Skocz do zawartości

[Pawlex] Przepraszam, ale pańskie zęby tkwią w mojej szyi


Recommended Posts

- Wow, ten strych naprawdę długo nie był odwiedzany - Skomentował cały ten przebrzydły syf, przy którym nawet parter tego przybytku prezentował się dość nieźle. Ilość kurzu która się uniosła była na tyle duża, że wampir aż zaczął kasłać. 

- Kurzu tyle że można się udusić, szczurze gówienka, a ten kot? Mumifikować sierściucha tylko po to, by tak go zostawić? Coś mi się wydaje, Torn, że złota może i tu nie znajdziemy, ale możliwe że ukrywa się tu coś równie, jak nie bardziej ciekawego od złota

Pete wykonał dwa solidne kroki w głąb strychu. Cały czas zakrywał twarz, by chociaż trochę uchronić swoje drogi oddechowe przed tym parszywym kurzem. 

Jeżeli krasnolud tak bardzo pragnął bogactwa, to gdzież się mogło znajdować, jak nie w kufrze? 

- Dalej, otwórzmy te skrzynie, i spójrzmy co też tam ciekawego się w nich znajduje - Zaproponował, niepewnie patrząc się na zwłoki kota. Wydawał mu się strasznie nie na miejscu. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Już samo dotknięcie kufra spowodowało, że coś bardzo, bardzo nieprzyjemnie strzeliło od strony sierściucha bez sierści. Coś jak kości. 

Pete poczuł dreszcze przechodzące po karku. Nie raz nie dwa widział martwego kocura, bo populacja martwych miejskich kotów znacznie przewyższała tą żywą. A jednak paskudne zwłoki dawnego mordercy myszy, choć nieruchome, zdawały się być wyjątkowo mocno niepokojące, a rozwarta paszcza budziła wręcz sugestię strachu. 

Krasnolud też to usłyszał, bo jego ręka mimowolnie powędrowała w stronę pasa z toporkiem. Krasnolud postąpił krok naprzód, wyjątkowo ciężko stawiając kroki. Demonstracyjnie wręcz. 

Ale dalej nic się nie działo. Kurz opadał, cisza przeciągała się, a wampir odnosił dziwaczne uczucie, że obecnie wolałby być bardzo na świeżym powietrzu, z dala od ciasnej, klaustrofobicznej, przepełnionej czymś obcym klitki na strychu.  Bo coś tu było - niewidoczne, niesłyszalne, niewyczuwalne, ale groźne i wypełniające sobą przestrzeń. 

- O, tak. Otwórzmy - dodał Torn głosem tak pewnym, że oczywiste było, iż pewny wcale nie był. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wystraszonego chłopaka błyskawicznie naszła pewna myśl.

Jeżeli ktoś nie chciał, by ktokolwiek wlazł na strych, wystarczyłoby tylko zamknąć drzwi na klucz, a ten wypieprzyć. Ale skoro te drzwi jeszcze zaryglowano łańcuchem, oznaczało to że prawdopodobnie było zupełnie odwrotnie. Ktoś nie chciał... by to z tego strychu ktoś (bądź coś) się wydostało. 

Wampir powolutku zaczął cofać rękę od kufra, jednocześnie równie powoli stawiając krok w tył. Oczy miał wytrzeszczone, zęby zaciśnięte, a dupę spiętą. 

- Kur...wa... - Wyszeptał, chcąc jak najszybciej uciec od tego demonicznego truchła kota. Gdyby ktoś mu kiedyś powiedział, że przez zmumifikowanego kocura mało co by mu serce nie wyskoczyło, prawdopodobnie aż osmarkałby się ze śmiechu. 

Lecz teraz zdecydowanie do śmiechu mu nie było. 

- Dobra, Torn. Nie ma wstydu w wykonaniu starego, dobrego taktycznego odwrotu, co właśnie teraz proponuję zrobić! - Mówił półszeptem, mając na myśli, że jak tylko podniesie głos, to wydarzy się coś złego. Cofał się nadal, nie odrywając wzroku od kici, na której widok jego strach cały czas wzrastał. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wystarczył krok za próg feralnej kanciapy, żeby niewyjaśnione napięcie ulotniło się podobnie jak niepokój. Wróciły odgłosy miasta przytłumione kamiennymi ścianami, wróciło powietrze i wszystko inne co stanowiło niepodważalne zalety bycia gdziekolwiek indziej, niż w schowku okupowanym przez kociego truposza. 

