Skocz do zawartości

Zegarmistrz

Administrator Wspierający
  • Zawartość

    1465
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    26

Wszystko napisane przez Zegarmistrz

  1. Mała aktualizacja - muszę prosić ewentualnych graczy o nie kreowanie świata. No chyba że naprawdę chcecie ograniczyć moje możliwości, to zgoda. Na chwilę obecną mamy osoby taaaak obeznane w krainie śmierci że lada moment wynikła by sprzeczka z natury "Ale ja tu byłem i to nie wyglądało tak". Wolę zawczasu uniknąć tego typu rozpraw, to ma być zabawa a nie walka o drobnostki.
  2. Kto wie...być może będzie to wyjątkowo długa Noc. Za namową osób trzecich i z uwagi że A) Jestem MG i B) Nie chciałbym żeby sesja o takim potencjale skończyła w koszu - to zgodziłem się na poprowadzenie tej wyprawy. Tak, od dzisiaj będę waszym "Will-o-Wisp'em". Ale tu rodzi się pytanie, kto zechce udać się głębiej a kto sczeźnie w tej krainie. Osoby które chcą dalej kontynuować wyprawę proszone są o wypełnienie tego: Nick: Imię postaci(będzie i tak obowiązek pisania imienia na początku posta ale mimo to chcę się z wami zapoznać) Link do Karty Postaci: tutaj wrzućcie odnośnik do waszej karty, to da mi szybki wgląd w kto i z kim gra. Gdzie aktualnie stoję/co robię: Lemi pisał kilka postów owszem, ale potrzebna mi jest wasza interpretacja. Chcę wiedzieć innymi słowy jak wiele zrozumieliście z tego co Lemi pisał. Dodatkowo chcę byście stosowali się do prostej zasady - Imię postaci pogrubioną czcionką na początku posta i kursywa w wypowiedziach wewnątrz posta np. - Widzieliście go? - zapytał zdziwiony. I taka mała prośba - starajcie się używać jak najmniej kolorku. Wiem że są pozwolenia itp, ale weźcie pod uwagę że mam nawyk odpisywać na sesje w godzinach Nocnych, a czytanie różnokolorowego tekstu po ciemku przy kiepskim monitorze to nic łatwego a już na pewno nie przyjemnego. To chyba proste zasady. Aha, jeszcze jedno, zapomniał bym a to najważniejsze. To jak dobrze będziecie się bawić zależy tylko od was. Ja mogę wam wykreować świat, mogę sprawić by żył, ale to od was zależy czy kiepski opis ducha będzie was przerażał lub czy silnie klimatyczny horror was rozśmieszy. To wy jako gracze musicie wykazać "wczucie" się w postaci. Im lepiej wam to pójdzie, tym większe będę miał możliwości a co za tym idzie, będę mógł dostarczyć wam więcej wrażeń. Chętni proszeni są o jak najszybsze wyrażenie opinii w tym temacie, bo im szybciej uzyskam odpowiedzi tym szybciej wznowię przygodę.
  3. Zegarmistrz

    Wolny/a czy zajęty/a?

