Skocz do zawartości

Ziemniakford

Brony
  • Zawartość

    364
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    14

Wszystko napisane przez Ziemniakford

  1. Witam! O radości, iskro bogów! Chciałbym powiedzieć, że to dno dna. Ale nie do końca tak jest. Techniczna strona? Brak wcięć, ścianotekstoza, brak myślników, powszechne braki przecinków… No jest radośnie, można rzec. Fabuła? Absolutny chaos i akcja gnająca na złamanie karku. W przeciągu 3 stron: gościu trafia do Equestri, mdleje z lesie Nigdy Szybkim, zostaje zaprowadzony przez jakąś klacz do jej domu, widzi epicką bitwę dobra ze złem za oknem, ratuje Equestrie, dostaje medalion od Twi, wraca do naszego świata i idzie na lekcje. Pinkie tak szybko nie mówi, jak chciałbym powiedzieć te słowa! No i sama fabuła jest schematyczna i prosta jak… nie wiem, dajcie sobie jakieś fajne porównanie. Mi brakuje słów. Klimat? Styl? A panie, idź pan z tym. Komu to potrzebne? Kreacja postaci? Tak. Podsumowanie? To nie jest dno dna. To prostu bardzo zły fik. Do dna zabrakło nagminnych błędów ortograficznych, logicznych i innych wesołych okoliczności. Nie polecam! Pozdrawiam!
  2. Witam! Nie mam bladego pojęcia o uniwersum WarHammera! Wspaniale, czyż nie? Jeśli chodzi o sprawy techniczne, to czasami brakuje cięć. Zauważyłem brak paru spacji. No i brak myślników. Styl jest dość ładny, nawet gdy pewną część czasu, zbyt dużą chociaż konieczną, opisuje kontekst uniwersum. Fabuła skupia się na tym, jak zebrano nazbyt dużą armie (serio, wystarczyły jednorożce!), by pokonać samotnego żołnierza-człowieka, który nie chce się poddać. Nie wiadomo jak tam trafił, po co, ale jest i chcę walczyć do końca. Wiecie, mam problem z tak krótkimi fikami crossoverami. Zbyt dużo, procentowo na swoją długość, czasu poświęcają, by przedstawić kontekst. Nie zawsze jest on przedstawiany, bo jednak częściowo zawsze się zakłada, że osoba, która rzuca okiem na crossover zna chociaż trochę oba uniwersa. Ale co, jeśli ktoś natrafiłby na te opowiadanie czysto ze społeczności WarHammera? Czy cokolwiek sensownego dowiedziałby się o Equestrii? Raczej nie. No po prostu crossovery potrzebują czasu, by dobrze zarysować uniwersa które łączą. W oneshocie, zwłaszcza krótki, zawsze skażesz się na pewne niedopowiedzenia. Mimo to, sama motywacja postaci oddana jest dobrze. Sam fik też czyta się przyjemnie, choć jednak czuje jakbym coś tracił bez znajomości WH40k. Umiarkowanie polecam. Pozdrawiam!
  3. Witam! Co prawda jeszcze nie miałem syndromu dnia zapomnianego (i nie prędko będę miał, bo nie lubię smaku alkoholu)… ale i tak to skomentuje! Technicznie jest umiarkowanie dobrze. Ot, zauważyłem jedynie brach dolnych cudzysłowów i brak przynajmniej jednej kropki. A, na początku nie ma dwóch wcięć. Styl jest bardzo neutralny, ale oddaje absurd sytuacji. A jaka to sytuacja? Otóż dwóch studentów, minotaur Kafar i jednorożec Rapier, budzi się na kacu… razem… mając dziure w suficie… a w pokoju połowę studentów z kampusu… a za oknem całkiem sporo hydr… a na dworze… Dobra, starczy tego wymieniania! Ta, zdecydowanie jest to random. I to całkiem dobry, bo nawet parę razy się roześmiałem. Piękna sytuacja. Same postacie nie do końca wiedzą kim są po takim piciu, a my razem z nimi. Jest to lekki minus, no ale chyba wynikający z założeń. Sam fik mi się podobał. To calkiem udany random. Polecam. Pozdrawiam!
