Skocz do zawartości

Talar

Brony
  • Zawartość

    1041
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    33

Wszystko napisane przez Talar

  1. Trochę się tego nazbierało. Forest Gump Ten film widziałem co najmniej kilka razy, lecz nigdy całego na raz. I w końcu go obejrzałem. I tu nie ma nic do powiedzenia w sumie. Film wybitny, a gra Hanska urywa dupę. Jednak poza tymi oczywistościami, bardzo podobało mi się to, jak film ten ukazywał zmiany w społeczeństwie ameryki na przestrzeni lat, począwszy od powojennych licealistów, gdzie poza grą w football dominował rasizm i segregacja społeczna, przez sprzeciwiających się wojnie w Wietnamie hipisów czy Czarnych Panter, aż do "spokojnej" ery lat 90. Poza tym, nie można zapomnieć o świetnie napisanej i odegranej przez Garego Sinise'a Porucznika Taylora (scena jego "przemiany" podczas sylwestra, wywalenie dziwek z hotelu czy wiele innych scen na statku) oraz o młodym Foreście (słynna scena Run Forest! Run!). W ogóle sama produkcja jest fabryką świetnych scen, dobrych cytatów itd. Przez te prawie 2,5h w ogóle się nie nudziłem i jest to zasługa tego, że wszystko w tym filmie gra i choć wszyscy o tym wiedzą i nie powiem nic odkrywczego, Hanks odegrał tutaj chyba najlepszą rolę w historii kina. Ocena: 10/10 La La Land Nie nazwałbym się fanem musicalów, lecz wysokie recenzje osób, którym ufam jeśli chodzi o filmy (dem300 chociażby) sprawiły, że poszedłem. I były jaja, bo operator się pomylił i przez 20 minut oglądaliśmy inny film. Tak czy tak, pierwsza scena słabo mi przypadła do gustu, bo to był taki najbardziej typowy musical, gdzie ludzie wychodzą na autostradzie z aut i śpiewają czy tam tańczą w tle. Jednak z biegiem czasu to się zmienia i piosenki (których w sumie nie ma dużo, a w dodatku powtarzają się w różnych wariantach) mają jakieś znaczenie w fabule. Jednak nie to jest najważniejsze. Na ogół musicale są radosne i pełne szczęścia, jednak ten film jest inny. Tu sceny kolorowe, wyjęte z baśni kontrastują z czymś, co trudno jest mi nazwać. Coś pomiędzy smutkiem a żalem z utraconego dobrobytu (w postaci kochającej osoby). I sam film w sumie nie kończy się dobrze, co dla mnie jest wielką zaletą. Poza tym, o ile sam film przez większość czasu oglądało mi się tak w porządku, bez szału ale ok, to ostatnia długa scena wyrwała mi mózg i serce. Świetnie zrobiona, niesamowicie nakręconą, z nieziemskim soundtrackiem w tle, przechodzi przez widza jak przez masło, miażdżąc odczucia i emocje. No a przynajmniej ja i reszta widowni doznała czegoś takiego. Absolutny majstersztyk. Jakbym miał coś jeszcze dodać, to to, że piosenki, czego się nie spodziewałem, przypadły mi do gustu. Nie jakoś bardzo, ale miło jest je odsłuchać od czasu do czasu. Gra aktorska Emmy Stone to mistrzostwo świata i moim zdaniem, jeden Oscar jak nie więcej powinny jej na konto wpaść. Rayan Gosling wyszedł, zarówno gra jak i taniec czy śpiew, nieco drewniane, lecz w ogólnym rozrachunku wyszło mu to na dobre. Jakbym miał ocenić to, jak przyjemnie mi się oglądało ten film, to bym dał 8,5/10 Jakby miał bezstronnie ocenić ten film, to daję 10/10. Film świetnie ukazuję, jaką cenę możemy zapłacić za dążenie do marzeń, której raczej w sferze marzeń powinny zostać. Dwunastu gniewnych ludzi Powrót do odświeżania klasyków. Chciałem zrobić jakiś wstęp, ale postanowiłem, że przejdę do rzeczy. Przede wszystkim podobało mi się to, jak idealne postacie zostały przedstawione w tym filmie. 12 kompletnie różnych ludzi, z różnymi charakterami, zawodami, przemyśleniami i własną wizją sprawy, nad którą siedzą, Każdy mówi inaczej, na każdego wpływają inne fakty (a raczej powinienem powiedzieć "spekulacje"). I to było świetnie, jak te wszystkie postacie oddziaływały na siebie. I cieszy mnie fakt, że zadbano nawet o najmniejsze szczegóły postaci, takie jak ich konkretne zawody, styl pisma czy nawet sposób wstawania z krzesła. W sumie, to nie wiem, co tu więcej powiedzieć, bo w tym filmie praktycznie nic się nie dzieję. Mogę pochwalić to, że samo dochodzenie trzyma się kupy oraz to, że każdy z przysięgłych odgrywał równie ważną rolę. Ocena: 10/10
  2. Okropna noc za mną. Czułem się, jakbym nie umiał zasypiać ani śnić.

    1. WilczeK

      WilczeK

      Od czego są tutoriale na YT?

    2. Talar

      Talar

      A no racja, ach głupi ja.

