-
Zawartość
3487 -
Rejestracja
-
Ostatnio
-
Wygrane dni
1
Posty napisane przez KougatKnave3
-
-
Westchnąłem i przyłożyłem rękę do twarzy. Jak on nie pojmuje.
- Kolego... bądźmy szczerzy. Oboje na razie pokazujecie się z takiej strony która nas oddala do dołączenia do którejś ze stron. Poza tym Wiem, że ta wojna doprowadzi do czegoś więcej niż zniszczenia którejś ze stron. Wierzcie mi, mój lud ma z tym doświadczenie. Co do zapłaty, to galaktyce z tego możesz najwyżej się nimi podetrzeć za przeproszeniem. My płacimy czymś innym. Poza tym, nie zabijam byle kogo. Muszę mieć jasno na papierze, że ten ktoś to jakiś morderca który gwałci małe dzieci i klacze, a innych zabija z zimną krwią, śmiejąc się. Mam coś co cię zadowoli i twoich kamratów...
-
Uśmiecham się lekko ale to nie zmieni mojego humoru. Po chwili rozkładam im jedzenie i kładę się na kanapie nie zasypiając. Wolę tak leżeć i użalać się nad sobą, że wszyscy są na mnie źli.
-
Więc biorę dzieciaki do domu i smutny, lecz nie mając wpływu na moje dania, robię im coś do jedzenia. Heh... widać mój smutek tak, że nawet sierotka nie była by najsmutniejszą istotą.
-
Staram się jakoś pomóc Deli by nie płakała i jeśli jest rana, to coś z nią zrobić. Potem prowadzę dzieciaczki do domu by zrobić coś do jedzenia. Czuje się winny wszystkiemu...
-
Uśmiecham się do stworka i daje jakoś mu znak że może już zakończyć kłanianie. Potem patrzę w bezkresną próżnie. Heh... powinienem tutaj zostać, gdyż prędzej czy później wszystko się spierdoli... albo ktoś przeze mnie będzie ranny, albo umrze.
-
Westchnąłem i idę na taras by przemyśleć wszystko co się stało do tej pory. Wszystko prędzej czy później musiałem zepsuć, tak już mam. Nie naprawie już tego, no chyba, że sam siebie wrzucę do więzienia.
-
Sen ma racje. Jestem pierdolonym mordercą, który powinien zostać zamknięty na cztery spusty. Idę przespacerować się po stacji... heh... nie powinienem się nawet rodzić.
-
Niosę ją do łóżeczka. Moja malutka córeczka, jednak potrafi się uczyć. Może uda mi się jeszcze trochę pospać. Wracam na kanapę i zasypiam. Jestem taki z córki dumny.
-
- Dobrze. Czytać to jesteś jeszcze młoda. Nauczysz się zobaczysz - powiedziałem głaskając ją po główce. To, że teraz jestem w dobrym nastroju to ogólnie mi nie poprawia sytuacji głównie dlatego, że możliwie znowu dokonałem masowego mordu.
-
- Biedak - wskazuje na biedaka - Prawda. Lecz to jest książe... i poniekąd racja, bo jak dorośnie stanie się silnym i odważnym królem. Szybko łapiesz, skarbie - powiedziałem z uśmiechem.
-
- Tak... Ptasiek - powiedziałem z uśmiechem. Zalicza się do rodziny ptaków, więc zalicza się do ptaków. Tule ją i mówię.
- Nieźle ci idzie córeczko. A za niedługo będziesz taka, że wszyscy będą ci zazdrościć. Wielcy myśliciele i wynalazcy, zaczynali tak jak ty.
-
Nie lubię smoków, są tak paskudne jak... jak... kurwa, płenta mi się skończyła. Jedynie Spika toleruje. Uśmiecham się do niej. I kiwam głową.
- Bardzo dobrze.
-
- Ta sama rodzina... koniowaci za przeproszeniem. To kuzyn kucyka, koń. Ale jesteś tutaj blisko, ale brawo. - powiedziałem jej z uśmiechem. Niech nie przestanie.
-
To krótki miecz więc można tak powiedzieć.
- Tak... to druga nazwa. Inna to krótki miecz. Ale dobrze powiedziałaś - powiedziałem z uśmiechem. Też nazywałem tak krótkie ostrza. A noże nazywałem scyzoryki.