  4. Witam! Heh, tak coś podejrzewałem od połowy, że coś idzie w tę stronę. Technicznie jest dobrze. Styl, mimo pozornej tematyki, jest bardzo ładny. Chyba włączę sobie aż muzykę jazzową z Persony 5. Taki to ma klimat! Fabuła jest… no właśnie, grą pozorów. Bo Rarity pewnego dnia postanawia skusić się na pewien występek. Trochę zaczęło mnie to zniesmaczać, ale dość szybko zdałem sobie sprawę o co chodzi. Jak mówiłem, sam klimat opowiadania jest. Zwłaszcza noc jest bardzo ładnie, wręcz pięknie opisana. To zasługuje na pochwałę. I szczerze mówiąc… nie mam wiele do dodania odnośnie tego fika. Nie rozbawił mnie, jedynie trochę zniesmaczył. Nie jest to humor dla każdego, w tym i dla mnie. Chociaż były dwa momenty, gdzie tego śmiechu byłem bliski… No cóż, jest jak jest. Pozdrawiam!
  5. Witam! Technicznie jest spoko, zauważyłem zaledwie jedną podwójną spację i brak dolnych cudzysłowów. Styl jest prosty, ale przyjemny. Wszystko ma sympatyczny, SoLowy klimat. Sama opowiastka także jest bardzo SoLowa, co jej oczywiście nie umniejsza. Powiedziałbym wręcz przeciwnie, jest to tekst nad wyraz płynny w odbiorze i po prostu cieszący umysł. Tekst skupia się na Sunset Shimmer, w świecie EqG, która to, krótko po jej rehabilitacji, jest zmuszona prosić swoje nowe przyjaciółki o przysługę. Bardzo podoba mi się to, jak została oddana Sunset. Nigdy nie oglądałem Equestria Girls, a jedynie przeróbki (ach, niezapomniane Equestria B*tches), więc nie mogę ocenić kanoniczności. Mimo to bardzo wiarygodne są wątpliwości jakie nią targają. Jest to dobrze skonstruowana postać. Kurczę, przyjemny to był tekst. Podobał mi się, serio. Czytało mi się to lepiej, niż niejeden przeładowany akcją, wybuchami i klaczami w krótkich spódnicach średniak. Polecam. Pozdrawiam!
  6. Witam! Technicznie… Brak poprawnych wcięć, myślników, czasami spacji, zły zapis myśli, brak przecinków. No jest źle. Stylistycznie jest neutralnie. Sama jednak opowiedziana historia jest sympatyczna. Ot, Berry Punch wraca z baru do domu, ale zatrzymując się pod jednym z domów, by schronić się przed deszczem, widzi, jak ktoś coś z niego kradnie… W ten sposób zaczyna się małe śledztwo. Oddalając się od motywacji złodziei, która jest serio naciągana, to wszystko ma jakiś sens. Same postacie mają dość mało czasu dla siebie, jedynie Berry ma więcej. Niestety nie zostało to wykorzystane, nie jest ona rozbudowana. Mimo to, kurczę, jest to całkiem okej opowiadanie. Zaniedbane, z niedoróbkami, ale na swój sposób uroczę. Polecam, jeśli komuś te wady nie przeszkadzają. Pozdrawiam!
  7. Witam! Chyba Sakitta stał się (stała?) moim nemezis. Ile to już fików? Nawet nie liczę. Technicznie jest dobrze! Styl, choć mógł, nie jest jakiś przesadnie ciekawy. A szkoda, bo sam poruszany temat jest bardzo ciekawy. Otóż musicie wiedzieć, że tu najważniejsza znowuż jest fabuła. A fabuła prezentuje ciekawe spojrzenie na sprawę – bo cóż po technologii, z której nic nie wynika? Ale mniejsza z tym. Akcja dzieje się na wiele, wiele lat w przód. Technologia to czyste Sci-Fi. Bo wyobraźcie sobie ludzkość na skraju wyginięcia. Jednak nie przez katastrofę naturalną, nie przez głód surowców. A przez zwyczajną niechęć do życia dalej – przez brak sensu ku temu. Ciekawe podejście do sprawy. I ta ludzkość, widząc zagrożenie w młodej cywilizacji kucyków, postanawia ją zniszczyć. Jednak jest też ktoś, kto postanawia ją obronić… Nie powiem, zaciekawiła mnie ta wizja, mimo paru naiwności i nieścisłości. Niestety nie ma w tym żadnego klimatu. A szkoda. Same postacie też są słabo zarysowane, nie żeby miały na to czas. Jest to dobry fik z jeszcze większym potencjałem, który jednak nie został rozwinięty. Ech, naprawdę, dziwne. Polecam. Czytało się przyjemnie a i sama wizja jest bardzo ciekawa. Pozdrawiam!
