Skocz do zawartości

Gonitwa za szczęściem - Ren Canady (Applejuice)


Draco Brae

Recommended Posts

Lyriel nim usiadła naprzeciwko, poczochrała Ci głowę. A gdy się nachylała, by zająć miejsce, nachyliła się by dać Ci odpowiedź.

- Nie masz za co - szepnęła, a potem opadła na siedzisko. Nie minęła chwila, a jej głos rozbrzmiewał normalnym tonem. - Tiso, czyżbyś chciała uciec od nas do Blast?

- N-nie, nie, j-ja tylko... - zaczęła się tłumaczyć młoda klacz.

- Jesteś przeurocza jak się stresujesz!

- Lyriel! - jęknęła Tisa. - Jesteś okrutna...

- Po prostu lubię się z Tobą droczyć. Hej, Ren, może zagrasz nam coś?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 1.1k
  • Created
  • Ostatnia odpowiedź

Top Posters In This Topic

Wtedy dostrzegłem jeszcze jedną możliwość - może po prostu się ze mną bawiła.

Niedługo kompletnie oszaleję.

Musiałem dać sobie spokój. To było jedyne wyjście. Przez ten tydzień może coś się wyjaśni...

Uśmiechnąłem się lekko do Lyriel.

- Jasne - odparłem z westchnięciem.

Ułożyłem się wygodniej na swoim siedzeniu i pochyliłem się nad gitarą. Chwilę się zamyśliłem, a potem uderzyłem w struny...

http-~~-//www.youtube.com/watch?v=6VAkOhXIsI0

Start 0:30

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Obie klaczy słuchały Cię w skupieniu. Żadna nie śmiała Ci przerwać gry. Tisa tym razem powstrzymała się od wygrywania nawet rytmu. Gdy skończyłeś i zerknąłeś na reakcje klaczy, widziałeś Lyriel patrzącą się w okno i zamyśloną, zaś Tisa wpatrywała się w Ciebie z podziwem.

- Jesteś świetny - jęknęła ta druga.

- I Ty Ren chcesz zrezygnować z tego co umiesz i uwielbiasz robić? - spytała Lyriel nie odrywając wzroku od szyby. Mimo pytania nie czekała wcale na odpowiedź. - Nigdy się nie poddawaj.

Wypowiedź gołębiej klaczy zakończyło ciche pyknięcie butelki w kopytach Tisy. Akurat otwierała sok...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie wydawało mi się, żebym kiedykolwiek wspominał o tym, że rezygnuję z gitary. Zresztą... ostatnio dużo mówiłem. Jeśli serio tak powiedziałem, to teraz już na pewno mogę się nazwać totalnym idiotą. Chyba że Lyriel chodziło o całkowitą rezygnację z życia. Milczałem, wcześniej uśmiechając się lekko do Tisy. Odłożyłem instrument, a potem napiłem się wody. Nieco opróżnioną butelkę rzucłem na wolne siedzenie obok mnie. Zamyślony spojrzałem na swoją gitarę. Była ze mną od zawsze. To ta gitara, od której rozpoczęło się moje prawdziwe życie. Bez niej byłbym nikim. Ile ona już miała lat...? - Zabrałbym ją do grobu - powiedziałem w końcu. - I nigdy z niej nie zrezygnuję.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tisa zaczęła patrzeć to na Ciebie, to na Lyriel. Zupełnie jakby dostrzegła jakiś kod między tym co mówicie. Lyriel jednak nie odrywała wzroku od mijanej przestrzeni w oknie. Już dawno byliście poza miastem. Praktycznie bezkresne zielone równiny...

- Naprawdę dobrze to słyszeć - odparła, a jej widoczne dla Ciebie oko jakby przez chwilę Cię obserwowało. Trwało to jedynie ułamek sekundy, potem znów patrzyła w okno. - Liczę jednak, że trochę na działce popracujesz.

