Skocz do zawartości

Plothorse

Brony
  • Zawartość

    324
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Wszystko napisane przez Plothorse

  1. RedBalance12 - bądź tak miły i ukrywaj wyniki walk w spoilery, dobrze?
  2. Plothorse

    Orange Steel

    Szkoda, że tak mało osób przegląda strony ze starszymi OC.. http://mlppolska.pl/Watek-Long-Grass--3209
  3. -Zatem często podróżujesz po innych światach? Kto kogo tu źle zrozumiał? - wznosząc brew spytał Poll Vivaciousa. Podszedł odrobinę w kierunku krawędzi, spoglądając w dół, lecz z raczej bezpiecznego kąta. -Co do urwiska... hah! Latać ze skrzydłami... słyszałem o jednorożcu, który także nie oparłby się pokusie skoczenia w miejscu takim jak to... i... nie, bynajmniej nie wyczarowywał sobie jakichkolwiek ,,pomocy". Odszedł od urwiska. On nie gustował w tego rodzaju klimatach... za bardzo. -Co zaś się tyczy Rainbow... - tu spoważniał - ...gdybym wierzył w to, co powiedziałeś, nie byłoby mnie tutaj. Zerknął jeszcze w stronę Abyssala. -Ciemności... nie tyle nykofobia, co strach przed nieznanym, kolego. Niektórzy z nas mogą się obawiać tego, co czai się w czeluści, nie jej samej w sobie...
  4. (Co do sygnatury: tak... choć podpis pod obrazkiem już tu raczek nie pasuje... prawda? Co zaś się tyczy Luny: Ach! Mój błąd, mój fail... przyznaję. To nie powinno było nastąpić. Powiedz, proszę... czy moglibyśmy używać bezpośredniego tłumaczenia Jej imienia, ,,Gwiazdy Północnej"? Sądzę, że mogłoby się przydać w wypadku, w którym Księżniczka istotnie by się zjawiła. ) -Rogiem! - krzyknął Wietrzyk do jednorożca, wierząc, że tradycyjna, uświęcona broń tych stworzeń znacznie bardziej się nada do przebijania twardych powierzchni aniżeli jakaś gałąź... Zmienił plany dotyczące Słonecznego Kamienia. Zamiast próbować go podnieść, zdecydował się go potoczyć. Wziął, rzecz jasna, poprawkę na to, że prosto nie pojedzie, z racji nie bycia idealną kulą. Popychając klejnot kopytami, obracał co i rusz głowę, czy aby jakiś szerszeń nie pragnie go oblać. W razie konieczność starał się unikać owych ,,ataków" jedynie wykręcając w powietrzu w tę czy ową stronę, lecz nie oddalając od Kamienia. Przy gładkiej drodze zmieniał także trasę ku filarowi. Nie przerywał toczenia. Zdawał sobie sprawę z tego, że drugiej szansy może już nie uzyskać... - myśał. Krople potu spływały po jego ciele tu i ówdzie nie tylko z wysiłku, ale i ze strachu - że wpadną mu do oczu i przeszkodzą w drodze. Jak dobrze, że nikt nie miał okazji go teraz wąchać... khem..
  5. No ba! Teraz mi dopiero o takiej mówisz... jest za ista. Od dziś będę jej na okrągło używać. O ile internet na to pozwoli, to zaraz poprawię ów poprzedni post...
  6. Nie wiem o co chodzi... lecz podejrzewam, że może to być wyzwanie, jakobym miał przyjść na meet rymując w czerwono - białym cylindrze...
  7. Zaszli aż tutaj, bez większych komplikacji... jednorożec zasłonił czułe oczy przed porywami wiatru, wzburzonymi przez lądującego pegaza. -Masz rację, Vivacious - rzekł Poll - rzadko zdarza się okazja, aby narazić na wykrycie grupę kuców idących przez krainę śmierci. -Po tym co zrobiłeś, istotnie lepiej będzie wycofać się na jakiś czas poza zasięg ciekawskich oczu... - stwierdził. Rozglądając się wokół, celem dostrzeżenia ewentualnych oznak nadchodzącego niebezpieczeństwa, rozmyślał nad słowami, zasłyszanymi od Sad Blind.
