Skocz do zawartości

Plothorse

Brony
  • Zawartość

    324
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Wszystko napisane przez Plothorse

  1. Zielone i badziewiaste. No tak... Chrysalis narobiła do studni. ,,Droga Różyczko... Twoi poddani to teraz moi poddani... odeszła Królowa, niechaj żyje Królowa!" Wietrzyk był spetryfikowany bezmiarem zniszczeń spowodowanych przez rozentuzjazmowane zgromadzenie istot o zaiste niegodziwych intencjach... Jego uwagę zwróciła wyjątkowo postać, o której w ogóle nie wspomniały Kucyki Słoneczne, uciekające z tego miejsca. Czuł, że mógł je zrozumieć... cóż to mogło być? - tu zerknął w kierunku tych, posiadanych przez jego towarzyszki - Łatwo jest być odważnym, gdy niebezpieczeństwo jest daleko. Ciężej, gdy patrzy mu się w twarz. Wietrzyk jednak, nawet i bez strachu, ściskającego go za gardło, rozumiał, że wyskoczenie naprzód nie należy do listy właściwych do wykonania w takiej chwili czynności. -Cóż to takiego? - szepnął, nie adresując jednak tych słów do kogokolwiek konkretnego. Jeśli ktoś wiedział... Następnie zwrócił się jeszcze do któregoś z Kucyków Słonecznych, będących na podorędziu: -Gdzie trzymają resztę? Starał się być oszczędny w słowach... każde bowiem zdawało się nieznośnie głośnym i ciężkim, gotowym zaalarmować armię - niezależnie jak oddalona i zajęta sobą byłaby w istocie...
  2. Słowa Zorzy mocno zaniepokoiły Wietrzyka. - pomyślał Wietrzyk - Nie podzielił się jednak tymi myślami z pozostałymi kucykami. Zapewne każdy z nich rozumował podobnie... ruszył wraz z grupą. Czas uciekał. Wietrzyk, skoro przeszli do czołgania, uznał, że najwyższy czas, aby zamknął jadaczkę. Pora była na infiltrację... przepełzając pomiędzy naroślami, starał się zachować cicho.
  3. Wietrzyk wzniósł brwi, zaskoczony oraz nieco zdegustowany. -Różne rzeczy zdarzało mi się pić - przyznał - ale czegoś takiego chyba nie tknę. - pomimo tego jak się czuł, odważył się zbliżyć nieco pyszczek i powąchać owe cuś - przypuszczam, że woda u Was zazwyczaj tak nie wygląda? - zwrócił się do Słonecznych Kucyków. - Czy to znak, że Wasza kraina z wolna się... kiepści? Zapewne szybko cofnął swą twarz od tego czegoś... na bezpieczną odległość. -To coś radzę co najwyżej wylać na łeb tego, kto wypuścił Smrula... niemniej jednak, nie optuję za dźwiganiem tego.
  4. Może po prostu te nieliczne lasy, które miał szansę odwiedzić, były w jakiś sposób pechowymi? Ten nie wydawał się w sumie aż taki ,,niefajny"... Ba. Póki kuc się nie potknie i nie zażyje darmowej kąpieli błotnej, może polubić każde miejsce... Wkroczył na łąkę. Studzienka... z powodu przygody Zorzy, o dziwo, nie odstraszała Wietrzyka, czego możnaby się spodziewać... zachęcała, niemo zapraszała do siebie. Pegaz podszedł on bliżej i zajrzał do środka... -Ktoś jest spragniony? - spytał stosunkowo głośno - wkrótce możemy nie mieć okazji, by się napić... I... nie... bynajmniej nie miał ochoty tam wlatywać.
