Skocz do zawartości

Ziemniakford

Brony
  • Zawartość

    374
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    18

Wszystko napisane przez Ziemniakford

  1. Witam! Prawdę mówiąc nie wiem czy kiedykolwiek wrócę do pisania tego tekstu. Jeśli miałbym się za to zabrać, to prawdopodobnie całkiem na nowo, bo za ruskie tanki nie pamiętam, jaki na to wszystko miałem zamysł (o ile jakiś był). Jeśli miałbym zgadywać sam siebie: prawdopodobnie wszystko szłoby w stronę jakiegoś absurdalnego planu, by za pomocą sedesów zapanować nad światem (nwm, sprzedając je później po zawyżonych cenach, jako, że każdy chciałby mieć zaciszne miejsce w swoim domu). Ale nie mam pojęcia co autor miał na myśli. A sam nim jestem! Dziękuje za komentarz. Prawdę mówiąc, nie spodziewałem się, że fik może się jakkolwiek spodobać, zwyczajnie wydawało mi się, że to raczej jakiś mój relikt przeszłości, który nie miałby żadnych szans u nikogo. Choć, jak już wiemy, humory i gusta mamy różne. Pozdrawiam!
  2. Witam! Miałem na początku czytać coś innego, ale, nie wchodząc w szczegóły, muszę obciąć na czasie dzisiaj. Cóż, autorze… nie obraź się, serio. Próbuj dalej. To po prostu nie wyszło. Technicznie brak wcięć, myślników a czasami niejasny zapis dialog/opis, brak kropek, dziwne akapity, brak spacji... do tragedii zabrakło jedynie nadmiaru błędów ortograficznych. Stylistycznie nie jest dużo lepiej. Tekst to w 90% dialogi. Samo w sobie nie byłoby to złe, gdyby nie fakt, jak przegonione i chaotyczne są. Fabularnie mamy tu dziwną sytuacje. Ot, jednorożcowi o imieniu Magick (z „k”) Discord, z jakiegoś powodu, mówi, że Fluttershy przyjęła jego oświadczyny. Jest to losowe, ale nie dlatego, że jest to random, a dla samego faktu losowości, która nawet nie jest śmieszna. Przez to wszystko, choć tekst ma klimat absurdu, klimat raczej wynika z braku umiejętności i chaotyczności tekstu, niż celowego działania autora. Postacie istnieją i są jedynie pretekstem, by ten twór istniał Podsumowując, mamy tu do czynienia z tworem fanfikopodobnym, który stara się być śmieszny. Nie wychodzi mu. Fanfika nie polecam. Pozdrawiam.
  3. Witam serdecznie! Muszę się do czegoś przyznać – nie umiem grać w szachy. To karygodne, ale prawdziwe. Mimo wszystko czytanie tego fanfika sprawiło mi ogromną przyjemność. Technicznie niestety jest zwyczajnie. Brak myślników! Na litość, który to odcinek? Ktoś to liczy? Stylistycznie… mmm… naprawdę piękny opis partii szachów, a także tego, co się za nią kryło. Bo naprawdę, to jak autorowi udało się przekazać za pomocą rzeczy tak niepowiązanej z niczym jak partia szachów emocje i postawy Celestii i Luny jest godne pochwały. Tak, rzeczywiście, nigdy nie warto się poddawać. Po raz kolejny się w tym utwierdziłem. Fabuła jest mocnym pretekstem w tym fiku do ukazania postaci. Treść jest o, wcześniej wspomnianym, pojedynku szachowym między Celestią a Luną, która jest w miarę świeżo po powrocie z banicji. Wiąże się to mocno z jej stanem… Bo musicie wiedzieć, że postacie w tym fiku to bardzo wysoki poziom, które trudno byłoby mi nie uznać, nawet jakbym, z jakiegoś powodu, chciał go nie uznać. Zrezygnowana, skostniała Luna, nie potrafiąca pogodzić się ze sobą i poddanymi, a naprzeciwko niej Celestia, wesoła, ale mądra, chcąca przywrócić siostrze nadzieje. Postacie tak kontrastowe, jak, hehe, dzień i noc. Pojedynek więc nie toczy się jedynie na szachownicy, o nie! Klimat tego opowiadania, tak błahego z pozoru, jest wyrazisty, mocno zarysowany. Pojedynek, jaki przyszło mi obserwować był dla mnie bardziej emocjonujący, niż setki kiepskich i średnich przygodowych fanfików i powieści, jakie czytałem, zarówno teraz jak i dawniej. Podsumowując, opowiadanie to jest godne wielkiej uwagi, której uzyskało zdecydowanie za małą ilość! A naprawdę szkoda! Pewnie moje zdanie, jako pisarza, którego pewnie i tak mało kto czyta, a zwłaszcza jego komentarze do fików, w większości, dawno martwych autorów, nie wiele tu zmieni, a także szkoda, ale jednak myślę, że jeśli czytasz te słowa, to powinieneś (powinnaś?) spróbować przynajmniej dać szasnę temu opowiadaniu. Bo chociaż jestem szalenie nieskuteczny w masowym promowaniu fanfików, zarówno swych i cudzych, to chociaż mogę się upewnić, że robię co w swej mocy, by jak ktoś czyta moje wypociny, mógł chociaż coś dodać do tej, bardzo niemej zapewne i jednostronnej, dyskusji. Szkoda, szkoda i jeszcze raz szkoda! Pozdrawiam!
