Skocz do zawartości

W imię złota![Zapisy][Gra]


Hetman WK

Recommended Posts

Arvina przejrzeć trudno. Pod warstwą materiału, zwłaszcza. Uśmiechnął się, zabierając umowę i chowając do szuflady.

- Ja też mam taką nadzieje - kiwnął głową - A teraz, żeby nie było, parę zasad które obowiązują na pokładzie. Nie wszystkie, bo o nich dowiesz się potem. Załoga dzieli się na dwie...grupy. Choć może to zauważyłaś. Jedni, to zwykli marynarze. Różnych narodowości. Choć staram się podtrzymać u nich jakieś zasady, to są oni bardzo wolni i samowolni. No i głównie między sobą rozwiązują problemy. Znaczy że jeśli uderzysz jednego, to musicie tłuc się nawzajem. A czy to plus, zależy od punktu widzenia. Druga, to moi osobiści żołdacy. W sumie większości weterani. Szwedzi, podaj paru Finów. Są najbardziej zdyscyplinowani. Czyli nie przypominam sobie, aby wykazali niesubordynacje. I poprzedzając pytanie, w teorii można awansować do niebieskich mundurów, ale to mało prawdopodobne. No i jeszcze kwestia oficerów. To kręgosłup załogi. Wydają polecenia. Jest ich paru, ale trzej najważniejsi. Gustav, kwatermistrz, dba o magazyn. Franz, opiekuje się stanem dział i kieruje ostrzałem. CI dwaj są najbardziej łagodni. Reszta w miarę też. Mogą cię ukarać zakazem picia, zarezerwują miesięczne zmywanie podłogi i tak dalej. Nie licząc Magnusa, mojej prawej ręki. On zawsze daje trzy szanse, jak mu ktoś podpadnie. Ostatni co wykorzystał wszystkie, został wychłostany. A pułkownik bije do kości. Poprzedni, został przeciągnięty pod kilem. A jeszcze inny, skończył na wyspie z beczką prochu i kulą. A zapomnę. Dba od odpowiednie przygotowanie do abordażu i o sam przebieg. I z tego co pamiętam, to właśnie on z tobą walczył na tamtym liniowcu. No, na razie to te ważniejsze kwestie. Pytania? - spytał spokojnie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 223
  • Created
  • Ostatnia odpowiedź

Top Posters In This Topic

Od punktu widzenia i siły oraz grupą jaką aktualnie się dysponuje. Dopowiedziałam sobie w myślach słuchając kapitana z potrzebną temu uwagą. Ręce założyłam za plecy, prostując się trochę. Każdy z tych ludzi odróżniał się na tle innej grupy, więc rozróżnienie ich nie będzie problemem. Praca również nie powinna być. Nie byłam typek, który będzie uprzykrzał innym życia. Zrobię swoje i tyle. Gustav, Franz. Magnus ten od walki, spamiętam, a reszta wyjdzie w praniu. 

- Brak. - odpowiedziałam rzeczowo i krótko. Sprawdzać możliwości tutejszego wymiaru "sprawiedliwości" nie miałam zamiaru. Nie wiedzieć czemu przyszedł mi do głowy Jack i to, że on będzie mógł się pchać w paszczę rekina. W każdym razie.

Milczałam, właściwie mogąc już wyjść jeśli to koniec wiadomości i nie miał innych 'zaleceń'. Odwróciłam wzrok na wiszącą na ścianie broń, bez większego zainteresowania. Przykuwała po prostu uwagę i żal było nie spojrzeć. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Świetnie. Jak mówiłem, załoga szybko uświadomi cię o innych panujących tu regułach. Nie licząc jednego. Jestem protestantem, ale każdego chrześcijanina traktuję tak samo. Więc nie życzyłbym sobie żadnych dyskryminacji na tym polu. Zarówno od ciebie, jak i reszty - spojrzał na broń na ścianie - Żeby zebrać taką kolekcję, trochę trzeba po przebywać na morzu. I choć sądzę że to rzecz oczywista, nikt nie ma prawa aby z nich korzystać - widać było, że woli uniknąć niedomówień - Przy najbliższym odpoczynku na lądzie, będę miał jeszcze jedną sprawę. Swoją drogą, długo znasz tego...Jacka? - mimowolnie spytał.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

-To też nie problem. - zapewniłam go spokojnie. Krzyżyk na łańcuszku pod moim ubraniem traktowałam jak część siebie. Nie zwracałam uwagi na religię na tyle by zamienić się w plujący jadem pochód. W dodatku tutaj też nie było problemu, skoro byłam po tej samej stronie protestantyzmu. Nie odezwałam się na temat broni, nie chciałam pytać, może kiedyś. Były imponujące, a skoro były nietykalne to swoją wartość miały. Materialną, duchową. Obie. 