  5. Wypowiedź Zorzy zabrzmiało tak jakoś... Ciężko mu było powstrzymać uśmiech. Postarał się z racji tego, że nie chciał speszyć Jej, ale... nie potrafił do końca. Rozbroiła go. Odwrócił spojrzenie.. -Kolumną? - spytał, widząc przez co ich wędrówka czeka - nie narobimy tak wiele hałasu.... prawda? Pomyślał przez chwilkę nad poleceniem... acz przypomniał sobie o uziemionych. Podążył za Kropeplką, ścieżką przynajmniej już po części utorowaną przez ambitną klaczką... na siebie wziął obowinność pozbawienia przejścia wszelkich przeszkód na poziomie oczu dorosłych kuców... typu pajęczyn i takich tam... próbując w miarę możliwości je usuwać przednimi nogami... lecz zapewne w istocie włażąc na nie... Lasy nie były jego domeną.
  6. -Och, Kropelko, nie smutaj się, proszę. - rzekł Wietrzyk, lądując obok niej. Zrobiło mu się bowiem żal istoty, która nie mogła samodzielnie oderwać stóp od ziemi dłużej niż na parę sekund... jeśli nie pragnęła wyrządzić sobie krzywdy - Jeśli tylko zechcesz, możesz polecieć wraz ze mną... a jeśli to Ci mało, zawsze możemy spróbować stworzyć Ci machinę, dzięki której będziesz mogła sama szybować! - oświadczył - Słyszałem, że to w kij ciężkie, ale hej... nikt nie zapewnił, że to niewykonalne. - mrugnął do pocieszanej klaczki. Kroczył już dalej pośród pozostających na ziemi. Solidarnie... spojrzał w kierunku, wskazanym przez Pikusia. Zaskoczyły go jego słowa. -W studni? - tu zlokalizował wzrokiem oraz odezwał się do zielonkawego Kucyka Słonecznego - Zorzo, co robiłaś w studni? - spytał, zakładając, że ta słyszała ich rozmowę.
  7. Krótkie posty... na wyższą jakość Twoich wypowiedzi. -Rozumiem.... umm - czy to daleko stąd? - spytał Wietrzyk. - Zastanawiam się, czy by nie wznieść się nieco wyżej. Możnaby spostrzec gdzie koncentrują się wrogowie... lecz z szansą na wzajemność. Co o tym sądzicie? Zastanawiał się w jaki sposób winni ominąć ową armię... o ile to możliwe. - przypomniał sobie boleśnie o więźniach, zapewne cierpiących w niewoli, wyczekujących pomocy. Sama myśl o tym pobudzała do działania. Ruszył powietrzną trasą, w ślad za Kropelką, nie pragnąc swą osobą torować ścieżki, ni ryzykować zasmruleniem bardziej niż to było konieczne... Zauważyłaś jak to czasem dziwnie przekrzywia całość czcionki w Twym temacie?
  8. Jak sobie życzysz... lecz nie powiem - to niezwykle pozytywne zaskoczenie po przeczytaniu pierwszego, rozbudowanego opisu kusi, ażeby ponownie tak napisać. To ma na Ciebie niesamowity wpływ. - pomyślał, uradowany. Aż nie powstrzymał się... wzleciał sobie te parę metrów, zakręcił kółeczko. Na szczęście nie zapiszczał z uciechy... aż tak głośno, by go usłyszano. -Łii~hiii.. Zaiste, młody był. Jego nastrój zmieniał się szybko niczym pęd żywiołu, od którego brał swe imię. I wtedy to usłyszał, jak to ktoś inicjował pożegnanie... Z jakiegoś powodu nie łudził się, że Grandlesy podążą za nimi. To nie była ich bitwa. Jednakże... - pomyślał nieco nie w czas Wietrzyk, widząc przepadające w mroku postacie. - wraz z nadpływająca, niewielką falą rezygnacji, ogarnęło go pragnienie westchnienia... opanował je jednak. Wzruszył zaledwie ramionami... nie, nie tak ,,w pełni". Było to raczej drgnienie, zadrżenie, niczym po wybudzeniu ze snu, czy oblaniu wodą - -Znacie drogę... - zwrócił się do Pikusia oraz Kropelki -... lecz, czy jest ona tą właściwą? - tu spojrzał otwarcie w kierunku Słonecznych Kucyków - może jeszcze przed dotarciem do Doliny powinniśmy pomyśleć na temat strony, z której najbardziej opłacałoby nam się przybyć? Chwilę pomyślał... sięgnął pamięcią wstecz... -Sądzicie, że mogą spodziewać naszego nadejścia z tej strony? [i/] PS: Cóż powiedziałabyś na takie, kolorystyczne urozmaicenie tekstu?
