Skocz do zawartości

Ziemniakford

Brony
  • Zawartość

    364
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    14

Wszystko napisane przez Ziemniakford

  1. Witam! Widzę, że rabini się wypowiedzieli. Jeden dłużej, drugi krócej, ale jednak. A ja stoję gdzieś pośrodku. Technicznie jest nawet ok, brak zaledwie dolnych cudzysłowów, no i czasami myśli są zapisane jak dialogi i odwrotnie, z czego wychodzi niezły harmider. Styl jest bardzo znośny, czasem są jakieś ciekawsze, starające się być śmieszne, wiązanki. Fabuła jest o autorze, który, z frustracji spowodowanej brakiem komentarzy (ach, prawie to znam, niewiele zabrakło), postanawia napisać fanfik w stylu takim, jaki wymusi komentarze. A jakie fiki mają zazwyczaj sporo komentarzy? Te złe, z jakiegoś powodu (patrzę na ciebie Obsédé i na twoją manię komentowania złych fików!). To jest tak sztampowe w wewnętrznym opowiadaniu, że aż nawet spoko. Niestety zniesmaczył mnie motyw jakiego typu wybrańcem jest główny bohater napisanego przez właściwego głównego bohatera fika. Klimat to random i teatr absurdu. Uwielbiam. Same postacie są… no właśnie, z jednej mamy sfrustrowanego autora, który jest okej, z drugiej jego twór, bezimiennego OP alikorna, który jest tak sztampowy, że też w sumie jest okej. Podsumowanie? Szczerze, parę razy się uśmiechnąłem, ale nic ponadto. Jest to po prostu spoko ficzek na rozgrzewkę. To już nie jest średniak, ale jeszcze nie jest to fik dobry ani tym bardziej wyśmienity. Wymienionych przez przedmówców dzieł nie czytałem więc nie mam z nimi porównania. Mi umiarkowanie się podobało, umiarkowanie polecam. Tylko bądźcie gotowi na to, co zastaniecie. Pozdrawiam!
  2. Witam! Stan techniczny jest zły. Nie przez nadmiar błędów ortograficznych, nie. Brak wcięć, brak (czasami) kropek, angielski zapis dialogowoy, dziwne wyrażenia (prawdopodobnie złe, zbyt dosłowne tłumaczenie, np. „znalazłaś to trudne do uwierzenia”), brak dolnych cudzysłowów i literówki. Nie wiem jaki był oryginał, ale jeśli w oryginale były takie błędy, to raczej tłumacz nie powinien ich przekładać. Stylu jest mało, pół na pół z dialogiem. Niestety opowiadanie nie ma także klimatu. Fabułka, historyjka… jakkolwiek szumnie tego nie określę… jest prosta. Opowiada o tym, jak Rainbow Dash widzi, że cały dom Twilight jest zamknięty, a przy każdym wejściu i oknie są napisy w stylu „Rainbow, nie wchodź!”. No i pegazica w pewnym momencie słyszy krzyki… Postać RD jest oddana okej, nadal tak samo głupio-odważna. Twi w sumie nie jest kanoniczna, ale daje radę. Nie wiem co tu jest największym problemem – czy zły stan techniczny, czy taka sobie fabuła w sumie o niczym (a nie mam nic przeciwko SoLom!). Nie polecam. Pozdrawiam!
  3. Witam! Ale ten fik jest zmasakrowany przez jakiegoś anonima! Nic, tylko rozstrzelać takich. Na szczęście jest możliwość wyświetlania bez sugestii. Technicznie mamy powrót starego przyjaciela – braku myślników. Poza tym są inne rzeczy. Brak spacji. Stylistycznie czysty chaos. Discord by się nie powstydził! Klimatu nie ma. Fabuła… no jakaś jest, od biedy. Ot, mamy tu studentkę chemii, która ma laboratorium w domu i produkuje nark… znaczy, nie no, robi praktyki domowe czy coś. Wszystko nie jest niby złe, ale podane w taki sposób i tak zaniedbane, że nie chce się czytać. Postać jest nawet okej, chociaż jak na razie nie miała za dużo czasu dla siebie. Ciężko mi ją opisać inaczej. Fik nie jest zły, ale niewiele mu do tego poziomu brakuje. Na pewno jest zaniedbany, a szkoda, może wynikło by z tego coś dobrego. No nic, jest jak jest. Pozdrawiam!