    Prawie 5 lat w związku który od prawie 5 lat ma tabliczkę "to skomplikowane" -.0 Ale cóż, jestem wierny, prawie 5 lat bez zmian partnerów, były rozstania i powroty owszem, ale to nie po mojej stronie, więc jest jak jest i nie narzekam. Poza tym - zmiany nie zawsze są dobre, ja preferuję badać jeden mechanizm. I nie ma tu miejsca na zmianę zdania w pół drogi.
  4. Postać w długim płaszczu powoli weszła do budynku. Jak twierdził jeden z licznych plakatów, to tutaj można było się zapisać na turniej, zaś turniej był czymś, czego potrzebowała. Podchodząc do miejsca gdzie przyjmowano zapisy raz za razem mijała różnych magów. Jedni mieli na twarzy desperacje, jedni radość, niektórzy głód wiedzy a kilku uśmiechało się tak podle jak tylko pozwalały im koślawe usta. Kiedy już doszła do stolika, zrzuciła kaptur. Oczom zebranych ukazał się nie młody już mag. Długie siwe włosy i tak samo siwy zarost. Dłonią odzianą w rękawicę rzucił zwój do jednego z zapisujących. Ten po rozwinięciu takowego przeczytał na głos: "Wybacz Panie iż sam nic nie mówię, ale nie posiadam ku temu możliwości. Ja Edwin Niemy pragnę wziąć udział w waszym turnieju. Mam nadzieję że będzie to widowisko miłe dla oka i przyjemne dla ucha." Edwin tylko pokiwał głową z uśmiechem gdy ten skończył czytać, sam zaś mag podpisał gdzie mu wskazano i udał się ku wyjściu.
  5. Są różne Noce, jedne lepsze inne gorsze. I w zależności od nich ja warunkuję swoje działania. Noce Pełni wspaniałe są przy spacerach cmentarnych. Te zachmurzone spędzam częstokroć w parkach. Są też i taki gdzie siadam na ławce i podziwiam gwiazdy lub takie, gdzie stojąc pod drzewem napawam się ciemnością i kroplami deszczu. Wszak Nocą w kaskadzie świateł cień mi sprzymierzeńcem, bo niezauważony mogę chodzić wszędzie gdzie chcę, i walczyć, bo Noc od Dnia kusi większą siła i straszy, sprawiając że serca szybciej biją. To wszystko oferuje mi Noc. Uwielbiam obserwować jak świat za Dnia umiera by odrodzić się z popiołów Nocy. A jeśli do tego mam odpowiednią muzykę, wtedy prawdziwie czuję że żyję.
  6. Dach naprzeciwko wejścia klubu Hos - I jak? - Jest dobrze, mam czysty widok. Czekamy czy załatwiamy sprawę od reki? - Nie ma na co czekać. Załatw gnoja, to nauczy też miejscowych żeby z nami nie zaczynać. - Ta jest. Neofelis|Ranäöhka'tsä Do waszych uszu dobiegł huk wystrzału. Nie było by to nic dziwnego w tej okolicy, wszak tu zawsze gdzieś ktoś strzela, gdyby nie fakt że wraz z wystrzałem Ran poczuł piekielny ból ramienia. A wraz z nim ból poczuł cyborg gdy kula ugrzęzła w jego kolanie. A raczej poczułby gdyby nie to, że jego noga w całości była protezą. Jeszcze dobrze Ranem nie rzuciło gdy zaczęła się sieka. Cyborgi wyszkolone w swoim fachu szybko namierzyły czujnikami podczerwieni dwa obiekty na pobliskim dachu po czym z chirurgiczną precyzją zasypały ołowiem owe obiekty. Ich karabiny zamontowane w protezach wypluwały pociski z prędkością 180 kul na minutę. Dwa oddechy i kilka krzyków agonii później znowu dała się słyszeć miła dla ucha cisza. - I to można nazwać karmą - szyderczy głos cyborga wyrwał was z szoku. Domyśleliście się, że strzelcy którzy mierzyli do Rana to nie zawodowcy, inaczej zamiast ramienia miałby dziurę w czaszce. Jednakowoż rana choć niezbyt głęboka to jednak krwawiła. W tym momencie zza rogu wyszła ponownie kobieta, ta sama która kilka chwil temu kazała wam poczekać przez klubem. Tym razem nie była sama, koło niej dreptał animalus z rodziny kotowatych, niosąc ze sobą walizkę i gitarę. - Widzę, że panowie się nie nudzą. Zapraszam ze mną, trzeba cię opatrzyć - nawet na chwilę się nie zatrzymała kiedy mijała was rzucając rozkazami. Skierowała swoje kroki do środka klubu. Feliks Stanąłeś na rogu razem z niewiastą gdy twoim oczom ukazała się scena walki. Najpierw jeden z animalusow oberwał czymś w ramię, potem dwa cyborgi otworzyły zmasowany ogień na pobliski dach. Na chwilę nim rozległy się krzyki umierających doszły cie takie słowa jak "spudłowałeś idioto" i "kurwa, zaciął się". Potem, jak za dotknięciem magicznej różdżki, nastała cisza. - No i było by na tyle, sprawa załatwiona - kobieta która stała obok ciebie nie wydawała się nawet lekko zdziwiona - zapraszam, im szybciej wejdziemy do środka tym mniej nieuprzejmości może nas spotkać. Skierowała swoje kroki do wejścia, po czym mijając stojących przed wejściem rzuciła kilka poleceń znikając w wejściu do klubu. Risa Dopiero teraz barmanka wyglądała na rozbawioną. -Zapomniałam o waszym ludzkim kompleksie boga. Ale dość o mnie, wydaje mi się że czegoś szukasz, zapraszam więc na pokoje, jeśli zaś informacje które być może posiadam nie są ci potrzebne, tam jest wyjście. Przypominam, że to burdel, a nie dom turystyczny, tutaj nie prowadzimy wycieczek krajoznawczych. A już na pewno nie dla przedszkolaków. Doskonale zdawałaś sobie sprawę że barmanka nabija się z ciebie. Co ciekawe, kiedy wchodziła na schody za barem wydawało ci się że widzisz podwójnie, choć był to raczej chwilowy omam wzrokowy. Naszło cię zastanowienie co było w wodzie którą wypiłaś i co takiego jest w dymie który sączył się z licznych kadzielnic.
  7. Ludzie, mówimy tu o Doctorze... I o jego zabawkach opcja 3 - zacznijmy od pokazania znanej już wszystkim legitymacji i poproszenie osoby która na nas zakrzyknęła o tour, wszak wysoko postawionym szychom się nie odmawia
  8. Zaczynało robić się całkiem ciekawie. Zegarmistrz zmarnował jednego ze swoich asów wszak istota którą chciał zniszczyć dalej żyła. Może nie była nienaruszona, ale nie była też wyeliminowana co oznaczało iż dalej stanowi zagrożenie. Do tego jego przeciwnik w końcu spoważniał i zaczął wykorzystywać co tylko się dało. To też go cieszyło, wszak im więcej siły tym wspanialsze efekty. A za tymi szła zaś nauka i wiedza. Wszystkie tryby powoli wskakiwały na swoje miejsca. Wszystko szło niczym po żyłkach marionetkarza. A jego przeciwnik zdawał się powoli rozumieć na czyjej scenie stoi. Choć popełniał wiele błędów to jednak miał Czas by się na nich uczyć. O ile nauka nie zejdzie na "co cię nie zabiję to cię udziwni". - Lubisz zabawy, to pobawmy się. Wiesz już, że magię pierwotną można skoncentrować. Wiesz, że można ją rozproszyć, można zniszczyć. Jesteś też świadom, iż magia to tylko narzędzie i jej wygląd dowolnie można zmieniać i przekształcać. Mniemając po twym "koledze" rozumiesz też, iż magia potrafi zarówno odbierać życie, jak i je dawać. To dość sporo jak na młodzika. Uczysz się, analizujesz i wykorzystujesz nabytą wiedzę. Tak walczą magowie. Mogę cię nauczyć jeszcze tylko jednej rzeczy. Bądź uważny, ta lekcja może dać ci wiele niezwyklej wiedzy. Wyrysował dwa znaki w powietrzu. I Miecz i Haleb znikli w rozbłysku światła. Szybko tupnął w ziemię i zanim promienie go dosięgły, wokół niego ponownie wyrosła kryształowa ściana. Tym razem jej powierzchnia była całkowicie lustrzana, lecz nie było to zwykle lustro. Gdyby ktoś podszedł do tego lustra i puknął palcem w odbicie osoby na trybunach, to nie tylko odbicie by ucierpiało ale też i osoba w którą się puknęło. Jeśli Kapi trafi przypadkiem w swoje odbicie, zrozumie sentencję "Mnie boli bardziej niż ciebie". Zegarmistrz wyciągnął z kieszeni mała talię kart. Kucnął we wcześniej narysowanym kręgu. Zamierzał pokazać Kapiemu ostatnią sztukę magi pierwotnej. Lecz do tego potrzebował czasu i skupienia. I to też otrzymał. Nasączył magią kryształy, zamykając samego siebie w więzieniu. Czas płynął tu o wiele wolniej, zamieniając sekundy w minuty, a minuty w godziny. W ten sposób jeśli jego przeciwnik choć zmarnuje choć minutę na zastanowienie się skąd zaatakować, to Zegarmistrz zyska godzinę na opracowanie magii. A nie zamierzał marnować ani sekundy z przedłużonego Czasu. Dobry mag przygotowuje się do walki. Jeśli może, tworzy potrzebne przedmioty przed walką, by nie musieć marnować na to energii w trakcie pojedynku. Wystawił przed siebie obie dłonie i zaczął rysować znaki w powietrzu, te zaś po zapaleniu się jadowitym błękitem opadały wpisując się w krąg. Znak po znaku, Zegarmistrz tworzył swój zegar. Zapomniał jak dawno temu musiał używać tak potężnej magii. Wszak nigdy nie trafił na kogoś, kogo szanował by na tyle, by pokazać na co go stać. A teraz czuł radość. Dawno nie bawił