Skocz do zawartości

Plothorse

Brony
  • Zawartość

    324
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Wszystko napisane przez Plothorse

  1. Biorę na siebie całą winę z nie odnalezieniem Nightmare. Powinienem był wcześniej pomyśleć o kontakcie. Niestety, nie zrobiłem tego. Mea culpa. Przeze mnie nie byłaś w stanie nas odnaleźć, pomimo, że ten meet organizowany był z myślą o Tobie. Przepraszam, nie licząc na wybaczenie. Bez przesady. Parę piosenek, kilka ciekawszych scen... dopiero następnego dnia zrozumiałem, że zapomniałem pokazać wszystkiego. Ach, ta magia nieprzespanych dni... btw: to tylko ja poszedłem spać dopiero w nocy kolejnego dnia? No... na mnie nie liczcie. Oszczędzam nerwy rodziców, licząc... nie, raczej snując skromne marzenia o pojechaniu na Otwocki... Poza tym - kto to powiedział, że rodzice dzwonili do mnie o 6 rano w kwestii powrotu z łyżew? (nie sprawdzę, jako że internet mam w chwili obecnej kijowy, lecz pamiętam, jako że, sprawdziłem wcześniej pobieżnie, a nie odpisałem) Tę kwestię uregulowałem już koło 21 poprzedniego dnia. O 6 jedynie upomniano mnie, że nie wspomniałem o nocowaniu. I tak, ciężką pracą i poświęceniem, udało mi uniknąć ognia piekielnego rodzicielskiego gniewu... No i chleb przyniosłem. Pod wieczór jeszcze mnie pochwalono, że świeży i mięciutki (nie ma to jak kupować rano, wracając z ponymeeta...)
  2. (Dobrze Ci się kojarzy. Sea-breeze to właśnie bryza... tymczasem, w prawie dosłownym tłumaczeniu mój OC to... wietrzyk, kłusający po falach. Bryza, Wietrzyk... pierwsze z nich to miano żeńskie, drugie do mnie nie przemawia... naprawdę chciałem nazwać go Zefirkiem. Niestety, po sprawdzeniu w wikipedii dostępności tego imienia okazało się, że to imię męskie jest już zajęte... przez bardzo porywczej natury klacz, której w G1 ,,nikt nie śmiał podskoczyć". Tak... okazało się, że to właśnie imię Gusty. Nie wiem czemu... i nadal jestem przekonany, że na kasecie VHS, którą posiadam min. z ,,Powrotem Tambelonu" zostaje wymienione jej imię jako Porywistej. Moim zdaniem nawet bardziej pasuje, jako że nie tylko powiązane jest z jej talentem, ale i obrazuje jej naturę. Haaah... ja nadal szukam. Przeszedłem przez odmiany wiatrów i nie znalazłem czegokolwiek odpowiedniego... Chyba poszukam w kategorii tanecznej... ewentualnie ochrzczę go już tą Bryzą... skoro klaczy nie wadzi mieć miano ogiera, to czemu na odwrót miałoby sprawiać komplikacje...? Przyszedł Ci może w międzyczasie jeszcze jakiś pomysł, Koszmarko?) Wybacz mi proszę lekkie wyprzedzenie biegu wydarzeń/sugerowanie ich konkretnego następstwa. Jakoś... tak wyszło... Dostrzegłszy wcześniej przygotowaną dziurę w ziemi, Breeze zmiarkował swój błąd... poniekąd. Praca nie została zmarnowana. Zaproponował Lunie, aby ustawili się naprzeciw siebie i, okręcając słup, przesunęli go w kierunku dziury - nie kładąc go ponownie. Po dokonaniu wyżej wymienionych akcji... o ile, rzecz jasna, Luna się na nie zgodziła, nie miała obiekcji, nie czyniła aluzji, nie wyszła naprzeciw z jakimkolwiek innym, lepszym rozwiązaniem, słup nie był oporny, jakieś stworzonko nie wkitrało się właśnie do dziury, a żaden fortepian nie spadł z niebiosów, zabawiając się w narzędzie boskiej interwencji... Breeze sprawdził, czy aby trzyma się w miejscu i czy żadne wstążeczki nie zostały przypadkiem uszkodzone w procesie, ot. dostawszy się np. nieszczęśliwie pod słup w czasie jego przesuwanie...
