Skocz do zawartości

Ever3Tree

Brony
  • Zawartość

    410
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    3

Wszystko napisane przez Ever3Tree

  1. Głośne trzaski dały wam do zrozumienia, że obrót osiągnął punkt krytyczny. Z niemą fascynacją mogliście przyglądać się temu, jak potężne pralki bardzo powolutku, milimetr po milimetrze poddają się grawitacji i z metalicznym zgrzytem zaczynają przesuwać się ku dołowi, by was zmiażdżyć, kiedy zupełnie nagle stało się coś niewytłumaczalnego. Po przekroczeniu granicy około osiemdziesięciu stopni, przytwierdzone do podłogi maszyny zamarły w kompletnym bezruchu. Wyglądało na to, że obecny stan, jakim było znajdowanie się na ścianie, stał się dla nich zupełnie normalny. Niestety, wszelkie inne obiekty nie przyklasnęły temu zachowaniu i absolutnie wszystko, co jakimś cudem się uchowało, spadało teraz prawdziwymi kaskadami na wasze głowy. Pościele, detergenty, a nawet zabłąkane dotąd praczki lądowały z dziwnym mlaśnięciem na znajdującej się kilkanaście metrów pod wami podłodze... Golden Shield Thunderlight Sykstus Scythe
  2. ~ Dusty Cloudlet ~ Cieka­wość przy­pomi­na we­sołego ko­legę, które­mu nie można zaufać. Pod­puści cię, ile może, po­tem w od­po­wied­nim mo­men­cie się zmy­je. A człowiek sam mu­si da­lej so­bie radzić, próbując zeb­rać się na odwagę. - Haruki Murakami Słowem wstępu Jak pewnie wszyscy zdążyli już zauważyć (i przeczytać - postanowiłem zadbać o odpowiednie ostrzeżenie już w samym tytule wątku) postać jest alicornem. Wszystkich obawiających się herezji, łamania tabu i malowania fallicznych symboli na ścianach pragnę jednak uspokoić, że jest to postać reprezentująca tak zwaną "sztukę dla sztuki". Co to oznacza? Nie zamierzam upychać jej w żadnych fanficach, czy wciskać do wszelkich innych mniej lub bardziej ambitnych prób literackich czy artystycznych - nie ma więc obawy, że uniwersum zostanie zbeszczeszczone kolejnym "pegazorożcem". Po prostu tworzenie OC mnie w pewnym sensie odstresowywuje, a rozpisywanie ich i wrzucanie do przysłowiowej szuflady nie ma większego sensu, bo, nie ma co się oszukiwać, chcę zobaczyć czy moja wizja zyskałaby szerszy poklask. Nie przynudzam więc dalej i zapraszam do czytania. Miłe złego początki Co tak napawdę wiemy o alicornach? Niewiele. Czy można się urodzić jako przedstawiciel tego gatunku, czy trzeba, tak jak Twilight Sparkle, stworzyć własny rodzaj magii, z którego pochodzić będzie niedostępna innym smiertelnikom moc? Można przekopać się przez najrzetelniejsze i najobszerniejsze canterlockie roczniki, ale nie sposób znaleźć dokładnego rodowodu Celestii i Luny, obie księżniczki mają tak wiele lat, że sposób w jaki osiągnęły swoją boskość ginie w mroku historii. I choć pozostaje to zazwyczaj skrzetnie unikanym tematem, w całej Equestrii są kuce, jednorożce i pegazy, które wciąż zadają sobie pytanie: "jak to mozliwe". A ciekawość to często pierwszy stopień do piekła... Dusty Cloudlet była urodzoną w Canterlocie energiczną, nieco zbyt roztrzepaną klaczą, która całe swoje życie poświęciła nauce. Nigdy jednak nie potrafiła zatrzymać się nad konkretną dziedziną, zawsze nim dogłębnie się czegoś nauczyła, jej uwagę odwracało kolejne, nieznane i nowe zagadnienie. Nim się spostrzegła, zaczęła chłonąc jak gąbka, wszystkie, nawet najbardziej nieistotne informacje i zbierać często bezużyteczne ciekawostki - od wagi przeciętnej cegły aż