Skocz do zawartości

Punish and Enslave! - Barridace (Ares Prime)


black_scroll

Recommended Posts

Przekradłeś się niepostrzeżenie do pary, która znów wpatrywała się w gwiazdy. Lyra opierała głowę o ramię swojej towarzyszki.

- W sumie dobrze mu tak. To on zgarnął Francisa - jednorożec westchnęła na myśl o kuzynie. Bon Bon pogłaskała ją po głowie.

- No, nie przejmuj się nim. Jest naszym policjantem i mimo wszystko należy mu się szacunek. I może skoro jest wielomiastowy, to przed nim wyjawimy nasz związek? On powinien zrozumieć, podobno na wschodzie już zaczęła się taka rewolucja płciowa.

- Nie będę mu się wyżalać z naszego związku! - Lyra podniosła głowę. Popatrzyła ziemskiej klaczy prosto w oczy i ponownie westchnęła. - Wiem, że ci leży na sercu całe to chowanie się, ale proszę nie mów temu brutalowi o naszych uczuciach. Pewnie cię wyśmieje, a jak to zrobi, to sama rzucę w niego doniczką tyle razy, że się nie podniesie - zachichotała.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 277
  • Created
  • Ostatnia odpowiedź

Top Posters In This Topic

Ha... tu was mam dwie małe podłe żmije. Zaraz... to wy jesteście z tych klaczolubnych? A to ci heca! Pięknie! Piękny hak na waszą dwójkę.

Mam teraz niezbite dowody że to panna Heartstring wybiła okno w komendzie, i spowodowała uszczerbek na zdrowiu przedstawiciela władzy. Poczekałem jeszcze chwilę, a potem postanowiłem się ujawnić. Cicho podszedłem do nich od tyłu i każdej z nich położyłem swoje ciężkie kopyta na ich ramionach. Bon Bon na prawym, Lyrze na lewym. Stanowczo, ale bez żadnego robienia krzywdy. 

 

- A jednak brutal się podniósł. I trafił do was jak po sznurku gołąbeczki. - odparłem chłodnym jak lód, stanowczym głosem. - I WSZYSTKO słyszał. 

Następnie machnąłem skrzydłami i przeskoczyłem nad klaczkami. Wyjąłem z kurtki swoją odznakę i pokazałem ją nim. 

- W imieniu Policji Miejskiej w Ponyville, obie jesteście zatrzymane. Panno Lyro Heartstring, panno Bon Bon - teraz pójdziecie obie ze mną na komendę. Każda próba stawiania oporu zostanie potraktowana jako próba ucieczki. Macie prawo nic nie mówić, wszytsko co powiecie zostanie użyte przeciwko wam. - odparłem stanowczym gliniarskim tonem. - A teraz obie grzecznie pójdziecie ze mną na komendę w celu złożenia wyjaśnień. Rozumiemy się?

 

Chyba nie są na tyle głupie aby próbować jakiś sztuczek. Ja naprawdę bardzo chcę to załatwić polubownie i spokojnie. Szkoda byłoby zaczynać pierwszy dzień... a właściwie noc od bicia klaczy. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kiedy dotknąłeś obie klacze podskoczyły, jak rażone piorunem i przerzuciły swój wzrok na ciebie. Lyra spojrzała na ciebie wściekła, Bon Bon zaczerwieniła się, a następnie zmieszała.

- My nic nie zrobiłyśmy... - odparła cicho ziemska klacz, kiedy jednorożec przedrzeźniała twoją policyjną mowę.

- Zatrzymane pod JAKIM zarzutem, można wiedzieć? - spytała Lyra.

- Lyra, proszę nie...