- KURWA. To moja cholerna nieruchomość! Moja, a nie jakiegoś truchła i wszystko co jest w środku, jest moje! - oświadczył wojowniczo krasnolud, ale nie śmiał zrobić kroku w stronę ani mumii, ani kufrów. Ot, bezsilny gniew kogoś, kto co prawda zamierza zrobić coś z problemem, ale zdaje sobie sprawę, że ma małe szanse. - Koniec z tym! Wchodzę tam i nic mnie nie powstrzyma! - dodał jeszcze, wchodząc z powrotem do środka jakby chciał sprowokować niewidocznego oponenta. Problem w tym, że o ile z perspektywy za progiem w stryszku nie było niczego strasznego, o tyle w środku wszystko zmieniało się diametralnie. Krasnolud ponownie się cofnął. 

- A niech mnie. Kto mógłby się tym zająć? Jakiś kapłan? Alchemik? Magowie? - zapytał, bezpiecznie stając za progiem. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kiedy obydwoje wydostali się z tego nawiedzonego pomieszczenia, Pete poczuł taką ulgę, jakby wydostał się z wora, zanurzonego w wodzie. Oparł dłonie o kolana, pochylił się, i zaczął głęboko oddychać.

O ile obydwoje mieli jakieś doświadczenie co do walki z wampirami, tak o próbie przegnania jakichś nadnaturalnych, paranormalnych cosiów nie mieli absolutnie żadnego pojęcia. 

- Ja pier... ja pier... - Sapał głośno i ciężko. Słysząc, że Torn znowu chce tam wejść, wampir nawet nie miał siły go złapać. Na szczęście nie musiał. Nikt o zdrowych zmysłach nie chciałby tam wejść jeszcze raz. 

- Całe życie przeznaczone na walkę z krwiożerczymi bestiami, a wymiękliśmy przy jakimś opętanym kocie, kurwa jego mać! - Wyrzucił z siebie ówcześnie tłumioną złość.

Dobrze że nikt tego nie widział. Dwóch rosłych chłopów, wystraszeni jak dzieci, czający się przed wejściem na pozornie pusty strych. Komedia.

- Wiem tylko tyle, że potrzebny nam tu jakiś profesjonalista! Zwykłe egzorcyzmy i święte symbole tutaj chyba nie wystarczą. Jakiś... kurwa szaman, czy coś.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Nie zasnę tu, kurwa, wiedząc, że to coś tu siedzi. Leży - poprawił się, patrząc na smutną kupkę kości, zupełnie niedemoniczną leżąc tam, po drugiej stronie. Nagle mały strych urósł do rozmiarów jakiejś wrogiej, mrocznej krainy. Krasnolud splunął z wściekłością, kot nie zareagował. 

- Dobra, trzeba kogoś znaleźć i to jak najprędzej, bo tak się nie da! Ja mam przeczucie, że to jakaś bomba i to kwestia czasu, jak pierdolnie! No to trzeba coś zrobić, żeby tak nie było. Znamy kogoś z łowców? Albo znasz kogoś, kto zna kogoś, kto zna kogoś i aż do jakiegoś mistycznego szamana zajmującego się demonami? - zapytał. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Ja? Skoro ty nikogo takiego nie znasz, to tym bardziej ja! To ty zawsze byłeś bardziej społeczny niż ja. Od naszych też nie znam nikogo, kto by znał kogoś, kto by znał takiego speca od demonów. A nawet gdybym znał, to i tak nie mogę tam wrócić! Może moja wampirza koleżanka by kogoś takiego znała, ale zanim się z nią spotkam, to kto wie co tu się może wydarzyć! 

Niestety, Pete nie znał kogoś, kto mógłby się tą sprawą zająć, ani kogoś, kto by znał kogoś, kto by to zrobił. 