-
- Tak... wieża. Brawo - powiedziałem. Jednak czegoś się uczy... lecz powoli to idzie. Gramatyki i tym podobnych jej nie nauczę... gdyż sam mam z nią problem tak między nami. Nigdy przy Twilight nie pisałem, ani nie wspominałem o tym, że mam dysortografie. Każdy ma coś z dys... z 20% ludzkości.
-
Podchodzę do córeczki i ją tule. Następnie cicho i kojąco mówię...
- Spokojnie... już niedługo się to zmieni - jeśli ten projekt się ziści. Pracujemy nad nim od ponad 10 lat (tak, za czasów PLR zaczęty) więc powinien za niedługo się zakończyć.
-
Ból mi sprawia ten widok. Sprawdzam która godzina. Czyżbym postąpił źle? Zrobiłem to tylko dla swojego ludu, by przetrwał. Gdybym tego nie zrobił to było by to koniec wszystkiego...
-
Podchodzę i otwieram... mam przeczucie, że wiem kto to pobukiwanie i płacz powoduje. Czuje się winny, lecz zasłużyli sobie w pełni... zemsta za mojego ojca... spełniona.
-
Przecież Sojusz na ziemi dostał jasne instrukcje by cywili i nie uzbrojonych mają nie atakować. Czemu nikt tego nie chce pojąć. Poza tym... to nie ja wszystko zacząłem. Ja zrobiłem wszystko dla obrony mojego ludu.
-
Przecież cywile nie zginą... tak czy siak w myśląc, że jest obrażona idę spać na kanapę. Może włócznia mówi, że nie obrażona, ale wole nie ryzykować. Kładę się na kanapie i oddaje się w sen.
-
Sprawdzam czy jest na mnie obrażona czy coś. Nie miałem wyboru... tak czy siak zdecydowane. Już tego nie zmienię, gdyż to byłoby już nieopłacalne. Tak czy siak sprawdzam czy jest na mnie obrażona.
-
- Przestałem jej szukać po śmierci mego ojca. Wcześniej myślałem, a nawet chciałem ten konflikt załagodzić. Próbowałem przekonać ojca, że może oni nie są tacy źli, może chcą się z nami zaprzyjaźnić. Dopiero później okazało się że dobroć i USA to dwa odmienne słowa. Po śmierci ojca żywię urazę do stanów, zniszczenie ich stał się mym priorytetem. Ludzie to istoty chaosu, może zmieniłem się w kuca, lecz duszę wciąż mam tę samą. Poza tym, Projekt Dzień Jutra, ma zniszczyć wojskowe i rządowe cele, nie cywilne czy cywili. Cywile nie ucierpią bo tamci polegają na wojsku, a skoro go nie ma... to się poddają i Stany będą pod okupacją. Dokładnie to przegadałem z Premierem FPA, Japoni i Chin. Mają atakować tylko żołnierzy, i żeby USA było pod okupacją bez ataku na cywili. Mówiłem ci kiedyś, że mój lud nie jest jak USA
-
- Nie wspieram żadnej ze stron... to do której strony dołączymy, zależy od mojej pani Arii która wysłała nas tutaj w celach badawczych, a nie wojskowych. Mamy badać tutejszą roślinność, faune, i jeśli jest, także rozumne gatunki. Tak czy siak, czego chcesz? - spytałem się. Sojusz i wsparcie techniczne nie mogę mu dać, bo by mnie Aria zabiła.
-
- Przykro mi... chciałbym by było inaczej, lecz nie dali nam wyboru. Wiem że się na mnie za tą decyzje gniewasz - powiedziałem spuszczając głowę. Nie ma innego wyboru...
[Grimdark]Equestria_Battlefield3: Co się stało? (by peros81)
w Nightmare
Napisano
Nie ruszyłem się... jedynie zacząłem mówić jak do ściany... nie wyczekując odpowiedzi.
- Nikt tego nie zrozumie... zrobiłem to dla przetrwania... wszystkich... zniszczyli by nas... źli na mnie... wszyscy... bez... wyjątku... może... - powiedziałem cicho ale słyszalnie. Skuliłem się bardziej jak bym czuł uderzenia kamienia i chciałbym się jakoś bardziej obronić swoim ciałem.