Skocz do zawartości

[Pawlex] Przepraszam, ale pańskie zęby tkwią w mojej szyi


Recommended Posts

To była pierwsza taka sytuacja, aby Pete wlał w siebie tyle alkoholu. W końcu alkohol osłabiał organizm, a łowca wampirów nie mógł sobie na coś takiego pozwolić. No oczywiście zdarzały się jakieś wyjątki... ale one zginęły z rąk wampirów.

Gdy młody, wycieńczony wampir ocknął się, pierwsze co wydobyło się z jego ust to mniej więcej "Oższzs kuurfrfbbblll". 

Kiedyś śmiał się w najlepsze z tych, którzy zdychali przez kaca. Dzisiaj jednak karma go dopadła. Skoro będąc wampirem czuł się tak koszmarnie źle, to nawet nie mógł oszacować, ile alkoholu spożył. Gdyby był człowiekiem, prawdopodobnie zapadłby w śpiączkę. 

Ból głowy, szum w uszach, pustynia w ryju, wszystkie atrakcje które miał do zaoferowania kac. Próbował chociaż zdrapać spod powiek ten syf, kiedy w końcu dotarło do niego, że leżał w jakiejś grocie. 

Bardzo dobrze, wydawać się mogło, że słońce które świeciło sobie jak pierdolnięte wręcz krzyczało "Tylko postawisz nogę na moim świetle to spalę cię na popiół".

- Ja pierduhl... - Jęknął, próbując podnieść się do pozycji siedzącej. Przez to tylko jeszcze mocniej zadzwoniło mu we łbie. 

Niestety, wyglądało na to że jak na razie jest uwięziony w tej grocie. Spalenie w świetle słonecznym to jedno, ale będąc palonym mając kaca? To było niehumanitarne. 

W samej grocie również nie mógł dostrzec niczego, co mogłoby mu pozwolić stąd wyjść, nie ryzykując poparzeń. 

Ale wychodzenie stąd nie było na razie priorytetem. Pete był tak spragniony jak nigdy w życiu, i w cale nie chodzi o krew. Cały czas miętolił jęzorem, chcąc zwiększyć produkcję śliny. Zawsze coś.

Aktualnie nie mógł zrobić nic lepszego, jak tylko oddać się swoim bardzo niepełnym, aczkolwiek bardzo przyjemnym wspomnieniom z sukkubem. Pamiętał aż zadziwiająco niewiele, ale to co jego pamięć zachowała, pozwalała chociaż nieco odwrócić uwagę od kaca i pragnienia. Żałował że sobie poszła. 

 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przez ziemiste sklepienie, czy też raczej dziurę w nim mną rękaw Pete'ego padała pojedyncza, zagubiona strużka światła słonecznego. Zauważył to dopiero po chwili. 

Póki co nie doszło do samozapłonu ani niczego w tym guście, a krótka obserwacja pozwoliła dojść do wniosku, że owszem, słońce dość szybko po kontakcie ze skórą zaczyna powodować ból i pozostawia oparzenia, ale spłonięcie raczej wampirowi nie groziło. Przynajmniej nie od razu, a i może zdąży znaleźć coś do zwilżenia ust. 

Obecny niewesoły stan prawdopodobnie był też skutkiem tych dziwnych ziółek rozprowadzonych w powietrzu podczas sabatu, dziwnej muzyki i praktycznie wszystkiego co się tam działo. W zależności od decyzji czy Pete postanowił zostać w grocie czy też ruszyć w poszukiwaniu lepszych warunków, przeciwko niemu pojawił się kolejny oponent w postaci lekkich zawrotów głowy. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wampir spojrzał na rękaw, na którego to własnie padała ta mała strużka światła, która nie wiedzieć skąd się wzięła. Po krótkiej chwili co prawda zaczynał odczuwać ból w tym miejscu, to jednak nie doznawał aż takich obrażeń, jakich się spodziewał. Pewnie to tylko dlatego, że ta strużka była naprawdę mała. 

