Skocz do zawartości

Gonitwa za szczęściem - Ren Canady (Applejuice)


Draco Brae

Recommended Posts

Przez chwilę ją obserwowałem, lecąc za nią powoli. Kurczę. Cały czas emanowała pozytywną energią. Chyba to najbardziej mnie w niej zachwyciło. Wieczny uśmiech na twarzy... na wyjątkowo ładnej twarzy... Rzuciłem się przed siebie, doganiając ją, a potem nieco zwalniając, żeby się z nią zrównać i uśmiechnąłem się szeroko. - Nie zgubisz mnie tak łatwo! - wykrzyknąłem.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 1.1k
  • Created
  • Ostatnia odpowiedź

Top Posters In This Topic

Dla Suzanne brzmiało to jak wyzwanie. Próbowała przez chwilę wykrzesać z siebie więcej, by uciec Ci prędkością, ale w końcu zrozumiała, że tu masz nad nią przewagę. Skręciła momentalnie w lewo, to również Ci nie umknęło. Pędziliście tak oboje kręcąc to raz beczki, to obracając się wokół własnej osi. Lataliście, nie... Bawiliście się w ten sposób wspólnie. Suzanne nie dawała za wygraną, wciąż starała się zrobić wszystko byś na chwilę ją zgubił. Wzbiła się nagle wysoko prosto w chmury. Twój czas reakcji był szybki, jednak, gdy wleciałeś w chmury, nigdzie jej nie widziałeś. Znikła. Byłeś cały rozgrzany od tej gonitwy. Serce waliło Ci z podekscytowania, a mięśnie pulsowały wciąż gotowe do pracy.
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przeczesywałeś chmury, ale klaczy ani widu, ani słychu. Obłok za obłokiem był sprawdzany, mimo to Suzanne skryła się dobrze. Cokolwiek chciała zrobić, na pewno zaraz miało się stać. I faktycznie, po chwili usłyszałeś jej chichot. Słoneczna klacz pikowała mocno w dół i po drodze pochwyciła Cię. Pędziliście prosto na ziemię.
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nadal się śmiejąc, objąłem ją i gwałtownie wzbiłem się w górę, kręcąc się razem z nią dookoła siebie. Znów przebiliśmy się przez chmury, a potem, wciąż ją obejmując, delikatnie opadłem w obłoki. Była niesamowita. Nic mnie nie powstrzymywało od tego, żeby powiedzieć to na głos: - Jesteś niesamowita.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Suzanne nie protestowała podczas Twoich akrobacji. Śmiała się razem z Tobą. Gdy wreszcie znaleźliście się na obłoczku, ta dopiero delikatnie oswobodziła się z Twojego uścisku i przysiadła. Złożyła powoli skrzydła, a potem się nieco przeciągnęła.

- Dziękuję - odparła ciepło. - Nie za komplement, lecz za to, że mogłam z kimś polatać. Dawno nie czerpałam z tego wspólnej uciechy.

Zaraz po swojej wypowiedzi znów poderwała się gwałtownie w powietrze. Powoli i z gracją uderzała skrzydłami w powietrze.

- Powinniśmy się pospieszyć, trzeba zebrać jak najwięcej drewna. A potem oczywiście je jakoś przytaszczyć.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przeciągnąłem się na chmurce i westchnąłem. Położyłem się na brzuchu i zacząłem kopytem gładzić mięciutką powierzchnię chmurki. - Nie latałem od wielu lat - powiedziałem. - Dopiero tutaj poczułem, co to znaczy być pegazem. Niechętnie wstałem i powoli uniosłem się w powietrze. - Raz gdy wyleciałem z hotelu musiałem się chować i udawać jedną z fanek, żeby reszta nie pożarła mnie żywcem - zaśmiałem się, latając dookoła Suzanne. - Tutaj jest wspaniale. Zatrzymałem się obok niej. - No to lećmy.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Słysząc Twoją opowiastkę Suzanne się roześmiała. Zaraz potem ruszyła w znów w stronę lasu. Nie pędziła już jak wcześniej, teraz leciała spokojnie. Rozgrzane mięśnie, zaczęły stygnąć, co zaowocowało tym, że poczułeś chłód. To uczucie zapewne również doskwierało Suzanne.