  8. (Ciekawe... rzadko się zdarza, aby traciły kończyny w wyniku ewolucji... Dziesięć? Rozumiem, że musiały Ci się podobać... być może, po maturze odświeżę wspomnienia na emulatorze... kto wie? Ach, tyle rzeczy się zbiera ,,na później"... Chomiorun? Oczywiście, że chcę go zobaczyć! Jeszcze się pytasz...) Wietrzyk odskoczył jak oparzony. Jednorożec. Jednakże, to nie był koniec niespodzianek na tę chwilę. Oto przybyła w towarzystwie dwojga Kuców Słonecznych... Luna. W międzyczasie zaczął naskakiwać z góry na zbierające kubły z miodem szerszenie. Liczył na to, że posługując się swoją masą, energią kinetyczną oraz paroma prawami fizyki doprowadzi do nagłego ugięcia się pod nim przeciwników oraz wylania miodu na nich samych. Domyślał się, że nie wyrobi się z wszystkimi, nie zażegna niebezpieczeństwa nawet jeśli udałoby mu się sprowadzić je w ten sposób na ziemię. Niemniej jednak, to pierwsze co przyszło mu do głowy w takiej sytuacji. Instynkt nakazał chronić przed bezpośrednim zagrożeniem, ale... -Reszta kuców jest pod kopułą! - krzyknął do nowo przybyłych. ...nie był nawet przekonany do której ze stron należą. Po chwili bowiem dotknęła go straszliwa myśl - jakoby pojawiające się w tym miejscu niespodziewanie postacie mogły być halucynacją wywołaną przez kpiących sobie z niego, a pragnących wykończyć go i fizycznie i mentalnie przeciwników. Dlatego też krzyknął... sądząc, że w razie gdyby okazali się być jego sojusznikami, mogli skorzystać z tego faktu. Jeśli natomiast nie... cóż, jemu raczej to nie zaszkodzi. I w tym momencie... błysk. Odblask jednego z ostatnich promyków słońca na wypolerowanej powierzchni skrzętnie skrytego przedmiotu. Zdecydowany, ruszył ku nowemu celowi. Przez chwilę żałował, że nie dopytał kuców o to i owo... lecz ten tok myślenia odegnał. Liczyło się tu i teraz! Wietrzyk postarał się wzburzoną lotem strugą powietrza wznieść kwiaty otaczające Słoneczny Kamień w taki sposób, aby utworzyły kurtynę przed oczami pary alicornów. Tak, aby mógł ewentualnie podjąć się próby przechwycenia kamienia i polecenia z nim w kierunku owego kamiennego filaru... jeśli nie po to, aby go na nim umieścić, to choćby i po to, by się tam ukryć... niewiele stabilnych osłon w tym miejscu się ostało. Tymczasem, zanosiło się na burzę... PS: niewyraźna mina Szczerbatka jak najbardziej pasuje do reszty sygnatury...
  9. Między innymi z powodu tego działu żałowałem, że podczas świąt nie miałem dostępu do internetu... a tu się okazuje, że jestem pierwszym, który komentuje walki Sakadetsuznowu Kto by się spodziewał? Zdecydowałem się podliczyć owe punkty, aby pozostali nie musieli tego czynić, czy to w celu porównania siły postaci, czy też domyślenia się rozkładu walk w nadchodzącym turnieju. ^ ^ Całość przyjemnie się oglądało... podkłady także były zacne. ^ ^ Dużo tego było, więc może nie będę wchodził w szczegóły - to była dosyć specyficzna batalia. Należy ją po prostu zobaczyć.. Przy okazji - przyznam, że 06:25 i 09:44 były naprawdę ciekawe. No i... taaak... zastanawiam się cóż powie Drzewko o mobilności mojej nowej postaci. (tak, jestem okropny ) PS: Kiedy zaczynałem pisać tę wiadomość (zrobiłem parę rzeczy w trakcie) byłem tu jeszcze pierwszy po poście Sakadetsu. Teraz to ,,komentowanie jako pierwszy" jest trochę nieaktualne.