po liczbę zębów w paszczy dorosłego smoka. Przy czym rzadko kiedy mogła się powstrzymać, żeby nie sprawdzić danej informacji osobiście, co czasami skutkowało naprawdę zbyt bliskimi spotkaniami np. z łuskowatymi przedstawicielami zionącego ogniem gatunku... Pewnego dnia pchana swoją dociekliwością ruszyła na poszukiwanie rozwiązania zagadki istnienia alicornów. I nie wiedzieć czemu, czy to poprzez wyjątkowo dobre kojarzenie najmniejszych faktów i wskazówek, czy niespotykaną wcześniej pośród badaczy energię przy poszukiwaniu wszelkich wzmianek w zwojach i księgach, udało jej się natrafić na ślad wiekowego zaklęcia, takiego, które było stare i zapomniane już za czasów Starswirla Brodatego. Zapisane fragmentarycznie, niejasno i wymagające kilku dość rzadkich artefaktów było wartościowym, ale niezbyt przekonującym znaleziskie, wystarczyło jednak, by zainteresować niespełna 25 letnią klacz do tego stopnia, iż wykorzystując swoje znajomości w antykwariatach (które regularnie odwiedzała w poszukiwaniu nowych, niezwykłych rzeczy do zbadania) zebrała niezbędne rzeczy i w ramach eksperymentu mającego potwierdzić jej teorię postanowiła przygotować w swoim domu owo zaklęcie. Jedną z podstawowych zasad bezpieczeństwa jest ta mówiąca, że nigdy nie należy odczytywać zaklęcia do końca, lub przynajmniej zmieniać losowe samogłoski. Jednak podekscytowana współdziałaniem magii i zgromadzonych przedmiotów jednorożec zupełnie zapomniała o środkach ostrożności. Nim zdała sobie z tego sprawę, błysnęło swiatło i sytuacja wymknęła się spod kontroli. Jej wysokość Można wyobrazić sobie masę gorszych konsekwencji niż przebudzenie z nieplanowaną parą skrzydeł, jednak dla Dusty, która niezwykle szanowała księżniczki, przemiana w alicorna była nie lada szokiem. Nie planowała czegoś takiego, pragnęła jedynie sprawdzić, czy zaklęcie ma jakąkolwiek siłę, tymczasem stała się - w swoich własnych oczach - uzurpatorką, odrzucającą wszystkie od dawna ustalone w equestriańskiej społeczności prawa. Przecież nie można zostać ot tak kimś pokroju Celestii czy Luny, nie powinno się samowolnie wtrącać do spraw wywyższonych. Klacz była przerażona, zaś strach spotęgował fakt, że gdy spróbowała unieść za pomocą magii znajdujące się w kałamarzu niedaleko niej pióro (mimo wszystko uważała, że należy dokładnie zapisac wynik eksperymentu), zamiast dobrze jej znanej szarej magicznej poświaty, jej róg zabłysnął żywą, pomarańczową barwą. Zaskoczona zaprzestała próby, a po chwili postanowiła podjąć ją na nowo. Tym razem kolor był zielony... Zdezorientowana, przekonana o swojej winie, zdecydowała się na ucieczkę. Zarzucając na siebie jedynie ubranie i płaszcz maskujący skrzydła natychmiast ruszyła byle jak najdalej od Canterlotu i księżniczek. Postanowiła spędzić resztę życia w odosobnieniu, jednak jej ciekawość była silniejsza od postanowień. Nie wytrzymała w samotności nawet tygodnia, w krótkim czasie powróciła na cywilizowane tereny, aby dalej zbierać fakty i wiedzę, którą mogłaby zapisywać w targanych przez nią specjalnie przygotowanych pustych książkach. Oczywiście w żadnym miejscu nie pozostaje zbyt długo, skrzydła zaś skrzętnie ukrywa przed wzrokiem wszelkich innych kuców. Ponura prawda Zaklęcie rzucone przez Dusty nie jest oryginalnym, prawidłowym zaklęciem, jakie doprowadziło do wyniesienia do rangi księżniczki Twilight Sparkle, a jedynie jego nieudolną kopią wymyśloną przez