  4. Witam! By znów nie robić spamu, wszystko dam w jednym komentarzu, ale pod spoilerami. = Praise the sun! = = Konspiracja i kebaby = = Ślub poza Canterlotem = Pozdrawiam!
  5. Witam! Czytaliście kiedyś jakiś pseduosmutny romans? No to to jest takim romansem w pigułce. Wiecie, „Pani Bovary”, „Czerwone i czarne”, wiecie, takie nudne, wielosetstronicowe powieści, nużące po pierwszych pięćdziesięciu stronach, kończące się bezsensowną śmiercią bohatera na skutek bezsensownych decyzji. No wynudziłem się okropnie. Technicznie brak zaledwie dolnych cudzysłowów, więc jest dobrze. Styl o dziwo także daje radę. Ach, oprócz tych nieznośnych rąk. W swym klimacie opowiadanie jest mocno SoLowe, ale w takim złym tego słowa znaczeniu. Fabuła opowiada o losie dwóch zakochanych w sobie kucyków. Nic nadzwyczajnego. I to miłość przerywa 3 osoba. Nic nowego. Absolutna sztampa. Wiecie, to nie tak, że mam coś przeciwko sztampie, uważam, że wiele wytartych już schematów można zrobić dobrze… Ale tu się to nie udało. Postacie są całkiem okej, ale to jak się zabierają za swój romans, z jednej strony niespiesznie, z drugiej ślamazarnie zarazem, jest wprost niewiarygodne. To nie jest złe opowiadanie. Ma jakieś tam swoje małe zalety. Jednak ja się przy nim niemiłosiernie wynudziłem. Tego typu romansideł mam dość od czasów „Czerwone i czarne”, przy „Pani Bovary” (którą przezywałem Panią Browary, by jakkolwiek urozmaicić sobie tę przeciągniętą katastrofę) poddałem się po połowie. To przeczytałem w całości tylko dlatego, że było króciutkie. Prawdę mówiąc nie rozumiem tego, jak inni się zachwycają tym opowiadaniem, no ale może to po prostu kwestia innych czasów w fandomie. Pozdrawiam.
  6. Witam! Lyra i ludzie, jakie to jest typowe połączenie. Serio. Mimo wszystko opowiadanie daje radę. Technicznie jest dobrze, zaledwie brak dolnych cudzysłowów. Poza tym styl jest też… kurczę, jakie deja vu… dobry. Czyta się okej. Klimat jest, mimo tematyki, dość SoLowy. Nie powiedziałbym, by opowiadanie było jakoś bardzo smutne. Nawet dwa razy się roześmiałem. Nie przeszkadzało mi żonglowanie klimatami, jak przedmówcom. Fabuła jest dość standardowa. Ot, Lyra prosi o pomoc Twi w sprawie przywołania iluzji człowieka. Jednak coś idzie nie tak, a iluzja zyskuje samoświadomość. Chyba najciekawsze w tym wszystkim są wątki, jak iluzja coś robi, ale tego naprawdę nie robi – bo w końcu jest iluzją. Postacie oddane są dobrze. Sama postać człowieka jest tu, pomimo swej iluzoryczności, dobrze zbudowana. Wszystko to tworzy dość dobrego, ale jednak, średniaka, zaledwie z potencjałem. Fika mogę polecić jako ciekawostkę. Pozdrawiam!
  7. Witam! Trochę nudziłem się przy tym fanfiku. Technicznie jest dobrze, dostrzegłem zaledwie parę błędów, no i brak dolnych cudzysłowów. Styl też jest dobry, szłoby się wciągnąć. Jest w tym jakiś klimat, nie powiedziałbym, że jakiś ciężki. Bardziej powiedział bym, że taki przygodowy. Fabuła jest chyba największym minusem. Przewidywalna na wskroś. Ot, zamachowiec, który jest zebrorożcem (co akurat mnie zaskoczyło), przymierza się do zabójstwa Celestii. Zakończenie sobie dopowiedzcie. Jest łatwe do przewidzenia. Sama postać jest ciekawa, ale trochę mało o niej wiemy. Zebrorożec zamachowiec, to jest najpewniejsze. Nawet poczytałbym o jego przygodach. Jest to spoko fik, ale jednak ja się przy nim nudziłem. Nie trzymał mnie w ogóle w napięciu. Niezbyt polecam. Pozdrawiam!