  10. Mm... okej, wróciłem z kościoła, mogę pisać dalej.. Serprerior... gdyby nie wężowata forma, pomyślałbym zapewne, że to rozwinięta forma go otaczających.. Yay! Zatem miałem, przynajmniej po części, rację co do przynależności żywiołowej owego pokemona... no, jestem ciekawy wyglądu. Z opisu kojarzy mi się z tym elektrycznym psem, zielonym, co najmniej wyglądającym na trawiastego (nie jestem pewien czy był nim w istocie) chyba z drugiej generacji. Zaraz, jak mu było ,,na imię"...? W sumie, to teraz sobie przypomniałem... z czasów jeszcze, gdy z tatą grałem w pokemony, teehee... jego ulubionym była Ponyta/Rapidash. Zwał ją chyba ,,Ogieniek". Kto by pomyślał, że po latach... Mm... i pomyśleć, że ja wolałem Ninetails' a/Arcanine' a... Przyznaję Ci rację co do wyglądu tej doliny... jednakże, pozostawia to kierunek wskazany przez Chrysalis jako nieco zwodniczy. Jednakże, z tym to już mniejsza, to przecież na granicy spekulacji... Inną sprawą to, że nie jestem w stanie sobie wyobrazić jak to możliwe, że tyle czasu tam wisiały w powietrzu z... kokonem oraz kubłami miodu? Dobrze zrozumiałem? To, jak szybko ta akcja została przeprowadzona z lekka mnie skonfundowało... chyba zawrę to w wypowiedzi. Wietrzyk był... przerażony. To stało się tak nagle. W jednej chwili miał ze swą drużyną w miarę realne szanse na uratowanie tej krainy... przepadły one w jednej chwili? Zapominając o całej reszcie otaczającego go świata i bynajmniej nie próbując robić z siebie bohatera, poleciał zdesperowany w kierunku owej pułapki, przekonany, że na pewno nie wszystkie kucyki zostały złapane... - myślał. Jego umysł podsuwał mu wszelkie możliwe aspekty sytuacji, gdyż nie mógł tak po prostu przyjąć do wiadomości tego co się stało. To było zbyt... nieprawdopodobne. -To tak się nie skończy! Nie pozwolę Wam zniszczyć tej krainy! - krzyknął z wzbierającymi łzami w oczach, wwalając się w gniewie z kopytami w pierwszego napotkanego wokół kopuły szerszenia. Mimo to, w owym działaniu była pewna idea. Gdyby bowiem jakieś kuc się uwolniły, dywersyjne działanie Wietrzyka pozwoliłoby im na wyłamanie się z łańcucha... nie mógł pozwolić na zmarnowanie takiej szansy!
  11. (A jakże. ^ ^ W tej dziedzinie zdecydowanie jaśniejesz mocniej ode mnie. Mm... pierwszego nijak nie rozpoznać. Drugiego pierwszy raz widzę. Trzeci... Chomiorun... czy dobrze zgaduję, że to... chomik - piorun? Ot. inspiracja Pikachu? Sam nigdy nie wymyśliłem żadnego... raczej inne rzeczy, ekhm... nie wiem, czy wymieniać. Mój to chyba Gardevoir. Jedyny Pokemon, któremu nadałem imię... zwałem ją Voidi.) Umm... czyżbym źle zrozumiał? Wydawało mi się, że Słoneczne Kucyki są za krzakami/drzewami, poza polaną, wraz z Chrysalis, w czasie gdy Wietrzyk był z NMM oraz Nyx na polanie. Skoro szerszenie skierowały się na polanę, sądziłem, że chodzi o dorwanie jego... Pozwól, proszę, że odpiszę później, po Twej odpowiedzi. Nie bardzo mam teraz czas, by zastanowić się nad ruchem, muszę jeszcze pewną sprawę dziś przed północą załatwić...