pragnących władzy i potęgi dawnych magów. Owszem, klacz zyskała olbrzymie rezerwy magii i skrzydła, a także (częściową) długowieczność, jednak odbyło się to wielkim kosztem. Cloudlet dzięki swojemu analitycznemu i szybko kojarzącemu fakty umysłowi na podstawie obserwacji zmieniającej się barwy swojej magii zaczęła - słusznie zresztą - podejrzewać, że jest swego rodzaju pasożytem, żerującym na mocy magicznej znajdujących się w pobliżu istot, jednak prawda jest znacznie gorsza. Czar połączył klacz magicznymi więzami ze wszystkimi, którzy w trakcie jego rzucania znajdowali się w promieniu kilku kilometrów od niej. Od tej pory stali się nieświadomie zbiornikami, z których może bez problemu czerpać moc oraz energię życiową potrzebną do długowieczności. Zatem im więcej potężnych zaklęć rzuca, tym bardziej nadwyręża siły pechowych mieszkańców Canterlotu, zaś wraz ze śmiercią ostatniego z nich zniknie też jej nieśmiertelność. Lecz nie należy zapominac, że nawet Celestia i Luna nie uniknęły niszczycielskiego wpływu czaru i one także zostały związane z młodą jednorożec. Dusty wiedząc, że coś jest nie tak, zaprzestała używania magii w ogóle, co było o tyle kłopotliwe, że musiała zupełnie od podstaw nauczyć się pisania tylko przy pomocy pyszczka. Zatem chociaż jest alicornem unika zarówno latania, jak i korzystania z magii - chyba, że następuje sytuacja zagrażająca jej lub czyjemuś życiu. Uzupełnienie Pomimo wyraźnie zauważalnej nerwowości ruchów i niepewności wobec kuców, które zbyt długo się jej przyglądają (paranoicznie wręcz boi się wyjścia na jaw prawdy o skrzydłach), jest miła i optymistycznie nastawiona do świata. Często się uśmiecha, stara się żartować, choć z racji na znaczne braki w obyciu towarzyskim spowodowane notorycznym siedzeniem pośród książek jej dowcipy często bywają zupełnie niezrozumiane przez innych. Nigdy nie przepuści okazji do rozmowy na jakiś interesujący temat, nierzadko sama wręcz podstępnie wciąga postronne osoby w rozmowy dotyczące nieznanych jej faktów i nim nieszczęśnik się zorientuje, co się święci, wyciąga pióro i zaczyna notować wszystko, co tylko usłyszy, co jakiś czas przerywając skrobanie by nieco sepleniąc poprzez trzymane w pyszczku narzędzie pisarskie zadać pytanie dotyczące jakiejś nieścisłości. Jest energiczna, chętna do działania i bardzo porywcza. cdn.
  3. Federico stał oniemiały, wybałuszając oczy na wyłaniającą się z lasu hordę. Ilość i wygląd bestii wzbudzały trwogę, jakiej jeszcze chyba nigdy nie zaznał. Pobladły przesuwał spojrzeniem po zwierzęcych sylwetkach, rejestrując nagle wszystkie najmniejsze szczegóły, takie jak pałające czystą żądzą mordu, pozbawione litości oczy i spienione, dzikie, wygladajace na bezmyślne paszcze. Ciało estalijczyka przeszedł niekontrolowany dreszcz kiedy zakorzeniony gdzieś głęboko w psychice impuls sprawił, że ogarnęła go panika. - Loco! - Wyszeptał oblizując wyschnięte nagle wargi - Zginiemy. To jest pewna muerte, co wy w ogóle chcecie osiągnąć? - Zadrżał i cicho, szaleńczo zachichotał - Przypilnować żeby ci nie przeszkadzali w walce? - Zwrócił się do człowieka który najwyraźniej zamierzał rzucić się na dowodzącego sforą olbrzyma - Idź do diabła! - Wrzasnął, odwrócił się na pięcie i bez zastanowienia rzucił wprost w nurt rzeki. To był jedyny sposób, aby mieć choć cień szansy na przeżycie...
  4. Są chwile podczas których życie bierze odwet za beztroskę

