Skocz do zawartości

Plothorse

Brony
  • Zawartość

    324
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Wszystko napisane przez Plothorse

  1. Droga Księżniczko. Pytania krążą wokół Twej osoby, jak wokół żadnej innej... z góry bardzo dziękuję za poświęconą mi chwilę. 1. Dlaczego, jako Koszmarna Klacz, nosiłaś zbroję? 2. Czy kiedykolwiek porozmawiałaś ze strażnikami, których skrzywdziłaś magią w dzień, w którym wróciłaś do Equestrii? 3. Czy Twój róg swędzi, gdy rośnie?
  2. (Uprzedziłaś mnie z tą Nyx. Daję słowo, miałem zamiar napisać o poszukiwaniu jej post, czy dwa później. Wszak już tu nie wydawała się ,,do cna złą". Jednakże, nie mogłem tego uczynić od razu. Wszak nieprawdopodobnym wydaje się, aby moja postać pomyślała o niej jako pierwszej, prawda? Obiecuję, że zaraz się nią zajmę. ) -Łuoł... - zdążył tylko z siebie wykrztusić Wietrzyk, gdy to znalazł się nagle pomiędzy rozradowanymi klaczkami. Choć jeszcze przed chwilą myśli ponure, niczym kruki go obsiadały, teraz poczuł się nagle zupełnie inaczej. Gdy zobaczył, że wszystko z nimi w porządku... Nie potrafił ukryć radości na swym pyszczku. To była kolejna fala ciepła, która rozlała się po jego sercu. Uśmiech mu ,,zafalował", a samotna łza szczęścia spłynęła w dół, gdy to obejmowały go drogie mu istoty. Dziś uczynił coś dobrego.. Otarł ją, gdy go już puściły. Gdy już zebrał się w sobie i pociągnął nosem, dodał jeszcze: -Tak bardzo cieszę się, że nic Wam nie jest.. - tak jakoś dziwnie czuł się, mówiąc to otwarcie, ale... mówił to z serca. Był nieprzyzwyczajony do mówienia tak komukolwiek poza rodzicami. -Aaaaw, ja nie... to dzięki Wam mogłem... - rzekł, zarumieniony, gdy to koronowany był przez smoczka i źrebię. Wiedział, że nie tylko dzięki niemu udało się to wszystko - Ja... nie jestem bohaterem. No... chyba, że wszyscy nimi jesteśmy. I popadły w niepamięć te napawające strachem chwilę... studnia pełna mazi zapewne została już oczyszczoną... lecz, jeden element nie pasował do tejże pięknej scenerii. Gdy oczy Wietrzyka przemknęły po bogatszych i żywszych aniżeli tęcza grzywach klaczek dookoła, jego wzrok zatrzymał się na elemencie jakby tu nie pasującym... czerni pośród morza kolorów. Nim dotarło do niego to, kim była i co reprezentowała maleńka klaczka, spoglądając na nią, przypomniał sobie o czymś jeszcze. Uśmiech zniknął nagle z jego twarzy, gdy to zwrócił się do otaczających go kucyków: -Zaraz... magia tego Kamienia działa tylko w obrębie Doliny, prawda...? co ze Smrulem, który zagrażał zamkowi!?
