Skocz do zawartości

W poszukiwaniu harmonii - [zabawa] sesja RPG (Drużyna idąca po zaopatrzenie)


kapi

Recommended Posts

Gras patrzył się na Green. Zaczęło mu się najpierw lekko kręcić w głowie, a później ujrzał jak klacz czernieje. Powoli zmieniała się w dym, który opadał na ziemię. Rozejrzał się dookoła. Ściany jaskini kruszyły się i odpadały ustępując miejsca nieprzeniknionej ciemności. Wszystkie kuce również zaczęły przybierać dymną formę i po kilku sekundach rozpłynęły się w powietrzu. Grass zaczął nerwowo rozglądać się dookoła, za każdym ruchem głowy pojawiały się nowe rzeczy. W okół niego wyrastał las. Szare, wysokie i grube drzewa stały bez liści i dźwięku. Ich długie konary zaginały się na kształt szponów. W okół Grassa wyrósł cały las. Spojrzał w dół, stał na ciemnoszarej ziemi, która cała była popękana. Gdy ogier znów podniósł wzrok znajdował się w środku jakiegoś olbrzymiego, gęstego i przerażająco martwego lasu. Stał tak oniemiały, gdy po chwili od góry zobaczył błysk. Podniósł głowę i ujrzał wielkie kłębowisko chmur oraz przeskakujące między nimi trupio blade błyskawice. Te rozchodziły się po całym niebie, by po chwili zniknąć. Zaraz rozległ się ponury grzmot, który podkreślił atmosferę panującą w tym miejscu. Nic z tych chmur nie padało, tylko co dość spore odstępy czasu następowało wyładowanie, które na chwile rozmywało mrok, by potem znów zanurzyć ogiera w odmętach ciemności. Podczas jednego błysku Grass dostrzegł kontury wysokiej czarnej wierzy. Budynek najwyraźniej został wykonany z czarnego kamienia, a jego zdewastowane ściany wskazywały na opłakany stan gmachu. Nie widać było żadnego światła w pustych okiennicach i otworach strzeleckich, a wysokie zakrzywione do wewnątrz blanki napawały lękiem. Ogier Schylił głowę i ujrzał ścieżkę, której tam wcześniej raczej nie było. Droga za chwile miała swój pierwszy zakręt i sprawiała wrażenie bardzo wąskiej. Sylwetka wierzy, z każdym wyładowaniem, pojawiała się za drzewami. Gdy Grass znów odwrócił głowę zorientował się, iż nie wiadomo skąd napłynęła jakaś dziwna mgła. Z jednej strony była biała, ale mrok powodował iż, nie rozjaśniała niczego, wręcz dodawała upiorności temu miejscu. Raz rzedła, raz gęstniała, jej opary unosiły się nad ziemią, tak, że widać było różne formy przybierane przez nią. Kątem oka ogier zauważył dwa emanujące mrokiem punkty. Były spłaszczone w złowieszczym grymasie, przypominając czyjeś oczy, jednak gdy odwrócił tam głowę ujrzał tylko mgłę skłębioną na kształt podobny do dwóch kuli. Przejmująca cisza ogarnęła wszystko, nic oprócz błyskawic jej nie zakłócało. Ni wiatr, ni żaden zwierz. Grassowi wydawało się, iż pod mgłą zaczęły wyrastać jakieś mniejsze martwe rośliny, których jednakże nie mógł zobaczyć. Powietrze było dość duszne i ciężkie, a życia ciężko by się tu doszukiwać. Na razie...

 

Tymczasem przy ladzie gdzie stał Grass, w rebelianckiej karczmie, Green patrzyła się na niego z uśmiechem, czekając na reakcję. Ten jednak nic nie odpowiedział i momentalnie osunął się na kryształową posadzkę.  Nikt się specjalnie tym nie przejął, gdyż wiadomo zdarza się za dużo wypić.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Oczywiście, już pomagam.- Powiedział barman. Po chwili podszedł do Grassa i uniósł go na plecy. Widać było, że ten kuc ma wprawę w noszeniu przelewających się ciał, upojonych alkoholem. Zarzucił ogiera na plecy, jak worek i pewnym krokiem zaczął iść w stronę źródła.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czułem delikatne kołysanie. Ach tak, przecież idę. Krok za krokiem, kopyta posuwają się do przodu, przemierzając ten nieznany mi teren. Skąd ja się tu w ogóle wziąłem? Chyba nie jest to odpowiednia chwila na takie rozważania. Wszystko tu wydaje się martwe, ale kto wie...w Krainie Śmierci również może być jakieś życie. Mogę tu spotkać jakąś istotę, jednak poważnie wątpię jej pozytywne nastawienie. Czemu tu jest tak duszno? Z trudem idzie oddychać.