  4. Witam! Przed chwilą czytałem komedie, która mnie nie rozśmieszyła. Teraz czytam dramat, który mnie nie zasmucił. Jest i równowaga we wszechświecie! Technicznie mamy zemstę ze strony braku myślników. Styl jest lepszy, chociaż nie daje rady przedstawić powagi sytuacji. Ale nie ze swojej winy, o nie! A sytuacja stara się kreować na ciężką. Diamond Tiara otóż czyta list pożegnalny, dość jednoznacznie pożegnalny (jeśli wiecie, o co mi chodzi) od Silver Spoon. I to cała fabuła, serio. Bo musicie wiedzieć, że ten tekst jest po prostu za krótki jak na zawartą w nim historie! Nie znamy dobrze kontekstu, nie znamy dobrze przemyśleń i odczuć postaci, nie znamy w końcu także sensu tego, co się dzieje. Tego typu pożegnanie (nie, żebym miał w tym doświadczenie) zostało tu przedstawione jak coś najzupełniej błahego! Tak wiecie „a, jestem nieszczęśliwa, czas ze sobą skończyć, lel”. Nie wiedziałem, że temat ten można tak strywializować nieumiejętnością. Tym samym, tekst stara się mieć klimat, ale mu to nie wychodzi. Gdy ledwo, ledwo go poczułem… fik się zakończył! Ot tak sobie, ot co! Fanfika nie mogę więc polecić. Jest on za krótki jak na ładunek, który chce sobą ponieść. Nie oceniam tu oczywiście aspektu tłumaczenia. Pozdrawiam.
  5. Witam! Ach, jakże aktualny fanfik! Technicznie ani stylistycznie nie mam żadnych zarzutów. Są nawet myślniki! Dzielna Do odnalazła swój skarb! Styl oddaje klimat całej sytuacji. A sytuacja jest zarazem absurdalna, jak i trochę niepokojąca. Bowiem to Twi staje przed poważnym problemem i to już w pierwszym dniu sprawowania władzy. Nie znasz ani dnia, ani godziny, gdy pod twymi włościami zagoszczą imigranci! Co w tej sytuacji zrobi Twi? Oczywiście, że ześle wszystkich na Sybir do robót przymusowych! A na poważnie, to trzeba się samemu przekonać. Postać Twi jako nadgorliwej uczennicy, zdecydowanie zbyt przejmującej się wszystkimi niepowodzeniami, jest perfekcyjnie oddana. Ciekawa jest także postać RD, która, trochę jak w serialu, jest głupio-wierno-odważna. Cóż, rozumu się nie wybiera. Niestety, boleści, ta komedia także mnie nie rozbawiła! Być może kogoś innego, lecz nie mnie, nie mnie! Mimo to tekst nie jest zły, być może komuś, nawet dziś, się spodoba. Co tu dodać? Czy naprawdę polskie fanfikopisarstwo komediowe jest w tak złym stanie, że mnie prawie wcale nie bawi, czy ja mam jakiś skrzywiony humor? Odpowiedzi nie znam, choć się domyślam (to drugie). Pozdrawiam.
  6. Witam! Gdyby ktoś mi pokazał ten fanfik bez kontekstu, powiedziałbym, że napisał go Kredke. Ale tak nie jest! Zaczniemy od klasyki tradycji, od braku myślników. Plaga ta, powszechnie znana, występuje ochoczo i w tym fanfiku, sprawiając, że Dzielna Do ma co szukać w swych książkach. Stylistycznie jest znacznie, znacznie lepiej. Bardzo ładne, ciekawe opisy, żartobliwe (chociaż mnie akurat nie bawiące) i bezbłędne. Klimat całej opowieści uderza w tony lekko absurdalne, chociaż w swym absurdzie wyjaśnialne. Opowieść zaś jest o… właśnie, o czym? To bardzo dobre pytanie, które zadaje sobie sama główna bohaterka, Księżniczka Luna, próbując zapełnić bolącą ją wyrwę w pamięci jak i odnaleźć cenny artefakt, zwany Przecudownym Tworem Ogromu Kosmosu, by zapobiec klęsce negocjacji pokojowych. Sama postać Luny radzi sobie dobrze, choć nie mogę stwierdzić, czy jest ona serialowa, czy nie. Zwyczajnie mało pamiętam o tej postaci z serialu (nie, żeby było jej strasznie dużo). Cały fanfik niestety nie rozbawił mnie ani razu, co jest dość smutne jak na komedie. Mimo to, że czytało się przyjemnie, fanfika nie mogę polecić, bo nie spełnia swojego zadania jako komedia. Pozdrawiam.