- Meer też odpada. W tym stanie to nawet nie zrozumie co tu się dzieje. Na sabacie... cóż, nawet gdybym kogoś takiego poznał, to bym go teraz w życiu nie znalazł. A ten twój koleżka z doków? Ludzie z tamtych okolic często posiadają jakieś ciekawe informacje. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Taak... Tak, Albrecht może być kimś, kto zna kogoś, kto zna kogoś - stwierdził zadumany Torn. Ostrożne zamknął zbutwiałe, cuchnące wilgocią drzwi i nawlókł na nie stare łańcuchy, jak gdyby faktycznie mogły zatrzymać istotę okupującą strych. - Dobra, wycofujemy się. 

I powoli, ostrożnie zszedł na dół. Meer nadal spał, bełkocząc coś od czasu do czasu pod nosem, ale nie sprawiał problemów. Jak mógłby być problemem w zestawieniu z niewypowiedzianą grozą z górnego piętra? 

- Słuchaj, chcesz tu zostać, czy iść do portu po zasranego Albrechta? 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Zostanę! Tak, zostanę! - Błyskawicznie odpowiedział. - Ty wiesz gdzie on się kręci, to znajdziesz go szybciej niż ja, no i pewnie jak go poprosisz by przyszedł, to przyjdzie. Ja bym pewnie musiał strzępić język i tłumaczyć o co chodzi, a wiesz, czas nagli. 

Wampir złapał krasnoluda za ramiona, po czym zaczął go prowadzić do drzwi. 

- No a poza tym wiesz, jeżeli coś mnie tu zaatakuje, to jako wampir powinienem dłużej wytrzymać od krasnoluda. Tak gdzieś... jakieś dwie sekundy dłużej, wiesz o co chodzi nie? - Mówił, na siłę próbując jakoś rozluźnić swój ton głosu, mimo iż ze strachu wciąż drżał. 

- Także ty idź szybciutko po pomoc, a ja tu sobie ładnie grzecznie poczekam, przypilnuję, te sprawy, heh. Najwyżej jak coś się stanie to rzucę Meera na przynętę i gdzieś się zbunkruję. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Genialne, świetny pomysł - pochwalił Torn, z ulgą przyjmując możliwość odejścia od zasuszonego obrzydlistwa. Pokiwał energicznie głową. - Jasne, pędzę, lecę! Świetnie! Masz rację, tak będzie najlepiej. - Skierował się w stronę drzwi i przekroczył je biegiem, wpuszczając do środka chłód nocny, tak bardzo otrzeźwiający. Drzwi trzasnęły, zostawiając Pete'ego z Meerem i niewiadomym zagrożeniem ze strychu w starej kamienicy. Z powrotem zapadła lekka cisza, ale nie była to cisza przesycona jakąś grozą. 

- Co jes? Co tak się tłuczecie? - zapytała głowa Meera, która nagle wyłoniła się znad jednej z ław. Trzeźwiał, patrząc na młodego wampira i przecierając twarz. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Och, świetnie żeś się obudził, wręcz idealnie - Odparł, wracając do stołu, przy którym to wcześniej siedział z resztą. Tym razem jednak wybrał krzesło, które zdecydowanie było najdalej od schodów. 

- Nie ominie cię walka z duchem, mój drogi. Bo widzisz, poszliśmy sobie z krasnalem zbadać jakiś od lat zamknięty strych, no i jak się okazało, tam straszy. I to nie tak że jakoś tak wiesz, leciutko straszy, czy takie jakieś pierdoły, co to to nie! Tam zalęgło się jakieś potężne, wszechmocne bydlę, więc Torn poleciał po Albrechta, by dowiedzieć się, czy może on nie zna kogoś, kto by potrafił wypędzić tego demona. - Wampir nawet nie zwracał uwagi na to, czy to brzmiało absurdalnie czy nie. Tak było i koniec, albo uwierzy, albo pójdzie sprawdzić i sam się przekona. Oczywiście zdecydowanie to odradzał. 

- No, mniej więcej tyle. A co tam u ciebie, złociutki? Szumi w bani? Sucho w mordzie? Rzyganie? 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przez chwilę wzrok Meera błądził po twarzy Pete'ego, aż w końcu przerwał ten dziwaczny trans kichnięciem. 

- Pierdololo, nachlaliście się jak świnie, tyle z waszego ducha. To gdzie jest teraz? - zapytał w pełni racjonalnym, niemal trzeźwym tonem, jakby był najbardziej trzeźwy z całego towarzystwa. 