Otoczenia wokół mnie  cały czas ulegało drobnym, ledwo dostrzegalnym zmianom. Po kilku minutach jednak obejrzałem się za siebie tylko po to, by zobaczyć kompletnie nieznany mi teren. Muszę cały czas iść przed siebie, inaczej się zgubię.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Grass kroczył przez ponury las pełen martwych drzew. Pioruny uderzały miarowo. W końcu droga została przerwana, przez stojącą na środku małej polany czarną wierzę. Była to ta sama, którą ogier dostrzegał w drodze. Teraz wydała się jeszcze mroczniejsza. Jej ściany z czarnego kamienia pełne były szczelin. Grass spojrzał w górę. Wielkie zakrzywione do wewnątrz blanki przypominały szpony, jakiegoś olbrzymiego stwora, rozbłysło światło błyskawicy i wtedy dało się zobaczyć jakby krążące strzępy nieprzeniknionego mroku, których nawet blask nie rozświetlał. Z kolejnymi błyskami, ogier zorientował się, że cały czas liczba tych chmur cienia się zmienia, jednak cały czas miarowo krążą. Spojrzał przed siebie. W murze było przejście, a konkretnie wielkie żelazne drzwi. Wystawały z nich kolce, a całe oparzone zostały w bogate rzeźbienia, przedstawiające niezrozumiałe znaki runiczne. Wystawała z nich klamka, ukształtowana na podobieństwo czaszki. Zaległa dziwna cisza i nawet pioruny jakby przestały wydawać ostre dźwięki.

 

Tymczasem w jaskiniach barman położył bezpiecznie Grassa obok źródełka, po czym uśmiechając się z lekka powiedział.

 

-Pozwoli Pani, że się oddalę, mam tutaj zgraję głodnych rebeliantów do obsłużenia.- Po czym odwrócił się i poszedł w stronę karczmy.

Edytowano przez kapi
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dobrze niech Ci będzie :pinkie3:, chciałem jeszcze ją toche potrzymać w nieprzytomności, ale skoro tak ładnie się dopominasz to :pinkie:.

 

Pokemona ocknęła się. Pomału otworzyła oczy. Była w jakimś małym ciasnym zakratowanym pomieszczeniu. Z jednej strony były wąskie drzwi, a z drugiej małe, umieszczone wysoko okno. Wpadały przez nie ostatnie promienie słońca tego dnia. Spojrzała w bok, po obu stronach celi znajdowały się duże dziury w ścianach, które zostały szczelnie zakratowane. Dało się przez nie zajrzeć do pozostałych cel. Umożliwiały również swobodną rozmowę z innymi ewentualnymi więźniami. Pokemona zajrzała przez jedne z takich otworów. Sąsiednie cele okazały się puste, zerknęła w przeciwnym kierunku, tam dostrzegła klacz leżącą głową w przeciwną stronę. Można było wywnioskować, że śpi. Klacz należała do kucy ziemnych i miała jasno niebieski kolor, jej długa biało-kremowa grzywa została potargana, lecz w tej sytuacji idealnie sprawdzała się jako poduszka. Płomienie pochodni rozświetlały korytarz, rzucając trochę światła do wnętrza cel. Z dworu dochodziły standardowe miejskie odgłosy. Jednak z dalszej części więzienia biła ogłuszająca cisza, aż ciężko było się odezwać, by jej nie zmącić. Pokemona nie wiedziała gdzie dokładnie jest. Pegazica teraz zauważyła, że jej rany zostały pobieżnie opatrzone jakimiś niezbyt czystymi szmatami, które jednak nadawały się na opatrunek. Większość części ciała bolała od odniesionych obrażeń, a klaczce chciało się z lekka pić. Do jej serca zaczął wkradać się strach, odnośnie miejsca swego przebywania.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nagła cisza tylko nadała mroczniejszego klimatu całemu otoczeniu. Wcześniej to hałas wydawał się jedną z najstraszniejszych rzeczy w tej dziwacznej krainie. Teraz, gdy zaległa cisza, byłem jeszcze bardziej zaniepokojony. Co czeka za tymi drzwiami? Jak się tu w ogóle znalazłem? Może...

...ja już nie żyję? Może właśnie tak wygląda śmierć? Co robiłem wcześniej? Byłem z Green Flame w barze w jednej z jaskiń pod Canterlot. Co tam się działo?