  3. No proszę! Już planowałem dziś napisać post o nic nie robieniu, aby ruszyć akcję... a jednak ktoś się odezwał! Niesłychane. Nie w czas, ale jednak.. Poll Nurdoo -Dziękuję, Travelly - rzekł, mrużąc gwałtownie oczy oraz przesłaniając je kopytem - lecz chodziło mi bardziej o pojedynczy, mocniejszy strumień... no, grunt, że posiedliśmy wiedzę o otoczeniu... zmniejsz kapkę natężenie, proszę. Usłyszawszy owy wzbudzający całą gamę niezbyt pozytywnych odczuć głos, jednorożec zdał sobie sprawę z tego, że winien nie tyle przejmować się szansą wejścia czegoś poza nimi tutaj... co trudnościami z ewentualnym wydostaniem się z tego miejsca. Choć w myślach czytać nie potrafił, zerknąwszy na wymowne twarze Sad Blind i Shadowa tak sobie pomyślał, że chyba nie byłoby to miejsce, które wybraliby na wczasy... Poll nie należał do tej części reprezentantów drużyny, która posiadała w tym wypadku inicjatywę. Nie potrafił przewidywać działań obcych im istot poprzez odgadywanie tajemnic ich umysłu... nie potrafił także porozumiewać się efektywnie z tutejszą zjawoduszną ,,fauną"... Nie potrafił latać... bezboleśnie. Ba. Nie był tu nawet liderem. Podsumowując - nie miał tu zbyt wiele do powiedzenia. W tym wypadku, myśląc racjonalnie, postanowił zawierzyć bardziej uprzywilejowanym członkom drużyny. Choć nie przepadał za składaniem swego losu w czyjeś kopyta, uznał, że w tym wypadku to najlepsze co może uczynić. Nie pozostał jednak biernym w tej sytuacji. Poczekał jedynie na dostosowanie światła, tworzonego przez Travelly... Następnie, starannie omijając substancję otaczając wysepkę, rozpoczął okrążanie groty. Spoglądał na owe freski, malowidła... sądząc, że - być może - powiedzą one coś o istocie, z którą mieli do czynienia... bądź też cokolwiek innego, ciekawego..
  4. Plothorse

    Daj swoje foto :P

    Kilka godzin przed maturą... idealny moment na wysłanie pierwszego zdjęcia. Koleżanka zrobiła... w sumie nie wiem co dokładnie zrobiła z moimi włosami, ale... jako jedyna uwieczniła mnie w ostatnich czasach, więc... ta... ,,kolejny brzydki brony":
  5. (Dwa egzaminy za mną, siedem przede mną... Wybacz proszę brak odpowiedzi w takim momencie... nie pragnę byś pomyślała, że dla mnie nie jest znaczącym. Wręcz przeciwnie...) Nazwać Wietrzyka zdziwionym byłoby takim niedomówieniem, jak określenie króla Sombry ,,mało rozmownym antagonistą". To, co się wydarzyło.... W najśmielszym swych przypuszczeniach nie ośmielał się sądzić, że ustawienie owego reliktu na jego miejsce może mieć tak zbawienny wpływ. Był przekonany, że walczy desperacko o przedłużenie istnienia krainy, podtrzymanie tlących się resztek życia w nim, przetrwanie nadchodzącej nocy... cóż się okazało? <Ten kamień... jego magia to jedyne, co podtrzymuje życie w tym miejscu...> - zdał sobie wreszcie w pełni sprawę z tego faktu. Tak, niby wypowiedzi Słonecznych Kucyków na jego temat mogły o tym świadczyć, ale... zobaczenie magii tego mistycznego obiektu na własne oczy było czymś zupełnie innym. Uzmysławiało. Z wdzięcznością przyjął rozlewającą się po jego ciele, kojącą falę ciepła. Tak miłą odmianą była... Zapatrzony w mrygające nad linią horyzontu postacie, pegaz stał się zupełnie nieświadomym faktu, że... nagle, znalazł się bez oparcia pod nogami! Niby normalna rzecz dla istoty, która spędza pół życia nad ziemią, ale jednak... nagłe zniknięcie szerszeni nie było tym, czego się spodziewał. Zamachał tylnymi kopytami i uchwycił przednimi słup, rozpoczynając zjeżdżanie w dół... nim to zaczął ponownie bić skrzydłami, starając się uniknąć bolesnego spotkania z ziemią. Co prawda, nijak temu do tego, jak nim rzucano, ale... Wylądował na ziemi. Nadal nie mógł uwierzyć w to co się stało. Kręciło mu się w głowie. Nie był pewien, czy bardziej od dzikiego splotu wydarzeń, czy od nagłego jego zakończenia... miał teraz nareszcie chwilę. Zerknął na swe plecy. Smażycorn go urządził... Jednakże, nie poświęcił im zbyt wiele uwagi. Choć z wrażeń i wysiłku miał ochotę paść na trawę i już o niczym nie myśleć, niczym się nie przejmując, odciąć od świata i zasnąć... już w oka mgnienie później odleciał w kierunku pozostałych kuców. Musiał sprawdzić, czy z nimi wszystko w porządku. Rozglądał się po znajomych ciałach i twarzach. Bał się, zwłaszcza o Kropelkę - tę małą, odważną klaczkę, której to nie widział... chyba od czasu, gdy wyskoczyła na polanę. PS: Zdziwiłbym się, gdybyś wszystko o mnie wiedziała. ; ) Być może Twa sygnatura będzie powodem do dodania kolejnego punktu do mej listy rzeczy do uczynienia po maturze...