- Żadne tam rzyganie, czuję się jak młody bóg.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jaką wielką ochotę miał, aby zataszczyć tego ochlejusa na górę i go tam zamknąć. Z drugiej jednak strony, lepiej tych złych mocy nie prowokować. No, ma się rozumieć, że też nie chciał mieć kolegi po fachu na sumieniu, ale jednak to prowokowanie bardziej zniechęcało. 

- Dobra dobra, pijaku. Lepiej trzymaj się swojej wersji że to bujda, i nam nie przeszkadzaj. Twój pijany mózg i tak by nie nadążał z tym, co tu się dzieje. Lepiej wracaj do spania i dotrzeźwiej

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Ej, ej, ej, co to za zachowanie! Co za brak kultury! - warknął łowca, coraz bliższy trzeźwości. Łowcy z zasady szybko trzeźwieli. 

Niedługo później w progu domu pojawił się znajomy krasnal, wlokąc za sobą jakąś staruszkę, która z kolei wlokła spory płócienny wór. Krasnolud ostrożnie zajrzał przez drzwi, póki nie upewnił się, że za nimi czekała go rudera, a nie postapokaliptyczny krajobraz. W zasadzie jedno miało wiele wspólnego z drugim. 

Ale przez parędziesiąt minut jego nieobecności żadna mroczna siła się nie odezwała, Meer natomiast stanął na nogi, choć okrutnie cuchnął nocnymi alkoholowymi rozbojami. 

- Ohoho - zaczęła staruszka, wzrokiem ostrym jak nóż rozglądając się po pomieszczeniu. - Ja tu wyczuwam więcej niż jednego złego ducha! Wyczuwam całe litry! Przewietrzcie tu lepiej, go śmierdzi spirytusem tak, że się tu wszyscy podusimy. I prowadźcie do tego waszego zła - zażądała. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Brak kultury?! To nie ja nawaliłem się w trupa, i nie spałem na środku tej tak zwanej "karczmy"! - Odparł, a raczej odkrzyknął na swoją obronę. 

Do powrotu krasnoluda Pete siedział już bez słowa, cały czas czujny i skupiony na schodach. Gdyby był wierzący, pewnie przez cały ten czas bełkotałby coś do tych tandetnych bożków. 

Wampir już wcześniej usłyszał odgłosy kroków, zbliżające się do drzwi, toteż odwrócił się w tamtym kierunku. Doskonale wiedział że jedną z osób jest ten zarośnięty krasnal. Tych charakterystycznych ciężkich kroków nie pomyliłby nawet po pijaku. Za to nie miał pojęcia kto mu towarzyszy. 

Kiedy już weszli do środka, Pete zastanawiał się, czemu to zawsze staruszki muszą być powiązane z magicznymi tajnikami. Najpierw ta stara wieszczka z sabatu, teraz ta dziwna Pani z workiem. Cóż było w tym worze, nie miał pojęcia, toteż próbował swoim super węchem wyczuć co jest w środku.

Niestety, coś mu w tym przeszkodziło. Coś, o czym właśnie staruszka wspomniała. 

Jebiący Meer. 

Kiedy śpioszek wstał, uwolnił się cały ten alkoholowy odór który kisił się pod nim, przez co Pete mało co się nie zrzygał. 

Wampirzy łowca wampirów podszedł do ludzkiego łowcy wampirów, po czym złapał go za kark, a złapał to tak mocno, że aż plasnęło. 

- Całkowita racja, psze Pani! Torn, zaprowadź Panią na górę, a ja pójdę coś zrobić z tym menelem! - Powiedział, siłą ciągnąc Meera na zewnątrz. 

Edytowano przez Pawlex
Się piszę szybko i się robi literóweczki hihi ;D
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Ja ci dam menela, gnoju ty! - odparł wojowniczo Meer, oczywiście ulegając niezaprzeczalnej sile Pete'ego. 

- Ech, kurwa - stwierdził krasnolud i machnął ręką w stronę schodów, wskazując staruszce kierunek.

Co się tyczy najbliższego punktu świeżej wody, to był on pod postacią umywalki z kranikiem na "zapleczu" karczmy, ale że to było zdecydowanie za mało, była jeszcze inna opcja. 