  7. Witam! Nie biorę więcej polecajek od Suna… W każdym razie! Powiedziałbym, że w 90% jest to bardzo dobry SoL z mocnym zaznaczeniem nieco bardziej… ciemnych stron codzienności. Ale ktoś, z jakiegoś powodu, zdecydował się, że pozostałe 10% to też bardzo dobry pomysł! I wiecie, ja nie mam nic przeciwko temu, że ta niezbyt reprezentatywna strona codzienności występuje w tym fanfiku. Wręcz przeciwnie (chociaż pewien opis w rozdziale świątecznym jednak, jak dla mnie, przesadził), bo to jednak jest jakaś strona życia (chociaż nie powinna być w każdym SoLu), a nie mówienie o jakimś temacie nie sprawi, że ten zniknie jako problem (w ogóle uwielbiam te logikę. Chce poznać dzbana, który to zapoczątkował. To musiał być ciekawy proces myślowy „Nie mówmy o przemocy! To oduczy dzieci ją stosować!”). Ja mam coś przeciwko temu, że tu czasami aż się wręcz wydaje, że to tylko i wyłącznie jedyna strona życia w fanfiku. Naprawdę! Dawno nie czytałem tak przeciążonego SoLa! Być może to intencja, być może taki był plan – nie wiem. Mi to jednak wysoce nie pasuje. Na litość, kto, na litość partii komunistycznej, ma aż tak otoczone degrengoladą życie? Znajdą się zaraz pewnie tacy, od dwustu boleści, prorocy prawdy i życia, co pierwsi rzucą kamieniem, mówiąc „rzYcia NiE znAs!”, „mlOdSzY jEstEś, zaMkNij siE”, „jeScE sI PrzEkOnaz cZym JezD ZycIE”. Tych wszystkich odsyłam do poprzedniego akapitu, a także do tych słów; czasem wystarczy zapytać kogoś innego, jak wygląda twoja sytuacja. W każdym razie, bo ja się zacząłem rozgadywać nie na temat, ale po prostu wnerwiają mnie tacy ludzie (blok na miejscu), wracając: to aż dziwne, że fanfik składa się praktycznie wyłącznie z tego typu postaci! Naliczyłem dwie, słownie dwie, postacie, które się wybijają! Jest to Celestia (prawdopodobnie z racji na status, tak to też pewnie w fiku puszczałaby się na lewo i prawo, chlała na umór i tym podobne, wesołe rzeczy), i Vinyl, która jest chyba najbardziej pozytywną postacią w całym fanfiku, już nawet honorowo, na wzgląd wcześniejszych zasług, anulując jej z konta spotkania z inną klaczą za plecami jej męża (niezłe małżeństwo, na ale spoko – pracy i urlopów się nie wybiera zazwyczaj). Fabularnie, właśnie, mamy tu plasterki. Wycinki z życia różnych postaci, głównie tła (wyjątkiem jest Celestia, ale to tylko jeden fragment), luźno, lub wcale, ze sobą powiązane. Ot, niezbyt udane życie zawodowe, spotkania przy ognisku, dyskoteki czy schadzki. Pod tym względem mocno SoLowo. Plejada postaci jest duża. Od Octavii (bardzo shamowaciałej w tym fanfiku), przez Lyre, do Raven (sekretarka Celestii). Chyba każdy znajdzie kogoś dla siebie, kogo będzie lubił. Choć, jak mówiłem, przesycenie pewnymi wątkami w tych postaciach aż ujmuje im. Pewnie, w rzeczywistości jest znacznie więcej takich ludzi, ale na litość, nie sami tacy ludzie! Brakuje tu jeszcze jednej, może dwóch trochę bardziej pozytywnych postaci, wprowadzających jakąś równowagę. No ale jak mówię, może to taka wizja autora. Jeśli tak, no cóż. Mogę się z nią nie zgadzać, ale nie mam prawa w nią ingerować. Nie wymagam od postaci ideału moralnego, żeby nie było. Po prostu ilość skrzywionych postaci w zbyt widoczny sposób lekko mi nie pasuje. Klimat, w większości, mocno solowy, choć jest to mocny, ciężki czasami sol (ale jak mówię, czasem ciężki w zły, wymuszony jak dla mnie sposób). Technicznie jest dobrze, a styl nadaje jednak klimatu, tego mu nie mogę odmówić. I z tego wszystkiego może się wydawać, że dla mnie to opowiadanie jest złe. Nie. One nie jest złe. One po prostu nie jest dla mnie. Nie będzie więc ani podsumowania, ani oceny, bo nie będę po prostu, w żadnym stopniu, obiektywny, rzetelny ani w żaden inny sposób nieosiągalnie w żadnym innym wypadku, ale w tym szczególnie, idealny. Po prostu trzeba spróbować samemu i stwierdzić, czy proporcje tego opowiadania nam odpowiadają. Będą tacy, jak ja, co nie wrócą nigdy do tego opowiadania, uznając, że ma złe priorytety, zły rozkład ciężkości, dziwne proporcje… Ale są pewnie i tacy, którzy uznają, i jestem przekonany, że będzie ich sporo, że to jest właśnie to! SoL, który się nie boi czegoś cięższego! Który opisuje kucyki bardzo nieidealne, wręcz skarłowaciałe codziennością! Jeśli szukacie takich wrażeń, proszę bardzo. O samej jakości tego opowiadania, wiele mówi fakt, ile już piszę! Zatem jeszcze raz, to nie jest złe opowiadanie! One po prostu nie jest dla mnie. Edit: Zapomniał bym o Coco jako postaci pozytywnej, ale dużo o tej postaci mówi fakt, że o niej zapomniałem. Pozdrawiam.
