Skocz do zawartości

Gonitwa za szczęściem - Ren Canady (Applejuice)


Draco Brae

Recommended Posts

Lyriel odwzajemniła uśmiech, jednak jej uwaga skupiała się na Suzanne. Ciepła klacz natomiast poświęcała wszystkim obecnym swoje zainteresowanie.

- Nie robię nic nadzwyczajnego. Po prostu gram na harfie - odpowiedziała skromnie Suzanne.

- Nic nadzwyczajnego?! - wtrącił Pyde. - Tworzysz z tym instrumentem jedność!

- Rozumiem - stwierdziła Lyriel. Znów na gołębie klaczy gościł niezmącony spokój. - Dla mnie skrzypce nie maja tajemnic. A Ty młodzieńcze? Co jest Twoim talentem?

- Bas.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 1.1k
  • Created
  • Ostatnia odpowiedź

Top Posters In This Topic

Ostatnie słowa Pyde'a mnie zainteresowały. Spojrzałem na niego. Wyglądał na osobę, która raczej zna się na rzeczy. Faktycznie miał w sobie to coś. Mogłem mu powiedzieć, że szukamy basisty, nie byłem jednak pewny, czy Mark już kogoś nie znalazł. Poza tym może to jeszcze było "tajne" dla zwykłych kucyków. Zresztą dopiero co go poznałem, zobaczymy jak to się ułoży. Trochę też posmutniałem, bo przypomniał mi się ten debil, Dave. Kiedyś miał prawie identyczną grzywę. - Dobry jesteś? - spytałem, uśmiechając się lekko do niego.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wszyscy przycichli, gdy wdałeś się w rozmowę z młodym buntownikiem. Patrzył na Ciebie nie ukazując żadnych emocji. Zupełnie jakby prowadził z Tobą pojedynek spojrzeń...

- Jesteś Ren Canady? - odpowiedział pytaniem na pytanie. Szybko jednak zaczął mówić dalej. - Śmiem twierdzić, że lepszy od Dave'a.

Suzanne szybko zareagowała na jego ostre słowa. Zaczęła go upominać po cichu, że nie wolno być zarozumiałym...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Uniosłem brwi, lekko zaskoczony. - To są bardzo mocne słowa - zauważyłem. Szybko jednak uśmiechnąłem się zadziornie. Miał fajny charakterek. - Skoro tak twierdzisz, kiedyś muszę cię posłuchać. Lepszy od Dave'a? No proszę. Ciekawa osóbka. Wreszcie wziąłem kęs ciasta. Było naprawdę dobre. Jabłka były idealnie soczyste, kruszonka świetnie drażniła podniebienie, a cynamon perfekcyjnie łączył wszystko w całość. - No i tak, jestem Ren Canady. Świetna szarlotka - zwróciłem się do Suzanne, uśmiechając się.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Suzanne odwzajemniła bez wahania uśmiech. Biło od niej wyłącznie dobro.

- Cieszę się - odpowiedziała.

- Również chętnie posłucham Twojej gry Ren - wtrącił Pyde. - Swoją drogą... Jak koncert?

- Graliście koncert? - powtórzyła Suzanne.

- Tak, ja jednak byłam kucykiem pobocznym w tym wydarzeniu. To gitary i wokal skupiały na sobie uwagę.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

"Dla mnie i tak byłaś w centrum uwagi" chciałem powiedzieć, ale w ostatniej chwili się powstrzymałem. Wzruszyłem ramionami. - Można powiedzieć, że nam poszło średnio - mruknąłem bez przekonania. - Szczególnie przy "My fate". Przypomniałem sobie Reirę, która usilnie próbowała powstrzymać łzy śpiewając słowa tej piosenki, lecz szybko wyrzuciłem to wspomnienie ze swojej świadomości, starając się dłużej o tym nie myśleć. Westchnąłem. - A Trapnest nas zniszczyło - powiedziałem. Po chwili namysłu dodałem: - Dosłownie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pyde tylko prychnął. Suzanne wywróciła na to oczami, a Lyriel zdawała się ignorować brak manier basisty. Tisa w całej tej rozmowie w ogóle się już nie odzywała.