  3. Kupiłem sobie zestaw z Maka i cola mi się wylała w plecaku na tyle mocno, że buła mi się rozlatywała w rękach, nie mówiąc o reszcie i o samym plecaku.

    I już cały wieczór spierdzielony.

  4. Fajnie Ci się jej włoski zawinęły wokół tych folderów.
  5. Całe życie bałem się takich rzeczy, jak rysunki jakiś silników czy maszyn, a jak mam z tego przedmioty na studiach, to strasznie to polubiłem. Jaram się tulejami, gwintami i sfazowanymi śrubami <3

  6. cda działaj śmieciu!

    1. Major

      Major

      Trzeba grzecznie i delikatnie, jak z dziewicą :rdblink:

    2. Talar
    3. Major
  7. Wyciekły screeny nowej postaci w Overwatch:



    Rycerz-pacynka_Fiesta-Craftsimages_produ

    1. Talar
    2. Dabrowski

      Dabrowski

      Tak wgl

      Czemu każdy podnieca się overwatchem a mi się on wgl nie podoba?

    3. Talar

      Talar

      Nie wiem, też chciałbym wiedzieć.

  8. Co gryzie Gilberta Grape'a Zaczynam sobie maraton filmów, które zawsze chciałem zobaczyć i ten jest pierwszy. Co tu dużo mówić, tytuł mówi sam za siebie. Mamy tutaj przeżycia głównego bohatera, tytułowego Gilberta Grape'a. I gościu ten ma na serio pełno problemów i widać to przez cały film. I nie chodzi mi tu o fabułę, lecz o grę aktorską młodego Deppa. Aktorowi udało się odwzorować osobę, której myśli cały czas walczą ze sobą, przez co bohater wychodzi na wiecznie zamyślonego i nie wiedzącego, za co ma się w danej chwilki zabrać. Jednak i tak sam film wygrywa DiCaprio, którego naśladowanie ułomnego dziecka przeszło do historii kina. I tutaj chyba nie ma osoby, która by się z tym nie zgodziła: gra tego aktora to chyba najlepszy popis kogokolwiek kiedykolwiek. Gdy moi rodzice oglądali ten film po raz pierwszy, to cały czas byli przekonani, że to jest na prawdę chore dziecko, gdyż jego gra była aż zbyt realistyczna i gdybym ja oglądałbym to w tamtych czasach, myślałbym to samo. Ale to wszyscy wiedzą i tak wiedzą, Jeśli chodzi o fabułę, to problemy głównego bohatera są tutaj dobrze rozłożone w miejscu i czasie, oraz przede wszystkim, jak najbardziej realne. Gilbert stara się być dobrym człowiekiem, lecz jego charakter stałe nastawiany jest na ciężkie próby, które znosi raz lepiej, raz gorzej. I o tym się dobrze mówi, lecz jakoś nie mam większej potrzeby oglądania tego filmu ponownie, no chyba ze już z kimś, bo teraz byłem sam (help pls). Ocena: 7,5/10 Świetna gra aktorska i problemy głównego bohatera, lecz trochę lepiej się ten film ogląda z kimś, niż samemu. Dobre kino bardzo, lecz myślałem, że porwie mnie nieco bardziej. Tak czy tak, tym co nie widzieli, polecam koniecznie obejrzeć.
  9. Hm Choć Megadeth wielbię ponad inne zespoły (jeszcze nie słuchałem ów albumu), to utwór ten jakoś nie powala. Refren jak zwykle u nich świetny, końcówka też mocna, lecz wszystko inne takie jakieś... mało interesujące. Jednak nie jest to wina wokalu, bo Dave jak zwykle wypierdala poza skale, lecz sama muzyka wypadała jakoś tak... blado. Silne 6,5/10 to ocena, jaką daję, lecz po tym zespole jednak oczekiwałem czegoś lepszego :/ Wydaję mi się, że zespół Blind Guardian jest strasznie niedoceniony w dzisiejszych czasach, a jak już coś ma być znane, to na prawdę kilka utworów, a ten, który tutaj prezentuje, nawet do nich nie należy. I choć nie lubię długich utworów, to ten jest po prostu zajebisty. Z początku wydawał mi się nudny, lecz jak wleciał refren, to odleciałem. Jeszcze moment od 6:25 sprawia, że się cały pocę. Ogólnie cały utwór to esencja zajebistości i od dawna nie miałem ochoty tak głośno śpiewać, jak przy tym refrenie.
  10. MISTY TALES AND POEMS LOST ALL THE BLISS AND BEUTY WILL BE GONE (...) RAISE MY HANDS AND PRAISE THE DAY BREAK THE SPELL, SHOW ME THE WAY
  11. Muszę od niej "odpocząć"
  12. Tą tapetę miałem prawie rok (tydzień został do rocznicy) i choć w końcu postanowiłem ją zmienić, jestem nadal tak z niej dumny, że walnę ją tu chyba 3 raz. Nowa tapeta: Telefon: Ekran blokowania: Normalna tapera:
  13. Nick: Ten przymiotnik "nightmare" kompletnie niepotrzebny. Poza tym, całkiem ok. 6/10 Avatar: Średni gif. Ten skok strasznie kuje w oczy. Poza tym, rozprasza. 4/10 Sygnatura: *brak oceny* User: Nie znam kompletnie.
  14. Jak wpiszesz "moszna" w google to wyskoczy jakiś zamek.

