Skocz do zawartości

Plothorse

Brony
  • Zawartość

    324
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Wszystko napisane przez Plothorse

  1. Plothorse

    Arty z Różową klaczą

    Saucy: Przy okazji - uznałem, że nieco odsyfię tę galerię. Trochę mnie to kosztowało, nie powiem... ale chyba warto było: Powtórki: 15 - 22 33 - 66 44 - 86 73 - 86 78 - 90 (choć tu akurat pierwsza z zaprezentowanych wersji jest zdecydowanie mniejsza, dlatego też ją polecałbym wykasować) 59 - 101 33 - 108 (to tylko inne wypełnienie... nie tak, jak powiedzmy - w wypadku Pinkie uśmiechającej się nad działem imprezowym, gdzie to zostało dodane rozbudowane tło) 101 - 108 Nie działające posty: 2, 6, 11, 15, 20, 29, 30, 41, 59, 88, 98, 100, 101, 106 Arty wyłącznie z Pinkameną, bez Pinkie: 6, 26, 34, 36, 42, 55, 78 Bardzo ,,ciekawy" obrazek, nie mający chyba nic wspólnego z założeniami tej galerii: 8 Posty bez obrazków: 10, 46, 56, 80 Cosplay: 26
  2. Plothorse

    Pinkie a Pinkamena

    Jejku, Discors, jak to ostro zabrzmiało. Tak, zgodzę się, że to bardzo podobna potrzeba. Jednakże, to wcale nie taki idealny moment, jak mogłoby się wydawać. Książe przybywa i stara się o względy Pinkameny... Wbrew pozorom, nie byłoby to dla niego takie proste. Wpierw, rzecz jasna, musiałby się zmierzyć ze złym nastrojem Pinkameny, jej niechęcią do i nieufnością wobec wszelkich kuców Obcy, wkraczający do Jej życia mógłby być równie dobrze mile widziany z racji świeżości i niewinnej dobroci, jaką mógłby prezentować, starając się jej bezinteresownie pomóc, jak i niepożądany jako intruz... zwłaszcza, gdyby (przedwcześnie?) natknął się na gorejącą kwestię jej kontaktów z uprzednimi przyjaciółkami... Na pewno, prędzej czy później dotarły do tego tematu - chcąc czy nie; przez nią, czy przez jej przyjaciółki... Dużo zależałoby od tego, jaką postawę wobec nich by przyjął. Zdecydowanie różnie potoczyłyby się ich losy, w zależności od tego, czy próbowałby je pogodzić, odbudować jej życie - nie wiedząc wszak, czy powinien to robić z racji nastawienia Pinkameny do nich - przedstawiania ich jako te, przez które znalazła się w takim, a nie innym stanie. Jeśli uznałby, że tak powinien uczynić... czekałby go żmudny marsz poprzez morze niedopowiedzeń i niesnasek, który mógłby, owszem, zaowocować wdzięcznością klaczek , lecz... wraz z powrotem starej Pinkie, odnajdującej się w swym starym świecie, musiałby jeszcze zaskarbić sobie jej względy... nie w tym sensie, że to inna osoba, lecz - dlatego, że jej stan z czasu bycia nieszczęśliwą był na tyle odmienny, że spoglądała wtedy na świat zupełnie inaczej. Jak zazwyczaj dumna osoba, która - będąc z wyjątkowego powodu raz na długi czas załamana - jest w stanie wtedy uwiesić się każdemu na ramieniu i żalić... tymczasem, po owym okresie, wróci do swej dawnej siebie i będzie patrzeć na świat w ten sam sposób co wcześniej. Na swoje zachowanie, choćby i najdziksze wybryki spoglądałaby z perspektywy osoby, patrzącej poniekąd na swe pijaństwo. Z przymrużeniem oka, wiedząc, że miała do tego prawo, nie czując się sobą. Książe teraz dopiero, doprowadziwszy ją do jej zwyczajnej postaci, musiałby pokazać, że jest dla niej kompanem. Niemożliwe, by za sprawą wydźwignięcia z trudnej sytuacji, chciała z nim pozostać, związać się na zawsze. O nie, do tego potrzebne jest znacznie więcej. Kobiety nie są tak proste. Musiałby do niej pasować. Tymczasem, pytaniem jest - czy tak właśnie postąpiłby Książę? Gdyby jemu oraz Pinkamenie dobrze było razem... czy próbowaliby ułożyć sobie razem nowe życie? Rzucając w kąt to co niegdyś było... czy nie nastąpiłoby w ogóle ryzyko utraty tej starej Pinkie? Czy uszczęśliwić ją mogłoby jedynie pogodzenie z przyjaciółmi? Wchodzimy tu na strefę gdybynia głębszego... wyobrażacie sobie bowiem Pinkie szczęśliwą, a nadal złą, obrażoną na swe dawne przyjaciółki? To nie miało miejsca nawet przy Gildzie... a tymczasem ciężko zakładać, że życie jest takie proste, jakoby pozostałe Mane6 miały być jedynym czynnikiem, wpływającym na jej stan tak bardzo... Tak przy okazji, już nieco weselej: 1. Skoro fryzura Pinkie zmienia się w zależności od nastroju, odczuwanych silnych emocji... może i zakochana, wyglądałaby zupełnie inaczej? Jak sądzicie? Jak mogłaby wyglądać, odurzona miłością? To pierwsze pytanie, odnoszące się jeszcze do poprzedniej kwestii w tym dziale... ...tymczasem, jak sądzicie: 2. Dlaczego Pinkie, będąc nie w nastroju, nie zawsze powraca do ,,bycia Pinkameną"? Jakie warunki są konieczne do zaistnienia procesu przemiany? 3. Co różni te dwa stany mentalne Pinkie - z odcinka ,,Too many Pinkie Pies" oraz ,,Party of One"/,,Magical Mystery Cure"? 4. Czy istniałaby szansa użycia Elementów Harmonii w dniu, w którym zaatakowały klony? Ah! No racja... pytanie drugie chciałbym Wam także zadać w odniesieniu do szarego Różowego Ciasteczka... wersji znanej z ,,Return of Harmony"... Odpowiedź na pierwsze, jest oczywiste, jako i na ostatnie.... Wiadomo już wszak, że ciasto magii przyjaźni na tej mące wyrosnąć nie chce. Cóż powiecie?
  3. Plothorse