się tak dobrze. Jeśli po tym co zrobi przegra, to przynajmniej nie będzie niczego żałował. - Magia może ranić, może i leczyć. Może przesuwać i może unieruchamiać. Może też zmieniać coś w coś. I tego już widzowie doświadczyli. A teraz pokażę, że magia nie tylko przemienia i niszczy, ale też tworzy. Szybkim ruchem potasował karty i wyciągnął 3 pierwsze. Uśmiechnął się widząc co takiego mu dał los. Nie mógł wyciągnąć konkretnych kart, prawo zaklęcia na to nie pozwalało. Ale to co wyciągnął już dawało spore możliwości. - Pax Multiply, Pax Kuro Hat, Pax Mirror - Zegarmistrz uniósł dłoń a w niej trzy karty. Magia którą zebrał w kręgu rozbłysła. Oplotła go swoim ciepłem, swą potęgą upiła. Oto nieskończona siła magi, którą kształtuje umysł. Na zewnątrz minęło 30 sekund kiedy lustrzana powłoka rozprysła ostrymi odłamkami na wszystkie strony przy wtórze dymu i światła. Kiedy dym opadł a światło osłabło oczom wszystkich ukazał się dość dziwny widok. Na arenie bowiem miast Zegarmistrza był wyrysowany krąg palący się kolorowym ogniem i 5 czarnych cylindrów ponumerowanych od 1 do 5.
  9. Uważam że w tym temacie nie powinniśmy prowadzić zapytajki "Co jest fajne do obejrzenia" a raczej "Widziałem kiedyś film ale nie pamiętam jaki miał tytuł, pomocy" -.0 PS. Akurat w przypadku Constantina autorzy miejscami poszli po bandzie, z drugiej strony już na przykład tamtejsze modlitwy i amulety to dość dobrze odwalona robota scenarzysty/rekwizytora
  10. Neofelis|Ranäöhka'tsä Cyborgi słysząc wasze "dyplomatyczne" przemowy zwyczajnie wybuchły śmiechem. - Słuchajcie chłopaki. Mamy dzisiaj dobry dzień a szef dodatkowo nie patrzy przychylnie na burdę przed wejściem, wiecie, odstraszanie klientów i te sprawy. Co oczywiście nie znaczy że powie złe słowo jak obu wam dam umiejętność palenia fajek czołem, da? Słowem - spierdalać mi stąd bo... Przemowę bramkarza przerwał dość ciekawy w tej okolicy efekt akustyczny. Mianowicie, ktoś zaczął niedaleko grać na gitarze i to dość głośno. Nie wspominając o tym, że głos miał dość silny. Jeszcze dobrze nie przebrzmiała pierwsza zwrotka piosenki a z klubu, pomiędzy cyborgi, wyszła kompletnie naga kobieta. Ciemnoskóra, nasmarowana olejkiem przez co jej skóra błyszczała w świetle lamp. Przycięte siwe włosy, krótkie i stylowe. Niezbyt wysoka, lecz bardzo zgrabna. Jędrne piersi zdradzały podniecenie. Do tego tatuaż zdobiący szyję i wstążka zawiązana na udzie. Nawet jak na tą dzielnicę widok był iście niezwykły. - Spocznijcie żołnierzu, nie ma co się denerwować - klepnęła bramkarzy po ramieniu na co ci zareagowali lekkim odprężeniem. Mogliście zauważyć że nawet ściągnęli palce ze spustów. - Wy - skierowała dłoń w waszą stronę - ani kroku bo każę wam wpakować po kuli, a mogę zagwarantować że ci panowie koło mnie to bardzo wprawni strzelcy. Po tej krótkiej przemowie zobaczyliście jak oddala się w kierunku rozchodzącej się muzyki. Risa Usłyszałaś nagle dźwięk przebijający się przez i tak już głośną muzykę w klubie. Na ten dźwięk oczy barmanki zamgliły się na moment po czym wróciła ona do rozmowy z tobą. - Widzisz, lubię być oglądana. Lubię gdy patrzą na to czego nie dostaną. I lubię im odmawiać. Co poniżającego może być w fakcie że lubię być uważana za piękną? Tak jak oddychanie czy głód, tak i sex jest jedną z podstawowych potrzeb każdej istoty. Czy czujesz obrzydzenie kiedy oddychasz? Czy czujesz się poniżona kiedy jesz? Nie? Więc nie widzę powodu do przypisywania tych uczuć do popędu płciowego, moja droga. No chyba, że jeszcze ci się nie zdarzyło nacieszyć się tą przyjemnością, w takim razie zapraszam na pokoje. Wiedziałaś że się z ciebie nabija a jednak poczułaś krew napływająca do twarzy. Feliks Kiedy złożyłeś sprzęt za sobą słyszałeś najpierw ciche kroki, potem zaś niezbyt głośne oklaski. - Brawo, brawo - kiedy obróciłeś głowę zobaczyłeś przed sobą kompletnie nagą kobietę. Ciemnoskóra, nasmarowana olejkiem przez co jej skóra błyszczała w świetle księżyca. Przycięte siwe włosy, krótkie i stylowe. Niezbyt wysoka, lecz bardzo zgrabna. Jędrne piersi zdradzały podniecenie. Do tego tatuaż zdobiący szyję i wstążka zawiązana na udzie. - Muszę przyznać masz i talent i gust. Słyszałam już o tobie, ale nie słyszałam ciebie i muczę przyznać, jestem pod wrażeniem. Może zechcesz wystąpić gościnnie u mnie w klubie? Jeśli tak, to proszę za mną, noc wszak chłodna a ja jak widzisz stronię od niewygodnych ubiorów. Renzen sone co taro to koni, bądź dziś mym gościem. Kiedy skończyła mówić skierowała swoje kroki ku wyjściu z alejki.