Razem z ostatnimi słowami Lyriel, kąciki jej ust zakrzywiły się w uśmiech.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- No - mruknąłem tylko tyle w odpowiedzi. Napiłem się jeszcze trochę wody i momentalnie stwierdziłem, że jestem głodny. - Pójdę coś zjeść - oznajmiłem i wstałem z siedzenia. Byłem pewny, że nie będę musiał nic płacić, więc nie sięgałem do swojego futerału. Zresztą nawet sam nie do końca wiedziałem, czy coś tam jest. Wyszedłem z naszego przedziału i udałem się w kierunku wagonu restauracyjnego.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Krótka chwila i zawitałeś do interesującej Cię części pociągu. Wystrój nie różnił się niczym od poprzedniego wagonu. Jednak zamiast przedziałów były cztery stoliki, za nimi była lada. W niej stał beżowy ogier z fikuśnym, czarnym wąsem kręcącym się na końcówkach i tegoż samego koloru grzywy, która była zaczesana przez środek jego głowy na boki. Był przystrzyżony, ale nie na bardzo krótko, tak w sam raz. Jednak jego włosy układały się podobnie do wąsów. Był we fraku i co zabawne nie specjalnie przejmował się tym, że przyszedłeś. Za nim była ścianka oddzielająca "restaurację" od kuchni. Po prawo miałeś przejście do sypialni... Wąskie, bo wąskie, ale nie wyglądało, by mogło sprawiać problemy.
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Podszedłem do lady i chrząknąłem znacząco do ogiera. Zawsze uważałem, że wąsy są niesmaczne, podobnie jak broda. Poza tym nie pasowały do garnituru. Uśmiechnąłem się lekko, żeby nie wyjść na jakiegoś chama (kto wie co ogiery z wąsem sobie myślą). - Dzień dobry. Mogę tutaj coś zjeść?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Witam - przywitał się ogier i teraz cała jego uwaga była skupiona na Tobie. Zupełnie jakby świat dla niego nie istniał. - Oczywiście, cokolwiek sobie Pan zażyczy. Od kuchni nadmorskiej po prawdziwe swojskie jadło. Wszystko czego podniebienie zapragnie, w dodatku będzie to najbardziej świeże jak tylko możliwe. Dosłownie wszystko - podkreślił ogier.
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Spoko ^^, trochę z mojej winy :P

_______________________________

- Oczywiście, już się robi - odparł pełen zapału.

Nie zdążyłeś się obrócić, gdy ten już zniknął najpewniej w kuchni. Usiadłeś przy jednym ze stolików. Wybrałeś ten przy oknie. Obserwowanie mijanych połaci zieleni czy samotnych drzew było wystarczające, by zabić czas... by nie skupiać się na tym wszystkim, co się ostatnio działo. Głód nie doskwierał straszliwie, ale gdy poczułeś zapach sojowego burgera i sianofrytek zacząłeś się ślinić jak mops, oczywiście nikt tego nie zauważył, bo byłeś oszałamiający. Kuchnia w wagonie pachniała niczym kuchnia, jak to zwyła kuchnia, jednakże lepiej niż w niejednej restauracji. Kucharz się postarał o pobudzenie Twojego węchu. Krótką chwilę później, naprawdę niedługą, szedł do Ciebie ogier z wąsem i bez wąsa, ale potem znów miał wąsa. W jednym kopycie, które było tak kopytkowe, że aż pomyślałeś "WTF?!" trzymał dużą tacę z przykrywami. Zapach już był intensywny i świetny, jednak gdy odkryto przed Tobą danie, Twoje nozdrza oszalały z zachwytu, podobnie zresztą jak oczy, bo zaczęły tańczyć jak cygan na jakimś weselu lub coś podobnego... Przed Tobą prezentował się dumnie burger jak na zdjęciach czy reklamach, ponad to był naprawdę duży. Idealna bułka, a zaraz pod nią sojowy kotlet, sałata, ogóreczek, pomidor, sosy, kolejna buła, kolejny kotlecik i kolejna porcja warzyw i ostatni kawałek pieczywa. Tuż obok niego prezentowały się naprawdę złociste sianofrytki. Były idealnie przyrządzone.

- Bon appetit - powiedział ogier, ale jego słowa przemknęły Ci tylko przez uszy...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wybacz za tę edycję twojego posta, nie mogłam się powstrzymać :rainderp: __________________________________________ - Dziękuję - odparłem. Wziąłem jeden kęs burgera i w ostatniej chwili powstrzymałem się, żeby od razu nie wziąć kolejnego. Ogier z wąsem mógł patrzeć. Był naprawdę dobry, a frytki były idealnie chrupiące. Zastanawiałem się czy nie wziąć sobie czegoś na wynos, ale ostatecznie dałem sobie spokój. Odwróciłem głowę w kierunku okna, zastanawiając się co ze mną dalej będzie. Wkrótce jednak to mi się znudziło i dalej nie zawracałem sobie z tym głowy. W końcu byłem na urlopie. Z Lyriel. Wcześniej nie zwracałem aż takiej dużej uwagi... no dobra, zwracałem, ale nie tak dużo jak teraz... na to, jaka ona jest piękna. Ta chwila, gdy ją łaskotałem... cholera. Chciałbym ją dotykać w inny sposób. Ale nie chodzi o spanie ze sobą. Chyba. Gdy mi zarzuciła tą propozycją, czułem się dosyć... dziwnie. Z żadną klaczą nie byłm jeszcze tak blisko. A ona... hm, no cóż. W końcu byłem tylko szczeniakiem. Dokończyłem swoje jedzenie i skierowałem się z powrotem do naszego przedziału.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nim ostatecznie wszedłeś do przedziału, zerknąłeś co dzieje się w środku, by nie wyjść na jeszcze większego idiotę. Lyriel wciąż była zapatrzona w okno, zaś Tisa zdawała się ją o coś maltretować. Mogłeś czekać, aż jedna z nich da za wygraną, lub wejść. Chwilę później rozsunąłeś drzwi przedziału, bo nie było sensu stać i bezmyślnie oczekiwać. Lyriel nie zareagowała, zaś Tisa od razu się uspokoiła.