  6. (Najpierw Pan Kot, teraz Bestia... któż to będzie następnym razem?) Wietrzyk syknął. Błysk, ból, swąd ozonu i palonej keratyny... Już drugi raz mu się to przytrafiło w tak krótkim przeciągu czasu... Chwila zaledwie bierności była wszystkim, czego ta chmura potrzebowała. Pragnął odsunąć od siebie myśli o tym, co odczuwał, lecz nie było to łatwo. Spalona sierść... albo i skóra... nie dawały o sobie ot. tak zapomnieć. Mimo tego, zdał sobie sprawę z tego, że nie ma przed sobą innego wyboru, jak dokończyć to, co zaczął... lecz na włosku wisiał los tak wielu...Zadbał więc o to, aby przy spełnianiu swej powinności nie zadziałać bezmyślnie. Mianowicie: zaczął pchać/turlać kamień nie tylko uzyskując siłę napędową odpychając kopytami ziemię, lecz i machając skrzydłami. Uczynił to zaledwie podobnie, nie identycznie co podczas lotu. Tu nie potrzebował siły wznoszącej, jedynie pchającą jego ciało naprzód... w ten sposób włożył w tę pracę naraz więcej mocy. Postarał się przy tym także wykorzystać pęd powietrza - wzniecony skrzydłami - do wzniesienia tumanu piasku, czy pyłu z obumarłych roślin tak, aby ten - lecąc w kierunku chmury - posłużył jako uziemienie. Nie pragnął odczuć kolejnych wyładowań. Ba. Zdawał sobie sprawę z tego, że kolejny wstrząs mógłby się okazać fatalnym w skutkach. I to nie tylko biorąc pod uwagę kwestię tej resztki czasu, jaka mu pozostała... Gdyby upuścił kamień tuż przed ułożeniem go na słupie, to... kto wie? Może jeszcze by go rozbił? Nie chciał myśleć o tego rodzaju scenariuszach, ale natrętnie przesuwały mu się one przed oczami. Pchał owy Słoneczny Kamień po ciałach szerszeni... Wziął przy tym pod uwagę to, że jeśli odzyskają w jakiś nieoczekiwany sposób przytomność, zapewne nie będą chciał zostać rozgniecionymi... <spróbują go instynktownie podnieść?> - pomyślał pegaz - <może... lecz raczej będą wolały go z siebie zrzucić!> - doszedłszy do takiej konkluzji, uzbroił się w czujność. Nie mógł pozwolić na zepchnięcia Kamienia na bok. Musiał utrzymać równowagę... <Drugiej szansy nie będzie!> - z tymi oto słowami, dźwięczącymi w głowie, postarał się dźwignąć kamień do góry... choćby musiał stanąć na szerszeniach, czy podlecieć do góry. Musiał to uczynić, skoro nikt inny nie mógł...