  8. Witam! Zaczynamy dzień poświęcony randomom I komediom. I zaczynamy nie od byle czego! Choć opowiadanie ma tylko jeden wątek, tytułowy, pasujący do tagu random, to z warstwą komediową radzi sobie jeszcze gorzej! Uśmiechnąłem się może z dwa razy. Serio lubię absurdalny humor, ale to nie jest ani na tyle absurdalne w swym wyjaśnieniu, bym się z tego śmiał, ani na tyle śmieszne same w sobie, bym się z tego śmiał. Technicznie jest jak zwykle. Brak paru akapitów, brak myślników i te sprawy. Tłumaczenie wydaje mi się tylko w jednym miejscu zepsute, ale może to tylko wrażenie. Styl sobie co ciekawe radzi z absurdem sytuacji, chyba nawet aż za dobrze, bo wszystko wydaje się mniej absurdalne przez to, jak dokładnie jest opisane. Postać ukochanego RD oczywiście jest bezbłędna. Sama RD radzi sobie gorzej, nie spełnia się w 120%, a jedynie w 100. Klimatu romansu nie ma, komedii też, randomu trochę i głównie z początku, zanim fanfik zacznie wszystko obudowywać. Nie mogę zaprzeczyć, że jest w tym coś memicznego, ale mnie jakoś szczególnie nie bawi. Nie jest to zły fanfik, ale jak dla mnie mocno taki sobie. Pozdrawiam.
  9. Witam! Kojarzycie „Alicje w krainie czarów” albo „Czarnoksiężnika z Krainy Oz”? Połączcie to, weźcie z tego cały absurd, dodajcie do MLP i wyjdzie wam ten fanfik. Fabuła jest niecodzienna. Zaczyna otóż się od tego, jak główna bohaterka, Flitter, spotyka, po raz któryś, Derpy siedzącą przy jeziorku, pytając się ją o motylka… Na co ta reaguje w dziwny sposób, zaciągając ją do kurnika, gdzie odkrywają portal do magicznej, jeszcze bardziej od Equestrii, krainy! Zwroty akcji nie są nawet niespodziewane, one są tak abstrakcyjne i absurdalne, że trzeba by siedzieć nad tym tekstem z parę godzin i analizować go krok po kroku, wydarzenie po wydarzeniu, by nadać temu więcej logiki, niż to byłoby potrzebne! Nie upatruje tego jako minus, bo tak widocznie miało być. Postacie są ciekawe. Od jeszcze bardziej niecodziennej Derpy, przez Flitter, która próbuje się odnaleźć w niezwykłym wirze wydarzeń, po Pinkie, która jest Pinkie. Myślę, że fanfik sobie radzi pod tym względem, dobrze dopasowując bohaterki to ciągu irracjonalnych wydarzeń. Technicznie…! Wiecie, zaginione przecinki to już dawno przeżytek. Czas na nową część Dzielnej Do. „Dzielna Do i tajemnica zaginionych myślników”, godna kontynuacja „[…] i świątynia pominiętych przecinków”. Pomijając, że nie patrzyłem akurat pod względem przecinków, bo myślniki (a właściwie ich brak) bardziej rzucał mi się w oczy. Pod względem stylistycznym jest ciekawie. Mam z nim pewien problem, ale nie jest on zły. Musiałem aż zerknąć na oryginał, co rzadko mi się zdarza, i tak, tłumaczenie dość dobrze oddaje ten styl. Klimat jest iście baśniowy. Wszystko wydaje się podziesięciokroć bardziej nieprawdopodobne co w zwykłym MLP. Wyobrażacie sobie tę skalę? Fika polecam, nie idzie się przy nim nudzić. Ciekawi i fabuła i niecodzienny styl, który kojarzy mi się z wypowiedziami dzieci, coś w rodzaju „No ja byłam dzisiaj w szkole. I w tej szkole byli inne dzieci, z którymi nawet się zaprzyjaźniłam. A zaprzyjaźniłam…”, wiecie, pewnie niektórzy to znają. Ma to swój urok. Chociaż nie nazwałbym fika randomem z krwi i kości, to nie ten typ fanfika. Pozdrawiam!
  10. Witam! Kolejna z komedii, których w życiu nie tknąłbym, gdyby nie konkurs i rady Suna. Rozbawiła mnie trzy razy (tak, notuje to sobie, jakby ktoś był ciekaw). Także jest tu jakiś sukces. Technicznie… A, mam was! Są myślniki! SĄ! NARESZCIE! To mnie bardziej cieszy, niż cała ta komedia! Styl jest różny, ale ma to uzasadnienie. Pierwszy jest spoko, drugi i trzeci… to trzeba zobaczyć, po prostu. Opowieść nie jest trudna, opowiada o pisarskich przygodach Twilight, a także o katuszach jej edytorek (no, niekoniecznie katuszach w jednym przypadku) i próbie uświadomienia jej, w jakim stanie jest jej zmysł literacki jeśli chodzi o pisanie. Postacie są dobrze oddane. Gdyby nie tematyka, myślę, że w pewien sposób mogłoby być to jakimś odcinkiem kucyków. Klimat jest ledwo-ledwo wyczuwalny i przez to ciężko mi go sprecyzować. Blisko temu do innych, podobnych komedii, które w ostatnim czasie czytałem, także bez konkretnego klimatu. Fika jednak nie mogę polecić, bo jednak trzy razy to strasznie mało, jak na taką długość tekstu. Dodatkowo nie jest to zwyczajnie, w większości, mój typ humoru. Także tego… Nie jest to fanfik zły, może komuś się bardziej spodoba. Pozdrawiam!