Niedaleko od wyjścia  z wspaniale prosperującej jako śmietnik karczmy Torna był kanał, jeden z wielu miejskich kanałów prowadzących od rzeki do morza. Niektóre z nich były w miarę czyste, inne z kolei... cóż, należało się zastanowić czy wrzucenie Meera oczyści nieco jego, czy oczyści nieco kanał. Ogółem rzecz biorąc, poza olejem unoszącym się po powierzchni wody ten konkretny nie powinien być taki zły. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- No już już, nie wierzgaj tak, cuchnący ogierze! Prrrr! - Wampir zerknął na krasnoluda, złośliwie się uśmiechnął, po czym wyszedł z karczmy.

Przecież oczywistym było, że Pete nie szedł doprowadzić Meera do porządku z dobrego, złotego serduszka. O nie, nie, nie! Robił to tylko dlatego, że ani myślał wracać na ten przeklęty strych. Tutaj nic im nie grozi, a jeżeli coś tam pójdzie nie tak, to krwiopijca nie będzie niczemu winny. 

Działanie godne prawdziwego przyjaciela. 

Każdy łowca, lepiej bądź mniej, znał rozkład kanałów. Wiadomo, czasami zaszyje się tam jakiś niski rangą wampir, czasami można sobie skrócić drogę, czasami wykorzystać jako drogę ucieczki. Pete akurat nie bał się kanałowych zapaszków, toteż od czasu do czasu z nich korzystał, dzięki czemu mniej więcej orientował się, w którym miejscu jest czyściej, a w którym nie.

I na jego szczęście, te najbliżej rudery Torna były wystarczające, by "umyć" kogoś tak cuchnącego jak Meera.

Wampir, wciąż trzymając i pchając chłopaczka, zataszczył go tam bez problemu. 

- Dobra śmierdzielu, robimy tak - Odezwał się. Zamiast jednak podziwiać kanał, bardziej skupiał się na otoczeniu nad sobą. Jeżeli faktycznie ktoś niby go miał obserwować cały czas, to nie mógł się przecież kryć tak dobrze, by Pete, zwłaszcza teraz jako wampir, nie mógł dostrzec czegokolwiek. A kto wie, może Aug po prostu robi go w balona? 

- Albo sam wejdziesz do tej czyściutkiej, pachnącej wody, i doprowadzisz się do jako takiego porządku, albo ja cię tam wrzucę, a uwierz mi że zrobię to tak, by bolało. To jak? 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Pete, ty gnoju - oznajmił zrezygnowany Meer i posłusznie niemal, w kłębie ostatnich oparów alkoholowych wsunął się po drabince do wody, wcześniej zdejmując z siebie rzeczy.Nie trwało to długo, nim wyszedł. Zebrał wszystkie ubrania i ruszył z powrotem do oberży w samych gaciach, ale że nikogo nie było widać w okolicy, raczej nie odbije się to skandalem obyczajowym.

Właśnie, nikogo nie było widać ani też nawet czuć. Ale kto wie, być może ci co mieli Pete'ego obserwować mieli sposoby na pozostanie niewykrytym nawet przez wampira? Miasto wokół zdawało się być spokojne i senne, czyli tak jak być powinno.

W środku okazało się, że babuszka sprawnie poradziła sobie z wykryciem i identyfikacją świństwa na strychu. Co prawda z góry czuć było jałowcowy dym z mieszanką jakichś innych ziół, ale wciąż lepsze to, niż wszechobecny smród wódy, który po sobie zostawili. 

Kiedy wampir z łowcą weszli do środka, krasnolud z kobieciną akurat schodzili na dół.

- W tym budynku spętany jest duch - oznajmiła babcia. - Teraz uśpiony, ale kto wie co będzie, jak już się obudzi. To bogin, jest zdolny do zmiany formy tak często jak zechce i w co tylko zechce. Prawdopodobnie czegoś strzeże - można go obudzić na dwa sposoby, jeśli nie chcecie omijać strychu szerokim łukiem. Albo dotknąć czegoś na strychu, czego bardzo nie polecam, albo podania mu pewnej mikstury, która powinna nieco ostudzić jego temperament i nakłonić do współpracy. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Ech, przydałoby się jeszcze zrobić coś z tymi szmatami... - Powiedział, patrząc na ubrania Meera. - No ale płukanie ubrań w kanale to raczej nie jest dobry pomysł. A to oznacza Meer, że wracasz do karczmy w samych galotach! 