  7. Jak mam w zwyczaju czynić, po mojej walce czekam czas jakiś, oczekując na i zbierając wszelkie komentarze osób trzecich, aby usłyszeć szczere opinie, nie sugerujące się moją wypowiedzią. Szkoda, że i w tym wypadku jest ich tak mało... wygląda na to, Saka, że będziesz mógł w spokoju udać się na ten zasłużony urlop od walk wieczornych. Ten, kto zauważył, że wzięta została do tej Jej zupełnie inna wersja. ; ) Po trzecie... cieszy mnie to, że nie jestem najlepszy. ^ ^ Jeśli więc kiedyś, po maturze, Saka wróci ze swymi walkami (czysto teoretycznie), to będę mógł z czystym sumieniem wziąć się za poszukiwanie jeszcze bardziej mobilnej postaci. Wreszcie znajdę taką, którą mi będzie pasować... choć chyba postaram się szukać pośród dzieł, które znam. Dziwnie czułem się, wystawiając do walki taką, o której nie wiedziałem zbyt wiele... zapewne to poczucie jeszcze bardziej by się pogłębiło (a nie było zbyt miłe) gdybym wygrał. Ulżyło mi, że do tego nie doszło. Możliwe, że nawet było jeszcze jakieś po czwarte... ale chyba zapomniałem. W każdym razie - cieszę się z takiego obrotu sprawy i z... nie tyle niecierpliwością, co z pełnym radosnej ufności spokojem wyczekuję starcia Czarodziejki z Wobbuffetem. : 3
  8. Breeze Wavetrot Wietrzyk zadrżał. Okalający go żywioł muskał jego ciało, lecz tym razem nie on sprawił, że krew żywiej w nim zawrzała. Pomyślał, że dostrzegł szansę... sposób na postawienie Słonecznego Kamienia na jego prawowite miejsce. Nadzieja jego była kruchą, lecz na tyle realną, że postanowił się jej uchwycić. Planował wtoczyć go po ciałach szerszeni. Jednakże, najpierw potrzebował je unieruchomić... ogłuszyć. Zerknął za siebie. Peleton deptał mu po skrzydłach... Pegaz odlatywał, uciekał w oczach swych prześladowców. Kierował się w stronę przeciwną do kamiennego filaru. Po chwili zaczął wznosić tor lotu. Zaczął wykonywać sporą pętlę. Na tyle powoli, aby szerszenie podążyły bezpośrednio za nim, a nie wykonały inną figurę w celu przechwycenia go. Gdy zaczął już lecieć do góry kopytami, namierzył wzrokiem słup i poleciał prosto do niego. Zaczął się w typowy dla siebie sposób obracać wokół własnej osi, aby utworzyć z pędu powietrza za sobą swoisty wirek. Planował wessaniem do niego ścigających go owadów skołować je, sprawić by jeden wpadł na drugiego i przeszkodzić w skutecznym wydostaniu się - czytaj - wyleceniu z niego. Obracając się, nadal ze wzrokiem utkwionym w filarze, leciał dalej... skręcił na krótko przed zderzeniem się z nim - tak, aby lecące za nim szerszenie, zniewolone przez jego strugę powietrza, przeżyły bolesne spotkanie z kamiennym konstruktem. Miał nadzieję, że to wystarczy... lecz planował w razie czego jeszcze podlecieć i poczęstować kopytami tę, czy ową głowę. Niezależnie jak bardzo nie pragnął przemocy, zdawał sobie sprawę z tego, że nie wielkiego wyboru. No i pozostawał jeszcze problem chmury. Z pewnością nie omieszka zaszkodzić mu w próbie wtoczenia Kamienia... o ile taka ilość powalonych wrogów okaże się wystarczającą... lecz czy w ogóle opisana wyżej akcja dojdzie do skutku? Oto jest pytanie...