  3. Co powiedziałabyś na to, Koszmarko, abym Breezey' emu nadał także jakąś spolszczoną nazwę, ot. aby pasowało do imion otaczających go kucyków? - pomyślał Breeze... co wywołało w nim mieszane uczucia. -Okej. Tooooo... jak się za to zabieramy, Luno? Może... wezmę, podeprę to jakoś od dołu... - zamruczał, krążąc wokół słupa... wreszcie sięgnąć po niego kopytami i postarał się podnieść jego końcówkę oraz wsunąć ją za kark. -Asekuruj to, dobrze? -poprosił Lunę, nie chcąc za bardzo angażować jej do nazbyt wymagającej siły pracy... o ile ta się do takich zaliczała... Wzniósł się ze słupem, bijąc skrzydłami... polegał przy wyborze kierunku wznoszenia po części na fioletowej pegazicy... gdy już ustawili go w miarę do pionu, obrócił się, chwycił kopytami słup i wraz z Luną, postarał się ustawić go w odpowiednie miejsce. -Nie sądzisz, że powinniśmy to jakoś usztywnić? - spytał, nie pragnąc - co mu się wydawało słuszne - poskakać na słupie w celu jego wbicia... z racji umiejscowienia delikatnej kokardy na czubku...
  4. Nope. Nie w tym rzecz. Najwyżej pojawię się jedynie na łyżwach... lecz liczę na to, że wpadnę i na meeta. Edit: Czy ktoś jeszcze ma zamiar coś dodać, czy też po prostu wszyscy kampimy na nowe posty w tymże zacnym temacie?
  5. Zostańmy przy ,,możliwe". Możecie trzymać kciu... kopyta. I Ślimak także? Słodko.
  6. Drodzy Bronies&Pegasis Co prawda nie otrzymałem zgody na pójście na ponymeeta, ale udało mi się ją uzyskać w sprawie jazdy na łyżwach. Jeśli by tak udało się zataić/załagodzić kwestię połączenia tych dwojga, to kto wie...
  7. - pomyślał Breeze, nie chcąc dopuścić do siebie kłującej w serce myśli, iż może zachowuje się na tyle nietaktownie, że Strzałka nie ma ochoty zamieniać z nim więcej niż tych paru słów. Nie zwlekając, pospieszył Jej pomóc. Uchwycił transparent z drugiej strony. Wzbił się w powietrze ku drzewom, uważając jednak, aby nie wyprzedzić w tym za bardzo swej towarzyszki. Jego myśli nadal pochłaniała małomówność Strzałki. Przyszły mu do głowy także inne teorie na ten temat... - Uznał, że niezależnie od powodu, powinien skupić się na tym, co ma robić teraz... na wieszaniu transparentu. Niezależnie od tego, czy to sznurki, czy gwoździe o metodzie utrzymania go na miejscu decydowały... Spróbował swych sił, mając nadzieję, że nie będzie za bardzo wiało w międzyczasie... - uspokoił się..
  8. -Ojej... zatem trafiłem już na sam koniec? -spytał mimowolnie wpół ją, wpół siebie. Gdyby nie wcześniejsze zapewnienie Luny, możliwe, że Breeze poczułby się jak ktoś kto wprasza się na gotowe.... tym bardziej cieszył się, że może pomóc. Koiło to jego sumienie. -skarcił się w duchu. Podążył wzrokiem za kształtnym kopytkiem Strzałki. Transparent obwieszczał nazwę święta... -Wedle rozkazu, dowódczyni. -rzekł żartobliwie, a z entuzjazmem, salutując przed pegazicą. -Ruszam zatem! - i tak oto wykonał w kierunku materiału te parę kroków w iście żołnierskim stylu... maszerował równo, trzymając sylwetkę prosto i skrzydła równolegle do linii tułowia. Przybywszy do celu, odwrócił się do swej zleceniodawczyni, po czym spytał jeszcze wesoło -Dokąd to arcydzieło...?
