Skocz do zawartości

Gonitwa za szczęściem - Ren Canady (Applejuice)


Draco Brae

Recommended Posts

Gdy tylko się podniosłeś z krzesła, czułeś jak spojrzenie Lyriel Cię śledzi. Czułeś ciekawość jej oczu. A gdy klęknąłeś przed nią wpatrywała się w Ciebie bez słowa, nie broniła się również przed Twoim dotknięciem kopyta. Dopiero jak zbliżałeś swe usta do jej ust drgnęła niepewnie, a spokój, który na niej gościł gdzieś uleciał. Gdy wreszcie musnąłeś wargi gołębiej klaczy, widziałeś w niej jakby pewien powrót do przeszłości, zupełnie jakbyś zajrzał do duszy i wspomnień drugiego kucyka. Pomimo iż to było tylko muśnięcie, czułeś słodki smak wiśni na jej wyjątkowo jędrnych ustach. Gdy się odsunąłeś widziałeś w niej przez chwilę szok i niepokój, zaraz potem wróciła nieco do siebie. Gdy zacząłeś uciekać, Lyriel Cię nie powstrzymywała. Wyszedłeś z kuchni i stałeś pod drzwiami...
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 1.1k
  • Created
  • Ostatnia odpowiedź

Top Posters In This Topic

I jednak uciekłem. Nie docierała do mnie logika tego, co przed chwilą zrobiłem. Co chciałem sobie przez to udowodnić? Że nie jestem tchórzem, by potem jeszcze raz się poddać, niszcząc wszystko?

Przeszedł mnie dreszcz. Niebo. Tylko tego teraz potrzebowałem. Dosłownie wybiegłem na zewnątrz i od razu wzbiłem się do lotu, nie zważając na ewentualny ból w skrzydłach.

Jesteś taki, k**wa, do niczego.

Prawdopodobnie znowu wszystko zepsułem. Powinienem teraz wrócić do domu Lyriel i wszystko odkręcić. Może powiem, że to był tylko żart...? Albo... że tak naprawdę nie chciałem tego zrobić. Nie, to jest żałosne. Zupełnie jak ja. Nie widziałem innego rozwiązania jak kolejna ucieczka od całego świata. Byłem przerażony, wściekły i upokorzony jednocześnie.

Co teraz myśli o mnie Lyriel? Znienawidzi mnie? Może każe mi się wynosić i już nigdy się do mnie nie odezwie? A jeśli w jakiś sposób ją zraniłem? Nie wybaczy mi. Na pewno mi nie wybaczy. To było bezsensowne zagranie, w tamtej chwili kompletnie przestałem myśleć. Kolejny błąd do mojej listy. Powoli tracę wszystkich, których kocham.

Kierowałem się do lasu. On stał się moim ulubionym miejscem.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Teraz poranek był cieplejszy. Sam ze swoimi myślami leciałeś... Nie, gnałeś ile sił w skrzydłach, by się wyciszyć w tym zakątku spokoju, w miejscu będącym całkowitym przeciwieństwem Twojego życia. Słońce przyjemnie zaczynało grzać, a chmury nie były barierą. Wkrótce znalazłeś się nad celem ucieczki. Niemiłosiernie zwyczajne miejsce na ziemi, ale tak bardzo wyjątkowe. Zajmowało olbrzymi zakres ziemi, rozciągając się dalej niż Twe oko mogło sięgnąć. Pędząc, spłoszyłeś trochę ptactwa, które natychmiast wzleciało ponad drzewa, by zaraz w nie wrócić. Postanowiłeś pójść w ich ślady, w końcu byłeś wystarczająco daleko od swojego problemu. Delikatnie opadłeś na polankę, ledwo się na niej mieszcząc. Za dużo czasu spędzałeś przy gitarze zamiast przy swoim atucie pegaza. Mimo to byłeś już w samym środku lasu, teraz mogłeś poddać się spacerowi i rozmyślaniom. Otaczająca przyroda, specyficzny, przyjemny zapach drzew czy też zew zwierząt. Istna kraina wolności i harmonii. Jednak miałeś pecha również tutaj. Usłyszałeś bowiem dźwięk kojarzący się z wdepnięciem w odchody. Poczułeś również to pod swoim kopytem. Miękkie, zimne i wodniste. Spojrzałeś z obrzydzeniem i uśmiechnąłeś się. To nie było tym, na co wyglądało. Kępka mchu pełna wody, a tuż obok niej mały strumyk...