- Jak się podobała nasza restauracja? - spytała chcąc jakby utorować jakoś temat rozmowy...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Trohę mnie ta sytuacja zdziwiła, ale tego nie skomentowałem. - Fajna - rzuciłem w kierunku Tisy, opadając z powrotem na swoje siedzenie. Jakoś nie potrafiłem z siebie nic wyrzucić; nie mogłem znaleźć żadnego tematu do rozmowy. Miałem nieco zepsute samopoczucie i czułem się trochę ponuro po tej ostatniej sytuacji z Lyriel. Miałem też wrażenie, że już nie opłaca mi się starać o nią, bo to i tak nie miało sensu. Może w jej oczach nadal byłem tylko szczeniakiem. Zastanawiałem się też, czy w jakiś sposób jestem dla niej atrakcyjny... bo w końcu miała już styczność z mnóstwem ogierów, może po prostu byłem dla niej taki sam i niczym się nie wyróżniałem? Więc musiałem jej jakoś zaimponować. Ale na Lyriel pewnie nie będą działały żadne gierki. Zresztą może nie powinienem nic robić, bo będzie jeszcze gorzej... Chyba się poddam. Chociaż właściwie został mi jeszcze cały tydzień. Ech, chrzanić to wszystko. Również skupiłem się na oserwowaniu krajobrazu za oknem, cały czas milcząc.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tisa słysząc i widząc Twoją reakcje, nie odezwała się już słowem. Jedynym dźwiękiem jaki towarzyszył wam w podróży, był odgłos sunącego pociągu po torach. Zaczynało się powoli ściemniać. Nim jednak Luna wzniosła księżyc, dało się ujrzeć cudny zachód słońca. Słońce zdawało się bezwładnie upadać w połacie zieleni, choć było jeszcze nad nimi. Niebo mieniło się wspaniałą pomarańczową łuną. Długo tym widokiem cieszyć się nie mogłeś, gdyż szybko masa drzew iglastych zasłoniła sobą cudny krajobraz.

- Jest sucho - oznajmiła Lyriel. - Ale i tak będziemy jechać nocą...

Nim zdążyłeś się odezwać, pociąg się zatrzymał. Do waszego przedziału wpadł maszynista. Był cały umorusany węglem, widziałeś tylko niebieską barwę oczu.

- Przepraszam za długą podróż, jednak mam niespodziankę od Pani Alexandros. Większe bagaże już czekają, zapraszam na zewnątrz.

Po oznajmieniu, maszynista, wyszedł tak szybko jak się zjawił. Lyriel leniwie się przeciągnęła, a Tisa niespokojnie się podniosła. Cała ta sytuacja odbiła się chyba na jej samopoczuciu...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Większe bagaże? Kurde. Ja nie miałem ze sobą nic oprócz gitary. Chyba będę miał niezły problem, gdy już będziemy na miejscu... Znużony schowałem swój instrument i wstałem ze swojego miejsca. Dopiero po jakimś czasie dotarły do mnie kolejne słowa maszynisty. - Niespodzianka?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wszyscy zabraliście się do wyjścia z pociągu. Tisa przed Tobą, zaś Lyriel, tuż obok. Twoja obecność nie była dla niej drzazgą w oku.

- Jeśli Garnet szykuje niespodziankę, oczekuj nieoczekiwanego - wyjaśniła.

Wychodząc z pociągu ze wszystkim, od razu trafił Cię przyjemny zapach lasu. Jak dawno temu miałeś okazje po obcować z naturą? Szum drzew i aromat żywicy, czy runa leśnego był odświeżający. Rozejrzałeś się za niespodzianką... Wpierw ujrzałeś dwie małe walizki, najpewniej należące do klaczy. Rozglądając się dalej, ujrzałeś dziwaczny powóz... Bardzo dziwaczny. Nie posiadał nikogo do zaprzęgu i był na nieco innych kołach, takich jakby z gumy. Pomarańczowo-białe ustrojstwo z silnikiem parowym. Maszynista będąc cały rozradowany zaczął tłumaczyć.

