Skocz do zawartości

Plothorse

Brony
  • Zawartość

    324
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Wszystko napisane przez Plothorse

  1. (W ostatnich dniach sami doświadczyliśmy tego rodzaju nagłych załamań pogody... w ich świetle, nagły, intensywny opad deszczu nie wydaje się aż taki straszny. W istocie, duże kałuże tworzą się momentalnie. ^^) Pegaz, porażony, acz nie zrażony niepowodzeniem, postarał się wydobyć z tej burzowej matni. <To nie są zwykłe chmury> - musiał to przyznać. Zdecydował się odrobinę oddalić i spojrzeć na tę scenerię z szerszej perspektywy. Wybrał na ten cel jakąś niewielką, zwykłą chmurę... bał się zaryzykować umiejscowienia na czubku jakiegokolwiek drzewa. Sądził, że być może coś mu umknęło... przyjrzał się temu skąd konkretnie pochodzą chmury, ściągane przez małą alicorn... oraz gdzie i jak się gromadzą. Czy aby krople z nich padają bezpośrednio na kuce, na klaczkę? Może obłoki układają się w jakiś konkretny wzór na niebie? Postarał się ocenić, czy aby w swym pośpiechu nie przecenił zagrożenia, jakie mogły stanowić rzęsiste opady... czy aby Słonecznej Dolinie istotnie zagraża niebezpieczeństwo. Postarał się zlokalizować rzekę, czy jakiś większy strumień... ewentualnie przerwę w górach, górkach i pagórkach, cokolwiek by nie okalało ten region. Pragnął sprawdzić, czy woda ma gdzie bezpiecznie spływać - i czy aby nie zmieni się to miejsce w jeden, wielki basen w razie jeszcze większego pogorszenia sytuacji pogodowej... Przy okazji zerknął na grupę kuców na polanie. <Czy naprawdę nie widzą tego deszczu...?> Przeszło mu na myśl, że widzi te ,,płaczące" chmury jako jedyny, który dostrzegł... który pragnął w tej chwili dostrzec uczucia źrebaka.
  2. Wybaczcie brak odpowiedzi, ale będę mógł ją dopiero napisać w piątek. Czyli... po 4, nie 3 dniach. Tak, uznam, że wróci to do zakładanej na początku normy... Choć przydałoby się zdefiniować obecną formę normy... &nbsp; Zegarmistrz - wejdę, o ile nie jesteś w stanie kontynuować rozgrywki na godziwym poziomie z odpowiednią częstotliwością. Do Ciebie należy ocena, czy aby - ,,pomimo tego, że sesja Cię nie pochłania" - jesteś w stanie temu podołać Raczej wierzę Ci do Twego życia, lecz... post pisany tygodniami? Szczerze? Niemniej jednak - znam ból utraconej, długiej odpowiedzi. Polecam w tej kwestii notatnik. Często najlepsze rozwiązania to te najprostsze. &nbsp; Sorki za offtop. Postaram się, aby to był ostatni... mam nadzieję, że więcej nie będzie potrzebny. [hr/] No i, zgodnie z obietnicą, piszę w piątek... jestem w kij zmęczony, ale... ważne, aby być słownym, nie? <To właśnie jest nasza, niejasna przyszłość> - pomyślał jednorożec, spoglądając na ostatni z fresków. Wtem, odwracając się instynktownie za źródłem głosu, dostrzegł rosnące w jego oczach monstrum... -Vivacious! - krzyknął swym zachrypniętym głosem - Uciekaj stamtąd! Uczynił to, niezależnie jak bardzo ta idea mogła się już w tej chwili wydać kuszącą owemu pegazowi. W tm samym czasie skoncentrował się na przekazaniu stworowi jednej z nękających jego samego dolegliwości... uznał, że ból, czy jakiekolwiek uszkodzenie kończyn nie zda egzaminu w starciu ze stworem, który najwyraźniej gdzieś miał ogólnie przyjętą przez żyjące stworzenia zasadę grzecznego umierania. Postanowił zatem go spowolnić, by dać szansę pegazowi na ucieczkę... poprzez nasłanie na wroga choroby, która co prawda mogła sprawić mu ból... lecz, co ważniejsze - w fizyczny sposób miała ograniczyć możliwości ruchu organicznej istoty. Przynajmniej, miał na to nadzieję... obdarowując nieumarlaka reumatoidalnym zapaleniem stawów... Po uczynieniu tego, zbliżył się tronu na tyle chyżo, na ile pozwalał mu jego, w najlepszym wypadku niepewny, chód. Pragnął przysunąć się doń, nie naruszając tafli wodnej... o ile wodą zwać się to winno. Zogniskował swe spojrzenie na tronie, sądząc, że być może właśnie tam znajduje się źródło ich kłopotów... zdecydował się zawierzyć ornamentom, pokrywającym ściany i poszukać owego kamienia... owych oczu... Wątpił bowiem, że dostanie na to drugą szansę. Przypuszczał, że pegaz, wziąwszy się wpierw za badanie zbroi, mógł przeoczyć wzrokiem tak niepozornie wyglądający przedmiot jak... kamień? Miał tylko nadzieję, że nie znajduje się on z jakiegoś powodu we wnętrzu owej upiornej mieszanki ciała i kości, niczym rdzeń jakiejś obrzydliwej maszyny.... <Bah... naczytałem się zbyt wielu książek...> - myślał, gdy to zimny pot występował na jego pooranych strupami plecach. Posiadał plan. Nawet dwa. Proste, bo wszak w chwilę wysnute, niemniej jednak oba miały swe szkopuły. Pierwszy miał najwyraźniej limit czasowy, drugi - był raczej niebezpieczny. Zwłaszcza dla owego pegaza, póki tam stał...
  3. Umm... powiem tak. Lemuur zniknął. Zegarmistrz najwyraźniej sobie darował. Kraina śmierci zeżarła połowę stanu graczy oraz dwóch Mistrzów Gry... Mam parę lat doświadczenia, zarówno jako gracz, jak i Mistrz Gry. Dopiero co skończyłem maturę, więc raczej miałbym czas ogarnąć coś dla Was pomiędzy sesjami na żywo. Dużo czasu. Pytanie tylko, czy byście tego chcieli... i ile z Was deklarowałoby chęć do dalszej gry.