    Mroczna strona użytkownika

    Domine... uśmiechnięty użytkownik forum, znający je na wskroś i wykorzystujący podle tę wiedzę, aby jak najbardziej napsuć krew w żyłach pozostałym użytkownikom, bez ponoszenia konsekwencji prawnych. Od tworzenia OC-ków, które na pozór są bardzo ładne... lecz pod koniec ich pięknej, rozbudowanej historii okazuje się, że i tak zmieniające się w pożerające słońca alicorny o kolorach wywołujących ataki apopleksji oraz epilepsji - i to bez animacji! Poprzez wysyłanie ludziom emotikonek min. w komentarzach w profilu, twierdząc, że tak bardzo ich lubi! w ilości niewystarczającej do uznania za spam, ale wystarczającej aby obrzydzić nadmiarem słodyczy! Wklejanie w awatar i sygnaturę wszelkich obrazków, ukazujących ogólnie hejcone tematy, jak choćby G3.5... oj, Domine potrafiłby...
  4. Ala - mięsny tort, wyglądający jak korona? BALERON KING!!!
  5. Tum-du-dum! Na tle świetlistej korony, co palcami swymi opalenizny bynajmniej na plaży kucom nie dostarczała, zjawia się niezidentyfikowany, pinkastyczny obiekt latający! Oto przybyła w swym bitewnym balonie, pani przestworzy, wieszcząc rychłą zmianę pogody kucom, wtulonym w ręczniki. Rura! Wielkie, teleskopu ramię... nadciągą... Nadciąga huragan! I bynajmniej nie dmucha... ssie! Ssie potwornie, zawodząc przy tym straszliwie! Burzą się fale, wiatr wyje niczym wilk niemorski! Plaża znika w paszczy, brzuchu potwora! Kolejne jej warstwy znikają, ustępują... aż wreszcie Pinkie dowiedziała się, gdzie Angel bawił się z Mane 6 w żywe babki z piasku...
  6. Zegarmistrz, czy arameje? Hmmm... wiem! Dżem! Będzie miał zestaw do muzyki eksperymentalnej oraz zabezpieczania pokrywek!
  7. Plothorse