- To jest Kucykowóz na parę. Skróci znacznie waszą podróż, zajmijcie miejsca z tyłu, szofer was zawiezie.

Z pociągu wyszła jeszcze dwójka ogierów, która zapakowała walizki z tyłu Kucykowozu. Maszynista otworzył drzwi ustrojstwa, a Tisa wcale nie czekała by zajrzeć do środka. Była ciekawa świata... Razem z Lyriel poszliście w jej ślady. Trzy miejsca nie więcej. Siedziałeś bardzo blisko gołębiej klaczy. Wnętrze Kucykowozu było podobne do wnętrza pociągu, tylko mniej przestronne.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sprawa gitary. Zabrali mu ją, czy nadal ją ma? ;p _______________________________________ - Kurczę - westchnąłem, opadając na wygodne i miękkie siedzenie. Kucykowóz. Pierwszy raz widziałem taką maszynę. Ta Alexandros musi żyć w naprawdę niezłym luksusie. Nadal czułem zapach lasu. Nie pamiętałem kiedy tak naprawdę byłem na wsi. Chyba... nigdy. Nie chciałem jeszcze jechać. Wolałem wyjść i trochę się przejść, szczególnie przy tak wspaniałym otoczeniu. Mimo wszystko zależało mi też, żeby jak najszybciej być już na miejscu. Spojrzałem na Lyriel i uśmiechnąłem się. - Właściwie... jak wygląda twoja działka? - spytałem.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Znów moje roztargnienie wzięło górę nade mną... W samochodzie jest mało miejsca... toteż poszła do bagażnika lol.

________________________________

Kucykowóz szarpnął lekko i ruszył. Krajobraz za oknem zdawał się pędzić podobnie do tego mijanego w pociągu. Jakkolwiek to działa, musiało kosztować fortunę.

- Luksusów się tam nie spodziewaj, przyjeżdżam tam odpocząć od wszystkiego - odparła Lyriel. - Mały domek z ogrodem, w dodatku wszędzie jest blisko.

Las za oknem już dawno zmienił się z powrotem na krajobraz łąk i zieleni...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Ta - mruknąłem, nieco zażenowany samym sobą. - Mieszkałem w Manehattenie. To taki drugi Canterlot. Wiesz, banda wieprzy.

Westchnąłem cicho i odwróciłem głowę w kierunku okna.

- Pamiętasz jak ci mówiłem, że nie przepadam za muzyką klasyczną? - spytałem. Wtedy też powiedziałaś, że jestem słodki. Doskonale to pamiętam - Moi rodzice mnie na niej wychowywali, a ja tego nienawidziłem. Dlatego chciałem od nich uciec... no i tak wyszło, że zostałem gwiazdą, razem ze swoimi przyjaciółmi.

Nie wiedziałem dlaczego mówię jej o tym akurat teraz. W końcu ona opowiedziała mi już o swojej przeszłości...

- No i tak, nigdy nie miałem okazji być poza miastem - dodałem i spojrzałem na nią, uśmiechając się lekko.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Zaraz banda wieprzy. Może Twój buntowniczy charakter nie pozwolił Ci dostrzec piękna tego miasta? W każdym razie, co takiego jest złego w muzyce klasycznej?

- Przepraszam, że przeszkadzam, ale zaraz będziemy na miejscu

- Szybko... - stwierdziła Lyriel. - Bardzo...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Spojrzałem na nią. - Mnie jako jedynemu nie podobało się to, co oni robili. A im nie podobało się to, co ja robiłem - powiedziałem i wzruszyłem ramionami. - Po prostu muzyka klasyczna jest dla mnie takim symbolem... niewoli. Zresztą - bąknąłem i znów odwróciłem wzrok, patrząc w okno. - Wpajali mi ten cały szajs już od małego. Dopiero jak usłyszałem twoją grę zrozumiałem... że ta muzyka jest na swój sposób piękna.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Na swój sposób? - powtórzyła Tisa. - To brzmiało jakby była nieco... uboższa.

Lyriel zachichotała.

- Z muzyką jest trochę jak z miłością. Nic na siłę, bo nikomu nie będzie dobrze.

Patrząc w okno widziałeś jak słońce nieuchronnie zbliżało się do ziemi, by w niej zatonąć. Co ciekawsze ujrzałeś również jakieś zabudowania.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach


Discord Server

Partnerzy

  • For Glorious Equestria
  • Bronies Polska
  • Bronies na DeviantArcie
  • Klub Konesera Polskiego Fanfika
  • Kącik lektorski Bronies Corner
  • Lailyren Arts
×
×
  • Utwórz nowe...