  5. Federico z autentycznym szokiem spoglądał na rozgrywającą się przed nim scenę. Właśnie przed chwilą dwójka kochanków doprowadziła do kompletnej zguby ich wszystkich. - Si, si... - Odpowiedział bezwiednie krasnoludowi, wciąż szeroko otwartymi oczyma spoglądając na człowieka, który odebrał im ostatnią nadzieję na przetrwanie. Dopiero po chwili ściągnął skonsternowany brwi, zdając sobie sprawę z tego, co usłyszał. - Moment... To ty, enano znasz estalijski? - W jego głosie słychać było nutę oburzenia, lecz zdając sobie sprawę, że głośno wykrzyknął ostatnie zdanie, szybko wykrzywił twarz w panice i spojrzał w kierunku, z którego dochodziły odgłosy. Potem przeniósł wzrok na kotłującą się w wodzie dziewczynę. - Wydaje mi się, że mógłbym zaryzykować utoniecie, jeśli każda inna opcja to pewna śmierć - Przełknął ślinę - W razie czego, postarajcie się mnie wyciągnąć...
  6. Ever3Tree

    Nieobecności

    Niestety, kolejny raz z mojej winy zmuszony jestem ogłosić przerwę w prowadzeniu sesji. Jest to związane z znacznym stopniu z problemami jakie wiążą sie ze zmianą szkoły i miejsca zamieszkania i w znacznym stopniu odbije sie na możliwości odpisywania na sesje, w związku z czym na następny post MG musicie poczekać aż do 9 września. Za wszelkie kłopoty i niedogodności serdecznie przepraszam ._.
  7. Podczas gdy niczym dobrze naoliwiona maszyna ruszyliście sobie nawzajem na pomoc, zewsząd zaczęły dobiegać pierwsze krzyki zaskoczonych praczek. Z ustawionej teraz już pod kątem ponad 60 stopni podłogi zaczęły sypać się na dół pierwsze klacze, a także najróżniejsze przedmioty, takiej jak proszki do prania czy kosze na bieliznę, które zaczęły głucho uderzać o ścianę mającą przeistoczyć się w podłogę... Jednak ku zdumieniu większości członków drużyny płaszczyzna zaczęła wyglądać na coraz bardziej miękką i nieco... Brunatną? W powietrze wzniósł się zapach toffi, zaś na powierzchnię uplastycznionej ściany z bulgotem wypłynęło kilka niedużych kulistych kształtów przypominających jabłka, które jednak po chwili, w czasie której Sykstus beształ sie za metaforę, na powrót zniknęły z zasięgu wzroku. Dowódca Cerastes zdołał chwycić ranionym kopytem dość spory kawałek metalu, który wydawał się bliżej nieokreśloną częścią pralki i strącił w dół. Ku jego satysfakcji zamiast huku, dało się słyszeć stłumione plaśnięcie. Już miał wziąć poprawkę na położenie wszelkich niebezpiecznych przedmiotów i skoczyć, gdy nagle coś chwyciło jego ogon. Odwrócił głowę i spojrzał wprost w przerażone oczy praczki, z którą rozmawiali na temat pościeli. - Pomocy... - Wyszeptała bezwładnie majtając kopytami w powietrzu i desperacko przytrzymując się kryształowego ogiera. Pozostała część drużyny również miała kłopoty. Zbiegający w dół Thunderlight co prawda utrzymywał pozycję wyprostowaną, lecz ciężar młodej towarzyszki skutecznie ograniczał jego ruchy i zmniejszał refleks. Gdy dostrzegł jeden z kabli, który w ostatniej chwili napiął się wysoko tuż przed jego protezami, było już za późno. W ten sposób podcięty potknął się i zaczął boleśnie koziołkować w dół, tracąc kompletnie orientację w terenie. Jedynie Scythe i manewrujący z nierealną wręcz precyzją pomiędzy spadającymi przedmiotami Golden Shield mieli możliwość jasnej oceny sytuacji. Pod nimi podłoga wyraźnie zmieniła konsystencję, lecz prócz najróżniejszych gratów lądowały tam wykreowane przez podświadomośc praczki. Ponad tym złowrogo skrzypiał rzędy pralek wystawionych na niewyobrażalnie wielkie przeciążenie... Nigdzie nie można było dostrzec dowódcy, jednak w pewnym momencie dał się słyszeć metaliczny zgrzyt i na horyzoncie pojawił się turlający z niebezpieczna prędkością Thunderlight wraz z Vixen. Scythe poczuł narastający ucisk na tylnym kopycie. Wokół jego pęcin powoli owijał się kabel.
  8. Trochę więcej pewności siebie i trochę mniej introwertyzmu - tak niewiele brakuje do pełni szczęścia z życia

    1. ....

      ....

      Żeby być w pełni szczęśliwym trzeba wyleczyć Rainbow Dash z syndromu BKKK!

