Skocz do zawartości

Plothorse

Brony
  • Zawartość

    324
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Wszystko napisane przez Plothorse

  1. UWAGA! Chciałbym, póki jeszcze gra się nie rozpoczęła, zmienić postać. Zrozumiałem, że skoro tak mało jest chętnych, równie dobrze mogę wziąć tę... z kilku różnych przyczyn się na to zdecydowałem... przede wszystkim uznałem, że średnio będzie czas na zmianę... czułem także, że potrzebowałem czegoś kapkę bardziej... mobilnego. Nie żebym czuł się wyjątkowo przywiązany do tej postaci... lecz musiałem wybierać z dostępnych... Postacią tą będzie Miki Sayaka z Puella Magi Madoka Magica... ...a podkładem ten ,,stary, dobry utwór":
  2. Szkoda, że nie napisałem jeszcze wczoraj. Ślimak - spotkanie jest na stacji metra, zazwyczaj przy wyjściu po prawej po tym jak wysiądziesz... później stamtąd idziemy już na wyznaczone miejsce, w którym to już parę razy byliśmy. W razie czego możesz poprosić/zadzwonić do kogoś, by dotrzymał Ci towarzystwa z metra do lasu już osobno, na późniejszą godzinę. PS: Hej! Ja tu też jestem mało uzdolniony, a wierzę, że jest to wykonalne... tylko przygotujcie się na to, że raczej mało tam będzie ciskania w ogień, ponieważ to dosyć ciężko się struga... struga!? Hah... piłuje pół centymetra na godzinę. No i... nie wiem, czy jeszcze wypowiadałem się konkretnie tutaj na temat meetu rowerowego: ja jak najchętniej się na nim zobaczę. W rolkach, that is.
  3. Wietrzyka z lekka odepchnęły słowa Zmiennokształtnej istoty. Niemniej jednak, nie poddawał się. -Królowo... w naszej rozmowie ani razu nie wspomniałem o oddaniu tej krainy. Sugerowałem możliwość koegzystencji. Chwilkę się zastanowił, przykładając kopyto do ust. Następnie rzekł, opuszczając je: -Wydaje mi się, że nie jesteś zazwyczaj mile widzianą istotą... może chciałabyś to zmienić?
  4. -Tak. Magia nie pomoże Ci w przekonaniu mnie. - odparł stanowczo Wietrzyk - Ty się zmęczysz, natomiast potrzeby Twego ludu pozostaną nienasyconymi. Żyzność tej ziemi to stan przejściowy, a naprawdę niewiele potrzeba, aby była znacząco bogatsza. -Zresztą, rodzi ona nie tylko owoce dla ciała, lecz i dla ducha... Królowo, proszę pomyśl o tym jak piękną jest krainą, z pełnią swej różnorodności... nie widzisz dzieci, bawiących się wśród kwiatów? Dorosłych, drzemających w cieniu drzew po ciężkim dniu pracy? To miejsce odpłaca się odwieczną miłością za troskę włożoną w jej pielęgnację... czyż nie znajduje ona jakiegokolwiek odzewu w Twym sercu? Wietrzyk był zdecydowanie zdeterminowany przekonać chłodną Królową do swych słów. Wierzył, że skoro ma tyle uczucia, aby dbać o innych, to z pewnością znajdzie je także dla tej krainy.
  5. Co do jutrzejszego meeta - słuchajcie. Kto ma - niech przyniesie plastelinę. Słyszycie? PRZYNIEŚCIE PLASTELINĘ! Ewentualnie też papier, ołówek, gumkę, temperówkę, kredki... ale koniecznie plastelinę! Dziękuję, tyle ode mnie. EDIT: Ach tak, zastanówcie się także nad tym jak widzicie swe ponysony (czyt. jak wyobrażacie sobie siebie jako kuce) PS: Za świetny przykład macie ponysonę Lindsa.
  6. (Lemuur dziś wraca, najwyższy czas odpisać...) Poll, po tym jak uraczył swymi plagami gargulce, odprowadził je wzrokiem aż do horyzontu. Po części nawet żałował, że nie odebrał im z powrotem owych chorób. Nie lubił patrzeć jak cierpią inni, choćby i niemili względem jego, czy jemu bliskich; poza tym mogły się one jeszcze przydać. Niemniej jednak, uznał, że w tym wypadku to konieczność. Bezpieczeństwo Abyssala, jak i reszty ekipy ratunkowej, miało pierwszeństwo. Poza tym... ach, ta ulga... Uznał, że może popuścić tejże sprawie. Nie żeby był teraz bezbronny... Zmiarkowawszy, iże Abyssal bezpiecznie powrócił do... punktu wyjściowego, i tenże jednorożec skierował swe kroki w kierunku tworzącego się, improwizowanego obozowiska. Zrzucił tam ciężar swego plecaka, po czym wsłuchał się w pierwsze spośród wypowiedzi swych towarzyszy. Nie pozostał obojętnym na słowa Elisy. Skierował się w kierunku powozu, gdy to jeszcze przebrzmiewały motywujące słowa Doktora. Na propozycję tego, który w czasie walki skierował na siebie uwagę dwojga trzecich wszystkich gargulców, odpowiedział: -Nie sądzę, abyśmy mieli czas na dłuższy odpoczynek. Tymczasem, nie tylko nie mamy z czego rozpalić dodatkowych ognisk, lecz też po co - mogą one przyciągnąć jeszcze gorsze stwory. Ogólnie rzecz biorąc, optowałbym, za przeniesieniem rannych i zmęczonych na