I kolejny rozdział za mną. Niby krótszy od poprzedniego, lecz działo się zadziwiająco dużo i to dużo dobrych, oraz miejscami zabawnych rzeczy. Uwaga na spoilery.
Obsidian wciąż pozostaje sobą, choć chyba już w jej główce rodzi się bardzo niecny plan. Jeśli to będzie tak jak myślę, to zanosi się na bardzo ciekawy rozwój wydarzeń. A jeśli nie, to zapewne autor też czymś zaskoczy. A sądząc po tym co mamy dotychczas, z pewności ą się nie zawiodę na dalszej części.
Podobała mi się również kwestia Obsidian i obiadu Papilla tak się napracował, Twilight przecierpiała oliwki (swoja drogą, zastanawiam się, czy za tym kryje się coś poza zwykłym: nie smakują jej), a Obsidian i tak stwierdziła, że nie zna żadnych potraw ze swojego królestwa (ani też sztuki, literatury czy innych, prozaicznych rzeczy). To świetnie buduję tę postać. Dobrze też, moim zdaniem, że Obsidian dalej nie jest przekonana co do dużej ilości pożywienia, czy do obżerania się. Bo gdyby wykazała się zbyt dużą miłością do nowego żarcia, to by musiała zmienić imię na Obesity.
Spodobał mi się też stosunek Obsidian do dziennika przyjaźni, podarowanego przez Joy (którą niespecjalnie lubię, ale to nie znaczy, ze jest źle stworzoną postacią.). Jestem niezmiernie ciekaw, czy Twilight kiedyś przeczyta te notatki i co sobie o nich pomyśli. Z resztą, sam chętnie też bym je poznał.
Kolejną, świetną kwestią jest tajemniczy pokój w kryształowym i to, co wynika z faktu, że znaleziono tam względnie świeży papierek po batoniku. Czyżby mieszkał tam jakiś przebudzony? Czy może raczej któraś z córek Shininga znalazła przypadkiem pokoik i zagospodarowała, wykorzystując do czytania niekoniecznie zaaprobowanej przez ojca literatury?
No i jest jeszcze zaproszenie do zamku Fluttershy, dostarczone przez Verderera (w zasadzie, chłopak mógłby być nieco zainteresowany Obsidian, albo jego mamuśka mogłaby o do tego namawiać. To bądź co bądź dobra partia). Jestem niemiernie ciekaw nie tylko samego zamku księżniczki Everfree, ale tez tej rozmowy. Ile Obsidian z tego wyciągnie.
Poza tym, było sporo mniejszych, lub większych scenek, budujących kolejne postacie, no i oczywiście odpowiednia ilość dobrych żartów. Zdecydowanie warto było to przeczytać, warto czytać obsydianke i czekam na kolejny rozdział.