  9. Ach, sądziłem, że już tu napisałem! Jakże nieroztropnie z mej strony... i ja, rzecz jasna, oświadczam chęć wzięcia udziału w drugim sezonie walk wieczornych. Może i w najbliższej przyszłości niezbyt będę miał czas komentować owe zmagania, jak to wcześniej regularnie czyniłem - z racji bliskiej matury - jednakże, z miłą chęcią pooglądam owe walki, ew. skrobnę słów parę... Jedna postać? Mm... zatem na dobry początek Gambit... podkład postaram się dla niego odnaleźć za dni parę, gdy to odnowiony internetu limit mi na to pozwoli...
  10. Wtedy po prostu przez przypadek wysłałem sam początek wiadomości, nie zdając sobie z tego sprawy. Mm... lecz jeśli chcesz, mogę kiedyś walnąć jakiś krótki post... na przykład, jak to na innym forum... dwusłowny. O. Może dam przykład tegoż. To się czołgał. Gotowa mnie zbiczować? ^^
  11. Le gasp* Jak to być tak może? Gdzie? Kiedy? Czyżbyś naliczała linijki każdego z mych postów i porównywała je z jakimś najdłuższym...? Lecz tak poza tym.... droga Koszmarko, co jak mam z takim postem uczynić? Uznać, że cała akcja z Kryształem nie doszła do skutku z racji tego, że Strzałka się odezwała? -Nic szczególnego. - odrzekł Wietrzyk uspokajająco. Wskazał na wystającą z ziemi ,,pułapkę". - To miejsce tak nas lubi, że chce zatrzymać na dłużej. - zażartował. Uznał bowiem, że milej będzie odpowiedzieć w ten sposób, niż po prostu sucho ,,przewróciłem się". Bycie partnerem do rozmowy stawia wymagania. Wiedział o tym. Nie pragnął zanudzić, ni zrazić swej towarzyszki... W razie potrzeby, podążył za resztą grupy. Poszukał w międzyczasie konturów - własnych oraz tych, należących do reszty - na skrzącej się powierzchni otaczających go skarbów. Spodziewał się bowiem dostrzec coś ciekawego.
  12. -Umpf! - takaż to onomatopeja towarzyszyła upadającemu pegazowi. - stwierdził, niezbyt kontent. -Nic mi nie jest... - oświadczył tym, którzy zainteresowali się jego ,,przytuleniem podłoża". O ile takowi się odnaleźli. Jego nastawienie uległo pewnej przemianie, gdy to spostrzegł z czym ma do czynienia. Krysztalik... Wietrzyk, wstawszy, puknął go kopytkiem. Nie pragnął bowiem mocować się z nim. Zwłaszcza, jeżeli miałoby to zostać uznane za próbę ograbienia na siłę tak pięknego miejsca. Zależało mu raczej na wolno leżącym samorodku... Inna sprawa, że nie chciał także spowalniać tempa pochodu. W razie gdyby kryształek był oporny, ruszy dalej. Jeśli jednak choć fragmencik odpryśnie, schowa go do swego plecaczka... czy cóż tam zabrał ze sobą, wyruszając z okrętu rodzinnego...
