Skocz do zawartości

[Grimdark] Fallout_Equestria: Towarzysze podróży


Nightmare

Recommended Posts

  • Odpowiedzi 820
  • Created
  • Ostatnia odpowiedź

Top Posters In This Topic

Pokemona i Navis spały na śpiworach całe w bandażach. Wyglądało na to, że tylko ja byłam jako tako zdrowa. Był też Batty, który miał jedynie zabandażowane skrzydło, ale zgadywałam, że on lepiej sobie radził naparzając we wroga z góry. Ja, za to nie mogłam ruszać prawym kopytkiem, a skrzydła bolały jak jasna cholera. Przypomniałam sobie, jednak o jednej miksturze leczniczej którą zabrałam ze stajni. Do tego rolka bandaży nasączonych magią i witaminy w tabletkach. 
Wątpiłam w to, że napój leczniczy sprawi, że będę mogła ruszać tym nieszczęsnym kopytkiem, ale przynajmniej byłoby mi lżej. Jakimś cudem dotarłam do namiotu i wygrzebałam z torby butelkę z miksturą. Była, to mała buteleczka, której pojemność nie przekraczała pewnie nawet 250ml. Wypiłam odrobinę. Zrobiło mi się o wiele przyjemniej, a skrzydła przestały już aż tak mocno boleć. Wciąż, jednak musiałam podpierać się kijem. Z butelką, witaminami i bandażami w pyszczku zaczęłam szukać Batty'ego. Ten wciąż starał się przenieść ten worek do jednego z namiotów. 
- Możesz dać tę miksturę dla Navis i Poke? - Zapytałam stawiając medykamenty przed zwierzakiem. - To lekarstwa są. Mikstury daj po równo. Jak jakieś rany zostaną, to opatrz je tym bandażem, a jeśli będzie trzeba daj witaminy. 
Trochę szkoda mi było dawać, to wszystko dla klaczek. Bez nich, jednak nie miałam możliwości szybkiego dotarcia do Wieży. Do tego Pokemonę bardzo lubiłam. Jej bym śmiało te przedmioty oddała, ale Navis... pewnie, by się czepiała. Zastanawiałam się, jednak czemu nie regeneruje tych ran. 
- Dla Navis daj trochę mniej niż dla Pokemony. Musi, jednak wziąć trochę witamin dobra?
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nietoperek dopchał worek do namiotu, zabrał leki i pobiegł do namiotu, w którym leżała Pokemona i Navis. Chciałam sprawdzić co jest w worku, ale nie miałam na, to czasu. Do tego, gdybym go przypadkiem porwała Batty, by się skapnął, że coś majstrowałam. Po kilku minutach wrócił z jakąś pustą torbą. 
- Jak się czują? Ile mikstury dałeś dla Navis, a, ile dla Pokemony? 
Chciałam być pewna, że dał tyle, ile powiedziałam. Kazałam mu na początku dać po równo, czyli ok. 100ml dla każdej, ale później powiedziałam, żeby Poke dostała więcej. Mogło, to się dla niego wydać trochę i podejrzane, a on dałby po tyle samo. Gdyby zrobił, inaczej niż mówiłam nie wkurzyłabym się, ale, po prostu wolałabym, żeby, to Poke dostała więcej lekarstwa. Navis, za to dostałaby więcej witamin, które mogłyby polepszyć jej regenerację. 
