Skocz do zawartości

Gonitwa za szczęściem - Ren Canady (Applejuice)


Draco Brae

Recommended Posts

Spojrzałem w górę. Chmurzyło się coraz bardziej, ale raczej nie zapowiadało się na deszcz. Zastanawiałem się, czy Pyde chowa harfę właśnie dlatego, czy dlatego, że Suzanne kazała mu to zrobić z mojego powodu. W końcu mówiła, że mogłem jej posłuchać. Musiałem ją przeprosić... Ech. Podszedłem do Pyde'a. - Zaczekaj z tym - mruknąłem. - Gdzie jest Suzanne? Muszę z nią pogadać.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 1.1k
  • Created
  • Ostatnia odpowiedź

Top Posters In This Topic

Pyde natychmiast przestał się szarpać z instrumentem i przysiadł, patrząc jednocześnie na Ciebie. Jego wzrok był pełen podejrzliwości, a zarazem ciekawości.

- Na co mam czekać? - spytał bez emocji. - Poza tym, Suzanne powiedziała, że źle się czuje. Nie sądzę więc, by Twoja osoba była jej teraz potrzebna - dodał i przylewitował do siebie z domku paczkę papierosów. Zielono czarne pudełko z jakąś dziwaczną nazwą. Chwilę później wyciągnął z niego jednego papierosa o podobnych barwach co paczka i zwyczajną zapalniczkę przymierzając się do zapalenia.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Uniosłem brwi. - Naprawdę? Widziałem się z nią chwilę temu. Co się stało? - spytałem. Przypuszczałem, że to przeze mnie Suzanne czuła się źle... ale chyba nie byłem aż taki okrutny, prawda? Poza tym Pyde mógł tylko szukać pretekstu, żebym nie zadawał się z jego siostrą. Widać było, że za mną nie przepada i chce, żebym trzymał się od niej z daleka. Zerknąłem na niego skrywając kpiący uśmieszek, gdy przylewitował sobie paczkę papierosów. A dokładniej mówiąc, robiłem to tak, żeby on się zorientował, że go skrywam. Odnosiłem dziwne wrażenie, że starał mi się tym zaimponować, podobnie jak wczoraj z piwem.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pyde patrzył na Ciebie chwilę kątem oka. Jego spojrzenie było przesycone jednym uczuciem. Teraz błysnęło Ci jakim. To była zazdrość. Basista zachował jednak spokój, jego wzrok skupił się na papierosie. Zapalił go i po chwili rozniósł się zapach gryzącego tytoniu i słodkiego jabłka.

- Widziałeś się z nią? - powtórzył po chwili, gdy tylko wypuścił z siebie dym. - Skoro tak, to po co znów chcesz ją nachodzić? - dodał i znów skupił się na papierosie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Kto wie - odparł jak najbardziej spokojnie młody buntownik.

Skupił całą swoją uwagę na papierosie i zamknął oczy. Zupełnie Cię zignorował, choć wiedziałeś, że nie jest mu w smak to co robisz. Pyde szybko jednak odegrał się, zatrzaskując Ci drzwi przed pyskiem za pomocą magii.

- To nie ładnie się wpraszać... cowboyu.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Spojrzałem na Pyde'a i po chwili uśmiechnąłem się szeroko. Tak naprawdę miałem ochotę go znokautować, ale nie okazywałem tego. *derp*

- A więc jednak też znasz dobre maniery - powiedziałem. Cofnąłem się o krok od drzwi, nie przestając się uśmiechać, po czym spytałem: - To może sam zaprosisz mnie do środka, co?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pyde, widząc Cię uśmiechającego, skrzywił się z niesmakiem. Zaciągnął się papierosem, a potem cisnął go przed domek, nie zgasiwszy go wcześniej.

