-
Zawartość
3487 -
Rejestracja
-
Ostatnio
-
Wygrane dni
1
Posty napisane przez KougatKnave3
-
-
Pojawiam się.
- Nie musisz go już chować... mogłaś mi powiedzieć że masz jajo... nic bym przecież nie zrobił, chcesz mieć zwierzaka, rozumiem. Nic nie zrobię, wiedz tylko że jestem naprawdę tobą zawiedziony... to tyle - powiedziałem po czym odwracam się by odejść.
-
Za pomocą magii sprawdzam co tam jest... nieważne czy to jajo czy jakiś ważny dla niej miś... będę się musiał ujawnić. Wiem że i tak ucieknie ale co mi będzie szkodzić to? Wpierw jednak będzie trzeba sprawdzić co to.
-
Włączam Niewidzialność i ją śledzę... skoro i tak mi nie ufa to nie mam i tak już nic do stracenia. Równie dobrze mogę się zabić, lecz Twilight potem poszła by w moje ślady... chyba. Tak czy siak śledzę ją w niewidzialności.
-
No nic... zdejmuje Twilight z siebie delikatnie i idę na spacer. Jestem żałosny... nigdy mi już nie zaufa, a nawet jeśli to będzie udawane... chciałem ja tylko chronić a ona mnie... nie... spacer koło plaży mi dobrze zrobi.
-
Telekinezom karmię Deli, gdyż nie mam na razie ochoty ściągać z siebie opartej o mnie Twi. To nawet miłe i trochę pocieszające. Wiem że nie będzie mnie już lubić... ojcowska intuicja. To jedyne co mnie łączy z dobrym ojcostwem.
-
Ale już nigdy mi nie zaufa... spaściłem sprawę. Straciła do mnie zaufanie i teraz błąka się po kraju, albo nawet poza nim. Nie sądzę żeby już kiedyś mi zaufała... nie po tym zdarzeniu.
-
Jeśli na mnie spojrzy zobaczy obraz nieszczęścia i rozpaczy. To moja winna że uciekła... jestem fatalnym ojcem, rodzice Twilight mieli racje. Nie nadaje się na ojca i zapewne nie będę się nadawał.
-
Wstaje z wyraźnym poczuciem winny i idę gotować dzieciakom posiłek. To moja wina że uciekła... gdybym nie zainterweniował... to by się to nigdy nie zdarzyło... jestem złym ojcem.
-
Trzymam dzielnie lecz i tak zasypiam na kanapie po paru minutach... nie rozumiem czemu... czemu ona mi nie chciała pokazać... przecież wie że bym nic nie zrobił... czuje się winny.
-
Odkładam Dzieciaki do kojców i sam siadam na kanapie czekając na sygnał od Lily... czemu mi nie chciała tego pokazać, przecież wie że bym jej tego nie wziął. Nie rozumiem gdzie popełniłem błąd.
-
Zaczynam się o nią martwić... kurwa informuje patrole by przy okazji jej szukali i doradzam by zachowali ostrożność gdyż jest niebezpieczna i NIE UŻYWAĆ OSTREJ AMUNICJI. Kurwa czuje się winny.
-
Kurwa... zaczynam gdzie mogła by się udać... cholera, ona sobie grabi. Jeśli ją patrol przyłapie z jajami to mogą zrobić co chcą. Jak uda się ją odnaleźć... to i tak dostanie karę... bo bicie i tego typu rozumiem, lecz to co teraz zrobiła to jest nie dopuszczalne.
-
Cholera moje obawy się potwierdziły. Teleportuje się tam... ona nie wie w co się pakuje. Wiem że jest twarda ale muszę jej uświadomić że igra z ogniem... POWAŻNYM OGNIEM!
