Skocz do zawartości

W imię złota![Zapisy][Gra]


Hetman WK

Recommended Posts

Jack z łatwością odbił cios rapiera. - Problem z rapierem jest taki, że robisz krok do przodu i musisz się wycofać. A jedyną jego zaletą są kłucia a nie cięcia. - po tych słowach zaatakował zdziwionego bosmana cięciem po nogach. Jeśli się wycofa to będzie to Jack'owi tylko na rękę.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 223
  • Created
  • Ostatnia odpowiedź

Top Posters In This Topic

Jack zaśmiał się i wyciągnął pistolet. - Niech kapitan stwierdzi. A i przypominam. Ja nie mam honoru. Straciłem go dawno. - I wystrzelił. Kula trafiła przed stopą bosmana. Gdy ten nie wiedział co się dzieje, Jack odskoczyła i zranił go w prawe ramię a następnie staną w bezpiecznej odległości.  - Przegrałeś. - stwierdził patrząc na niego z pogardą.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Bosman opadł na ziemię, trzymając się za ramię. Kilku żołnierzy podbiegło i rzuciło się na Jacka, a czterech celowało w niego z muszkietów.

- I widzisz. Do tego doprowadziły cię te pirackie obyczaje - uśmiechnął się.

Po chwili, wolnym krokiem, podszedł kapitan, nerwowo wciągając powietrze.

 

- Co tu się stało?

- Można powiedzieć, pojedynek kapitanie - poinformował jeden z marynarzy - Ten...były pirat zranił Bosmana.

Zbliżył się do zatrzymanego, i spojrzał w jego oko.

- Co tu zaszło?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jack spojrzał na kapitana. 

- Zostałem obrażony więc wyzwałem bosmana na pojedynek. On wyzwanie przyjął i przegrał. A teraz udaje wielce zranionego gdy tylko przeciąłem mu skórę co nie jest bolesne. - odpowiedział kapitałowo spokojnie blondyn.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wiliam skierował wzrok na bosmana.

- To nie tak kapitanie. Wykazał się niesubordynacją, oraz złamaniem zasad. Po pierwsze, rozkazałem mu wyczyścić falkonety, bo wszyscy coś robili, tylko on pił na bocianim gnieździe, a po drugie, pokazało się że był piratem. Zasady pojedynku, jak zostało powszechnie ustalone, mówią wyraźnie, że nie powinno się zranić przeciwnika, tylko doprowadzić do sytuacji, w której nie może dalej walczyć. A po za tym, jeśli chodzi o szermierkę, zabrania się używania pistoletów.

- Ma rację - odpowiedziało kilku oficerów.

- Prawda - zgodził się kapitan - To co chcesz jeszcze powiedzieć?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kapitan zaśmiał się.

- Wiesz ile tu marynarzy zostało przez niego czy innych wyższych stopniem, zostało obrażonych? Za to nie karam.

- Po za tym, sam twierdzisz, że nie masz honoru. Więc o czym ty mówisz, chłopcze - dodał bosman, podchodząc.

- A to kompletnie zmienia. Tak czy inaczej, to nie był powód żeby nie wykonywać rozkazu. A do tego możesz się przyznać?

 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- No. Doprawdy. Pirat z ciebie, widać. Ale niewykonania rozkazu, nie mogę puścić płazem. Kary nie zamierzam wymyślać - spojrzał na bosmana.

- Jak pamiętam, gdy go przyjmowałem na statek, bardzo się oburzył, że będzie musiał szorować podłogę - uśmiechnął się.

- No. To mamy załatwione, jaśnie panie. Pod pokład. Masz nie wychodzić, póki nie będzie całkowicie czysty. Chyba że wciąż masz problem.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Spojrzał na bosmana morderczym wzrokiem. Postanowił poczekać na odpowiedni moment i gdy tylko nadarzy się okazja zabije śmiecia. Ale w tym momencie zszedł pod pokład i zaczął pucować podłogę. Po chwili zaczął nucić piosenkę pod nosem z uśmiechem na ustach. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- No panowie! Dość tego widowiska! Wracać do roboty! - krzyknął donośnie kapitan. Załoga bezzwłocznie zabrała się do swoich zajęć. Pokład na nowo rozbrzmiał dźwiękami kroków, szorowania, i tym podobnymi.

