-
Zawartość
3487 -
Rejestracja
-
Ostatnio
-
Wygrane dni
1
Posty napisane przez KougatKnave3
-
-
Spring Love
Dałam się rozkuć. - Harshell, nie przeceniaj swej mocy... zawsze jest coś co cię może pokonać ciebie, lub mnie. Ja poprosiła bym... o jakiekolwiek miejsce do spania, nie jestem wybredna - powiedziałam.
-
- Pianka Medyczna... nawet lepsza od bandaży - powiedziałem. Po czym zapełniam ranę tą pianką, a następnie dla pewności, owijam to miejsce bandażem. Następnie patrze co się stanie.
-
- Nie... skąd przyszło ci to do głowy - powiedziałem po czym odwróciłem się do Rainbow Dash - Dashie. Nieopodal stąd jest ambulatorium z tym robotem. Przynieś proszę tyle bandaży ile zdołasz unieść.
-
Podchodzę do niej. - Śmiało, wypij dla tatusia - powiedziałem do niej z uśmiechem i jeśli to nic nie pomoże to ją przytulam. Musi to wypić... inaczej zginie. A wtedy sobie tego nie daruje.
-
Kurwa... ROBIĘ COKOLWIEK BY JEJ POMÓC! CO KOLWIEK BY NIE UMARŁA! Jak umrze... to ja się zastrzelę. Przy Deli spędziłem tyle czasu, że nie wiem co bym zrobił bez niej na tym świecie... robię wszystko by ją uratować.
-
BIEGNĘ TAM! Jeśli coś się jej stało, to sobie nie daruje! Proszę, proszę, proszę, proszę by się nic poważnego nie stało... nie chce by odeszła... wystarczająco już czuje się winny...
-
Spoglądam na niego.
- Co się stało? - spytałem się go widząc jego stan. Matko, mam nadzieje, że nie stało się to o czym myślę... oby nie. Jeśli powie o tym, że coś się tam stało, to czym prędzej tam lecę.
-
- Nie... jesteś całkowicie zdrowa - powiedziałem. - TO moja druga strona. Galax. Pomogłem mu uświadomić parę spraw i się uspokoił - dodałem po chwili pomagając jej wstać, jeśli leży.
-
- Wpierw Celestia. Ona poszła jako pierwsza - powiedziałem po czym razem z nim odmrażamy ją, i jak by co szykuje się do polecenia na księżyc. Ewentualnie uśmiecham się w jej stronę.
-
Uśmiecham się i biorę kawałek szaty z pancerza i robię z niego opatrunek dla Delicate. Kładę ją koło Twilight i mówię - Popilnuj prosze jej na chwile - powiedziąłem i idę do Galaxa.
- Im prędzej uwolnimy wszystkich, tym prędzej wytłumaczymy im jak było.
-
Odkładam pistolet... i podchodzę do Twilight i spoglądam na nią z uśmiechem. Mówię teraz do Galaxa - Trzeba będzie odmrozić z Karbonitu wszystkich których zamknęliśmy... i przekonać jakoś Celestie by nas obu nie wyjebała na księżyc.
-
Tule się do niej.
- Wiem, że widziałeś wszystko co ja od czasu kiedy cię zamknąłem w sobie w październiku 2001 roku. Nie udało mi się powstrzymać twojego planu zniszczenia USA, przez co zginęło później wielu naszych sojuszników. Widziałeś jak to jest pięknie mieć dzieci... widziałeś jak się cieszyłem widząc jak Delicate dostała 4 z szkoły jeszcze za czasów kiedy miała uszkodzony mózg tak bardzo, że to praktycznie cud. Ty też możesz mieć to z własnymi dziećmi... władza nie jest dla nas. Jeszcze nie jest dla nas.
-
Mrugam do niej.
- Galax... rozważ to. Serio chcesz zostawić Dashie? Mimo iż mnie nie lubiła... tak udawała przynajmniej. TO ja od zawsze chciałem się zaprzyjaźnić z nią. Ona jest dobrą i sympatyczną klaczą. Jesteście razem i spodziewacie się dziecka... pomyśl. Wiem, że ty lubisz dzieci i dlatego nie zabiłeś Bolta, Deli, Lily i Fire'a. Pomyśl o tym...
