-
Zawartość
3487 -
Rejestracja
-
Ostatnio
-
Wygrane dni
1
Posty napisane przez KougatKnave3
-
-
Masuje ją po udzie, by potem powiedzieć. - Może to dziwnie, i źle dla ciebie zabrzmi... ale cieszę się, że wtedy mnie porwałaś... - powiedziałem z uśmiechem.
-
- Chętnie bym je zobaczył, a nawet kilka przymierzył jak na mnie pasują. Mógłbym być - przyciągam ją bardziej do siebie... - twoim manekinem do zabawy i pracy - całuje ją. Też mi podryw...
-
Nalegam by się położyła koło mnie, a wtedy obejmuje ją zdrową ręką - Więc co porabiałaś? - spytałem się patrząc na nią i całując z w nosek ją...
-
- ... To jesteś lepsza od Robin Hooda. Ale radze ci jednak się nauczyć tak, byś nie musiała używać tego zaklęcia... wtedy będziesz mogła strzelać nawet 3 strzałami - powiedziałem i zdradzam jej tajniki, które możliwe pomogą jej w treningu. - Tyle. Proste, ale wymaga praktyki. Dzięki za urodziny...
-
- Wszystko... dobrze. Nie czuje się gorzej niż wczoraj, więc chyba jak narazie efekty się zatrzymały. A jak tam mój prezent ode mnie? Wiesz... łuk?
-
A już myślałęm, że mnie zostawiła. - Dzięki... położysz się koło mnie? Z tego co pamiętam nie masz nic dzisiaj ważnego - powiedziałem biorąc śniadanie i jedząc...
-
A co ja mam robić? Od rana była Tylko Twi... proszę by chociaż Rarity tu była... bo na mamę już nie liczę. Jak nikt nie przyjdzie do godziny... zasypiam.
-
Więc czytam jej... ach... jak ja za tym tęskniłem. Ciekawe co się wydarzy przed... wiecie czym. Ciekawe czy mama chociaż raz przyjdzie...
-
- Więc przynieś jakąś książkę - powiedziałem do niej i czekam na to co się stanie, czytając jej. Ciekawe jak to się skończy... wiem jak... ale wole by to była tylko alternatywa...
-
- Może ci poczytać, skarbie? Jak za dawnych lat? - spytałem się jej z uśmiechem. Może to rozluźni atmosferę tutaj. Mam nawet nadzieje... a co do mamy... to już wątpię by się zjawiła...
-
- Deli... dusisz - powiedziałem starając się złapać powietrze. Może Twi się zna... ale wolałbym by teraz tu matka była... w końcu powiedziała, że chce naprawić swoje grzechy... widzę kurwa jak naprawia...
-
Obejmuje Deli - Słyszałaś? Nie masz się czym przejmować... nic się nie stanie, wszystko będzie... w porządku - powiedziałem... ja niestety chyba już wiem, co za niedługo będzie.
-
- Rozchmurzcie się... wszystko będzie dobrze... - powiedziałem do nich z uśmiechem. Jeśli nie... to mam nadzieje, że mama będzie miała choć kilka sekund na ostatnie pożegnanie... choć w coś wątpię.
-
A matczyna troska? Nie ma... no cóż... wyraźnie ma ważniejsze sprawy niż syn, spoko rozumiem. Czekam i spoglądam na Twi i Deli z uśmiechem.
-
Jak mam tego użyć, jak w apteczce od niej jest TYLKO to zioła? Teraz by się przydała... pierdole to, gdyż nie wiem jak tego użyć i idę spać... zmęczony jestem strasznie...
-
- Powiedziałem, że nie... i obiecuje ci... to - powiedziałem jakby ciężej idąc... teraz by mi się przydała matczyna troska... a poszła spać. Mówiono mi, że mam troskę po swojej matce. Nigdy nie zostawiłem dziecka z poważną raną, by iść spać...
-
No ok... zero troski... tulenia mnie, że nic się nie stanie... spoko, zarypista mama. Trzymając się za rękę idę spać... widać, że u mamy wciąż są jakieś małe fragmenty niechęci...
-
- O nie... nie... nie... dobrze wiesz, jak z amputacją u mojej rodziny. Poza tym to moja najczęściej używana ręka... - powiedziałem w proteście... NIGDY SIĘ NIE AMPUTUJE CZEGOŚ U AL-BASHIRÓW... Żaden lekarz... nawet zagraniczny się tego nie podejmie. Gdyż Al-Bashirowie są świętością "Potwierdzono to na ślubie moim i Luny" i jakikolwiek uszczerbek na zdrowiu, tym bardziej amputacja... nie jest zalecana (no chyba, że lubisz wściekły tłum z pochodniami i widłami... to wtedy ucinaj śmiało)
-
- Jad... - powiedziałem wpatrując się na ranę... - To był robal jadowity... - powiedziałem przerażony. Cholera... jeśli to był Robal Pustynny... to mam przesrane.
-
- Wybacz - powiedziałem i ją puszczam... sprawdzam jak moja rana... jak wygląda...? Bo jeśli to był robak promieniowy... to był promieniowy bo wcześniej takich nie było. Jak jadowity... to rana czarna... jak nie... to czerwona bo krew.
-
Obejmuje ją... - Dzięki Lunie, żyjesz - powiedziałem ściskając ją jak mogę... mam nadzieje, że ugryzienie robala, nie było jadowite...
-
Podnoszę ją zdrową ręką i jak najprędzej wchodzimy do środka... sprawdzam czy jest puls. Staram się zrobić wszystko by odzyskała przytomność!
-
- DELI! - wrzasnąlem i staram się ją jakoś wydostać... nie, nie, nie, nie! KURWA NIE! BŁAGAM! JEŚLI TEN ŚWIAT MA CHOĆ TROCHĘ ROZUMU TO NIECH WEŹMIE MNIE NIŻ JĄ!
-
Chwytam się za bolącą rękę i staram się jakoś wstać by pomóc... "mamie". Nigdy nie widziałem... dobra, widziałem ją taką na ziemi... 12 razy dziennie... na ludzi ojca...
[Grimdark]Equestria_Battlefield3: Co się stało? (by peros81)
w Nightmare
Napisano
Gdyby nie to, ze nie mam siły... to by wiadomo co teraz było. - Ach... zabawa dosłownie co 10 minut... szybko odzyskiwłaś energie... nawet po wyleczeniu. Powiesz mi jak to kurna robisz? - spytałem się, odwracając się do niej zaciekawiony.