- Masz świadomość że ci tego nie puści płazem? - zwrócił się do bosmana.

- He. Jasne. Jeżeli ten były pirat spróbuje, to odeślą go na nasze plantacje cukru. Oj będzie zabawnie. Nawet jeśli mnie zabije, to on będzie mieć gorzej niż ja.

- Jak zawsze pewny siebie. Na wszelki wypadek trzymaj przy sobie choć trzech grenadierów, dobra?

- Tak jest kapitanie! - zasalutował - A! I dziękuje za interwencje.

- To mój obowiązek, żeby utrzymać tu porządek. Przynajmniej względny. Przypilnuj steru. Ja muszę coś zrobić w kajucie.

- Oczywiście - pokiwał głową.

Obaj zaczęli robić swoje. Bosman odczuwał wielką satysfakcję, z powodu swego zwycięstwa, nad tym, który w jego mniemaniu powinien być w więzieniu. Jakim cudem, ta gnida chodzi po naszych ulicach i na statkach, które te morskie psy mogą co najwyżej zniszczyć. Oh! Co się tu stało! Choć w sumie...może któryś marynarz byłby zdolny, albo na tyle potrzebujący pieniędzy, żeby wykonał robotę za mnie. Hmm. Trzeba to przemyśleć. Stanął przy burcie, patrząc na wodę.

 

W tym czasie, załoga felernej fregaty, kończyła już naprawy, więc można było niedługo kontynuować podróż do najbliższego portu.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czas mijał spokojnie. Nikt nie liczył, gdy minęła kolejna godzina. Bosman zdążył już się opatrzyć, oraz z kimś porozmawiać. Fregata została naprawiona, i jedynie pogoda zrąbała się całkowicie. Morze się wzburzyło, a z szarego nieba zaczął padać deszcz. Toteż jak najszybciej, podciągnięto kotwice i rozwinięto żagle. Zmieniono też trochę formację. Brygi ustawiły się w rogi rąbu, liniowiec w środku a fregaty bliżej jego dzioba, a druga bliżej rufy. Płynęli stosunkowo szybko, przez sprzyjający wiatr. Który mógł w każdej chwili zmienić się we wroga.

- No to znowu po rynnę, co? - zwrócił się żołnierz piechoty morskiej, do zwykłego marynarza.

- A daj spokój. Mogło być w sumie jeszcze gorzej.

- Na przykład?

- Może się pojawić trąba wodna. A w obecnej sytuacji, bylibyśmy w głębokiej rzyci. A po za tym, fale aż tak wysokie nie są.

- Ta. No to starczy tylko czekać na...

Wtem, jak uderzenie pioruna, coś uderzyło potężnie w wodę, z lewej burty liniowca. Litry wody wzbiły się w górę, oblewając załogantów. Zakotłowało się.

- Co do czorta? - wrzasnął kapitan, wybiegając z kajuty. Zbliżył się do krawędzi statku, wyciągając lunetę. W tym czasie, reszta, także ci obsługujący działa na dolnych poziomach, pojawili się na głównym.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Prócz kapitana, także inni oficerowie, patrzyli przez lunetę. Ale nawet bez tego, można było dostrzec co nadpływa. Sześć fregat, z jednym linowcem, na którym prawdopodobnie zamontowano moździerz. Na swych banderach, można było zauważyć żółć, z czerwonym zamkiem.

- Hiszpanie! - krzyknęli wyżsi stopniem. Na ten dźwięk, inni załoganci odetchnęli z ulgą. Lepsi katolicy od piratów.

- Pozycje bojowe! - rozkazał kapitan i od razu pobiegł do steru.

- No psy! Do dział! - warknął bosman, wyjmując broń. 