    1. Pokaż poprzednie komentarze  [1 więcej]
    2. Hi I'm Uzi Wanna Play?

      Hi I'm Uzi Wanna Play?

      A jak wpiszesz pussy to wyskoczy Bieber 

    3. Cahan

      Cahan

      Bo Moszna to zamek. Przy nim jest też stadnina koni.

    4. Talar
  15. Dobrze się kłamie w miłym towarzystwie Komedio-dramat włoski opowiadający o wspólnej kolacji 7 starych przyjaciół, 3 pary i jeden singiel, na której wpada pomysł, aby złożyć wszystkie telefony na stół i na głos czytać przychodzące smsy, prowadzić rozmowy na głośno mówiącym itd. I wedle oczekiwania widzów, cała ta gierka zaczyna przeradzać się w niekontrolowaną tragedie, gdzie z każdym kolejnym sms dorzucana jest kolejna sztabka drewna do ogniska. I tutaj tkwi największa zaleta tego filmu, czyli to, jak nieprzyjemnie, ale tak pozytywnie nieprzyjemnie, się to ogląda. Bo choć ja byłem sam, to na seans przyszło wiele par. Wiele par, które mają swoje własne telefonu w kieszeni i Bóg jeden wie, co by się stało, gdyby niektóre te wiadomości wyszłyby na jaw. Cała ta sytuacja jest na tyle świetnie rozegrana, a przy tym jak najbardziej realna, że nie jednemu najpewniej pochodzi serce do gardła na myśl, że mogliby znaleźć się w takiej sytuacji. Jednak poza tym, film jest na prawdę świetną komedią, z żartami na wysokim poziomie i nie chodzi mi jedynie o całą tą sprawę z jawnymi wiadomościami. Postacie mają tak różne, choć wciąż autentyczne i pasujące do siebie charaktery, że sama ich gadka szmatka przepełniona jest drobnymi dogryzaniami i innymi śmieszkami. Samo zakończenie również sprawia, że warto się zastanowić, nad tym, ile warto jest kiszenie tych wszystkich wiadomości w telefonie oraz utrzymywanie w tajemnicy czegoś, co nie chcielibyśmy, aby wyszło na jaw, bo (nie czytaj, jak masz chociaż małą chęć obejrzenia tego filmu): Ocena: 7,5/10 Żywe i śmieszne postacie, mistrzostwo komedii przechodząca w tragedie oraz dość ciekawe zakończenie sprawiają, że film ten niezwykle dobry jest i polecam go każdemu.
  16. Czy ja wiem, on chyba cały czas tak mówi? No właśnie ta wizja Rey była tak przyspieszona, że ja tam praktycznie nic nie zauważyłem ani nie usłyszałem :I Tak czy tak, chciałem tu jeszcze powiedzieć, że na Łotra 1 nie chce mi się iść. Szkoda kasy i czasu, jak będzie w necie to obejrzę.
  17. Dajcie mi jakiś argument, aby iść na Łotra 1, bo ja nie widzę żadnego, a jak oglądać wszystkie SW, to jednak chyba wszystkie.

    1. Pokaż poprzednie komentarze  [4 więcej]
    2. WilczeK

      WilczeK

      Ja tam płaczę jak jem popcorn w kinie. 

    3. Wonsz

      Wonsz

      Fajnie wypełnia lukę między III i IV częścią.

    4. Talar

      Talar

      Nie chce mi się hajsu wydawać. Zaczekam, jak w necie będzie. Zresztą, z zaufanego źródła wiem, że film jest słaby.