- Niedługo. Spotkałam go gdy "oficjalnie" stałam się częścią załogi Williama. - wzruszyłam ramionami. Nie wiele mi powiedział, ale też nie mieliśmy czasu porozmawiać, nie?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- W porządku. Tak tylko mówię, bo wśród łupieżców morskich, jest pewna typowa...zasada. Kiedy dokonujemy abordażu, jeńcy zawsze mają wybór. Albo giną, albo zostają  pirackimi jeńcami. No chyba że znają się na medycynie, rzemiośle lub walce. Wtedy, tak jak ty, podpisują kontrakt stając się częścią załogi. Natomiast jeńcy...mają trochę mniej dogodną sytuację - uśmiechnął się przy tym.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Ah tak? - uniosłam jedną brew, nie ze zdziwienia, może ciekawości. Właściwie nie tylko na pirackich statkach tak to działało. Może było to łatwiejsze albo nie tak śmiertelne. Niezależnie od tego, nie można mówić o braku szansy. Ona istnieje, trzeba tylko ją dobrze wykorzystać. - Nie pozostało mi nic jak wierzyć, że Jack nie będzie głupcem. 

Strzepnęłam ręce o spodnie w dziwnym tiku, w tym momencie gotowa już wyjść. 

- Skorzystam więc z danego mi kontraktu i nie będę truć więcej powietrza. - spojrzałam na niego i na wyjście, czekając na przyzwolenie. Musiałam się ponownie wyekwipować. Fakt załatwiania spraw między sobą mnie nie pokrzepiał, nie kiedy byłam goła i wesoła, a walka na pięści wychodziła mi tak długo jak nie miałam przed sobą mieszanki byka z człowiekiem. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jack spojrzał na mężczyzna. Może i wyglądał niepozornie, ale szaleńcy są najgroźniejsi. Tak przynajmniej wynikało z długich lat Jack`a przeżytych na morzu. Spokojnie stanął na pokładzie i spojrzał jednym okiem w oczy majtka. 

-Powiedzmy, że zaryzykuję. - powiedział i zanim ten pojął co się dzieje, zaatakował pchnięciem w brzuch, a gdy miecz miał już się zatopić w ciele marynarza, ostrze raniło go w nogę. 

- Może i jestem jeńcem ale łatwo mnie nie abijecie. - powiedział z uśmiechem który ukrywał ból rany. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Widzisz, z tym właśnie też jest sprawa. Moi ludzie nie wiedzą, na razie, że jesteś jedną z nas. Jeśli wyjdziesz tak od, to mogą to źle potraktować. Po za tym, zawsze gdy przyjmujemy kogoś, w inny sposób niż robiąc rekrutację w karczmie, muszę to reszcie uświadomić. Więc chodźmy - skrzyżował ręce za plecami, podchodząc do drzwi. Otworzył je czekając aż przejdzie Osma. Gdy sam wyszedł, dostrzegł  że załoga jest zebrana w jednym miejscu, a jeden skulony trzymał się za nogę.

- Co tu się, do cholery dzieje? - zapytał tak, aby reszta mogła usłyszeć.

I faktycznie. spojrzeli na niego. Nie licząc Magnusa, który stał ciągle przy wejściu do kajuty. Ten już był gotowy do działania.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jack wytarł ostrze o i tak już czerwoną od krwi koszulę. - Podziękuj swojemu wojownikowi. Wyzwał mnie na pojedynek. A sam wiesz, że takiej okazji do walki, nawet ranny, nie przegapię. - powiedział z uśmiechem i rzucił kordelas na ziemię. Ale i tak było widać, że nie miał ochoty walczyć z żółtodziobem.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Miał rację, ale przyznam z góry założyłam, że sama będę musiała im wyjaśnić czy udowodnić swoją rację. "Miłe" zaskoczenie. 

Przepuszczona przeszłam przez wyjście napotykając wzrokiem na zebraną w grupę załogę. Skrzywiłam się po raz któryś dzisiaj, nic nie mówiąc, rzuciłam tylko przelotne nic nie znaczące spojrzenie na oficera, który pilnował wejścia do kajuty. Gdy przyuważyłam, ze powodem zejścia się tłumu był Jack, prychnęłam z niedowierzaniem. Temu faktycznie życie nie było miłe, potwierdzał, też moje podejrzenia na temat części ludzi myślących dupą nie głową. Milczałam, bo nie widziałam potrzeby by się odzywać. 