  4. Klimuk - zdajesz sobie sprawę z tego, że tą wypowiedzią mogłeś zranić uczucia naprawdę dużej ilości osób? Wybacz mi dosadność, ale kolejnym swoim postem pokazujesz, że masz po prostu problemy z zaakceptowaniem tego, że inni mogą myśleć inaczej niż Ty. Z mojego punktu widzenia wygląda to tak, jakbyś starał się celowo wywołać kłótnię. NIe wygląda to na dojrzałe zachowanie. Zważ, proszę, na charakter tego przedsięwzięcia i nie umniejszaj przyjemności z niego pozostałych osób, biorących w nim udział. Nie wnoszę o to, abyś przestał tu pisać. Jedynie o to, abyś inaczej formułował swe wypowiedzi. Czy mógłbyś...?
  5. Saka - jeśli tworzysz ten test nie z jedną, a wieloma postaciami... to czy mógłbyś jako jedną z nich wybrać Kanade? Być może skorzystam na tym nie tylko ja, lecz także osoba, która Ją wytypowała...
  6. -Auć! - wyrwało się Wietrzykowi. Niezależnie ile razy doświadczył tego uczucia, nie był w stanie się do niego przyzwyczaić. W ciągu ostatnich godzin zrozumiał, że na lądzie chmury są co najmniej tak różnorodne jak na morzu... jeśli nie bardziej. Przyglądał się się teraz owym nieznanym mu latającym kłębom wody, zastanawiając się nad powodem, dla którego nie był w stanie ich sięgnąć. <Nie mogą być iluzją> - zdecydował - <iluzje nie kłują w zad...> Co prawda miał pewne niezbyt miłe przeczucie z racji mocnego podejrzenia magicznej natury tych chmur... niemniej jednak, jako kuc dosyć praktyczny oraz przyzwyczajony do wyzwań tego rodzaju, starał się znaleźć inne, logiczne wytłumaczenie tego zjawiska. <Muszą być zbyt rzadkie! Dlatego nie byłem w stanie ich tknąć i przez to wydają się z lekka przeźroczyste... niczym mgła!> Już miał się wziąć za zagęszczanie ich struktury... gdy zrozumiał, że nie ma powodu, aby to zrobić. <Jeśli to zaledwie rzadkie chmury, to z łatwością zepchnę je wiatrem...> - pomyślał, podejmując próbę uczynienia tego. Leciał naprzód, pomiędzy chmurami, zataczając przy tym dosyć szeroką spiralę. Tak, jakby swym wiatrem zwijał dywanik z chmur. Jego celem było przegnanie ich części, niekoniecznie całości, poza obręb górzystych wzniesień okalających Słoneczną Dolinę. <Tam spłynie już na spokojnie... a w mniejszej ilości, i tutaj chmury te nikomu nie zaszkodzą...> Jedna tylko myśl nie dawała mu spokoju: <Skoro to tylko rzadkie chmury, to skąd w nich tyle wody...?> Chyba czegoś tu nie rozumiał...
  7. Za co? Za rozgrzewającą serce Pw. Co do sygnatury: dziękuję... lecz zaraz, jakie tło? Aaach... przełącz proszę na chwilę na jasny styl forum, dobrze? Niemniej jednak, masz rację... ustawienie go zaledwie jako pasującego do jednego z dwóch stylów nie załatwi sprawy... duh, jak to się robiło...? Wietrzyk sądził, że odetchnie z ulgą... lecz niedługo dane mu było cieszyć się tym maleńkim sukcesem. Uszy opadły na widok zbierającej się w nadnaturalny sposób burzy. Ukazujące się pełniejszymi niż zazwyczaj oczy, przez pełnych parę sekund, śledziły bezwiednie gromadzące się na powrót siły natury... <To... jej emocje to sprowadzają? Nie... przecież już wcześniej była w tym stanie... chyba...?> Pegaz potrząsnął głową, wyrywając się z otumanienia. Dotarł do niego fakt przerażającej szybkości gromadzenia się wody. Zrozumiał, że niezależnie czy klaczka ta czyniła to celowo, czy też nie, musiał działać. Wzniósł ku górze. O ile to było możliwe, starał się nie lecieć bezpośrednio przez ścianę deszczu. Uznał, że nie ma po co stracić czasu na lecenie po pozostałe kucyki. Nie, bynajmniej nie sądził, że uda mu się poradzić z czymś takim samemu.. Uważał, że jego nowo poznanym znajomym wystarczy chwila na ocenienie zagrożenia... miał nadzieję, że pogoda tego rodzaju w Słonecznej Dolinie nie jest normą... i, że Kucyki nie zlekceważą tej sytuacji. Wzniósł się nad jedną z większych chmur. Rozejrzał się, oceniając sytuację i wypatrując co większych mas pary wodnej. Przymierzył się... Pracę rozpoczął od selektywnego skopania tej, do której się zbliżył... w taki sposób, aby pioruny z niej wyzwolone, pomknęły w kierunku pozostałych, większych chmur i rozerwały je na mniejsze. Liczył bowiem na to, że jeśli podzieli chmury na mniej więcej równe fragmenty, będzie w stanie przesunąć większą ich ilość za pomocą pojedynczego podmuchu. Nie musiałby bowiem wtedy oglądać się na prześcigające go maleństwa - Chmurany i pozostające w tyle wielkoludy - Chmuranosy...
  8. Grand Chase Ostrzem rozwiniętego na ostatni poziom bohatera Siegharta jest dwuczęściowe ostrze, zwane Soluna. Mniejszą częścią, którą można odłączyć w celu uzyskania dwojga ostrzy, jest Luna. Soluna reprezentuje siły światła i ciemności bogów, prowadzących ich wojownika do zwycięstwa... czy jakoś tak. Skojarzyłem ten fakt dopiero po usłyszeniu nazwy zespołu kucykowego o identycznej nazwie... Edit: Sieghart przez bardzo długi czas (chyba 600 lat) był uznawany za zaginioną legendę. Sieghart posiada możliwość wejścia w ,,tryb gniewu" z potężniejszymi specjalami itp. W tym czasie jego oczy świecą się na biało w ten sam sposób co rozgniewanej Lunie. <tak bardzo ogarniać grę, w którą się nigdy nie zagrało...>
  9. <Nie umie jeszcze latać...> - zrozumiał Wietrzyk, spoglądając na jej wysiłki. Serce krajało mu się od takiego widoku. Kłuło go poczucie winy, ponieważ wiedział, że to on jest winny tych łez. Jedną z tych rzeczy, której nauczyli go rodzice było to, że należy być odpowiedzialnym za swe czyny... <Wtedy wydawało się to jeszcze takie proste...> Gdy klaczka zajęła już miejsce na drzewie i pogrążyła się w swym smutku, pegaz wychylił głowę z miejsca, w którym się znajdował. Rozejrzał się wokół po ziemi, przygotowując zawczasu drogę ku młodziutkiemu alicornowi. Na nic wszak zdałaby się tłumiąca dźwięki trawa, gdyby w tej chwili na coś nadepnął... pomimo stanu, w jakim się maleńka znajdowała, zapewne by go usłyszała. Breeze wychynął z kryjówki, ostrożnie stawiając kopyta. Podszedł do drzewa. Stanął na tylnych nogach, przednie opierając o pień. Wyciągnął swe ciało, starając się dosięgnąć pyszczkiem miejsca, w którym klaczka położyła owoce. Chciał delikatnie ustawić obok ciasto, po czym wycofać się ostrożnie. Miał jeszcze jeden pomysł... Przez cały ten czas serce biło mu mocno, bowiem bał się, że zostanie dostrzeżony. <Już pewnie bym jej nie zobaczył...> PS: Dziękuję...