  8. Witam! Tak, to zdecydowanie dobra komedia. Bo chociaż jest w niej jeden, przewidywalny i udany żart, to za to jaki! Nie powiem, roześmiałem się dość mocno, chociaż się tego spodziewałem. Technicznie nie mam większych zarzutów – jest bardzo dobrze. Styl także jest bardzo dobry. Czyta się płynnie i przyjemnie. Wszystko ma bardzo przyjemny, chociaż ubrudzony, SoLowy klimat. Historyjka jest bardzo prosta, z zaledwie jednym poważnym zwrotem akcji (reszta jest dość mała). Przyjaciółka Bon Bon przyjmuje zamówienie na tort, niestety, jej pomoc kuchenna (w postaci pracowniczki jednorożki Plum) nie może pomóc, więc jest zmuszona prosić główną bohaterkę o pomoc. I oczywiście zamówienie jest na ostatni dzień. Oczywiście większość rzeczy, które mogą pójść źle, idą źle. Aż mi szkoda przepracowanej Bon Bon, która jest dobrze napisana i wiarygodna. Lolipop (jej przyjaciółka) także daje radę, ale choć występuje na niewiele mniejszej powierzchni tekstu, to zasadniczo jej budowie jest poświęcone znacznie mniej czasu. Sam główny żart daje radę, naprawdę się roześmiałem. Umiarkowanie polecam, dobry fanfik, dobra komedyjka. Pozdrawiam!
  9. Witam! Cóż, zaprawdę niecodzienna sytuacja. Bo co byście zrobili, jakby pod waszymi drzwiami dosłownie stanęła śmierć? Technicznie jest spoko, chociaż ciężko by było dużo błędów w tak krótkim tekście. Styl… no nie miał na siebie czasu. Ale jest okej. Fabuła to proste zdarzenie. Ot, w Noc koszmarów do domu Bon Bon przychodzi, właśnie, sama Śmierć. Niestety dla Śmierci, jest Noc koszmarów. Jest w tym jakiś mały klimat absurdu, ale taki mały. Tyci tyci, Ciut ciut. Opowiadanie… no właśnie nie wiem. Możecie spróbować, bo nie jest długie, ale zastrzegam, że ani go nie polecam, ani go polecam. Roześmiałem się raz, co jest uznawalnym wynikiem na dwie strony. Pozdrawiam!
  10. Witam! Kolejny taki sobie random zaliczony! Technicznie tylko parę błędów znalazłem, także jest dobrze. Styl jest specyficzny, ale nie przeszkadza w czytaniu. Fabuła jest tu zaledwie pretekstem. Absurdalna i nie poważna, chociaż niezbyt mnie bawi. Prawdę mówiąc najbardziej absurdalny jest tytuł, nie mający nic wspólnego z opowiadaniem. Ot, pewnego bizneskuca przybywa zabić hitkuc. Postacie nie są mocno zbudowane. Prawdę mówiąc ledwo trzymają się samych siebie, ale to chyba wynika z krótkości fanfika. Klimatu nie stwierdzono. Nie wiem, niezbyt polecam. Rozbawiło mnie raz. Pozdrawiam!
  11. Witam! Nie do końca wiem, co o tym myśleć. Technicznie jest tak sobie. Brak myślników, wcięć, znacznej ilości przecinków… Styl radzi sobie lepiej, ale nadal jest… umownie. Fabuła jest jak z brazylijskiej telenoweli. Ktoś (nie jest sprecyzowane kto) zakochuje się w kimś (nie jest sprecyzowane z kim), ale ktoś (nie jest sprecyzowane kto) kabluje bo coś (nie jest sprecyzowane co). Serio. Nie wiadomo o co poszło, nie wiadomo kto z kim i czemu. Idzie się domyślić, jak sugerowali przedmówcy, ale to trochę za mało. Bardzo brakuje mi tu precyzji. Jest trochę smutno, ale tylko trochę. I bardziej dlatego, że jest to tak niedopracowane, niż dlatego, że czuje się tak przez (samą w sobie) treść fika. Postacie istnieją. Jeśli tylko to mogę o nich powiedzieć, to jest źle… Ech, zmuszę się. No po prostu kontekst relacji jest nakreślony tak pospiesznie, tak bardzo nie wiadomo o co chodzi, że jest to wszystko po prostu słabe. Po za tym? Nie jest to złe opowiadanie, ale brakuje mu sporo do średniego. Jak dla mnie przez brak precyzji, rozbudowania i doszlifowania, no ale może się mylę. Pozdrawiam.
