-
Zawartość
3487 -
Rejestracja
-
Ostatnio
-
Wygrane dni
1
Posty napisane przez KougatKnave3
-
-
Spoglądam na nią... - Czy masz ochotę na randkę? Teraz we śnie? - spytałem się. Jak tak to niech szybko założy jakąś suknie w "Jej Typie" a ja też się szykuje i robię wszystko co potrzebne. Jak nie... to dokańczamy nasz pojedynek na plaży... jedno i drugie wiadomo jak się skończy. Co wybrała?
*Jej Typie - Czyli dwuznaczne stroje wizytowe (suknie) które Milly zaczęła nosić by wkurzyć Capo...
-
- Mamy jeszcze Yorka o zboczeniu Twarzy o nazwie Lamarr - powiedziałem. O Lamarrze nie można zapomnieć. - Tylko małe... a nie. Mały domek mamy, letniskowy... w Nowym Teheranie... tylko płot przemalować i nasze małe wymarzone gniazdko - powiedziałem z uśmiechem i całuje ją.
-
- Pamiętasz? Nasze początkowe założenia? Mały domek z białym płotem, owczarek niemiecki, dziecko... to wszystko mieliśmy sobie załatwić... w sumie, udało się tylko z dziećmi i Białym Płotem - powiedziałem z uśmiechem obejmując ją.
-
Nie będę jej przeszkadzać. Wchodzę do Milly w konfę... plaża o zachodzie słońca... oboje jesteśmy w strojach kąpielowych. Zaczynamy w pozie siedząc koło siebie i patrząc na zachód.
-
Milly... w żadnym wypadku. Deli... najbardziej. Ale jakoś nie mogę bez niej zasnąć. Nie zrozumcie mnie źle, kiedy jest blisko... jestem o nią spokojny i mogę spać... a jak dalej... to przeciwieństwo. Wchodzę do snu Milly.
-
Tak.. myje się i wchodząc do sypialni sprawdzam jak ubrana jest Milly. Co noc ma włożonego co innego. Tak czy siak, sprawdzam i kładę się po środku, lewą ręką obejmując Deli, prawą Milly.
-
Więc powoli się zbieramy, następnie dziękujemy Shymin za spędzony czas a następnie wracamy do domu. Dzisiaj ze mną śpi Mily (Delicate już przestałem obliczać... ona zawsze jest)
-
Na razie... wszystko się może zdarzyć. Tak czy siak, gadam z żonami i Shymin pilnując jednocześnie dzieci. Mam nadzieje, że Papilon zmieni nastawienie do mnie... jej zachowanie tamtego wieczoru... nie działało na jej korzyść.
-
Spoglądam na niego... Temu dziecku nie trzeba wiele do szczęścia. Może jest "Specjalny", tak czy siak, wracam do żon z/bez Shymin. Sprawdzam też, jak ukąszenie.
-
... albo też się wypierniczą. Więc idę i pomagam im tam się pozbierać. Następnie sprawdzam czy wszystko z nimi wporządku. - Czy wszystko gra?
-
- Niekiedy, aż ZA BARDZO bojaźliwa - powiedziałem do niej, a następnie sprawdzam kto wygra wyścig. Ciekawie by było, jak by Deli wygrała...
-
Będąc koło Shymin (jako ratownicy i sędziowie) patrzymy na owy wyścig. Zobaczymy kto wygra ten raceing. Wciąż patrząc na Deli, pytam się...
- Jak tam spotkanie z swoją Powierzchniową Odpowiedniczką?
-
Kręcę głową z chichotem, podpływam do niej - Spokojnie, dasz radę. Jak co, to jestem tu ja i Shymin. Pomożemy ci jak co - powiedziałem. Oczywiście dodaje by nie odpływała AŻ za daleko...
-
Więc dołączam do nich... ah... Shymin miała racje z tym miejscem. Aż chciałoby się tutaj zamieszkać kurna. Po skończonej zabawie całą grupką idziemy do wody... jak chcą dzieciaki i Shymin.
-
- Eeee... wy zakopaliście Księżniczkę? - Zapytałem się... matko mam nadzieje, że się na to zgodziła... nie chce potem mieć wielkiej powodzi. Tak czy siak, sprawdzam czy się zgodziła.
-
Podchodzę tam. - Niezła Figura... gdybym was nie znał, pomyślałbym, że kogoś użyliście do tego - powiedziałem oczekując wyjaśnień...
-
Ze śmiechem wciąż z nią walczę. Potem jednak oboje wychodzimy z wody pokonani... bo żadne z nas pewnie nie wygra. Podaje jej ręcznik i biorę swój. - Epicka Bitwa - powiedziałem.
-
Nie dam się kurwa pokonać... jak idę na dno, to ty też. Obiema nogami chwytam ją za nogę i eleganckim ruchem wrzucam ją do wody. SZACH I KURWA MAT!
-
Zasada mówi, nie wrzucamy śpiących osób, chyba że to Capo. Lucy nie ruszymy tym bardziej - Z powodu braku alternatyw - powiedziałem. Wiem, że wpadła na to samo, więc zaczynamy się siłować kto kogo wrzuci pierwszy do wody. BTW zaraz powinna tu przypłynąć Shymin.
-
Więc pomagam jej wstać. - Wybacz skarbie... ale z Milly zawsze tak robimy - powiedziałem patrząc na nią... następnie szukam wzrokiem... hmmm... Luna... gdzie jesteś? Czas na Ciapu Ciapu.
-
Lily, nie... zabiła by nas. BTW spytam się jej ukradkiem co przemyciła. Deli też nie. Rozpłakała by się. No wybacz skarbie... mamy tylko ciebie. Robimy to tak by się na nas poważnie nie fochneła.
-
Lekko się z Milly cofam - Spokojnie... to tylko zabawa... nic się nikomu nie stało - jeśli wciąż będzie... TO SPIERDALAMY Z MILLY GDZIE CAPO LAZANIE WPIERDALA! Jak się uspokoi... to szukamy najbliższej ofiary.
-
No to idziemy do naszej pierwszej najbliższej ofiary. Potem klasycznie... podchodzimy stajemy po jej bokach, mówimy jak piękna jest ta woda, i czy wie co to łódź podwodna. Nie ważne czy zna odpowiedź... ja chwytam za tylnie, a Milly za przednie i idziemy do wody a potem wrzucamy tam naszą "Ofiarę"
-
Zaraz... mam pomysła. - Pogoda taka piękna, nie prawdaż skarbie? Idealna na podtapianie - spojrzałem na nią z uśmiechem. Nasze hobby jak byliśmy z jednostką na plaży...
[Grimdark]Equestria_Battlefield3: Co się stało? (by peros81)
w Nightmare
Napisano
Wiadomo co poszło na baczność - Witaj skarbie. W dzisiejszym programie, mieszamy Capo w głowie, przepyszna kolacja i podziwianie wiecznego zachodu słońca... - powiedziałem prezentując atrakcje - Która pierwsza?