  10. Głosy oddane... Cieszy mnie to, jak mocno trzyma się Kakashi. Mam cichą nadzieję, że dotrze do finału, pomimo ciężkiej opozycji. Xyz - pomysł na sposób aktualizacji tabelki jest genialny. Spinwide - Chyba niekoniecznie. 6:6:6 Naprawdę wyrównana walka. ^ ^ Przynajmniej póki co. (Maleńki offtop do wglądu Spin' a:)
  11. Saka? Szczerze zastanawiam się nad wzięciem do drużyny tego pełnowymiarowego Zero, który zawalczył na początku wraz z Lucy przeciwko Itachiemu oraz Jokerowi... mógłbyś mu załatwić jakieś inne AI niż ostatnio (zgaduję, iż niejedno się po internecie kręci...) i zmontować jakiś test z jego udziałem? Bardzo bym prosił. Chciałbym uniknąć brania mojej niesamowitej drużyny postaci z Megamana do tej edycji. Były... zbyt dobrze zrobione w stosunku do innych, jak na mój gust. Wygrywanie nimi nie przynosiło mi aż takiej satysfakcji. Tymczasem, pragnąłbym zobaczyć w mych szeregach kogoś z tych stron... No i... tak. Biorę do tej edycji Kamijo Toumę. Nie jest świetny, ale dzięki temu właśnie nada się do czynienia ekscytujących bitew z przeciętnej siły przeciwnikami. ^ ^ <Plottie patrzy cóż to za postacie wybierają osoby uczestniczące w poprzednich edycjach... paczy i widzi...> Lucy? o_0 Teraz mam ją widzieć przy boku zwycięzcy poprzedniej rundy? Haaah... jak by to delikatnie ująć... bardzo na serio myślisz o wygraniu tej rundy, nieprawdaż, Domine?
  12. Plothorse

    Podmieńcza natura

    No co my tu mamy... Według mnie są bardzo ważną częścią każdego Podmieńca, ponieważ pełnią one funkcję czysto praktyczną. Sposób w jaki przemieniają się wygląda na magię. Nie jest to jednak chyba magia iluzji, tylko przemiany. Wiele by na to wskazywało. Wszak wykrycie tożsamości byłoby w przeciwnym razie znacznie łatwiejsze... Chrysalis musiała dłuższy czas podszywać się pod Cadence, a różniła się od niej rozmiarem oraz strukturą ciała. Jedna sprawą to, że być może uszyto jej suknię na miarę przed ślubem... a inna to, że najpewniej nie raz i nie dwa zdarzyło się krawcowej dotknąć jej tu i ówdze w czasie przymiarek... powiedzmy, że nawet pominę kwestię Sharmora, przytulającego się do swej ukochanej. Mógłbym dać wiele przykładów i to nie tylko na przykładzie Chrysalis. Jednakże - do sedna: Podmieniec nie miałby jak zmienić się w mniejszą od siebie istotę, gdyby nie miał owych dziur. Ich miejsce bowiem wypełnia ciało, które w innym wypadku nie miałoby gdzie się podziać. Dosyć prawdopodobnym wydaje mi się to, że w wypadku transformacji w większe istoty, Podmieńce pozostają poniekąd puste w środku. Dziury te ukazują się jedynie, gdy są w swej podstawowej, prawdziwej formie. Wtedy nie muszą napinać swego ciała (niezależnie, czy za pomocą mięśni, magii, czy czegokolwiek innego) tak, aby je zakryć i dlatego owe dziury się właśnie wtedy ukazują. Sądzę, że - ze względu na to, że Podmieńce mogą zmieniać swój wygląd na jakikolwiek zechcą, także i na piękniejszy/bardziej przerażający/wymarzony etc. - ukazanie się w swej oryginalnej postaci może być także nie tyle spowodowane brakiem wysiłku związnego z koniecznością utrzymania przemiany... co być oznaką pewności siebie. Chrysalis, ukazują się w swej prawdziwej postaci daje wyraz tego, że nie ma czego się obawiać, jest pewna swego i odkrycie jej tożsamości - pomimo ukrywania jej będącego jej najpotężniejszą bronią - nie zaszkodzi jej w żaden sposób. Co prawda możnaby polemizować na temat tego, ponieważ Chrysalis była zaskoczona, gdy udało jej się pokonać magię Celestii... jednakże, mogła nie zdawać sobie w pełni sprawy z jej siły do czasu zderzenia jej energii z energią Księżniczki. Dlatego też, ujawniając się, mogła dać, w ,,języku" Podmieńców, wyraz swej dominacji na tym obszarze. Któż wie? Może, jeśli poprzez mentalną więź Podmieńce zdawały sobie sprawę z tego, co czyni, starała się dodać odwagi swoim wojskom? Podnieść ich ducha, gdy to ich plan napotkał tak nieprzewidzianą trudność tuż przed zakończeniem, a ich pani stanęła w obliczu najpotężniejszego kucyka w Equestrii? Być może liczyła przy tym na to, że jeśli nie zdoła przeforsować magii Celestii, a jedynie zatrzyma na jakiś czas jej magią, to jej rój ocali ją właśnie poprzez przeszkodzenie w czarowaniu adwersarce... Jednakże, to już spekulacje na granicy dewiacji, więc może przejdę do następnego punktu, którym są...: Hmm... nie czytałem komiksów z g4... jeszcze... Sądzę, że przedtem Podmieńce gnały po różnych częściach świata. Sposób w jaki Chrysalis wyraża się o Equestrii jako ,,tej wyjątkowo pełnej miłości krainie" daje do zrozumienia, że ma z czym ją porównywać... Ilość powtarzających się kucyków tła (i nie tylko) w połączeniu z zakończeniem sezonu drugiego dała mi do myślenia (i zapewne nie tylko mi), że Podmieńce żyją ot. tak pośród kucyków. Wydaje mi się jednak, że to nie tyle ukrywające się przed czasem inwazji osobniki, co Podmieńce, które żyją na co dzień pośród kucyków, żywiąc się miłością z otoczenia, nie krzywdząc przy tym innych stworzeń. Naturalnie, ich liczba musiałaby być ograniczona... a wiąże się to z powodami takiego stanu rzeczy. Królowa, jako znająca swych podopiecznych, dbająca o nich itd. mogła wybierać te Podmieńce, które: -Były stare, zasłużyły się już dla grupy i przez to otrzymywały szansę przeżycia reszty swych lat w spokoju. -Nie były przydatne dla grupy/niezdolne do wytrzymania rutyny podróży i walki o przetrwanie, a przez to miały w pozostaniu w jednym