  9. (Nie pragnę zabrzmieć tak, jakbym komuś coś wypominał, ale... pozwólcie, że przypomnę o prośbie Zegarmistrza, tyczącej się nie kreowania świata na własną rękę.) Poll Nurdoo -Accio Rainbow Dash! -Sądzę, że może się żywić czymś takim jak my... - rzekł Poll - niska temperatura mogłaby ułatwiać hibernację... dzięki zapadnięciu w którą pokarm nie byłby potrzebny aż tak często... zakładając, rzecz jasna, że prawa logiki stosują się aż tak do tego miejsca - dodał jeszcze nieco sceptycznie. Nie był przekonany o tym, że coś żywego tam jest... ogólnie nie rozmyślał nad tym aż tak. <Okaże się... i się zobaczy> - możliwe, że to właśnie mało ciepła atmosfera wpływała negatywnie na jego procesy przesyłu danych. Ach te biedne, drżące dendryty... Mimo przejawiania braku zbytniego zainteresowania snuciem teorii na temat tego czym owe coś może być, jednorożec ten był żywo przejęty sprawami bieżącymi... intrygowały go odgłosy, zasłyszane podczas przemierzania dotychczasowej trasy. -Sad Blind? - zagaił do towarzyszki - mogłabyś spróbować poszerzyć obszar wychwytywania myśli, aby sprawdzić, czy jest tu coś inteligentnego w pobliżu? Następnie zwrócił się do Travelly, jednego z dwojga świecirożców: -Czy mogłabyś, proszę, skoncentrować wiązkę i sięgnąć nią nieco dalej... ot. żeby popatrzeć po ścianach i suficie... czy jest jakieś wyjście w pobliżu, a także czy też jesteśmy bezpieczni od góry? Nie pragnąłbym w tak lepkiej ciemności odczuć czegoś na swym karku. Tymczasem, niejedno badziewie do góry nogami sobie zasypia... Zerknął jeszcze w tył i dodał w myślach do czytającej w nich: <Mogłabyś spytać członków grupy, czy miałby ktoś coś, co moglibyśmy założyć na wejście tutaj... linkę, do której moglibyśmy doczepić kamyk, cokolwiek...? Tak, żebyśmy mogli zostać ostrzeżeni, w razie gdyby ktoś przekroczył próg? Może to zbędna ostrożność, ale nie pragnę, aby - jeśli cokolwiek tu jest - usłyszało, że planujemy coś takiego>
  10. (Witaj ponownie. Skoro wróciłaś, sądzę, że czas najwyższy abym odpisał... nie wiem jak to będzie teraz z sesją, gdy mam maturę... kulminacje wydarzeń i w tym i w tamtym świecie się zbiegły. Niemniej jednak, spróbuję poradzić sobie z obydwojgiem... zobaczmy, jak wyjdzie.) Breeze Wavetrot Wietrzyk śmignął nad owymi szerszeniami... może trochę z boczku? Konkretnie, ze strony leśnej... tak, aby swą niezbyt kuszącą obecnością kuca obcującego z chmurą burzową na ogonie... dosłownie, czy niedosłownie... oddziałać na psychikę owych trutni... i spowodować ich skręcenie jeszcze bardziej w stronę owego słupu... Sytuacja była z chmurą patowa. On jej nic nie mógł zrobić, ona jemu... w miarę chwilowo aż tyle nie... cóż, nie było po co jej ruszać, taki wniosek. Rozejrzał się w locie wokół. Spojrzał na owe drzewa. Przyszedł mu nawet pomysł na to, jak mógłby spróbować wgramolić owy kamień na szczyt słupa... tylko potrzebowałby zwalić dwa pnie i uczynić z nich prowizoryczną wyrzutnię... gdy już kamień znalazłby się w powietrzu, łatwo byłoby już z nim opaść do celu... chyba? Czy też nadłożyłby to tylko trasy i sił...? I naraziłoby też kamień na rozbicie? Któż wie... w każdym razie - postarał się coś wymyślić - i dlatego też przeczesywał teren w poszukiwaniu czegoś co jeszcze nadawałoby się do wykorzystania.... nie aż tak spróchniałego, by pękło, nie spełniwszy swej funkcji... lecz nie aż tak żywego, by nie zdołał tego obalić...