  9. Szybka reakcja Starlighta i sprawnośc bojowa Scarlet sprawiły, że cała wasza czwórka zdołała przebić sie przez wrogów i błyskawicznie ruszyć w stronę drzwi. Bieg pomimo niewielkiego dystansu jaki musieliście pokonać całkowicie pochłonął waszą uwagę - nie wiadomo dlaczego, część z was zauważyła na swojej drodze ziejące w podłodze dziury, które na przemian to znikały, to znów się pojawiały, z każdym waszym mrugnięciem zmieniajac pozycje i przeistaczając pomieszczenie w prawdziwy tor przeszkód. Dopiero przy samych drzwiach mogliście odetchnąć i spokojnie po raz ostatni spojrzeć za siebie, gdzie wciąż oślepione kotłowały się stworzone przez umysł śniącego kuce. Te które zostały ranne lub powalone leżały bez ruchu na podłodze... I powoli zamieniały się w obłoki pary. Cienkie strużki dymu zaczęły ulatniać się z ich ciał, by już po chwili przeistoczyć niemal całe kuce w delikatny, ciemny obłok błyskawicznie rozrzedzający sie w powietrzu. Zadrżeliście. Co prawda widok był zdecydowanie mniej upiorny od widoku krwawiącego ciała, jednak nienaturalność z jaką rozwiały się ofiary ciosów Scarlet dobitnie przypominała o tym, że jesteście w nienaturalnym, niezrozumiałym i rządzącym się własnowolnie świecie. Zatrzasnęliście za sobą drzwi. Pomieszczenie w jakim się teraz znaleźliście nie było może zbyt wielkie, ale wyglądało na solidne i doskonale nadające się do obrony. Kilka krzeseł, małe biurko zarzucone stertą urzędowych papierów i ogromna konsoleta komputera z dziesiątkami świecących się na pomarańczowo kontrolek. Co ciekawe, nad drzwiami wisiała tabliczka na jakiej zwykle wpisuje się zdania w rodzaju "WYJŚCIE AWARYJNE", lecz na tej, na którą trafiliście ktoś umieścił napis "CYFRA=LITERA". Cichy szum urządzeń niemal zagłuszał krzyki znajdujących się po drugiej stronie ściany kuców, które doszły już do siebie. Dopiero teraz zdaliście sobie sprawę, że nie ma z wami Yoake.
  10. - Nie widzę problemu - Trixie uśmiechnęła się i odgarnęła opadający na czoło kosmyk włosów - Chętnie sama bym zaoferowała teleportację, ale moja moc nie jest raczej wystarczająca, aby przenieść nas na jakąś znaczną odległość... - Dodała ze znacznie bardziej kwaśną miną i wstała od stołu, wskazując niedużą przestrzeń pomiędzy kontuarem przy którym siedzieli i pili bywalcy baru, czyli wyglądające na osiłków kuce ubrane w stroje dokerów - Myślę, że tam jest odpowiednie miejsce. Jest na tyle zasłonięte, że znikniemy nim nasz "ogon" zorientuje się, że rzucamy jakieś zaklęcie. Chodź, podejdziemy razem, żeby wyglądało to tak, jakbyśmy chcieli zamówić coś jeszcze, a jak tylko się tam znajdziemy rzuć zaklęcie - Zaproponowała pociągając cię delikatnie za sobą.
  11. Ever3Tree

    [Zabawa] Królewski Sennik

    Tym razem najbardziej satysfkacjonująca odpowiedź należała do awatara Twilight, Trica! Punkty: kosiara120 - 2 punkty Daniel_ - 1 punkt Tric - 1 punkt Skoro zaś były koty, woda, drzewa i cylindry, to naturalne i logiczne jest, że kolejną podlegającą sennej intepretacji rzeczą będzie pizza.
  12. Ever3Tree