- Nie można powiedzieć, że zostaliście zniszczeni - stwierdził Pyde. Zbadał Cię wzrokiem i uśmiechnął się. - Oba zespoły uderzają w różnych odbiorców choć tak podobnych. Nie wiem jak przebiegł koncert, bo na tym pustkowiu radio nie odbiera nawet szumu. Jednak... W Blast, filarem zespołu jesteś Ty i Reira. Wasza wokalistka jest zbyt mało agresywna, jak i muzyka którą grace, toteż znajdujecie amatorów lżejszego brzmienia. Trapnest zaś jest dziwną całością. Grają mocniej, bo mają pewnego wokalistę, resztę dopełniają cztery niczego sobie klacze z talentem. Możliwe, że się mylę, jednak tak przedstawiają się oba zespoły dla każdego fana muzyki innej niż klasyczna.

Po tym całym monologu, Pyde pochłonął w całości swój kawałek szarlotki... Suzanne wyglądała na nieco przestraszoną, bała się waszej reakcji po otwartych słowach brata. Lyriel wstała tylko od stołu kiwając głową w potwierdzeniu i podeszła do kuchenki wstawiając wodę...

- Pychna charlotka - powiedział z pełną gębą basista.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Również uśmiechnąłem się do Pyde'a. Potem zamyślony oparłem głowę o kopyto. - Akurat w naszym zespole "zniszczenie" można rozumieć na wiele sposobów - westchnąłem. - Jeśli chodzi o koncert, przepaść między nami a Trapnest była wtedy wyjątkowo dobrze widoczna. I słyszalna. Zerknąłem jeszcze raz na swoją szarlotkę, a potem wziąłem kolejnego gryza, zanim odezwałem się po raz kolejny. - Lżejsze brzmienie... - powtórzyłem. - Może właśnie tu jest problem.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dziwną atmosferę jaką stworzył Pyde przerwał świst czajnika. Woda zagotowała się ekspresem. Lyriel od razu spytała kto chce herbaty z sokiem truskawkowym. W kuchni robiło się coraz cieplej przez sposób w jaki się gotowało wodę, czy też przygotowywało potrawy. Wszyscy zgodnie poprosili. Dodatkowo Lyriel uchyliła okna, by ostudzić nieco powietrze. Zaowocowało to tym, że palące się tu i ówdzie świece zgasły przez przeciąg. Zrobiło się małe zamieszanie.

- Ajj! - jęknęła Lyriel. - Poparzyłam się.

Chciałeś jakoś pomóc, jednak wpadłeś na kogoś i razem się przewróciliście. Byłeś na górze. Czułeś inne ciepło od tego kucyka. Znacznie różniące się od Lyriel, było intensywniejsze, przyjaźniejsze. Kucyk ten pachniał słodkim wypiekiem... Szarlotką, którą przed chwilą jadłeś. Jedna ze świec szybko została zapalona przez gospodynię. Ujrzałeś pod sobą Suzanne, była lekko zaczerwieniona. Lyriel od razu zaczęła się śmiać, zaraz po niej słoneczna klacz.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Faktycznie była ładna. Zauważyłem to już z daleka, ale z bliska można było nawet stwierdzić, że... była piękna. Miała wspaniałe oczy. Obserwowałem jej twarz tylko przez sekundę. Zaśmiałem się cicho i natychmiast podniosłem się, również pomagając jej wstać. - Wybacz.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Nic nie szkodzi - odpowiedziała od razu i zajęła na powrót swoje miejsce.