Edytowano przez Dżuma
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Po twarzy, było widać że kapitan był mocno zniesmaczony. 

- Paweł. Zabierz brata i zajmi się jego raną - spojrzał na marynarza, pomagającemu poszkodowanemu.

- Dziękuje kapitanie - ten kiwnął głową.

Arvin położył ręke na kordelasie, wolno podchodząc do Jacka, wraz z Magnusem. Spojrzał na kwatermistza, trzymającego się z szyję. Powiedział do niego coś po szwedzku. 

- Czyli nawet pozbawiony zębów pies, potrafi kąsać - rzekł powoli - Póki co zostaniesz na pokładzie. Ale żebyś nie sprawiał kłopotów. Albo... - tu Magnus spojrzał wymownie.

- Reszta was! - krzyknął do swoich, a oficerowie tłumaczyli - Trzy sprawy - wrócił na poprzednie miejsce - Raz, mości były korsarz, od chwili obecnej, jest naszym jeńcem. Także zabraniam podawaniu mu broni. Rum i inne, można.

Informacja spotkała się z aprobatom podkomendnych.

- Dwa, już jutro znajdziemy się na naszej wysepce.

To spotkało się z okrzykami radości.

- I trzy. Obecna tu, Osma Read, podpisała kontrakt. Więc od teraz, jest jedną z nas. Z takimi samymi prawami oraz odpowiedzialnością karną. 

Na to, marynarze unieśli swe miecze i muszkiety, wypalając z tych ostatnich.

- No psy! - warknął Maguns - Do roboty.

I tak jak nakazał, tak załoganci wrócili do pracy.

Do kapitana podszdł kwatwermstrz. Z trochę dużym brzuchem, ubrany na nibiesko, na twarzy widniał brązowy, pokaźny wąs.

- Pani pozwoli ze mną - uniżenie powiedział.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przypatrywałam się Jackowi z dezaprobatą, nie bardzo potrafiąc się domyśleć co takiego Nim kierowało. Co chciał tym osiągnąć? Myślał, ze im zaimponuje i zaraz podadzą mu na tacy ubiór i przywileje oficera? Nie wiem, na prawdę nie wiedziałam. To samo było w przypadku rzeczonej wysepki, ale o tym zapewne też dowiem się w odpowiednim czasie. Właściwie to jutro. Objęłam wzrokiem załogę, gdy unieśli swoją broń a później kwatermistrza. Gustav, prawda? 

Dygnęłam, szczędząc jemu i sobie wymianie wszelkich grzeczności czy czego tam. Poszłam więc za kwatermistrzem, tak jak tego chciał.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kwatermistrz, zaprowadził Osmę pod pokład. Gdy już się tam znaleźli, można było dojrzeć stan zaopatrzenia. Beczki z kiszonką, silnie roznoszącą zapach, śledzie w zaspach soli, powiązane butelki z wiadomą zawartością, deski, metal, kule armatnie, specjalne skrzynie z zamkami, rulony materiału, worki i tak dalej. Celem. natomiast, był teren, który mógłby robić za zbrojownię dla załogi. Ułożone muszkiety z bagnetami, pistolety, bandolety, kordelasy, rapiery, szable, pałasze, granaty oraz dwa, interesujące egzemplarze rosyjskich wyrzutni, granatów właśnie. Na ścianach, zawieszone jeszcze kirysy, przeznaczone dla oficerów.

- Proszę sobie moderunek wybrać. Tylko z umiarem - poinformował, kładąc rękę na rękojeści broni.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kątek oka tylko spojrzałam na jego gest. Skinęłam przymilnie, zanim podeszłam w pierwszej kolejności do rapierów. Te oczywiście najbardziej mnie przyciągały, choć nie szczędziłam też reszcie broni białej. Tymi którymi potrafiłam bardziej lub mniej się posługiwać. Rapier czasem odstawał od reszty, ale co poradzić, że trafiło bym ten rodzaj właśnie wybrała. Dość wybrednie spojrzałam na wszystkie, wybierając ten, który wydawał się w najlepszym stanie. Spojrzałam na ostrze, zważyłam w dłoni oraz to jak leży. By kwatermistrz za bardzo się nie stresował nie wykonywałam tym gwałtownych ruchów, ot parę by sprawdzić czy wsyztsko było w porządku.