  8. Witam! Podoba mi się styl w tym opowiadaniu. Dobry, przyjemny, pomagający w znacznym stopniu wykreować atmosferę tajemnicy. Technicznie nie mam większych zastrzeżeń. Chociaż także dziwi mnie imię profesora, przez chwilę myślałem, że to TCB. Nie podoba mi się natomiast to, jak akcja gna. A gna srogo. Nie ma czasu na przemyślenie co się stało, a już dzieje się coś nowego. A co się dzieje? Otóż, pewnego profesora odwiedza, hm, nazwijmy to ciekawie, złodziej żyć. Bardzo umiejętnie jest tu budowane napięcie, ale szkoda, że wszystko dzieje się tak szybko i wiemy tak mało. Odnoszę wrażenie po przeczytaniu, że to jest wycinek z czegoś, a nie osobny fik, co jest ogromnym minusem. Postacie mają dość mało czasu dla siebie, znamy pobieżnie ich motywacje i cele. Wręcz jakby były jedynie manekinami dla tej pełnej napięcia sceny. No, może przesadzam, ale może wiecie o co mi chodzi. Mimo to, podobał mi się ten fanfik. Nie jest to arcydzieło, ale jest warte przeczytania. Nie do końca wiadomo z czego wynika tytuł. Ale… Polecam! Pozdrawiam!
  9. Witam! Rzadko mogę powiedzieć, że dany tekst jest beznadziejny, nie reprezentuje sobą żadnego poziomu, a nawet, że po prostu jest zły. Tu wystarczy jedynie to ostatnie. Ten tekst jest zły. Technikalia? Brak wcięcia, ścianotekstoza, brak paru przecinków. Styl? A panie, sprzedano! Klimat bardzo podobnie. Fabuła mogłaby być nawet ciekawa. Twi pewnego dnia zauważa błysk okna ze starego domu, którego nigdy wcześniej nie zauważyła. Postanawia go sprawdzić. I wiecie, tu nie jest problemem sama historia, a jej tempo i sposób przedstawienia. Bo akcja gna na złamanie karku. Serio, mija parę słów od pójścia Twi na spacer, do pójścia do domu, następnie kolejne paręnaście słów, nim Twi odkryje tajemnice tego tomu. Ten fanfik ma pół strony i to częściowo tłumaczy zabójcze tempo, ale… no chyba miał być kontynuowany, skoro ma NZ? Nie podobał mi się ten fanfik i nie mogę go polecić. Szkoda, że autorzy tego typu fanfików zazwyczaj znikają w tajemniczych okolicznościach parę lat po opublikowaniu tekstu. Bo może by wyszło z tego coś ciekawego? Kto wie… Wątpię, by autor kiedyś to przeczytał. Ale jeśli jednak zdarzy się cud, w co wątpię (na cuda się nie czeka, cudów trzeba albo dokonać, albo je czymś zastąpić), to szanowny autorze – nie poddawaj się. Nie wyszło? Trudno. Może później wyjdzie? Następnym razem? Pozdrawiam!
  10. Witam! Nie dobrze mi od tego fanfika… a w sumie bardziej od jego początku. Technicznie brak jednego wcięcia i myślników. Styl za wszelką cenę chce oddać kontrast między naszym bohaterem a Galą. Co mu się nawet udaje, ale jak dla mnie jest to przesada. Nie ma w tym opowiadaniu ni krzty klimatu, żadnego. Nawet SoLa. Opowieść jest o… jak ten śmieć miał? Już zapomniałem… a tak, Heartmender. O nim właśnie, próbującym zdobyć serce pewnej urodziwej klaczy. Niestety, przeszkadzają mu w tym przyjaciele (niezłych przyjaciół sobie dobrał, nie ma co!). Mogłoby być to nawet ciekawe, ale tu jest wręcz potworny kontrast między główną postacią i jednym jej przyjacielem, a resztą Gali. Te osoby po prostu tam nie pasują, co sam o sobie częściowo stwierdza nasz bohater. Sama postać jest okej, ale wątpię w jej racjonalność. Jego… „przyjaciele”… przewijają się zbyt krótko by coś więcej o nich powiedzieć. Niezbyt mi się te opowiadanie podobało. Nie do końca wiem co miało na celu. No ale nic, może kiedyś się dowiem. Póki co, nie polecam. Pozdrawiam!
