-
Zawartość
3487 -
Rejestracja
-
Ostatnio
-
Wygrane dni
1
Posty napisane przez KougatKnave3
-
-
Westchnąłem zrezygnowany. Dzwonie do dyrekcji... Ghost mówił, że oni wierzą, że jestem już sobą. Czekam aż dyrekcja otworzy... może otworzy ktoś kto nie będzie mnie uważać za demona.
-
Pukam do drzwi. TO mój pierwszy raz kiedy daje na sierociniec... wcześniej nie robiłem tego zbytnio. Po zapukaniu czekam aż ktoś otworzy drzwi. Mam nadzieje, że mnie rozpoznają z tej dobrej strony.
-
Reszta pójdzie potrzebujących... mam jeszcze kasę z podatków xD. Chyba Capo miał racje że zmieniam się w kogoś o nazwisku Tusk. Ale nie przerzucam tej kasy na Dziwki i Alkohol... Więc po wyjściu pracowników, biorę kasę i idę do sierocińca. Ile mam tej kasy?
-
Wołam pracowników do swojego gabinetu. Po chwili rozdaje im wypłatę z premią dla Rarity, Gildy i Cloudi. Nasze dwie kelnerki się dobrze spisały w rekordowym czasie roznosiły zamówienia. A Gilda nieźle sprała tego kto chciał nam podłożyć Żartobliwą Bombę w kuchni...
-
Z tego się cieszę... że moja restauracja zostanie jeszcze na długo. Mam nadzieje, że nic się dzisiaj ciężkiego nie zdarzy... mam plany pewne. Więc robię przez cały dzień robotę oczekując godziny rozdania wypłaty.
-
Więc idę do kuchni i zaczynam pilnować, pomagać i doradzać. Trzeba będzie wszystko dziś rozplanować. Jak ja kurwa nienawidzę dnia wypłaty. TYLE PINIĄŻKÓW IDZIE SOBIE!
-
Podniosłem kopyto by coś powiedzieć, ale miałem zbyt późną reakcje bo wyszła. Eeee, czy ona mnie właśnie...? A nie ważne, pewnie jednorazowo. Wracam do zbierania notatek z podłogi (Wylądowały tam kiedy w panice spierdoliłem do kontra). Dzisiaj jest ten dzień którego nienawidzę (a który szef lubi)... WYPŁATA!
-
Po chwili ją puszczam. - Przekaż AJ... jak ją spotkasz po swojej zmianie, że już się nie gniewam - powiedziałem z uśmiechem. Więc już koniec tego epizodu.
-
- Aha... - powiedziałem - Może... to przez tą sytuacje w Manehattanie, jak cie uratowałem. Nic innego nie przyszło mi do głowy - powiedziałem powoli ją obejmując.
-
Spojrzałem na nią zaciekawiony. - C... co? - kompletnie mnie to zaskoczyło. - J... jak? - spytałem się kompletnie zaskoczony. Rarity kiedyś się we mnie kochała? Jakim cudem?
-
- Czemu... tak mnie traktowałaś... myślałem... że lubisz moje towarzystwo - powiedziałem nie odwzajemniając uścisku. Wciąż mam poniekąd pietra przed nią... wciąż po głowie mi chodzą te obrazy.
-
- Mnie to naprawdę zabolało. Poza tym Galax mówił, że to trudne zaklęcie, że nawet on ma trudności z jej opanowaniem... myślałem, że jesteśmy przyjaciółmi... a tu okazuje się, że traktowałaś mnie od zawsze z dystansem... - Powiedziałem smutno. Ona wie, że poniekąd mam do niej "Różowe" Stosunki... już ich nie mam.
-
Patrzę na nią zainteresowany - Masz... dużo... Mówiłyście, że nie mam się czego obwiniać A W NOCY MNIE PORWAŁYŚCIE I ZROBILIŚCIE...! Nawet nie dokończę - powiedziałem wciąż wciśnięty w kąt.
-
Wywracam się na fotelu i spierdalam po ziemi do konta zakrywając się kopytami. NIE! NIE! NIE CHCE ZOSTAĆ ZNÓW ZGWAŁCONYM! PROSZE NIE!
-
No... to idę. Wchodzę do Restauracji robiąc Łuk jak najdalej od Rarity i mówię wszystkim dzień dobry. Następnie idę do gabinetu robiąc papierkową robotę.
-
Czekam aż coś się wydarzy... mam nadzieje, że nie stanie się nic poważnego tutaj. Taka cisza i spokój, aż szkoda to niszczyć. Co tym sądzisz Lucy? O Ostatnich wydarzeniach?
-
Macham mu na do widzenia. Będę musiał mu z głowy wybić to słowo, dziwnie się wtedy czuje jak syn mówi do mnie w taki sposób. No cóż... idę do parku. Nie było mnie tam aż 3 lata.
-
Więc po zjedzeniu śniadanka, osobiście odprowadzam dzieciaki do szkoły. Mam nadzieje, że w PonyVille nie pamiętają już mnie jako Galaxa. Ostatnio ta Mała Bogata Jędza rzuciła we mnie kamieniem... cud że nie trafiła.
-
Ale czemu tak do mnie mówi... łeb mnie boli od tego wszystkiego. No nic, czas już spać... kładę się do łóżka i obejmując Twilight i Deli (Zakładam, że po jakimś czasie będzie w łóżku) zasypiam.
-
Uśmiecham się... Podchodzę do Twilight i ją całuje i razem staramy się nauczyć małego by mógł mówić cześć zamiast pomarańcza w takich sytuacjach. Mam nadzieje, że szybko go nauczymy.
-
- Cześć skarbie. Mały nie chce się nauczyć mówić, co? - spytałem się patrząc na nieudane próby porozmawiania z Fire'm. Mały ma opory przed gadaniem, nie ma co.
-
- Po pierwsze chciałem się zapytać czemu wtedy tak leciałeś przez miasto ucieszony jak dziecko omal mnie nie potrącając. Ale teraz już wiem po co. Po drugie chodzi o twojego... ojca - powiedział smutny.
-
- Dobrze... to gdzie może pani je przekazać? - spytała patrząc się na ciebie ciut podejrzliwie. Widać, że nie ufa ci. Alenko spojrzał na nią a potem na ciebie oczekując odpowiedzi na zadane tobie pytanie.
-
- Dobranoc - powiedziałem i idę do Twilight, sprawdzić co robi. Trzeba będzie nadrobić ten czas, i chyba mam pomysł na nową randkę. Ta randka będzie definicją oryginalności.
[Grimdark]Equestria_Battlefield3: Co się stało? (by peros81)
w Nightmare
Napisano
Westchnąłem na ten widok... już często widzę taki widok. Spoglądam na opiekunkę - Witam... Jestem Allan Al-Bashir, choć ostatnio błędnie brany jestem za swojego "brata bliźniaka", Galaxa. Chciałem wpłacić datek na rzecz sierocińca.