Trochę się tego nazbierało.
Forest Gump
Ten film widziałem co najmniej kilka razy, lecz nigdy całego na raz. I w końcu go obejrzałem.
I tu nie ma nic do powiedzenia w sumie. Film wybitny, a gra Hanska urywa dupę. Jednak poza tymi oczywistościami, bardzo podobało mi się to, jak film ten ukazywał zmiany w społeczeństwie ameryki na przestrzeni lat, począwszy od powojennych licealistów, gdzie poza grą w football dominował rasizm i segregacja społeczna, przez sprzeciwiających się wojnie w Wietnamie hipisów czy Czarnych Panter, aż do "spokojnej" ery lat 90. Poza tym, nie można zapomnieć o świetnie napisanej i odegranej przez Garego Sinise'a Porucznika Taylora (scena jego "przemiany" podczas sylwestra, wywalenie dziwek z hotelu czy wiele innych scen na statku) oraz o młodym Foreście (słynna scena Run Forest! Run!). W ogóle sama produkcja jest fabryką świetnych scen, dobrych cytatów itd. Przez te prawie 2,5h w ogóle się nie nudziłem i jest to zasługa tego, że wszystko w tym filmie gra i choć wszyscy o tym wiedzą i nie powiem nic odkrywczego, Hanks odegrał tutaj chyba najlepszą rolę w historii kina.
Ocena: 10/10
La La Land
Nie nazwałbym się fanem musicalów, lecz wysokie recenzje osób, którym ufam jeśli chodzi o filmy (dem300 chociażby) sprawiły, że poszedłem. I były jaja, bo operator się pomylił i przez 20 minut oglądaliśmy inny film.
Tak czy tak, pierwsza scena słabo mi przypadła do gustu, bo to był taki najbardziej typowy musical, gdzie ludzie wychodzą na autostradzie z aut i śpiewają czy tam tańczą w tle. Jednak z biegiem czasu to się zmienia i piosenki (których w sumie nie ma dużo, a w dodatku powtarzają się w różnych wariantach) mają jakieś znaczenie w fabule. Jednak nie to jest najważniejsze.
Na ogół musicale są radosne i pełne szczęścia, jednak ten film jest inny. Tu sceny kolorowe, wyjęte z baśni kontrastują z czymś, co trudno jest mi nazwać. Coś pomiędzy smutkiem a żalem z utraconego dobrobytu (w postaci kochającej osoby). I sam film w sumie nie kończy się dobrze, co dla mnie jest wielką zaletą.
Poza tym, o ile sam film przez większość czasu oglądało mi się tak w porządku, bez szału ale ok, to ostatnia długa scena wyrwała mi mózg i serce. Świetnie zrobiona, niesamowicie nakręconą, z nieziemskim soundtrackiem w tle, przechodzi przez widza jak przez masło, miażdżąc odczucia i emocje. No a przynajmniej ja i reszta widowni doznała czegoś takiego. Absolutny majstersztyk.
Jakbym miał coś jeszcze dodać, to to, że piosenki, czego się nie spodziewałem, przypadły mi do gustu. Nie jakoś bardzo, ale miło jest je odsłuchać od czasu do czasu. Gra aktorska Emmy Stone to mistrzostwo świata i moim zdaniem, jeden Oscar jak nie więcej powinny jej na konto wpaść. Rayan Gosling wyszedł, zarówno gra jak i taniec czy śpiew, nieco drewniane, lecz w ogólnym rozrachunku wyszło mu to na dobre.
Jakbym miał ocenić to, jak przyjemnie mi się oglądało ten film, to bym dał 8,5/10
Jakby miał bezstronnie ocenić ten film, to daję 10/10.
Film świetnie ukazuję, jaką cenę możemy zapłacić za dążenie do marzeń, której raczej w sferze marzeń powinny zostać.
Dwunastu gniewnych ludzi
Powrót do odświeżania klasyków.
Chciałem zrobić jakiś wstęp, ale postanowiłem, że przejdę do rzeczy.
Przede wszystkim podobało mi się to, jak idealne postacie zostały przedstawione w tym filmie. 12 kompletnie różnych ludzi, z różnymi charakterami, zawodami, przemyśleniami i własną wizją sprawy, nad którą siedzą, Każdy mówi inaczej, na każdego wpływają inne fakty (a raczej powinienem powiedzieć "spekulacje"). I to było świetnie, jak te wszystkie postacie oddziaływały na siebie. I cieszy mnie fakt, że zadbano nawet o najmniejsze szczegóły postaci, takie jak ich konkretne zawody, styl pisma czy nawet sposób wstawania z krzesła.
W sumie, to nie wiem, co tu więcej powiedzieć, bo w tym filmie praktycznie nic się nie dzieję. Mogę pochwalić to, że samo dochodzenie trzyma się kupy oraz to, że każdy z przysięgłych odgrywał równie ważną rolę.
Ocena: 10/10