___________________

Post pisany z telefonu, mam nadzieje, że nie jest zły ^^

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Totalnie rozwaliłeś mnie tymi odchodami :rainderp: Koń Ren hasał sobie po polanie... _____________________________________________ Odetchnąłem świeżym powietrzem i na parę chwil zapomniałem o tym chaosie. Przez moment zwyczajnie stałem w miejscu, zasłuchując się w dźwięki tego wspaniałego miejsca. Potem zacząłem iść przed siebie, rozglądając się wszędzie dookoła z niewielkim uśmiechem na twarzy... który i tak po chwili zgasł. Przystanąłem. Dotknąłem kopytem swoich ust i zamknąłem oczy. Zrobiłem to. Marzyłem o tej pięknej chwili, która wcale nie była taka piękna. Powinienem pocałować Lyriel wtedy, gdy emocje nie będą miały nade mną władzy. Teraz prawdopodobnie i ja, i ona będziemy się nawzajem unikać. Na pewno nie będzie chciała o tym ze mną rozmawiać, a nawet jeśli... to spodziewałem się od niej słów pogardy. W jednej chwili zdałem sobie sprawę, że jestem dla niej nic nie wart. Ot, zwykły szczeniak, który nie radzi sobie z najprostszymi rzeczami. Wpada w dołek z powodu byle gówna. Słodki, młody. Tacy ją nie interesują. Powoli przestawałem też wierzyć w to, że jestem dla niej przyjacielem. To ona nią była dla mnie, a ja... ja byłem nikim. Nie rozumiałem tego, czemu poświęca mi swój czas. Chyba po prostu sumienie nie pozwalało jej zostawić mnie samego. Otworzyłem oczy i znów zacząłem iść dalej. Gdybym ja był na miejscu Lyriel, udawałbym że nic by się nie stało. To był incydent tak głupi, że należało o nim zapomnieć. I należało też zapomnieć o tym bezmózgim baranie, który to zrobił. Ja chyba też powinienem tak zrobić. Albo... może jednak powinienem dalej walczyć? Po jakimś czasie wyłączyłem się i skupiłem się tylko na otaczającym mnie świecie. To miejsce było istną oazą spokoju...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Szedłeś wzdłóż strumyczka, który z czasem rósł w siłę. Nie osiągnął on co prawda dużych rozmiarów, ale do małych również nie należał. Postanowiłeś więc brodzić w nim, ciekawy co jest jego źródłem. Woda była zimna i krystalicznie czysta. Podłoże pod strumieniem, było usłane małymi kamieniami. Długo nie musiałeś wcale iść, by się dowiedzieć tego czego chciałeś. Trzy wielkie głazy, a u ich stóp było małe oczko wodne, w którym była Suzanne. Brała kąpiel w tej lodowatej wodzie. Była odwrócona do Ciebie tyłem.
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie miałem ochoty się z nią widzieć, szczególnie po tym incydencie. Jak najdelikatniej rozwinąłem skrzydła i cicho uniosłem się nad ziemię, powoli lecąc w przeciwnym kierunku. Miałem nadzieję, że mnie nie usłyszy. Choć przez jakiś czas chciałem pobyć sam w tym pięknym miejscu.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Udało Ci się bezszelestnie oddalić od Suzanne. Znów byłeś sam, ponad drzewami. Nie musiałeś odlatywać daleko. Wystarczyło teraz, że zmienisz kierunek, na dowolny. Byle dalej od klaczy. To też zrobiłeś, wróciłeś z powrotem na ziemie i szedłeś jak najdalej wolny od wszystkiego.