- Serio musiałeś udawać jedną z fanek? - spytała. - Bycie sławnym musi być naprawdę Ciężkie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- No - westchnąłem. Chwilę milczałem, zastanawiając się nad czymś. - Ale tobie to nie przeszkadza, nie? Znaczy się... - zakłopotałem się nieco. - Wiesz, nie traktujesz mnie jakoś inaczej tylko dlatego, że jestem sławny... i w ogóle - bąknąłem, a potem po raz kolejny westchnąłem. Może właśnie o to w tym wszystkim chodziło. Nie zaczęła piszczeć gdy mnie zobaczyła, nie uciekła, nie rzuciła się na mnie. To chyba też musiało zrobić na mnie wrażenie. - Zachowujesz się tak, jakbym był kimś zwyczajnym... nie chcę przez to powiedzieć, że jestem kimś niezwykłym... ych. Nie znam nikogo innego oprócz swojej ekipy i innych zespołów - powiedziałem, tym razem unikając jej wzroku.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Suzanne uważnie słuchała Twojej wypowiedzi. Podczas, gdy mówiłeś, nie wydała z siebie najmniejszego chichotu, aprobaty czy też dezaprobaty. Zareagowała dopiero wtedy, kiedy Ty odwróciłeś od niej wzrok. Przeleciała w tą samą stronę którą patrzyłeś i tylko się ciepło uśmiechała. Księżyc w jakiś magiczny sposób podkreślał jej oczy, klejnoty morskiej laguny.

- Może to Cię zdziwi, a może rozbawi - zaczęła. - Ale ja o Tobie do tej pory nic nie słyszałam. Możliwe, że brat mógł coś wspomnieć kiedyś, jednak poza tym, to nic.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przez chwilę faktycznie byłem nieco zaskoczony, później jednak tylko wzruszyłem ramionami i zdobyłem się na lekki uśmiech. - To dobrze - odparłem. - Przynajmniej mogę z tobą normalnie porozmawiać. - Spojrzałem przed siebie i westchnąłem. - Pomyśleć, że jakieś dwa lata temu byłem zwykłym dzieciakiem. A teraz nawet nie mogę publicznie latać, bo to grozi śmiercią na miejscu. Znów odwróciłem się do niej i tym razem uśmiechnąłem się nieco szerzej. - Tobie też dziękuję.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Suzanne odpowiedziała Ci szerokim uśmiechem.

- Nie ma za co.

Potem uniosła łeb do góry i patrzyła na niebo. Jej włosy zsunęły się nieco, a to ukazało w całości anielski pysk. Włosy słonecznej klaczy cudnie powiewały w locie. Zupełnie jak na jakichś obrazach spod mistrzowskich kopyt. Suzanne leciała tak chwilę, a potem zamknęła jeszcze oczy, zupełnie jakby pozwoliła nacieszyć się innym zmysłom. Zbliżaliście się już do lasu, czas zaplanować jak zbierać drewno i jak je potem zabrać...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Rany, nie myślałem wtedy o żadnym drewnie :lyra4: . Obserwowałem Suzanne. Wyglądała... pięknie?... To chyba za mało powiedziane. Wyglądała jak anioł. Jej włosy powiewające na wietrze, odbijające się w blasku księżyca, niesamowita, śliczna twarz... idealna sylwetka... Mimo woli westchnąłem cicho, starając się jednak, żeby Suzanne tego nie usłyszała. I miałem nadzieję, że tak było. Drewno nadal nie zaprzątało mi głowy. Nie odrywając oczu od klaczy, spytałem: - O czym myślisz?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Hm - mruknąłem. - Chyba po prostu będziemy je nieść, innej możliwości nie widzę. Najwyżej zrobi się jeszcze kilka szybkich kursów - powiedziałem. - Zresztą chyba nie będzie tego aż tak dużo. Powoli zacząłem lądować przy lesie i rozglądając się dookoła szukałem jakichś sporych gałęzi.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wasz lotniczy ubaw, pogawędka i Twoje wpatrywanie się w Suzanne szybko odeszło gdzieś na bok. Drewna na ognisko było dostatek. Zbierałeś je w jedno miejsce, podczas, gdy Twoja towarzyszka gdzieś zniknęła. Cóż, jest pegazem nie zgubi się, a łatwiej wam będzie zbierać oddzielnie. Po krótkiej chwili zebrałeś całkiem pokaźny stos nadających się gałęzi. Gdy uznałeś, że starczy rozejrzałeś się za Suzanne. W oddali dostrzegłeś jakąś sylwetkę coś ciągnącą. To była wirtuozka harfy i znalazła wóz na takie okazja jak ta. Jak tylko ją ujrzałeś, tak do niej pośpieszyłeś. Klacz była wniebowzięta ze swojego znaleziska. Stary wóz na drewno i jeszcze starszy zaprzęg na jednego kucyka. Suzanne znalazła trochę drewna, a z Twoim starczyłoby na bardzo długie ognisko.