Zabrał rękę. W końcu nie był masochistą i nie odczuwał przyjemności z bólu. 

Chłopak zastanawiał się, czy tylko on sam tak w pobliżu leży i zdycha. To przecież nie było możliwe by inni po takiej imprezie obudzili się rześcy i wrócili do domu. Chociaż może to byli sami weterani sabatów, i takie dzikie harce to dla nich chleb powszedni? 

Mimo obaw co do wychodzenia na słońce, Pete nie miał zamiaru siedzieć w tej grocie i czekać, aż mu się polepszy, a na pewno mu się nie polepszy, jeżeli czegoś nie wypije. Podparł się na łokciach, lecz nim zdołał się podnieść, nagłe zawroty głowy skutecznie mu w tym przeszkodziły. Także znów wrócił do pozycji leżącej, i na tą chwilę nie zamierzał tego zmieniać. 

- No żesz kurrr... - Zaczął złorzeczyć, trzymając się za głowę. Wszystkie znaki na niebie i ziemi mówiły mu, że prawdopodobnie zaraz się zrzyga. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To się na szczęście nie wydarzyło i kiedy już organizm pokonał pierwsze, powalające wrażenia związane z ruchem, Pete mógł wstać i spróbować tym razem zawalczyć z grawitacją, światłem i rzeczywistością ogólnie rzecz biorąc. 

Zagajnik w którym był młody wampir był dość gęsto porośnięty krzakami i wiekowymi drzewami, niemniej zetknięcie z promieniami słonecznymi  nie należało do przyjemnych. Gdyby został dłużej na otwartym słońcu, z pewnością przypłaciłby to zdrowiem. Druga sprawa, oczy wampira nie były przystosowane do tak jasnego światła, a że było to jego pierwsze zetknięcie ze słońcem od czasu transformacji, odczuwał to naprawdę nieprzyjemnie. 

Pete widział przejaśnienie między drzewami i słyszał szumiący nieopodal strumień. Pamięć wskazywała na to, że droga do miasta nie była wymagająca jak na nogi wampira, ale inaczej sprawa się miała w świetle dnia... 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Odleżał chwilę, czekając na moment aż jego beznadziejny stan jako tako się poprawi, na tyle, aby mógł stąd wyczłapać. 

Plan był prosty. Chować się w cieniach drzew, w krzakach, gdziekolwiek gdzie tylko słońce nie będzie dawać się tak we znaki. Strumień słyszał nawet stąd, i to oczywiście najpierw do niego zamierzał się dostać. Dźwięk wody jeszcze bardziej wzmacniał jego i tak już potężne pragnienie. 

Gdy tylko wystawił łeb z groty, te parszywe słońce mało co go nie oślepiło. Syknął i zakrył oczęta dłonią. Wiadomo, nie mogło być łatwo. 

Zrobił parę szybkich oddechów, po czym ruszył przed siebie, a właściwie to pełzł na czworaka, wciąż kryjąc oczy przed tym jebitnie mocnym światłem. Liczył na to, że droga do strumienia będzie wyłożona krzakami i cieniami drzew. 

- Ostatni raz! - Sapał, jęczał i charczał. - Ostatni raz jakiś pieprzony sabat! 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dotarcie do strumyka zajęło chwilę, ale był to moment kulminacyjny. Woda znacząco podniosła morale Pete'ego, przywracając go do życia. Już samo zwilżenie ust wydawało się być wybawieniem z alkoholowego koszmaru, a już obmycie twarzy od razu sprawiło, że w sercu Pete'ego pojawiła się nadzieja na lepsze jutro. 

Zaczęły do niego docierać nowe bodźce - pojawił się lekki głód, jak również usłyszał stukot kopyt nieopodal. Zapewne gdzieś obok biegł leśny trakt, a ten musiał przecież prowadzić do miasta. Problem polegał tylko na tym, że wampir musiał się pod czymś skryć, aby nie narażać się na bolesne oparzenia. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dotarcie do tej wody było jednym, jak nie najlepszym momentem w życiu młodego, wampirzego łowcy wampirów. Najpierw powoli, powoli zamoczył w niej tylko usta, a kiedy to zrobił, jego ciało przeszła tak mocna pozytywna energia, że od razu bez chwili namysłu wsadził do wody całą głowę. 