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie mogłem powiedzieć, że byłem wolny od wszystkiego. Nawet znajdując się w tak cudownym miejscu czułem na sobie ciężar tych wszystkich błędów, które popełniłem. Nie chciałem już o niczym myśleć. Starałem się skupić na otaczającej mnie przyrodzie, zapomnieć o wszystkim... ale nie potrafiłem. Ten pocałunek jeszcze bardziej skomplikował sprawę. Może gdybym tego nie zrobił i poczekał, istniałaby jeszcze jakaś szansa... choć i tak byłaby nikła. A teraz już całkowicie zniknęła. Może mógłbym ją odbudować, lecz co raz bardziej wątpiłem w siebie. Usiadłem przy jakimś drzewie. Chciałem wtedy mieć ze sobą swoją gitarę. Zamiast tego zacząłem sobie cicho śpiewać. To było fajne zajęcie. Wiedziałem, że niedługo powinienem był wracać. Na razie jednak nigdzie się nie wybierałem.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Złożyło się tak, że siedziałeś pod brzozą. Jej powiewające gałęzie razem z liśćmi, co chwila przepuszczały odrobinę światła, która padała prosto na Ciebie. Robiło się coraz cieplej i przyjemniej. Mimo iż nie miałeś gitary, las przygrywał Ci swoją własną melodie. Szum drzew, sporadyczny krzyk ptactwa, lub nawoływanie jakiegoś jelenia. Do tego wszystkiego doszedł jeszcze jeden głos, z wnętrza Ciebie. W końcu nie ruszyłeś prawie śniadania i piłeś, a alkohol znacznie wyostrzył uczucie głodu.
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Najchętniej zostałbym w tym lesie na noc, ale nie mogłem tutaj siedzieć przez wieczność. Trochę się uspokoiłem i nie obawiałem się już tak bardzo tego, co zastanę w domku Lyriel. I tak tego nie uniknę. Zresztą... na pewno nie będzie tak źle. Nie miałem pojęcia co powinienem zrobić. Może po prostu udawać, że nic się nie stało? Westchnąłem i wstałem, a potem wzbiłem się w niebo.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Niebo było już czyste, chmury dawno odpłynęły gdzieś daleko. Wzbiłeś się na pustą przestrzeń i miałeś wszystko na jak najlepszym widoku. W oddali dostrzegałeś nawet domek Lyriel, a po drodze spacerującego samotnie kucyka w stronę domków. Z wolna zacząłeś lecieć drogą powrotną...
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ten kucyk na dole... To była Suzanne? Nie byłem pewny. Pomyślałem jednak, że gdyby to naprawdę była ona, raczej leciałaby po niebie, a nie spacerowała. Chociaż kto wie. W zamyśleniu przygryzłem dolną wargę. Może to była ona. Korciło mnie, żeby z nią pogadać. Może wreszcie nadszedł czas, żeby naprawiać to, co zepsułem. Zresztą nie może być gorzej niż z Lyriel. To była tylko głupia wpadka. Powinienem to jakoś wyjaśnić. Znaliśmy się ledwie jeden dzień, a ja już jej unikałem. Westchnąłem. Muszę wziąć się w garść, a teraz mam okazję, żeby zrobić pierwszy krok. O ile to jest Suzanne. Powoli zacząłem lądować w bezpiecznej odległości od kucyka, chcąc mu się jeszcze przyjrzeć.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jak postanowiłeś tak zrobiłeś. Zbliżając się do owego kucyka, zacząłeś w nim rozpoznawać Suzanne. Barwę jej umaszczenia, kolor włosów, skrzydła. To musiała być ona. Nie rozpoznałeś jej wcześniej, tylko przez to, że jej włosy były wciąż mokre. Ogon nasiąknięty wodą, suną się delikatnie po ziemi, a cała grzywa była zarzucona do tyłu, nie opadała tak jak zwykle na twarz. Gdy lądowałeś, zastrzygła uszami, ale nie zwolniła tempa ani nie odwróciła się.
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Klacz zatrzymała się i odwróciła w Twoją stronę. Była uśmiechnięta jak zawsze. W ogóle nie sprawiała wrażenia zakłopotania poranną sytuacją. Pozwoliła Ci, byś ją dogonił.