- Spokojnie. Masz rację i nic nie zrobiłyśmy, więc nie będziemy uciekać, tylko to wyjaśnimy i wrócimy do domu, bo jak widać pan policjant lubi sobie SŁUCHAĆ SEKRETÓW - ostatnie słowa powiedziała z naciskiem, dodając cicho: Perwers.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Wyjaśnimy sobie wszystko na komendzie, jak cywilizowane kucyki. - odparłem ze stoickim spokojem do klaczy. - A pod zarzutem niszczenia mienia policji, wybicia okna, spowodowania uszczerbku na zdrowi przedstawiciela władz miejskich, oraz podejrzenie na zamach na osoby postronne w postaci Applejack, Rainbow Dash, i Pinkie Pie które wówczas przebywały ze mną w komendzie. Wszytskie te przepisy są jasno określone w Kodeksie Prawnym Equestrii, rozdział 4, paragrafy od 32-53 dotyczące regulaminów prawa lokalnego. A. TERAZ. MASZ. NA. KOMENDĘ. - rozkazałem zatrzymanym. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Już, jeju...

Obie klacze zeskoczyły z murku na moście i z opuszczonymi uszami ruszyły w stronę komendy. Szły blisko siebie, widać było, że Bon Bon denerwuje się tym co je czeka, natomiast Lyra wyglądała bardziej na znużoną i zirytowaną tą całą sytuacją. Morska klacz pogłaskała towarzyszkę i dała jej szybkiego buziaka w policzek.

- Spokojnie Boniu, spokojnie...

Przy komendzie czekała już trójka świadków.

- A one tu czego? - zdziwiła się Applejack.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Boniu? Jakież to urocze....

Spokojnie drogie panie, ja wam krzywdy nie zrobię. Najwyżej mandat wysoki wlepię.

Hm... powiedzieć czy nie? Pewno tym czynem ostro sobie nagrabią u reszty społeczności która mnie lubi. Eh...

 

- Panna Lyra i Bon Bon muszą złożyć kilka wyjaśnień. Nic wielkiego. A was proszę o udanie się do domów, późno już. - odparłem do trójki klaczek. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Sorka Cade, ale chyba nie uważasz, że to one zrobiły? - spytała niepewnie Applejack. - Ja wiem, że opuściły imprezkę...

- Za to można dostać mandat? - zdziwiła się Pinkie. - W sumie dobrze! Opuszczanie imprez to poważne wykroczenie!

-... ale to jeszcze nie znaczy, że to one to zrobiły - dokończyła kowbojka, nie zwracając uwagi na różową klacz.

- Właśnie! Nie widziałeś ich pyszczków, jak im powiedziałam, że rozwalono ci głowę doniczką. Lyra nawet się cieszyła - Rainbow się oburzyła - ale serio, wyglądały jakby ta informacja je zaskoczyła.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Nie mówię że to one to zrobiły. - odparłem spokojnie. - Nie są aresztowane, tylko zatrzymane. Zadam im kilka pytań, dostanę kilka odpowiedzi i wrócą do domu. 

I może wszytsko rozejdzie się po kościach, bez żadnych kwasów. A teraz zapraszam na komendę. To nie potrwa długo. - zwróciłem się do Lyry i Bon Bon. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- No dobra. To my faktycznie się zbierzemy. Dobranoc, komendancie. Chodźmy dziewczyny, jutro czeka nas pracowity dzień, nie? - powiedziała Applejack ruszając w stronę domu. Pinkie i Rainbow podążyły za nią, rozmawiając o czymś, ale ich głos szybko ucichł, kiedy razem z Lyrą i Bon Bon weszliście do komendy.

- Uo, ale pan tu posprzątał - Lyra rozejrzała się po komendzie. - Wprost nie do poznania.

Przy wybitym oknie nie było już okruchów szkła. Widocznie różowa klacz posprzątała i to.

- Em, to po co nas pan wezwał? - odezwała się cicho i nieśmiało towarzyszka jednorożca.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Bez słowa podsunąłem klaczom dwa krzesła naprzeciwko mojego biurka aby usiadły. Sam zaś wyjąłem z szuflady dwa protokoły przesłuchania i zacząłem je wypełniać. 

 

- Siadajcie. - wskazałem na krzesła. - To zajmie góra półgodziny. Słuchajcie drogie koleżanki... - zacząłem poważnie i chłodno. - Spytam was wprost, bo widzę że wyglądacie na bystre klacze. Czy to któraś z was wybiła okno w komendzie, i przy okazji rozwaliła mi doniczkę o głowę? 