  12. Witam! Cóż, nie oczekiwałem niczego, a dostałem… no właśnie, co? Bardzo lekkie, przyjemne opowiadanie… ale chyba tylko tyle. 3 razy się zaśmiałem, poza tym jest to mocny, przyjemny SoL. Jest tu coś urzekającego. Technicznie brak myślników! Gdy już człowiek myśli, że odnalazł te pradawne artefakty, te znów giną w mroku dziejów fandomu. Stylistycznie jest lepiej – jak mówiłem, czyta się płynnie. Historyjka jest bardzo prosta. Ot, mamy, dość wyjątkowy, dzień z życia przyjaciółek. Derpy i Carrot Top. I te przyjaciółki rozmawiają… i pada temat, gdzie chciałby się udać. Carrot Top, po zastanowieniu, odpowiada prostym „[…] w górę.”. A Derpy postanawia dokonać wszelkich starań, by to stało się prawdą. Jest to słodka, niewinna historyjka. Postacie są napisane dobrze. Ich relacja wydaje się naturalna i przyjacielska, jak być powinna i jak jest opisywana. W tym jest to bardzo wiarygodne. Ma to SoLowy, lekki klimacik, z tylko tym wyjątkiem, na którym opiera się akcja opowiadania. Fanfik nawet polecam, jeśli ktoś szuka czegoś lekkiego do przeczytania na szybko. Bo niestety, mimo swych zalet, jest to fanfik po prostu dobry. Nic więcej, nic mniej. Pozdrawiam!
  13. Witam! Nie powiem, poruszające opowiadanie. Kojarzy mi się z taką francuską książką „Oskar i Pani Róża”, ale innym akcentem jeśli chodzi o przeżywanie. Technicznie mamy tu pauzy, dywizy, myślniki… wszystko! Serio, nie spodziewałem się takiego pomieszania. Poza tym parę drobnych błędów i braki przecinków, zaznaczone przez kogoś innego. Styl jest naprawdę ładny. Wszystko czyta się płynnie i przyjemnie. Jak najbardziej na plus. Szkoda, że bardziej nie wykorzystano tego, że było to opowiadane przez postać. Wszystko, z racji na to w co uderza opowieść, ma umiarkowanie ciężki, chociaż SoLowy, klimat. Nie jest to może najlepszy tego typu klimat na świecie, ale daje radę. Fabuła opowiada o losach źrebaka, imieniem Violin (dla mnie imię bardziej dla klaczy, ale to swoją drogą), który choruje na nieuleczalną i śmiertelną chorobę. Widzimy ostatnie dni jego życia, poprzez opowieść klaczy, która się nim opiekowała w tytułowym hospicjum. Jest to nawet ciekawe. Sama postać wydaje się troszeczkę zbyt dojrzała… chociaż było napisane, że jest już między etapem bycia dzieckiem, a nastolatkiem. Więc kto wie, może? Mniejsza. Mimo to, nie jest to duży dysonans. Dzięki temu, że jeszcze jest trochę dzieckiem niektóre elementy opowieści lepiej się trzymają. Violin jest dobrze zbudowany i nawet wiarygodny. Dobrze prezentuje się także postać opowiadająca, którą poznajemy w jej kwiecie wieku. Podsumowując, opowiadanie polecam. Czyta się przyjemnie, ma to jakąś swoją małą głębie. No i nie jest długie, a przy tej krótkości nie jest urwane. To też plus! Pozdrawiam!
  14. Witam! Dawno się tak nie uśmiałem! Technicznie jest dobrze, nie znalazłem większych błędów. Styl bywa ciekawy. Mi akurat trafił do gustu, chociaż jestem w stanie zrozumieć, że nie każdy go lubi. Fabuła jest naciągana jak… nudna. Scoot i jej chłopak skaczą sobie po wieżowcach, jednak dochodzi do wypadku. Wszystko jest przegonione. Nie czułem żadnego klimatu. Relacje między postaciami są bardzo przyspieszone, nie za dobrze ukazane i spłycone. Sama Scoot to szczyt szczytów… głupoty. Ja serio z niej nie mogę. To jest tak absurdalne, że sama postać się z tego śmiała. Te przyznanie się z… Te kłamstwa, ciul wie po co… Aż dziwne, że jej wierzyli! Serio, prawda nie była może mocno wiarygodna (sam nie wierze w to co przeczytałem), ale po co kłamać w tej sprawie? Łapałem się za głowę i śmiałem w niebogłosy gdy się przyznała. Nie jestem ani trochę przejęty losem bohaterów. Było nie skakać jak głupi po wieżowcach. Jedyna dobra cecha fanfika to styl, ładny i ciekawy. Ale tylko tyle. Polecam jako zamiennik komedii, lub ciekawostkę stylu. Pozdrawiam!