  18. Nadal uważam, że krzyk rozpaczy Vadera był jak najbardziej na miejscu. To znaczyło, że jakieś uczucia nimi rządzą, a to się ciemnej stronie podoba. Zresztą, to był jego główny cel, aby uratować Padme, a tu przez niego samego zginęła. Dziwne by było milczenie z jego strony w takiej chwili, ale to tylko moje zdanie. A co do pierwszej części, to owszem, a punktu widzenia fabuły ma ona sens, lecz jednak samo jej wykonanie i brak jakiejkolwiek ikry sprawia, że nudno się to oglądało i nie mam najmniejszej ochoty do tego wracać. Co do podmienionej twarzy, Obi powiedział, że Anakin umarł wtedy, kiedy narodził się Vader. I być może dlatego jego duch był jeszcze w tej formie? Nie wiem, to tylko moja sugestia. A teraz: Gwiezdne wojny: Przebudzenie Mocy Najpierw o tym, co mi się podobało. Nowo wprowadzone postacie były na prawdę dobre i ciesze się, że Disney nie postanowił podtrzymywać przy życiu starych bohaterów i wyłącznie na nich skupiać uwagę. Dwójka nowych bohaterów całkiem dobrze się reprezentuje jako bohaterowie filmu przygodowego jak ten i w sumie chętnie zobaczę ich kolejne starania. A skoro już podtrzymywanie życia bohaterów poruszyłem, to warto też powiedzieć o śmierci pana Solo i rozłożę to na dwa elementy. Pierwszy, czyli sam fakt śmierci tak charakterystycznego bohatera była wręcz wymagana przy kontynuacji sagi (bo jak inaczej można by to wytłumaczyć, skoro sam Ford lada dzień najpewniej umrze :( ), żeby jakoś to wszystko napędzić i żeby miało to sens. Poza tym, sama scena śmierci Solo wyszła perfekcyjnie, a wszystko za sprawą największego atutu i największej nadziei na następne tytuły, czyli: Kylo Ren. Młody gość, który wybrał sobie idola i starał się ze wszystkich sił, aby zostać jego następcą. I czasem nie wychodzi mu to najlepiej. Reżyser J.J. Abrams wybrał najlepszego aktora do tej roli. Adam Driver wygląda jak facet z drugiej klasy technikum informatycznego bez dziewczyny (ofc. wielki fan Star Warsów), który pomimo swojej nieporadności i wrażliwości, marzy mu się być kimś wielkim. I choć ma moc i predyspozycje jeśli chodzi o walkę i budzenie strachu, jego prawdziwe "ja" budzi jego przyszłość w szerach rycerzy mrocznej strony mocy pod znakiem zapytania. Ponieważ łatwo wpada w złość i nie potrafi w żaden sposób zahamować swoich emocji. I to z drugiej strony, wręcz jeszcze bardziej go do mrocznej strony przybliża. Wręcz taki mały paradoks. Jeśli chodzi o zabójstwo Solo, to wciąż nie mam pojęcia, czy Ren kłamał mu w żywe oczy ze wszystkim, co mu powiedział, czy na prawdę wahał się w tym, co ma czuć i co ma zrobić. Tak czy tak, mogę powiedzieć, że Kylo to największy atut filmu i jego losy w kolejnych częściach ciekawią mnie najbardziej. Zresztą, gdybyśmy otrzymali klon Vadera, wszystko to byłoby zbyt nudne i bez żadnej chęci kontynuowania tego. A i obrzućcie mnie błotem, ile chcecie, ale Ren ma fajniejszy strój niż Vader! Jeśli chodzi o inne plusy, to film bawił mnie dosyć dosyć i mam nadzieje, że właśnie w takich proporcjach zostanie zachowana reszta trylogii i tu w sumie rodzą się moje obawy, bo jak tego humoru zrobi się więcej, to kolejna część dużo na tym straci. Z takich pomniejszych zalet było to, że te wszystkie potworki i kosmici nie dość, że wyglądali w końcu przyzwoicie, to sam film nie skupiał się na nich tak, jak robił to w poprzednich częściach. Że mamy tu bohaterów wchodzących do baru i przechodzących koło siedzącym tam kreatur, a nie bar przepełniony największymi dziwactwami, przez który ukradkiem i niezauważeni prześlizgują się nasi bohaterowie. Oraz że postanowili nie zwlekać z ujawnieniem, ze Ren to syn Solo, tylko od razu o tym powiedzieli, darując sobie kolejne teksty "Jestem twoim bratem ciotecznym!" Jednak pomimo tych wylewów