dyliżans oraz jechanie dalej. Najszybciej jak się da. Sądzę, że możecie odpocząć w drodze? - zwrócił się do tych, którzy doznali uszczerbku na zdrowiu podczas potyczki - Shadowa oraz Anaida. Mając już przed sobą syreni środek transportu, odpowiedziałem na drugą wypowiedź Doktora: -Obawiam się, że ja będę w stanie pomóc co najwyżej w sposób przysługujący kucom ziemskim. Mój róg jest tak zniszczony, że próba lewitowania wozu w moim wykonaniu skończyłaby się dla niego fatalnie... przykro mi. Nie zdążył jeszcze znaleźć partnerów do pomocy, gdy to zadziałał ten, który nie powinien... Pragnął wyrazić swój sprzeciw, widząc jak zraniony Shadow próbuje podnieść wóz za pomocą magii. Zamiast tego, nie marnując czasu, pomógł mu w tym swymi skromnymi siłami, co by go nie nadwerężać. Uznał, że może rozmówić się z nim na ten temat później. Następnie zwróciłem się jeszcze do Atimkosa: -Weź sobie coś z mojej torby. Mam tam... kanapki, parę owoców, sok i wodę, bodajże... oprócz niejadalnych rzeczy. Wskazałem przy tym gestem głowy plecak, który pozostawił niedaleko ogniska... na ten mało prawdopodobny wypadek, w którym nie zwróciłby minutę temu uwagi na to, gdzie go odkładam. -Ja jadłem na krótko przed przybyciem. - odpowiedział zgodnie z prawdą - Wybaczcie, ale do Was nie dołączę. Rozejrzał się następnie jeszcze raz po zebranych. -Zdaje się, że Lily przepadła... - odpowiedział wreszcie na słowa Pinkameny - Czyżby odeszła przez portal, póki nie zamknął się kompletnie? Nie dostrzegłem czegokolwiek przypominającego kucyka w szponach odlatujących stąd żywo gargulców, więc...
  7. -O tym nie wiem. - przyznał szczerze Wietrzyk - Ale dla każdej rośliny sprawdza się fakt, że jeśli gleba jest urodzajna, to rośnie jej się lepiej. Jeśli jesteś zdecydowana zasadzić te Kwiaty Miłości właśnie tutaj, a naprawdę zależy Ci na dobru swoich poddanych, to z pewnością w Twoich planach leży dbanie o tę krainę. Wietrzyk uczynił krótką pauzę, przechodząc parę kroków. Oczyścił gardło, po czym kontynuował: -Niewątpliwie, jako Królowa, zdajesz sobie sprawę z tego, że umieszczając swą posesję na ziemi, ogłaszasz ją wszem i wobec własną. Tymczasem, Twoja kraina jest Twoją wizytówką. Wątpię, abyś zechciała zostać zapamiętana przez historię jako Królowa, odznaczająca się bylejakością? Spojrzał przy tym z ukosa na ową damę... (Rzut na charyzmę, poproszę. )
  8. (Domyślam się. 10% za dwa obrazki oraz tyle samo za przekroczenie maksymalnej wysokości) -Pierwsze słyszę... - odpowiedział, spoglądając w kierunku, który wskazała. -Zatem... jesteś Królową, dbającą o swych podopiecznych... zdajesz sobie sprawę z tego, że ta ziemia wkrótce nie będzie w stanie wyżywić któregokolwiek z nich, ponieważ stanie się jałowa niczym pustynia? - spytał, mając jeszcze nadzieję, że nie jest świadoma pełni procesu, który się dokonywał... oraz tego, że w istocie nie jest on na Jej korzyść.
  9. (Jeśli to istotnie obrazek, a nie odpowiedź do moderatora... cóż. Nie możesz powiedzieć, że ostrzeżona nie byłaś. Bardziej współczuję Ci z powodu Twego życia codziennego niż tego... wiesz, sam dostałem dwa ostrzeżenia za wymiarową sygnaturę, tylko dlatego, że nie chciało się komuś sprawdzić, czy istotnie jest za dużo... pomimo rozmowy z będącymi przy władzy i ukazaniu rzeczowych dowodów, ostrzeżenia mi nie zdjęto. To dopiero powód do zgryzoty...) -Poddanym? - powtórzył Wietrzyk - Pierwszy raz słyszę o kimś, dbającym o pokarm dla poddanych... z tego co mi wiadomo, zazwyczaj jest na odwrót. Z jakiegoś powodu nie spodobało mu się to, że stanęła sobie jak gdyby nigdy nic koło tego źródła. Wcześniej czyniła to samo, ale... przypomniało mu się skażenie wody, którego był wcześniej świadkiem. - tu pomyślał o wędrującym na niebie, choćby i powoli, słońcu. Czas uciekał. Musiał działać. Nie pragnąc dać się ignorować w czasie rozmowy, wylądował przed ową tajemniczą postacią. Spojrzał jej w oczy i rzekł: -Przedstawię się pierwszy, co by nie było, żem nieuprzejmy... zwą mnie Wietrzykiem, Kłusającym po falach. Przybywam znad morza i szukam tu przygód. Proszę... - rzekł to dosyć twardo, co nadawało specyficzny tej wypowiedzi - ...niech mi teraz Pani powie: kim Pani jest i czym się tutaj zajmuje. Przypuszczam, że nie jest Pani ogrodniczką na pełen etat...
