jak pędzone na rzeź zwierzęta, zwłaszcza ci, którzy spędzili w obozie długie miesiące. Kessel ogłupiało, zastraszało, a toksyczne opary robiły z mózgów sieczkę. Na szczęście Kater i jego towarzysze nie mieli podzielić takiego losu. Byli już całkiem niedaleko od płyty, gdy Sehtet gwałtownie się zatrzymała, zatrzymując siłą również Katera. Tese zahamował dopiero po paru krokach. 

- Co jest?

Obiektem zainteresowania było dziecko. Chudy, mały, ludzki kościotrup o niezidentyfikowanej płci, zupełnie łysy. Mógł mieć pięć, siedem lat. Dziecko stało oparte o framugę budynku, szare od pyłu. Miało nienaturalnie wygiętą rękę i gapiło się pustym wzrokiem w przestrzeń przed sobą. Framuga, warto zaznaczyć, była jedyną częścią ściany budynku która nie uległa zawaleniu. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Katerowi zaczęło się lekko kręcić w głowie od natłoku tych wszystkich emocji wokół niego. Jednak był skupiony na biegu, żeby dotrzeć na lądowisko. Jednak, kiedy Sehtet go zatrzymała. Obejrzał się szybko co się stało. Już myślał, że ona została ranna. Jednak kiedy ta pokazała na dziewczynkę Zabrak zawahał się. Nie do końca wiedział, o co tutaj chodzi. Jednak nie mogli tracić wiecej czasu. 

- Tese zabieraj ją na lądowisko. Jeśli będzie mogli to lećcie. Dołączę do was.  - Rzucił tylko po czym puścił rękę dziewczyny i ruszył w kierunku tego małego człowieka. Nie wiedział o co tutaj chodzi lub czy to nie jest jakaś zasadzka, ale miał blaster i swoje zdolności, więc postanowił zaryzykować. Ruszył do tego dziecka, szukając powodu, czemu ono stoi tam gdzie stoi i ma tak wygiętą rękę. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Uspokój się, Kater! - zaprotestowała Sehtet, bojowo idąc zaraz za Zabrakiem. Dziecko dopiero gdy Kater był w pobliżu zareagowało. Jego mętne oczy z wolna skierowały się na jego twarz. Mały człowiek wzdrygnął się i z całkowitej pustki emocjonalnej jaka wokół niego panowała Zabrak poczuł niemal uderzenie przerażenia. Dziecko mogło być w szoku. Z łuku brwiowego obficie sączyła się krew, a na policzku miało oparzenie. Z bliska okazało się, że to chłopiec. 

Chłopiec o silnym potencjale Mocy. 

Nim dotarło to do Katera, chłopak otwarł usta, skulił się i zaczął krzyczeć. Krzyk był bolesny - wdzierał się w mózg, unieruchamiał, ogłuszał. Zarówno Sehtet jak i Tese znaleźli się na ziemi. Bez obrażeń, ale nieźle zdezorientowani. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kater widząc, że Sehtet idzie za nim pokręcił oczami. Jednak nic nie powiedział, tylko zaczął się zbliżać do, jak się po chwili okazało małego chłopca. W pewnym momencie Zabrak zatrzymał się. Poczuł coś dziwnego. Ogromny potencjał Mocy. Przez chwilę zastanawiał się, co było źródłem owej Mocy. Kiedy chłopiec otworzył usta uzmysłowił sobie. Czując, jak jego krzyk wdziera się do jego głowy. Padł na kolano, zasłaniając uszy rękami. Zaczął się skupiać, żeby stworzyć wokół siebie bańkę z Mocy. Tak, jak nauczył go Bane. Było to trudne, bo krzyk praktycznie go unieruchomił. Jednak skupiał się ze wszystkich sił. Ta bańka pozwoliłaby mu podejść do dzieciaka i spróbować go uspokoić. Jeśli mu się udało zaczął powoli iść do chłopaka. 

- Chcę ci pomóc!! - Krzyknął w jego stronę. Chciał go jakoś uspokoić. Liczył, że jeśli on zobaczy, że Zabrak jest odporny na krzyk to przestanie. - Pozwól mi podejść do siebie!! Zabiorę cię stąd!!

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Bąbel z Mocy drgał co chwilę pod wpływem niszczycielskiej siły głosu. Bywało, że dzieci nie panowały nad swoją siłą i potrafiły dokonać rzeczy, które dorosłym i szkolonym użytkownikom Mocy przychodziły z niemałym trudem. Tak było prawdopodobnie i teraz pod wpływem silnych emocji. 