 

Obserwuję ich uważnie bo czasami mowa ciała dużo mówi o potencjalnym sprawcy popełnienia wykorczenia. HHmm... możliwe że to nie one, ale wolę się poprostu upewnić. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Klacze posłusznie usiadły na krzesłach.

- Nie... - Bon Bon spuściła głowę. - To nie my, naprawdę...

- Oczywiście, że nie! - Lyra założyła kopytka na kopytko. - Chociaż nie powiem, za Francisa miałam ochotę ci przywalić, panie władzo. I jeśli miałabym to zrobić, zrobiłabym to na przyjęciu na oczach wszystkich, a nie tchórzliwie wybijając ci okno. Bardzo boli? - wskazała z lekkim uśmieszkiem na bandaż.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Trochę. Punkt za szczerość panno Heartstring. - odparłem do Lyry. - Obrywałem już gorzej w życiu. Nie będę się też wdrążał w sprawę pani kuzyna, bo tamta sprawa jest już zamknięta. A jeśli chcesz koniecznie wiedzieć to zostało mu jeszcze  półtora roku odsiadki - jednak wykazał dużą poprawę w resocjalizacji i zapewne wyjdzie wcześniej na wolność za dobre sprawowanie. 

A zatrzymać was musiałem bo raz że na znalazłem ślady podków wyraźnie wskazujące na klacze, albo na jakiegoś cherlawego ogiera. W dodatku znalazłem także włos o barwie różu w pobliżu odcisków i dziwnym trafem jest niezwykle podobny do włosów z grzywy pani Bon Bon.  - spojrzałem na klacz kuca ziemnego. - Ale to tylko poszlaki, nie dowody. Wy mieliście motyw, i wyszłyście z przyjęcia wcześniej. 

Tu nie chodzi o mnie czy o wybite okno. Ale o to że ktoś inny mógł zostać trafiony i mogło się to skończyć dużo gorzej. - przerwałem na moment aby doszło do nich to co mówię. - Słuchajcie drogie panie, to co macie miedzy sobą nie interesuje mnie, i nikt się o tym nie dowie. To wam zaręczam na honor policjanta. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Nie tylko ja mam różowe włosy - ziemska klacz podniosła wzrok. - Poza tym tylko połowa mojej grzywy jest różowa, druga jest granatowa - wskazała kopytkiem głowę, na wszelki wypadek, jakbyś był ślepy.

- I co, że wyszłyśmy wcześniej? Nie cała wioska była na przyjęciu - Lyra podniosła lotkę i rzuciła nią w tarczę, trafiając blisko środka.

- Nie chciałybyśmy, żeby którejś z naszych znajomych stała się krzywda, naprawdę - dodała druga klacz.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Mówiłem - to żaden dowód. - nadal zachowywałem spokój. - I tak widzę doskonale pani kręcone dwukolorowe loczki. 

 

Eh, uparte są jak osły, łeb mnie boli,  nie mam kawy i jestem zmęczony. Chyba wydają się mówić prawdę że to nie one. 

Włos mam schowany w kieszeni kurtki, rano go przebadam jeszcze. 

- Krzywda? - zdziwiłem się. - A czemuż sądzicie ze spotkałaby je krzywda? 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- No bo mówił pan, że kto inny mógł zostać trafiony... A wcześniej, że Applejack, Rainbow Dash i Pinkie Pie były z panem... - powiedziała cicho Bon Bon.

- Dobra, panie władzo, co mamy wypełnić, żeby móc iść już spać? Późno się zrobiło - rzuciła Lyra, rozsiadając się na krześle. Od niechcenia rzuciła drugą rzutką.Trafiła w potrójną dwudziestkę, najlepiej punktowanie miejsce na całej planszy. Na jej pyszczku pojawił się triumfalny uśmiech.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Standardowy protokół wezwania w celu przesłuchania. Nic specjalnego. - odparłem do klaczek. - Wasze imiona, rasę, i urocze znaczki znam. Powiedzcie gdzie mieszkacie i gdzie pracujecie. Potem spiszę wasze wersje od momentu opuszczenia komendy, a potem możecie już iść do domu. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Mieszkamy w jednym domu na Road Street 15 - jednorożec wskazała odległy zakątek Ponyville.