  10. (Nie trwało to długo..) -Najprostszy nie oznacza najlepszy - odparł Wietrzyk - Mam rozumieć, że zależy Pani na wzbogaceniu tutejszej flory? - spytał zachęcająco, z zainteresowaniem w głosie, zastanawiając się, czy jego konwersantka jest zawsze tak oziębła, czy też wyłącznie w stosunku do nowo poznanych... zdążył już bowiem poznać osoby, których po prostu pierwsze lody musiały zostać wpierw przełamane, nim otworzyły się na innych. Liczył na to, że owy... kucyk... należy do tej kategorii. Przynajmniej miał taką nadzieję. Rozmawiał ot. tak sobie z dziurawoskrzydłorożcem, który dopiero co walił laserem jak gdyby nigdy nic. Tylko ktoś tak nieobeznany z lądem jak on mógł to czynić..
  11. (Szczęśliwie... ) -Ach tak...? - zdziwił się pegaz - w takim razie proszę o wybaczenie. - odpowiedział tak grzecznie z przyzwyczajenia, że aż jego samego to zdziwiło. Wietrzyk cofnął się nieco, ustępując pola owej syczącej damie. Mniej już trwożliwie, a... z ciekawości... czyżby pomylił się względem ich wszystkich? Najpierw ta mała klaczka, teraz Ona...? -Jednakże... - odchrząknął - Nie uważa Pani, że istnieją nieco mniej inwazyjne metody odgruzowywania terenu? Miał także inne powody, by się cofnąć. I wznieść, aby spojrzeć z góry na dzieło nowoprzybyłej. Nie pragnął bowiem przebywać w towarzystwie czegokolwiek uformowanego za pomocą magii. Słyszał o kucożernych roślinach i innych takich. I choć może nie podejrzewał dziurawego ala-alicorna o próbę utworzenia czegoś takiego... to jednak nie chciał ryzykować. Chciał jeszcze zadać jakieś sensowne pytanie, aby dowiedzieć się cóż takiego tutaj robią... ale nie potrafił wymyślić czegokolwiek na chwilę obecną poza ,,przepraszam, ale co tutaj robicie" co brzmiało... poniekąd dziwnie. Dziecinnie. Liczył na to, że ktokolwiek poza nim z grupy coś uczyni... bądź też owa postać przemówi czy coś uczyni, wyjaśniając cokolwiek z tej zawiłej sytuacji... Edit: Dodałem jeszcze jedną linijkę dialogu, którą nie wplotłem wpierw... mam nadzieję, że zdążyłem, nim zdążyłaś tu zerknąć i zacząć myśleć nad odpowiedzią...?
  12. Umm... Koszmarko? Czy nie sądzisz, że Twoja sygnatura, wraz z dodaniem owego, wypełnionego po brzegi pokarmem zmiennokształtnych, animowanego znaczka, nie jest teraz przypadkiem niewymiarowa...? Przy okazji... cóż to za kamienie zostały nagle rozbite? Wietrzyk był równie zaskoczony charyzmą kuców mu towarzyszących, jak i faktem, że Kropelka była w stanie zająć uwagę domniemanych antagonistów aż tak długo... cieszył się z tego powodu, co by nie powiedzieć. Mimo to, nadal bał się... to było jak tańczenie w jamie ze śpiącym niedźwiedziem... tylko, że tu mieli chyba do czynienie z czymś znacznie gorszym od pana lasu? Patrząc na pomagającą im, młodą klaczkę, już był blisko zaryzykowania przypuszczenia, że być może mylili się, a Smrula nadesłał ktoś zupełnie inny... jednakże, to co się wydarzyło, skutecznie powstrzymało go od tego. Przybyła Mhroczna Pani Skrętoróg. Jej wejście było efektowne, czysta moc zapierała dech w piersi. Jednakże, Breeze (ach, jak dawno nie użyłem tej wersji jego imienia) odezwał się do niej... znalazł w sobie jakoś tę odwagę, by wzlecieć do góry i rzec oskarżająco: -Jak możesz? Niszczyć potrafi każdy, tworzyć już nie... jesteś w stanie odtworzyć takie piękne dzieła natury? - rzekł, wskazując kopytem pozostałości po kamieniach. Bał się. Nogi mu z lekka drżały, nad głosem panował z dużym wysiłkiem. Był gotowy w razie czego sam nadstawić karku, lecz bał się, że byłoby to... głupie. Bezsensowne. Cóż może pegaz przeciw magii? Postarał się zatem chociaż spróbować załatwić to w inny sposób. Bał się. Niebezpieczeństwo śmierci na lądzie miało zupełnie inną, równie straszną twarz co na morzu... lecz do tamtej zdążył się już choć trochę przyzwyczaić. Ta była mu obca, nieznana niczym ciemność - i z tych powodów - straszna.
  13. W pierwszej chwili się przestraszył. Odwrócił łeb. Jednakże, gdy zobaczył cóż to takiego, Wietrzyk nie miał jak się nie uśmiechnąć. Nawet zaśmiał się pod nosem, niezależnie od tego jak wyglądała ich sytuacja. -Hej! Poczekalibyście, skoro już się bawicie.. inni też chcą! - krzyknął do Perły oraz okolicznych klaczek, w tym młodej pegazorogini. - miał nadzieję, że zrozumieją jego przesłanie i, pomimo uczuć, spróbują się nią zająć. Musieli zaoszczędzić czas... Jeśli natomiast poprzez zabawę udałoby się nawiązać jakiś kontakt z nią, jako przedstawicielką ,,drugiej strony"... liczył na to. Skupił się ponownie na wyławianiu Słonecznych Kucyków. - uśmiechnął się, porównując w myślach tę czynność do wyławiania glonów na morzu.
  14. Plothorse