miejscu jedyną szansę na przeżycie.. Królowa natomiast żegnałaby się wraz ze swym bezpiecznym potomstwem i, wraz z tą częścią Podmieńców o największym potencjale, ruszałaby w dalszą wędrówkę. Przy okazji byłoby to dla niej narzędzie selekcji naturalnej - zostawaliby przy niej najlepsi, których to geny mogła później powielać, tworząc nowych Podmieńców... o ile działoby się to w ten sposób - lecz o tym później. Słysząc o jajach Podmieńców, zastanawia mnie czy przypadkiem Królowa nie mogłaby czynić podobnie jak to robią kukułki... mianowicie, podrzucałaby potomstwo rodzicom innych ras, eliminując ich własne. Rzecz jasna, zaklęte magią tak, aby już od dziecka wyglądały jak/miały formę dziecka, za które byłyby podmieniane... Trochę już na temat mojego wyobrażenia dotyczącego struktury społeczeństwo przedstawiłem w poprzednim podpunkcie... jednakże, dodać warto byłoby tu parę rzeczy. Sądzę, że - choć Chrysalis została przedstawiona jako jedyny Podmieniec, który przedostał się pod barierę Sharmora - wątpię, aby była jedyną, która to uczyniła... możliwe, że cały proces porwania/podmienienia Cadence/przeszmuglowania Chrysalis został zaaranżowany i przeprowadzony dzięki tym starszym, bardziej doświadczonym Podmieńcom, które najpierw, przed ustawieniem bariery, przedostały się do Canterlot oraz np. podszyły się pod strażników, odpowiedzialnych za, przypuśćmy, sprawdzanie nie tylko wyglądu, ale i siły/rodzaju magii istot, wkraczających na teren zamku. Jestem bliższy stwierdzenia, że grupa, z którą skonfrontowała swe siły Mane6 była zwykłą bandą wojowniczych młodzików, użytych - ze względu na ich pokłady energii - na przebicie do końca bariery oraz szerzenie zamętu... z racji braku umiejętności czynienia czegokolwiek sensowniejszego. Przemawiałby za tym fakt, iż nie posiadali elementarnego wyszkolenia bitewnego... podszywać się pod Mane6, gdy miały je na talerzu? Śmiechu warte! Podmieńce te pomogły im i to nie niesamowicie. Z tego też powodu sądzę, że więź mentalna nie istnieje (w przeciwnym wypadku Podmieńce nie miałyby problemów z identyfikacją kucyków w tłumie), wymaga czasu do wykształcenia i z tego powodu młodsze osobniki nie były w stanie w pełni z niej skorzystać, bądź też do ,,obsługi sieci" wymagane jest bezpośrednie zaangażowanie Królowej. Stworzenia z Equestrii korzystające z magii - jednorożce, alicorny, Podmieńce - męczą się, gdy ją stosują. Zużywają energię. Energia zazwyczaj pochodzi z zasobów zgromadzonych w ciele, pochodzących z przemiany jedzenia. Jednakże, w tym świecie istnieją także inne rodzaje energii - takie jak miłość, czy przyjaźń, będące poniekąd magią. Nie wykluczam, że Podmieńce są w stanie się żywić normalnie, jednakże to sfera domysłów (no, chyba, że weźmiemy jako argument słowa Chrysalis o braku chęci podżerania tortu, o czym to - z tego co pamiętam - informuje, śpiewając swą piosenkę ^ ^) Któż wie, może nie tyle nie miała ochoty na przekąskę od AJ, co zdawała sobie sprawę z tego, że może zaszkodzić jej organizmowi, nie przystosowanemu do trawienia pokarmu, spożywanego przez kucyki? (dlaczego właśnie zobaczyłem kucyka, uśmiechającego się w kierunku podmieńca z podpisem obok tego pierwszego: ,,zazdrościsz mi, bo nie trawisz celulozy..."?) Podmieńce są przystosowane do ,,spożywania" miłości, będącej niejako prawie czystą formą energii. Dużo do myślenia daje fakt, ile to tej energii była w stanie odłożyć w swym ciele Chrysalis, skoro pokonała Celestię... sądzę, że jest to specjalne przystosowanie ciał Podmieńców. Jest to zdolność do gromadzenia dużej ilości energii ,,na zapas" ze względu na konieczność spędzenia dużej ilości czasu na tułaczkę - przed dotarciem do nowego miejsca, w którym możliwe jest pożywienie się. Zastanawiające jest to, w jaki sposób Podmieńce tworzą swe ciała - pozyskują materiał do jego budowy. W przypadku większości stworzeń, kompleksowość tego procesu jest spora... bowiem pozyskują one najczęściej (najprościej ujmując) złożone substancje, rozkładają je na prostsze i z nich tworzą własne, złożone, unikalne dla siebie. Czy można powiedzieć, że Podmieńce korzystają z miłości, przerabiają je na energią i tworzą z niej za pomocą magii własne ciała? Wątpliwym wydaje mi się bowiem to, że miłość po ,,strawieniu" zostawiałaby po sobie w ciele Podmieńców fizyczną substancję, z której byłyby w stanie kreować swe ciała. <Choć kto wie...? Może właśnie Podmieńce są zbudowane poniekąd ze skondensowanej miłości...? Z Królową, swym największym rozmiarem zaznaczającą swą potęgę?> Może, jeśli to jednak ich ciała są wytworem magii... na przykład sklonowania komórek już istniejących, którym to początek dawałaby sama Chrysalis... to wcześniej wspomniane dziury są wynikiem nieregularnej budowy - z racji magii, będącej z założenia dosyć trudnym do okiełznania żywiołem...? Szczerze powiedziawszy dosyć mocno w to wątpię... nadal skłaniam się do teorii, przedstawionej we fragmencie mówiącym konkretnie o dziurach... ... jednakże, sądzę, że teraz przydałoby się pomyśleć nad tematem kokonów... w jaki sposób właściwie przemieniają inne kuce w Podmieńce? Jak zmieniają ich ciała? Jaką rolę pełnią dla młodych Podmieńców? Mam już kilka teorii na ten temat, lecz bardziej niż chętnie wysłuchałbym Waszych opinii... PS: ,,Kwiatki Miłości" są tutaj bardzo pasujące, skoro miłość jest pokrewna magii... zapewne nie tylko ja słyszałem o motywie roślin rosnących dzięki/na magii?