  12. (Rozumiem... to, co powiedziałaś dało mi do nieco do zrozumienia na temat tego, co oglądałaś, a co oglądałaś. Dzięki... mm... jednak nadal nie wiem, czy miałaś szansę zaznajomić się z filmem pt. ,,Powrót Mewtwo". No i... och, dziko... że też to pytanie nie padło wcześniej... ulubiony Pokemon? ) - nie znalazł w myślalch odpowiedniego słowa, ni wyrażenia, porównania, które oddałoby jednocześnie jego zaskoczenie, podziw, lęk i cierpienie... Bolało go bowiem fizycznie ciało... lecz nie to było najgorsze. Nie dające spokoju umysłowi odczucie, iż w czyichś oczach jest się ,,tym złym". Nie chciał tego kontynuować, ale wiedział, że musi... Dlatego też zebrał swe siły raz jeszcze. Usadowił się na jakowymś mało sprężystym konarze, naprężył ćwiczone latami muskuły i chwilkę poczekał na zbierającą się kompanię... wystartował nagle, bez ostrzeżenia... bynajmniej nie uciekając, lecz nurkując pomiędzy ich szeregami. Minął je i... równie szybko zawrócił! Kierował się poprzez szeregi szerszeni w kierunku Koszmarnej Klaczy. Wzbudzoną strugą powietrza postarał się objąć żołnierzy i pociągnąć ich za sobą tak, aby to oni teraz doświadczyli spotkania z ową niesamowitą osobistością. Gdy starał się przelecieć obok niej, w głowie zajaśniała mu pewna myśl:
  13. Plothorse

    Błędy na forum

    Problem z emotikoną. Dwie istnieją pod tą samą nazwą: ,,rapidash".
  14. (Oczywiście. Nie gniewam się zresztą w ogóle. Jedynie byłem zawiedziony... no i kimże byłbym, gdybym nie dawał ,,drugiej szansy"?) Wietrzyk, porażony, i to bynajmniej nie elektryzującym powabem owej gwiezdnogrzywej czworokopytnicy, boleśnie odczuł nazbyt bliskie spotkanie z drzewulencją na skraju więdnącej w oczach polanki. Miał dylemat z ową damą. Nie pragnął jej skrzywdzić. Bynajmniej nawet nie tylko ze względu na ową młodą klaczkę... wchodziły tu w grę także takie wartości jak domniemanie niewinności oraz uprzejmość wobec przedstawicielek przeciwnej płci. Zasady, wpojone mu przez rodziców pamiętał dobrze. Jednakże, został zobligowany do sprostania odpowiedzialnemu, zdecydowanie niecodziennemu zadaniu. W jego kopytach spoczywała przyszłość... całego narodu? Co najmniej. W pierwszej kolejności jednakże, nie zajął się przemyśleniami na temat tego cóż ma z nią uczynić. To, co w tej chwili uczynił, było dosyć instynktowne... sprawdził wpierw, czy mu się ogon nie fajczy! W razie czego postarał się go ugasić... miał ziemi dosyć dookoła, zatem w razie czego przycisnął kopytami żarwłosie do glebogromu. Chyżo, szparko, z werwą i uczuciem. Następnie poleciał ku górze i zleciał... tak, w dół, ku owej klaczy. Lotem kosząco - pikująco - whateveraśnym. Przeleciał koło jej tylnych nóg, tak, aby powietrzna fala uderzeniowa właśnie o nie się rozbiła. (Konkretnie oglądałem od pierwszego sezonu. Jednakże, nie oglądałem późniejszych. No, poza pojedynczymi wyjątkami... Z pierwszego pamiętam początek kawałek środka oraz special Powiedz mi proszę - jak wiele mówią Ci te imiona...: Mew, Mewtwo, Lugia, Entei...)
  15. Zakończywszy użeranie się ze środkiem lokomocji zdecydowanie nie śródziemnomorskiego stworzenia, Poll zagościł pośród regenerujących nadwątlone siły. Postarał się zaczerpnąć chwili relaksu, póki było to dla niego możliwe. Jak się wkrótce okazało z przebiegu rozmowy, jego tok myślenia odnalazł uznanie wśród ogółu... Jednorożec pociągnął nosem, rozmyślając jak to nawet ziemia potrafi być czasem wygodna. Przysłuchiwał się toczącej się rozmowie. Uznał, że warto byłoby wtrącić swe trzy grosze: -Osaczenie na otwartej przestrzeni brzmi groźnie... ale pozostawia możliwość ucieczki. Nie tak jak w przypadku górskich zboczy, mogących z łatwością przerodzić się w pułapkę. Co by nie wspomnieć o możliwości napotkania osuwiska... Zastanowił się chwilę, po czym dodał swym z lekka zachrypniętym głosem: -Niemniej jednak, i ja optowałbym za pójściem górą. Z nieco innego powodu. Jeśli ta ścieżka okaże się niewłaściwą i zostaniemy zmuszeni powrócić tutaj, by spróbować drugiej... to odnalezienie drogi powrotnej będzie o wiele łatwiejsze, w przeciwieństwie do otwartej przestrzeni. Z jakiegoś powodu wątpię, aby w tym miejscu bieguny... właśnie - czy ktoś pokusił się o wzięcie kompasu? - spytał członków grupy. Przygotował się do dźwignięcia swego cielska i ruszenia dalej...