Wszystko było, po prostu super. Trzeba było teraz zabrać ciała i wywalić gdzieś za obozem lub zakopać tak, by nie śmierdziało. No i naprawić namiot, którego wejście rozwaliłam. Niestety, butelka eliksiru mogła "zakleić" tylko połowę ran klaczek, a bandaże nasączone magią sprawiłyby, że rany powoli znikałyby. Do czasu ich wyzdrowienia, to ja musiałam pilnować tego cholernego namiotu razem z Batty' m. Do tego podpierać się na kiju przez tydzień. Przynajmniej mogłam sama jeść, ale teraz musiałam polegać głównie na innych, ponieważ nie mogąc ruszać prawym kopytkiem było mi bardzo trudno zrobić dość dużo rzeczy.
Edytowano przez Socks Chaser
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Batty zrobił minę, jakby coś właśnie powiedział, a ty niczego nie zrozumiałaś. Pokazał na twojego PipBucka, a potem na namiot z klaczami. Następnie wziął swoją torbę i znów ruszył z nią pomiędzy ghule. Zdążyłaś akurat wykopać jeden dół dla ghula, kiedy z namiotu wyszła Navis, ziewając. Już nie miała na sobie bandaży, ale ranę miała tylko na prawym przednim kopycie. Tu już było mniej różowo. Pewnie, gdybyś podeszła bliżej, zobaczyłabyś jej kość przez miejsce, w którym powinna być skóra i mięśnie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Westchnęłam. Jak się z, nim dogadać, to tylko przy pomocy PipBucka. Niech daje, ile chce, byle tylko Pokemona wyzdrowiała. 
Znalazłam jakąś małą łopatkę. Złapałam ją w pyszczek i zaczęłam kopać mały dołek, który po kilkunastu minutach zamienił się w dół, w którym spokojnie można było złożyć kucyka leżącego na grzbiecie. Z namiotu, w którym leżały klacze wyszła Navis. Pewnie jej rany się dokładnie nie zagoiły, a ona już będzie łaziła, gdzie chce. Na jej prawym kopycie była nawet spora rana przez którą dało się zobaczyć kość. 
Gdy tylko oddaliła się od namiotu ruszyłam sprawdzić co z Pokemoną. Wolałam nie oglądać kości z bliska. Powoli dokuśtykałam do namiotu i zajrzałam do środka. Skoro dostała napój leczniczy, to powinna już nie spać.
- Poke... - Nie wiedziałam od czego zacząć. Postanowiłam standardowo zapytać się o, to jak się czuje - Jak się czujesz? Jeśli chcesz... mogę ci dać więcej mikstury. W końcu to chyba przeze mnie cię tak urządzili... - Była, to w pewien sposób prawda. Gdybym nie natrafiła na tę grupę ghuli nie musiałaby się poświęcać. Zrobiło mi się trochę wstyd z tego powodu, przez co lekko się zarumieniłam jak to miałam w zwyczaju.
Edytowano przez Socks Chaser
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zauważyłam, że obok Pokemony stał jakiś sok, czy coś takiego. Po przyjrzeniu się okazało się, że jest to mikstura. Przy śpiworze Navis stały witaminy z napojem leczniczym i jej bandaże. Mogła przynajmniej obudzić Pokemonę. Ta była, jednak opatrzona bandażami nasączonymi magią. Przynajmniej Batty pomyślał i nie wlewał lekarstwa do pyszczka śpiącego kucyka. 
- Nie wiem, czy mnie słyszysz, ale Chciałabym cię przeprosić, za to. Powypisywałam jakichś głupot na kartce, opuściłam obóz i przywabiłam do siebie ghule..., a teraz leżysz tutaj, ponieważ chciałaś mi pomóc. - Zerknęłam za siebie, by sprawdzić, czy ktoś mnie nie podsłuchuje. - Głupio zrobiłam.
Edytowano przez Socks Chaser
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