    Stop likwidacji bibliotek

    Up&away. W tym temacie dodam tylko, Drzewko, że to nie początek. Reforma edukacji...
  8. Wietrzyk zaniepokoił się brakiem odpowiedzi i zdecydował, że jak tylko wyjdzie z jaskini i będzie mógł się odwrócić, sprawdzi w nowo odnalezionym blasku jak to reszta się trzyma. Tak też uczynił. W razie czego pomógł także w wyłażeniu z owego tunelu... może nie tyle z racji boleści i zesztywnienia kończyn po przechadzce w tak pokracznej pozycji, jako że krótką się zdawała - a nawet Kropelka nie narzekała. Bardziej... zdecydował się to uczynić z grzeczności. O ile tylko swoją pozycją jedynie nie zagradzał przejścia... Rozejrzał się też po miejscu do którego przybyli. Cóż ciekawego można w nim odnaleźć poza ziemią i skałami? Co mogły kryć Grandlesy... o ile nadal tu były? Jego niechęć do nich została jednak po części zwalczona, gdy to ciepło ognia dotarło do jego skóry, a blask przegnał grobowe mroki. Uznał, że ewentualną rozmowę pozostawi, przynajmniej póki co, tym, którzy już gościli w tych progach... EDIT: 24 reputacji. 444 posty. Razem 4 czwórki. Czas na dziką zmianę stylu profilu! ^^
  9. W tej chwili pożałował, że nie wziął ze sobą jakiegoś patyka, czy choćby i kawałka słonecznika. Poprosiłby Pikusia o przyrządzenie oddechem pochodni. Wietrzyk, z braku lepszej alternatywy, nadal trzymał się wytyczonego szlaku, podążając w ślad za Kropelką. Starał się trzymać stosunkowo blisko - atmosfera tego miejsca była mu obcą, wszak w podziemie tak głębokie chyba po raz pierwszy zstępował - niemniej jednak, nie za blisko. Perspektywa dostania ogonem po twarzy także jakoś mu się nie uśmiechała. W międzyczasie, zerknął także za siebie, o ile to było możliwe. Sprawdził, czy kolumna postępuje równo i czy kogoś przypadkiem nie zabrakło. A nuż kogoś klaustrofobia zdjęła tuż przed wejściem i nie dała szansy na wyrażenie obiekcji? -Wszyscy tam w porządku, póki co? - powiedział głośno, czy też cicho zawołał... był przekonany, że echo tu nie śpi.
  10. Z kropelką żalu w sercu, że z wody czarem się żegna, za Kropelką ruszył właściwą. Sądził, że dobrze uczyni, jeśli zrobi miejsce pozostałym, wkraczającym tu kucom. - pomyślał - Uznał jednak, że za późno, by się cofać. -Czy długi będziemy iść tym tunelem... nim natkniemy się na Twoich znajomych Grandlesów? - spytał Kropelkę. Podziemia chyba były mu trochę nie w smak...