  11. Witam! Pamiętam, że My Little Dashie było jednym z pierwszych (ale nie pierwszym, pierwszego nie jestem pewien obecnie) fanfikiem, jaki przeczytałem. Cóż, nie był to najgorszy traf, chociaż do bardzo dobrego mu daleko (i tak lepsze od Komy, lel). Jak radzi sobie kontynuacja? Cóż, fabularnie mam zastrzeżenia. Ale nie do logiki, nie do spójności, nie do ciągłości. A do tego, że w sumie ta historia mocno psuje mi wrażenia z poprzednika. Znacznie bardziej wolałem słodko-gorzkie zakończenie pierwszej części, niż to… Pół biedy, jakby nie było tak przewidywalne. Ale one nawet nie jest nawet takie. One jest prostackie! Technicznie jest… no co, mam się powtarzać? Standard! Dodatkowo, chyba to wina tłumaczenia, nie ma rymów dobrych ani w jednej kwestii, gdzie powinien być rym. Postacie wydają mi się lekko chaotyczne. Nie pamiętam dobrze poprzedniczki, więc nie będę oceniał RD, ale reszta… hm, nie wiem. Może to tylko zmęczenie. Chyba tylko lekko nadpobudliwa Twi sobie radzi. A Cel, albo umyślnie albo przypadkowo, ignoruję rodziców RD (wiadomo, to nie te czasy dla kanonu, ale w sumie nie byłoby to dziwne, zważając, jacy byli ci rodzice). Ciężko mi ocenić ten fanfik z wielu względów, jednym jest pewien sentyment do poprzednika. Jeśli ktoś by jednak stał nade mną, celując we mnie z pistoletu, dając mi parę sekund na podjęcie decyzji „polecasz czy nie”, odpowiedział bym „nie”. Pozdrawiam.
  12. Witam! Zacznijmy od tego, że główny bohater to dzban absolutny. To jak już mamy ważne kwestie za sobą… Technicznie jest najwyżej do przeżycia. Literówki, brak myślników, wcięć, ale zasadniczo nie ma tragedii. Styl bywa, czasami. Czasami jest. I to nieliczna z jego przywar. Fabularnie dawno nie czytałem tak nijakiego, dziwnie nielogiczno-logicznego opowiadania, jakkolwiek oksymoronicznie to nie brzmi. Mamy tu o człowieku, który trafia do Equestrii (cóż za zaskoczenie), ale z jakiegoś powodu nienawidzi kucyków. I ten oto człowiek, przekonany, że to sen lub wytwór wyobraźni, próbuje się jakoś z tego snu/wytworu obudzić. W różny sposób, od walnięcia w siebie z całej siły kijem baseballowym, po skakaniu jak Mario po przedawkowaniu grzybów. Jest chyba tylko jeden zwrot akcji, który był jakkolwiek niespodziewany, ale i on nie naprawia tego nudnego fanfika. Sama postać, jak mówiłem, jest głupia jak but, zaczynając od pomysłu z kijem, na pluciu na swych gospodarzy kończąc. Mimo wszystko jestem w stanie uwierzyć, że ktoś by się tak zachował. Także… chyba na plus? Nie wiem. Chyba tak miało być. Fik nie jest zły, ale jest widocznie poniżej średniej. Ta historia nie jest nawet na tyle długa, by zająć czytelnika na jakiś czas. Co ja mam więcej powiedzieć? Nie polecam. Pozdrawiam.
  13. Witam. Dziś mam jakąś dobrą passe całkiem niezłych opowiadań. Mimo, że okropnie muli mnie głowa, postaram się napisać coś konstruktywnego. Techniczna strona to standardowy zestaw braku myślników i paru akapitów. Stylistycznie jest bardzo ładnie. Jak przy każdym tłumaczeniu nie mogę ocenić tej kwestii. Chyba jest dobrze, skoro tak dobrze się to czyta. Klimat jest mieszanką SoLa z niepewnością i pewną, niewypowiedzianą przez cały tekst, odrażającą sugestią. Bardzo przyjemne. Fabularnie mamy tu o Rainbow Dash w dość… nieprzyjemnych okolicznościach, które nie są jednoznacznie. Bo choć brzmi to jak tonięcie, to jest w tym wszystkim, dość czytelna, sugestia. Choć to może tylko ja, zamulająca z niewyspania głowa i moje przeładowanie średniakami, na tyle desperackie, że doszukuje się sensu tam, gdzie go nie ma. Sama postać RD jest oddana dobrze. Dosłownie jest w tym fiku sobą, przynajmniej na początku. Potem? Sami oceńcie. Fik jak najbardziej polecam. Chociaż końcówka wydaje się dziwnie ucięta, tak, jakby tłumaczenie albo autor nie mieli chęci dawać tekstu dalej, co akurat jest sporym minusem fanfika. Pozdrawiam.
  14. Witam! Nawet mnie to rozbawiło, a to już jakichś sukces. Mamy tu do czynienia z fikiem, który przedstawia kuca alergika, mierzącego się ze swym największym wrogiem – wiosną! I choć nie mam alergii, to rozumiem typa, bo nie lubię żadnej pory roku. Sama postać, choć ma mało czasu dla siebie, jest chyba jednym z bardziej pechowych kucy z Ponyville i mimo wszystko jest wiarygodna. Cóż, zaliczyłem i fabułę i postać jednym akapitem… mniejsza. Technicznie jest dobrze, zaledwie parę błędów i brak paru akapitów. Styl dość dobrze oddaje cierpienia młodego Wertera naszego alergika. Niestety nie udało się opowiadaniu wykreować żadnego klimatu. Szkoda. Jest to dość typowa w swej konstrukcji i zamyśle komedyjka, której jednak, tak myślę, można dać szansę. Umiarkowanie polecam. Pozdrawiam.