  9. -Pikuś? - zdziwił się Breeze -Brzmi jak imię psa... nie macie chyba psa grającego na... - tu przerwał na chwilę, wsłuchując się w melodię i próbując określić instrument, z którego się dobywała -...na fortepianie? -wzdrygnął się. -Oł~ki... - odpowiedział pegaz wesoło - który... i gdzie? Zastanawiał się przy tym, czy w czasie zawodów w łowieniu jabłek zabronione będzie odrywanie kopyt od ziemi... -Tak przy okazji... od jak dawna przygotowujecie się już do tego święta?
  10. -Grandlesów? -powtórzył Breeze -Zaraz... coś chyba kojarzę. Przybliżylibyście mi ten temat? -grzecznie poprosił. I wtedy w jego uszy uderzyła melodia. Zakołysał się delikatnie, potrząsając nimi... -Mm... cóż to za miód dla zmysłów przygotowujecie? -dopytał się Strzałki o okołosceniczną muzykę -I to wszystko na ten dzień...? Ach, właśnie. Co robimy teraz, skoro uporaliśmy się z tą wodą? I wtedy to zauważył kosz, który Gusty powiesiła na drzewie... Uznał, że być może nie powinien wykazać aż tak wielkiego zainteresowanie nim... przy Włochatkach... nie należało wszak rozdrapywać świeżych ran.
  11. Zauważyłem dopiero teraz kolejną analogię... Spike z G1, bodajże już później (w wersji komiksowej mlp) mieszkał na zamku w Ponylandii/Ponylandzie z potężnym, bardzo magicznym jednorożcem... zwanym Majesty. Jej sposób czarowania jest opisany podobnie jak Twilight z G1... jako spełnianie życzeń. Tymczasem, była ona jedną z trzech postaci, które złożyły się na Rarity.... Jestem przekonany, że coś dodacie od siebie w tej sprawie... jak sądzicie... Czy na podstawie historii z G1 możemy wyciągnąć jakieś wnioski na temat przyszłości Spike' a... oraz innych postaci? Jego życie z Celestią, po śmierci Mane6? Twilight jako Księżniczka/Królowa? Może na podstawie relacji Spike' a z Majesty dałoby się wywnioskować jakie relacje zaistnieją pomiędzy nim, a Rarity...?
  12. Przekaż proszę jeszcze te rzeczy z editu, Nightfall... I.. to, że jakoś wątpię o prawdopodobieństwie tego ostatniego. Im dłużej o tym myślę, tym bardziej sądzę, że raczej nie przyjeżdża sama i ma u kogo spać.. ekhm...
  13. Znaczy, wiesz... nie ogarniam jeszcze Jej umiejętności GM-owania w realu. Póki co dopiero mam u niej pojedynczą sesję na forum... choć z rozległości tych, które prowadzi wnioskuję, że jest w miarę kompetentna w różnych dziedzinach... tylko żebyście jakoś tego od niej nie wymagali, dobrze? To przede wszystkim osoba, nie Mistrz Gry. Przyznam, że podoba mi się Twój plan działania, Maklaku. Pytanie do Ciebie, Koszmarko ~ czy Tobie wstępnie by taki plan pasował? Edit: Właśnie się dziwię, Nightfall... możliwe, że nie sama ot. tak przyjeżdża... PS: Przekaż Baleronowi, że jestem gotów na wyrok śmierci, tylko zdam maturę... bo mam zakaz i nie mam jak się pokazać. Szczerze, sam bym się nią zajął... dodaj, że może i bym sobie uciekł z domu, ale mam póki co chorą matkę i brata i po prostu moralnie nie mam jak się wyrwać... priorytet... Edit: Oraz to, że nie wiemy jeszcze na pewno czy się pojawi... w razie czego Wy będziecie mieć po prostu raz dobrze zorganizowany meet... nic nie stracicie.