  11. Ojejku. No... to ja tu napisałem wyjaśnienie... w razie gdybyś miała ochotę...: Pobiegł. Następnie poleciał - jego skrzydła, uderzając specyficznie o powietrze, wydawały dźwięk, niczym melodię. Kojarzysz może talent Medley? Ot. jego marna, niepełna podróbka... Wędrówka oraz droga... no, z pewnością chociaż to zrozumiałaś. Podróż mu się nie dłużyła, nie odczuwał upływu czasu, niczym Ci, którym na to życie schodzi. Spoglądając z lotu ptaka, porośnięte pola na farmach wyglądają niczym łatki, przyszywane do ubrań... czyż nie? Tu nie metafora, a porównanie. Nic tu nie ukryłem, jedynie wymieniłem cechy jego lotu... przyrównując je do tak związanej z nim odmiany wietrzyku nadmorskiego. Leciał, pchały go do przodu jednak nie tylko skrzydła, lecz i nadzieja... pragnienie ocalenia kucyków. Są kolorowe, nieprawdaż? Czuł brak entuzjazmu, śmiania się bez powodu itd., który to tak często towarzyszył dotychczas kucykom... i wiedział, że spowodowane jest to splotem tak okropnych, niecodziennych wydarzeń. I wyczuwając atmosferę, nie odzywał się.. Wodospad... Maleńkie - na tle olbrzymiej skały - wejście do jaskini, niczym do trzewi potwora... Moria. Z ustami klepsydry jako jej środku, przez który przesypuje się piasek - dół oznacza czas, który już minął... kiedy to, w przeszłości, Grandlesy doświadczyły wielkiego żalu, ogromnej straty - ich domu, królestwa... Ta chwila bardzo wzburzyła jego emocje... a purpura tak często kojarzona jest z ogniem, wyrażającym żywiołowy, dziki nastrój... Czekał aż ktoś go zawiadomi, gdzie znajduje się ukryte wejście... Haaah... kiepski pomysł z tego rodzaju postami? Postaram się wymyślić coś innego, jeśli tego sobie życzysz. Był rozrzewniony widokiem monumentalnego dzieła żywiołu, który tak kochał. I tu, na stałym lądzie stawił sobie pomniki... Przez gładką twarz Wietrzyka przemknął cień uśmiechu, nawet w tak czarną godzinę. Zawierzył swej pierzastej koleżance. Niemniej jednak, z przyjemnością wylądował, pozwalając, by strumień opatulił jego nogi swym wieńcem. Ruszył bez strachu poprzez grzywiastą ścianę wody, powoli, uginając się pod jej ciężarem. Pozwolił, by choć na chwilę spłukała z jego ciała troski. Przekroczywszy próg nieznanego świata, otrząsnął się i przetarł oczy. Cóż to miejsce ich witało?
  12. Kopyta zadźwięczały wesoło, pióra zanuciły melodię sfer. Wędroga! Czas pieśni tułaczy, którym tu - tam zaledwie. I ruszył poprzez Słoneczników rzędy, łatkę na cerze świata. Żwawo, chyżo, ochoczo, niczym bryzy tchnienie. Ciało mknęło, po równi na skrzydłach z nadziei i pierza. Wśród kuców żywej tęczy igraszek niesyt gorzki, ciśnień ileś dzień i miejsce na karb wesołości złożyły. Czuł, bladł, milczał. Rozkwitły szybokwiat kroplowy! Natury majestatycznej łzocieku urwisko! Gdzież ślepię kamiennego olbrzyma? Gdzież poniżej ust klepsydry brzemienna katorgą rasa? Rozogniony purpurowym momentum, wyczekiwał znaku, co w głąb otchłani zawieść ich miarkował...
  13. Plothorse