Za każdym razem, gdy już prawie miałem w garści właściwe wspomnienie wymykało mi się. W końcu uznałem, że mam czas, żeby sobie przypomnieć. Stanąłem wyprostowany naprzeciw drzwi do wieży i nacisnąłem klamkę.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Grass wkroczył do murów mrocznej wierzy. Drzwi otworzyły się ze złowieszczym zgrzytem, były bardzo ciężkie.  Gdy ogier znalazł się w środku, specjalnie ich nie zamykał, odwrócił się, aby upewnić się, że są otwarte, jednak żadnego wejścia już tam nie było :crazy: Wtedy przypomniał sobie o wydarzeniach z karczmy Stał teraz w środku ciemnego korytarza, mało co było widać i zaległa głucha cisza. Od czasu do czasu dochodziły do niego stłumione odgłosy piorunów, lecz żadne światło nie mogło przejść przez te mury. Na końcu Grass dostrzegł jakieś drzwi, a raczej samą dziurę w ścianie, o trójkątnym sklepieniu, z której po podłodze wydobywały się zielone opary. Coś ogiera ciągnęło w tamtą stronę. W jego myślach zaczęły krążyć niewyraźne obrazy, na początku ciężko było cokolwiek zobaczyć. Ozwał się jakiś głos:

 

-Bardzo dobrze niech i tak będzie- Ten wydał się majestatyczny, a przed oczami Grassa ukazał się Canterlot, a później jakieś bale i uczty.

- Za zdradę czeka kara i potępienie- Ten sam głos powiedział to, lecz ze złością, kolejne obrazy więzienia, krwi i bólu ukazały się. Zapadła ciemność, a w niej pojawiły się dwa czerwone, świecące blaskiem układającym się jak u Sombry poza oko, oczy.

-Zemsta, tak zemsta- Coś wypowiedziało w mroku, a głos zabrzmiał złowieszczo, jak zimowy podmuch wiatru. Potem ukazała się chatka w lesie i spokojna wioska, przez chwilę w jasno kolorowej otoczce pojawił się cień jakiegoś małego kucyka, Grass próbował coś dojrzeć, jednak nadaremnie, obraz pękł w pół i zaczął się palić od dołu. Kucyk uciekł, a w okół rozpętała się prawdziwa pożoga.

-Za zdradę czeka kara i potępienie- Znów złowieszczy głos, przed oczami ukazał się księżyc i spokojna mała wioska, nagle ogarnął ją pożar, wielkie kule ognia spadały z nieba i niszczyły budynki, wszystko spłonęło. Na nocnym niebie znów pojawiły się owe złowrogie oczy, a Grass usłyszał zły śmiech. Wybrzmiewał on przy palącej się wiosce, aż wszystko pochłonął ogień, wtedy wizje zniknęły. Ogier stał już o kilka kroków od dziury w ścianie, gdy odzyskał swoistą przytomność. Znów ogarnęła go ciemność korytarza, a do jego stóp podpływały opary zielonego, lodowato zimnego dymu. 

 

Tymczasem Pokemona zadała pytanie. Klacz jakby na początku drgnęła, podniosła głowę i rozejrzała się, ujrzała Pokemonę. Mała pegazica dostrzegła, iż jej współtowarzyszka niedoli ma zielone oczy, które były wyjątkowo głębokie.