    Nowi antagoniści.

    Nie sądziłem, że kiedykolwiek powstanie temat, w którym będę mógł z czystym sumieniem napisać te słowa... a jednak:
  15. Wietrzyk nie był pewny, czy na twarzy nadal ma uśmiech, czy załapał szczękozgryz... z pewnością nie było mu do śmiechu. Jego umiejętności perswazji najwidoczniej zawiodły. Nie żeby kiedykolwiek zanadto w nie wierzył... -No to mamy problem... z lekka zwaliłem sprawę. - rzekł, przełykając głośno ślinę. Wątpił jednak, aby ktokolwiek to ostatnie teraz usłyszał. Postarał się utrzymać swą koncentrację na wyciąganiu kolejnych kuców. Niemniej jednak, jego myśli wędrowały nieustannie w kierunku otwartej przestrzeni, do której zapewne właśnie zmierzał podejrzliwy źrebak... -Czy któraś z Was mogłaby sprawdzić, jak radzi sobie Kropelka? - zwrócił się do stojących na ziemi kuców. Bał się o nią... -Wypatrujcie, proszę, pilnie, zbliżających się postaci...
  16. - pomyślał - Zimny pot spłynął po plecach Wietrzyka, gdy ten usłyszał głos maleńkiego alicorna. Wysłuchał jej słów, odwróciwszy do niej głowę z w miarę naturalnym, delikatnym uśmiechem. Kłamanie nie leżało w jego naturze. Uznał, że dobrze byłoby ująć to jakoś wdzięcznie i nieinwazyjnie: -Głownie kucykami spoza Doliny... a czynimy to dla Jej przyjemności. Widzisz, zrobiliśmy z tego konkurs. Gdyby nie miała rywali, których mogłaby w nim pokonać, pewnie czułaby się niedoceniona, prawda? - spytał, próbując nadać tej odpowiedzi zgoła naturalny ton. - myślał z desperacją, sięgając spokojnie liną po kolejnego kucyka. Nie krył się ze swymi czynami przed klaczką, jakby jej obecność wcale mu nie wadziła..
  17. Plothorse