    Błędy na forum

    Ten oto obrazek ukazuje się w pudełeczku podręcznych emotikon, częściowo ukryty za oknem do pisania tekstu... (Spalcie go na stosie, proszę. Właśnie pozbawił mnie pisanej z werwą, epickiej ściany tekstu... ) Edit: Widzę, że ktoś już zareagował. Dziękuję za pomszczenie mej pracy.
  14. Wietrzyk rozejrzał się po zebranych. Zdecydował, że pierwszy wypowie się w tej sprawie: -Chyba nie zaszkodzi spróbować, prawda? Spoglądając na reakcję Pikusia, zrozumiał, iże zdecydowanie droga ta nie była urojeniem klaczki... -Gdzież ten wodospad? Prowadź, proszę... - odpowiedział, mając nadzieję, że na co dzień ukazywany przez Kropelkę temperament nie obniżył na tyle zaufania grupy do niej, że zaprzepaści to ich szansę na podążenie nią. Podążył śladem źrebaka, trochę dziwnie czując się jednak z tym, że w kopytach dziecka powierza los wszystkich. EDIT: Daaaw:
  15. Dwie wypowiedzi, jedna po drugiej, obie zdecydowanie nie trafiające mu do gustu. Combo. Wypowiedź Różyczki napełniła go jednak w pewnym stopniu optymizmem... Czarne drzewa... Wietrzyk złapał się na rozważaniu, dlaczego to, co mroczne, tak często jest czarne, bądź różowe... gdy to przemówiła Zorza. Jej słowa budziły straszliwy niepokój w sercu młodego kuca. -Jak to!? To nie mamy czasu podejść tej armii w nocy...? - spytał nagle, retorycznie. Tak sobie wyobrażał, przynajmniej wstępnie, ową operację. Wolał nie pytać, co ma na myśli poprzez ,,opanowanie przez ciemne moce". Podświadomie zdawał sobie sprawę z tego, że cokolwiek to mogłoby być, raczej by mu się nie spodobało. -No dobra. - przyznał już spokojnie - To będzie nieco trudniejsze, ale nadal wykonalne... - oczyścił gardło - wiedźmy nie spodziewają się tego, byśmy się tam pojawili i, pojmawszy, zmusili do uległości... prawda? Spytał... jako, że to wydawało mu się logicznym rozwiązaniem... -Umm... czy też może są jeszcze jakieś detale, o których nie wiemy? - pragnął się dowiedzieć w imieniu grupy - Poza tym, może już chodźmy, a plany przedyskutujemy w drodze, dobrze? - rzekł, przebierając nogami. Czas nie działał na ich korzyść...
  16. (Jak sobie życzysz) - pomyślał zaskoczony pegaz. -Zwą mnie Wietrzykiem... - odpowiedział im, starając się, aby to w miarę uprzejmie zabrzmiało. Rozejrzał się po pozostałych, nieznanych mu kucykach, w tym nie tylko Słonecznych. Widząc Kropelkę, tulącą się do Zorzy, zrozumiał, iż musiały się już znać. Nie miał wiele do powiedzenia. Wyczekiwał wypowiedzi towarzyszek... zarówno w kwestii nazewnictwa, jak i gotowości do podróży... gdy to pewna sprawa przykuła jego uwagę. Spytał Słoneczne Kucyki: -Przedostałyście się aż tutaj, podróżując na wskroś Lasu Cieni? Jego spojrzenie widocznie na moment się odmieniło, gdy podświadomie rozszerzył źrenice i zmarszczył brwi. Szczęśliwie, patrzył już wtedy w pustą przestrzeń, a nie w jakiegokolwiek kuca - zdał sobie sprawę, gdy to to paru sekundach oprzytomniał...
  17. Wypowiedź żółtego kucyka go ucieszyła. Czym była bowiem dziecięca zazdrość, gdy liczyła się szansa na wspólne przetrwanie? Tymczasem, odpowiedź Strzałki go zawstydziła. Pegaz poskrobał z lekka kopytem ziemię, odwracając przy tym trochę głowę. -No tak... jak mogłem o tym nie pomyśleć... - skarcił się w duchu. - Pokręciłby głową nad własnymi słowami... lecz pomimo ich wydźwięku, nie żałował wypowiedzenia ich. Musiał wiedzieć... rozejrzał się po zgromadzonych tu istotach... czy aby ich morale wytrzymają ruszenie w dalszą drogę, ot. w paszczę wroga... -Ruszamy? - spytał zebranych. Pragnął jak najprędzej wyruszyć... i oddać komuś zwierzchnictwo. Czuł się dosyć niepewnie wypowiadając się w większym gronie pod presją takiego zagrożenia... a znał tu... troje kuców i smoka? Chętnie poznałby resztę, ale okoliczności chyba ku temu nazbyt nie sprzyjały... nawet nie śmiał się teraz przedstawić, sądząc, że w świetle okoliczności czynienie tego teraz wypadłoby dziecinnie. Nawet Kropelka widocznie rozumiała powagę sytuacji.. - pomyślał, przełykając ślinę w, zdającym mu się suchym, gardle.
  18. Plothorse

    Co mówi sygna?