(Zaraz zmienię ^^) 
 
Pokemona wciąż spała. Nie wiem czemu, ale miałam cichą nadzieję, że jakimś cudem słyszała to, co mówiłam. Nie miałam nic do roboty, więc rozglądałam się po namiocie nucąc jakąś piosenkę od czasu do czasu zerkając na Poke licząc na to, że klacz się obudzi. Nagle usłyszałam głośne uderzenie przypominające odgłos cegły, która spadła w piasek - Ktoś musiał rzucać czymś ciężkim. Opuściłam namiot mając nadzieję na ujrzenie zawartości worka, którego tak bronił Batty.
Edytowano przez Socks Chaser
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

(Żywe, czy martwe? :3 Jakby co mogę zmienić) 
 
Gdy opuściłam namiot Navis stała dookoła ciał i rzucała nimi, gdzie popadnie. Wyglądało, to dosyć śmiesznie, ponieważ ciała w locie ciągle wykręcały i robiły dziwne pozy. Było, to, jednak trochę straszne, ponieważ jedno z ciał nie poleciało za daleko i przy upadku dało się słyszeć dźwięk łamanych kości. Stałam i patrzyłam na ten festiwal debilizmu i głupoty. Gdyby, to były żywe ghule, to jeszcze można tego użyć, ale to były ciała. Nie żyją, to się gdzieś zostawi i tyle. Nie trzeba było od razu robić czegoś takiego. Po jakimś czasie odwróciłam wzrok i spróbowałam znaleźć jakieś zajęcie.
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Navis wywaliła wszystkie ciała za obóz. Ta klacz mnie nieźle wkurzała. Zawsze jak tylko byłam niedaleko musiała użyć jakichś "mocy" i warczeć jak pies w kierunku ghuli lub naparzać ciałami tych samych ghuli we wszystkie strony. 
Gdy już skończyła "oczyszczanie" wróciła do namiotu. Batty gdzieś zniknął, kasza była rozrzucona o całym namiocie, w którym miałam spać, Navis odebrała mi możliwość "zintegrowania się z innymi kucykami", a ja nie miałam nic do roboty. Władowałam się do mojego namiotu, wzięłam jakąś starą ścierkę, która leżała nieopodal i nałożyłam ją na kij. Wyczyściłam wnętrze namiotu z jedzenia. Uporządkowałam swoje rzeczy chowając broń i większość klamotów do torby. Zajęło mi, to, jednak zbyt mało czasu. W końcu zrezygnowana rozwiązałam sznur dzięki któremu kij jeszcze się na mojej nodze trzymał i położyłam go obok koca i poduszki. Niemal od razu się wywaliłam. Z trudem zdjęłam swoje ubranie i kamizelkę kuloodporną. Położyłam głowę na poduszce i przykryłam się kocem. Spać mi się nie chciało, więc gapiłam się w górę. W Stajni było co robić. Grałam w Blackjacka, spacerowałam po korytarzach... tam miałam, z kim pogadać. Zawsze był ktoś, komu mogłam się wygadać. 
- Do bani. - Westchnęłam. Podczas takiego gapienia się w jedno miejsce różne rzeczy przelatują kucowi przez głowę. U mnie niestety były one często tak "zboczone", że musiałam koniecznie coś mieć w kopytkach. Gdy tylko miałam jakiś przedmiot, którym mogłam się "bawić" i do tego był interesujący uspokajałam się. Najczęściej były, to jakieś zabawki lub piłeczki. Ja niestety nie posiadałam teraz czegoś takiego, więc musiałam sobie jakoś radzić.
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przez jakiś czas leżałam zastanawiając się co w tej wieży będę dokładnie robiła, czy w niej zostanę i, gdzie pójdę. Przez dziurę w namiocie zauważyłam, że zaczęło się robić jaśniej. Gdy się obudziłam był ranek, a po zderzeniu z ghulem była noc. Zorientowałam się wtedy, że leżałam w tym namiocie kilka, a może nawet kilkanaście godzin. Zaburczało mi w brzuchu, a do tego zrobiło mi się słabo. Od razu przyciągnęłam do siebie torbę i wyciągnęłam z niej to, co wyglądało na "smaczne" - chleb, jakieś owoce i chrupki. Do tego Sparkle Cola. Podobno reklamowała ją sama Fluttershy, więc trochę się bałam, że jest w niej jakiś "syf", który będzie wypalał mnie od środka. Zamiast tego troszeczkę skoczyły mi rady, ale przed spotkaniem Navis i Poke w mojej torbie rozsypały się witaminy. Niektóre tabletki były od usuwania promieniowania. Po dokładnym przeszukaniu torby znalazłam jedną tabletkę koloru żółtego. Po jej zażyciu wskazówka od razu spadła na sam dół, a to oznaczało, że nic nie wyżre mi dziury w żołądku. 
Po zjedzeniu "posiłku" przywiązałam kij do nogi i udałam się na krótką przechadzkę dookoła obozu.
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gdy przechodziłam obok namiotu, w którym leżała Pokemona Navis już go składała. Od razu burknęła do mnie coś na przywitanie, ale ja usłyszałam jedynie jakieś pomruki. 
Poke wciąż miała na sobie bandaże, ale od razu widać było, że jest w lepszym stanie ode mnie. No i większość jej ran się zagoiła. Torbę miałam przy sobie, więc szybko znalazłam w niej butelkę napoju leczniczego, który kupiłam u Ditzy. Starałam się nie zwracać uwagi na Navis. Jej obecność nieźle mnie peszyła. Podeszłam do Poke wręczając jej butelkę. 
- Po prostu wypij. W końcu, to przeze mnie zostałaś zaatakowana przez ghule, więc... powinnam, to ci jakoś wynagrodzić. - Uśmiechnęłam się lekko spuszczając głowę. - Głupio zrobiłam. Wybacz.
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 - Zostaw to sobie - uśmiechnęła się. - Albo daj może trochę Batty'emu. Ja tego nie potrzebuję. Nie lubię magii, no może trochę lewitację.

