-
Zawartość
3487 -
Rejestracja
-
Ostatnio
-
Wygrane dni
1
Posty napisane przez KougatKnave3
-
-
Włócznio... szukaj winowajców. Oj jak ja jestem ciekaw kim oni są... oj jak będzie zajebiście jak im przekaże im rodziców o tym wydarzeniu... oj jaka dupa siwa będzie... tak wiem jak to jest.
-
Wychodzę za róg by zobaczyć tych łobuzów którzy dokuczają Księżniczce Federacji... tak, nie przestane się chwalić. Aż mnie korci sprawdzić kto to, choć mam przeczucie, że jak się pokaże to komentarze znikną... jak Paryż.
-
Więc biorę dzieciaki do domu. Wciąż nie mogę się nacieszyć tymi 7 godzinami wolnego od dzieciaków. Początku była niepokojąca cisza która mi i Twi dawała w kość (głównie dlatego, że wcześniej cisza oznaczała, że dzieciaki coś planują). Teraz... cieszymy się prywatnością.
-
Podchodzę i biorę Bird na ręce. Jeśli wieżyc naukowcom, Projekt powinien działać od jutra tylko testy muszą zrobić... jeśli im się uda to, że tak powiem, oszukamy śmierć i uleczymy choroby takie jak ma Deli... choć będzie to droższe niż Equestria, Griffonia i Zebrica kosztują razem wzięte... tak myślę. Tulę Deli i zwracam się do Nauczycielki.
- Dziękuje pani za starania.
-
Tradycyjnie... została w klasie bo nie kaman o co chodzi. Uśmiecham się do dzieciaków i idę po Delicate. Jestem... padnięty. Pamiętacie ten dzień kiedy robiłem Boltowi Budyń? Ten dzień po zachorowaniu faruka?... W trakcie gotowania, rozpoczęła się inwazja... inwazja ludzi mających sprawy. Ja pierdole, padnięty jestem.
-
No to robię owy budyń. Mam nadzieje, że podczas moich rządów nic się nie stanie. Nie mam ochoty być zapamiętany jako koleś który stworzył drugi Majdan. Nie miałbym wtedy życia poważnie.
-
Podniosła głowę i spojrzała na ciebie przez chwile, po chwili odpowiedziała niemal zawstydzona najłagodniejszym dla ucha głosem jakim kiedykolwiek słyszałeś.
- N... nie. Nie... przeszkadzasz.
Wyglądała na nieśmiałą. Jej błękitny pancerz z białymi elementami sprawiał, że łatwo rzucała się w oczy. Do lewej górnej części nogi miała przypięty Pistolet Maszynowy, a na plecach miała plecak z narzędziami do naprawy mecha.
-
Uspokajam je nawet przechodząc do kar które będą dla nich odpowiednie jeśli się nie uspokoją. Kurwa, jak na meczu footballu tylko, że głośniej o kilka tysięcy widzów. Moje uszy wołają o pomstę do nieba.
-
Jedyne spokojne dziecko... heh... jak tak dalej pójdzie to będzie trzeba zainwestować w pas oficerski. Znam na własnej skórze jaki to ból. Teraz trzeba będzie się nimi zająć i poczekać na ewentualnego gościa w sprawie mych nowych obowiązków. Czemu to robię gdyż nikomu nie powiedziałem? Wieści w Federacji szybciej się rozchodzą więc, lud o stanie Faruka się mógł dowiedzieć godzinę po jego oddaniu do Zecory, albo po tym że noszę go nieprzytomnego przez miasto.
-
- Dziękuje... - powiedziałem i z uśmiechem ją pocałowałem. Następnie... ogarniam ten burdel i informuje Bolta i resztę by nie podchodziły do komórki... przynajmniej przez jakiś czas.
-
Dla tego kocham Deli, gdyż nie da się zmanipulować. Bo najwyraźniej nie rozumie. Odwracam się do Twiligh.
- Kochanie. Jest jeszcze coś. Mój brat dostał amnezi i najlepiej by było, żeby teraz zbytnio się nie przemęczał. Przez najbliższy rok... jesteś tak jakby moją królową. Prawo Federacji mówi, że jak coś się stanie Szachowi, to jego brat lub najbardziej zaufany członek musi przejąć władze. Więc przez rok będę... rządzić krajem. Więc niekiedy mogę do domu wracać zestresowany.
-
Odwzajemniam uścisk który po chwili zostaje przerwany brutalnie przez nasze dzieciaki. Dosyć, miarka się przebrała. Pewnie obrażą się na mnie, ale mnie to już nie obchodzi.
- Dobra, dosyć tego dobrego. Dzisiaj trzeba będzie je jakoś ogarnąć, gdyż one robią więcej szkód niż Ghost kiedy się mu jogurt zabierze... nie, wróć. Bazę wtedy cza było reperować. Tak czy siak, przeginają i trzeba będzie je nauczyć zachowania.