  11. Witam! Zacznijmy od tego, że bladego pojęcia nie mam, czemu ten fanfik ma taki tytuł. Technicznie jest spoko, brakuje tyle dolnych cudzysłowów no i jest jedna, powtarzająca się dwukrotnie, literówka. Styl jest dość… hm, przyjemny. Szybko przeleciałem przez całość, nawet jak na 5 stron. W tym wszystkim jest lekki SoLowy klimat, podlany lekką kropelką goryczy. Niestety ani to, ani to nie rozwija skrzydeł. A szkoda. Historyjka jest banalna. Ot, woźnica przechodzi się na spacer a potem spisuje na kartce (którą niby czytamy) swoje przeżycia. Nic wyjątkowego. Ma to swój mały urok, szkoda, że nie zostało to ani dopieszczone, ani rozwinięte. Test nawet mi się podobał, z tym małym zastrzeżeniem, że nie czułem tu potencjału. Z jednej strony chciałbym, by było to rozwinięte. Z drugiej, nie mam bladego pojęcia, czy coś z tego by wyszło. Mocno rodziera mnie ten tekst. Pozdrawiam!
  12. Witam! To był jeden z tych fanfików, którego sensu nie do końca rozumiem. Technicznie brakuje jedynie myślników. Styl jest dość przyjemny, ale nie zachwyca. Wszystko ma dość SoLowy klimat. Co jest przyjemne… ale… Fabuła skupia się na pierwszym dniu rządów Twi. Ale czy na pewno? Autor jest pewien, ale zakończenie fika już nie. Prawdę mówiąc, usunąłbym je i kontynuował historie sprzed niego, bo niszczy mi cały sens fika. Twi, chociaż ma tu dużo czasu… wydaje się nijaka. A to spory minus. No taki średniak, z minusikiem. Niezbyt polecam. Pozdrawiam!
  13. Witam! Hm, mam mieszane odczucia. Z jednej strony jest w tym klimat, z drugiej strony jest on skutecznie od czasu do czasu niszczony. Z jednej strony jest tu masa nierozwiniętych wątków, z drugiej jest np. ten wilk, który wydaje mi się zbędny. Technicznie… „chodziarz” nadal istnieje! A poza tym częściowo brak myślników. Styl się stara, ale nie mogłem się skupić na klimacie przez te potężne potknięcie. Klimat od początku jest… jakiś. Lekko-ciężko (w sensie niezbyt ciężki). Od samego początku czuć, że coś jest nie tak. Fabuła to ogromny plus… i minus. Twilight otóż, z pozoru w codziennej sytuacji, spotyka się z przyjaciółkami. Chce je zachęcić do przyjścia do Zecory, ale nie udaje jej się to. Udaje się więc sama. I tam dowiadujemy się… że świat się skończył. Odpowiedzi są, ale jest ich za mało. No i nie muszę się chyba pytać… co Twi jadła przez ten czas? Są w tym tego typu potknięcia logiczne. Sama Twi chyba jest odpowiednio przedstawiona. W sensie ciężko mi powiedzieć, jakbym się zachowywał, jakbym przeżył koniec świata jako jeden z nielicznych. To bardzo mieszany fik, mimo to myślę, że warto go przeczytać. Szkoda, że nie jest dłuższy. Pozdrawiam!
  14. Priwiet! Hm, jakby to ująć… Nudy, tak, to dobre słowo. Technicznie jest dobrze, choć nie znam się na dramacie i ciężko mi ocenić, czy to tak powinno wyglądać. Styl w didaskaliach ma czasem szanse wybrzmieć, ale nie radzi sobie. Okropny brak klimatu. Fabuła skupia się na wyśmianiu przedstawienia, które przedstawia pokonanie Nightmare Moon przez Celestie. Nie jest to może zły pomysł, ale żarty nie są po prostu śmieszne. Postacie są, mają jakieś tam swoje mikro charaktery, ale przez nawał postaci, żadna nie jest szczególnie rozbudowana. No nudy. Nie polecam. Pozdrawiam!