  13. Poll Nurdoo zza bezpiecznej swej przystani nie wychylał się. Miał biec po Shadowa? On, ledwie chodzący? Naaah... Nie wiedząc jeszcze cóż to konkretnie zamierza uczynić stojąca nieopodal jednorogini, lecz widząc jej skupienie oraz słysząc słowa Pinkameny - domyślił się, że chodzi jej o tę konkretną czynność... Przeszło mu przez głowę, że być może wystarczyłoby to zasypać ziemią... niemniej jednak, uznał, że na tego rodzaju sugestie jest już trochę późno. Rzekł jedynie szybko: -Zostaw, proszę, choć trochę tego ognia. - I tu już wyjaśnił nieco wolnej: - Przyda się, jeśli istotnie zostaniemy tu na dłużej... oraz jeśli trzeba będzie wypalić ranę Shadowa. - pomyślał, nie dostrzegając w pobliżu zbyt wielu drzew. Skupił się na dwojgu pozostałych gargulców, uznając, że winien to uczynić, skoro reszta jest nieprzytomna, niezdolna do walki wystarczająco lub w ogóle, zajęta, bądź po prostu zapomniała o niebezpieczeństwie z racji przybycia do tego kotła mlecznych kucoduchów... Tym razem jednak zastosował inną metodę. Zdecydował się obdarować je czymś ze swego bogatego arsenału. Z pierwszym podzielił się zaburzeniami błędnika - odpowiadającego za równowagę... zastanawiając się jak latający stwór poradzi sobie z w tym, skoro Poll - nawykły do tego - miał problemy nawet z chodzeniem. Drugiemu natomiast przypadła w udziale magiczna choroba skóry... sprawiająca bardzo dokuczliwe swędzenie... zastanawiał się jak biedny gargulec zmierzy się z tą przypadłością, skoro tak potężny pancerz otaczał jego wnętrze... Jednorożec ten jeszcze przed chwilą miał sporą ochotę się podrapać w co najmniej paru miejscach...
  14. I król Grandlesów rzekł: -To magiczna komnata, w której Bogowie spuszczają nam meble z sufitu... Spoglądając na cudo, skrzętnie przez naturę kryte w miejscu takim jak to, Wietrzyk zaniemówił. - uznał - Uśmiechnął się z lekka. Jego troski stoczyły się poniekąd na bok, oślepione glorią tego miejsca. -Ściany istotnie mają uszy - rzekł żartobliwie do Strzałki -Świat podsłuchał nas i wmieszał się do rozmowy. Przyglądał się zafascynowany owym kryształkom... Podążył wzrokiem także po ziemi... sądząc, że być może mógłby odnaleźć jakąś niewielką pamiątką, która byłaby mu kojącym amuletem podczas czarnej godziny... przypominając miejsca tak piękne jak to. Zwrócił się do króla Grandlesów: -Czy to jedyne takie miejsce w tutejszych podziemiach?
  15. Szedł przez moment w milczeniu. Na pytanie Strzałki odpowiedział po chwili: -O szmerze jesiennych liści. O melodii górskiego potoku. O skrze poranka i bladej tafli księżyca... O tych wszystkich małych i pięknych rzeczach... które dają hart ducha, gdy się za nie walczy... i spokój, kiedy przychodzi za nie umierać. Piętno nieznanych okrutników, pragnących zniszczyć to wszystko, przemknęło mu pod oczami, gdy zaledwie na chwilę je zamknął. Przemógł wzbierającą żółć, po czym wyjawił sokoła, stróżującego biegiem jego myśli, jako i torem działania...: -Jeśli to dziś ma być ten koniec... chcę odejść z miłością, nie z nienawiścią na ustach. Uśmiech gdzieś tam daleko czekających nań rodziców rozświetlił jego oczy...