- Tak, to ten wysoki dom, z bordowymi belkami - dodała Bon Bon. - Ja produkuję cukierki, czasem dorabiam sobie w Cukrowym Kąciku, a Lyra...

- Ja komponuję muzykę. Głównie do przedstawień w Canterlocie. To tamto miasto na górze. Co do wersji - spojrzała na swoją partnerkę z czułością. - Kiedy wyszłam wściekła z imprezy, miałam ochotę zrobić panu krzywdę, ale zaraz Bon Bon mnie dogoniła, kazała mi siąść na poręczy mostu i zaczęła mnie uspokajać. Jest w tym diabelnie dobra - ziemska klacz zarumieniła się nieco. - Potem przyleciała do nas Rainbow i powiedziała, że oberwał pan w głowę. Spytała, czy wiemy coś o tym, czy widzieliśmy kogoś, ale poza kucykami opuszczającymi masowo imprezę, niczego nadzwyczajnego nie zauważyliśmy.

- Za bardzo podziwialiśmy księżyc, który księżniczka Luna, zawiesiła na nieboskłonie tej pogodnej nocy.

- Tak, dzięki pegazom, noc jest bezchmurna, a i księżniczka postarała się, żeby dziś księżyc był większy. Czy tylko mi się tak zdaje?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

O matko ależ to słodkie, aż do mdłości. Wypełniłem protokoły, spisałem dane personalne, poprosiłem o podpis obu klaczy, i to było już właściwie wszystko. Schowałem dokumenty do szuflady i zamknąłem ją na klucz. - To właściwe wszstko drogie panie. Możecie iść już do domu. - wstałem i otworzyłem im drzwi. - Życzę dobrej nocy, a jeśli czymś was uraziłem to przepraszaw. - rzekłem pojednawczo.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Dobranoc panie komisarzu - Bon Bon z uśmiechem opuściła komisariat. Nawet pomachała ci na do widzenia.

- Branoc - rzuciła krótko jednorożec. Widać, to ona była ogierem w związku i chyba dalej czuła lekką urazę do Ciebie. Mimo wszystko, kulturalnie zamknęła drzwi, nie trzaskając nimi.

Zostałeś sam. Ziewnąłeś. Cały dzień w pociągu, upierdliwy urzędas, potem imprezka, cios w głowę i zalążek pierwszego śledztwa.

W kuchni miałeś smakołyki z wieczoru, które Applejack zapewne skrzętnie ułożyła ci w spiżarni. Twoje biuro i zarazem, największy pokój na parterze wysprzątany był na błysk i jedyne co psuło poważny i elegancki, choć prosty styl było rozwalone okno. Chodząc po komendzie odkryłeś szybką drogę do aresztu, gdzie znajdowały się dwie cele, każda z dwoma pryczami i porządnymi, naoliwionymi kratami. Klucze do drzwi zapewne leżały na twoim biurku.

Znosząc tarczę i lotki zauważyłeś, że łóżko w sypialni było elegancko zaścielone, a oprócz pokoju sypialnego, na piętrze miałeś skromny gabinet, z zapełnioną biblioteczką oraz łazienkę z prysznicem.

W końcu dotarło do ciebie. Przez rok będzie tutaj twój dom i twój rewir. Jesteś jedynym stróżem prawa w tym słodkim mieście. Ale coś ci tu nie pasowało, to miasto było zbyt idylliczne i wandal, który rozwalił ci okno był dowodem, że pod płaszczykiem radości, mieszkają tu takie same osobniki jak w Manehattenie.