  15. Witam! Pierwszy raz (chyba) czytam tłumaczenie tekstu autora, który jest Polakiem, ale zdecydował się zdradzić masz naród napisał oryginał po angielsku. Techniczne jest dobrze, brakuje zaledwie myślników. Podoba mi się styl, a zwłaszcza jego zmiana pod koniec. Wszystko bardzo dobrze oddaje narastający obłęd Luny. Bo musicie wiedzieć, że opowiadanie jest nie o upadku, a o powstaniu Nightmare Moon. I tym, jak dokładnie Luna doszła do tego stanu. Wszystko ma odpowiednio stonowany, SoLowy klimat, w którym czuć jak Luna powoli szaleję z pewnego rodzaju rozpaczy. Sama Luna jest przedstawiona dobrze, nawet sama siebie dobrze komentuje (a zwłaszcza niektóre swoje decyzje). Chociaż nie powiedziałbym, że droga samotności jest drogą tchórza. Wciągnąłem się w to opowiadanie. Nie jest to może efekt WOW, ale coś bardzo niego bliskiego. Polecam. Pozdrawiam.
  16. Witam! Technicznie brak myślników, czasem przecinków, dziwny zapis dialogów miejscami. No jest średnio. Styl mocno kreuje klimat i czyta się to bardzo przyjemnie. Prawdę mówiąc nie mam pojęcia do czego fik nawiązuje, bo nie gustuje w horrorach. Fabuła opiera się na tym, że do placówki wojskowej położonej na zadupiu galaktyki, dostaje się podmieniec. Wśród załogi stopniowo narasta obłęd, niewielkiej załogi pragnę dodać. Wszystko krąży, aż do czasu, w próbach odgadnięcia kto jest nim. Bardzo podoba mi się, jak w postaciach kreuje się obłęd i podejrzliwość wobec każdego. Oddanie działania postaci i ich odczuć to mocny plus tego fanfika. Wszystko ma gęsty, coraz bardziej niepokojący klimat. Czuć w tym tą paranoje, jaka lepi się wszystkich, którzy znaleźli się w twierdzy. Fika, jeśli lubicie takie klimaty, polecam. Osobiście do mnie nie trafia, ale doceniam starania autora. Po prostu nie jest to mój typ fanfika. Pozdrawiam!
  17. Witam! Zaczniemy od czegoś mocnego! Drzewilk. Za jakie grzechy?! Czy naprawdę nie było wtedy oficjalnego tłumaczenia, czy po prostu tłumacz uznał, że oficjalne jest o kant kuli potłuc i do wyrzucenia?! Mniejsza. Technicznie jest spoko, brakuje zaledwie myślników. Styl jest, kurczę, bardzo przyjemny, dobry i w sumie tylko tyle. Nie przeszkadza w czytaniu. Klimat, mimo podjętej tematyki, w sumie jest bardzo SoLowy. Nie powiedziałbym, że jest smutny, ale stara się to zahaczyć. Czasami. Historia dzieje się krótko po zniszczeniu biblioteki, czyli bodajże po końcu 4 sezonu jeśli mnie pamięć nie myli. Twi przeszukuje jej zgliszcza i z jakiegoś powodu znajduje wśród nich urnę… z prochami kucyka. Twi postanawia zbadać sprawę i zapewnić miejsce prochom, na jakie zasługują. Sama Twi jest tu oddana bardzo dobrze. Podoba mi się jej sumienne podejście do śledztwa. Sprawdza każdy kąt, każde możliwe dane, każdego możliwego kucyka. Reszta przyjaciółek też daje rade. Sama, martwa, postać także jest ciekawa. Zostawiła po sobie tajemnicę, którą nie łatwo Twi rozwiązać. Czytało mi się przyjemnie, ale w sumie nie wzbudziło to we mnie większych emocji. Dobrze, że opowiadanie nie jest długie, bo zacząłbym się nudzić. Bardzo umiarkowanie, jeśli nie macie nic lepszego do czytania, polecam. Pozdrawiam!