  16. Edit: Dodanych zaledwie parę słów - po poście, w którym żadne nie zostało wypowiedziane. To właśnie, jak mniemam, sytuacja, o której wspomniał Lemuur, zezwalająca na niewielki ,,dodatek". I nic poza tym... drogie kuce, ten post jest przykładem tego, co rozumiem pod tymi słowami: Partnerki ślepej słysząc słowa - czy to ze strachu, czy oburzenia, Poll uznał, że może odpowiedzieć. Z racji tego, że stał poza centrum wydarzeń - czy raczej w stosunkowo bezpiecznym jego punkcie, czytaj: w syrenim taborze... oraz tego, że w sumie znajdował się niedaleko tejże klaczy - bah, wszak dopiero co wraz z nią odczuł skutki bolesne wylecenia ze środka transportu samobieżnego... -Nie mam nic naprzeciw. - rzekł doń spokojnie. Dopiero teraz bowiem zrozumiał o cóż Jej chodzi. Jej pierwsza wypowiedź z lekka go skonfundowała... - Czy chcemy wiedzieć, jaka to wizja? - spytał, nie posiadając tej niesamowitej umiejętności czytania w cudzych myślach. Mm... jakoś nie żałował tego ostatniego.
  17. Poll zza wagonu wyglądał, swego miejsca koło cieplutkiego ognia nie porzucając. Jakiś rzeźbiarz - artysta naprawdę postarał się, aby przelać życie w swe dzieło. Spoglądając na Shadowa, można było stwierdzić, że sztuka bywa czasem powalająca. Białogrzywy jednorożec jakoś nie potrafił się odnaleźć w magicznym kręgu nowoczesnej sztuki. Nasłuchując brzmienia mandoliny i słów Vivaciousa o kimś, kogo tu chyba nie było, zdecydował, że dobrze zrobi, przyczyniając się do rozwiązania tegoż konfliktu. Ach, z serca nie był pacyfistą, co by nie powiedzieć, pomimo całej czułości jaką w nim nosił. Na cel swój wziął pojedynczą, skalistą bestyję. Z wysoka lecącą, bliżej Shadowa niż dalej... o ile taką odnalazł. Hah. Jak nie, to jakąkolwiek. Co będzie wybredny... Oczami ją uchycił, iskrę magii wydobył. Nie znał się na ofensywnych pośród czarów... lecz hej, co tam po nich! Równie dobrze można się zabawić i zwykłą lewitacją.. Magią lewitacji uchwycił wspomniane gargulca skrzydła... z pełną świadomością zgubnego czaru wpływu... i pociągnął w dół, czy na bok, co by na kolegę swego wpadł. Powietrzna kolizja! Najlepiej od góry, co co by kulę śnieżną, lawinę utworzyć - a nuż się więcej nawinie! Wspólnym, słodkim ciężarem przygwożdżone, niechaj party~hardną sobie o podłogę..
  18. Droga Koszmarko. Chciałbym w tym poście skonsultować z Tobą parę ważnych kwestii. Po pierwsze - skoro Ty przepraszałaś za nie odpisywanie przez dwa/trzy dni, sądzę, że i ja powinienem. Przepraszam. Za powód podaję to, że jednego dnia zapomniałem... obiecywałem sobie uczynić to dnia następnego, tymczasem po przyjściu do domu byłem tak zmęczony, że po prostu ległem do łóżka i spałem do rana. Obawiam się, że to nie ostatni raz, gdy coś takiego się przytrafia, biorąc pod uwagę to, że za dwa miesiące zaczyna się dla mnie matura... dlatego też mam prośbę. Czy mogłabyś odpisywać mi raz/dwa na dzień, lecz ~ tak obficie... szczerze, ciężko mi się wczuć w klimat tej sesji. Kilka więcej szczegółów lokacji, gest, parę słów od serca kuców, które żyją i czują... o to proszę. Staram się jak mogę w swych postach... ale czuję się