Głos został przerwany, ale nie przez słowa Katera. Chłopiec zachwiał się, wyczerpany i padł na ziemię jak długi. Był nieprzytomny. 

- Co to było? - zapytał wzburzony Tese.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Katerowi na szczęście udało się stworzyć bąbel i spróbował podejść do dzieciaka, aby go uspokoić. Jednak nie musiał. Ten chłopak po chwili padł nieprzytomny. Kater jeszcze przez chwilę utrzymywał, dla pewności. Potem podszedł i podniósł dzieciaka. Zaczął szybkim krokiem wracać do reszty. 

- To była Moc, której dzieciak nie był w stanie kontrolować - Wyjaśnił krótko, Idąc dalej w kierunku lądowiska. - Chłopak musi się nauczyć kontroli nad nią. A jeśli przeżyjemy to... - Tutaj się zawiesił. Już chciał powiedzieć, że on go wyszkoli. Jednak powstrzymał się. Nie wiedział ani gdzie się udadzą, czy przeżyją i co tam dalej na nich czeka. Jednak To dawało mu nadzieję. Ten chłopak... mógłby stać się jego uczniem. Ale najpierw musiał przeżyć i odlecieć z tej planety. O resztę będzie się martwił potem. - To będziemy się martwili co dalej. Najpierw ucieknijmy stąd. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie tylko ich trójka wpadła na pomysł próby ratowania skóry na lądowisku. Kiedy już paru śmiałków spoza tłumu zrozumiało, że kompleks kopalni i obóz atakowanie są przez siły szczątków Republiki, pospieszyli właśnie tam, licząc na ratunek. Siły rebeliantów postanowiły zresztą skupić się właśnie w tym punkcie, a pozostające  w powietrzu myśliwce osłaniały lądujące transportowce. 

Jeden z nich, najbardziej chyba niepozorny, stał już z otwartą klapą. Więźniowie najróżniejszych kształtów i rozmiarów mieli nadzieję i Kater wyczuwał ją bardzo dobrze. Wychudzone, cuchnące ciała trzymały się chyba tylko dzięki niej, ale ich właściciele nie odważyli się podchodzić bliżej. Stali stłoczeni pod siatkami, niektórzy dzierżąc w rękach blastery i patrzyli tylko, niezdolni do dalszych ruchów.

I wówczas Kater zobaczył postać schodzącą po trapie. Postać niską i nieco przygarbioną i - co gorsza - emanującą mocno Jasną Stroną, choć nieco istotnie zakłóconą. Znał ten charakterystyczny, długi krok i sposób poruszania się. Ostatni raz widział tego człowieka lata wcześniej, kiedy postanowił go opuścić. Oto w stronę Katera, mając do przejścia jeszcze kilkadziesiąt metrów, szybko zmierzał dawny Wielki Mistrz Skywalker w otoczeniu pięciu rebelianckich żołnierzy. 

- Kater? - zapytała Sehtet. 

 

 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kater, nadal trzymający chłopaka na rękach, szybkim krokiem zmierzał w kierunku lądowiska. On też miał nadzieje, że rebelianci pomogą im uciec. Skoro szukali rekrutów, to on i Sehtet mogli to wykorzystać, A potem odlecieć na Nal Hutta. 

Kiedy już byli blisko Zabrak poczuł wibracje Mocy. Od razu spojrzał na chłopaka, jednak ten nadal nie był tomny. Podniósł głowę i wtedy co dostrzegł. Starego, przygarbionego mężczyznę. Nogi się pod nim ugieły. Nagle poczuł, jakby się nie mógł ruszyć, jakby coś go unieruchomiło. Słysząc pytanie Sehtet nawet się nie odwrócił. Jego uwagę całkowicie pochłonął Luke Skywalker. Jego były mistrz, którego postanowił opuścić wiele lat temu, żeby iść odkrywać tajniki Ciemnej Strony.

- Co on tutaj robi? Czemu przyleciał aż tutaj? - Powiedział do siebie, jednak pewnie Sehtet i tak to usłyszała. Zabrak czekał na to co się zaraz stanie. Dla pewności zaczął formować wokół siebie bąbelek Mocy. Nie zamierzał się ukrywać, bo dawny mistrz pewnie i tak już dawno to wyczuł. 

Edytowano przez Bosman
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Utwórz nowe...