  18. Witam! Mamy tu do czynienia z bardzo niekonwencjonalnym pomysłem na komedie. I o dziwo, to wypaliło. Technicznie, jak zwykle, nie ma myślników. Styl jest mocno neutralny, nie przeszkadza ale i nie kreuje klimatu. Chyba najważniejsza jest tu historyjka. Ot, Twi siedzi do późno, przeglądając swoje zbiory biblioteczne. Siedzi tak długo, aż staje się głodna. I wpada na, mocno nietypowy jak na nią, pomysł. Ot, postanawia spróbować zjeść, mocną zniszczoną by nie było, książkę. O dziwo, pcha ten eksperyment dalej; co jeśli by zrobić dania w oparciu o zniszczone książki? Bardzo szybko to eskaluje. Reakcje przyjaciółek Twi są bezbłędne. Sama Twi też daje radę, choć nie wiem, czy zdołałaby się przełamać do zjedzenia książki. Opowiadanie nawet zdołało mnie, raz bo raz, ale rozśmieszyć, właśnie reakcjami przyjaciółek Twi. Daje dto nawet radę, czyta się przyjemnie i nie jest długie. Polecam. Pozdrawiam!
  19. Witam! Jaki jest sens fabuły w tym opowiadaniu? Przeanalizujmy to! Ja myślałem, że Smocze jaja łzy nie miały sensu, albo tłumaczenie powstania broni palnej w Kryształowym Oblężeniu. Nie, ja muszę tym rzeczom zwrócić honor. To są najbardziej sensowne i poukładane rzeczy, jakie widział ten świat, w porównaniu do tego chaosu. Nie rozumiem fabuły, decyzji głównej bohaterki i „Tanit”, nic nie ma tu dla mnie sensu. Technicznie jest spoko, ale styl nie zdołał wykreować klimatu przez absurd tych sytuacji. Postacie podejmują dziwne, niezrozumiałe decyzje, które są nie uzasadnione. Nie polecam. Pozdrawiam.
  20. Witam! W tym opowiadaniu stan techniczny jest stanem technicznym, a humor słowny humorem słownym, który humorzuje słowami jak tylko mu się zachce. No, to jak tę część mamy odwaloną, przechodzimy do następnej. Czyli pytania, które ostatnio bardzo często zadaje. A cóż to za pytanie, zapytacie? Otóż już wam odpowiadam na zapytane przez was pytanie. Otóż pytam się o to, o co właśnie się pytam. A pytam się o to, cóż ja właśnie przeczytałem? Dobra, zejdę już z tego stylu. Na poważnie. Nie do końca wiem z czym miałem do czynienia. Humor zaprezentowany w tym opowiadaniu bazuje… no na samym sobie. Co nie jest może czymś złym, ale coś tu poszło nie tak. A co? No przejdźcie do akapitów powyżej. To jest ten humor i styl w pigułce, ale 20x dłużej. No niby jest to trochę śmieszne, czasem coś z tego wynika. Jednak miałem dość po 2 stronach. Cóż więc mówić o pozostałych 2? Fabuła jest tu mocno SoLowa. Ot, główny bohater kupuje gazetę, następnie jedzie do Canterlotu, by kupić bułkę i wraca do domu. Wszystko jest oplecione wspomnianym wcześniej stylem, który stara się być śmieszny i inteligentny. Żeby nie było, czasem mu wychodzi, ale zdecydowanie za rzadko. Fanifk nie do końca mi się podobał. No ale ja nie lubiłem stylu Gombrowicza, więc to może dlatego. Czasem mam wrażenie, że napisał część książek tylko po to, by któraś stała się lekturą, a teraz śmieje się w niebogłosy, słysząc, jak są wychwalane i wspaniałe (tym samym dosadniej komentując absurdy edukacji niż treścią niejednej książki). Ale mniejsza z tym. Nie wiem, może jest to jakieś olśnienie fanfikowe, którego nie rozumiem. Może jest to ukryty geniusz, który trzeba chwalić, a na którego ja jestem za głupi. Może, nie wykluczam tego. Ja jednak tego nie widzę i nie czuje. Pozdrawiam.
  21. Witam! Znacie tę formułę. Jeden komentarz dla wielu fików. No, po co przedłużać? I o co tyle krzyku? Podryw na Discorda Piekło introwertyka Ogólnie 2/3 to średniaki. Tylko jeden mi się umiarkowanie podobał. Pozdrawiam!