- Głupio się rano zachowałam. Przepraszam, pierwszy raz miałam taką dziwną sytuacje - zaczęła spokojnie. A gdy już się do niej zbliżałeś, ruszyła z wolna ponownie w drogę powrotną.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przez chwilę wydawało mi się, że źle usłyszałem. Suzanne nic sobie nie zrobiła z tej głupiej sytuacji. A ja cały czas się nią zadręczałem. Jeszcze na początku, gdy zobaczyłem ją w lesie, znowu uciekłem. Cicho parsknąłem śmiechem i jednym kopytem zasłoniłem twarz. Pozwoliłem sobie opaść na trawę. Położyłem się na brzuchu. To wszystko było takie... żałosne? - Przepraszam - odezwałem się do Suzanne, nie patrząc w jej stronę. - Nie o ciebie chodzi. - Odetchnąłem głęboko i ułożyłem głowę na ziemi. Ta trawa w sumie nie była taka zła. A gdybym bardzo zgłodniał, mógłbym sobie ją poskubać. Chciałem zniknąć. Zapaść się pod ziemię. - Czy ty zawsze potrafisz się uśmiechać? - spytałem po chwili.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Klacz zatrzymała się i patrzyła na Ciebie z zaciekawieniem. Przysiadła obok, a uśmiech nie schodził z jej pyska. Z wciąż mokrych włosów, co jakiś czas spadała kropla wody.

- Świat jest piękny, więc cieszę się z tego - odparła spokojnie. Po chwili uniosła głowę ku niebu. - Podejrzewam, że mój braciszek już wystawił harfę przed dom, więc jak wrócimy, będziesz mógł posłuchać.

W miarę przyglądania się trawie, czułeś jej zapach jakby wyraźniej. Wyczułeś nawet lekkie drżenie żołądka...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie chciało mi się wstawać, więc sięgnąłem po najbliższą kępkę trawy i leniwie zacząłem ją przeżuwać. Nie była zbyt smaczna, ale lepsze to niż nic. Spojrzałem na Suzanne zaciekawiony. - Nie odpowiedziałaś mi na moje pytanie - powiedziałem. - Pytałem, czy zawsze się uśmiechasz. Nie masz żadnych zmartwień?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pysk Suzanne pogrążył się w zamyślonym uśmiechu. Zmrużyła nieco oczy, pochyliła łeb, nadęła lekko poliki. Pomimo tego, uśmiech na jej smukłym i urodziwym pysku pozostawał cały ten czas. Gdy wreszcie wyrwała się z tego transu, roześmiała się z zamkniętymi oczami i opadła na ziemie, po chwili przewracając się na grzbiet.

- Mam problemy, jak każdy - zaczęła. - Ale czy zmieni to coś, jeśli się będę wszystkim martwić? Śmiech to zdrowie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Ująłbym to tak, że po prostu masz wszystko w dupie - stwierdziłem słodko, a potem bąknąłem od niechcenia, gdyby ewentualnie poczuła się urażona: - Wybacz. Odwróciłem głowę w prawo, żeby na nią nie patrzeć. - Opowiedz jakiś kawał, może się uśmiechnę i przestanę się martwić. Taaak, to dobre rozwiązanie, wręcz idealne. Dave wróci, Blast stanie na szczycie, a Lyriel... - W porę zorientowałem się, że powiedziałem za dużo. Jęknąłem i złapałem się obydwoma kopytami za głowę, a potem ze zrezygnowaniem je opuściłem. - Albo po prostu mnie zostaw - mruknąłem.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Doszedł Cię dźwięk tego jak Suzanne się podnosiła.