- Ech, jesteś moja droga w więzieniu w Canterlot. Z tego co mi wiadomo trzymają tutaj więźniów albo na przesłuchania, albo na wywóz do ZOM. Nie czeka nas tu raczej nic dobrego. Jestem tu od niedawna, ale już zostałam kilka razy pobita, strażnicy przychodzą tutaj od czasu do czasu, lubią się znęcać. Przykro mi, że Ty też tu trafiłaś, ale cieszę, się że będzie wreszcie można do kogoś buzię otworzyć.- Powiedziała klacz miłym i przyjaznym głosem. Na dowód pobicia, odsłoniła grzywę i pokazała kilka siniaków na twarzy, po czym szybko je zakryła. Jej mina była lekko smutna, ale widać było, że stara się podtrzymać Pokemone w jakiś sposób na duchu i zdobyła się na mały uśmiech.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Raczej nie powinno być gorzej niż w całym moim życiu. W razie czego mam broń - uśmiechnęła się. Starała się dać to, co najważniejsze dla klaczy, czyli nadzieję. - Raczej nie uda im się ot tak mnie zabrać do ZOM, ani pobić. Nie dam im też tego zrobić tobie. Właśnie. Jak się nazywasz?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Nazywam się Blue Hope, jestem, a raczej byłam sprzedawcą w dzielnicy handlowej przy głównej stacji, pewnego dnia odmówiłam oddania swych pieniędzy strażnikom, to znaczy ja razem z moim mężem odmówiliśmy. Wtedy jeden z nich rozzłościł się i uderzył mego ukochanego Sun'a. Ja dostałam w głowę i upadłam ogłuszona, znalazłam się tutaj, nie wiem co się stało z moim kochanym...- Tu urwała i skuliła się, jakby chciała coś jeszcze powiedzieć, ale rozpłakała się.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Ja jestem Pokemona. Wiesz może, kiedy tu przyjdą? - zapytałam. - Ja tutaj się zjawiłam w dosyć... Dziwny sposób. Zaatakowaliśmy strażników z grupą kucyków, które starają się wydostać Equestrię spod władzy Nightmare Moon i reszty, aby przywrócić księżniczki. Zaczęłam uciekać, ale po kilku chwilach wróciłam się. Wolę dwóch strażników od całej chmary. Wtedy ich zaatakowałam. Udało mi się trafić jednego, ale on wtedy dał mi to - pokazałam szmatę na nodze. - i tak się tu znalazłam.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Tak, jest jeszcze ktoś kto przeciwstawia się tyranii? Gdzie, kto, na prawdę- Tutaj klacz podniosła się z ziemi i otarła łzy, a na jej twarzy pojawił się nieśmiały uśmiech.

-A czemu zaatakowaliście strażników, czy to nie jest niebezpieczne, ale to nie ważne, chyba złapali Was wszystkich, skro Ty tu jesteś.- Tutaj znów klacz spochmurniała.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 weeks later...

Stałem jak zamurowany, przyglądając się wydarzeniom w barze.
-No tak, oczywiście! Idealny sposób na obmyślenie ratunku dla kompana! Olać Pokemonę, chlejmy wódę!
Byłem wściekły, że wizja ściganej przyjaciółki nie robiła na nich wrażenia.
Ale cóż poradzić.
-Daj im spokój Graphite, wszyscy są wykończeni. - Skarciłem się w myślach i spróbowałem uspokoić.
Dopiero teraz dostrzegłem nowego kuca.
-O, witaj... Od dawna tu jesteś? - Spróbowałem zająć myśli rozmową.

 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Która to godzina? Zamyśliłem się... Tak, musiałem się zamyślić. Mieliśmy iść do lekarza, hę? Jak nie jak nie wyglądamy najlepiej po naszych przeżyciach... - Powiedział Magic, ziewając przy tym. Zdrzemnął się, ale drużynie powiedział coś innego. Sam nie wiedział czemu... W każdym razie, ból na nieopatrzonych ranach zaczął mu doskwierać.

(sorki za moją długą nieobecność, "chwilowo" nie miałem neta, mam nadzieję, że wybaczycie :fluttershy5:)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przepraszam Was wszystkich najmocniej za tą długą nieobecność, ale niestety coś stało się z moim kontem, tak, iż nie mogłem wchodzić na nie i nic pisać. Dzięki pomocy administracji (której bardzo pragnę podziękować) udało się wrócić. Spróbuję aby wszystko wróciło do starej normy, oczywiście jeśli dalej chcecie. Trochę mi to pewnie zajmie, ale postaram się jak będę mógł. Taka moja mała prośba, zastanawiam się kto aktualnie śledzi i uczestniczy w sesji w miarę na bieżąco, bo niektórzy się nie odzywali przez długi czas i może po prostu nic nie robią, albo się znudzili, wolałbym wiedzieć, co gdzie kto i jak. Tak więc jeśli ktoś dalej uczestniczy, to niech albo odpisze co robi jego postać, albo napisze w tym temacie, że gra dalej, ale nic nie robi. (WładcoCiemnościIWszelkiegoZła, oczywiście, że nic się nie stało, każdemu może coś wyskoczyć, jak ostatnio mi :crazy:, każdy na pewno stara się informować jak może, ale czasami jest to niemożliwe. Wszystko rozumiem) Na koniec dodam, że w formie przeprosin najbliższe punkty doświadczenia będą liczone x5. Mam nadzieję ,żę isę na mnie nie gniewacie i wracamy do gry.