  16. Wybacz mi, proszę, lecz to woła o offtop do nieba:
  17. W pewnym sensie mogę zrozumieć racje Balerona. Sam swego czasu zwlekałem z urodzinami tak, aby wszyscy mogli przyjść na jeden termin. Baleron, jako osoba mocno udzielająca się socjalnie... mm... być może nie pragnie przegapić czegokolwiek z naszego ściśle ustalonego i uporządkowanego harmonogramu meetów warszawskich? Co się tyczy miejsca prywatnego... klimat chyba pasowałby wieczorny, ale raczej wątpię, aby tym razem ,,łyżwy były łaskawe"... zatem tak, aby wszyscy zdążyli się trochę meetem pocieszyć (oraz w ogóle przybyć - w przypadku min. Chemika), lecz nie aż tak późno, aby konkretna część przegapiła jazdę. Warto byłoby także posłuchać wypowiedzi osób, które są zarówno zainteresowane ową niespodzianką, jak i skore jechać do Ciebie. Co się zaś tyczy samej drogi: z mojego punktu widzenia, skoro przeszliśmy piechotą ile przeszliśmy, to damy radę i teraz. Tymczasem, teraz to jazda... bah! Zresztą, w zacnej kompanii czas sam zlatuje. Gdyby nie fizycznie ograniczenia, powiedziałbym, że równie dobrze możemy i ruszyć się poza nasze miasto. No, ale cóż... jest jak jest. Misterjazynie... (hmm... nie lepiej: Jarzyn Mistrzu?) Doceniam Twoją propozycję, ale w tym wypadku akurat przydałby się większy ekran oraz dobre nagłośnienie... bądź też chociaż wygodne miejsce do oglądania. Nie mam jak zaprzeczyć, że grupowe wlepianie gał w laptop w miejscach publicznych (próbowaliśmy już tak odcinki oglądać, a jakże...) należy do rodzaju rozrywki, której wolałbym nie zażywać zbyt często... a co najmniej nie w takich okolicznościach.
  18. Biedny Baleron... och, tak baj de wej: jeśli uda się komukolwiek z Was załatwić jakąś dobrą miejscówkę do oglądania (mam na myśli coś prywatnego), a odcinek z podwójnym gromem tęczowym okaże się nijaki, to... cóż, zakładając, że uda mi się - jak to chyba Maklak określił - ,,znowu jakoś sprytnie wymknąć z domu" - to... będę miał dla Was niespodziankę. I kij mi w oko, jeśli nie przypadnie Wam do gustu. Mm... trochę dużo tych ,,jeśli". Szkoda, ale... takie życie.
  19. (Oferujesz sesje w tych klimatach... zdziwiłbym się, gdyby było inaczej. ; ) Mm... wyszło na to, że mam ,,niższy poziom" od tego tutaj: Wietrzyk zdecydowanie nie był na to przygotowany. Zatem Wietrzyk przeleciał przez ogon Nightmare Moon i wylądował po drugiej stronie galaktyki. Z racji tego jakże pięknego wydarzenia, sfrustrowany, zdecydował się wylądować na Koszmarnej Klaczy... konkretnie na jej głowie. -Przestań. Zaczął skakać po jej głowie... uznał, że ciężko będzie go ignorować, jeśli to uczyni. -Przestań. Przestań! Przestań! W razie próby pozbycia się go, której się spodziewał, spróbuje uchwycić się jej szyi... ba. W geście desperacji nawet ugryzie zębami jej róg. Byle nie dać się zbyć. -Nie wiem co mam Ci powiedzieć, żebyś to zrobiła, ale masz przestać! Szczerze... co byś zrobiła jeszcze na moim miejscu? PS: O. Pięćsetny post. Mm... ciekawa akcja się przytrafiła, nie ma co... jakiś mały bonusik do rzutu kostką z tej okazji?