  14. Ah... um... czy... czynaście...? :5jsSt: I.. i przyjeżdża do Warszawy ot. tak...? {Dobra... Baleron mnie zabije...?}
  15. Słodziaszczo. Na Baleronie można polegać... a co rozumiem przez ,,godnie"? Hmm... tak, jakbyście sami chcieli być przyjęci. Chodzi o atmosferę, min. próby nawiązywania rozmowy, nie ograniczające się do powitania... ,,Zorganizowani"? Mm... zaplanujcie tym razem jakąś trasę w miarę spójną, w której skład wejdzie parę miejsc, które warto, aby odwiedziła w Warszawie... tzn. z tych, w które my zazwyczaj chodzimy... (... Paradox?) czy może raczej - w jakieś, które pozwalają na regenerację sił po drodze (Kawiarnia/Restauracja? Nie każdy wszak przechodzi tyle co my... o, tu kolejna sprawy - aby nie przeganiać jej przez pół... przez ćwierć Warszawy. Jako, że nam się to z powodzeniem udaje. Łażenie - owszem. Nawet dużo. Jednakże, powyżej połowy dnia to przesady. Kapisz?) Proszę... chętnie osobiście bym o to zadbał, ale zaciskam zęby, bo nie mogę... po prostu nie mogę... Edit: Odpowiedz Baleronowi, że nie wiem... i, że do paru dni temu była dla mnie jeszcze randomową osobą z forum.
  16. Breeze poczochrał swą grzywę, uśmiechając się przepraszająco. -Ahh... wybaczcie, proszę... po prostu się pomyliłem... - rzekł do Włochatek, licząc, że nieco piorunujące wrażenie jakim je wpierw obdarzył nie będzie kością w gardle ich przyszłych relacji. -Obiecuję, że kopyta w Was nie wymierzę. No, chyba, że naprawdę sobie zasłużycie. - dodał jeszcze szybko. Ot. na wszelki wypadek... z jakiegoś powodu miał względem nich podejrzenia... -Mm... - zamruczał z lekka niepewnie, zbliżając się do Strzałki. Obserwował ową lilię, starając się na wszelki wypadek ją zapamiętać -Skąd wzięliście ten kwiat, maluchy...? Czyżbyście były zaangażowane w jakiś handel zagraniczny? - spytał Włochatki z ciekawością, poniekąd wypływającą z jego wrodzonego usposobienia... a po części także wpojonego mu przez rodzinę zamysłu kupieckiego.
  17. Moja Mistrzyni Gry przyjeżdża wyjątkowo do Warszawy, a ja nie mogę przez zakaz ruszyć się z domu? Moi drodzy broniacy... macie mi się zorganizować, godnie ją przyjąć i sprawić, żeby się dobrze na meecie bawiła. Wyraziłem się jasno?