Pił w najlepsze, mył oczy, włosy, twarz i szyję. Kto by mógł się spodziewać, że taka szybka, niepełna kąpiel może przynieść tyle radości, a nawet woli do dalszego życia. 

Kiedy w końcu zaczynało mu brakować powietrza, energicznie wynurzył głowę, po czym triumfalnie ryknął, jakby właśnie osiągnął coś nieosiągalnego. Niby zwykła woda. Bez żadnej magii, chemii czy czegokolwiek, a jak potrafiła ożywić. 

Czując się teraz znacznie lepiej, Pete przypomniał sobie o parzącym go słońcu, i lekkim, a jeżeli nie zaspokojonym, coraz to większym głodzie. Głos uderzających kopyt, które to jego czujne wampirze uszka wykryły, jasno mówiły że jest tu trakt, który nie może prowadzić nigdzie indziej, jak do miasta.

Nie mógł jednak oczywiście tak po prostu sobie go znaleźć i nim iść. Słońce cholernie dawało się we znaki. Nie miał innego wyboru, jak tylko kontynuować swoją taktykę krycia się w cieniach i krzakach. Teraz jednak napojony, opłukany i chętny do przeżycia, poruszał się zdecydowanie szybciej, a zwłaszcza już nie na czworaka. Wciąż jednak musiał przysłaniać sobie oczy przed tym jak na złość za ostrym światłem. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kiedy minęło południe, sytuacja znacznie się polepszyła. Światło słoneczne straciło na sile i pozwoliło w miarę wampirowi funkcjonować. W czasie gdy czekał na możliwość swobodnego powrotu do miasta, mijało go paru konnych i parę wozów, głównie kupieckich. Była też jedna karawana i jakiś wędrowny teatr. Nikt jednak się nie zatrzymał w okolicach zagajnika. 

Tak więc Pete po całym dniu przetrawiania pierwszego delirium miał okazję wrócić. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W takim miejscu jak ten zagajnik, czas aż zadziwiająco się dłużył. Pete głównie zajmował się w tym czasie obserwacją traktu, unikaniem słońca, wylegiwaniem się w grocie, ale szczególnie unikaniem słońca. No i przez cały ten czas jechał tylko o wodzie. 

Gdy w końcu minęło dość sporo czasu, słońce przestało tak smażyć i świecić, a na trakcie ruch mimo iż przez cały dzień nie był jakiś specjalnie duży, zmalał jeszcze bardziej, wampir mógł w końcu ruszyć stąd cztery litery. Oczywiście nie szedł samym środkiem drogi tylko nieco na uboczu, w końcu nie wiadomo na kogo można się natknąć w takim lesie. W końcu jakieś dzikie zwierzęta też musiały tu żyć, a do młodego, niedoświadczonego wampira może byłyby w stanie jeszcze fiknąć. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nikt go nie zaczepiał aż do podgrodzia, bo na podgrodziu Pete spotkał - jakżeby inaczej - starą-nową znajomą. 

Przechadzał się malowniczą, spokojną ścieżką pomiędzy polami. Mijał płotki, schodzących z pól wieśniaków, co poniektórych konnych i chałupki, niektóre pomalowane na bardzo pstrokate kolory i zwieńczone ludowymi wzorami. Gdzieniegdzie biegały dzieciaki, gdzieniegdzie zwierzęta, ale nic z tego nie było w stanie zepsuć Pete'emu humoru po pożegnaniu skutków poprzedniej nocy. Było wciąż widno mimo iż słońce schowało się już za horyzontem, malując niebo w różowe i fioletowe odcienie. Wszystko to wieńczył unoszący się zewsząd zapach gówna, jako że była to akurat ta pora w roku kiedy nawoziło się pola uprawne. Sielanka. 