- Znasz bajkę o trzech świnkach i wilku? - odpowiedział pytaniem, na pytanie i wypuścił z siebie dym. Potem wstał i przeciągnął się leniwie. - Choćbym miał być pożarty, wilk zostanie pod drzwiami - dodał, gdy skończył się przeciągać. - Kwik.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przestałem się uśmiechać. - Waleczna z ciebie świnia - stwierdziłem chłodno. Chwilę mierzyłem go wzrokiem, a potem wypuściłem z siebie powietrze i znów wykrzywiłem wargi w nieco kwaśnym uśmiechu. Jeszcze bardziej odsunąłem się od drzwi. - Hej, Suzanne! - krzyknąłem. - Możemy pogadać?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pyde ciągle pozostający w zasięgu Twojego wzroku, wybałuszył oczy jak tylko mógł, gdy zacząłeś krzyczeć. Widziałeś jak jego usta, układały się w wiązankę przekleństw. Pyde mimo, iż zapewne bardzo chciał, nie wydał z siebie dźwięku. W ułamku sekundy doskoczył do Ciebie niczym kogut. Jego twarz była pełna goryczy z powodu przegranej. Seledynowe oczy ogiera kipiały agresją, jednak ustały na pewien magiczny i cichy dźwięk:

- Jasne, wejdź - oznajmiła cicho Suzanne zza drzwi.

- Zabiję cię, jeśli będzie przez ciebie płakać - oznajmił szeptem Pyde, gdy go mijałeś.

Chwilę później zostawiłeś jednorożca za sobą, stojąc w domku Suzanne i przed nią. Łeb miała spuszczony, a grzywa zasłaniała praktycznie cały pysk.

- O co chodzi? - spytała ze skruchą.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Było mi przykro, że znowu zepsułem jej radosny nastrój. Chyba poznała mnie z jednej z moich najgorszych stron. Podszedłem do niej i ułożyłem głowę pod jej podbródkiem, a potem delikatnie go uniosłem. - Już drugi raz jesteś smutna przeze mnie - mruknąłem. Odsunąłem się i chwilę unikałem jej wzroku, szukając jednocześnie odpowiednich słów, ale wkrótce spotkałem się z jej oczami. Westchnąłem. - Przepraszam, że cię uraziłem. Byłem w podłym nastroju i wszystko działało mi na nerwy. A po prostu byłem zazdrosny, że ty... jesteś taka szczęśliwa - powiedziałem cicho. Tym razem to ja lekko spuściłem głowę i chwilę milczałem. - Przepraszam - powtórzyłem tylko, już nie wiedząc, co powiedzieć.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gdy wasze spojrzenia się zbiegły, widziałeś uwięzione klejnoty w oczach klaczy, które były głębią morskiej laguny. Drżały one z niepewnością. Powieki lekko napuchnięte od łez oraz i nieco przekrwione białko gałek ocznych dawało Ci do zrozumienia, że Pyde Cię ukatrupi. Mimo tego wszystkiego na pysku Suzanne zagościł niewielki uśmiech. Jej twarz była teraz niezmiernie urocza, gdy się tak delikatnie uśmiechała, będąc jednocześnie wciąż przybitą.

- Nic się nie stało - odparła krótko. - Masz jeszcze ochotę posłuchać mojej gry? - spytała niepewnie i ukryła spojrzenie, kierując je na ścianę.

Nim zdążyłeś odpowiedzieć, drzwi od domku się otworzyły z impetem. Pyde męczył się, żeby schować harfę tam gdzie jej miejsce. I pomimo, iż używał przy tym magii, to wciąż był dla niego wysiłek.

- Możesz z tym poczekać braciszku? - Suzanne zwróciła się z prośbą do Pyde'a.

Ten tylko się roześmiał i znów przylewitował do siebie paczkę papierosów.

- To żart prawda? To jakiś głupi żart? Wynieś na zewnątrz, przynieś z powrotem, znów wynieś, zrób to, zrób tamto? - spytał pełen nerwów, a jego atakujący wzrok spoczywał na Suzanne.