niekiedy trochę tak, jakbym pisał poezję o piachu... nie proszę chyba o zbyt wiele? Pragnę, aby ta przygoda sprawiała przyjemność nam obydwojgu i jeśli masz jakiekolwiek zastrzeżenia do tego co, czy też jak piszę - nie wahaj się mówić, proszę. Po drugie - widzę, że dużo trudu wkładasz w to, aby wyglądało to tak, jak w oryginale... jednakże, muszę to powiedzieć. Mam nadzieję, że Cię to nie zaboli... mogę po prostu jeszcze raz obejrzeć tę serię. Nie widzę większego sensu w czytaniu o niej... cały czas liczę na to, że utworzysz zupełnie nową historię, przeplatając charakter postaci znanych z własnymi wymysłami. Naprawdę, nie mam nic naprzeciw tego, abyś dodała coś od siebie. Wcale nie pragnę rutynowo trzymać się schematów - owszem, bardzo lubię G1, ale to nie oznacza, że nie widzę świata poza nim. Polecę Ci w tej kwestii użycie któregoś z opcjonalnych tagów, które dopisałem specjalnie po to, abyś mogła po nie sięgnąć, gdy będziesz chciała urozmaicić historię... niezależnie, czy plemię Grandlesów miałoby się okazać zahipnotyzowanymi przez grającego na fujarce jamnika, próbującymi złożyć nas w ofierze Wielkiemu Waflowi... czy odnaleźlibyśmy w tym miejscu artefakt, będący olbrzymim robotem, na którym to wraz z bandą pastelowych kucyków ruszyłbym walczyć na Księżyc, w międzyczasie tworząc klona, zmieniając płeć i romansując z moją męską wersją... czy może, po zakończeniu akcji ze Słonecznym Kamieniem, zabawić się na porządnie, pijąc ze znajomymi słoneczne trunki i urządzając pijany maraton w powietrzu z hula-hop na karku... szczerze, cokolwiek. Choćby miałaby to być i zwykła, ciekawa rozmowa. -Powiadasz, królu...? - rzekł kapkę retorycznie, cicho, już do siebie, gdy to król przestał się nim interesować... ach, oczywiście, nie zapomniał choćby i sztywno, ale jednak ~ uśmiechnąć się w odpowiedzi na to ciepłe zapewnienie. Tymczasem, pozostałe Grandlesy uznały za słuszne oznajmić kim to są... - stwierdził po oświadczeniu grupy, z którą to mieli styczność. Spoglądając na pogrążone w konwersacji trio oraz konsternacji resztę kucowatych... a przynajmniej Strzałkę - uznał, że lepiej uczyni, dołączając do tych ostatnich. Zbliżył się do Strzałki, zrównał z nią krok. Przez chwilę szedł w milczeniu... potem jednak spytał, dosyć cicho ~ jako że to miejsce ze swą wszechogarniającą ciszą otwierało wszystkim uszy. -Masz ochotę porozmawiać...? Teraz, w taki dzień? To była... propozycja. Tak normalna jak zaproponowanie poczęstunku herbatnikami, a jednocześnie tak pełna powagi jak japoński ceremoniał herbaty.
  19. (Niestety) ponownie offtop: Proszę Cię, Redsky. Nie czyńmy z tego flame war-a. Jestem w stanie zaakceptować to, że nie możesz przeczytać tych paru słów, które do Ciebie zaadresowałem. Mogę zrozumieć to, że chcesz inaczej patrzeć na regulamin, sugerując się zaledwie jego fragmentem. Jednakże, nie narzucaj swojej wersji innym. Proszę Cię, nie pisz więcej, ponieważ nic w tej sprawie nie zdziałasz, a czynisz bałagan w temacie. Jeśli koniecznie czujesz potrzebę dalszego jałowego pisania do mnie, zapraszam na pw. Proszę Cię teraz tylko o ład w tym miejscu.
