Nadal uważam, że krzyk rozpaczy Vadera był jak najbardziej na miejscu. To znaczyło, że jakieś uczucia nimi rządzą, a to się ciemnej stronie podoba. Zresztą, to był jego główny cel, aby uratować Padme, a tu przez niego samego zginęła. Dziwne by było milczenie z jego strony w takiej chwili, ale to tylko moje zdanie.
A co do pierwszej części, to owszem, a punktu widzenia fabuły ma ona sens, lecz jednak samo jej wykonanie i brak jakiejkolwiek ikry sprawia, że nudno się to oglądało i nie mam najmniejszej ochoty do tego wracać.
Co do podmienionej twarzy, Obi powiedział, że Anakin umarł wtedy, kiedy narodził się Vader. I być może dlatego jego duch był jeszcze w tej formie? Nie wiem, to tylko moja sugestia.
A teraz:
Gwiezdne wojny: Przebudzenie Mocy
Najpierw o tym, co mi się podobało. Nowo wprowadzone postacie były na prawdę dobre i ciesze się, że Disney nie postanowił podtrzymywać przy życiu starych bohaterów i wyłącznie na nich skupiać uwagę. Dwójka nowych bohaterów całkiem dobrze się reprezentuje jako bohaterowie filmu przygodowego jak ten i w sumie chętnie zobaczę ich kolejne starania. A skoro już podtrzymywanie życia bohaterów poruszyłem, to warto też powiedzieć o śmierci pana Solo i rozłożę to na dwa elementy. Pierwszy, czyli sam fakt śmierci tak charakterystycznego bohatera była wręcz wymagana przy kontynuacji sagi (bo jak inaczej można by to wytłumaczyć, skoro sam Ford lada dzień najpewniej umrze :( ), żeby jakoś to wszystko napędzić i żeby miało to sens. Poza tym, sama scena śmierci Solo wyszła perfekcyjnie, a wszystko za sprawą największego atutu i największej nadziei na następne tytuły, czyli:
Kylo Ren. Młody gość, który wybrał sobie idola i starał się ze wszystkich sił, aby zostać jego następcą. I czasem nie wychodzi mu to najlepiej. Reżyser J.J. Abrams wybrał najlepszego aktora do tej roli. Adam Driver wygląda jak facet z drugiej klasy technikum informatycznego bez dziewczyny (ofc. wielki fan Star Warsów), który pomimo swojej nieporadności i wrażliwości, marzy mu się być kimś wielkim. I choć ma moc i predyspozycje jeśli chodzi o walkę i budzenie strachu, jego prawdziwe "ja" budzi jego przyszłość w szerach rycerzy mrocznej strony mocy pod znakiem zapytania. Ponieważ łatwo wpada w złość i nie potrafi w żaden sposób zahamować swoich emocji. I to z drugiej strony, wręcz jeszcze bardziej go do mrocznej strony przybliża. Wręcz taki mały paradoks. Jeśli chodzi o zabójstwo Solo, to wciąż nie mam pojęcia, czy Ren kłamał mu w żywe oczy ze wszystkim, co mu powiedział, czy na prawdę wahał się w tym, co ma czuć i co ma zrobić. Tak czy tak, mogę powiedzieć, że Kylo to największy atut filmu i jego losy w kolejnych częściach ciekawią mnie najbardziej. Zresztą, gdybyśmy otrzymali klon Vadera, wszystko to byłoby zbyt nudne i bez żadnej chęci kontynuowania tego. A i obrzućcie mnie błotem, ile chcecie, ale Ren ma fajniejszy strój niż Vader!
Jeśli chodzi o inne plusy, to film bawił mnie dosyć dosyć i mam nadzieje, że właśnie w takich proporcjach zostanie zachowana reszta trylogii i tu w sumie rodzą się moje obawy, bo jak tego humoru zrobi się więcej, to kolejna część dużo na tym straci.
Z takich pomniejszych zalet było to, że te wszystkie potworki i kosmici nie dość, że wyglądali w końcu przyzwoicie, to sam film nie skupiał się na nich tak, jak robił to w poprzednich częściach. Że mamy tu bohaterów wchodzących do baru i przechodzących koło siedzącym tam kreatur, a nie bar przepełniony największymi dziwactwami, przez który ukradkiem i niezauważeni prześlizgują się nasi bohaterowie.
Oraz że postanowili nie zwlekać z ujawnieniem, ze Ren to syn Solo, tylko od razu o tym powiedzieli, darując sobie kolejne teksty "Jestem twoim bratem ciotecznym!"