  13. Droga Królewno - kim pragniesz zostać, gdy dorośniesz...?
  14. Wiesz co, Evertree? Weź sobie go i wygraj ten turniej. ; ) Ja tam poszukam kogoś, kogo jeszcze publika tutaj nie widziała... jakoś po tym jak daleko zaszedłem w poprzedniej edycji nie mam aż takiej ambicji bycia tu najlepszym. SAKA - mój błąd. Nie ma czegoś takiego jak Zero GZX... zapomnij o tym co powiedziałem. I... chyba zrezygnuję też z Yoko Ritony. Owszem, jest bardzo dobra, ale... nie pasuje mi. Tak więc muszę poszukać kogoś... w ogóle na start.
  15. (Nie było żadnego pytania. Zaledwie stwierdzenie. ^ ^) Powiedz, droga Koszmarko. Czy nie odczuwasz problemów związanych z obowiązkami zarówno Mistrzyni Gry, jak i Awatar Chrysalis? Nie będąc do końca przekonanym, czy pozostałe kucyki nie zaobserwowały trzęsienia drzewa i nie zrozumiały jego słów, czy też po prostu nie przywiązywały do nich wagi - być może z racji tego, że same zapraszały różne istoty, jak choćby Włochatki, na swe uroczystości... Wietrzyk zdał sobie sprawę z tego jak bardzo jest rad z faktu bycia... ignorowanym? <Któż by pomyślał, że z tego można się cieszyć...?> Zwolnił kroku, zbliżając się do jabłoni. Opuścił nieco głowę, nie pragnąc zostać dostrzeżonym. Zaczął się poniekąd skradać pośród krzaków, czy czegokolwiek innego, co w owym przedsionku lasu odnalazł. Zastanowiło go to, dlaczego maleńka próbowała wejść na jabłoń. Interesował go zarówno motyw przewodni tej akcji, jak i to, że nie próbowała tam wlecieć. Postanowił okrążyć jabłoń. Podejść ją tak, aby zasłaniała go przed oczami klaczki... bądź też po prostu zajść ją od strony, z której nie patrzyła... Obserwował ją z ukrycia. Cóż takiego czyniła? <Czyżby pragnęła po prostu bliskości jakiegoś kuca? Jednakże, nienawidząc mnie i zapewne nie żywiąc ciepłych uczuć do reszty, decydowała się pobyć w pobliżu... choć z daleka uczestnicząc w przyjęciu?> - zastanawiał się pegaz, gdy to konsternacja ogarniała jego serce. - <Ona ma poniekąd rację, mając mnie za kogoś złego... nie mogąc porozumieć się z tymi dziwnych istotami... kłamałem, krzywdziłem... co bym o sobie pomyślał, gdybym się zobaczył...?>
  16. Nie będąc pewnym co uczynić, spytałem się czarnej kuli bilardowej, czy ciasto truskawkowe będzie lepsze od sernika. ^ ^ Odpowiedziała: ,,Chyba żartujesz?". W takim wypadku spytałem się, czy sernik będzie lepszy od ciasta truskawkowego... otrzymałem taką samą odpowiedź! Skonfundowany, spytałem się czy w ogóle powinienem nieść to ciasto, na co ona: ,,To musi poczekać". Hmm... Zobaczymy czy będę żałował... bo chyba się nie posłucham. ^ ^ Wietrzyk zrozumiał, że pomylił się w kalkulacjach. Nie zdążył przed przylotem pozostałych kucyków. Nie pozwolił sobie jednak na uznanie tego za porażkę. Jeszcze... Przy okazji kolejnej rundy przytulania z tak wielką ilością kucyków poczuł się poniekąd jak Plothorse na którymś ze swoich pierwszych meetów. Zupełnie nieprzyzwyczajony do czegoś takiego... obawiał się przy tym trochę, gdy okazywał w ten sposób radość ze spotkania ze Słonecznymi Kucykami. Wydawały się takie delikatne... czuł strach przed uczynieniem im krzywdy swym uściskiem. Mimo to, patrząc na to, że nie mają one przed tym skrupułów oraz przypominając sobie, że przed chwilą ot. tak pokonały Smrula pomyślał sobie, że w istocie drzemie w nich jakaś niezwykła siła, niewidzialna na pierwszy rzut oka... Zdziwił się i to bardzo, gdy to zatrzęsła się niedaleko jabłoń. Początkowo sądził, że owa maleńka klaczka próbowała strącić gruszki, by się najeść, a uczyniło to tak dlatego, że nie chciała przebywać w ich towarzystwie. Uczynienie tego samego z jabłonią tak blisko gromady kucyków wydało się mu zatem pozbawione sensu. <Czyżby więc to nie była ona?> Rzekł zatem do najbliższego kucyka, czy dwóch które miały szansę na zobaczenie tego, co i on: -Wydaje mi się, że możemy mieć gościa... pójdę zerknąć, czy by nie skusił się dołączyć. Nie zakładał tego, że koniecznie dostrzegły poruszenie jabłoni, lecz uznał, że w tak dużej gromadzenie, choćby i takie usprawiedliwienie zachowania byłoby stosowne. W razie czego miałby kogoś, kto wytłumaczyłby reszcie po co odłącza od grupy.... chyba...? Wybrał ciasto truskawkowe, wziął je w pyszczek i oddalił się w kierunku owej jabłoni... cóż tam go oczekiwało?