  18. Byłem przekonany, że chcesz to zrobić, ale równocześnie też zobligowany odgrywać rolę mej postaci... która to, zaoferowawszy swą pomoc ~ widząc, że koleżanka już wzięła się za balię/kadź/whatever, postąpiłaby tak, a nie inaczej... nie pozwoliłaby na siebie czekać.... bowiem gdyby nagle zwróciła się ku Lunie z jej głową w wodzie, to musiałbym memu Breezy' emu dopisać jeszcze atrybuty niesłownego i roztrzepanego... poza tym, żyjąc na morzu wraz z morskimi kucami za pan brat, mógł być do tego rodzaju scen przyzwyczajonym... Aaah... wiem, że chciałaś to zrobić. Żałuję, że nie mogłem postąpić inaczej i żywię nadzieję, że dasz jeszcze jakąś na to szansę... ... ładnie proszę...? (Soarin approved) - pomyślał bezwolnie Breezy, pozwalając aby słodziaszczy aromat wypełnił jego nozdrza. Ślinka by mu pociekła... dobrze, że już odstawił ten wodonośnik i mógł zamknąć paszczękę. Wtem zauważył turlające się cosie. -Piłki! - stwierdził dosyć głośno i z nieskrywanym entuzjazmem, widząc zbliżające się Krzakusy. Odwrócił się ku nim, naprężając już tylne nogi do mocarnego kopnięcia, rozglądając się prędko w poszukiwaniu tego, kto je tu podesłał. - Nie, zaraz... poduszki! - poprawił się, wyhamowując w ostatniej chwili. Okrągłe przedmioty rozwinęły się już bowiem w coś czworościano - podobnego... Zwrócił się ku nim... i przyjrzał baczniej. Zamrugał kilkukrotnie, po czym przesunął głowę parę razy przed Włochatkami, patrząc jak to ich oczy podążają za jego własnymi. Osłupiał. -Wy żyjecie! - wykrzyknął, odsuwając głowę. -A ja właśnie chciałem wysłać Was na Księżyc... Edit: Przepraszam za późny edit. Przeklęte literówki chciały zrobić klacz z mego ogiera...
  19. -Rozumiem. - odetchnął z ulgą Breeze. Widząc, że Strzałka wzięła się już za pracę, postanowił nie dać jej na siebie czekać. Uchwycił owy przenośny zbiornik z drugiej strony, po czym zerknął w stronę pegazicy, czekając aż ta rozłoży skrzydła. Poniekąd powtarzał sekwencję jej ruchów, kierując się - zapewne - w kierunku rzeki. Później, po nabraniu z niej... wody ~ nie pegazicy... poleciał tam, gdzie go poprowadziły. Nie znał drogi. Przypuszczał nawet, że tego rodzaju aktywności jak zawody w łowieniu jabłek, mogą się odbywać poza zamkiem ~ ot. aby łatwiej było po nich sprzątać. - powtarzał w myślach, pragnąc zapamiętać dobrze ich imiona. Domyślał się bowiem, że skoro weźmie udział w tym święcie, czeka go jeszcze całe mnóstwo spotkań z kucami... a wszak niemiło było dopytywać się ponownie o imiona. Wedle tego co go uczyli rodzice - każdy kuc winien być traktowany osobno, z powagą, uczciwością i godnością. Każdy zasługiwał na uwagę, toteż, nie wolno było nikogo ,,grupować", zaliczać do ,,jakiejś szarej masy". Miał zamiar się postarać i wyjść jak najlepiej w ich oczach.
  20. Długość, powiadasz... mm... a krótkość? Patrząc w drugą stronę... czy moje dotychczasowe posty nie były uciążliwe w czytaniu...? Breeze wydawał się co najmniej z lekka zaskoczony wypowiedzią nowo przybyłej klaczy. Zdecydował, że musi znaleźć ujście dla piętrzących się w jego głowie zdań, zaczynających się na owe feralne słowo: ,,dlaczego"... -Droga Strzałko... - zwrócił się do bladoniebieskiej pegazicy -... przyznam, że jestem tu nowy, zatem racz odpowiedzieć... jesteś obdarzona tak niezwykłym zmysłem powonienia, czy też owe ,,Włochatki" są go w ogóle pozbawione...? Ach, i zwą mnie Breeze ~ jak coś... Tymczasem, zrozumiał, że przestraszył się nieco ,,wstecz"... i, że jego pytanie mogło zostać uznane za sugerowanie lenistwa pegazicy... z lekka się speszył. Miał nadzieję, że istniał jakiś inny, prosty i sensowny powód... jak choćby bliższe relacje Strzałki z owymi Włochatkami, połączone z ich upewnieniem się co do jej dobrobytu... oraz, podobnym do odczuwaną wcześniej przez niego samego, niechęcią do budzenia ze snu smocznie śpiącego kucyka... Oczyścił gardło, po czym dodał: -Jak mniemam, wodę bierzemy z rzeki... - rzekł (zakładając, że była pusta) - dokąd natomiast się z nią udajemy?