    [Zabawa] Znajdź Lunę

    Świetnie, czas na kolejny obrazek http://i44.tinypic.com/ddz1jr.jpg
  13. Trixie słuchała w kompletnym milczeniu, jedynie od czasu do czasu odrywając od ciebie wzrok by skontrolować czy pozycje waszych podejrzanych obserwatorów nie zmieniły się w jakikolwiek sposób. Szczęśliwie trójka, która pozostała w barze nie zdradzała jakichkolwiek chęci do ruszania w kierunku waszego stołu czy wszczynania burd i ograniczała się do uważnego nadstawiania uszu. Klacz uśmiechnęła się i nachyliła do ciebie, przysuwając się znacznie bliżej. - Pytań brak. To co powiedziałeś, jest na tyle... Intrygujące... Że wydaje mi się, iż powinnam teraz to wszystko na spokojnie przemyśleć - Szepnęła starając się mówić jak najciszej - Tak, wiele rzeczy musze przemyśleć. Ale teraz ważniejsze jest, żebyśmy się w końcu stąd wydostali, bo serdecznie dosyć mam smrodu tutejszych nieumytych ogierów. I proponowałabym wybrać drogę przez kuchnię - Zatrzepotała rzęsami uznajac to najwyraźniej za najlepszy argument przemawiający za jej planem - Pozostaje tylko pytanie, gdzie sie skierujemy, kiedy już dostaniemy się na zewnątrz? I jak zgubimy ewentualny śledzący nas ogon?
  14. Chaos - to krótkie słowo najprościej oddawało wszystko, co się teraz wokół was działo. Mokra, lecz pomimo tego wciąż zdezorientowana i pogrążona w bezbrzeżnej panice Gray miotała się po podłodze. Jej szeroko otwarte, a pomimo tego nieprzytomne oczy wpatrywały się we wszystkich obecnych z niepokojącym skupieniem, wywołującym nieprzyjemne ciarki, a szaleńcze monologi, przechodzące z wrzasku w szepty wprawiały was w dodatkową konsternację. Wszystko wskazywało na to, że utrata przytomności nie była najlepszym pomysłem... Cała ta sytuacja i hałas sprawiły zaś, że nikt nie zwrócił uwagi na delikatny brzęk, jaki dał się słyszeć w momencie kiedy młoda klacz rzuciła się na Oczko. Co prawda w pewnym momencie, gdy turkusowa jednorożec gramoliła już się na nogi Wood dostrzegł jakąś dziwną, ciemną plamę przesuwającą sie po podłodze, lecz jego uwaga natychmiast została pochłonięta przez dojmujące uczucie dezorientacji. Uzucie, że jego głowa bez żadnego udziału szyji okręca się o 180 stopni było tak wyraźne i dekoncentrujące, że ogier niemalże stracił równowagę... Jak zresztą i cała reszta drużyny. Sky, który dotąd stał górując niemalże nad zamieszaniem wywoływanym przez innych nagle zatoczył się jak marynarz na statku w czasie burzy i runął jak długi wprost na Oczko, która właśnie podnosiła się z podłogi. Ten sam los spotkał i Doltona, który chciał podejść do Grey, a który ostatecznie niemalże się o nią potknął i tylko dzięki szybkiej decyzji zamiast z młodziutką artystką zderzył się z impetem ze ścianą. Na nogach pozostał jedynie pełniący funkcję architekta, choć i jego, jak wszystkich innych dręczyły nie tylko zawroty głowy, ale i potworne, wykręcające żołądek nudności. Z sytuacji skorzystała czerń. Plama, która wcześniej zniknęła z oczu Wooda przesunęła się w kierunku drzwi i zaczęła rosnąć. Gdy po kilku sekundach wszyscy zaczęli dochodzić do siebie, a Gray nareszcie mysląc dość jasno, poprzez łzy dostrzegła łazienkę i swoich towarzyszy w zakrzywionej, choć realnej perspektywie plama była już większa od dorosłego kuca. Lepka, nieprzenikalna czerń z czysto dwuwymiarowego tworu na waszych oczach zaczęła robić się coraz bardziej wypukła. Sky zareagował pierwszy, lecz i on nie dał rady przewyższyć refleksem dziwnego tworu. Zupełnie niespodziewane kula uformowała muskularną, zakończoną pazurami łapę i trzepnęła znajdującego się najbliżej Doltona, który niczym szmaciana laleczka oderwał się od podłogi i rąbnął o pobliską ścianę, z cichym jekiem wypuszczając powietrze. Niemal w tej samej chwili uformowały się kolejne trzy, podobne kończyny, a plama wyszczerzyła zęby w uśmiechu.