  15. !matiW Czas na rozgrzewkę. Jest to komedia z gatunku, gdzie bardziej bawiły mnie komentarze do niej dodane, niż same żarty i główny plot fabularny. Technicznie jest dobrze! Znalazłem zaledwie jeden błędzik w postaci braku dolnego cudzysłowy. Styl też jest przynajmniej ciekawy. Fabularnie mamy tu o knowaniach BZJ (Bardzo Złego Jednorożca), który szykuje coś tak okropnego, że Discord, Kryśka, Sombra, Tirek, Cozy Glow, Kucyk Ciemności, Stalin, Hitler, Mao, Pol Pot, Janusz Tracz i intergalaktyczny pożeracz pączków, zwany Morasem, nawet razem wzięci, to przy nim grzeczne dzieci. A cóż takiego? Radzę przekonać się samemu. Sama postać, z racji na długość fika, nie jest jakoś szczególnie rozbudowana, ale nie ma to znaczenia, porównując to do jej genialnego planu. Klimat jest… no właściwie to go nie ma. Czy tekst ten jest wart uwagi? Na pewno warto spróbować, bo nie jest długi. Pozdrawiam.
  16. Witam! Nie mój humor, nie moje zabawki… jakkolwiek źle nie brzmi to w kontekście tego fanfika. Będzie więc krótko. Cała konstrukcja fanfika oparta jest o sprośnym, jednoznacznym żarcie, związanym z odkryciem przez Sweetie Belle… zabawek… Rarity, i związanymi z tym komplikacjami. Postacie są oddane, o dziwo, dobrze. Ze szczerą do bólu, chyba nawet przez u otwarte (by mocniej bolało), AJ na czele. Technicznie standardowy zestaw. Brak myślników, brak wcięć. Cóż, nawet nie wiem, jak ująć mój poziom głęboko sięgającego zniesmaczenia tym tekstem. Nie był to tekst dla mnie, ale zdaje sobie sprawę, że zapewne są osoby, którym bardziej ten humor przypadnie do gustu. Może muszę polecić ten fanfik Sunowi… W każdym razie, pozdrawiam!
  17. Witam serdecznie! Normalnie zacząłbym od oczywistości, od jakichś truizmów na tematy wszelakie, ale tu… trzeba zrobić coś zdecydowanie innego! Od tego, że bardzo mi się ten fanfik podobał w swej historii i klimacie, a także tego, co starał się dodać do ówczesnego kanonu. Bo fabuła mówi o bardzo ciekawej rzeczy – jak Rarity, a przede wszystkim od kogo, nauczyła się szyć. I brzmi to jak najbardziej niepotrzebne, najbłahsze i najgłupsze pytanie na świecie, ale tak nie jest. Ani pytanie nie spełnia wymogów, by przyznać mu te, niezbyt pochlebne, określenia, ani jego odpowiedź, tym bardziej, na nie nie zasługuje. Klimat, który kreowany jest przez opowiadanie jest tym bardziej widoczny, im bliżej końca. A na końcu robi się dość ciężko. Gorzej jest niestety technicznie, poza brakiem myślników nie ma wcięć w akapitach. Dużo nadrabia styl. Nie mogę, jak zwykle przy tłumaczeniach, ocenić tej strony całości. I serio, aż dziwne, że te opowiadanie jest tak mało znane. Jestem w stanie zrozumieć, jeśli komuś się nie spodoba. Jestem także w stanie zrozumieć, jeśli ktoś zaliczy je do „wyciskaczy łez” (choć nawet jeśli takowym jest, to jednym z lepszych) i rzuci nim z pogardą. Jestem w stanie zrozumieć wiele. Ale zaledwie 20 komentarzy to jakieś nieporozumienie! Fanfik polecam, zwłaszcza, że nie jest on długi. Trzeba przeboleć kwestie techniczną, a także niezgodności aktualnie z kanonem (jakby to kogoś obchodziło, lel) ale serio, warto spróbować. Pozdrawiam!
  18. Witam. Patrzę się na ten komentarz, on patrzy na mnie. Ja mówię: kurczę, co tu napisać o tym jakże interesującym przeżyciu. On nic nie mówi, bo to komentarz. I nadal nie wiem. To było wyjątkowo dziwne. Pełne ciekawych pomysłów, ale przegonione i przynajmniej o 15 stron za krótkie, nierealizujące w pełni swego potencjału. A potencjał był! Nie codziennie widzi się Celestie… jako antagonistkę! I to całkiem sensowną! A cóż zrobiła, by zasłużyć sobie na tę miano? Otóż, w obawie przed śmiercią powierniczek elementów, postanowiła zamienić je w kamień, by w razie zagrożenia za sto, dwieście albo więcej lat, móc je przywrócić. Choć trochę dziwi mnie to, jak wszystko postanowiła załatwić Twi. No i niestety wszystko jest zdecydowanie zbyt przyspieszone, przez to lekko chaotyczne i umykające w natłoku samego siebie. Klimat niestety przez przegonioną akcje jest mierny i raczej niewyczuwalny. Delikatnie, czasami, czuć lekko dozę szaleństwa pochłaniającą Celestie, ale tylko czasami. Technicznie jest trochę gorzej niż zwykle. Oprócz standardowego braku myślników, jest jeszcze zauważalna ilość literówek. Strony tłumaczeniowej niestety nie mogę ocenić. Postacie są tu bardzo ciekawie oddane, chociaż niekoniecznie serialowo. Mocno zastanawia taka Twilgiht, bo Celestia jeszcze ujdzie w swym szaleństwie. Na sam koniec pragnę dodać jedynie, że nie ma dowodów, że Celestia wiedziała o equibójstwie Zebr. Jest nagroda pół miliona klejnotów harmonii…! W każdym razie, fanfik nawet polecam, chociaż trzeba przeboleć to, że nie realizuje się w pełni. Pozdrawiam!