Podejrzewał, że coś jest nie tak już kiedy zobaczył samotną postać siedzącą na ławce pod jedną z chałup, rzucającą chleb zadowolonym, grubym kurom. Postać była okryta granatowym płaszczem z kapturem zarzuconym na głowę, ale nie zasłaniającym twarzy. Aug nie patrzyła na Pete'ego, ale mógł być pewien, że zdawała sobie sprawę z jego obecności. 

 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

I właśnie w tej chwili Pete przeklinał swój bardziej wyczulony węch. Cały ten nieprzyjemny zapaszek obornika czuł zanim nawet jego oczom ukazało się podgrodzie. A im bliżej był, tym coraz bardziej jebało. 

Zaskoczony był, że wieśniaki właściwie to go ignorowały. Przecież już jego wygląd był całkiem wampirzy, no a ludzie przecież bali się wampirów. Tak przynajmniej mu mówiono. Lepsze to oczywiście, jakby zaraz mieli na niego rzucić się z widłami, pochodniami, krzyżami, czosnkiem i kołkami. 

Szedł, zaciskając nos, dopóki to nie spostrzegł kogoś znajomego. Przystanął na chwilę, patrząc na tę osobę, chcąc upewnić się że ona to na pewno ona. 

Tak, nie było mowy o pomyłce. Toż to Aug! Jego zastępcza, wampirza mamusia. Nie miał bladego (heh) pojęcia co tutaj robiła, dlaczego była tu sama jak palec, dlaczego biło od niej takim jakimś smutkiem i niezadowoleniem, no a najważniejsze, dlaczego dokarmiały kury, które wyglądały tak jakby codziennie dostawały więcej żarcia, niż mogłyby pochłonąć. 

Odetkał nos, odchrząknął i ruszył do niej.

- Och, macocha! - Powiedział, chcąc brzmieć na miłego i uradowanego. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Cześć, Pete. Nie widzieliśmy się dosyć krótko, ale wiem, że wiele się w tym czasie musiało wydarzyć. Podobno wśród twojego bractwa zaszły gwałtowne zmiany. Mam przez to na myśli zmianę mistrza. Chciałam zapytać, jaka jest twoja, hm... Pozycja polityczna, jeśli chodzi o całą tę sytuację. Zdaję sobie sprawę, że prawdopodobnie bractwo już wie o twojej nowej odsłonie i że prawdopodobnie nie masz możliwości bądź zamiaru go opuszczać. Niestety muszę wobec tego dowiedzieć się, co zamierzasz zrobić w najbliższej przyszłości. Mam na myśli okres nieco dłuższy niż najbliższa noc - odezwała się, zwracając ku niemu wzrok. Chleb z jej ręki znalazł się prawdopodobnie w całości w żołądkach drobiu. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Zaraz, zaraz, zaraz! - Odparł gwałtownie. Aug z tą całą poważną gadką wyskoczyła zdecydowanie za szybko. Żadnego tuli tuli, nic typu "tęskniłam" czy "cieszę się, że żyjesz", no jak to tak?

Wampir dwoił się i troił, aby słowa wampirzycy nie wyleciały mu z głowy. Zresztą ledwo co nie wypuszczał ich drugim uchem. 

Zaczął powoli rozglądać się dookoła, drapać po potylicy, spojrzał to raz w dół, raz to na nią. Na końcu wzruszył ramionami. Co zamierza robić w przyszłości? A skąd on miał to wiedzieć? 

- Cóż, niech no pomyślę, proszę pani - Powiedział w końcu, po czym skupił się na temacie. - No więc myślę że najpierw to sobie wrócę do miasta. Tak, to dobre. Potem musiał bym se strzelić jakąś krew, bo mnie powiem ci tak pomału, pomału zaczyna ssać o tu. - Położył dłoń na brzuchu. - A potem... - Zrobił na chwilę pauzy, po czym zrobił krok na przód, i spojrzał w oczy Aug.