    [Zabawa] Rekordy Akademii!

    1. Liczba przypadków porażenia piorunem w czasie tygodnia: 34 2. Liczba przypadków przekroczenia regulaminu bez wylecenia z akademii: 0 3. Liczba zderzeń z Nieznanym Obiektem Derpiącym Latającym w ciągu roku: 3 PS: Czy to przypadkiem nie pasowałoby bardziej na nazwę odznaczenia niż na rekord?
  18. Wietrzyk zdziwił się, zarówno w pozytywnym tego słowa znaczeniu, jak i... normalnym. -Bondage później, Strzałko... -Zdecydowanie bardziej - odrzekł, po odebraniu go - Fruwacze, zmiana planu! - krzyknął uradowany, acz i kapkę speszony do reszty. Nie tłumaczył się już na jaki. Wierzył, że się domyślą. Zsunął jeden z końców liny do wnętrza kopuły, tak by sięgnęła dna, drugi natomiast rozwinął na zewnątrz tak, aby mogła go uchwycić jak największa ilość kuców. W czasie wykonywania tej czynności rozwodził się w myślach nad niewątpliwymi atutami pegazicy. Przytrzymując narzędzie oswobodzenia kopytem, co by gdzieś się nie zsunął w międzyczasie, odezwał się do uwięzionych: -Złapcie się i krzyknijcie, kiedy będziecie gotowi! Sam natomiast przygotował się do ciągnięcia liny na sposób sprawdzony podczas morskiej żeglugi. Okręcił szybko linię wokół przednich kopyt, stanął dęba i rozłożył dla równowagi skrzydła, gotów bić nimi powietrze, aby spotęgować siłę, z jaką będzie ciągnął, oparty nogami o ścianę kopuły.
  19. -Zatem utwórzmy linię... linę, znaczy się! - poprawił się, po pomyleniu się z pośpiechu. - Latacze, ku górze! Musimy ich stamtąd wyciągnąć! Reszta - przygotować się na ziemi do odebrania zjeżdżających w dół kuców! Gdy już zaczął docierać ku kopule, wzniósł się w powietrze i ruszył ku sześciennemu otworowi. Zadarł głowę za krawędź górnej podstawy bryły... emmm... znaczy się - zajrzał do środka. Postarał się możliwie szybko i zwięźle zakomunikować to, co musiał. -Przybywamy na pomoc! - powiedział do wnętrza konstruktu - Będziemy Was wyciągać, po kolei. Przygotujcie się, szybko! Nie mamy czasu! Wedle wcześniejszych założeń, i o ile kuce istotnie tam były, postarał się uformować wraz z kucykami żywą linę, aby wyratować posklejane miodem istoty. Nie mogli bowiem wlecieć do środka... ryzykowaliby podzielenie ich losu.
  20. W pierwszej chwili zapragnął ją powstrzymać. Niemniej jednak, nie dała mu na to szansy... po chwili oszołomienia zrozumiał, że w istocie to najlepsze z tego, co mogli... co mogła uczynić. Fakt, sam pomyślał w desperacji o wyskoczeniu tam, ale uznał, że uczyni to w ostateczności, że jeszcze zdążą uwolnić więźniów przed tym... Jako, że na podstawie miejsca, w którym by się ukazał, oni mogliby dojść do wniosku, gdzie należy szukać reszty, której - kto wie - może się domyślali... jeśli przesłuchali pozostałe w niewoli kucyki. -Do Słonecznych Kucyków! - powtórzył reszcie dźwięczące mu uszach słowa - Szybko! Póki mamy szansę! Rozpoczął zdecydowanie żwawsze przesuwanie się w kierunku miodowej kopuły. Pobiegł, licząc, że sprawnie pociągnie resztę kuców za sobą. Gdy tylko gęstość drzew nie groziła wpadnięciem na nie, a droga zdawała się prostą, musiał walczyć z pragnieniem obrócenia się i doglądnięcia bezpieczeństwa źrebięcia. Ciężko jest czasem stanąć w czyjejś obronie... jeszcze ciężej tego nie uczynić, gdy się tego pragnie... -Różyczko - gdzie jest wejście do tej kopuły? - spytał szybko, nie marnując oddechu na zbędne słowa.
  21. Plothorse

    [Zabawa] Rekordy Akademii!