Z podobną dokładnością wybrałam muszkiet, bo na ten w końcu się zdecydowałam, dywagując z samą sobą na to czy powinnam jednak przerzucić się na pistolety. Wygrało to co najbardziej wpasowywało się pode mnie i pod moje dyktando. Chyba nie chciałam się niczym więcej obwieszać. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gustav pokiwał głową.

- Dobry wybór. Radzę pilnować, albowiem zdarzają się przypadki, zaginięcia czyjegoś ekwipunku. Tak czy tak to byłoby... a! Zapomniałbym. Prócz walki, na czym jeszcze się znasz, co może przydać się na statku? - spytał.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Potrafię większość co przydatne na morzu. - odpowiedziałam, może nie miałam siły zaprzęgu koni, ale nie byłam wymuskaną szlachcianką. - Z tych szczególniejszych czytanie, pisanie, proste liczenie. Potrafię zszyć człowieka, naprawić broń. - oczywiście w umiarze. Nie jestem cudotwórcą, nogi na nowo nie przyszyję, ale na pewno człowiek nie wykrwawi mi się przede mną. Później tylko umrze na gangrenę. Broń też, póki nie jest to wymyślne zgubienie połowy muszkietu. - Jeśli trzeba nauczę się wszystkiego. 

Tak to chyba wszystko. Sprawdziłam to co miałam, ale jednak czegoś mi brakowało. Sztylet. Obejrzałam się raz jeszcze na zaopatrzenie czy czasem nie było czasem jakiegoś na wierzchu. - Właściwie dobrałabym jeszcze jakikolwiek puginał. - poinformowałam mężczyznę. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Hmm - zamyślił się - Wszechstronnie uzdolniona. He. W sumie brakowało nam jakiegoś cyrulika. Jeśli umiesz wyjąć kule z ciała, albo pozbyć się rany po kordelasie czy rapierze, to jak najbardziej.

- A oczywiście - zrobił kilka kroków w przód. Zaczął przebierać w małej skrzynce. Wyciągnął z niej, nie z gorszej jakości puginał - Zdobyliśmy go od pewnego tureckiego kupca, co miał chyba znajomego w janczarach. Pozwolił nam zaczerpnąć trochę ze skarbca i tam leżał sztylet. Nie jest w stylu naszych chłopców, więc nie widzę problemów żebyś go wzięła. Proszę - podał jej - Teraz w sumie mi coś wpadło. Po tej...niefortunnej sprzeczce - złapał się za gardło - Brat Ferdynand, został trafiony. Choć Paweł nie jest zły w sztuce leczenia, to przyda mu się pomoc. Nie martw się. To szlachcice, znają twój język. Znajdziesz ich, idąc na wprost. Ostatnie dwa hamaki na końcu, na dole - wskazał kierunek.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Żaden problem. - Może to przez fakt, że kobiecie jednak łatwiej zaczerpnąć medyczne triki niżeli jak wykuć dobre jelce. Pewnie gdyby się postarać, to i tą wiedzę można by zdobyć, ale cóż. 

- Dziękuję. - i jak z poprzednimi obejrzałam ostrze oraz wykonanie, zanim przymocowałam po prawej stronie na pasie. Dopiero teraz miałam komplet. Lepiej, o wiele. Mogłam od razu oprzeć dłoń na rapierze, a nie tak bezwiednie ją trzymać. Spojrzałam na Gustava z małym uśmiechem, pozdrawiając go jeszcze na koniec i udałam w kierunku który mi wskazał. W poszukiwaniu "braci". Po drodze też poprawiłam kosmyki włosów, wkładając je za uszy. No dalej reprezentuj coś sobą Osma. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Osma mijała kilku innych marynarzy, którzy wodzili za nią wzrokiem. No nie często widzi się kobietę na statku. Zwłaszcza pirackim. No chyba że w kajdanach. Ale też rzadko. Po czasie, stanęła obok dwójki rzeczonych ludzi. Jeden z nich, trochę młodszy, o ciemnych włosach, słowiańskich rysach, w białej koszuli i brązowych oczach, siedząc opierał się o skrzynie. Zęby, jak i powieki zaciskał. Ranę na lewej nodze, oglądał drugi. Dość podobny, ale widać że starszy. Pod nosem, jawił się nieduży wąs. On natomiast, starał się ocenić jak poważne jest obrażenie. Obaj, przy pasach, mieli szable w pochwach. Starszy, usłyszawszy korki, podniósł się, łapiąc za broń.