- A potem... muszę odnaleźć miłość swojego życia! 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Znalazła się dość szybko przy Pete'em, bo niemal jednym susem, dając dowód na swój wampirzy refleks. W momencie więc Pete był trzymany za kołnierz i lekko, acz dość gwałtownie i agresywnie potrząsany. Aug wydawała się być nieco poirytowana i zniecierpliwiona. 

- Tobie się wydaje, że żartuję? Że pytam cię o to, jakbym pytała jak ci minął dzionek? Nie, Pete! Ja pytam, bo twoja odpowiedź zaważy nad tym, czy przeżyjesz dzisiejszą noc, czy też nie. Masz teraz trzy wyjścia, słuchaj uważnie. Pierwszym jest zgrywanie pajaca jak dotychczas i już ty dobrze wiesz, jak to się skończy. Drugim jest natychmiastowa ucieczka z miasta, która może się powiedzie, choć wątpię, a trzecim jest pójście na propozycję dalszej współpracy, co raczej powinno ci się opłacić. Nadchodzi faza głodu, Pete i jest coraz bliżej. Jak zachowają się twoi łowcy, kiery wyrżniesz w szale część z nich? - zapytała, nosem niemal dotykając nosa Pete'ego i stopniowo mówiąc coraz ciszej. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przyznać trzeba było, że Aug była szybka. I to nie po prostu szybka... tylko bardzo szybka. Pete nawet nie zauważył kiedy się zbliżyła. Wysłuchał, tym razem uważnie to, co miała do powiedzenia, bo jak było widać, sprawa była poważna. Nie trzeba było zgadywać, że jeżeli odpowie coś złego, to właśnie wampirzyca zarżnie go tu i teraz. 

- Cóż... - Odezwał się, kiedy łaskawie w końcu mógł. - Oczywiście że idę na dalszą współpracę - Gdy to mówił, jego ręce powoli zaczynały oplątywać talię Aug. - Bo przecież nie mogę nie wykorzystać okazji, byś dalej mi mamusiowała, prawda? - Dodał, po czym chciał przycisnąć ją do siebie. 

Dopóki nie wkurwię tym Jone'a, włos mi z głowy nie spadnie... - Pomyślał, uśmiechając się cwaniacko. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dłonie zostały powstrzymane w żelaznym uścisku i odsunięte trochę boleśnie najbliżej Pete'ego jak tylko się dało bez wyłamania stawów łokciowych.

Na chwilę twarz August zrobiła się bardzo, bardzo brzydka kiedy gniew dał znać o sobie, jak również drapieżna natura. Ale to był ułamek sekundy ledwie, po którym nastąpiło gwałtowne rozpogodzenie. Aug uśmiechnęła się lekko i poklepała grzbiet dłoni młodego wampira. 

- Wróć do łowców. Przemyśl sobie sprawę do jutra i podejdź do niej poważnie, Pete - powiedziała. - Nie chcemy martwych wampirów ani martwych łowców.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wampir syknął z bólu. W sumie to spodziewał się, że skończy się to właśnie tak, więc nie miał żalu. Akurat wtedy udało mu się spostrzec tą chwilową gniew na twarzy wampirzycy, i właśnie ten widok był jak kubeł lodowatej wody na głowę. Nastrój na żarty się ulotnił, a do chłopaka w końcu doszło, że bądź co bądź ma tu przed sobą groźnego wampira. Nie takiego świeżaka jak on, tylko prawdziwego wampira. Z paskudną mordą, w dodatku. 

Co prawda zniknęło to wszystko, zanim nawet Pete zdążył mrugnąć oczyma, i miał nadzieję że już tego nie zobaczy, a przynajmniej nie z jego winy. 

- Ja... - Zawiesił się na chwilę. Głos rozbawionego idioty również minął. - Nie! To znaczy... nie mogę. Bo widzisz, poprzedni Wielki Mistrz chciał mojej śmierci, no ale że fartem trafiłem na jego... jego "zmianę" to ten nowy postanowił, że mogę żyć... o ile nigdy do nich nie wrócę. - Może nie do końca tak było, ale tym razem wampir nie dał po sobie niczego poznać, a przynajmniej miał taką nadzieję. 