  20. W całości (niestety konieczny) offtop: Przykro mi, że nie doczytałeś przykładu poniżej, Redsky. Przenalizuj jeszcze raz to co nadesłałeś oraz tę, przykładową turę Lemuura: Masz prawo w swoim poście zareagować na wypowiedź innego gracza jako coś dokonanego. Nie pozwala Ci to jednak na napisanie większej ilości postów. Nie zaprzeczę, że komunikacja w drużynie jest ważna... jednakże, nie zawsze jest możliwa. Przecież nie przeprowadzisz chyba rozprawy sądowej, nie opowiesz historii swego życia w czasie jednej tury? To system akcji-reakcji, gdzie czas Ci przeznaczony jest wyznaczony w realnych granicach. Szkoda - jako, że ja widzę postacie, które wykonały kilka akcji w różnych postach. Przejrzyj jeszcze raz, jeśli mi nie wierzysz.
  21. Drogie kuce, ogarnijcie się... w regulaminie jasno i wyraźnie określone jest, że macie prawo zareagować na wypowiedź oraz przygotowania do czynów... nie czyny same w sobie. Przysługuje Wam jeden post na turę. Ta zasada nie została wprowadzona bez powodu: Po pierwsze - nie możecie założyć powodzenia akcji, ponieważ nie Wy o tym decydujecie. Po drugie - osoby nie mające dosyć czasu, w tym i nawet prowadzący, tracą szansę na uczestnictwo w rozgrywce. Czy taki ja, dla przykładu, powróciwszy do domu tak zmęczonym, że od razu poszedłem spać... mam się rano przedzierać przez cztery strony ,,dialogu" i reagować na każdy post z osoba? Po trzecie - syf nie do ogarnięcia... łączy się to z punktem drugim. Szczerze, ludzie... jak to wygląda? Jeden post na trzy dni jest także po to, abyście przemyśleli to, co chcecie uczynić i nie pisali byle czego. W ramach protestu reaguję wyłącznie na pierwszy, nadesłany w danej turze przez każdego gracza, post. Krótko i treściwie: -Niedoświadczeni i krótkowzroczni. - rzekł Poll. Po wywróceniu/zatrzymaniu dyliżansu oraz ujrzeniu, jak to klacz morska wyrzuca płonącą szmatę, przymierzył się do oparcia o pojazd, wystawienia naprzeciw ognia kopyt i ogrzania ich. - Takimi przymiotnikami Was określę, nie pragnąc użyć bardziej dosadnych słów. Obronicie się przed jedną grupą, zginiecie naprzeciw całego świata. Zamiast działać, pomyślcie... i dajcie szansę temu, kto rzeczywiście ma w tej sprawie coś do powiedzenia. - zakończył swą wypowiedź delikatnym ruchem głowy wskazując Shadowa.
  22. Przyznam, że nie przyszło mi do głowy tego rodzaju porównanie... acz zgodzę się, że gdyby pominąć kwestię koloru byłoby ono najzupełniej trafne... mnie się co najwyżej kojarzyły z ziemią, czy błotem. Ot. z goblińskim żywiołem... <Łuoł.> Na to do końca nie był przygotowany... co prawda kuce morskie także, ale... to w końcu kuce morskie! To leży chyba w ich tradycji... Przyszło mu jednak do głowy, że w tak odosobnionym miejscu, stworzenia te mogą cieszyć się znacząco mniejszą częstotliwością odwiedzin - i przez to pozwolić sobie na dłuższą składankę bez ryzyka starcia gardeł. Aż zastanowiło go to, jak Strzałka cofnęła się przed nimi na wspomnienie o mamie... - przyznał przed sobą szczerze. Starając się nie zepsuć dobrego pierwszego wrażenia, postarał się jednak w miarę szybko przekazać gnającą ich w te ciemne progi potrzebę: -Niezwykle nam miło... słyszeć o gotowości o pomocy tak... pełnych zalet istot. Istotnie, przybyliśmy tu w konkretnym celu, nie w odwiedziny na herbatkę... czy moglibyście nam wskazać drogę ku Słonecznej Dolinie? Zerknął na Pikusia oraz Kropelkę. Aż miał ochotę dodać ,,którą to już przebyli..."