-
- Więc? Decyzja. Albo myślisz o Dashie, i porzucasz tron i władzę i postaram ci się załatwić amnezje... albo kończę nasze życie TU i TERAZ! - spojrzałem smuto na Twilight i wróciłem wzrokiem na Galaxa.
-
- I tak już nas obojga nie uratuje... oboje jesteśmy skazani czy tego chcesz czy nie. Mówię, uspokój się, a nie skończy się tutaj nasze życie - powiedziałem. Candace, proszę, pomóż Delicate.
-
- Nie pozwoliłeś mi dokończyć - powiedziałem, po czym... przyłożyłem sobie lufę do skroni. - Zostaw to a OBOJE zginiemy. Jeśli ciało centralne, zginie, to oboje za to zapłacimy. A jeśli to jest koszt jaki mam ponieść za naprawę twoich błędów i uratowania tego świata... to go podejmę.
-
- ZOSTAW JĄ! - wrzasnąłem w gniewie. Jestem taki na niego wkurwiony, że jestem gotów nawet się zabić by go... no jasne... już wiem. Podnoszę pistolet i celuje w niego.
- Odłóż ją...
-
Spoglądam na Candance - Pomóż Deli... ja zajmę się moim Prywatnym Problemem - powiedziałem i spojrzałem ze złością na Galaxa. Następnie aktywując ostrza ruszam na niego.
-
Przytulam ją... po chwili wstaję całując ją w czółko i odwracam się do Galaxa.
- Jakim prawem MASZ CZELNOŚĆ TUTAJ WRACAĆ! MAŁO CI BYŁO TYCH OFIAR NA ZIEMI! PRZEZ CIEBIE BYŁEM TAM WROGIEM PUBLICZNYM NUMER 1 PRZEZ ZASRANE 20 LAT!
-
DELI! Podbiegam do niej i staram się jej jakoś pomóc. Nie, nie, Nie, NIE! GALAX! ZNOWU TO ZROBIŁEŚ! JA CIĘ ZAPIERDOLE! Po tym jak pomogę Deli, ruszam na Galaxa z zamiarem zapierdolenia go.
-
Spoglądam na nią pytająco. Lucy, on omal nie zabił bezbronnej osoby... ON OMAL NIE ZABIŁ TWILIGHT! Proszę... zdecyduj mądrze... Podbiegam do powierniczek i szybkimi cięciami staram się usunąć im Chipy Kontrolne.
-
Patrzę po sobie... nogi... kopyta... wszystko na miejscu. - G... gdzie ja jestem? CO sie stało z Galą? Czemu Canterlot wygląda CIUT inaczej niż ostatnio... - moje pierwsze słowa, a potem napłyneły do mnie wspomnienia. - Nie... GALAX! - wstaję i szykuje się do walki. Zdzieram z siebie całą zbroję prócz krawiszy z mieczami przywołuje mój pistolet, który leży pewnie gdzieś na podłodze.
-
- TY!!! JEBANY!!! NIE POZWOLĘ CI WYJŚĆ! NIE PO TYM WSZYSTKIM!!! NIE DAM SIĘ ZNÓW ZDOMINOWAĆ TOBĄ! TY ZGWAŁCONY PRZEZ TRZECH ARABÓW, DEBILU! - zaczynam bić się po głowie! MOŻE TO POMOŻE!
-
Pierdole wszystko! JEBAĆ WSZYSTKO! NIECH TEN BÓL SIĘ SKOŃCZY! BŁAGAM! ROBIĘ WSZYSTKO, ŻEBY TEN BÓL USTAŁ! WSZYSTKO!
"Technologia z Magią" Ares Prime
w Archiwum RPG
Napisano
Lecz wciąż bardziej by opłacało się by te pancerze FERO były napędzane przez kryształy. Lecz coś sobie przypomniałeś. Wracając zobaczyłeś handlarz który miął nawet idealny kryształ do tego pancerza, i po cenie na którą możesz pozwolić. Trzeba się będzie upewnić czy ktoś go nie kupił. Ten handlarz był gdzieś we wschodniej części rynku.