  22. Witam! Hm, mam bardzo ambiwalentne odczucia odnośnie tego fanfika. Technicznie jest spoko. Bardzo podobał mi się styl, doskonale oddawał on szaleństwo i paranoje Twi w niektórych momentach. W samym dziele jest też trochę komedii, ale szczerze, to powiedziałbym bardziej, że to smutny fanfik. Roześmiałem się trzy razy, ale po za tym szkoda mi było pod koniec Twi i Hoofie Rusha. Historia jest o Twi, świeżo po koronacji, która to dostaje od Celestii trzy zadania, jako że ta wraz z siostrą wyjeżdża na jakiś czas. Jest tu zwiedzanie zamku, odpisanie na list… i najważniejsze… wznoszenie i opuszczanie słońca i księżyca. Nie trzeba dodawać chyba, jakiej paranoi dostaje Twi, gdy się o tym dowiaduje? Nawet mi się to podobało, z pewnym zastrzeżeniem, że wydaje mi się tak o stronę-dwie przeciągnięte. No i sam fik nie skupia się na tytułowej księdze, a bardziej na próbach samouspokojenia Twi. Sama postać Twi, a zwłaszcza jej, wspomniana już, paranoja, oddana jest bezbłędnie. Wierzę, że podobnie by się zachowała w serialu (minus może prawie morderstwo w amoku). No cóż, wszyscy wiemy co odwalała czasami. Prawdę mówiąc zgadzam się z przedmówcą, to opowiadanie nierówne. Nierówne głównie w tym, że nie jest pewne na czym chce się skupić. Czy na prezentacji działania świata? Czy może na paranoi młodej księżniczki? A może na tym, jak postacie czytają w myślach Twi? A może na swoistej makabrze pewnego zdarzenia, które wywołała Twi? No ciężko mi określić, czy jest to bardziej komedia, SoL, czy może coś smutnego ze względu na zakończenie. Pozdrawiam!
  23. Witam! Znowu ten sam zabieg, do każdego fika komentarz w spoilerze: = Lanternjack = = Tamta zielona suka = Pozdrawiam!
  24. Witam! Och, powrót do przeszłości! Było to jedne z pierwszych opowiadań jakie przeczytałem, ale które, nie wiem dokładnie. Wtedy zrobiło na mnie wielkie wrażenie, zresztą nawet do niego nawiązywałem w swoich tworach, mniej lub bardziej udanych. Jak jest teraz? Technicznie jedynie mogę się przyczepić do angielskiego zapisu dialogowego. Styl jest bardzo ładny, opisy zakrawają o pewien mistycyzm. Kreuje się tu bardzo przyjemny klimat. Który najlepiej opisać jako: „przypowieść”. Nie każdemu się to spodoba, ale do mnie trafiło. Historyjka tu wpleciona jest bardzo prosta, co akurat nie jest minusem. Pewien, bezimienny zresztą, Pielgrzym, podróżuje w poszukiwaniu odpowiedzi. Z jednej strony, zupełny banał, z drugiej, jest to podane w taki przyjemny sposób, że nie mogę się nad tym nie rozpływać. Same postacie, chociaż niewiele o nich wiemy, ciekawią swą, dobrze podaną (i to klucz!), tajemniczością. Doprawdy, interesująca para. Pielgrzym i Biała Pani. Bardzo przyjemnie wróciło mi się do tego fanfika. Jednakże… no właśnie, wróciło. To już nie jest za drugim razem to samo. Nie potrafię dobrze napisać, co mi towarzyszyło za pierwszym razem, a szkoda, bo fanfik na to, w mojej opinii, zasłużył. No nic, zostaje tylko to. Taki, krótki lichy komentarz. Polecam. Pozdrawiam.
  25. Witam! Cóż to? Nie mam pojęcia. Technicznie jest spoko, styl też daje rade, ale za bardzo dominują tu dialogi. Opowieść jest o tym, jak Babs, obserwując dyskusje swoich młodszych przyjaciół o bohaterach z komiksów, sama dyskutuje z przyjaciółmi o istocie komiksów jako takich. Jest to nawet spoko. Postaci w większości nie znam. Sama Babs wydaje się trochę nijaka, ale może to przez niedomiar czasu. Jest to bardzo okej opowiadanie. „Nie razi, nie zachwyca” – tym mogę to podsumować. Pozdrawiam!
×
×
  • Utwórz nowe...