  11. Goku vs... Kapitan Jastrząb. Hue. Chemik coś zamówił!? ŁoooooOOOO! ,,Mechaniczni" vs Organiczni Hmmmmm...
  12. Spogląda na najświeższe posty... chwilę temu Sakadetsu odpisał w temacie walk wieczornych. Nie spodziewałem się u siebie takiego zacieszu na twarzy dnia dzisiejszego... sądziłem, że to przepadło... a jednak! Dzięki Ci, Saka. Sądzę, że nie mówię tego wyłącznie w swoim imieniu... Miki vs Drizzt Daermon N' a Shezbaernon I-no vs Sailor Moon
  13. Poll Nurdoo Jednorożec, och jakże niesamowicie zaskoczony tym, że dopiero akcja, podjęta przez Pinkamenę ruszyła grupę, dotychczas zajętą - przynajmniej w większości - dopytywaniem się jeden drugiego czy idą, jak banda źrebaków na pierwszej samodzielnej wycieczce, pociągnął nosem, nie wyrażając komentarza. <Umysł roju, nie ma co...> - pomyślał sarkastycznie. Ruszył swe cztery kucykowe litery i ruszył stępa za świecirożcem. Otoczenie bynajmniej nie napawało go optymizmem. Stylizowana na bardzo popularny motyw idź-stąd-bo-zdechniesz atmosfera przyprawiała go o pojedyncze krople zimnego potu, spływające powoli po grzbiecie i okazjonalne, niezbyt intensywne dreszcze. Jakby jego kondycja zdrowotna sugerowała przebywanie w tego rodzaju kurortach... Jeszcze zwłok tu brakowało. Pokręcił nozdrzami, czując odór, gromadzony zapewne w tym miejscu skrzętnie od dłuższego czasu... <Ciekawe, czy równie mocne obrzydzenie czują ci, którym zdarzy się mnie powąchać...> -I ja tym razem podziękuję - odpowiedział morskiej pieśniarce - mam jakieś słodko - kwaśne przeczucia... no i, umm... pewnie Twa czujność nie śpi... ale uważaj, by Ci to między koła nie weszło - dodał, wskazując na kryształki, które i sam zdecydował się postarać omijać w czasie przemarszu. Bliskie spotkanie z owymi jakoś czarno wpisywało się w rejestr możliwości... Zaraz, z jakimż to słodkim wspomnieniem owa przestrzeń półzamknięta mu się kojarzyła? Mmm... ach tak! Widział przecież takiego robala, w środku z takimi okrawawionymi truchłolikiem dziabdziakami...
  14. Istotnie, choć nie ta linijka. Dzięki. <zapewne piszę to nie tylko w swoim imieniu..>
  15. Czy mogłabyś, proszę, odpowiedzieć na pw? Bez tego ciężko mi rozwinąć akcję, niezależnie jak bardzo pragnąłbym kontynuować przygodę.
  16. Och nie~e, całe życie żyłem w błędzie.. A tak na poważnie: Jeśli chcesz nienaruszonego przykładu, oto i on: Pierwszy z moich postów z sesji Trzeci akapit
  17. Zerknąłem ostatnio do tematu z moim OC-kiem, w którym to pierwszego, głównego postu, nie edytowałem praktycznie od czasu wysłania - aż do dnia dzisiejszego. Po porównaniu z pracą zachowaną na komputerze, okazało się, że w jednym ze spoilerów brakowało tekstu (z dwóch, w których był obecny) Nie wiem, czy w innych postach także miała miejsce utrata danych. EDIT nr 2: Sprawdziłem. Także w pozostałych postach brakuje informacji wewnątrz tych konkretnych nawiasów. (Patrz - edit nr 1) Zaleciłbym wszelkim twórców tego forum, dbałym o jakość swych dzieł oraz posiadających ich kopie, sprawdzenie swych nadesłanych uprzednio prac. EDIT nr 1: Przeczytałem resztę pracy. TO NIE SPOILERY. Brakuje informacji zawartych w tzw. ,,ostrych nawiasach" < > Przypadkiem ta część ze spoileru rzuciła mi się jako pierwsza w oczy. Prosiłbym kogoś uprzywilejowanego o adekwatną zmianę nazwy tematu.