- Czego chcesz? - spytał, patrząc na dziewczynę z podejrzeniem.

- Paweł, daj że spokój - zamarudził tamten - Nie skacz tak na wszystkich.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Głowy nie opuszczałam, ale też nie niosłam jej wysoko jak zadufana w sobie dziewczynka. Nie czułam się ani wyżej ani niżej od innych. Pamiętałam o tym kim jestem i nie czułam się z tym źle. Wypracuję to sobie, jak zawsze w swoim tempie. Nie będę jak idiotka parła do przodu. 

- Paweł i Ferdynand, tak? - zaczęłam gdy zatrzymałam się w tej bezpiecznej odległości, nic więcej nie robiąc. - Przysłano mnie by pomóc przy opatrzeniu jego rany. - skinęłam na młodszego mężczyznę. Tego którego zaatakował Jack. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Napisano (edytowany)

- A. Wybacz - uspokoił się starszy - Tak. Konkretnie Paweł to imię moje. Herbu Kotwicy.

- Ja się upominał nie będę - westchnął młodszy.

Paweł uklęknął.

- Tamten pijaczyna przebił go dość głęboko. Na szczęście nie na wylot, bo byłoby gorzej. Szczęście braciszku że kulasy masz większe.

- Wierz mi. Przywalę ci kiedyś - odchylił głowę.

- Tak czy inaczej, mam pomysł jak to...wyleczyć, ale skoro cię tu przysłali, to musisz trochę się na tym znać. Więc co proponujesz?

Rana, kształtem była w kształcie małego prostokąta na czerwonym tle. Jak na rapier, była paskudna, ale nie za bardzo. W sumie to i tak lepiej, niż dostać kulą, albo być ofiarą armatniego strzału.

 

W ten czas, pewien chudawy oficer, z siwym wąsem, podszedł do Jacka.

- A ty co? Głuchy? - zagaił - Pod pokład i pomóż w czyszczeniu dział. Nie oczekuj że będziesz tu traktowany po królewsku.

Edytowano przez Hetman WK
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pochyliłam się nad raną zaglądając starszemu bratu przez ramię. Skrzywiłam się, nie przez widok krwi, rany choć oczywiście mogła być gorsza czy z obrzydzenia. Taki był naturalny odruch nad to gdy kogoś boli, a ty widzisz powód. Przez grymas jednak przebił się cień uśmiechu słysząc docinki w stronę Ferdynanda. 

- Tak, wyleczyć. Wyczyściłabym to, bo nie wiadomo jakie licho siedziało na tamtym rapierze i zawinęła. - coś więcej, szwy wydawały się zbędne. Niech chłopak najpierw się podleczy i jeśli się nie będzie paprać, to zagoi jak na psie. Spojrzałam na niego, niech się podzieli swoim pomysłem.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ferdynand pomyślał przez moment.

- Poczekaj - wstał na moment i podszedł do małej skrzyneczki pod hamakiem. Sięgnął po kluczyk znajdujący się w sakiewce przy pasku. Otworzył zamek i szybko wyciągnął z pojemnika butelkę z czymś, co wydawało się wodą.

- E. Co ty robisz? - zapytał Paweł.

- Zobaczysz - ponownie podszedł.

- Co ty, za przeproszeniem, do cholery ciężkiej robisz z moim...

- Raz, to jest nasze. Po za tym, nie wykitujesz mi tu z byle jakiej szramy.

Złapał za kurek i pociągnął do góry. Na szczęśliwie nic nie wylał. Równocześnie rozniósł się zapach bardzo mocnego alkoholu. Mocniejszego od wina. I to kilka razy.

Wziął kawałek jakieś szmatki, po czym zamoczył materiał w płynie.

- Zaciśnij braciszku zęby. Mogłabyś? Mnie trochę brak wprawy - podał jej chustkę.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Jeszcze mocny w gębie. Ale już nie długo - kiwnął głową.

Podczas schodzenia na dół, któryś z załogantów, właściciel bardzo jakościowego poczucia humoru, podstawił nogę, aby były pirat mógł bliżej zapoznać się z podłogą.

- E panowie. Lepiej by było go zostawić Hiszpanom - skomentował któryś - Tak to nam tylko zapasy będzie marnował.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach


Discord Server

Partnerzy

  • For Glorious Equestria
  • Bronies Polska
  • Bronies na DeviantArcie
  • Klub Konesera Polskiego Fanfika
  • Kącik lektorski Bronies Corner
  • Lailyren Arts
×
×
  • Utwórz nowe...