- Więc ten, powrót tam odpada. A ja mówię poważnie, dalsza współpraca najbardziej mi odpowiada. Proszę? 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Wychodziłeś wczoraj z siedziby łowców i rzekomo nie wyglądałeś na niezadowolonego. - Splotła ręce na piersi i zmrużyła podejrzliwie oczy. - Musisz wiedzieć, że jesteś i będziesz obserwowany, więc waż każdy swój krok. Jestem niemal pewna, że nie ufają ci ani łowcy, ani wyższe wampiry, dlatego myśl nad każdym ruchem. Planuj. Powiedz mi, zacząłeś czuć silnie ziołowy zapach wokół? Mieszanka cytrusów, anyżu i zgniłego mięsa. Nie da się tego ominąć, a jest pierwszym sygnałem, że zbliża się głód. Czujesz to? - zapytała, dając Pete'emu więcej przestrzeni osobistej. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Ja, wampir, wyszedłem ŻYWY z siedziby łowców wampirów. To chyba jasne że nie wyglądałem na niezadowolonego... - Odpowiedział na swoje usprawiedliwienie. Wieść o tym że jest stale obserwowany ostro go zirytowała, chociaż nie zdziwiła. 

- Ziołowy zapach? A żeby tylko to! Wczoraj czułem całe mnóstwo zapachów! Niby jakim cudem coś takiego ma informować o głodzie? - Zapytał. O czymś takim w ogóle nie słyszał, a przecież co nieco wiedział o wampirach. Ba, musiał nawet wiedzieć. Taka praca. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pokiwała wolno głową, a jej twarz nawet nie drgnęła.

- Niektóre zapachy z czasem stają się mocniejsze, zwłaszcza te, których źródło może nam nieco zaszkodzić. Tak cuchnie czarny bez, który jest dla nas niezdrowy. Im mocniej go czujesz, tym bardziej wiadomo, że ciało dojrzewa i że już niedługo będzie punkt kulminacyjny. Ale skoro jeszcze go nie czujesz, to znaczy że masz jeszcze parę dni spokoju. Zapewne. Więc, Pete, skoro wydalono cię z bractwa, gdzie będziesz teraz mieszkał? - zapytała. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- O widzisz! - I w tym momencie nieco się wkopał. Oczywiście mógł w każdym momencie wrócić do swojej kwaterki u łowców, no ale skoro teraz dowiedział się, że jest i będzie stale obserwowany, byłaby prawdopodobnie to ostatnia jego noc. W takim razie to odpadało. 

Wampir zaczął dumać, gdzie by to jeszcze mógł zamieszkać. Zamtuz w którym przechodził transformację też już raczej odpadał. Chociaż nikt mu nie bronił pójść tam raz jeszcze i ładnie poprosić. Mimo to, nie sądził by mógł zostać tam na długo. 

A może Torn? Torn! Przecież nie jest już łowcą, teraz prowadzi karczmę! Chyba nie będzie wielkiego problemu by pomieszkać w karczmie! Problem w tym że ostatnio trochę się posprzeczali. Ale to tam przecież nie jest wielki problem, kupi mu się jakąś wyrafinowaną gorzałę i od razu przyjmie przeprosiny. 

Pete klasnął w dłonie. Na taki przeprosinowy trunek potrzebował pieniędzy, a te przecież miał z sprzedaż truchła alchemikom! Wszystko (przynajmniej w jego założeniach) układało się tak, jak powinno.

- Dobra! Poradzę sobie! - Rzekł niezmiernie uradowany. - Nie bój się, droga macocho! Będę w mieście, nigdzie nie ucieknę, skoro umówiłem się na mordowanie tych "złych" wampirów, to słowa dotrzymam. To co, hę? Sztama? - Zapytał, wyciągając do niej dłoń. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przeciągająca się chwila namysłu zdawała się wzbudzić jeszcze większe podejrzenia Aug, ale ostatecznie pokiwała głową i uścisnęła dłoń Pete'ego. Niezbyt mocno. 