  15. Na działanie pozostało niewiele czasu, z każdą chwilą gwiazda gasła coraz bardziej, na nowo pogrążajac w mroku dalsze zakątki sali i pozbawiając was możliwości widzenia dalszych rzeczy. Już teraz drzwi stały się jedynie odległą, niewyraźną plamą, a postaci które najwyraźniej odzyskiwały właśnie równowagę ruszyły energiczniej do przodu, rozciągając swój szyk w delikatne półkole. Wszystko wskazywało na to, że próbowały was okrążyć i pozbawić możliwości ucieczki. Przez chwilę, po zbliżeniu się do was na odległość kilku kroków zatrzymały się intensywnie wpatrując w trzymaną przez Starlighta gwiazdę i w milczeniu wymieniły między sobą spojrzenia... Po czym natychmiast, jednocześnie runęły do przodu, błyskawicznie atakując. Na każdego prócz najmłodszej klaczy rzuciły się po dwa kuce, wściekle młócące przednimi kopytami i usiłujące za wszelką cenę przygwoździć całą drużynę do ściany.
  16. - POMOCY! - Aaaaaaaarrrrrrrrriiiiiiibaaaaaaaaaaaaaaaaa! Krzyki, jakie niosły się teraz po sali nie należały zdecydowanie do takich, które podnoszą na duchu i napawają optymizmem. Scythe, który wpadł z impetem pomiedzy maszyny słyszał teraz, tak jak i pozostali, narastający dodatkowo i brzmiący podejrzanie inteligentnie świergot i stukot pralek oraz szum przesuwających się powoli po podłodze całych metrów, a może i kilometrów kabli. Nikt jednak nie był gotowy na to, co dopiero miało nastąpić. Sykstus słusznie domyślił się, że dla Architekta zmiana grawitacji nie będzie zbyt wielkim problemem, jednak nie do końca zdał sobie sprawę z konsekwencji, jake przyniesie wizualizacja jego zamiaru w jego umyśle, zaś kiedy zorientował się do czego doprowadził, było już za późno. Kryształowy kuc wyobraził sobie, że całe pomieszczenie przesunęło sie o 180 stopni - i w rzeczywistości, tak się zaczęło dziać. Jedyny kłopot polegał na tym, że proces ten zaczął następować dość powoli... Ku konsternacji wszystkich obecnych, podłoga zaczęłą powoli podnosić się pod coraz większym kątem, przez co zamiast płaskiego gruntu wszyscy nagle znaleźli się na równi pochyłej, która z każdą chwilą stawała się coraz bardziej stroma. Kto mógł, szukał jakiegokolwiek oparcia, jednak niezebezpieczone i nieprzymocowane do podłogi obiekty powoli zaczęły sie zsuwać, zasypujac was i wytrącając z równowagi. Sam Sykstusprzejechał niezdarnie na zadzie kilka metrów do tyłu (a raczej w dół) nim w końcu udało mu się uchwycić jednej z pralek. Thunderlightowi bez problemu udało sie jak dotąd utrzymać na swoich wzmacnianych nogach, zaś unoszący się w powietrzu Golden Shield prócz faktu, że nieomal uderzył pyskiem w podłogę, która niespodziewanie ruszyła wprost na niego miał się całkowicie dobrze. Mniej szczęścia miał Scythe i Vixen. Ostatnia dwójka nie zdołała na czas znaleźć jakiegoś bezpiecznego miejsca i teraz w szaleńczym tempie, obijając się po drodze o wszelkiego rodzaju maszyny i kosze na brudną bieliznę ześlizgiwała się coraz bardziej w dół, wprost na to, co jeszcze przed chwilą było ścianą, a teraz zaczynało robić za podłogę. Sykstus Golden Shield Thunderlight
  17. - Jasne - Mruknęła Trixie,wciąż najwyraźniej zirytowana faktem, że przegapiła znaczną część dyskusji i spojrzała z ukosa na canterlockiego jednorożca, który dając Lunie gorączkowe znaki wstawał od stołu - My tu jeszcze trochę posiedzimy... Pogadamy... - Klacz mocno zaakcentowała ostatnie słowo, uśmiechając się do ciebie przymilnie i podsuwając pod nos przyniesiony przez siebie kufel wypełniony cydrem. High Sound uniósł podejrzliwie brwi, ale nic juz więcej nie powiedział i razem z Luną przemknęli w stronę wyjścia, znikając w ciemnym prostokącie drzwi wejściowych. - W takim razie za zdrowie wszystkich szwędających się po nocy - Mruknęła twoja towarzyszką z satysfakcją obserwujac, jak od stołu, który wcześniej wskazała, w ślad za księżniczką i jej magiem odchodzi pospiesznie trzech zakapturzonych jegomości - W sumie miałam nadzieję, że wszyscy się rzucą w ślad za Jej Majestatem, ale stracilibyśmy wtedy chyba całą zabawę, no nie? - Błekitnowłosa przysunęła sie nieco bliżej ciebie - A tak na razie możemy udawać parę... I zdążysz mi opowiedzieć co nieco o tym, o czym tu gadaliście, kiedy mnie nie było zanim znajdziemy sposób na wydostanie się. Wolisz tylne drzwi, czy wejściowe? I masz już jakiś pomysł, którędy iść, żeby zmylić trop? - Zapytała pociągajac łyk cydru, zaś na jej twarzy przebiegło coś na kształt figlarnego uśmiechu.
  18. Ever3Tree