Ponyville jeszcze nie wiedziało, kto będzie pilnował ich zachowania przez najbliższy rok. Tym gorzej dla nich.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Idźcie sobie proszę bardzo. Ale wiedzcie że ja nie odpuszczę. Nigdy nie odpuszczam, zawsze każdą sprawę prowadziłem do końca i nie zmienię tego zwyczaju. 

Prędzej czy później odnajdę tego gadatka który rozwalił mi okno i przy okazji głowę. Barricade ma swoje zasady kochani. A jeśli zajdziecie mu za skórę, to się dla was źle skończy.  W spiżarni zauważyłem na szczęście skrzynkę z narzędziami i kilka desek którymi zabiłem wybite okno. Skoro tutaj rozwalono okno doniczką, nie mam zamiaru ryzykować włamania. Wiem, kto by chciał się włamywać na komendę, ale lepiej się zabezpieczyć przed taką ewentualnością. 

 

Gdy zabiłem okno deskami, pogasiłem światła, zamknąłem drzwi na klucz i udałem się wreszcie na spoczynek do swojego pokoju. Nastawiłem budzik na godzinę 5.30. Włos z kurtki włożyłem do biurka swojego prywatnego gabinetu na górze. Rano go przebadam i oczyszczę. 

Ściagnąłem kurtkę i uwaliłem się na wygodnym łóżku. Nieźle, pierwszego dnia oberwałem donicą w głowę. Ciekawe co jutro mnie czeka podczas patrolu. Z tą myślą poszedłem spać...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sen zmorzył cię niewiarygodnie szybko. Po raz pierwszy, zasypiałeś, nie słysząc na zewnątrz hałasu miasta. Jedyne dźwięki jakie odbierały twoje uszy to ciche chrobotanie świerszczy.

 

- No dobra, spytam jeszcze raz: gdzie są prochy? - wydobywa się z twoich ust. Znowu przesłuchujesz Eggnogga Silverhoofa, dilera, który szmuglował szałownik, roślinę powodującą w mózgu zatrzymanie dopaminy, powodując otępienie funkcji myślowych i zaburzenia ruchu przy jednoczesnej "fazie". W nadmiarze jednak wywoływał u kucyka paranoję.

- W twojej dupie! - zaśmiał ci się w twarz jasnożółty jednorożec w obroży antymagicznej, związany na krześle. O dziwo, właśnie stamtąd wypadła torba pełna tego fioletowego zielska. Eggnogg w tym czasie uwolnił się i zaczął uciekać krzycząc - Nigdy mnie pan nie złapie, panie Barricade!

Próbowałeś za nim biegnąć, lecz nogi miałeś jak z ołowiu. Jedyne co mogłeś zrobić, to patrzeć się, jak niedoszły więzień wymyka się z twoich kopyt.

 

Budzik wściekle atakował twoje bębenki uszne, nie pozwalając dłużej spać. Szybkim ruchem wyłączyłeś dzwonienie. Głowa pulsowała lekko po wczorajszym incydencie, ale było już lepiej. Za oknem ćwierkały ptaszki i widać już było, że za horyzontem czai się słońce, wznoszone przez miłościwie nam panującą księżniczkę Celestię.

Dziś był pierwszy, oficjalny dzień twojej służby w Ponyville. 365 dni do powrotu na Manehatten. Ciekawe, czy już wypuścili Eggnogga za dobre sprawowanie, czy dalej gnije w więzieniu, poobijany jak jabłko na dnie beczki. Brutalność policji to nadużywany termin.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Eh... szkoda że nie zabrałem ze sobą tebletek nasennych. Po nich nigdy nie mam żadnych snów, a śpię jak zabity. Baniak przestał już boleć, i wstałem z wyrka nie ścielac go. Rozruszałem się nieco, bo gimnastyka to podstawa a następnie prędko poszedłem pod prysznic. Oczywiście zimny prysznic bo taki nalepiej pobudza. Brrrr... oo tak. Nie ma to jak chłodna woda na orzeźwienie ciała.

Wytarłem się i zszedłem do kuchni na śniadanie, przegryzając zapasy z przyjęcia. Wypiłem mocną i słodką kawę, po czym wbiłem się w służbowy mundur który był w walizce. 