  15. Witam! Cóż, mocne było to opowiadanie. Jednak z zupełnie innych powodów, niż większość przeze mnie czytanych. Taki „Koniec” czy „Five Hundred Little Murders” były ciężkie pod innymi względami. Jednak o tym później. Technicznie i stylistycznie nie mam najmniejszych zarzutów. Bardzo ładne opisy, sprawiające, że tekst czyta się naprawdę płynnie. Fabuła opowiada o Button Mashu, który, lekko mówiąc, jest załamany po pewnym wydarzeniu. Próbuje odwrócić jego skutki, zawrócić czas, naprawić uszkodzone rzeczy, dokonać niemożliwego. Z pozoru, zupełny banał. Ale jaki nostalgiczny! Sama postać Buttona jest wykreowana wiarygodnie. Bardzo ważną częścią fanfika są jego przemyślenia, w które po prostu idzie się wczuć. Klimat, od SoLa, przechodzi do mocniej nostalgicznych tonów przy zakończeniu. I tu przechodzimy do później… Cóż, nie żyłem co prawda w epoce 8bitowych sprzętów, ale tu wcale nie chodzi o same 8bit. Tu po prostu, dla mnie, chodzi o nostalgie za „starymi czasami”. Jestem absolutnie przekonany, że za czasów kamienia łupanego już byli tacy, co wspominali, że za dzieciaka jakoś było kolorowiej i ogólnie lepiej, ale mniejsza z tym. Każdy… no cóż, może nie każdy… ale większość z nas ma pewnie takie przeżycie, taką rzecz, którą znał za dzieciaka, ale teraz jej albo nie ma, albo nie ma w takiej formie, albo nawet jak jest, to nie widzi jej tak samo jak dziecko. Dla mnie swoistym odpowiednikiem będzie jedna gra, Gothic, chociaż co ciekawe nie mam żadnych sentymentów do innych gier czy rzeczy. No i cóż, ja mam te szczęście, że mogę wracać do Gothica w dowolnej chwili, nawet na Windows 10 (chociaż oczywiście nie bez napraw gry), ale nie każdy ma taki luksus. Rzeczywiście, gry wydawały się wtedy zupełnie innym, wręcz lekko transcendentalnym, doświadczeniem. Pewną magią, której dorośli nie mogli zrozumieć. I jestem też absolutnie przekonany, że oni mieli tak odnośnie jakiejś książki, filmu, melodii… długo by wymieniać. Chyba po prostu każde pokolenie ma swój sentyment do czegoś. Ale naprawdę, bo już gadam do rzeczy! Te opowiadanie nie jest ciężkie, bo dotyka tematów ważnych dla świata, rozpatruje kwestie filozoficzne dobra i zła, szuka odpowiedzi na sens życia czy coś. To opowiadanie po prostu jest ciężkie na swój własny, dosadny sposób. Fanfik polecam, czyta się go płynnie i bardzo przyjemnie. Co do argumentu, że Button nie pasuje do swojej roli, jakoby był za młody… hm, cóż. Podobne odczucie miałem oglądając „Made in Abyss” (anime, którego fenomenu nie mogę pojąć). Tu jednak tego nie czułem, bo akurat już za dzieciaka też bywałem sentymentalny, ale to temat i opowieść na zupełnie inne miejsce i czas. Nie będę was zanudzał moim życiem. Fanfik, jeszcze raz, polecam. Swoją drogą opowiadanie raz mnie rozbawiło, ale zupełnie przypadkowo. Bo coś mi się z czymś głupio skojarzyło. Ech, cały ja. Nie śmieje się przy większości komedii, ale rzeczy zupełnie poważne rozwali swoimi skojarzeniami i rozdupczy na kawałeczki. Nie martwcie się więc twórcy rzeczy smutnych i wesołych, ja po prostu taki jestem chyba. Pozdrawiam!