zalet, film ten oglądało mi się źle i to z wielu powodów. Po pierwsze, film gna przed siebie niczym szalony rollercoaster, który z impetem wbija się w ścianę z cegieł, zamieniając ją w gruzy. Praktycznie nie ma czasu na jakiekolwiek dialogi, a jak już są, to są one spłycone do granic możliwości, w stylu "Wróciłeś? Tak. Martwiłam się. Ja też. Chodź, musimy zbadać wyniki. Ok." itp. itd.. W filmie zawarto strasznie dużo akcji (nie powiem, dobrej akcji), przez co trudno się przyzwyczaić do walki w lesie i ruinach jakieś karczmy czy co to tam było, jak z 10 minut temu mieliśmy pościgi na pustyni. Ponad to, z samych tych scen akcji nic nie wynika i jakbym miał opowiedzieć, co się tam dokładnie działo, to użyłbym sformułowań typu "lecieli przez pustynie", "walczyli w lesie w ruinach wspomnianej karczmy", "on ją przesłuchiwał, ale uciekła", "wbili zna state, aby uratować dziewczynę, ale Solo spotkał się sam na sam z Renem" "latali tymi samolocikami i zniszczyli gwiazdę śmierci" i tak jeszcze wiele. Kolejna wada, to nieziemska przewidywalność. Reżyser chyba z bardzo chciał odświeżyć Nową nadzieje, bo jak tylko zobaczyliśmy tą gwiazdę śmierci i to nie jest zwykła gwiazda śmierci, ale GWIAZDA KURWA ŚMIERCI która rozpierdala AŻ 6 PLANET NA RAZ!!!!!!!!!!! To jest tak sztuczne tworzenie pozorów zagrożenia, że nie umiem brać tego poważnie. I jak tylko pojawiła się ta gwiazda to od razu było wiadomo, jak ją rozwalą i że w ogóle ją rozwalą. Poza tym, mieliśmy pełno razu sytuacje jak z bajki dla dzieci, typu, że szpieg po zobaczeniu naszych bohaterów musi się oddalić, aby zacierając ręce w koncie powiadomić tych złych, kogo właśnie zobaczył. Albo jak jeden ze szturmowców rozpoznał zdrajcę, postanowił stoczyć z nim pojedynek na jakieś noże. I tego było na prawdę dużo i czułem się jak debil, oglądając to. Wiele na prawdę istotnych spraw zostało jakoś tak olanych. Luke strzelił focha po tym, jak nie udało mu się wychować ucznia na to, co chciał i gdzieś znika, mając w dupie całe zło, które atakuje. W dodatku zostawia jakąś tam mapę ( po ch*j?, nie wiem) w kawałkach. Dlaczego R2D2 był wyłączony i tak nagle się włączył? Jakiś zły do szpiku kości frajer głosi kazanie niczym Hitler w stroju jak Hitler na placu jak Hitler przed wojskiem jak Hitler, głosem jak Hitler, tonem jak Hitler, o treści jak Hitler, a żołnierze salutują mu jak Hitlerowi, po czym jeb! Odpalamy promień i w pizdu 5 czy tam 6 najważniejszych planet w galaktyce, których zniszczenie powinno oznaczać zgubę galaktyki. Kim w ogóle jest ten olbrzym i jak mu się udało powołać taką armie i zbudować tą flotę? Skąd ta pomarańczowa starucha ma miecz Luka w piwnicy? Dlaczego Solo po uratowaniu świata wraca do szmuglowania? Pełno rzeczy kompletnie olanych, na które nie znamy odpowiedzi. I mam w dupie zabawy w zgadywanki, bo to nie są takie sprawy, aby się czegoś w nich domyślać. I jak bym wszystko wybaczył, gdyby to była część 8 i znowu zaczęto się bawić w zmienianie kolejności, ale to jest ku*wa część 7, a jak ma być jakieś wyjaśnienie w postaci spin off, to dlaczego nie mogli po prostu zrobić z 7 części jakiegoś wprowadzenia? Albo zacząć od tej 8, tak byłoby najlepiej. Ocena: 5/10 Sceny z renem chętnie sobie odpalę, ale samego filmu kompletnie nie mam ochoty oglądać. Aktorów chyba poganiali biczami, połowę scenariusza wywali i wysypali na mnie mieszane zdarzeń z pierwszej trylogii, zmiksowanych w betoniarce. Wiem, że Chytrus Uno to zupełnie inny film, ale i tak nie mam za bardzo ochoty teraz na kolejne Gwiezdne Wojny.