  23. Plothorse

    Coś ode mnie,Estherenn.

    Co do fica... gdy tylko ukończę historię mego OC. Póki tego nie uczynię, trzymam się zasady nie czytania jakichkolwiek fanficów, co bym nie czuł się tak, jakbym kradł komuś pomysł w razie jego aktualnego wykorzystania w dziele, które tworzę... Co do kuca... tak. Tą właśnie, jedyną i niepowtarzalną Star Catcher. Zgodzę się, że generacja, z której pochodzi nie należy do najbardziej udanych, niemniej jednak, wpadła mi w oko i serce. Dlatego też... proszę.
  24. Plothorse

    Coś ode mnie,Estherenn.

    Porównując początek oraz koniec tematu, muszę powiedzieć, że jeśli chciałaś osiągnąć ,,kucykowość" postaci, to zdecydowanie Ci się to udało. Co nie zmienia faktu, że ,,końskie" kucyki bardzo mi się tu podobały. Na wyróżnienie zasługuje tu także min. Wielka i Potężna Trixie, wylegująca się na jednorogiej obezskrzydłej eks-protagonistce serialu. Przejrzałem połowę tematu ~ z przyjemnością w wolnej chwili uczynię tak i z resztą. Tak przy okazji ~ do kogo przytula się Swizzle na ostatnim rysunku? Umm... no to ja miałbym taką niecodzienną prośbę... Narysowałabyś Star Catcher z G3 w stylu G1? W dowolnej pozycji, może być w leżącej, skoro tak bardzo ją sobie upodobałaś. Pwetty Pwease, neko-chan...?
  25. (Przegapiłem gdzieś zezwolenie na używanie kolorów przez osoby spoza ekipy forum, czy też po prostu parę ze zgromadzonych zapomniało o regulaminie?) Umm...no wiesz, ja na przykład należę do ekipy ;] ~Bellamina Edit: Dlatego też bardzo wyraźnie zaznaczyłem, że parę ze zgromadzonych, a nie wszyscy. Niestety, miałem to nieszczęście stać niedaleko ,,Medyka". Dosięgły mnie zarówno jego ciche słowa, jak i bezmyślne wrzaski. Nazywający innych psycholami, jako jedyny spośród zgromadzonych zachowywał się w sposób, czyniący go godnym tego miana. Przynajmniej dotychczas. Pocierając uszy z niesmakiem, odpowiedziałem klaczy morskiej... teraz dopiero, co by nie wcinać się innym w wypowiedź: -Ja skorzystam. Znowu zropiały mi kopyta... - tu przyjrzał się im dokładniej - a nie, tylko zgniły... w każdym razie - lepiej dowartościować ten pojazd użytecznością, póki to jeszcze możliwe. Nie sądzę, aby zbyt daleko zajechał... Przystanąłem przed dyliżansem. Przesunąłem głowę na boki, do przodu, w tył... Na moment usiadłem, zasłaniając kopytem raz jedno, a raz drugie oko. W chwili obecnej niedowidziałem na jedno. Drugim tylko nie rozpoznawałem kolorów... -Szczerze powiedziawszy, wątpię, aby reszta drogi okazała się równie przyjazna i ugodowa. To kraina śmierci... łatwiej tu wejść niż stąd wyjść. Zastanowiło mnie, czy przywita nas wkrótce Cerbuś... kiwając się z lekka, wdrapałem się dosyć niezdarnie na owe cudo techniki. Zaburzenia błędnika w kij przeszkadzały... -Klima jak z wakacji nad morzem... - rzekł do Shadowa, poprzez drgający uśmiech wykasłując na ramię pojedyncze krople krwi oraz innych fluidów z układu oddechowego - ...zaiste, słodziaszczo.
×
×
  • Utwórz nowe...