  21. (Wszystko napisałem w poprzednim spoilerze. ) Niemniej jednak ~ uważaj ich nazw, jak Ci wygodnie... wszak chodzi nam o te same kuce, prawda...? Zdecydowanie uszczęśliwiony z tego powodu pegaz odrzekł: -Bardzo mnie to cieszy. To... od czego mógłbym zacząć? Nastrój wiosennej żwawości zdecydowanie mu się udzielił. Palił się do działania. Prawie, że skakał już z przejęcia... Rozejrzał się wokół. Próbował się domyślić co też takiego porabiała ta para, nim tu przybył... [No dobra... mój najkrótszy post, póki co. ]
  22. -Miło mi... - rzekł Breeze. Zerknął przy tym także na jednoroginię, licząc w duchu, że i jej miano pozna. <Święto Wiosny...?> Wydał mu się ciekawym pomysł świętowania tejże pory roku ~ gdy to wszystko ożywało, kwitło... Tak, zasługiwała na to. -Powiedzcie, proszę... czy to ,,zamknięta impreza"? Czy też mógłbym ewentualnie się przyłączyć... pomóc...? - spytał, niepomiernie zainteresowany tym, w jaki sposób kuce z lądu świętują nadejście tej pory roku. Przyszło mu do głowy parę dzikich pomysłów, w tym między innymi związanych z wuwuzalami, świerszczami i galaretą... niemniej jednak, uznał, że zamiast pytać, lepiej będzie jeśli zobaczy na własne oczy. One często najlepiej oddawały obraz sprawy. W głębi serca stawały mu obrazy, tysiące podobnych do siebie jak krople wody w morzu... na nim to bowiem, rzadko odczuwało się mijające dni, tygodnie, miesiące... morski klimat nie zaskakiwał za bardzo zmianą pór roku... Breeze sporadycznie doświadczał jakichś wielkich przemian...
  23. Tak potrafią tylko kuce z G1... Breeze nie spodziewał się aż tak pozytywnej reakcji. Po odwróceniu się do klaczek, zawisł przez chwilę w powietrzu, na wpół roześmiany, na wpół zawstydzony. Patrząc odrobinkę w bok, przebrał kopytem tył grzywy. Niemniej jednak, po chwili zignorował tę wątpliwość. Wylądował, po czym podszedł, pogodnie uśmiechnięty, do leżących na ziemi kuców. Zdecydowany był nawiązać kontakt... nawet jeżeli istotnie jakoś nietutejszo wyglądał. -Przepraszam za tak nagłe najście. - rzekł całkiem wesoło - Zwą mnie Breeze... Wavetrot. Powiedzcie, drogie panie ~ cóż za urocze imiona nosicie? - spytał, oferując w miarę nienachalnie pomoc przy wstawaniu - Co to za miejsce? I z racji jakiej okazji je tak stroicie?
  24. Breeze, widząc, że chyba jakaś pegazica miała równie ciężkie uszy co swój uroczy zad, postanowił uraczyć ją podobną niespodzianką... z delikatnym, łobuziarskim uśmiechem na twarzy wzbił się w powietrze. Przymierzył się... i postarał się przelecieć szybko obok tych dwojga, obracając się w locie tak, aby skrzydłami wywołać powiew wiatru, który wodę z jednorożca oraz powietrza uniesie ku chmurze... a następnie nad nią! Susząc jedną i mocząc drugą... Co prawda przeszło mu przez głowa podświadome ostrzeżenie, że chyba winien się najpierw przedstawić... lecz nadarzyła się taka okazja! Nie mógł jej przegapić. Chwila była to równie dobra co każda inna na nawiązanie znajomości... -Przecież koleżanka ostrzegała Cię, żebyś uważała z tą chmurą! - wykrzyknął za siebie wesoło.
×
×
  • Utwórz nowe...