Podczas powrotu, wampir nie mógł się powstrzymać, by na plecach łowcy zrobić czerwony odcisk otwartej dłoni, toteż przypieprzył mu tak mocno, że aż echo poszło. Nie obyło się również bez skrytykowania dość miernej postury Meera, i zalecania mu by żarł więcej. 

A o tajemniczych obserwatorach ani widu, ani słychu. Pete coraz bardziej był zdania, że to była tylko bujda. Od tak żeby go nastraszyć, albo żeby pięć razy pomyślał, zanim zrobi coś durnego. 

W środku karczmy ten zapach ziół, który unosił się z góry, był nawet całkiem znośny. Najlepsze, że nieco zabijał smród alkoholu. 

- Bogin? Ciekawe... - Odezwał się, gdy staruszka wytłumaczyła co tu jest grane. - Tak, już byliśmy świadkami tego, co się stanie, jeżeli czegoś dotkniemy. Śmiesznie nie było. Więc pozostaje nam tylko ta mikstura. Jakich składników potrzeba? 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Meer generalnie wyglądał jakby miał Pete'emu za złe całą tę akcję. Zabrał czym prędzej swoje zmarniałe ubrania i poszedł je wypłukać do źródła w karczmie. 

- Ha! - zakrzyknęła staruszka i wymierzyła poskręcanymi artretyzmem palcem w stronę wampira. - Jakbyście byli świadkami, to przynajmniej nie mielibyście możliwości nikomu o tym powiedzieć. W najgorszym przypadku nie byłoby czego po was zbierać. Bogin w domu to nie przelewki. Zazwyczaj wzywa się w tym celu wykwalifikowanych ludzi z dużym stażem, a i tak nigdy nie ma gwarancji, że da się bydle wykurzyć. To będzie tak: przynieście mi misę, powinnam mieć resztę składników - oznajmiła. Torn chwilę później już przytargał drewnianą michę, którą postawił na stole, a babcia zaczęła zdradzać tajemnice płóciennego worka, który miała ze sobą. 

Najpierw wlała do misy ciemną ciecz z glinianego słoika, która na pewno była krwią i na pewno nie ludzką. Potem przyszedł czas na sól i parę niezidentyfikowanych, zwietrzałych ziół - Pete prawie nic nie czuł. Chwilę później coś pomieszała, cmoknęła dwa razy i spróbowała mieszanki. 

- Będzie. To teraz na strych, mili państwo!

 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie to, by wampir bał się iść na strych, ale na pewno nie było mu tam śpieszno. Zwłaszcza po wspomnieniu, że wykwalifikowani ludzie z dużym stażem i tak nie mają stu procent szans na wypędzenie takich potworności. Już łatwiej byłoby po prostu spalić tę budę do gołej ziemi. 

- I co teraz? Pójdziemy na górę i powiemy coś w stylu "Hej, panie bogin! Weź sobie strzel ten napitek." - Po głosie chłopaka można było ocenić, że był dość sceptycznie nastawiony do tego planu z miksturą. Zwłaszcza że je składniki były dość... tandetne. Krew jakiegoś zwierzaka, sól i zielenina. Czy ta baba chciała ugościć bogina czerniną? 

- Cóż, ja będę stał przed wejściem i obserwował z bezpiecznej odległości... 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Skropimy powłokę cielesną w którą się wciela tym, a potem zostawimy jako gest dobrej woli. No i ktoś musiałby otworzyć jedną ze skrzyń. Ktoś bardzo szybki - odparła babuszka, tarabaniąc się z wolna po schodach. Za nią szedł Torn, z ręką przy pasie, gotową sięgnąć po nóż. Był też oczywiście topór, ale w przypadku gdy krasnolud nie chciał zdekapitować towarzyszy w ciasnym przejściu, był nieprzydatny. 

Oto stanęli przed drzwiami nawiedzonego pomieszczenia. Torn odchrząknął. 

- No, Pete - zaczął. - Zdaje się, że ty całkiem szybki jesteś, nie? 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Że ja?! - Zapytał, zdecydowanie głośniej niż zamierzał. 