    Uczesanie całej kolekcji figurek Wonderbolts na ich oryginalne fryzury, spadając wraz z nimi z 3000 m nad ziemią, z zakrytymi oczami, trzema promilami alkoholu we krwi oraz używając grzebienia jedynie za pomocą ogona. Rekord: 29,41s
  22. (Dziękuję... acz nie mogę powiedzieć, że nie żałuję... że ze względu na rozmiar pliku, większego wycinka wstawić nie mogłem...) Nyx? Dobra, tego się nie spodziewałem... czekam na princessę Sparkle? Wietrzyk, po zaobserwowaniu tejże, jakże naturalnie na tle tego mrocznego pejzażu malującej się sceny, milczał przez chwilę. -... czy tylko ja mam tu teraz z lekka mieszane uczucia? - spytał retorycznie otaczające go kuce. Nie żeby jego ogólny zamysł działania się zmienił. Co to to nie. Jednakże, dało mu to wiele do myślenia. Bynajmniej nie tylko w kwestii żywienia ciepłych uczuć przez istoty na pozór do tego niezdolne, bądź niechętne... także w sprawie tego, co mogą w chwili obecnej uczynić. Zaczął nawet snuć plany co do tego, czy by przypadkiem samemu nie wdziać jakiegoś improwizowanego, mrocznego odzienia i nie wparować na tę anty-idylliczną imprezę... -Czy... ktoś wziął ze sobą jakieś ubrania... bądź też jakiekolwiek narzędzie do charakteryzacji? Był prawie przekonany, że przynajmniej Kropelka to uczyniła... niemniej jednak, ona była tu... chwila... moment... Rozejrzał się wokół. Nie żeby spodziewał się odnaleźć czegoś poza ziemią, drzewami i krzakami, ale... tonący i brzytwy się chwyta. Kontynuował wraz z kucami zbliżanie się ku więzieniu... po tym jak sprawdził, czy chaszcze, w których zniknęła fioletowowłosa nie stoją aby na linii drogi, którą kroczyć im przyszło... Jakoś nie potrafił przełknąć propozycji, którą podsuwał mu umysł... mianowicie porwania małej w charakterze zakładniczki.
  23. TAK! Czas rozpocząć konkurs cosplay' u! Tymczasem, nie ma jeszcze nawet połowy antagonistów! Wietrzyk spojrzał w kierunku wskazanym przez Różyczkę. Konstrukt taki widział po raz pierwszy w życiu. Chował nadzieję, iże nie okaże się aż tak wytrzymałym... - żałował. Było czego... a tymczasem, okazało się, że ktoś żywił zupełnie inne podejście do tej sprawy. Jak na złość... słońce w rękach nieprzyjaciela! - tu jednocześnie odezwał się - Co do... niech to! Mamy czas do zmroku? Szybko, skradajmy się, póki są sobą zajęci... - - stwierdził, przystępując do zmierzania w kierunku pokrytej roślinnością kopuły. Pragnął wykorzystać kamuflaż, jaki oferowało im otoczenie jak tylko się dało. Myśli jego na temat ich sytuacji przemieszane były z domniemaniami na temat kolejnej, co najmniej nietypowej istoty, która wyłoniła się zza okolicznego przestworu flory... Patrząc na bawiące się stado kuców, można odnieść czasem wrażenie, że to pląsa najprawdziwsza tęcza... Istoty, zaprzysiężone w tej nieświętej koalicji, przywodziły na myśl skrzywione odbicie typowego stanu rzeczy... niczym ciało, drążone plugawą chorobą...
  24. Plothorse

    Błędy na forum

    Bardzo ciekawy błędzik... serwer nie pozwala mi na zaznaczenie postów jako przeczytanych, ani na wyświetlenie listy emotikon. Pisze, że nie mam ku temu uprawnień.
×
×
  • Utwórz nowe...