  11. Kiedy walczysz z magiem nie powinieneś pytać o to jaką magią walczy. On sam to pokaże. Nie powinieneś pytać czy jest przywoływaczem. On sam to pokaże. To o co powinieneś zapytać, to po co mu biżuteria. - Cieszy mnie fakt że tak szybko się uczysz. I też radującym jest to iż w końcu bije od ciebie powaga godna maga. Tak, w trakcie tego pojedynku dojrzałeś magu - Zegarmistrz z uśmiechem obserwował jak jego przeciwnik powstrzymuje jego magię a potem stawia istną armadę dział i armatek. Tak, to był iście wspaniały widok. Nie wspominając o tej pięknej istocie którą przyzwał, a którą, ze smutkiem, Zegarmistrz planował zlikwidować. - Smoki są wspaniałe, w ich żyłach od zarania dziejów płynie magia. Prawie całe wzmacniają magię. Smocze oczy, język, krew, nawet skóra właściwa czy kły. Tylko łuski. Tak, łuski, to one są odporne na magię. Pokrywają prawie że całe ciało smoka, jedyne miejsce którego nie pokrywają to jego wnętrze. I tam planuję atakować. Zegarmistrz uniósł dłoń i wycelował otwartą dłonią w kluczącego smoka. Smoki jak każde inne istoty oddychały. Jak Zegarmistrz i Kapi, tak i wielka bestia miała teraz w ciele dość sporo magii Zegarmistrza. Niebieski dym który rozpłynął się w powietrzu jakiś czas temu nie był tylko ozdobą. Tak jak i ozdobą nie był kryształ który Zegarmistrz wyciągnął z kieszeni i przez który spojrzał na smoka. Dla postronnych niewiele dało by się zobaczyć. Ale stare zaklęcia działały. Jeśli posiadasz fragment skrystalizowanego ciała konstrukta, możesz patrząc przez nie, zobaczyć czy ten gdzieś się nie ukrył. I teraz Zegarmistrz obserwował jak Haleb rozrastał się we wnętrzu gigantycznego gada, rozrywając jego płuca, żołądek i inne narządy wewnętrzne. Ta technika miała początkowo być ostatecznością którą miał Oberwać Kapi, a że była jednorazowa to niestety przyszło mu przeznaczyć ją na upierdliwe stworzenie które mogło stać się potencjalnym zagrożeniem. Teraz trzeba było skupić się na Kapim. I ku temu miał idealny plan, lecz trzeba było go szybko przygotować. - Miecz, młot i włócznia. Na te słowa konstrukt przekształcił się w jednoręczny młot bojowy połączony cienkim lecz bardzo wytrzymałym łańcuchem z 120 centymetrową włócznią. - Ren Gho Pid Cro! - na te słowa wbił włócznie w ziemię a cała arena pokryła się świetlistą pajęczyną. Środkiem tej pajęczyny było miejsce gdzie włócznia wbiła się w ziemię. Sam Zegarmistrz stanął pomiędzy Kapim a włócznią, trzymając broń za sam łańcuszek i kręcąc młynki młotkiem. Gdyby ktoś się przyjrzał to na końcu sieci widział by litery i cyfry. Te miały odegrać rolę w późniejszym czasie, teraz trzeba było tylko wyczekać na odpowiedni moment. - Fizyczny manifest, metal G7 - na te słowa Zegarmistrz uderzył młotem. Tyle tylko że młot nigdzie nie poleciał. Całość wyglądała tak, jak gdyby młot uderzył w niewidzialną szklaną ścianę, wszak tam gdzie trafił rozeszły się liczne pęknięcia zaś pod samym Kapi z ziemi wyrosła masa żelaznych kolców. Bez ostrzeżenia i dość szybko. Różnica polegała na tym że Zegarmistrz się uczył. Kapi wcześniej miał czas na reakcję wszak widział akcję. Tym razem kolce wyrosły pod nim co oznaczało że zwyczajnie ich nie widział, wszak jego uwaga albo była skierowana na Zegarmistrza i jego ruchy, albo na cierpiącego właśnie w locie smoka. Tak czy inaczej to Zegarmistrz miał teraz "wyższą rękę".
  12. I to moim zdaniem jest dobrze przedstawione rozwiązanie - wedle gustu, owca cala a wilk syty. W takiej formię złego słowa nie powiem, jestem jak najbardziej za.
  13. Alex ma rację - ludzie oceniają pojedynkujących się i ich opisy, nie zaś walkę kreowaną przez osobę trzecią(MG) bo ten wprowadził by element którego unikamy - stronniczość.
  14. Zegarmistrz