  19. Ostateczny rozrachunek: Gwiezdne wojny: Część III - Zemsta Sithów I tu powiem, że tą część oglądało mi się zdecydowanie najlepiej. Nie miała najlepszych momentów ani nic takiego, lecz w całokształcie po prostu dobrze mi się ją oglądało. Muszę przyznać, że tym razem aktora grający Anakina wykonał świetną robotę, bo praktycznie wszystkie sceny z nim były ciekawe i dobrze się na niego patrzyło. Praktycznie cały film był tak nagrany, że każdego bohatera mi się dobrze oglądało, nawet Obiego, który w 2 części jakoś mnie nudził. Scena, gdy nagle całe imrerium sprzeciwia się Jedi i ich atakuję była świetna i w ogóle od tego momentu aż do końca oglądałem z duży skupieniem. Walka Obiego z Vaderem była najlepsza, jaką w całej serii GW widziałem i choć Triste miał racje, zarówna ta jak i Yody z imperatorem pod koniec stawała się absurdalna, to i tak jakoś mnie to nie drażni. Muszę przyznać, że finał na prawdę dopiął swego i zasługuję na gromkie brawa. Walka Obiego z Anakinem, dialog między nimi, jak ten uciął mu kończyny i pozostawił na spalenie oraz rekonstrukcja Vadera to chyba najlepsze momenty w całej serii. W szczególności ten (3:00), czyli reakcja Vadera na wieść o śmierci Padme. Moim zdaniem lepsze od "No! I am your father!" Czy coś mi się nie podobało? Dźwięki tego gekona, na którym jechał Obi przy pościgu z generałem były okropnie wkurzające. Ocena: 7/10 Część, którą mi się najlepiej oglądało Gwiezdne wojny: Część VI - Powrót Jedi I ta cześć była dla mnie dosyć dużym zawodem. I to nie dlatego, że finał był zły czy coś, ale że ważnym (przynajmniej dla mnie) sprawą poświęcono mało czasu, który Lucas wolał przeznaczyć na jakieś imprezy u tego ślimaka oraz na patrzeniu, jak te włochate teletubisie spuszczają wpierdol szturmowcą. I to jest największa bolączka tego filmu, czyli złe rozłożenie tego wszystkiego. Na serio spodziewałem się więcej walk z użyciem tych samolocików, walki na lądzie i epickie stradzie luka ze złem i to ostatnie w sumie dostałem, lecz po całej reszcie czuję olbrzymi niedosyt. Sam motyw z tymi włochatymi kulkami mi się średnio podobał, no ale ich tu nawalili tyle, że się rzygać chce. Wiele z tych scen w ogóle było niepotrzebnych, a widok, jak w obalają wszystkich tych żołnierzy był na prawdę żałosny. Rzecz, która również mnie strasznie wkurzyła, to beznadziejna śmierć tego łowcy nagród. Zupełnie jakbym oglądał jakąś parodie Gwiezdnych wojen, a nie oryginał. Czułem się strasznie zażenowany tą sceną. Jednak film ten wygrywa każda scena wspólna z Lukiem i Vaderem. Ich dialogi były mistrzowskie, a sama postać Vadera wyszła mistrzowsko. Śmierć emperora wyglądało dosyć dziwnie (miałem bez tego "NO!" i w sumie wypadło to gorzej) , natomiast scena śmierci Anakina była piękna i uśmiech na jego ustach na prawdę mnie wzruszył. I zobaczenie młodego Anakina obok Youd i Obiego również było wzruszającą sceną. Ogólnie to warto obejrzeć ten film, pomimo tego, jak bardzo pluje na te głupkowate i zabierające czas sceny, dla samych dialogów Luka z ojcem, jego śmierci i ponowne ujrzenie go przy boku innych Jedi. 6,5/10 co i tak jest w sumie dużo, bo bez tych świetnych scen to tak 4 bym dał. btw. właśnie ogarnąłem, że po obejrznieu 4 i 5 części shipowałem Luka z Leią xd Jak oceniam całą serie? Może być, ale mnie nie wciągnęło. Takie 6,5/10 dla starej trylogii, 6/10 dla nowej. Starą trylogie jednak ogląda się lepiej, bo ma swój klimat. Jestem chyba jedynym, któremu imperium kontratakuje podobało się najmniej z tych trzech filmów, pomimo słynnej sceny Vadera z Lukiem. Nowa trylogia to coś zupełnie innego, coś jak Hobbit przy Władcy Pierścieni. Mroczne Widmo to gniot, Atak klonów taki średni, a Zemste shitów najlepiej się oglądało w całokształcie, lecz finał 6 części trochę jednak lepszy. Vader i Leia to chyba najlepsze postacie w serii, lecz i tak niestety, wszyscy dzielą się na dobrych bądź złych. A i Triste, o co ci chodziło z tym, że nowe zakończenie 6 części skopali?
  20. Talar