Uśmiechnęła się do ciebie, a następnie zaczęła pakować namiot, w którym do tej pory siedziałaś.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pokemona poszła w stronę mojego namiotu. Ja poszłam za nią. Zaczęłyśmy go składać, ale niestety ja mogłam wyjmować kijki. Reszta była dla trudna ze względu na prawą nogę. Nie mogłam nawet odpowiednio ustać, a moje skrzydła mocno bolały. Gdy namiot był już złożony postanowiłam znów podjąć próbę wręczenia jej mikstury. 
- Ja już piłam, a moja noga wciąż się nie rusza. Ten napój nie będzie działał na złamane skrzydła. Batty musi poczekać aż kość się zrośnie. - Postawiłam miksturę przed klaczką. - Ty jesteś teraz najbardziej poszkodowana. Jesteś pewna, że nie chcesz tej mikstury?
Edytowano przez Socks Chaser
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 - Na pewno. Uśmiechnij się. Wyglądasz, jakbym umierała. - zaśmiała się. - A co do twojej nogi to jest unieruchomiona przez zaklęcie.

Następnie wzięła złożony namiot i odłożyła go na resztę rzeczy. Następnie rozłożyłyście je sobie po równo i ruszyłyście w dalszą drogę.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Dobra... - Odpowiedziałam. Razem z Poke podzieliłyśmy ekwipunek. Każda z nas miała nieść swoje zaopatrzenie i trochę "ogólnego", które miało służyć całej grupie. Ja niosłam wszystkiego po trochu. 
Batty powiedział, że Navis poinformowała go o tym, że nie będę mogła ruszać nogą przez tydzień. Miałam ochotę mu mocno przywalić "za kłamstwo". Zorientowałam się jednak, że, to Navis unieruchomiła mi nogę. Potem, jednak "skapnęłam" się, że noga mogła zostać złamana i, dlatego jest unieruchomiona. Postanowiłam, więc przestać nad tym myśleć. Gdy już ekwipunek został rozdzielony ruszyłyśmy w drogę. Tym razem, to ja wlokłam się z tyłu, przez co Pokemona czasami przystawała bym mogła ją dogonić. Navis jak zwykle lazła przed siebie nawet nie patrząc, gdzie idzie. Nie musiałam też nosić bandażu. Gdy go zdjęłam przyglądnęłam się w lusterku, by zobaczyć, czy mam jakąś bliznę. Zauważyłam różową kreskę na środku czoła. Gdy wypiłam trochę mikstury zniknęła. 
Nikt nic nie mówił. Czemu? Bo pewnie Navis nie lubiła jak ktoś rozmawia. Postanowiłam zaryzykować i się o coś zapytać. Jeśli nie będzie pasowało, to się mówi trudno. Przeproszę, czy coś. Navis widocznie bardziej interesowała się drogą, więc pewnie nie dołączyłaby się do rozmowy. 
- Poke, a ty skąd jesteś? - Zapytałam nieśmiało. - Ja urodziłam się w Stajni, a moi dziadkowie byli z Ponyville... ci co żyli przed tą całą wojną oczywiście .
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach


Discord Server

Partnerzy

  • For Glorious Equestria
  • Bronies Polska
  • Bronies na DeviantArcie
  • Klub Konesera Polskiego Fanfika
  • Kącik lektorski Bronies Corner
  • Lailyren Arts
×
×
  • Utwórz nowe...