  20. Widzę, że ktoś tu chyba nie pragnie, abym rozwiązał sprawy pokojowo. Wietrzyk... miał dosyć. Czas się kończył. Negocjacje zawiodły. Jedi wkroczyli do akcji. - pomyślał naturalnie zdenerwowany doznanym cierpieniem pegaz - Zapamiętała go jako niegroźnego idiotę? Cóż, spośród liści i gałęzi wyleciała w jej kierunku rozmazana, niebieska smuga o zdecydowanie innym nastawieniu do sprawy. Wietrzyk, odbiwszy się z pełnią mocy zarówno kopytami od pnia, jak i samymi skrzydłami od powietrza, zanurkował błyskawicznie w kierunku nieuprzejmej klaczy. Postarał się przelecieć jej pomiędzy nogami, chwycić zębami jej ogon i tak zawirować wokół niej, by okręcić go wokół jej twarzy oraz rogu, ciągnąc je za sobą. Miał nadzieję, że zaskoczona, skołowana i pozbawiona zmysłu wzroku nie wywrze swej zemsty... nazbyt szybko.
  21. Wietrzyk liczył każdą sekundę, którą udawało mu się zaoszczędzić, boleśnie wspominając to, z jakim sukcesem udało się wystąpić Kropelce. Zimny dreszcz przebiegł mu po plecach, jakby nie dość mu było wszelkich negatywnych doznań związanych z wyrżnięciem o ziemię. Porównywał to nieświadomie do uderzenia o rufę statku w czasie sztormu gdy to przez nawałę wiatru nie mógł latać, a na pokładzie rzucało nim wraz z domem na boki... pegaz ten nie wstał. Owszem, bał się owej klaczy, bardzo... zwłaszcza po tym co praktycznie bez większego zastanowienia mu uczyniła. Jednakże, nie był fizycznie w stanie... -Uh... wiesz, spotykałem już klacze podobne do Ciebie... - rzekł, nie ruszając się z miejsca... bezbronny, a jednocześnie narażający się... - W dalekich krajach zwą to ,,tsundere". Westchnął. Czuć było po owym westchnieniu, że nie poddał się jeszcze. Było ono westchnieniem kuca, widzącego przeszkodę na swej drodze i wierzącego, że owszem - musi się wysilić - niemniej jednak, ową przeszkodę pokona. Bądź też westchnieniem kuca przynajmniej to udającego. Nie było mu łatwo kontynuować grę ,,miłego kuca", jednakże skoro tak rozmowę rozpoczął... aby pozostać, jeśli nie wysłuchanym, to choćby i wiarygodnym, musiał to czynić: -Z początku chłodna, trzymająca na dystans... z czasem przekonująca się do tych, którzy się za szybko nie zrażają... - rzekł Wietrzyk, dopiero teraz wstając - Przypuszczam, że taką właśnie jesteś. Sądził, że niepotrzebnie nawet było dodawać ,,i dlatego będę próbować dalej...". Te szumne, niewypowiedziane słowa dźwięczały echem na przestrzeni pomiędzy nimi. - pomyślał pegaz, czyniąc dobrą minę do złej gry - <Jej irytacja zieje na kilometr... naprawdę warto poświęcać się aż tak? Dla kilku sekund udawać czułego idiotę? Czy to zrobi jakąkolwiek różnicę...?> - czarne myśli okrywały terrorem jego naprawdę złą sytuację...