Lyriel zapaliła jeszcze jedną świecę i wyszła, zabierając ją oraz oznajmiając, że musi założyć sobie opatrunek. Pyde dosłownie przeszywał Cię wzrokiem pełnym... Zazdrości? Jego oczy jakby płonęły ze wściekłości.

- A Ty Tiso? Co jest Twoim talentem - przerwała ciszę Suzanne.

- Pe-perkusja - zająknęła się młoda klacz.

- Po Tobie Ren wnioskuję, że gitara - stwierdziła z uśmiechem słoneczna klacz.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Bingo - odparłem, uśmiechając się szeroko. - Akustyczna i elektryczna, choć mimo wszystko bardziej lubię tę pierwszą - powiedziałem. - No i w końcu to ona jest na moim Cutie Mark'u. Dokończyłem wreszcie swoją porcję szarlotki. - Swoją drogą - kontynuowałem dalej - harfa to dosyć oryginalny instrument. Dlaczego akurat ona? - spytałem.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wzrok Pyde ociekał wściekłością, gdy widział jak się umilasz do Suzanne. Ta jednak nie zwracała uwagi na brata, poświęciła się konwersacji z Tobą, ignorując pozostałą dwójkę kucyków. Zachichotała. Jej śmiech był nie tyle co słodki, ale rozgrzewał, gdy ktoś go widział. Niesamowita dusza, dzieląca się energią z innymi.

- A dlaczego akurat gitara? - spytała wciąż chichocząc. - Po prostu jakoś się w nim odnalazłam, tak jak Ty, w gitarze. Tak się składa, że mam u siebie w domku swój instrument, tylko ciut ciężki jest i dziś już nie chcę Cię nim męczyć...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Uśmiechnąłem się. - Wiesz... - zacząłem zamyślony i oparłem głowę o kopyto, spoglądając przed siebie. Również ignorowałem Pyde'a. - Zawsze podziwiałem wszystkie rockowe gwiazdy i chciałem być taki jak one. Gitara była dla mnie... celem w życiu. Wyprostowałem się na krześle i spojrzałem na nią. - Zresztą to dosyć pospolity instrument, a dźwięki harfy rzadko się słyszy - zauważyłem, a potem wzruszyłem ramionami. - Przynajmniej ja nie słyszałem.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kontakt fizyczny dla Suzanne nie był niczym nie stosownym. Położyła Ci kopyto na ramieniu, wciąż uśmiechając się.

- No to jutro będziesz mieć okazje - oznajmiła wesoło. - Wystawie ją jakoś przed dom. Ale liczę na rewanż! - dodała wesoło i zamknęła oczy, jakby wyobrażając sobie coś.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przy niej nie czułem się tak skrępowany jak przy Lyriel, gdy ta mnie dotykała. Suzanne była naprawdę bardzo przyjacielska i miła. Do tego ciągle na jej twarzy gościł promienny uśmiech i cały czas wydawała się być wesoła. Również cały czas się uśmiechałem. Przez chwilę obserwowałem ją widząc, że chyba się nad czymś zastanawia, a potem znów się odezwałem. - Po co ją wystawiać przed dom? Mogę do ciebie jutro wpaść - oznajmiłem.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Suzanne wyrwana Twoimi słowami ze swojej krainy marzeń lub myśli wróciła do opierania się o krzesło. Jej kopyto ześlizgnęło się z Ciebie, a twarz była roześmiana. Była pogodnym kucykiem i to bardzo. Nie była jednak bardzo ekstrawertyczną klaczą, była po prostu pogodna jak słońce.

- Wytaham ją przed dom! A to dlatego, że nie lubię zamykać muzyki w ciasnych kątach. Chcę by moja melodia niosła się z wiatrem i przemijała razem z chmurami, wschodzącym i zachodzącym słońcem.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tym razem już tylko kiwnąłem głową. Jej ostatnie słowa były dla mnie zbyt poetyckie i bałem się, że coś palnę. Westchnąłem i spojrzałem na Tisę, która do tej pory cały czas milczała. Pewnie bardzo się wstydziła, bidulka. - Szkoda, że nie ma tu twojej perkusji - zwróciłem się do niej z ciepłym uśmiechem. - Ja bez swojej gitary nie wytrzymałbym tyle czasu.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tisa odpowiedziała Ci skromnym uśmiechem.