  17. Och, Lyr. Literówka, tymczasem Maklak zapewne tak bardzo zgodziłby się z Tobą. ^ ^ Ja ze swojej strony na tę noc nie narzekam... zacząłem późno i właśnie chyba dlatego ominęło mnie większość ,,poślednich nieprzyjemności" wszelkiego kalibru, czy to logistycznych czy innych... no, może z małymi wyjątkami, ale szczerze - nie mam zamiaru narzekać. Poszedłem tam - jako osoba, która już nie raz i nie dwa kursowała po muzeach warszawskich - bardziej dla ludzi i jestem byłem (jestem) bardzo zadowolony z tego jak to oryginalność tego spotkania w nocy/jej atmosfera ożywiła i pobudziła bronych&pegasis. Przeprowadziłem wiele dyskusji, z czego większość z chęcią bym kontynuował. Co prawda smutno mi było, gdy po naszym krótkim spacerze (moim, Linura i RainRocka) wróciliśmy do Hard Rock Cafe i okazało się, że grupa już się rozeszła. Czuję, że posądzono nas o odejście bez pożegnania... Tia. <przeszliśmy się do placu grzybowskiego, do takiego milutkiego, oświetlanego mini-parku ze strumyczkiem płynącym po ciosanym, schodokafelkopodobnym zjeździe... no i polowaliśmy na kebab 24h. Udało nam się złowić całkiem niezły z miłą obsługą... choć dającą ostry sos zamiast zwykłego. ^ ^ Ogółem miło było. Organizacja mogła być lepsza, jak zawsze, ale prawda jest taka, że w sumie dosyć mało było czasu... <do 1? To chyba wieczór, nie noc muzów> Zaspokoić pragnienia tak dużej grupy poprzez zwiedzenie konkretnych obiektów jest niełatwo. Nie udało się z Szopenem, Radiem, Sztuką Nowoczesną... i chyba jeszcze paroma innymi. Współczuję Wam, Maklaku i Lyr-że: pierwszy z Was dwóch przyjechał specjalnie do tych muzeów i zawiódł się, drugi nie otrzymał szansy na zwiedzanie w ogóle. Nie wiem, komu bardziej... Życzę Wam obu więcej szczęścia następnym razem! Edit: edytowałem parę razy, w miarę przypominania sobie szczegółów...
  18. Jak sobie życzysz <a nuż właśnie czynisz właściwie, może Saka wykombinuje zupełnie inną wersję Kanadę... mam nadzieję, że się nie zawiedziesz. ,,Mieć" to go miałem mieć w tej edycji. Jednakże, wystąpił zaledwie w testach, ponieważ - ze względu na małą liczbę chętnych - w turnieju miała szansę wziąć udział zaledwie pojedyncza postać z każdego zestawu trojga. Zastanów się zatem, czy go chcesz. Nie wystąpił zbyt wiele razy, a to naprawdę dobra postać, w dodatku pasująca do Twojej drużyny (no, poza tym, że się z Volvciem nie lubili...) Jeśli Ci zależy, mogę Ci go odstąpić. Saka - mógłbyś mi załatwić Zero GZX? To chyba przeróbka tego Zero, na którego narzekałem na początku, że to nie Omega... (Uspokajając pozostałych uczestników turnieju - to nie jest ,,pikselowa", miniaturowa, wersja oryginalna Zero z gry - to ,,pełnowymiarowa" przeróbka na potrzeby mugena. Nie będzie posiadała przewagi z racji niemożności bycia trafioną.) Swoją listę postaci najpewniej ukażę po otrzymaniu odpowiedzi od Evertree oraz Sakadetsu. Najpewniej jednak ukaże się w niej Yoko Ritona.
  19. Xyz - nie znam dwóch pierwszych postaci, ale tę ostatnią owszem... i z mangi i z anime i z mugena... źle wypada w tym ostatnim. Radzę Ci ją zmienić. Szczerze. <Proszę nie bij, jeśli się okaże, że znam jakiejś ważnej postaci...>
  20. Wietrzyk odrobinę się zmartwił, gdy zrozumiał, że nie jest w stanie odtworzyć w pamięci detali tyczących się domniemanego miejsca pobytu owych mało uroczych istot... uznał jednak, że w razie czego podleci do słupa, przypomni sobie gdzie stali do momentu aktywacji zaklęcia i - zważając na to gdzie stali dotychczas - domyśli się trasy ich ,,odlotu". Uznał to jednak za całkowicie zbędne w świetle tego, że dostrzegł poruszenie owej gruszy. Uśmiechnął się, rozprostowując nogi. Kojące ciepło oraz poczucie ulgi zalało jego serce. Jakże cieszył się zarówno z tego faktu jak i z tego, że kucom z zamku najwyraźniej nic się nie stało. Był pod wrażeniem tego, jak szybko grupa Słonecznych Kucyków uporała się z zadaniem. Świętujące kucyki miały rację, pokładając w nie wiarę.. <Istotnie, te opowieści o nich, jako latających szybciej niż wiatr, chyba są prawdziwe...> - pomyślał, przypominając sobie potęgę magicznego wiatru, które były w stanie wykrzesać ze swych, na pozór delikatnych skrzydełek. Skoncentrował swój wzrok na tej gruszy oraz jej otoczeniu, starając się starannie zapamiętać to miejsce. Zaplanował wykorzystać to, że najprawdopodobniej jako pierwszy wypatrzył zbliżający się... kucolot. Był przekonany o tym, że za chwilę kucyki będą aż nazbyt rozentuzjazmowane oraz pochłonięte witaniem się z ocalałymi znajomymi, aby zwrócić na niego uwagę. <Tylko będę musiał szybko wrócić... jeśli i mnie będą chciały zoabczyć...> - myślał przejęty pegaz. Wstał i poleciał ku placu, na którym zgromadzone były nie-słoneczne kucyki. Postarał się aż tak nie rzucać w oczy. Interesowało go zdobycie jakiegoś apetycznie wyglądającego ciasta. Jednego z tych, które nanosiły Włochatki. Najpierw z grzeczności, jak i z ostrożności spróbował po trochu tego i owego. Dopiero gdy uznał, że wie co jemu - jako kucykowi - smakuje oraz co mu nie zaszkodzi (pamięć o usypiających kwiatkach wciąż była żywa w jego pamięci) wziął ostrożnie w pyszczek jedno z nich i spróbował wycofać się z towarzystwa... Planował polecieć z nim później skrycie w okolicę owej gruszy... lecz czy aby nikt mu w tym zamiarze nie przeszkodzi?