  22. Wietrzyk uśmiechnął się dobrodusznie, widząc cóż to takiego czyni. Pomimo, iż wcale mu do śmiechu nie było. -Nie no, naprawdę, nie trzeba być tak skromnym... Przeszedł się parę kroków na bok, najnaturalniej na świecie, zerkając na nią z ukosa. -Rozumiem, zapewne mało kto miał szansę z Tobą porozmawiać i dlatego czujesz się nieśmiała. Chwilę przypatrzył się jej, a następnie słońcu. Uczynił minę, jakby coś nagle zrozumiał. Podleciał do góry, przesłaniając jej słońce. -No tak, że też się nie domyśliłem! - rzekł wesoło, pacając się kopytkiem po łbie - To słońce zapewne źle wpływa na Twoją karnację i dlatego pragniesz je schować! Ach, spokojnie, nie musisz się trudzić... pozwól, że Ci pomogę!
  23. Mm... kiedy wreszcie wziąłem się za porządne odpisywanie, zżarło mi post... czyt. komp się zwiesił... ekhm: Koszmarko. Muszę przyznać, że myślałem czas jakiś i nie byłem w stanie wymyślić czegokolwiek, co by nie było na tyle bezsensowne, że zaowocowałoby w najlepszym wypadku pogardliwym spojrzeniem Koszmarnej Klaczy (bez zatrzymania słońca) bądź też na tyle niebezpiecznego, że skończyłoby się w najlepszym wypadku poturbowaniem mego pegaza (z zatrzymaniem słońca na... parę sekund?) Mam dylemat przy pisaniu tego, a wiem, że nie powinienem już dłużej zwlekać... Wzrok czarnej alicorn przeszywał na wskroś! Wietrzyk odczuwał mocno chęć odlecenia stąd. Niemniej jednak, wiedział, jak wiele w tej chwili od niego zależy. Zebrał się w sobie, aby jak najnaturalniej zrobić parę kroków w tę, parę w tamtą, przyglądając się bacznie Kosmicznogrzywej Pani z różnych perspektyw. Podleciał kapkę w górę, po czym znów zerknął z dołu. Pocierał przy tym kopytkiem pyszczek, jakby zastanawiając się nad czymś. Wreszcie, podleciał do owej klaczy i wetknął błyszczący, niebieski kwiatek za jej uszko. Oddalił się na tę samą odległość w jakiej znajdował się poprzednio, równie prędko co do niej przybył. Nie spuszczał z niej oczu. Rzekł dobitnie: -Pasuje idealnie! Po czym po chwili, gdy już dał jej zrozumieć, o cóż mu chodziło: -Tylko.. czy mogłaby Pani na chwilkę przestać świecić? - poprosił delikatnie - Bardzo pragnąłbym zobaczyć, czy wygląda Pani równie pięknie w naturalnym świetle...
  24. Zdecydowanie jedyną, niepowtarzalną, przeuroczą NIESPODZIANKĘ! Tak! Ten niegasnący lampion niepohamowanego entuzjazmu! Ten pełen inspirującej odwagi symbol wiecznie żywej chwały pierwszej generacji! Ten kruszec zajedwabistości, jaśniejący niczym rozżarzony klejnot pośród szeregów najsłynniejszej grupy lotniczej Equestrii! Tak... słuchacie nadziei straceńca. Jak wiecie, Hasbro utraciło prawa do Surprise, jako i do praktycznie wszystkich kuców starej serii... wśród nowego mane 6 mamy tylko AJ... nie ma praktycznie żadnych szans na to, aby wypowiedziała choćby słowo w jakimkolwiek przyszłym sezonie. Niemniej jednak, póki żyję, nie przestaję wierzyć.
  25. Świetnie! Wietrzyk dostrzegł miejsce na Słoneczny Kamień... o którego istnieniu, lokalizacji oraz przeznaczeniu nie miał zielonego pojęcia. Odwrócił zatem wzrok od Królowej, której nie mógł przekonać. Uśmiechnął się, pozbawiony entuzjazmu i mrugnął sugestywnie do kuców, które chyba nie planowały mu pomóc. Następnie wziął w pysk jeden z kwiatów, które nie wyrosły dla niego. Uczynił swe kroki na wskroś polany, na której pod trzmieli armią bezpiecznie się nie czuł. Uzbrojony w moc, której nie miał, stanął naprzeciw czarnej pani alicorn, której nie mógł nic zrobić i wpatrzył się w nią intensywnie, nie mając prawa się odezwać! Apetyczność jego sytuacji była zaiste pozytywnie powalająca!
×
×
  • Utwórz nowe...