    Anime

    Yup - jeśli ktoś umiera na początku od pociągu to GANTZ - dość dobra seria(trzeba lubić xD) ale manga jest lepsza.
  15. Zegarmistrz

    Anime

    Dobra dziki strzał - GANTZ?
  16. Jestem bardzo aktywną osobą w dziale pojedynków i lubię gdy mój przeciwnik nie śpieszy się, wszak pośpiech sprzyja nieprzemyślanym decyzją i licznym pomyłkom. Nie wspominając o wszelakich niedociągnięciach i braku starań. Owszem, uważam że w niektórych pojedynkach limit czasowy to dobry pomysł, wszak Czas to cenna rzecz, nie wypada jej marnować. Z drugiej strony zaś jestem przekonany że limity czasowe wpłyną na jakość pojedynków. Dlatego też stawiam jakość ponad ilością i nie zgadzam się w tym pomysłem. Z Poważaniem, Zegarmistz
  17. Zegarmistrz

    Anime

    O zabójcach demonów to jest pełno xD Bleach, Slayers, Devil May Cry - słownie na pęczki i jeszcze trochę, jakby ci się dość przypomniało to i tytuł da się łatwo znaleźć.
  18. Zegarmistrz

    Ulubiona broń

    O ile się nie mylę to Niemcy mieli projekty największych czołgów. I to dosłownie największych...
  19. Zegarmistrz