- Proszę...

- Myślałem, że tylko dla rodziców byłem popychadłem, ale... - stwierdził z pretensją, a potem, gdy przypomniał sobie o Twojej obecności przygryzł wargę do krwi.

Zrobił to dość mocno, bo od razu dwie czerwone krople uderzyły o drewniane panele na podłodze. Pyde tylko się odwrócił i zniknął z miejsca gdzie stał. Uciekł od was za pomocą magii. Zostałeś sam z Suzanne w ciszy, która przewiercała myśli.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Byłem nieco zaskoczony. Przez chwilę patrzyłem na miejsce, gdzie zniknął Pyde. Czułem, że nie powinno mnie tu być. Zerknąłem na Suzanne. Nie mogłem jej zostawić, gdy nadal była tak przybita - w końcu to z mojego powodu. I Pyde na pewno też był na mnie wściekły. Westchnąłem w duchu. Wszędzie, gdzie się znajdę, wszystko się wali. - Co się stało? - spytałem ostrożnie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Suzanne była w szoku. Jeszcze przed chwilą zdawała się pogodnieć, a teraz na jej twarzy gościło przerażenie. Oczy klaczy zaszły łzami. Suzanne znów spuściła łeb i zwinęła się w kłębek. Nie rozpłakała się, lecz cicho szlochała.

- J-jestem złą siostrą - szepnęła w ciszy, w której było słychać jej ciche zawodzenie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przynajmniej ja nie jestem jedynym źródłem jej problemów - pomyślałem ponuro. A może to wszystko wina Pyde'a? Chociaż... "Myślałem, że tylko dla rodziców byłem popychadłem"... Nie wyglądało mi na to, żeby Suzanne w czymś zawiniła. A Pyde na pewno był wkurzony na mnie, stąd ta złość. Zresztą nie znałem za dobrze ani jego, ani jej, więc nie powinienem się nad tym zastanawiać.

Nie mogłem zostawić Suzanne w takim stanie, nawet jeśli to nie była moja sprawa. Od razu położyłem się na podłodze obok niej i delikatnie objąłem ją swoim skrzydłem.

- Dlaczego? - spytałem cicho. Nie byłem świetnym doradcą i nie za bardzo umiałem rozwiązywać problemy, ale przynajmniej mogłem spróbować.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Suzanne drgnęła niespokojnie, gdy objąłeś ją skrzydłem. Nim wypowiedziała jakiekolwiek słowa, wpierw pozwoliła sobie na chwilowe ochłonięcie, zupełnie jakby łzy hamowały wszelkie słowa. Jak tylko miała przemówić, spojrzała Ci prosto w oczy.

- Czy to źle, że raz na jakiś czas jestem egoistką? - spytała z nadzieją w oczach.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Setna strona, tysięczny post, aaawww yeah! _______________________________________ Trochę zaskoczyło mnie to pytanie. Lyriel powinna tu być, nie ja. Spuściłem wzrok i chwilę zastanawiałem się nad odpowiedzią, w roztargnieniu przygryzając wargę. - Egoizm jest zły - odparłem w końcu. - Ale bycie egoistycznym raz na jakiś czas to coś normalnego. Krążyło mi po głowie wiele myśli, ale nie mogłem ich dobrze dobrać w słowa. Zrezygnowany westchnąłem cicho i już się nie odezwałem.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To co powiedziałeś, było tym co Suzanne pragnęła usłyszeć. Klacz uśmiechnęła się przez łzy, zamknęła oczy i położyła łeb z powrotem na podłodze.