  16. Witam! Co ja właśnie przeczytałem? Technicznie jest dobrze. Ale na litość szczurów z reklamy Media Expert, BATPONIES, MOTHPONY. Za jakie grzechy? Cóż ja uczyniłem? Mniejsza. Zauważyłem tylko brak myślników w jednym miejscu. Styl jest… okej. Tyle. Fabularnie mamy tu o nowym listonoszu, który ma zanieść przesyłkę do strasznego domu na ponurym wzgórzu. Cóż, nietypowy temat. Klimat jest w sumie tylko absurdalny, no cóż, zawsze coś. Opowiadanie niestety nie rozbawiło mnie ani razu. Znaczy pomijając, że tytuł omyłkowo przeczytałem jako „Wigilijny poranek Kadyrowa”, z czego potem kisnąłem całe opowiadanie. Także… połowiczny sukces? Niezbyt polecam. Są lepsze komedie. Pozdrawiam!
  17. Witam! Nie mam bladego pojęcia o jakim reżyserze mowa, jest zaledwie trzech których znam z imienia i nazwiska (Tarkowski, Vega i Uwe Boll [wiem, specyficzne zestawienie xd], z czego lubię filmy tylko jednego z nich). Mimo to… wynudziłem się podczas czytania. Serio. I nie wiem czemu, bo wiele rzeczy jest tu teoretycznie śmieszne. Raz się zaśmiałem. Technicznie jest spoko, zauważyłem zaledwie brak jednej kropki, no i oczywiście brak dolnych cudzysłowów. Styl oddaje pewien absurd i surrealizm sytuacji. Fabularnie mamy tu przedstawiony dzień z życia złola, którego spotykają tak dziwne wydarzenia, że czasem sam się łapie za głowę. Ciekawy poziom absurdu, choć do randoma troszeczkę zabrakło. Sama postać złota… no, jest uosobieniem wielu z tych absurdów. Nie chce nic zdradzać, bo wiele to potężny spoiler. Dość powiedzieć, że jest kucykiem dużego formatu. Klimat jaki się przewija jest mocno specyficzny. Do mnie trochę nie trafia. Ale nie wiem czego to kwestia. To nie jest zły fik, serio. Jestem przekonany, że jest tu wiele żartów, które innych rozśmieszą. Ale z jakiegoś powodu, serio nie wiem jakiego, mnie nie rozśmieszyły. Może zły dzień? Nie wiem. W każdym razie, umiarkowanie polecam. Pozdrawiam!
  18. Witam! Hm, prawdę mówiąc nie spodziewałem się czegoś takiego. Technicznie jest dobrze, zaledwie brak dolnych cudzysłowów. Styl jest dość ładny i kreuje pewien, dość ciekawy klimat. Choć klimatu nie ma wiele, ale to zapewne przez celowy kontrast, jaki występuje w tym opowiadaniu, to jednak jakiś jest. Jest tu pewna doza tajemnicy i mroku. Ale najciekawsza jest fabuła. Bo tu, owszem, mamy do czynienia z „tą złą”, ale taką, która jest nią z przymusu. Rodzinnego, tradycyjnego. Bo cóż ma począć przywódczyni złej tajemnej organizacji, którą rządzi od niechcenia? O czym marzy? Jak powstała ta organizacja? Jaki jest jej cel? Wiele pytań, a zakończenie udziela naprawdę satysfakcjonujących odpowiedzi. Sama postać Skyfall jest tu serio ciekawa. Stara się być złą, z różnymi rezultatami. Ale nadal ma chęć wyrwania się z tego wszystkiego, życia jak normalny kucyk. Co zresztą się przewija przez opowiadanie. Jest dobrze zbudowana i wiarygodna. Można ją nawet polubić, co zresztą uczyniłem. Opowiadanie polecam, bo naprawdę zaskoczyło mnie zakończenie. Te ostateczne zderzenie się kontrastów, w jakie obrosła postać Skyfall i przewodzona przez nią organizacja. Pozdrawiam.
  19. Witam! To było… inne? Technicznie jest umownie. Brak myślników, literówki, dziwne wcięcia… Nic nowego. Niestety. Ze stylem fanfik radzi sobie niedużo lepiej. Fabuła jest niecodzienna (i niekanoniczna, ale to kwestia wieku fika. Otóż podmieńce planują inwazje, ale nie wojskową… I sam motyw jaką jest nawet ciekawy, ale dość chaotyczny i przegoniony. Sama akcja jest okropnie przegoniona. Człowiek ledwo poznaje postać, bez bliższego charakteru i już przeskakujemy do akcji, a potem BAM, koniec. Postać… no nie wiem jaka jest. Mało o niej było napisane. Fanfika nie polecam. Poza jednym ciekawym twistem, nie ma nic do zaoferowania.