Jednak pomimo tych wylewów zalet, film ten oglądało mi się źle i to z wielu powodów.
Po pierwsze, film gna przed siebie niczym szalony rollercoaster, który z impetem wbija się w ścianę z cegieł, zamieniając ją w gruzy. Praktycznie nie ma czasu na jakiekolwiek dialogi, a jak już są, to są one spłycone do granic możliwości, w stylu "Wróciłeś? Tak. Martwiłam się. Ja też. Chodź, musimy zbadać wyniki. Ok." itp. itd.. W filmie zawarto strasznie dużo akcji (nie powiem, dobrej akcji), przez co trudno się przyzwyczaić do walki w lesie i ruinach jakieś karczmy czy co to tam było, jak z 10 minut temu mieliśmy pościgi na pustyni. Ponad to, z samych tych scen akcji nic nie wynika i jakbym miał opowiedzieć, co się tam dokładnie działo, to użyłbym sformułowań typu "lecieli przez pustynie", "walczyli w lesie w ruinach wspomnianej karczmy", "on ją przesłuchiwał, ale uciekła", "wbili zna state, aby uratować dziewczynę, ale Solo spotkał się sam na sam z Renem" "latali tymi samolocikami i zniszczyli gwiazdę śmierci" i tak jeszcze wiele.
Kolejna wada, to nieziemska przewidywalność. Reżyser chyba z bardzo chciał odświeżyć Nową nadzieje, bo jak tylko zobaczyliśmy tą gwiazdę śmierci i to nie jest zwykła gwiazda śmierci, ale GWIAZDA KURWA ŚMIERCI która rozpierdala AŻ 6 PLANET NA RAZ!!!!!!!!!!! To jest tak sztuczne tworzenie pozorów zagrożenia, że nie umiem brać tego poważnie. I jak tylko pojawiła się ta gwiazda to od razu było wiadomo, jak ją rozwalą i że w ogóle ją rozwalą. Poza tym, mieliśmy pełno razu sytuacje jak z bajki dla dzieci, typu, że szpieg po zobaczeniu naszych bohaterów musi się oddalić, aby zacierając ręce w koncie powiadomić tych złych, kogo właśnie zobaczył. Albo jak jeden ze szturmowców rozpoznał zdrajcę, postanowił stoczyć z nim pojedynek na jakieś noże. I tego było na prawdę dużo i czułem się jak debil, oglądając to.
Wiele na prawdę istotnych spraw zostało jakoś tak olanych. Luke strzelił focha po tym, jak nie udało mu się wychować ucznia na to, co chciał i gdzieś znika, mając w dupie całe zło, które atakuje. W dodatku zostawia jakąś tam mapę ( po ch*j?, nie wiem) w kawałkach. Dlaczego R2D2 był wyłączony i tak nagle się włączył? Jakiś zły do szpiku kości frajer głosi kazanie niczym Hitler w stroju jak Hitler na placu jak Hitler przed wojskiem jak Hitler, głosem jak Hitler, tonem jak Hitler, o treści jak Hitler, a żołnierze salutują mu jak Hitlerowi, po czym jeb! Odpalamy promień i w pizdu 5 czy tam 6 najważniejszych planet w galaktyce, których zniszczenie powinno oznaczać zgubę galaktyki. Kim w ogóle jest ten olbrzym i jak mu się udało powołać taką armie i zbudować tą flotę? Skąd ta pomarańczowa starucha ma miecz Luka w piwnicy? Dlaczego Solo po uratowaniu świata wraca do szmuglowania? Pełno rzeczy kompletnie olanych, na które nie znamy odpowiedzi. I mam w dupie zabawy w zgadywanki, bo to nie są takie sprawy, aby się czegoś w nich domyślać.
I jak bym wszystko wybaczył, gdyby to była część 8 i znowu zaczęto się bawić w zmienianie kolejności, ale to jest ku*wa część 7, a jak ma być jakieś wyjaśnienie w postaci spin off, to dlaczego nie mogli po prostu zrobić z 7 części jakiegoś wprowadzenia? Albo zacząć od tej 8, tak byłoby najlepiej.
Ocena: 5/10
Sceny z renem chętnie sobie odpalę, ale samego filmu kompletnie nie mam ochoty oglądać. Aktorów chyba poganiali biczami, połowę scenariusza wywali i wysypali na mnie mieszane zdarzeń z pierwszej trylogii, zmiksowanych w betoniarce. Wiem, że Chytrus Uno to zupełnie inny film, ale i tak nie mam za bardzo ochoty teraz na kolejne Gwiezdne Wojny.