- Rozumiem... Dziękuję Ci Ren - wydusiła z siebie. Jej rozpacz wciąż w tkwiła gdzieś w sercu, ale na pewno zelżała.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Również położyłem głowę na podłodze, w przeciwnym kierunku co Suzanne. Nie patrzyłem na nią, jednak i tak nadal okrywałem ją swoim skrzydłem. - Nie ma za co - mruknąłem bez emocji. Wiedziałem, że teraz powinienem wrócić do chatki Lyriel, ale jakoś nie mogłem się zdobyć na to, żeby wstać i wyjść. Zamknąłem oczy. Fajnie byłoby teraz zasnąć... Spanie stało się moim ulubionym zajęciem.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Niespokojny oddech Suzanne wkrótce zelżał, aż wreszcie był spokojny a nawet wesoły. Spojrzałeś na jej twarz by sprawdzić jak się teraz ma. Uśmiechała się przez sen. Taki widok nieco Cię uspokoił po ostatnich wydarzeniach i sam zapadłeś w drzemkę. Po prostu przymknąłeś oczy na chwilę... Szybko jednak zostałeś wygnany z krainy snów. Przebudziłeś się w nieco dziwnej pozycji. Ty i Suzanne byliście wtuleni w siebie, choć ona wciąż spała.
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Serio zasnąłem...? Jednym kopytem przetarłem oczy, uważając żeby nie obudzić Suzanne. Spojrzałem na nią i nie mogłem powstrzymać uśmiechu. Wyglądała uroczo. Nie chciałem jej budzić i odchodzić. Nie teraz. Westchnąłem cicho i wtuliłem twarz w jej włosy. Była taka ciepła...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Klacz poruszyła się gwałtownie, gdy tylko się w nią wtulałeś, lecz nie zbudziła się. Suzanne pachniała słodkim jabłkiem i cynamonem. Wtuliła się w Ciebie jeszcze bardziej. Barwa jej sierści była pełna jej ciepła, ciepła i spokoju, którego Ci ostatnio brakowało. Świat nie istniał, nawet pomimo iż czułeś każdą sekundę spędzoną razem z nią...
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Z lekkim wahaniem objąłem Suzanne i również jeszcze bardziej przygarnąłem ją do siebie. Chciałem być przy niej jak najbliżej. Jedno kopyto delikatnie zanurzyłem w jej słodko pachnące włosy, drugim ją głaskałem. Starałem się robić to jak najłagodniej, żeby jej nie obudzić. Pozwalałem, by czas płynął swoim tempem. Nie wiem, która była godzina, ale nie za bardzo mnie to obchodziło. Właściwie w tamtych chwilach nie liczyło się nic. W pewnym momencie dotarło jednak do mnie, że nie powinienem tego robić. Lyriel... Przestałem głaskać Suzanne. Mimo wszystko nie potrafiłem jej puścić. Emanowało od niej takie ciepło... Bałem się chwili, w której będę musiał ją zostawić. Musiałem jednak to zrobić. - Suzie...? - szepnąłem jej do ucha.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Na Twój cichy szept klacz odsunęła się delikatnie od Ciebie. Zrobiła to tak, byś mógł patrzeć jej w oczy, gdy potem je otworzyła. Dwa roześmiane i spokojne klejnoty były wlepione w Ciebie. Owa sytuacja w ogóle nie wprawiała jej w zakłopotanie. Klacz westchnęła pytająco i dalej na Ciebie patrzyła.
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Opuściłem kopyta, przejeżdżając nimi jednocześnie po bokach klaczy. Nie planowałem tego. A może planowałem. W każdym razie nie zrobiłem tego świadomie. Przez chwilę patrzyłem w jej piękne oczy... i coraz bardziej czułem, że nie chcę nigdzie iść. Zamknąłem oczy na parę sekund i podjąłem decyzję. Gdy je otworzyłem, jednocześnie uniosłem się nieco bardziej do pozycji siedzącej. - Powinienem już się zbierać - powiedziałem.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach


Discord Server

Partnerzy

  • For Glorious Equestria
  • Bronies Polska
  • Bronies na DeviantArcie
  • Klub Konesera Polskiego Fanfika
  • Kącik lektorski Bronies Corner
  • Lailyren Arts
×
×
  • Utwórz nowe...