 

W wierzy zapadła ciemność, Grass nic nie widział, po chwili ziemia podświetliła się zgniłozielonym światłem, a ogiera ogarnęła mgła. Teraz nie było widać ścian, ni sufitu, ni czegokolwiek, tylko mgła i upiorny blask. W okuł rozległ się głos mroczny i złowieszczy. Brzmiał podobnie do tego poprzedniego, leczy wydawał się starszy bardziej zachrypły. Śmiał się złowieszczo. Kolejny obraz pojawił się przed oczami Grassa. Przedstawiał cień kucyka z czerwonymi oczami. Cień poruszał się w powietrzu w głębi ciemnego lasu, rozległy się straszne jęki jakby dręczonej duszy, cień zaczął się powoli rozmywać, a roślinność w okół niego więdła. Zamazany kontur wędrował po świecie, słońce i księżyc wirowały na niebie, w nocy upiór był bardziej widoczny, a w dzień zanikał. W końcu kraina w okół niego stała się czarna, wysokie ciemne i ostre góry wznosiły się do nieba, które zostało zakryte przez opary. Przestało być widać słońce  księżyc, ziemia stałą się popękana, a roślin próżno by się doszukiwać. W tle pojawił się wieli zamek zbudowany na krawędzi wulkanu. Bardzo przypominał Canterlot, lecz dominowała w nim czerń i ciemna zieleń. Lawa w jasno zielonym kolorze opływała go tworząc fosę. Ostre wierze zaginały się ku centrum twierdzy i wielkiej baszty, ta wystawała ponad wszystko, nawet szczyt wulkanu, w okół jej szczytu krążyły podobne cienie, jak w tej wierzy. Nagle na wyższych kondygnacjach nastąpiła eksplozja czegoś. Cień, który wcześniej tyle wędrował poderwał się i został jakby przyciągnięty magiczną siłą. W tle za zamkiem pojawiły się te same złowieszcze oczy, jednak zmieniły kolor na zielony. Cały obraz zniknął i rozległ się znów złowieszczy śmiech. Znów coś stanęło przed oczyma Grassa. Był to staw pełen zielonej brei. Ciemna jaskinia, a z jeziorka wydobywały się bąble. Całe było poprzedzielane cienkimi przegrodami z czarnej ziemi. Wyżej na półce skalnej stał jakiś kucyk dużych rozmiarów z dziurami w ciele. W pewnym momencie błona z płynu pomiędzy jedną z przegród pękła, wyłoniło się czarne kopyto z dziurami. potem pojawiła się głowa, większość kucy rozpoznałaby to stworzenie, które wyszło z mazi, był to Changeling. Większy, stojący na półce kuc uśmiechnął się złowieszczo. Kolejne błony poczęły pękać i całe zastępy tych kreatur wypełzały otrząsając się z mazi. Wtem z czterech znajdujących się obok siebie przegród wydobyło się ciemnofioletowe światło, zielona maź rozprysnęła się na wszystkie strony. Blask oślepił Grassa. Changelingi przestały się ruszać. Po chwili ich skóra zaczęła złazić odsłaniając kości, ich skrzydła kruszyły się, bądź zmieniały w fioletową energię. Część z tych stworzeń uległa spopieleniu, a inne przetrwały, u tych jednak gałki oczne z niknęły a w oczodołach pojawił się fioletowy, niemrawy blask. Gdy światło bijące ze środka bajora ustępowało Grass dostrzegł kontur jakiegoś kuca, unosił się w powietrzu. Odwrócił głowę w stronę ogiera i otworzył oczy. Nastąpiło przybliżenie obrazu, Grass już wszędzie będzie kojarzył to puste, a zarazem nienawistne spojrzenie, było to to samo, które pojawiało się w większości wizji. Znów rozległ się nienawistny śmiech, po czym ogier obudził się w pomieszczeniu, które wyglądało na starą bibliotekę. Wszędzie leżały książki na regałach pod sam sufit. Wielkie trzy okna wpuszczały do środka błysk trupio bladych piorunów, dając trochę światła. Na ścianach widniały dziwne runy magiczne, a poprzewracane i popękane stoły dodawały mroku i złowrogości temu miejscu.

 

 

 

Tymczasem w więzieniu:

 

- Tak? A wiesz może gdzie oni są, może daliby radę nas uwolnić?- Odezwała się klacz z nową nadzieją w głosie.  

Edytowano przez kapi
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Oczywiście, każdy kto raz wszedł do gry, jeśli nie dostanie ode mnie jednoznacznie do zrozumienia, iż psuje rozgrywkę i zabawę innym graczom może w każdej chwili dołączyć znowu nawet po bardo długiej przerwie, Zatem zapraszam z otwartymi ramionami :pinkie: i życzę miłej zabawy, oaz dziękuję ,że chcecie u mnie grać. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Utwórz nowe...