    Odwróć proces. To nie światło pozwala Ci zobaczyć Rainbow Dash. To Rainbow Dash, tworząc światło, pozwala Ci się zobaczyć.
  19. Wietrzyk, podskakując po chmurce, przyglądał się bacznie tej scenie. Może i w owym prysznicu, poza samą klaczą, nie było niczego szczególnego, jednakże... to co ukazało się jego oczom, sprawiło, że prawie zsunął się z chmury z oszołomienia. - te słowa dźwięczały niczym echo w jaskini jego umysłu, przebrzmiewając na trzecim planie, przesycając ogrom myśli, przebiegających mu przed oczami. To był jego talent. Szczycił się swoją umiejętnością, bijąc w tej kategorii o głowę napotykanych w czasie podróży zadziornych chłopców portowych. Tymczasem, okazało się, że każdy z Kucyków Słonecznych potrafi coś takiego... chyba? Podjął próbę walki z mentalnym kryzysem, który niespodziewanie zaczął mu zagrażać. W chwili takiej jak ta, najmniej go potrzebował...: Doświadczane fizycznie poprzez intensywne emocje uczucie może i nie porównałby do ssącej pustki, palącego płomienia nicości, który musiał natychmiast ugasić... niemniej jednak, kłuło go ono. Gdy tak stał jeszcze i spoglądał na kucyki pod nim, spytał znajdujące się w pobliżu pegazice: -Nie sądzicie, że bylibyśmy w stanie dokonać czegoś podobnego? - wspomniał przy tym bowiem opowieści starych wilków morskich, niezdolnych już do żeglugi i patrzących jedynie tęsknie na ocean. - Chciał w to wierzyć. Widział jednak przed sobą, iż te stworzenia ucierpiały tak bardzo... jeśli naprawdę przynosiły szczęście... to czy mogły obdarować nim siebie samych? Czy też... Fortuna obdarzała je swym błogosławieństwem okazjonalnie, nie fatygując się o poinformowanie swych kucykowych powierników o to, kiedy to uczyni? - poczuł chęć westchnienia, lecz oparł się jej. Nie czas było na wątpliwości, słabości, bzdurne, abstrakcyjne myśli, czy sentymenty! Musiał pokazać silną postawę, jak na chłopaka przystało! Może i był mało znaczącym fundamentem tej misji... lecz nie zamierzał wykazać słabości. Obiecał sobie, że nie padnie przez taką błahostkę! Zleciał na ziemię. -Niesamowite - przyznał z rozognionym spojrzniem żółtej klaczy z różową grzywą i ogonem - I wszystkie to potraficie? - spytał na wpół z ciekawości... na wpół pragnąc ożywić w nich wiarę w powodzenie misji poprzez rozbudzenie zaufania do własnych umiejętności...
  20. (Umm... ja mówiłem tylko o miodzie, nie o błędach w naliczaniu kuców... źle się chyba zrozumieliśmy, ale miło, że coś dobrego z tego wyszło.) Przy okazji: Pozwól że zamieszczę tu listę... choćby i dla samego siebie... połowa z nich zawsze mi się, jak dotąd, myliła... Wietrzykowi, po tym jak to usłyszał, wydało się to całkiem logiczne. -W takim razie, wybierzcie proszę jedną, od której zaczniemy - poprosił. Po tym, jak ustaliły to pomiędzy sobą oraz przygotowały się do wizyty w pegaziej myjni polowej, Wietrzyk rozpoczął hopsanie po chmurach, dając tym sygnał pozostałym, aby rozpoczęli... Był bardzo ciekaw tego, jak mają zamiar oczyścić się bez wody...
  21. -Och... okej. - odpowiedział Wietrzyk, bynajmniej nie zaskoczony Jej pytaniem - oświadczeniem. Poszedł w ślady Strzałki oraz Luny. Pięcioro kuców do obsłużenia! - przejął się pegaz. Zastanawiał się, czy kilkanaście małych obłoczków będzie w stanie zaspokoić taką potrzebę... Począł zbierać wszelkie, które odnalazł w pobliże ziemi, na której stały Kucyki Słoneczne. -Zbierzcie się w jedno miejsce! - polecił im w czasie któregoś z przelotów. Gdy już wraz ze swymi towarzyszkami skończył ten etap pracy(Rzecz jasna - o ile to zrobił...), dał im znak, aby wraz z nim usadowiły się na tym, co zebrali. -Gotowe? - spytał zarówno je, jak i te, oczekujące na prysznic. - pomyślał. (Czyli nie... mm... to może chociaż na poprawki...? )