-
Idę poinformować o tym Twilight... czuje się winny, lecz co miałem robić? Biła wszystkich dookoła nawet za przejście koło komórki więc się mogła znaleźć inną rzecz na kryjówkę tego czegoś... ale po co broniła tak wilgotnych rę... chyba że... nie wiem czemu ale mam wrażenie że to ona ma brakujące jajo, lecz może to być głupie.
-
W tym momencie straciłem do niej zaufanie... jak wróci do domu to ostro będzie miała przegięcie. Wysyłam do niej informacje że jak w tej chwili nie wróci, to może się pożegnać z Xbox One, Xboxem 360 i innymi sprzętami. Jak to nie zadziała to będzie trzeba jej szukać.
-
Teleportuje się przed nią i podnoszę ją telekinezą. Potem przez te wilgotne ręczniki przedzieram się by zobaczyć co to takiego. Skoro jest gotowa do bicia rodziny za to... to musi być coś ważnego.
-
Opanowuje sytuacje. Kurwa ona staje się już utrapieniem...
- Dosyć... Przegięłaś Lily. Mówiłem że jej ci nie zabiorę jak jesteś grzeczna, a uderzenie wszystkich z rodziny, z czego matkę cztery razy, nie jest grzeczne - powiedziałem niezadowoleniem. Przesuwam ją telekinezą i sprawdzam co ona tam chowa.
-
- Dobra... jak chcesz - powiedziałem i wracam do domu też podenerwowany. Co się stało podczas tej rozmowy? Wolę nie wiedzieć... tak czy siak wracam do domu bo muszę się dzieciakami opiekować.
-
Chce mieć prywatność? Nie na mojej kurwa warcie!
- Szanuje twoją prywatność, pukając. Ale skorzystam z swojego autorytetu starszego brata, wchodząc tak czy siak! - powiedziałem po czym się teleportuje do środka domu. Potem podchodzę do niego.
- Coś się stało?
-
- Faruk, to ja... Allan. Otwórz proszę - powiedziałem nie przerywając pukania. Kurwa to wyklucza o tym że on ją kocha... no chyba że ona dała mu kosza. Tak czy siak nie przerywam póki nie otworzy. Robie to co zawsze działa jeśli nie otworzy przez 4 minuty.
Puk puk - Faruk - Puk puk - Faruk - Puk puk - Faruk - Puk puk - Faruk - Puk puk - Faruk - Puk puk - Faruk - Puk puk - Faruk - Puk puk
-
Westchnąłem... wychodzę i idę w kierunku domu swojego brata. Długo tam gadali, coś mnie to niepokoi gdyż taka długa prywatna rozmowa mogła znaczyć coś BARDZO WAŻNEGO.
-
- Spokojnie nie chce ci jej zabrać... znasz mnie. Byłaś grzeczna więc ci jej nie zabiorę - powiedziałem. Kurwa, bolało... by własna córka ojca uderzyć? Co się stało z tą słodką córeczką która mnie buziakiem na widok widziała. Może miała Kompleks Edypa? Tak czy siak podchodzę do drzwi.
- Idę do brata... muszę z nim zamienić słowo.
-
Podchodzę zatem... .żeby mi córka groziła? To niedopuszczalne i słodkie na swój sposób. Ciekawe co takiego chce mi powiedzieć... no cóż trzeba będzie się dowiedzieć. Długo gadali.
-
Jeśli krył to może do końca nie jest Hoboćkiem... tylko pół-hoboćkiem. Dla pewności przytkałem potwierdzająco żeby zrozumiała. Może nie jest źle, póki nie dowiedzą się o moim prawdziwym nazwisku to będę kryty... do czasu aż się dowiedzą oczywiście. Wtedy to mam przejebane na całej lini.
[Grimdark]Equestria_Battlefield3: Co się stało? (by peros81)
w Nightmare
Napisano
Idę tak by zobaczyła że mam sińca w tym miejscu gdzie wylądowałem. Potem już całkowicie odchodzę. Jednak test nie zadziałał... widać że już mnie nie kocha. idę nad najbliższe jezioro by lamentować.