 

Flota brytów, rozpoczęła niejako kontratak. Zmienili kierunek na swoją bakburtę. Brygi z boków, zaczęły flankować, a fregaty z flagowym, miały na celu wbić się linem, czy zablokować drogę. Natomiast siły Iberyjska, standardowo przyjęła szyk liniowy. Z każdym momentem, czas wzajemnego ostrzału zbliżył.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jack`a po prostu adrenalina rozrywała. Już chciał wskoczyć na pokład tych psów i zacząć mordować. Już podskakiwał gdy statek przeciwnej floty był co raz to bliżej. Gdy był już w idealnej odległości sam mężczyzna wszedł na drabinki, złapał jedną z lin i krzyknął głośno. - Do abordażu!- dopiero gdy załoga zareagowała na ten krzyk sam Jack skoczył na pokład przeciwników z okrzykiem. - Abordaż! - wpadł w sam środek ludzkiej masy a zanim ci zrozumieli o co chodzi, Jack wystrzelił z pistolet jednemu w twarz, zabijając go na miejscu, następnie wyciągnął dwie szable i zaczął ciąć wszystko c mu się nawinęło pod rękę. Teraz bosman mógł zobaczyć, że mężczyzna jest maszyną do zabijania. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pierwsze dwa brygi, od razu wypaliły w stronę statku wroga, i odbiły, żeby fregaty ich nie zniszczyły. Kolejne dwa, zrobiły tak samo. Liniowiec brytów, swą salwę skierował na nieprzyjacielski flagowiec i popłynął w jego stronę. Fregaty pozostałe same sobie.

- Szykować haki! - krzyknął bosman. Nie zorientował się, kiedy Jack na własną rękę wskoczył na nieprzyjacielski statek.

No mógłbym się go w końcu pozbyć. Jasny gwint.

- Abordaż! - rozkazał kapitan. Haki z linami rzucono bezpośrednio na reje wroga. Podciągnięto je, do kiedy odległość była minimalna. Marynarze chwycili za stal i rzucili się do walki. Rozgorzało starcie. Co sekundę, rozbrzmiewał szczęk, czy strzały pistoletów i muszkietów. Terenem, był pokład nieprzyjaciela. Żółć i czerwień wymieszała się, tworząc bardzo specyficzną masę. Bosman też brał czynny udział. Od razu, wraz z dwójką grenadierów, zajął się innymi oficerami. Kapitan, natomiast, przedzierając się przez żołdaków, szukał swego hiszpańskiego odpowiednika.

Jack, który wysyłał w zaświaty nie małe ilości żółtych, stał się celem jednego z większych marynarzy, który zamiast miecza czy muszkietu, dzierżył coś w rodzaju topora. Zamachnął się, przeniósł ciężar broni za plecy a potem wykonał silny cios na mniejszego, byłego pirata.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jack prychnął i odskoczył. Praw fizyki nie pokonasz. W tym samym momencie topór wbił się w pokład. Jack podbiegł do wroga i zamachnął się. Ranił mu krtań by następnie w te samo miejsce z całej siły uderzył pięścią. Odwrócił sę i zobaczył, że do bosmana od tyłu podbiega jakiś Hiszpan. Rozpędził się i wskoczył przeciwnikowi na plecy wbijając mu szablę w kręgosłup. Następnie oparł się o plecy bosmana swoimi plecami i zaśmiał się. - Pilnuj tyłów bo cię okradną z życia. - powiedział ze śmiechem, broniąc się przed kolejnym atakiem. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Siłacz padł martwy na drewno. Bosman, przybrał wyraz twarzy bardzo poirytowany. Co pokazał też przejeżdżając stalą po twarzach dwóch przeciwników.

- Żebyś się nie zdziwił. Do czorta. - wycedził przez zęby. 


Tym czasem, reszta floty żółtych, zaczęła srogo przegrywać, z szybszymi brygami. Fregaty złamały formację, co trochę oszczędziło uszkodzeń, ale i zmniejszyło siłę ognia. Jedna, trzymała się dosyć daleko i unikała walki.