  21. Niestety cierpię na olbrzymie braki czasu... przykre, bo w innym wypadku skomentowałbym nieco obszerniej te wszystkie walki. Tak to matura ogranicza mnie do słów paru. Sorki... Przykro mi kapkę, że nikt poza mną oraz zwycięzcą finału nie zechciał go skomentować... no, ale cóż... Mówi się trudno. Powiedz, Saka (jako, że dostępu do Twych PW nie posiadam..) - czy jest na chwilę obecną w turnieju dosyć ludzi z postaciami o niewielkich rozmiarach takich jak Zoro, czy Gajeel... oraz mających szeroki zasięg ataku (Guts)... tyle, abym mógłbym sobie w miarę uczciwie pozwolić na wystawienie np. Omegi? Tak, aby nie wyglądało to tak, że wygrywam samym rozmiarem? Jak sądzisz? W razie czego mam kogoś na oku... mało OPresywną postać... jest nią Kamijo Touma z To aru majutsu no index. Nie planuję bawić się w tym sezonie zanadto w dominację pola bitwy... przynajmniej na razie. Co by nie było - nadal się zastanawiam...
  22. Gdy Wietrzyk usłyszał dochodzące zza jego pleców odgłosy zabawy, zdziwił się. Spojrzał w kierunku polany, a jego powieki zamknęły się i otworzyły parokrotnie. Czemu? <Myślałby kto, że po pierwszym wybuchu radości zachowają powagę, myśląc o tych, którzy być może teraz walczą o życie...> - tu miał na myśli kucyki, które tak desperacko zabarykadowane w zamku być może właśnie oczekiwały nadejścia ratunku... <bądź też może... > - potrząsnął głową. Nie chciał o tym myśleć. Jednakże, rozważył tę kwestię po chwili raz jeszcze, z zupełnie innego punktu widzenia. <To nie pierwszy raz, kiedy taka sytuacja się im przytrafia. Widocznie mają konkretne podstawy, aby wierzyć w powodzenie misji Słonecznych Kucyków... chyba winienem zaufać im w tej kwestii.> Uznał, że nawet bardziej niż on mają prawo do okazywania szczęścia. Wszak niektóre z nich tyle czasu spędziły w lepkim lochu... Jedynie Włochatki, które pojawiły się ni stąd, ni zowąd jakby z lekka nie pasowały do tego obrazu... Jednakże, pomimo usprawiedliwienia ich zachowania w ten sposób, Wietrzyk nie był w stanie zrozumieć dlaczego nie spróbowały okazać nieco więcej uczucia dla maleńkiej, cierpiącej klaczki. Pegaz był przekonany, że po jego słowach oraz czynach zdały sobie sprawę z jej obecności. -Jak mogą cieszyć się, gdy inni cierpią...? - wyrwały mu się z ust słowa, których zapewne nikt poza nim już nie usłyszał... <Uważają ją za kogoś niegroźnego? Cóż, tylko ja tutaj chyba od niej oberwałem> - pomyślał, a świadomość niedawno przeżytych wydarzeń przypomniała mu o jego poniewieranych plecach - <Poza tym, teoretycznie magia Słonecznego Kamienia wyrzuciła z tego miejsca ... eeee... złe istoty... prawda?> - spytał w duchu sam siebie, nie mając nikogo innego na podorędziu. Z głośnym westchnieniem podszedł powoli do drzewa, pod którym do niedawna znajdowała się klaczka. Oparł się ciężko o jego pień. Po chwili milczącego wpatrywania się w trawę, kontynuował snucie myśli. Jedna prowadziła do drugiej... <Czy to, że ta klaczka jako jedyna pozostała w Dolinie oznacza, że ona wpierw zdjęła ten Kamień... jako jedyna spośród tego podejrzanego towarzystwa mogąca swobodnie poruszać na terenie Doliny jeszcze przed dezaktywacją tego magicznego pola...?> Zdecydował, że spyta którąś spośród Słonecznych Kucyków na temat tego, jak ta historia się zaczęła. Uznał, że mogłoby to wiele wyjaśnić... przez sekundę nawet pożałował, że nie uczynił tego jeszcze przed ich odlotem. Po jej upływie zdał sobie sprawę z tego, że nawet gdyby przyszło mu to pytanie do głowy, nie zadałby go. Nie zdecydowałby się na opóźnienie ich misji czymś tak trywialnym. Kolejna myśl. Ta jednak zaledwie mrygnęła... przemknęła przed jego oczami. Potrzebował chwili, aby ją wyłapać. Było to bowiem bardziej podświadome uczucie, którego doznał, wspominając starcie z czarną alicorn oraz, poniekąd jej... córką? Kontrowersyjnie, to co z nim uczyniły.. a zwłaszcza co uczyniła ta pierwsza, przywołały mu na myśl wspomnienia o domu... o jego dzieciństwie. W drzewach, o które rzucała nim magią owa gwiezdnogrzywa Pani... czuł drewno pokładu, o który burza ciskała nim w czasie gwałtownych sztormów. W mistycznych objęciach nieznanej mu istoty czuł się tak bezwolny jak wtedy, gdy był jeszcze źrebakiem i nie potrafił utrzymać się na nogach... gdy to fale, gnane dzikim szałem natury, kołysały okrętem w tę w we wtę. Pioruny zaś przypominały mu dnie, które spędzał latając pod pochmurnym niebem i poznając kapryśny żywioł chmur burzowych. Zdał sobie sprawę z tego jak wiele minęło od czasu, gdy przez swą nieumiejętność, bądź lekkomyślność dał się trafić. Tak, zdarzało mu się to okazjonalnie, jak prawie każdemu pegazowi w jego wieku. Jednakże, żeby tak wiele razy w przeciągu tak krótkiego okresu... Pfff... Tak bardzo odwykł od odczuwania ich na swej sierści... Zakręcił ogonem. Chwila zmęczenia uczyniła go kapkę sentymentalnym. Wzniósł pyszczek, spoglądając na akrobacje Kropelki. Od tego patrzenia aż zachciało się jemu samemu tańczyć... poczuł się rozdarty. Nie chciał opuszczać tego miejsca, tej zwykłej kępki trawy, na której do niedawna znajdowała się praktycznie obca mu istota. <Alicorn...> - rozmyślał Wietrzyk. To jedno słowo budziło wiele sprzecznych uczuć. Nie pragnął się nad nim teraz rozwodzić. Zastrzygł raz jeszcze uszami, pragnąc poprzez hałas dobiegający od świętujących kucyków, wychwycić jakikolwiek odgłos, świadczący o obecności czarnego pegazorożca. Nie wieszczył samemu sobie zbytnich sukcesów. Mimo to, nie potrafił się powstrzymać przed tą próbą. Podniósł się powoli, ociężale. Zdawał sobie sprawę z tego, że niejeden lekarz zaleciłby mu teraz odpoczywanie, jednakże jego stan nie zdawał się być najgorszym. Wietrzyk oceniał, że ma jeszcze w sobie trochę pokładów energii. Nie czuł się jakoś w nastroju do zabawy. Wzleciał do góry, po czym postarał się o jakąś niezbyt odległą chmurę, na której to mógłby wylądować. O ile takową znalazł, usadowił się na niej. Z tego to, jakże wygodnego, punktu obserwacyjnego, rozpoczął oględziny linii horyzontu. Postarał się sobie przypomnieć w którym to konkretnie kierunku ,,odleciały" owe nieprzyjazne istoty... zaczął analizować elementy topograficzne, znajdujące się na pomiędzy nim, a domniemaną pozycją matki owej klaczki... oraz jej towarzyszek. Spoglądając na lasy i inne elementy przyrody nieożywionej, obserwując bacznie rzeźbę terenu... postarał się wywnioskować jaki szlak obrałaby owa mała... jeśli podążyłaby ziemią. Zastanawiał się gdzie, jeśli podjąłby się w teorii pościgu, mógłby liczyć na przecięcie jej trasy. Wypatrywał także jej figury ponad drzewami. Wyobrażał sobie jak wyglądałaby jej postać, wznosząca się na konarami. Zastanawiał się jak długo zechciałaby się trzymać twardej ziemi, skoro, jak i on, obdarzona została skrzydłami. Zerknął także dyskretnie - poprzez niewielką dziurę, którą uczynił od niechcenia kopytem na skraju swej chmury - pomiędzy drzewa, w okolicy których niedawno ostatni raz widział ową maleńką...