- Chyba masz racje, pójdę już - rzekła cicho i ruszyła. Jej kopyta zdawały się niewydawać żadnych odgłosów, gdy stąpała po ziemi. Oddalając się, dodała jeszcze ciszej. - Sami tworzymy sobie większość problemów.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Teraz uraziłem również Suzanne. Co się ze mną działo? Niszczyłem wszystko, a potem liczyłem na to, że samo się naprawi. Chyba musiałem przestać się użalać się nad sobą. Nie mogłem jednak zaprzeczyć temu, że wszystko było moją winą i tego, że prawdopodobnie dla nikogo nie przedstawiam żadnej wartości. Byłem nikim, żałosnym dzieciakiem, idiotą. Rany. Może pobawię się w słownik? Powinienem to naprawić i wziąć się w garść. Nie miałem pojęcia jak, ale chciałem to wszystko cofnąć... ...ta trawa była jednak tak wygodna, że postanowiłem tu jeszcze chwilę poleżeć. Byłem wystarczająco daleko od domków, żeby nikt mnie nie zauważył. Spojrzałem w kierunku Suzanne. Z początku chciałem wstać, ale uznałem, że to nie ma sensu. Skuliłem się na trawie, skrywając twarz w kopytach. - Przepraszam - szepnąłem bardziej do siebie niż do Suzanne, bo byłem pewny, że już tego nie usłyszy.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Może najlepiej by było, gdybym cały czas był sam. Wtedy nie wydarzyłoby się nic niedobrego. Strach i niepewności gdzieś uleciały. Teraz czułem się... tak jakby znużony. Chyba po prostu powoli odechciewało mi się wszystkiego. Było mi też już obojętne, w jaki sposób zareaguje Lyriel. Jakkolwiek to zrobi i tak będzie źle. Nie przejmowałem się też Suzanne. Biorąc pod uwagę początek naszej rozmowy, w ogóle nie musiałem się o nią martwić. Na pewno samo wszystko się jakoś ułoży. A jeśli chodziło o Lyriel, to mogłem albo walczyć, albo się poddać. Nie potrafiłem podjąć w tej sprawie decyzji. Wkrótce, gdy minęło trochę czasu, a ja nadal skubałem trawę, postanowiłem wstać. Suzanne na pewno musiała już być u siebie w domu. Ja również wolnym krokiem zacząłem zbliżać się w kierunku chatki Lyriel, przygotowany na najgorsze.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie śpieszyło Ci się specjalnie. Powolnym stepem zmierzałeś do miejsca, gdzie wszystko miało się rozstrzygnąć. Z każdym kopytem postawionym do przodu czułeś coraz bardziej ciężar swojej decyzji. Przyroda nawet umilkła, słychać było tylko hulanie wiatru na pustych łąkach, a może nawet jego zawodzenie. Na niebie pojawiło się trochę chmur, które przysłoniły słońce. Im bliżej byłeś celu, tym bardziej to "najgorsze" wydawało Ci się prawdą. Setki scenariuszy, jeśli nie tysiące, w których Lyriel zachowywała się w najróżniejszy sposób. Gdy domki były już dobrze widoczne widziałeś jak Pyde, targa z powrotem sporą pozłacaną z motywem stojącej na tylnich kopytach pegazicy i rozłożonymi skrzydłami. Instrument był olbrzymi, a sądząc po wysiłkach młodego buntownika, do najlżejszych nie należał. W chatce Lyriel, na ganku siedziała Tisa, popijała sok i obserwowała niebo, które coraz bardziej pokrywało się chmurami. Mimo zachmurzenia, było wciąż jasno.
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach


Discord Server

Partnerzy

  • For Glorious Equestria
  • Bronies Polska
  • Bronies na DeviantArcie
  • Klub Konesera Polskiego Fanfika
  • Kącik lektorski Bronies Corner
  • Lailyren Arts
×
×
  • Utwórz nowe...