Niestety, Torn miał rację. Wiadomo było że krasnoludy do szybkich nie należeli, co innego wampir. Młodociane wampiry może jeszcze nie miały jakieś wielkiej przewagi w szybkości nad ludźmi, ale już sami łowcy wampirów byli zdecydowanie szybsi od zwykłych ludzi. No, a wampirzy łowca wampirów? Taki to będzie dopiero szybki. 

Oby tylko nie w łóżku...

- Szlag! No dobra, pójdę, ale jeżeli przyjdzie mi tam zdechnąć, to obiecuję że nie tylko ten bogin będzie tu straszyć! 

Wampir ostrożnie przeszedł przez framugę drzwi, cały czas myśląc, że zaraz coś się na niego rzuci. Prawie co czołgał się do jednej ze skrzyń. Będąc przy niej zerknął ku górze, wymamrotał coś pod nosem, po czym wstrzymał oddech i sięgnął ku niej... 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Dobra, dobra, zamknij się i czyń powinność - syknął krasnolud. Oboje z babuszką ściskającą w dłoniach naczynie stłoczyli się w drzwiach, ale zaraz potem do wnętrza wciskały się tylko ich głowy, żeby zrobić Pete'emu przejście. 

Starowina postawiła na podłodze misę z breją i czekali, aż wampir wykona swój ruch. 

Im głębiej na strych, tym bardziej ciężkie stawało się powietrze, a kocia mumia, śmiertelnie nieruchoma, wyglądała niemal wyzywająco. Strach otaczał, naciskał, miażdżył płuca... A kiedy już Pete dotknął kufra, nastąpiła kulminacja. 

Od strony smutnego truchła doszły gwałtowne trzaski, kiedy trup wyginał się jakby coś go opętało. Pete mało nie wpadł na misę postawioną pod drzwiami, kiedy dawał nogi za pas. Rozległ się bolesny dla uszu, rozdzierający wrzask czegoś o naprawdę potężnych strunach głosowych. Zdawało się, że budynek zawibrował. 

Trup wybuchł nagle czymś pomarańczowym, co po krótkiej obserwacji okazało się być rudym, gęstym futrem. Puszysta torpeda uderzyła w mgnieniu oka do miski i wychłeptała ją niemal na raz. Wszyscy obecni odsunęli się pod drewnianą balustradę. 

Zdziczały potwór w postaci rudego, teraz już absolutnie żywego kota stanął u progu i łypnął zielonymi ślepiami kolejno na wampira, krasnoluda i babcię od ziół, prezentując imponujące kły. Był naprawdę duży jak na kota i całkiem majestatyczny, gdyby nie nadgryzione ucho i dwie blizny na pysku. 

Kocur przeciągnął się, wypinając zad i leniwie wbił pazury we framugę, drapiąc ją od niechcenia i nie spuszczając wzroku z któregoś z trójki obecnych. 

- Czeka na ofertę, jak się zdaje - podszepnęła krasnoludowi staruszka. Torn podrapał się po brodzie. 

- Eee... Co by tu... Może zechcesz chronić ten rewir, co? Ale nie przed gośćmi, tylko przed tymi... Niepożądanymi gośćmi. Czego to bydle może chcieć w zamian? 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wampir teraz leżał na schodach, wystawiając tylko oczy by widzieć co się dzieje. Chyba jeszcze w życiu nie uciekał tak szybko. Aż cud, że zdążył się zatrzymać, by nie zlecieć z tych schodów. 

Kiedy duch im się ukazał, cały strach który Pete czuł, zniknął. Co więcej, czuł się teraz tak, jakby ktoś robił sobie z niego jaja. 

Kot? Rudy, wielki sierściuch? Tego się bali? Wampir resztkami sił opierał się, by nie rzucić w tego kocura butem. 

Słysząc, jaką to Torn składa ofertę temu obsranemu zwierzakowi, wampir podreptał do niego, po czym złapał go od tyłu za ramiona. 

- Co ty? Zwariowałeś? - Wyszeptał, zdenerwowany. - Każ temu futrzakowi spieprzać! Najwyżej da się mu Meera to pożarcia i niech idzie precz! 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Utwórz nowe...