    Yaoi & Yuri

    Oglądałem Yuri, oglądałem Yaoi - jako biseksualista nie przeszkadzają mi te tytuły xD Zasadniczo nie patrzę na rodzaj związku, sam sex może być w tytule dodatkiem do fabuły a nie jego zamiennikiem. Dlatego też jeśli anime jest dobre, to czy Yuri czy Yaoi nie robi mi najmniejszej różnicy, ot zwyczajnie oglądam.
  20. Wybrzuszenie i prawie że gejzer wytworzony z ziemi. Pomysł dobry, skoro magia jest pochłaniana, to dowalmy czymś niemagicznym. Zegarmistrz w dychy pogratulował pomysłu, ale też uśmiechnął się, wszak jego plan został wykonany w pełni. I wszystko działało jak w zegarze. Dość już Czasu poszło na nakręcanie Zegara, teraz pora na jego uruchomienie. Haleb uniósł się w górę, owszem, lecz nim osiągnął stateczną wysokość, Tarcza wybuchł. Oślepiające światło i dość spora fala uderzeniowa. Energia która rozbiła Haleba i ponownie trafiła do Miecza. Gdy blask zniknął na arenie nie było śladu ni po Tarczy ni po Halebie, jedyne co dało się zobaczyć to Miecz, tym razem trochę zmieniony z wyglądu i Zegarmistrz który stał za nim, tak, by księga strzelająca promieniami była w jednej linii z nim i Mieczem. - Gratuluję pomysłu, ale nie przewidziałeś jednego, skoro można odbić czar raz, można i wiele razy. Każdy promień konsekwentnie uderzał w Miecz i każdy, po kolejnym wycelowaniu, zostawał wystrzelony w powietrze niczym kolorowy fajerwerk. Gdyby Kapi takowym oberwał, z pewnością rozbolała by go głowa. Ale czas się kończył, pociski nie były aż tak silne jak powinny być, na dłuższą metę mogły wywołać tylko migrenę. Sam Zegarmistrz powoli tracił Czas, a to mogło się skończyć dużym problemem. I wtedy z nieba zaczęła spadać galareta. Najpierw małe kawałki a potem olbrzymie galaretowate bloki, jedne lekkie inne zgniatające pozostałości lodowej wieży Zegarmistrza. Chcieć nie chcieć, trzeba było coś z nimi zrobić. - Kos Kor Zux - tym razem jego działania były poważne. Rzadko kiedy używał formuł którymi zamierzał się posłużyć. I nie lubiła tego robić. Tupnął mocno nogą i na ziemi przed nim pojawiły się 4 kręgi. Każdy inny, zarówno runami wybitymi wewnątrz kręgu jak i kolorem którym lekko emanował. Zegarmistrz posypał trochę niebieskiego proszku z kieszeni na jeden z kręgów i w chwili zetknięcia się z kręgiem proszek spowodował wyrośnięcie wielkich roślinnych macek które uderzały we wszystko co starało się zbliżyć do Zegarmistrza. Ten sam proszek posypany w inny krąg stworzył w kręgu wiele różnych kryształów, kolorowych niczym tęcza, o różnych kształtach i rozmiarach. Trzeci krąg stworzył niezbyt długą rurkę, szeroką na 4 centymetry a wysoką na 100 takowych. Wylatywał z niej błękitny dym, który szybko rozpuszczał się w powietrzu. Ostatni zaś krąg nie reagował na proszek. Teraz trzeba było przygotować ofensywę. Siadając pod wielką macką która go chwoniła, chwycił kilka wybranych kryształów i wbił je przed sobą w ziemię. Wykonał nad nimi kilka ruchów po czym złożył dłonie tak, jakby chciał nimi naśladować aparat. Kciuk do wskazującego, obie dłonie zetknięte palcami dawały prostokąt przez który teraz spojrzał. I tak przygotowany obrócił dłonie w kierunku Kapiego. Bez żadnego ostrzeżenia powietrze wokół Kapiego rozkwitło setką wybuchów. Jedne bliżej inne dalej ciała. W niecałe pół sekundy niebo rozkwitło niezwykle zabójczymi fajerwerkami. Magia którą Zegarmistrz nasączał powietrze już od dłuższego czasu, teraz kontrolowana mogła dać ujście gigantycznej zebranej w niej mocy. Wątpił czy Kapi wyjdzie tym razem bez szwanku z tych wybuchów. Młody mag wszak nie użył swojej tarczy, zaś ilość wybuchów i nagłość z jaką się pojawiły nie dawała zbytnio Czasu na wzięcie oddechu, a co dopiero użycie skomplikowanej magi defensywnej. A to dopiero początek, wszak Zegarmistrz zmuszał okolicę, w której przez palce widział przeciwnika, do ciągłych eksplozji, raz za razem.
  21. Zegarmistrz

    VI Zgorzelecki Ponymeet

    Ja standardowo na tak, ale też z dopiskiem Może bo z tego co słyszałem to szef nie lubi dawać wolnego od tak - tym razem się udało, nie mam gwarancji że uda się następnym razem :/
  22. Zegarmistrz

    Wyżal się.