-
Chyba mój komentarz się nie spodobał... na przyszłość, trzymać dziób na kłódkę.
- Słuchaj... muszę ci coś powiedzieć. Po wizycie Papillon, Faruk zaczął się dziwnie zachowywać. Po długim sprawdzaniu okazało się, że to Papilon spowodowała jego stan. Poszedłem do niej wczoraj i... okazało się to czego się nie spodziewałem. Pamiętasz jak mówiłem o tym, że moja mama zniknęła? Ona się przeniosła... do domu. Okazało się, że Papilon... to moja prawdziwa mama - powiedziałem z średnim uśmiechem... wciąż jest to świeżę, lecz się cieszę.
-
Daje im po porcji a potem patrzę na Twi z uśmiechem.
- Jak widzę uśmiech nie tylko jest na twarzy - powiedziałem klepiąc ją po miejscu gdzie ma malunek. Hue hue. Siadam i patrze na Twi. Jeśli się zgodzi to usunę jej ten malunek. Ale fajnie tak wygląda.
-
Hym hym hym. Zachodzę ją od tyłu i ją przytulam a następnie całuje.
- Witaj skarbie. Jak się spało? - spytałem się żonki. Trzeba będzie wszystko przygotować. Nie no, dzieciaki będą artystami. Zajebiście im ten uśmieszek wyszedł. Heh...
-
Podrobienie potrwa trochę lecz po pewnym czasie udało by nam się podrobić tą walutę. Dobra... teraz trzeba udać się szukać Lothel i spytać się czy miała szczęście w poszukiwaniu rekruta. Przy okazji mówię jej o tym czego się dowiedziałem. Oby miała więcej szczęścia niż ja, bo ja żadnego rekruta nie znalazłem.
-
Wstaję delikatnie odkladając maluchy. Potem się rozciągam i idę do kuchni sprawdzić czy nos mnie nie zawodzi. Ciekawe jak Twi zareaguje na to, że moją matką jest Papillon.
-
Włócznia powinna się tego pozbyć i kładę się. Jeśli nie... idę spać na kanapę gdyż nie mam ochoty spać na tym czymś gdyż... źle się kojarzy. Po wybraniu miejsca spania... wiadomo, zasypiam.
-
... Nie śmiej się... ciebie też to spotka jak pójdziesz spać. A pierdole... włócznia się tego pozbędzie, za bardzo jestem wykończony. Jutro przekaże Twilight o odnalezieniu mojej Matko. Jaki kurwa podjarany jestem...
-
Idę do domu. Jutro przekaże krajowi, że Faruk jest przez najbliższy czas niedysponowany. Po wejściu do domu sprawdzam czy rodzina śpi. Matko, padnięty jestem.
-
Zszedłeś z statku i twoim oczom ukazała się prowizoryczna wioska... dorabiana Technologicznie oczywiście. Wieś patrolowały Mechy i jeden i chyba jedyny Yimir, a w jego nodze majstrowała quarianka o której wcześnie słyszałeś. Po chwili do ciebie i Nat dołączyła reszta ekipy. Ron szedł z Samem rozmawiając o typowo naukowych sprawach. Wrek ciągnął z cztery skrzynie zdobytego jedzenia do magazynu. Reszta się rozeszła.
-
Więc prowadzę Faruka do Zecory by mu pomogła. Panie i panowie, do czasu aż on nie odzyska pamięci to ja rządzę Federacją... Mam ostro przejebane. Po poinformowaniu Zecory i zostawienia tam Młodego, wracam do domu.
-
Więc Zecora... a rządzenie spadnie na kogo? Właśnie na mnie... Prawo Federacji mówi, że jak ktoś ma Amnesie to powinien się na razie odciąć od roboty na jakiś czas... na moją niekorzyść.
-
- Wiesz co? Nie wychodź z domu... głowa mnie już boli - powiedziałem po czym sprawdzam ile coś takiego potrwa? I po co ktoś miał Faruka faszerować takim eliksirem? CO SIĘ NA MNIE PATRZYCIE!? PRAWDA, PODCZAS EPOKI LODOWCOWEJ WYLAŁEM NA NIEGO GORĄCĄ ZUPĘ PRZEZ PRZYPADEK ALE TO NIE ZMUSZA DO WYMAZANIA PAMIĘCI!
[Grimdark]Equestria_Battlefield3: Co się stało? (by peros81)
w Nightmare
Napisano
Oł nie dobrze... podłożyć coś takiego u Lily, to jak się prosić o rozstrzelanie. Więc, biorę dzieciaki do domu. Trzeba poinformować Twilight o tym czego się dowiedziałem. Jak widzę hejt tu też ma nasze formy.