Odznaka, kajdanki, notes służbowy, ołówek, i oczywiście tonfa. Punkt szósta rano - idealna pora aby zacząć pierwszy dzień służby na tym wygwizdowie. Wyszedlem z komendy, zamknąłem drzwi na klucz, i doświadczonym gliniarskim wolnym krokiem ruszyła aby poznać rewir który przez następny rok będzie pod moją kontrolą. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Drzwi otwierały się prawie na południe, toteż po opuszczeniu budynku słońce radośnie oświetlało cię z lewej strony. Ponyville powoli budziło się do życia. Na farmie pod miastem pewnie już od dawna byli na nogach. W samym miasteczku, pierwsze sklepy otwierały swoje drzwi. Większość z nich była zaopatrzona w skromny szyld tłumaczący w sposób obrazkowy świadczone usługi. Na nieboskłonie uwijały się pegazy z grupy pogodowej, pod nadzorem pogodomistrzyni Rainbow Dash, która zamachała do ciebie przyjaźnie, kiedy zauważyła cię kroczącego ulicami Ponyville.

- No dalej, pokażmy ładną pogodę w pierwszy dzień urzędowania nowego pana komendanta! - krzyknęła do podwładnych.

Poza pegazami na niebie, kilka kucyków kroczyło po mieście, witając cię z uśmiechem na ustach. Wszyscy zdawali się być wyspani i znaczna część z nich kierowała się w stronę piekarni, zapewne po świeżutkie wypieki na śniadanie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Odmachałem Rainbow Dash na powitanie, i kontynuowałem patrolowanie miasta. Jej podwładni uwijali się jak w ukropie, zapewniając ładną pogodę.

Całkiem ładne to miasteczko jak na taki wygwizdówek. Jest tak cicho, żadnych hałasów, choć osobiście wolę zgiełk Wielkiego Jabłka. Tam można znaleść i odszukać wszystko, wystarczy upór, odrobina sprytu i mocne kopyta. 

A przejdę się teraz pod ratusz, a potem pod szkołę, potem pod domek naszych dwóch kochajacych inaczej klaczek.

Edytowano przez Ares Prime
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ponyville_town_square_S01E05.png

 

Ratusz stał na środku placu, niedaleko rzeczki, płynącej przez Ponyville. Wielka okrągła rotunda górowała nad miastem, zaś niedaleko niej znajdowała się mała fontanna i kilka proporców księżniczek. Postanowiłeś zmienić trochę trasę, gdyż Bon Bon i Lyra mieszkały bliżej ratusza, po drodze do szkoły. Dom był bardzo zadbany, obok wejścia i na okiennych parapetach stały wypielęgnowane kwiatki. Okna były pozasłaniane, klacze pewnie jeszcze spały.

Ruszyłeś spokojnym krokiem w stronę szkoły.

 

School_in_imagine_spot_1_S2E17.png

 

Okolice szkoły jeszcze świeciły pustkami, widocznie zajęcia nie zaczynały się tak wcześnie. Z zaciekawieniem zauważyłeś, że do każdego miejsca w mieście, masz niewiarygodnie blisko z komendy - wystarczyło parę, paręnaście minut na własnych kopytkach, i już byłeś na miejscu. Przed budynkiem mocnofioletowa klacz z płaskim tyłkiem siłowała się z drzwiami.

- Ych, głupia kłódka! - warknęła ze złością. Jej głos brzmiał nadzwyczaj delikatnie, nawet teraz, kiedy się wściekała, nie mogąc przekręcić klucz i otworzyć budynku szkoły.

Nie zauważyła cię, jak dotąd i co chwilę chudziutkim kopytkiem szarpała zardzewiałą kłódkę.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach


Discord Server

Partnerzy

  • For Glorious Equestria
  • Bronies Polska
  • Bronies na DeviantArcie
  • Klub Konesera Polskiego Fanfika
  • Kącik lektorski Bronies Corner
  • Lailyren Arts
×
×
  • Utwórz nowe...