    Czy Sunset miała... smoka?

    No już bez przesady. Przede wszystkim w komiksach jest dużo rzeczy, które sam serial odrzucił bądź z premierą nowego sezonu czy tam filmu, odrzuci. Puki jednak tego nie zrobi (lub nie potwierdzi) nie ma co snuć jakiś teorii, bo i tak nic to kompletnie nie zmienia. A zwłaszcza, jeśli chodzi o te wysnute z komiksów.
  21. Znaczy, chodziło mi o tym, że nie rozumiem, skąd rebelianci wiedzieli, że Gwiazda śmierci leci w ich stronę. Bo to, że Vader, pod rozkazem Tarkina, kazał umieścić nadajnik było powiedziane. Lecz sama załoga Sokoła nie wiedziała o nadajniku (a przynajmniej nic o tym nie mówili) i jak tylko przylecieli na tą planetę, to wystąpiło coś w stylu "dobra, ja tu mam plany, jak rozdupić gwiazdę śmierci. Oglądamy i od razu lecimy, bo oni już tu lecą, choć o tym nie wiemy.". Gdyby padło chociaż jedno zdanie typu "Na pewno nas śledzą, musimy się szybko przygotować i odeprzeć ich atak" to bym się nie czepiał, ale takiego zdania tam nie było. Ale nawet pomijając to "przegadanie" pierwsze części, same walki itd. wciąż są nudne. Wyścig młodego Anakina, walki na początku i walki na końcu. One były po prostu nieciekawe. A jestem teraz po obejrzeniu Ataku Klonów i tam sceny akcji były dużo ciekawsze, niż w poprzedniku. A tak przy okazji, Lucas ogarnął Jar Jara, bo w tym filmie wypadł on bardzo dobrze, choć nie wiem, jak będzie w części 3 (którą wraz z szóstą obejrzę jutro, więc sobie pogadamy ) Co do walk, to w 4 i 5 (6 pewnie też) to raczej wyglądało mi na zwykłe machanie rękoma jak w Krzyżakach (dobrze, że się im miecze nie wykrzywiały (w ogóle Krzyżacy film to takie polskie Gwiezdne Wojny xD), natomiast w 1 i 2 to już to jakoś wyglądało, lecz nie mam na tyle dobrego oka do tego, aby odróżnić walkę od jakiegoś tańca. Jakoś nic rażącego nie zauważyłem, być może dlatego, bo nie przypatrywałem się. To jest coś dla ludzi, którzy oglądają to już któryś raz, bo co prawdą kiedyś tam widziałem pierwsza i drugą cześć, to pamiętam to jak przez mgłę. Ale: Gwiezdne wojny: Część II - Atak klonów I wpierw zacznę od tego, że im więcej tego oglądam, tym ciężej jest mi ocenić to, co już widziałem. Teraz, po obejrzeniu ów filmu, jestem w stanie dać powrotowi nadziei oraz Imperium kontr. 7/10. No ale pewnie to i tak się zmieni, jak obejrzę jeszcze 3 i 6 część. Do rzeczy, Lucas wyciągnął wnioski i dostaliśmy taki film, który w skrócie mógłbym opisać tak, że to jest to samo, co Mroczne Widmo, tylko wywalono to, co złe i głupie i zastąpiono to dosyć dobrymi zastosowaniami. Bo film wciąż stanowczo odbiega klimatem od starej trylogii i jest pod względem... wszystkiego! bardzo podobny od MW, tylko jest o niebo lepszy. Nie umiem tego za bardzo opisać, więc powiem, że czuję się, jakby starą trylogie robił zupełnie jakiś tam Lucas, natomiast nową jakiś inny reżyser, któremu trochę ciężej przychodzi tworzenie filmów ciekawych, lecz uczy się szybko. Sam film wydaję mi się dosyć nudny i nieciekawy na początku, lecz z biegiem czasu, gdzieś po połowie, zaczyna się rozkręcać. Oglądanie Anakina z tą dziewczyną, jak turlają się w trawie było mętne i nijakie, lecz już walkę w fabryce (choć cały czas kojarzyła mi się ona z tą idiotyczną akcją w piekarni w "102 dalmatyńczyki") oglądałem zaciekawieniem i był to jeden z niewielu filmów akcji sci-fi, w którym walka mnie nie nudziła. Choć nie było idealnie, mogę powiedzieć, że jestem zaskoczony. I nawet sam Anakin mi się podobał jako postać i jakoś mnie nie kuła w oczy ta jego "niby" zła gra aktorska. Poza tym, powrócił dobry soundtrack z imperium kontratakuje. Dobrze też jest widzieć, że praktycznie każda z wprowadzonych postaci ma jakiś wyraźny charakter i co ważniejsze, odegrała jakąś rolę w filmie. Szczególnie na pochwałę zasługuję Christopher Lee, który wręcz został stworzony, aby odgrywać takie postacie jak Dooku. Ocena: 6,5/10 Lecz nie jest to takie samo 6, jak w przypadku 4 czy 5 części i nie jestem w stanie powiedzieć dokładniej dlaczego oraz który film jest lepszy. *smutna muzyka* Moment, w którym skala liczbowa niestety zawodzi...
  22. W sumie za bardzo nie wiem, co ja oglądałem. Było na cda to se obejrzałem, ale musiała to być jednak jakaś lepsza wersja, bo niektóre efekty widocznie odstawały jakościowo od innych. Gwiezdne wojny: Część V - Imperium kontratakuje W sumie, to nie mam się tu co rozwodzić, bo film ten wiernie oddaję część pierwszą, znaczy się, czwartą i ma praktycznie takie same wady, jak zalety. Lecz jestem w stanie powiedzieć, że Powrót Nadziei był lepiej rozegrany, jeśli chodzi o wydarzenia, niż imperium kontratakuje, przez co cześć piątą oglądało mi się gorzej. Przez większość czasu film średnio mnie trzymał przy sobie, nie licząc dwóch scen. Pierwsza to walka z tymi chodzącymi robotami, jakkolwiek się one nazywały. Druga, o wiele lepsza, to walka Vadera z Lukiem. I w sumie ten właśnie fragment mogę uznać za jeden z lepszych w historii kina w tamtych latach, choć do teraz wciąż robi on duże wrażenia. I jeśli mam być szczery, to teksy Vadera były o wiele mniej sztampowe i dziecięce, w stylu "oni kłamią, ja mam rację" czy "dołącz do mnie, a razem nikt nas nie powstrzyma" niż mi się wydawało. Jako minus mogę dodać, iż moim zdaniem, Solo nie pasował do księżniczki Organy. Raczej bym ją "krzyżował" z Lukiem, no ale może się nie znam. Na końcu dodam, ze muzyka chyba stoi za takim sukcesem tego filmu, bo to lepsze niż te utworki z Harrego Pottera czy Parku Jurajskiego. Ocena: 6/10, bo jednak oglądało mi się to