Załoga liniowca, powoli ulegała Brytyjczykom. Większość oficerów padła, a komuś udało się oderwać banderę z masztu. A to, według ogólnie przyjętych praw, jest mocnym ciosem w psychikę. Koniec końców, doszło do poddania się Iberyjczyków. Rzucili broń i podnieśli ręce w górę. Tak na wysokość głów. Bosman, będąc pod wrażeniem tego ruchu, nakazał wszystkich związać, choć ciągle było słyszeć salwy armat. Jak później policzyli, to zlikwidowali w sumie tak z dwudziestu marynarzy zwykłych. Kapitan, choć rad z wyniku, wśród trucheł, nie był w stanie znaleźć swego odpowiednika.

- Przeszukać statek! - rozkazał - Sprawdźcie zapasy. Mogą się nam przydać - dodał wchodząc do kajuty.

Podkomendni, nie specjalnie chcąc się kłócić zabrali się do poszukiwań. Bo można też zagarnąć coś dla siebie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jack zaczął przeszukiwanie ciekawych rzeczy wśród martwych. Znalazł trochę kasy, jeden, złoty sztylet. Zostało mu tylko przeszukanie miejsc pod pokładem. Wszedł pierwszy pod pokład i zaczął uważnie przeszukiwać każdy zakamarek pod pokładem. Miał nadzieję, że znajdzie coś innego niż  jedzenie i jakieś szmaty. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Bosman stał na głównym pokładzie i zaczął przesłuchiwać jeńców. Zaczął od tego, który podał się tylko z powodu tego, że jego koledzy zrobili podobnie.

- ¿Sabes inglés? - zapytał go spokojnie.

Podniósł głowę, nabrał trochę śliny i bez żadnego słowa napluł oficerowi w oko.

- Maldito perro! - bąknął nie tracąc werwy - No te diré nada.

- Veo - pokiwał głową, przecierając twarz - Te daré un tiempo para pensar.

Podchodził do kolejnych, ale nie uzyskał nic, prócz wzroków patrzących w dół.

Westchnął i odszedł aby podziwiać widoki, ścierających się okrętów.

- Ty znasz hiszpański? - zapytał go podoficer, który przyglądał się sytuacji.

- Trochę. Nauczyłem się. Gorzej mam ze szwedzkim, niemieckim, francuskim a języki wschodu...uuu - pokiwał głową.

- Co mu powiedziałeś?

- Zapytałem czy zna angielski. On mnie przeklął i rzekł że nic nie powie. Dam mu trochę czasu do namysłu.

- Mhm.

- Coś za łatwo nam poszło. Zdecydowanie za łatwo.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 weeks later...

Jack wyszedł spod pokładu i spojrzał na bosmana. - Ku mojemu zaskoczeniu proponuję rozejm. - powiedział wyciągając rękę do mężczyzny. 

Po chwili jego wzrok przykuło coś innego. To byli Hiszpanie. - Jeśli nie chcą nic powiedzieć to z chęcią pomogę w wyciągnięciu informacji z tych...(tu splunął pod nogi jednemu Hiszpanowi) psów. - powiedział z psychicznym uśmiechem na ustach.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Bosman uśmiechnął się ironicznie.

- Po pierwsze. Nie dzięki. Bo pewnie chcesz uśpić moją czujność i wbić nóż w plecy. A po drugie, nie mam zamiaru stosować pirackich sposobów. Damy im możliwość wygadania informacji za ulżenie kary. Jak nie będą zainteresowani to po prostu trafią za kraty. I póki tu jestem to żadnego jeńca nie tkniesz.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach


Discord Server

Partnerzy

  • For Glorious Equestria
  • Bronies Polska
  • Bronies na DeviantArcie
  • Klub Konesera Polskiego Fanfika
  • Kącik lektorski Bronies Corner
  • Lailyren Arts
×
×
  • Utwórz nowe...