  20. Witam! Dawno nie czytałem tak ciekawego fika. Chociaż, prawdę mówiąc, jest to kolejne opowiadanie, odnośnie którego mógłbym powiedzieć „Swoje już przemyślałem na ten temat”, mimo to poznałem tu parę ciekawych wątków. Technicznie są zaledwie literówki, także jest dość dobrze. Styl jest ładny i czyta się go płynnie. Wszystko powoli i powoli nabiera specyficznego klimatu, który… cóż, prawdę mówiąc, z niczym mi się nie kojarzy. Fabuła, bardzo ciekawa, jest o rozprawie, z pozoru dość nudnej rzeczy. Ale nie nad byle kim, nad najgroźniejszym terrorystą swoich czasów, który zniszczył ponad 30 planet! Cóż to za wynik! Jednak głównej bohaterce jakiś anonim piszę w trakcie rozprawy, czy aby na pewno należy zabić oskarżonego… Ale kto? W jakim celu? Jak? Cóż, wiele pytań, z każdą chwilą dostarczanych i odbieranych wraz z odpowiedziami… Chociaż nie wszystko jest takie, jak się wydaje. Podoba mi się tempo wszystkiego, w tym tego, jak dawkowane są pytania i odpowiedzi. Fik serio zaciekawia. Postacie są zbudowane naprawdę wiarygodnie i porządnie, mimo niezbyt przesadnie długiego tekstu. Jak najbardziej plus. W tym wszystkim muszę jednak potępić jedno… zakończenie. Wydaje mi się… ucięte. Zapewne wynik terminów i limitów… ale zaraz, przecież było mówione, że to ulepszona wersja po konkursowa… hmmm… No cóż, chyba tak miało być. W takim wypadku nie jest to zbyt dobre zakończenie. Mimo tego, fanfik polecam, bo potrafi, choć nie mnie, zgodnie z wcześniejszymi słowami, wzbudzić jakieś przemyślenia, a przede wszystkim zaciekawić czytelnika. Nie wiem jakie były inne fiki tego konkursu, ale doprawdy nie dziwie się, że to miało pierwsze miejsce. Pozdrawiam.
  21. Witam! Mamy tu do czynienia z randomem i komedią, która spełnia w pełni powierzone jej zadanie. Technicznie nie ma jedynie dolnego cudzysłowu, także jest nawet dobrze. Styl oddaje absurd sytuacji. Fabuła jest typowa celowo. Ot, człowiek trafia do Equestrii i ma uratować świat. Nie ma większej sztampy. Ale sposób w jaki to się dzieje jest absolutnie przecudowny. Klimat wszystkiego to komedia przypadku i nieporozumień. Nawet daje to radę. No i oczywiście lekki, ale jednak, teatr absurdu. Postacie… cóż, no mają mało czasu. Ale widocznie miało tak wszystko być. Mimo, że nie śmiałem się mocno, zaledwie 2 razy mocno się roześmiałem, to resztę czasu czytałem całość z lekkim uśmiechem, a to zawsze coś. Polecam, zwłaszcza, że tekst nie jest długi. Nie przejmujcie się ani logiką, ani rozbudowaniem tekstu. Tu wszystko widocznie miało tak być. Pozdrawiam.
  22. Witam! Nie grałem nigdy w LoLa, to jednym z lepszych pomysłów jest komentowanie fanfika o nim opartego. Nie powiem, dwa razy się roześmiałem. Główny sens fanfika jest całkiem okej, ale poza tym, jak dla mnie, było dość randomowo. Ale to raczej kwestia nieznajomości lore. Historia jest bardzo prosta, wręcz prostacka. Twi eksperymentuje z magią, ale coś się nie udaje. I to na wielu poziomach, ale to już chyba spoiler. Żadnych zaskoczeń, poza tym spoilerem. Wszystko ma pewien abstrakcyjny, surrealistyczny klimat. Nie wiem, doprawdy, czego to zasługa. Czy samych sytuacji, czy nieznajomości LoLa. Technicznie i stylistycznie jest serio dobrze! Nie mogę ocenić, jak oddane zostały postacie z gry, ale te serialowe sobie radzą. Fika nawet polecam. Idzie się pośmiać, nawet nie znając kontekstu, jak ja, za dobrze. Pozdrawiam!
