Nowe mieszkanie studenckie nie miało internetu, tylko telewizor więc obejrzałem sobie kilka filmów z braku zajęcia.
Transformers: Zemsta upadłych
Nawet nie wiem, czy to jest ta część, bo nie oglądałem ani od początku, ani od końca.
Mówiąc krótko, film to gniot.
Mówiąc dużej, film zapierdziela na rakietowych wrotkach, nie dając nawet milisekundy na cokolwiek. Po prostu wygląda to tak, że postać mówi "Musi iść tam!" i w po sekundzie już tam są. Praktycznie wszystkie postacie są przerysowane, jak w bajce dla dzieci. Źli są źli, dobrzy są dobrzy, inni są nieważni. Główny bohater to jego cechą jest to, że jest głównym bohaterem, jego dziewczyna to wyróżnia się tym, że jest płci żeńskiej i że jest dziewczyną głównego bohatera. Jakiś tam dziadek wszystkowiedzący jest chamski, ale chce dobrze... bo tak. A, i jeszcze jest ten jeden, który jest tylko po to, aby co jakiś czasz walnął jakimś idiotycznym gagiem i praktycznie to jest niezdarna i głupkowata kula u nogi, która powinna być "śmieszna" (ledwo wpisałem to słowo). Fabuła w sumie gówno mnie obchodziła, film mnie nie zachęcił do oglądania + oczywiście najbardziej stereotypowo ukazane wojsko USA z wielkimi spluwami, ginący za honor i dobre imię oraz inne tego typu sprawy, od których chce mi się rzygać.
Jedyne co to efekty i wyglądy robotów były fajne, reszta to kicha.
1/10
Tylko dla fanów serii, nikt inny nie ma tu czego szukać.
Sherlock Holmes (2009)
Film z Robertem Downeyem.
I szczerze, źle go widzę w tej roli. Nie czytałem żadnej książek z naszym detektywem, ale jakoś nie umiem sobie wyobrazić, że Sherlock biega po dachach, zapierdala się na pieści, biega walczy i w ogóle Rambo. Poza motywem zagadki i intrygi, zrobili z filmu typowego akcyjniaka. Sama akcja jest nawet w porządku, lecz moim zdaniem, nie pasuję do ów tytułu.
Jednak największą moją bolączką jest sama zagadka. Jeszcze raz potwierdzam, że nie czytałem żadnej książki, więc jeśli ten film wiernie jakąś odwzorowuje, to książka też musi być słaba. Tak czy tak, co to za zagadka, która polega na tym, że jak zmieszasz coś z czymś to bum! i jest. I nasz główny bohater po prostu co jakiś czas wyśpiewuje wierszyk, co, jak i dlaczego. W tej fabule nie potrzeba detektywa, tylko jakiegoś chemika. Film w ogóle nie daję żadnej szansy, aby sam widz zastanowił się (z uwagi na szybkie tempo), jak główny zły to wszystko zrobił, a o jakichkolwiek wskazówkach już nie wspominam. Bo co to komu daje, że Holmes wchodzi to pokoju, widzi jakiś spalony papier, brudny miedziany garnek i jakąś roślinkę? On wie, bo zna właściwości itd. a widz widzi to przez kilka sekund i nie ma chuja aby ktoś się domyślił sam, co to i do czego to służy.
Poza tym, kuję mnie w takich filmach to, że wszystkie postacie już z wyglądu takie... zbyt oczywiste. Znaczy każdą postać można na pierwszy rzut oka rozpoznać, czy jest dobra, zła, zdradzi bohatera, zginie itd.
Ogólnie pod względem wystroju wnętrz itd. film wydaje mi się straszni przesadzony. Dosłownie aż biję po oczach ilość nawciskanych tam szczegółów, że np. mamy jakiś budynek typu rzeźnia to widzimy w nim WSZYSTKIE rzeczy, które potencjalnie mogłyby się tam znajdować w tej epoce. Aby było widać z 10km, że to jest rzeźnia a nie np. piekarnia. Szczegóły, ale mnie kują w oczy.
6/10
Rozumiem, jak ludziom taka wizja Holmesa podeszła do gustu, ale mi nie.
Dystrykt 9
Ten film chciałem od dawna obejrzeć, bo obejrzałem pierwsze 10 minut kiedyś i chciałem się dowiedzieć, co dalej. I w końcu obejrzałem, dostając świetny film z dwóch powodów.
Film nie ukazuję obcych jako złej rasy, która przyleciała zniszczyć naszą planetę i dobrzy żołnierze z USA muszą nas uratować. Mamy przedstawiony zupełnie inny obraz, gdzie kosmiczni rozbitkowie utknęli na ziemi, a dobrzy ludzie postanowili coś z nimi zrobić. I wizja ta, że tacy obcy żyli by w takich kołchozach i syfie, jest jednocześnie przerażająca, jak i bardzo niestety prawdziwa. Ale przechodzimy teraz do głównego powodu, dla którego pokochałem ten film:
Przedstawia on praktycznie wszystkie, obleśnie i negatywne cechy człowieka, które w i tak w dzisiejszym świecie są wręcz na porządku dziennym. Wymieniać można by godzinami sceny z filmu, więc wypunktuje tutaj tylko kilka: wykorzystywania sytuacji głównego bohatera wbrew jego woli jako broń dla rządu, okłamywanie rodziny, eksperymenty i torturowanie obcych, wszechobecny rasizm i wiele, wiele innych. Film jak mało który ukazuję tak wiele tak ekstremalnych wad ludzkości, jednocześnie nie tworząc żadnych nierealnych sytuacji, że niby samo zachowanie rządu i tych organizacji jest przesadzone. Nie jest przesadzone, bo ludzie są do takich zachowań zdolni.
No i mamy głównego bohatera, który na początku był po prostu zwykłym gościem, wręcz przypominał postać drugoplanową niż bohatera. Postać, której przydarzyło się takie gówno i aż boli patrzeć, co los robi z nim dalej. Postać, która niestety kończy tak, jak skończyła, bo życie nie jest sprawiedliwe i nigdy nie będzie.
Tak jak sam dystrykt, daję 9/10