  22. -No, to bierzmy się za zganianie tych chmur! Wietrzyk rozłożył swe skrzydła i już-już miał wystartować, gdy to nagle zatrzymał się. Zwrócił się jeszcze ku Słonecznym Kucykom: -Chyba, że... preferowałybyście kąpiel bez prysznica... - zaproponował - Nie powiem, dla nas mogłoby to być znacznie słodsze rozwiązanie - rzekł delikatnie się uśmiechając... i odrobinę rumieniąc. Kropelka zwróciła na siebie jego uwagę... ale zaledwie na chwilę. Absorbowały go w tej chwili Kucyki Słoneczne... (A to... że chciałem zaproponować kucykom wylizanie miodu z ich skrzydełek... )
  23. Czujecie na sobie to spojrzenie? Do moderatora - powtórka artu z 32-go postu w 43-cim.
  24. -To... to okropne. - stwierdził wstrząśnięty Wietrzyk -Co one chcą z nimi uczynić...? Znał dwa rodzaje szerszeni. Oba tworzyły armie, żądliły paskudnie i miały okropny charakter, ale... te mniejsze nie byłyby w stanie wytworzyć naraz tyle miodu, aby pochwycić weń kucyki. W takim wypadku... nie miało to już wymiaru bitwy... lecz wojny. Wietrzyk boleśnie zdał sobie z tego sprawę. -Na dodatek... - wciągnął powietrze głęboko, zbierając się w sobie do wyznania im paru okropnych faktów - ucieczka do jakiejkolwiek pobliskiej krainy jest bezsensowna. Smrul... znowu został spuszczony z kagańca. <...a ten wkrótce wszystko pokryje> - dokończył w myślach. Nawet nie fantazjował na temat tego, jakoby zaledwie dwa Kuce Słoneczne miały powstrzymać wytwór czarnoksięskiej magii... a skoro One były jedynymi, zdolnymi to uczynić... to w takim wypadku pozostawała zaledwie jedna opcja. Przełknął ślinę, mając zamiar przedstawić w kręgu zebranych jedyną, przychodzącą mu do głowy solucję. Następnie podniósł głowę, jakby chcąc przydać sobie odwagi. Wodząc wzrokiem po obecnych tu istotach, rzekł głośno, pewnie i wyraźnie: -Musimy udać się do Słonecznej Doliny i sami uwolnić pozostałe, Słoneczne Kucyki! Pozostawił pauzę po wypowiedzeniu tych słów, zdając sobie sprawę z tego, że wszyscy będą musieli stoczyć z nimi w umyśle walkę i zmierzyć się z bezmiarem niesionych przez nie konsekwencji... nim ostatecznie je przyjmą i zaakceptują. Zwrócił się ku Słonecznym Kucykom. Utwierdził się szybko w przekonaniu, że powinien teraz uczynić coś, co - jeśli ich nie uspokoi - to przynajmniej da nieco lżej odczuć tę straszną sytuację...: -Niezależnie od tego, co postanowicie uczynić... pozwólcie, że wpierw Was oczyścimy - rzekł spokojnie i delikatnie, jakby ofiarował wieczorną kąpiel źrebakom, niepewnym jaką przytulankę wybrać jako strażnika snów. Te słowa wypowiedział w imieniu obecnych tu pegazów... Rozejrzał się w poszukiwaniu chmurek na niebie. Domyślał się bowiem jaką udrękę musiała sprawić delikatnym, latającym klaczom ucieczka poprzez las nienaturalnych roślin, w czasie bycia brudnymi i przykutymi do ziemi... współczuł im i pragnął gorąco jakkolwiek pomóc... Oł maj gasz. Jeśli teraz okaże się, że nie ma w pobliżu chmur, to... to chyba odważę się na... to zrobię coś, na co mam straszną ochotę.
  25. Proszę bardzo. http://mylittlewiki.org/wiki/G1_TV_and_Movies Nie zdziw się... W wypadku tego konkretnego filmu <,,End of the Flutter Valley">, podany jest jedynie link do pierwszej części z 10... Następne już są na miejscu - to chyba bez wyjątku pierwsze z ,,podobnych" w propozycjach. I Wietrzyka kapkę zamurowało. Jednakże, niedługo trwał ten stan. Żwawość działań pozostałych kucyków przekonała go do zbliżenia się wraz z nimi. Wylądował, dając szansę na spokojne zejście z grzbietu niecierpliwej Kropelce. Wpierw planował trzymać się raczej na uboczu, dając szansę na nawiązanie konwersacji pomiędzy przedstawicielami poszczególnych ras... ...niemniej jednak, pytania paliły... nie mogąc ich powstrzymać odezwał się jednak do klaczy, która pierwsza zechciała się wypowiedzieć: -Dlaczego? Cóż to za los Was spotkał...? Miał złe przeczucia... sugerujące mu, że być może Słoneczne Kuce mogą nie być aż tak skore i gotowe do pomocy, jak by tego pragnęli. Dał Jej chwilę na wytłumaczenie, po czym zastanowił się, czy aby nie dodać pytania o to, czemu - skoro radzą tam nie iść - same lecą w tamtym kierunku, równolegle z tą grupą, przeszkadzając w jej wędrówce...
×
×
  • Utwórz nowe...