- Ładuj co znalazłeś - zawołała wesoło.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Skąd to wytrzasnęłaś? - spytałem zaskoczony, a potem podszedłem do niej i oznajmiłem, nieco niepewnie zerkając kątem oka na stary zaprzęg: - Ty ładuj, ja będę ciągnął.

Jest zardzewiały. Brrr. Zniszczę sobie sierść. Poza tym będzie wbijać się w skórę... rany, ale ze mnie wieśniak. Totalny.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Suzanne pokręciła głową i zaczęła się z zaprzęgu wydostawać. Po krótkiej szamotaninie uwolniła się od leciwej konstrukcji.

- Jestem urodzona pod słońcem, toteż nawet w nocy mam szczęście - stwierdziła zadziornie, acz wesoło. Zupełnie jakby najpierw liczyła na pochwałę. - Jeśli tak wolisz, to zaraz to wszystko co znalazłeś wrzucę i możemy się zabierać z powrotem.

Słoneczna klacz, gdy tylko popędziła w poszukiwaniu drewna dostrzegłeś na jej grzebiecie i w wielu innych miejscach liczne otarcia, tworzące nawet małe rany. Stary zaprzęg, będzie Cię wiele kosztować...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jęknąłem cicho i jakoś przymocowałem się do tego durnego zaprzęgu. Potem westchnąłem ciężko i zacząłem ciągnąć. Już w tamtej chwili czułem się nieco dziwnie - miałem wrażenie, że wyglądam jak błazen. Może dlatego, że nigdy nie robiłem takich rzeczy. A kucyki pociągowe... o matko. To ja się mocuję z drewnem, a one pociągi ciągną. Pokręciłem głową z lekkim niedowierzaniem. Zwykle to ja byłem ciągnięty. Kurczę, szkoda, że nigdy wcześniej nie byłem na wsi...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Suzanne latała w te i z powrotem, gdy Ty ciągnąłeś wóz z drewnem. Już po krótkiej chwili odczułeś jak uciskają Cię pasy, kawałki metalu czy inne elementy konstrukcji. Siła jaką musiałeś wkładać, by ruszyć z miejsca wóz, również rosła. Słoneczna klacz wreszcie skończyła kursować i zaczęła spacerowała powoli obok Ciebie.

- Dasz radę sam? Może będziemy się zmieniać - zaproponowała z troską Suzanne.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Poraniłaś się - zauważyłem. - Chyba nie jestem aż taki słaby. Dam radę - powiedziałem z uśmiechem. Szczerze to wolałbym, żebyśmy się zmieniali. Ta uprząż nieco boleśnie wbijała mi się w skórę... Ale jak to by wyglądało, gdyby klacz ciągnęła wóz, a ja szedł obok? Cóż, najwyżej będę miał poorany grzbiet.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Suzanne spojrzała po swoim grzbiecie. Uśmiechnęła i zbliżyła się do Ciebie bliżej.

- A to? Musiałam za nadto szaleć między drzewami - zaczęła ewidentnie zmyślać. - Jednak... Jeśli będziesz chciał zmiany, nie wahaj się o tym mówić - kontynuowała z troską. Jej oczy mówiły to samo co usta. Martwiła się czy stary zaprzęg nie jest zbyt dużym wyzwaniem dla Ciebie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

"zbliżyła się do ciebie bliżej." Nie robię więcej odpisek rano...

___________________________________________________

Troska i wieczna radość na twarzy klaczy zniknęły gdzieś. Ustąpiły miejsca poczuciu winy. Suzanne zwiększyła między wami dystans.

- Nie, nie. Nie to miałam na myśli. Przepraszam - powiedziała z niewymuszoną skruchą. Jej wzrok podobnie jak radość, uleciał gdzieś w bok.

Zaprzęg niemiłosiernie odciskał się na Twoim ciele.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach


Discord Server

Partnerzy

  • For Glorious Equestria
  • Bronies Polska
  • Bronies na DeviantArcie
  • Klub Konesera Polskiego Fanfika
  • Kącik lektorski Bronies Corner
  • Lailyren Arts
×
×
  • Utwórz nowe...