- Tak. Nie widzę innego wyjścia, bo kolejną rzeczą, którą musisz wiedzieć, jest to, że odpowiadam za twoje losy przed starszymi. Dlatego też, pomijając to, że chciałabym żeby ci się dobrze powiodło jest też to, że ponoszę za to co zrobisz odpowiedzialność. Dlatego naprawdę mam nadzieję, że wiesz co robisz i cokolwiek to będzie, nie będzie niosło poważnych konsekwencji. Przynajmniej nie dla mnie. - Aug uśmiechnęła się bez cienia złośliwości i puściła dłoń Pete'ego, którą trzymała już dłuższy moment. - Bo wiesz, nikt z nas nie chce dla ciebie źle, ale nikt z nas nie chce też źle dla siebie, wampiry to po prostu jedna ze stron, a miasto jest za małe na wojnę. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Po tym co wampir usłyszał, przez chwilę zaczął wyobrażać sobie, co by się stało, gdyby teoretycznie postanowiłby donosić łowcą o poczynaniach wampirów, i to by prędzej czy później wyszło. Kompletnie nie miał pojęcia, że jeżeli coś spieprzy, oberwie się również Aug. To zdecydowanie nie było w porządku. 

- Ok! Rozumiem. - Chłopak odpowiedział, po czym gestem zachęcił, aby obydwoje udali się do miasta. 

- Powiedz, dlaczego to akurat ty ponosisz za mnie odpowiedzialność. Myślałem że to raczej przypada temu wampirowi, który jest odpowiedzialny za zmianę tego drugiego w wampira. Ktoś ci to kazał, czy może sama się zgłosiłaś? - Zapytał, niezmiernie zainteresowany tą sprawą. - A w ogóle to znasz tę kobietę, która mi to zrobiła? 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Towarzysząca wampirzyca skierowała swoje wolne kroki w stronę bramy miejskiej. Kury niechętnie zeszły im z drogi.

- Nie wiem, kto cię ukąsił. To musiał być ktoś przyjezdny, bo z początkującym wampirem dałbyś sobie radę, a starsi nie zmieniają ludzi. Nie bez pozwolenia rady. Mówią, że badają sprawę, ale skończy się na zaostrzeniu środków bezpieczeństwa, bo nie dowiemy się kim ten ktoś był.  Nikt jej nie zna, albo się nie przyznaje. Jeśli chodzi o pomoc, poproszono mnie o to. Nie wypadało odmówić. Znaczy... To nie jest "nie wypadało odmówić" z rodzaju, że w przeciwnym razie utną mi głowę. Nie wypadało ze względów obyczajowych, a ja chciałam, bo uznałam że to może być ciekawe i przydatne doświadczenie. Trochę jak bycie przewodnikiem - opowiedziała Aug, wyraźnie się rozpogadzając. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Właśnie chodzi o to, że moim celem był właśnie początkujący wampir, a nie ta kobieta. Gdybyśmy mieli zmierzyć się z kimś jej kalibru, to oczywistym by było, że nie byłbym tam sam. Do niej to stawiam na minimum czwórkę, i to tych bardziej doświadczonych ode mnie. - Ta cała sytuacja zaczynała robić się coraz bardziej pogmatwana. Czyli został zmieniony przez wampira, którego tutejsze wampiry nie znają. Pete musiał mieć zdecydowanie pecha tamtego dnia. A mógł po prostu oszczędzić sobie jej wyzywania... 

- A poza tym, zabrała coś od tego wampira, którego zabiłem. Jakąś kasetkę. Nie mam pojęcia co w niej było, ale dowiem się, bo nie da mi to spokoju. 

Wampir szedł przez chwilę w milczeniu, lecz nim Aug zdążyła odpowiedzieć, chłopak przypomniał sobie o czymś jeszcze.

- A! Co więcej, ta wampirzyca pytała mnie dlaczego poluję na wampiry, a gdy jej powiedział, ta nawet zachęcała mnie bym nie przestawał. Dziwna kobita, co? 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Utwórz nowe...