    Oh please. pozwól że coś ci opowiem. 6 lat podstawówki, 3 gimnazjum i 4 w szkołach ponadgimnazjalnych. Łącznie 13 lat wytykania palcami, znęcania się, bicia i poniżania. Łączna wartość sprzętu i ubrań która uległa w tych "zabawach" zniszczeniu przekracza 2 tysiące złotych. Częste wizyty u lekarzy czy w szpitalu. Do tego przemoc w domu i alkoholizm. I mimo tego bałem się zmian. Oh jak bardzo się ich bałem. Bałem się że wszystko się zmieni. Na gorsze. Ale gdzieś tam zaświtał pomysł. Nie zmieniajmy się. Bądźmy sobą mimo przeciwności. Mimo bólu, mimo strachu. Oni robią co robią bo oczekują zmiany. A kiedy jej nie ma, to się denerwują. I wtedy starają się wywołać zmianę coraz to silniejszymi środkami. Ale ja byłem sprytniejszy. Powoli bo powoli zacząłem stawiać twierdze. Pośrodku ruin osobowości. Najwspanialszą, niezdobytą. Moją własną. Lodowa Twierdza, swoista Strażnica Cieni. I w jej tysiącu komnat zamykałem wszystko co dobre. I trzymałem to dla siebie. W Nocy byłem zwiedzającym, odkrywałem wszystko co udało mi się zebrać. Za Dnia stałem z maską na murach, patrząc jak kolejne fale rozbijają się o lodowe kolce, o rozpadliny otaczające moje zamczysko. I tak mijały lata. W końcu maska zastąpiła mi twarz, a ja zagubiłem się w zamku. Nie wiedziałem gdzie jest wyjście. I przez to odsuwałem od siebie to co cenne. Najpierw nielicznych znajomych, potem zaś rodzinę. Po dość długim czasie nauczyłem się, że Czas to tylko względność, nauczyłem się jak wychodzić z zamku kiedy zechcę i jak chronić nim siebie, nie zamykając się na wszystko wokół. Nauczyłem się że każdy ból można przezwyciężyć, nauczyłem się też że jest wielu takich jak ja, lecz zbyt słabych by samemu postawić fortecę, lub też takich, którzy gubią to co chcieli by umieścić w jej komnatach. Choć ta wiedza przyszła z odpowiednią ceną. I teraz, kiedy spojrzę wstecz z dumą mogę powiedzieć, że jestem sobą. Że przetrwałem. Choć nigdy nie zburzyłem Twierdzy. Ona dalej jest, w najczarniejsze chwile daje mi schronienie. Jaki z tego morał? Największe piekło można przetrwać a "presja otoczenia" to słowa zwykle używane przez słabych. Nie twierdze że miałem najgorzej, nie twierdzę też że każdy jest zdolny do tego co ja. Ale też nie twierdzę że nic się nie da zrobić. Można przegrać mimo, że jest się ostatnim ocalałym na placu boju i można też wygrać, choć klęczysz we własnej posoce. Tego nauczyło mnie życie.
  23. Zegarmistrz

    Wyżal się.

    Znaczy się - twoja rada opiera się stricte na "jeśli musisz to bądź kimś kim nie jesteś bo to też rozwiązanie".... Nie lubię i nie szanuję takich rozwiązań.
  24. Zandi - trochę finezji Ot dano nam możliwości. A czemu zaraz porównywać do znanych postaci kiedy tylko używając pewnych ikon można w iście Frankenstein'owym stylu...khm... Dobrze się zaś składa - Warmen ostatnimi czasy za bardzo lubi w moje posty wskakiwać jakby nie chciało mu się pisać własnych... I dlatego dzisiaj, specjalnie dla was moi drodzy, postaram się stworzyć potwora... The secret side of me I never let you see I keep it caged, but I can't control it So stay away from me, the beast is ugly I feel the rage and I just can't hold it It's scratching on the walls, in the closet, in the halls It comes awake, and I can't control it Hiding under the bed, in my body, in my head... To skrzypienie starych desek gdy coś idzie korytarzem, ten zgrzyt pazurów w ciemnym pokoju. Zimny stalowo-szary blask oczu, powiew iście grobowego chłodu. I te miarowe kroki. To jeszcze wyobraźnia czy naprawdę słyszysz jak się zbliżają? Przez chwilę wydaje się że to tylko złudzenie, a przynajmniej zaczynamy się o to modlić. Lecz skrzypienie nie ustaje, a miarowy oddech nie jest naszym własnym. Przypomina się stare powiedzenie - nie patrz za siebie. Lecz to silniejsze od nas... Kiedyś żołnierze pamiętali stare opowieści: They will come forth along with the blue will o' wisps. Even if their eyes were scorched, even if their arms are writhing, They will never stop marching ahead. Guided by the will o' wisp, they will force their way and get you at a point-blank distance. The footsteps that thrown away life. The footsteps that brings death. They're the fairy-tale on the battlefield. The Inquisition Dogs, Monsters that disregard their own lives. Gespenst Jager. Kiedy ujrzysz takiego, niosącego mała stalową latarnię, nie myśl o nim jak o przyjacielu. Lecz błagaj żeby nie był twoim wrogiem. Bowiem to w latarni spalane są Dusze Umarłych. I wtedy, tak, właśnie wtedy, zdajemy sobie sprawę z tego, że zamiast się oglądać, powinniśmy uciekać. Bo kiedy już patrzymy z czym przyjdzie nam się zmierzyć, nogi same się uginają. Przytłoczone ogromem tego co stanie przed nami... I fear no man, but that thing... it scares me! A kiedy z nami skończy... usiądzie na krześle, oprze się wygodnie i powie: [align=center] Nastepny... [/align]
×
×
  • Utwórz nowe...