- Jest - odparła cicho. - Tylko, że na strychu i nie ma za bardzo jak jej tu rozstawić.

- Chcesz wyciągnąć swoją perkusję? - spytała Lyriel stojąca w drzwiach z obandażowanym lewym kopytem. - Nie ma sprawy.

- Wspólny koncert? - rzuciła wesoło Suzanne.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Lyriel pokiwała głową i westchnęła.

- Dziś jest już nieco późno nie sądzicie? Nie myślę o zakłócaniu ciszy nocnej, ale zostawienie tak ciężkich instrumentów na noc, to najgorsza zbrodnia - stwierdziła spokojnie. Potem weszła całkiem do kuchni i nieco się przeciągnęła. - Bardzo chętnie jednak pogram na skrzypcach przy ognisku, które łatwo można rozpalić. Ren zaszczyci nas gitarą i kto wie, może Pyde też nam zagra.

Buntowniczy ogier nieco prychnął po raz kolejny podczas dzisiejszego wieczoru.

- Jeśli akumulator pociągnie mój wzmacniacz to się zobaczy - odparł z niemałym grymasem.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Suzanne od razu wyrwała z krzesła. Entuzjastycznie zatrzepotała swoimi skrzydłami i przez chwilę pozostawiła je uniesione ku górze.

- Ja również, chętnie polecę po drewno. Dwa pegazy zrobią to raz dwa, po co męczyć się i Celestia wie ile iść do lasu?

- Zgoda - rzuciła Lyriel. - Ja z Tisą zajmiemy się przekąskami i napojami, a Pyde przygotuje siedziska, żeby na gołej ziemi nie siedzieć. Noce są już chłodne.

Pyde kiwnął jedynie głową. Nie potrafił z siebie wykrzesać nic więcej. Widząc to jak ochoczo siostra go zostawia i idzie z Tobą dosłownie gotowało go. Młody buntownik prychnął po raz trzeci tego wieczora i wyszedł zająć się tym czym miał z przydziału. Suzanne poszła w jego ślady, odwracając się co jakiś czas i uśmiechając.

- Jeśli odczuwasz potrzebę - zaczęła Lyriel, zanim na dobre wyszedłeś. - Na strychu znajdziesz siekierę.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Siekiera? - powtórzyłem z entuzjazmem i odwróciłem się, po chwili jednak pokręciłem głową. - Raczej nie. Rzuciłem jej ostatni uśmiech, a potem wyszedłem na dwór za Suzanne i odetchnąłem po raz kolejny nocnym powietrzem. Uniosłem się nieco nad ziemię i uśmiechnąłem się do klaczy, czekając aż do mnie dołączy.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Suzanne widząc to, że poderwałeś się do lotu, od razu do Ciebie dołączyła. Na początku spokojnie i powoli doleciała do Ciebie. Potem nagle wystrzeliła jak najszybciej mogła w stronę lasu. Zostawiła Cię za sobą i śmiała się. Jej śmiech brzmiał uroczo. Nie był szyderczy, był to śmiech wolności i radości. Latała wolniej niż Ty sam potrafiłeś, mogłeś ją bez problemu od razu złapać. Jej sylwetka w nocnym świetle prezentowała się oszałamiająco, zupełnie jakby pomnik jakiegoś idealnego kucyka nagle ożył...
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach


Discord Server

Partnerzy

  • For Glorious Equestria
  • Bronies Polska
  • Bronies na DeviantArcie
  • Klub Konesera Polskiego Fanfika
  • Kącik lektorski Bronies Corner
  • Lailyren Arts
×
×
  • Utwórz nowe...