słabo, a ta jedna świetna scena nie jest mi wstanie uratować tego filmu w mojej głowie :I Gwiezdne wojny: Część I - Mroczne widmo O panie. Powiem tak. Lucas nauczył się tworzyć filmy, dzięki czemu scenariusz i dialogi wyszły o wiele lepiej, niż nudne przejścia i zaplanowane przechodzenie od punktu A do B, jak to było w poprzednich częściach serii ("powrót Jedi" jeszcze nie oglądałem, więc nie wiem, jak było tam). Poza tym, postać Qui-Gon Jinna (choć ma najgorsze imię i kompletnie nie mogę go zapamiętać) wyszła całkiem spoko i tak zawsze wyobrażam sobie typowego Jedi. W ogóle postacie nie trochę mniej sztywne, niż w IV i V części (a przynajmniej mi się tak wydawało). Również na plus było to, że fabuła sama się napędzała poprzez czyny, jakich dokonywali bohaterowie, bo oglądając dwie wcześniejsze części, czułem się jakbym grał w RPGa, gdzie wszystkie główne misje mam już wypisane na samym początku i muszę je tylko przechodzić. Tutaj jednak mieliśmy jakiś ciąg przyczynowo skutkowy. No ale to w ogóle nie ratuje tego filmu, który przede wszystkim jest nieziemsko nudny. Sądzę, że to głównie przez brak klimatycznej muzyki (tak w ogóle jakaś była?), choć pewnie nawet i z nią nie byłoby dużo ciekawiej. Poza tym, 4 i 5 cześć były bardziej mroczne i nawet brutalne, gdzie tu mamy postacie i wydarzenia jak w bajce dla dzieci, gdzie jako główni źli mamy jakieś dwa gluty oraz gościa z ryjem umazanym farbą, który tylko jest tam po to, aby zabić jednego z bohaterów. I tyle. Większość "obcych" i ich zachowań raczej kojarzy mi się z kreskówką +5 lat, gdzie wisienką na torcie jest ten cały Jar Jar, choć pomimo tej całej nienawiści do niego, nie okazał się on najgorszy. W dodatku, zamiast konfliktów jak w pierwszej trylogii, tutaj mamy nudne jak dupa węża blokowanie handlowe kolorowej planety. I wiem, że to ma być początek chaosu, który nastanie potem, ale ten motyw jest serio nudny. Ocena: 4/10 Nie wiem, co mam jeszcze o tym filmie powiedzieć. Większość ludzi (w tym ja do teraz) widzi go jako pierwszego (no no cześć pierwsza) i wyrabia sobie na nim całe zdanie, co z jednej strony jest bardzo krzywdzące, lecz z drugiej ten film na serio odpycha jak cholera. Ponad to, nie wnosi nic do fabuły serii, więc mogę stwierdzić, że pan Lucas spierdzielił sprawę i to mocno.
  23. Marzenia? Bez przesady. Żeby nie był sztucznie głupi i naiwny, a postacie wyolbrzymione. Poza tym, ponownemu ujrzeniu Flima i Flama nie pogardzę.
  24. Gwiezdne Wojny: Część IV - Nowa nadzieja Zabrałem się za całą serie GW i po raz pierwszy oglądałem ten film. Biorąc pod uwagę, kiedy ten film powstał, wcale się nie dziwie, jakim fenomenem się okazał. Jednak zdecydowana większość ludzi chyba zbyt melancholijnie podchodzi do tematu i wciąż jara się tym, co na trzeźwo można już uznać za coś średniego. Co mi się podobało: - Nie nudziłem się, a spodziewałem się zasypiania w połowie filmu, co chyba koniec końców jest największym plusem. Oglądało mi się w sumie spoko, lepiej niż przypuszczałem. - Bardzo wysoko oceniam grę aktorską świętej pamięci Carrie Fisher w roli księżniczki, gdyż postać ta, w rękach niekompetętnej aktorki, mogła wyjść strasznie oklepanie oraz irytującą, jak to nieraz RD w kucach wychodzi. Również gra aktorska Petera Crushinga w roli Tarkina wypadła nieziemsko dobrze i w sumie nie umiem wyobrazić sobie lepszej osoby do tej postaci. - Jak na tamte czasy, muzyka i efekty musiały wgniatać w fotel. - Nie było to aż tak dziecięce, jak się spodziewałem. Były spalone trupy, odcinane kończyny i inne takie. - Scena w zgniatarce spoko. - Ogólnie fabuła spoko. Co mi się nie podobało: - Ogólnikowo postacie są strasznie przerysowane i wręcz nierealne. Zawsze największą bolączką GW było to, że mamy super dobrych i tych super złych, bez żadych realnych konfliktów, ale to już jest raczej wada całej serii. Jednak szczerzę, spodziewałem się, że Solo będzie większym turbo kozakiem, a Vader większym tyranem i bardzo się cieszę, ze wyszli oni na bardziej ludzkich. - Robienie ze szturmowców kompletnych idiotów, którzy poślizgują się na skórkach od banana, a podczas wymiany ognia można by wyjść do nich i powiedzieć coś w stylu, co Kudłaty i Scoobie Doo robili z potworami np. sprzedawca ubrania czy fryzjer i by się na to nabrali. żenując - Wiele scen było strasznie źle nagranych. Dialogi czerstwe i udawane, więzi między bohaterami koniec końców okazywały się być bardzo silnie, chociaż znali się może godzinę. Nieraz było przejście do nowej sceny rodem z prezentacji w gimnazjum, dwa zdania w stylu "Zrób to! Tak!" i kolejne gimnazjalne przejście. Największa bolączka tego filmu, moim zdaniem. Nawet w scenie, gdzie Luke wraz z kumplami leciał by trafić ten statek w czuły punkt, ludzie od montażu zapomnieli chyba wstawić muzykę, bo jakieś 4-5 minut mamy sceny walki bez jakiegokolwiek tła muzycznego. Ten fragment oglądało mi się naprawdę dziwnie, a jeszcze dziwniejsze uczucie towarzyszyło mi, gdy nagle, jak wszyscy kumple Luka zginęli, muzyka nagle się pojawiła. - Zdziwiło mnie to, że jak główna brygada uciekła na planetę, na której ukrywali się rebelianci i odkryli, jak rozwalić gwiazdę śmierci, postanowili ją rozwalić, jakby była tuż obok. I rzeczywiście była tuż obok, chociaż o tym nie wiedzieli. Zupełnie jakby się umówili na solówkę pod blokiem 2 godziny wcześniej. I w sumie, ogólnie oglądało mi się to lepiej, niż się spodziewałem. 6,5/10, bo na siedem kilka scen mi zawadziło, ale to i tak więcej, niż się spodziewałem.
×
×
  • Utwórz nowe...