Rozdział XI/5 przeczytany.
Beware the spoilers! Albo i nie...
Jestem zadowolony z tego co przeczytałem i to bardzo. Wyrwaliśmy się z horrorowego settingu i odnaleźliśmy w przygodówce z elementami kryminalnymi. Dobry ruch. Mamy zbrodnię, mamy zbieranie informacji, mamy kuriozalnych podejrzanych, a na dodatek wszystko zapowiada że winnym wszystkiego będzie kler. Istny balsam dla mej duszy.
Oprócz głównego wątku dostaliśmy także nieco informacji o jednym z bohaterów i muszę przyznać, że mi się one spodobały. Nie dlatego, iż jego przeszłość jest tak podziwu godna, ale dlatego, że Cahan po raz kolejny pokazuje, iż nie obawia się tworzyć postaci obarczonych mrocznymi sekretami, czy choćby haniebną przeszłością. Nie ma czerni i bieli, są tylko odcienie szarości. Pysznie.
Kolejnym elementem, który przypadł mi do gustu była burda w karczmie. Odnosiłem wrażenie, iż NS i Random użyli nieco więcej siły niż usprawiedliwiała to sytuacja, ale z drugiej strony po ich przeżyciach w mieście schiz, trudno oczekiwać by cudownie nad sobą panowali. Sam opis walki był dobry - krótki, zwięzły, interesujący i na temat bez sztucznego przedłużania. Takich więcej proszę.
Chciałbym zwrócić uwage na jeszcze jedną rzecz, którą chyba nawet już w CN chwaliłem czyli na opisy przyrody i ogólnego życia średniowiecznych kucy. Nie dosyć, że brzmią całkiem realistycznie, to jest to napisane na tyle lekko, iż nawet taki warczący na botanikę czytelnik jak ja, nie miał nic przeciwko opisowi podróży przez pola kwiatków i chwastów o różnych mianach. To zwyczajnie pasowało. Opisy prima sort.
No i jeszcze mamy "wyciorę". Wspaniały bluzg, świetnie wytłumaczony i idealnie pasujący do klimatu.
Podsumowując - świetna robota, takich więcej.