  18. Jak dobrze, że z tyłu, a nie z przodu go osmaliło. Jako dbającego o własny wygląd, świadomość tego faktu mogłaby go zaboleć... kto wie? Może i nawet bardziej od tego podszczypywania? Wietrzyk, po przeleceniu przez chmurę, nie zatrzymał się. Zawirował, układając skrzydła inaczej niż dotychczas. Planował wykorzystać strugę powietrza, którą wytworzył, przelatując pomiędzy pomniejszymi chmurami. Postarał się pociągnąć je za sobą. Planując przed chwilą kopnąć chmurę, był ustawiony zapewne mniej więcej tak, aby zarówno Koszmarna Klacz, chmura, jak i On sam znajdowali się w linii prostej. Prawdopodobnie leciał teraz prosto na swą przeciwniczkę z kopytem ustawionym przed sobą. Dlatego też właśnie podniósł tor lotu, aby nie zaatakować jej bezpośrednio. Zdawał sobie sprawę z tego, że czynienie tego jawnie jest zdecydowanie niebezpieczne, jako że ona sama miałaby tę choćby i krótką chwilkę, aby zareagować. Nadal nie spowalniając, przeleciał nad nią. Wzleciał już za nią ku górze, robiąc pętlę. Spodziewał się, że chmura, ponownie połączona, zaraz znajdzie się pomiędzy nim, a czarną alicorn. Ukończył akrobację, spadając w dół z kopytem ponownie wystawionym przed siebie, w momencie, w którym chmura zakryła wzrok przeciwnika. Teraz nie liczył już na to, że uda mu się wyzwolić piorun. Spodziewał się, że chmura ponownie rozbije się na kilknaście mniejszych, z czego część - być może - dosięgnie nieruchomą alicorn, rażąc ją elektrycznością bezpośrednio, z całą dawką w nich zgromadzoną. No i jeszcze pozostawało nadzieja, choćby i niewielka, na to, że dosięgnie ją osobiście...
  19. Wietrzyk przerwał toczenie kamienia. Stanął wobec nieco bardziej bezpośredniego zagrożenia... Poniekąd ucieszył się, że jest to niebezpieczeństwo, z którym był zaznajomiony. Już miał wzbić się w powietrzu, gdy nagle... ...pomyślał, że chmury, choć wezwane niewątpliwie za pomocą magii, zapewne nadal stosują się po części do praw przyrody. Uznał, że staniu na ziemi zawdzięcza nie bycie trafionym. Jeszcze. Sądził, że odmieni się to, gdy tylko spróbuje polecieć... ... dlatego też zamachał wpierw skrzydłami, wzbijając w górę obłok piasku i pyłu z obumierających roślin. Zmrużył oczy. Dopiero drugie gruchnięcie piórami miało na celu wzniesienie jego. Odbijając się kopytami od ziemi, owy obłok pociągnął za sobą. Z taką oto kurtyną, na której odizolowanie go od elektryczności liczył, zaczął latać wokół tych chmur, pędem wiatru ściskając je w pojedynczą. Potrzebował się do nich zbliżyć, lecz nie mógł tego uczynić, ponieważ ryzykowałby ogień krzyżowy... Dopiero gdy owe kilka burzowych chmur zbiło się w jedną, poleciał wprost na nią, gromadząc swą siłę w jednej z tylnych nóg. Planował kopnąć ową chmurę - tak, aby wyzwolić z niej piorun w kierunku czarnej damy.