  23. Witam! Ach, pierwsze fiki! Technicznie jest źle. Brak wcięć, myślników, złe akapity, ścianotekstoza, znaki interpunkcyjne po spacjach. No pierwszy fik w całej okazałości. Sam styl jest dość ciekawy – opisy są nawet czasami jakieś takie przyjemne. Kurczę, nawet fabuła nie jest zła. Ot, mamy tu losy Discroda przed tym, jak stał się hostingiem wielu serwerów… chwila, nie tego Discorda! Losy jego przed tym, jak stał się panem chaosu. I to nawet dość ciekawe, chociaż lekko sztampowe. No i mocno kłócą się z kanonem, a czasem same ze sobą. Sama postać Discorda w swej słabszej postaci jest… hmm… jest. W sumie to bardzo dobre określenie. Ciekawiej prezentuje się jego przyjaciółka, z jakiegoś powodu zainteresowana nim. Nie są to źle zbudowane postacie, mają po prostu za mało czasu a ich relacja jest sztuczna jak smak najtańszych lodów z marketu. Tekst ma nawet zaczątki klimatu! A to bardzo dużo jak na pierwszy fanfik! Na zaczątkach się kończy, ale no, zawsze coś. Czy fanfik polecam? No poza rolą ciekawostki – raczej nie. Nie jest to dzieło pod żadnym aspektem wybitne, ani nawet dobre. Po prostu, na pierwszy fik daje radę. Pozdrawiam.
  24. Witam! Kolejna prosta komedyjka, ale tym razem prosta w dobrym sensie tego słowa. Technicznie mamy tu danie z braku dolnych cudzysłowów i myślników. Styl radzi sobie… no właśnie, tak sobie. Jest nijaki. Fabuła toczy się niedługo po końcu 3 sezonu, kiedy Twi zastanawia się jak być księżniczką. W poszukiwaniu odpowiedzi na te pytanie pomaga jej, nie kto inny, sam Król Julian. Czym to się skończy? Postacie, zarówno Twi i Juliana są spoko oddane, chociaż dano nie oglądałem nic związanego z Julianem, więc ciężko mi powiedzieć. Cóż, nie nazwałbym tego randomem, ale komedia jest to spoko. Nie wywołuje napadów śmiechu, ale uśmiech nie schodził mi w trakcie czytania. Raz zaledwie się roześmiałem. Nie jest to więc komedia wybitna, ale daje rade. Fanfik umiarkowanie polecam. Pozdrawiam.
  25. Witam! Cóż za czysty chaos przed sobą miałem! Szkoda, że był dobry jedynie do około 17 strony. Technicznie jeszcze nie tragedia, ale na moce Pana Kleksa, czego tu nie było? Wcięcia? Brak! Akapity? Czasem ukradli! Myślniki? Sprzedali! Przecinki? Zaginione! Literówki? Trochę zostało! Stylistycznie jest tylko trochę lepiej. Fabuła? Cóż, gdy Twi wstaje, odkrywa, że jakimś cudem w jej łóżku znalazło się z pięćdziesięciu ogierów i parę klaczy, a jej dom jest oblegany przez tłumy kucyków, postanawia znaleźć przyczynę nietypowych zdarzeń. Niestety, stan Ponyville nie jest dużo lepszy a odpowiedzi nie przychodzą łatwo. Bohaterka zmierzy się z wieloma przeciwnościami losu, a losowość niektórych zdarzeń przerośnie nawet mnie. Klimat? A co to? Postacie? Twi czasem stara się mieć jakieś pozory logiki, ale i jej wraz z czasem rzuca się na głowę absurd tego świata. Pozostałe postacie to już czysty absurd. Czy fanfik polecam? Absolutny random, taki jaki powinien być, w swej chaotycznej postaci. Niestety, dobry jest tylko do gdzieś 17 strony. Nie myślałem, że randoma da się zepsuć zbyt dużą ilością losowych wątków… ale jednak, jakoś się udało! Roześmiałem się siedem razy do tej 17 strony (około, nie pamiętam), potem ani razu. Tak więc do okolic połowy warto, potem nie ma nic ciekawego. Także polecam, ale w połowie. Pozdrawiam!
×
×
  • Utwórz nowe...