  19. Witam! Cóż za specyficzna gwiazdka. Pomieszanie z poplątaniem. Technicznie jest bardzo dobrze! Pochwalam. Stylistycznie… cóż, wszystko oddają tagi opowiadania. Fabuła jest dość ciekawa. Ot, Big Mac odkrywa w sobie zamiłowanie do mordu, w związku z tym zostaje przyjęty do Mrocznego Bra… przepraszam, nie te uniwersum. Szkarłatnych Kopyt! Udaje się tam na swe pierwsze spotkanie, które wypada akurat w Wigilie, z tego co wynika z kontekstu. Klimat to istny kociołek różności, z którego nic ostatecznie nie wynika. Opowiadanie zaledwie raz, trochę, pod koniec mnie rozbawiło, a tag Dark jest tu chyba jedynie ze względu na tematykę wigilii. Postacie są chyba bardziej zmasakrowane niż ich ofiary. Ciężko jakoś w to wszystko uwierzyć. Czy fanfik polecam? Sam nie wiem. Absolutnie szczerze i nieironicznie. Myślę, że można mu dać szansę, ze względu na długość. Dużo czasu się nie zmarnuje. A może komuś się bardziej spodoba. Pozdrawiam.
  20. Witam! Kochane fiki konkursowe! Człowieka aż roznosi, gdy musi żegnać z dobrze zaczynającym się początkiem jakiejś historii. Tu jest jednak trochę inaczej. Ale zacznijmy od standardu. Od strony technicznej. A jest standardowo jak na ostatnie x fików, jakie czytałem, doskwiera brak myślników. Stylistycznie jest już lepiej. Zdołano wykreować tu wyczuwalny, mocny klimat. Opowieść jest o żołnierzu, jednym z wielu, z setek, z tysięcy. I wszystko rozbija się o jego wspomnienia sprzed wojny, a także o akcje aktualną. Sama historia, co absolutnie wyjątkowe dla fików konkursowych, nie wydaję się nienaturalnie urwana. W tym wszystkim jest klimat pasujący do tego typu historii. Wyraźnie ciężki (choć nie aż tak, jakby mógł być przy dłuższym tekście, niestety nie zdoła on was przytłoczyć). Sama postać naszego protagonisty jest zbudowana dobrze, choć mogę się przyczepić, że musiano do niego jakoś doczepić związki z M6, ale w sumie nie przeszkadza mi to, jedynie zastrzegam, że nie każdemu może się to spodobać. Fik jest warty przeczytania, polecam. Z jednej strony, gdyby nie konkurs większość takich fików by nie powstała, z drugiej, może nie byłby tak ucięte przynajmniej te, które by wyszły. No ale jest jak jest. Pozdrawiam.
  21. Witam! Jeszcze nie trafił mi się fanfik tragiczny, i ten też taki nie jest, ale coś czuje, że się zbliżam! A mam ochotę się wyżyć za te wszystkie średniaki! Technicznie jest źle, zestaw jest w tym wypadku inny. Zły zapis dialogowy (no chyba, że traktować to jako wspomnienia), spacje zamiast wcięć, złe formatowanie, nadmiar spacji… no i jeszcze trochę. Nie jest to też ładne stylistycznie, no ale opisy dają trochę rade. Wszystko jest ekstremalnie przegonione, choć nie dzieje się dużo. Fabuła, choć to duże nadużycie tego słowa, to losy Scootaloo, które ponoć są smutne, bo składają się ze śmierci rodziców, pobytu w sierocińcu i gnębienia przez Diamond Tiare… wiecie, znacie ten zestaw. Ale na litość, jest to przedstawione tak źle, tak bardzo jest to przegonione, że nie zasmuciłem się ani razu. Postać Scootaloo jest taka sobie. Nie idzie jej poczuć. Nie mogę też powiedzieć, by była serialowa lub nie. Czy coś jeszcze? Raczej nie. To po prostu zły, ale przeciętny w tym jak zły jest, fik. Nic ponad to, nic pod to. Nie polecam. Jak na pierwszy fanfik serio nie jest tragicznie, ale zdeecyydoowanieeee nie jest dobrze. Pozdrawiam!