  23. (Sześć z dziewięciu egzaminów już za mną : ) Uszy Wietrzyka położyły się instynktownie. Aż się wzdrygnął, gdy to mała klaczka krzyknęła tak głośno oraz tak blisko niego. Ta chwila zaskoczenia była wszystkim, czego maleńka potrzebowała, aby uciec mu sprzed nosa. Wietrzyk podniósł się i dodał, stosunkowo głośniej: -Zaczekaj, proszę! Nie chcę, żeby i Tobie się coś stało.. Obawiał się jednak daremności tego wysiłku. Nie ruszył jednak za nią. Wiązało go dane przed chwilą słowo. <Zresztą, pościg nie miałby sensu. Skutek dałoby to odwrotny> Z dosyć niewyraźną miną zastanawiał się, pozostając jeszcze na miejscu. Nie chciał jeszcze odchodzić, rezygnować, choćby i szansa była na to płonną. <Poza tym - to w końcu alicorn. Na dodatek jakiś nietypowy... co ja mógłbym przeciw jej magii?> Nasłuchiwał, czy klaczka w istocie odbiegła już dalej.
  24. -Dziękuję... - rzekł Wietrzyk... chyba w imieniu wszystkich zgromadzonych tu nie-Słonecznych Kucyków - ...powodzenia! - krzyknął jeszcze, wznosząc kopyto na pożegnanie, gdy te już odlatywały. Opuścił je powoli. Bez tych delikatnych stworzeń ta kraina wydała mu się trochę... pustą. <Słoneczna Dolina bez Słonecznych Kucyków... dziwny widok> - pomyślał, rozglądając się za wieżyczkami, które najwyraźniej wcześniej umknęły jego uwadze. <Nikt nas teraz nie ugości... pozostaje nam czekać?> I w tym momencie wzrok jego padł na ową płaczącą klaczkę. Jego serce drgnęło, gdy to myśli przefrunęły mu przez głowę. Niczym żywioł, który ukochał... <Czemu ona tutaj jest...?> Zdając sobie sprawę z tego, że nikt poza nim nie zauważył klaczki, wykorzystał to, zwracając się do ich grupy: -Magia Słonecznego Kamienia wypędziła z Doliny złe istoty, nieprawdaż? Ot. aby nie uczyniły czegoś pochopnego... miał nadzieję, że ma rację. Nabrał głęboko powietrza, po czym wypuścił je powoli z powrotem. <Bohaterowie... nigdy nie żyli jedynie chwałą... prawda?> -Mam do Was prośbę. Poczekajcie tu chwilkę, proszę. Zdaje się, że jest coś co powinienem uczynić... jako ten odpowiedzialny za to, co się wydarzyło. Ruszył powoli w kierunku czarnej klaczki, dając im niewerbalnie do zrozumienia co miał przez te słowa na myśli. Planował wziąć na siebie to brzemię... Nie zbliżył się zanadto. Jedynie tak, aby mogła słyszeć go bez problemu. Chwilę milczał, po czym rzekł: -Pewnie mnie teraz nienawidzisz... lecz, proszę, wysłuchaj mnie...o nic więcej nie proszę i opuszczę Cię, jeśli tego będziesz pragnąć... Tu uczynił nieco większą przerwą. Musiał dobrze dobrać słowa, od których wiele zależało... uczynienie tego tak, aby oddały to, co pragnął przekazać nie było łatwym zadaniem: -Nie wiedziałem co uczyni ta magia. Jedyne czego chciałem, to przedłużyć życie Doliny... powiedz - czy jestem zły w Twoich oczach? ... -Dopiero co poznałem te kucyki. Chciałem im pomóc... tak samo jak chciałbym teraz pomóc Tobie. Zdjął koronę z kwiatów, przyglądając się jej. Zbliżył się troszkę. Przysunął ją na metr od klaczki, po czym rzekł: -Jestem Ci to chyba winien. Nie precyzując czy ma na myśli kwiaty, czy też pomoc...
  25. *UP - Wydaje się, że możesz usunąć swój głos i zagłosować ponownie <przycisk tuż pod ankietą> Nie powiem, rozwala mnie sytuacja, w której liczba pustych głosów przewyższa którąkolwiek z pozostałych opcji... widać jak bardzo obie nie są kochane. ^ ^ Żałuję, że nie zdążyłem zauważyć wątku z zapisami w czas... cóż, mówi się trudno. Przewidujesz może następne edycje, Xyz? No i żal mi kapkę Steina, przyznam szczerze. Zdaje się, że dostał naprawdę ostrego rywala skoro ktoś taki jak on przegrywa...
×
×
  • Utwórz nowe...