    Nieobecności

    Cały weekend z bardzo mocno ograniczonym dostępem do Internetu (będę się rozbijał pociągami po Polsce, więc ciężko mi będzie znaleźć czas i zasięg). W Cerastes powinna odpowiedzieć jeszcze jedna osoba, w Lucidzie trzy. I ostrzegam, że jeśli do poniedziałku te osoby nie dadzą znaku życia, to nie będę dłużej czekał z kolejnym odpisem, a nieodpisujący mogą liczyć na nieciekawy dla ich postaci obrót sprawy. Naprawdę, dość zwlekania, czekam od końcówki lipca...
  19. Gwiazda świeciła bladym, nikłym w oleistym mroku światłem oświetlając jedynie wasze najbliższe otoczenie. Nie dostrzegaliście niczego na więcej niż pięć metrów od was, zaś majaczące na granicy waszego wzroku sprawiały, że w duchu żałowaliście, że w ogóle coś widzicie. Być może lepiej by było w ogóle nie dostrzegać tych podejrzanie powoli idących po was sylwetek... Na domiar złego nie docierały do was żadne wiadomości ze strony pozostałych drużyn. Tempestris milczała, nie pozwalając nawet przypuszczać, czy wołanie o pomoc znalazło jakiegokolwiek adresata. Pozostało wam więc stać w ściśniętej grupce pod jedną ze ścian i rozglądać się za czymkolwiek, co pozzwoliłoby na ucieczkę lub zwycięskie wyjście ze starcia. Scarlet przytomnie postanowiła skorzystać z mocy architekta i przemienić blokujący wam drogę mur w coś ruchomego, lecz gdy tylko na gładkiej, okafelkowanej płaszczyźnie zaczęły pojawiać się równomierne, głębokie pęknięcia, zakręciło jej się w głowie i omal nie upadła. Tak jak i widziane przez was tajemnicze postaci. Z jakiegoś powodu wszyscy poczuliście zawroty głowy wywołane nieodpartym wrażeniem, że wisicie głowami w dół. Podłoga pod waszymi kopytami przez chwilę wydawała się falować, chwiejnym krokiem walczyliście o utrzymanie równowagi, lecz nieuchronnie odtoczyliście się od siebie na najróżniejsze strony. Nim chwila słabości minęła, znajdowaliście się w najróżniejszych zakąkach sali obserwując dwa punkciki jaśniejące w ciemności - Starlighta i Yoakę. Ku waszemu przerażeniu, ten drugi niemal błyskawicznie pogrążył się w ciemności, znikając z oczu. Trzymana przez waszego dowódcę gwiazda zajaśniała nieco mocniej, pozwalając wam na częściowe rozejrzenie się po miejscu, w którym utknęliście. Pośrodku pomieszczenia stał duży stoł, nad nim wisiała ogromna, skomplikowana aparatura do wykonywania prześwietleń. Na ścianach w najrózniejszych miejscach wisiały makabryczne przy takim oświetleniu zdjęcia rozmaitych kości, w tym także jedno kompletnego szkieletu... Psa. To, co się do was dotąd zbliżało - szóstka noszących robocze maski, spod których niemal nic nie było widać kucy - powoli zbierali się z podłogi, wyraźnie mocno odczuwających zawroty głowy, które was dotknęły. Za nimi dostrzegliście drzwi do pomieszczenia z aparaturą do kontrolowania laboratorium.
  20. Architekt może zmieniać grawitację (wystarczy spojrzeć na scenę w filmie w której zostaje zakrzywione całe miasto), jednak efekt ten zadziała na wszystkich, nie tylko na postacie graczy. Pralki zaś owszem, są wielkie, mają około czterech metrów wysokości, ale nie sięgają pod sufit (który jest swoją drogą dość wysoko).
  21. Kiedy uniosłeś głowę, zauważyłeś, że wszyscy siedzący przy stole, włącznie z księżniczką gapią się na ciebie z otwartymi w niemym szoku ustami. High Sound, który najwyraźniej zamierzał się napić, trzymał przechylony do połowy kufel cydru, który teraz wylewał się bez przeszkód na stół. Mimo, że wokół was było głośno, nad całym waszym towarzystwem zawisła niemal namacalna cisza. - A niech to! - Wyszeptał drżącym głosem jednorożec, zupełnie nie zważając na ściekający na niego napój i pokręcił z niedowierzaniem głową. - Psyt - Syknęła błękitnowłosa, która chyba najszybciej z całej trójki odzyskała równowagę i teraz z niepokojem wpatrywała się w jeden z najodleglejszych stolików, przy którym zasiadało sześcioro ubranych w ciemne płaszcze osobników starannie unikających waszego wzroku. - Jestem pewna, że na nas spojrzeli. I to w bardzo nieprzyjemny sposób... - Mruknęła cicho, mrużąc oczy - A ja się znam na spojrzeniach. Luna chrząknęła i znacząco uniosła brwi spoglądając na Sounda, który teraz zmarszczył czoło w zastanowieniu. - Tak, tak... Jeśli tak, to niedobrze. Nie powinniśmy zwracać na siebie uwagi. I najlepiej, jeśli się rozdzielimy, tu i teraz, a o świcie wyruszymy natychmiast z portu. Ja muszę chronić księżniczkę... Tak więc wasza dwójka musi sobie jakoś poradzić. Wolicie wyjść pierwsi, czy drudzy?
  22. Czuję się dziś Lunarnie... Czas obudzić dział Equestriańskiej Wojny

    1. Pokaż poprzednie komentarze  [2 więcej]
    2. Talar

      Talar

      Całe te walki pomiędzy Celestią i Luną to dla mnie jakaś głupota jest, ale róbta, co tam chceta.

    3. Ever3Tree

      Ever3Tree

      Light - ja szczerze powiedziawszy jestem w szoku co do tego jak płodny okazuje się dzisiaj mój mózg.

      Zaś co do słuszności walk i stron konfliktu... Ja nie widzę w tym nic złego. Ot trochę przerabiania uniwersum, chyba jedyne oprócz Divinity: Equestria które do mnie trafia.

×
×
  • Utwórz nowe...