  20. Cóż to? Paląca się do sesji wataha milczy, a ja, tak mało czasu mający, odpisuję jako pierwszy? Zaiste ciekawe czasy nastały.. -Mam zatem nadzieję, że nie myślę zbyt głośno - odpowiedział jednorogini. Ton jego głosu zdawał się być niejednorodnym. Skrywał... strach? Rozbawienie? Słodko-kwaśną ironię...? Jak kraina ta piękno wszystkich kolorów zabrała... w kubeł jeden wrzuciła, szarą masą zalała... pejzaż, co jak jego głosu barwa. Jak cała jego osoba - mdła i wytarta. Wiele kryjąca i odpychająca. ... Zwierciadłem duszy oczy. Po kompanach wiódł spojrzenie. Kuców stanowienie ogarnął w okamgnienie. Dwojgu umysłom się ukazała myśl bynajmniej niezwykła - -Decyzja zapadła - rzekł Poll, mrużąc powieki - proponuję więc, aby świecirożce ustawiły się na początku oraz końcu korowodu... zarówno ze względu na walory zmysłowe, jak i udaremnienie ewentualnej próby porwania... tych bowiem naruszenie zostanie zdecydowanie szybko zauważone. Skierował swe kroki ku wejściu do jaskini, choć w nią samą się jeszcze nie zagłębił, oczekując na uformowanie szyku przez resztę grupy... Któż mógł wiedzieć jak ciasną się ta dziura okaże?
  21. Hmm... dobrze. Nie odpowiedziałeś w kwestii częstotliwości odpisywania, zatem przyjmę tę z Twoich działowych sesji. Nick: Poll Nurdoo Link do Karty Postaci Gdzie aktualnie stoję/co robię: Znajduję się na grani, okalającej górę. Ze słów Pinkameny wnioskuję, że jest ona dosyć spadzista/nierówna/niebezpieczna. Szliśmy po niej już jakiś czas i śmiem przypuszczać, że rozciąga się stamtąd ładny widok na okolicę. Stoję obecnie przed jaskinią, wyrażam swoje zdanie w kwestii wyboru kolejnej części trasy.
  22. Zastanawiam się... powiedz mi, proszę, Zegarmistrzu: jakiej częstotliwości odpisywania oczekujesz? Jakie zajmujesz stanowisko wobec liczby postów graczy pomiędzy Twoimi odpisami? Jestem także ciekawy tego, czy we wspomnianej przez Ciebie ,,namowie osób trzecich" uczestniczył Lemuur. Proszę Cię, uchyl rąbka tajemnicy, jeśli to nie kłopot.
  23. Nie czytałem i zgodnie z zasadą, której się trzymam - nie mam zamiaru. Wtrącę tylko jedno, bo to razi w oczy. Zmień tytuł... nie ma słowa ,,assasyn" w polskim języku. To angielszczyzna, ot. ,,assasin", zabójca... zbędny neologizm. Przy okazji... tak, zdaję sobie sprawę z tego, skąd to się wzięło.
  24. Plothorse

    [Zabawa]Znajdź swój sport!

    Le namiętnie rozdzierająca falami dźwiękowymi bębenki czołgistka Cuddly doggy? Już widzę wrogów, uciekających na widok stalowego kolosa, który swą osobą przyozdabia...
  25. Ciągnąć innego MG do sesji? Technicznie nie zawadzi, nic się w sumie konkretnego nie wydarzyło... cóż, jak dla mnie to na chwilę obecną byłoby lepiej, gdyby sesji nie było. Jakkolwiek, wątpię, aby ktoś poza mną był w podobnej sytuacji. Sercem jestem za daniem Lemuurowi czasu i kolejnej szansy, zważając na to, że problemy mają w zwyczaju chodzić nie parami, a stadami. Jakkolwiek, jeśli macie ochotę na chyżą kontynuację... cóż. Są na forum osoby tylko czekające na szansę. Jeśli zdołacie taką wyłowić i przekonać do dopasowania się do gotowego mechanizmu... domyślam się bowiem, że Lemuur miał konkretne zapatrywania na możliwości w tej krainie i o ile przekazanie wizji pomysłu do wdrożenia może być ciężkie, o tyle patrzenie jak ktoś zmienia koncept smutne... Dajcie mu chwilkę. Niech się wypowie.
×
×
  • Utwórz nowe...