  22. Witam! To było… ciekawe. Niestety, jaka szkoda, jest to jedynie fik konkursowy, tak więc urwany już na początku! Technicznie jest dobrze, choć nadal brakuje miejscami myślników (a miejscami są, co ciekawe). Stylistycznie jest dużo lepiej. Nastrój umiejętnie się zmienia ze sceny na scenę. A klimatów jest skondensowanych jest dużo, od lekkiego niepokoju, przez spokój, do… pustki. Dość dosłownie, zważając na krótkość opowiadania. Fabularnie jest dość ciekawie, choć nie chce tu spoilerować głównego twistu. Dość powiedzieć, że pewien kucyk przechodzi operacje, która, co ciekawe, nie kończy się dla niego źle. W tym wszystkim trochę zastanawia mnie tytuł. Czy nawiązuje on do wszystkich sponyfikowanych, czy do tej końcowej pustki? Nie wiem i prawdopodobnie się nie dowiem. Fanfik naprawdę czyta się z zainteresowaniem, warto mu dać szansę. Polecam. I pozdrawiam!
  23. Witam. Opowiadanie, przed którym stoicie, jest randomem z krwi i kości! Choć nadal tak sobie śmieszny. Rozbawił mnie 2 razy, słownie dwa. Ale to już jakiś sukces! Poza tym cały czas towarzyszył mi lekki uśmiech, a to już spory sukces. Technicznie mamy utrwalony już zestaw śniadaniowy składający się z braku myślników i paru pomniejszych błędów. Styl? Tak. Fabularnie mamy tu przedstawioną historie Stevena, który został kucykiem, ale nawet o tym nie wie. Jak się to skończy? Oczywiście powitaniem z Adolfem Hitlerem w różowej peruce i lewitującą głową Baraka Obamy z sombrero! To jak już mamy wytłumaczony poziom sensu tej fabuły, przejdźmy dalej! Klimat? Istny teatr absurdu. Podsumowanie? Wzięło urlop. Zamiast niego antypodsumowanie! Czuje się jak po pierwszym obejrzeniu Smoczych Jaj w 4 gęstości, czyli doskonale. Polecam, jeśli szukacie głupiej, nielogicznej, radnomowej komedyjki na poprawę humoru. Dawno, prawie w ogóle, nie czytałem tak dobrego (i randomowego!) randoma. Pozdrawiam!
  24. Witam! Technikalia są przeżywalne, z minusem. To przestaje być już nawet nudne, co? Lepiej jest ze stylem, który zdołał wykreować jakiś niejasny klimat. Historia jest jeszcze ciekawsza, a przynajmniej tak odcisnęło się na niej zakończenie. Bo z początku mamy tu bunt dzieciaków, które ruszają do lasu Everfree. Oczywiście poszukuje ich starsze rodzeństwo (a przynajmniej w 2/3 ich…). Element komediowy jest dość niejasny. Z jednej strony żarty o znaczkach, z drugiej patykowilki rzucające wojnę z kucykami, z trzeciej… w sumie nic z tego nie jest śmieszne. Klimat przez to jest niejasny, ale raczej wychodzi to na plus opowiadaniu, zwłaszcza, przy zakończeniu, które jest chyba najbardziej klimatyczne, choć zaznaczam, że nie jest to ultramocny klimat. Postacie są ciekawe. Na zaledwie trzydziestu stronach autor skonstruował różnorodne i wiarygodne postacie. Jeśli miałbym wybrać ulubieńca, lub w tym przypadku ulubienice, to byłaby to hodująca marihuanę w piwnicy, strachliwa Coy. Podsumowując, jest to całkiem niezłe opowiadanie, z lekkim skierowaniem ku średniości, ale jednak się zdecydowanie nad średniość wybija. Wszystko, co nawet wspomniał autor w posłowiu, jest niestety ucięte i zaledwie wstępem do opowieści, ale mimo wszystko, polecam. Pozdrawiam. Ps. podoba mi się, że jedyna dyskusja, jaka jest w tym temacie, jest o jego tagach.
  25. Witam! Nie wiem co powiedzieć. To było tak absurdalne doświadczenie fanfika z epoki fandomu łupanego… co ciekawe jest to fanfik mocno nawiązujący do ówczesnego fandomu i martwego forum biur adaptacyjnych, więc wiele żartów, choć załapałem się na końcówkę istnienia tamtego forum, nie ma dla mnie sensu i mnie nie śmieszy, bo jednak nie znam czasów, gdy fik był pisany. Można tu wręcz mówić o swego rodzaju fiku fandomówce. Technicznie całkowita tradycja. Głównie brak myślników. Styl istnieje i to ostatnia jego dobra cecha, poza tym jest całkowicie neutralny. A, i dziwna szerokość stron. Fabuła, jak mówiłem, nie ma sensu bez znajomości ówczesnego fandomu. Choć pewnie i z tym miał być to po prostu bezsensowny żart napisany bardziej dla znajomych, niż dla reszty ludzi. No i tu jest cały szkopuł. To chyba miał być tego typu fanfik, od znajomych, dla znajomych, ale z jakiegoś powodu uznano, że jest to tak śmieszne, że każdy będzie się z tego śmiał nawet wtedy (bo już pomijam perspektywę 2023 i wiecznego umierania fandomu). Bo wyobraźcie sobie, przychodzi ktoś nowy do fandomu w 2013, 14, 15, i pierwszy fik na jaki trafia to ten. Czy się zaśmieje? Raczej nie. Raczej stwierdzi, tak samo jak ja, że to bardzo dziwny twór. Fika nie polecam, ale może kogoś, kto bardziej orientuje się w starożytnej historii fandomu, rozbawi. Pozdrawiam.
×
×
  • Utwórz nowe...