-
Zawartość
3487 -
Rejestracja
-
Ostatnio
-
Wygrane dni
1
Posty napisane przez KougatKnave3
-
-
Zareagowałem jak by mnie też to zabolało. Nieprzyjemne.
- Oł... może lepiej wracajcie. Capo wygląda jak by potrzebował pomocy medycznej... zwłaszcza jeśli go Lily uderzyła - powiedziałem. Może już sobie pójdą... znów wszystko rozjebane...
-
- Capo... nawet bez boskich moczy wiem czyja to była propozycja. Ale czemu w to Spika i przede wszystkim Lily wciągnąłeś? Miałem nadzieje chociaż raz od bardzo dawna pobyć na chwilę z Twi we dwoje...
-
Więc sprawdzam włócznią czyj to był pomysł i strzelam że to był Capo. Tylko on mógł by coś takiego zrobić, i na wypadek sprawdzam czy maja aparat... jeśli tak to nie muszę mówić co robię.
-
- Można wiedzieć co tutaj robicie? Capo się spodziewałem... ale Spike i Lily? - spytałem się patrząc pytająco na Capo, bo on pewnie przewodzi ekspedycji. Kurwa, ja go zastrzelę.
-
- chyba jednak się myliłem - powiedziałem po czym za pomocą Telekinezy podnoszę winowajców bo szepty raczej mogą prowadzić dwie osoby. Kurwa zero prywatności nawet na odludziu.
-
Odwzajemniam... teraz znów będzie pamiętny wieczór.
- Ta kolacja się będzie różnić. Nie będzie Fotografów i artykułu w gazecie - powiedziałem przenosząc nas na miejsce kolacji i pokazując jej widok z najwyższej góry na Wyspie Andreas.
-
Upewniam się że dania są gotowe... jeśli tak to idę po Twilight uprzednio robiąc poprawki na sobie bym ładnie wyglądał. Następnie idę po nią sprawdzić czy się przyszykował... co ja gadam, przyszykowała się i znając życie... Rarity pomagała.
-
W jego mieszkaniu na pewno... postaram się by dostał własną piwnice. Najpierw przenoszę Spika do Faruka by porozmawiał z nim na temat mieszkania, potem siebie i rzeczy do miejsca gdzie ma być kolacja. Na sam koniec Klejnoty tam gdzie Spike dostanie mieszkanie z Piwnicą.
-
Zbieram się z rzeczami i Spikiem, przed Teleportacją mówię.
- Jak nie chcesz z nami mieszkać z powodu dzieciaków to mogę ci załatwić mieszkanko jeśli chcesz. To żaden problem, brat wszystko załatwi - powiedziałem chcąc mu jakoś wynagrodzić to że mu przerwałem takie cudne życie.
-
I tak mam po drodze... więc po niego wpadnę. Przenoszę się do Biblioteki i biorę to co potrzebne... TAKŻE SPIKA. Po zebraniu potrzebnych rzeczy... idę do piwnicy po Spika. Kurwa mam nadzieje że nie jest zły.
-
Czyli ma być tak samo jak na ostatniej... krzesła, stół, świece i poduszki w kształcie serca... zdaje mi się że o czymś zapo... SPIKE!!! Kurwa mać znów zapomniałem o nim... nie za dobrze to o mnie wnioskuje... sprawdzam czy jest cały.
-
Podziękuje jej z całego serca... teraz trzeba się udać kupić zapasy na kolacje. Mam nadzieje że wszystko pójdzie jak składka, tak jak ostatnio na kolacji w Ponyville... lecz bez podglądaczy w krzakach.
-
Nic nie mówię... od czasu kiedy mi zabili rodziców nie odzywam się do tych stworów. A po co? Z mordercami nie gadam. Skierowałem wzrok na tego kuca... te istoty traktuje jak Demony gdyż nimi są, ta demonica która mnie sprowadziła powinna przekazać jej że jestem nie mową... przynajmniej tak handlarz jej powiedział. Gadam lecz tylko do niewolników którzy chcą tego samego co ja... wolności. Siedzę cicho... gdyż tym pokazuje że nade mną nie tak łatwo zapanować jak nad tym Hoboćkiem w gajerze. Nienawidzę ich gdyż mi rodziców odebrali.
-
- Dobrze, to ja się spytam kto by się zaopiekował naszymi skarbami podczas kiedy my pójdziemy na kolacje - powiedziałem podchodząc pod drzwi. Ciekawe maluchy, dziwie się czemu mu Lily nie przyłożyła.
-
Uspokajam ją w razie potrzeby i idę szukać winowajcy tego szkła. Jak go dorwę to tyłek będzie siwy... żartuje, ale następnym razem to będę musiał zrobić gdyż nie mogę pozwolić na coś takiego.
-
To taki sam pomysł... widok na ocean gdzie zachodzi słońce. Pięknie to będzie wyglądało. Powinna się zgodzić.
- Kochanie... może zrobimy sobie romantyczną kolacje? Znam piękne miejsce z widokiem na ocean podczas zachodu słońca. Co ty na to - zaproponowałem. Od dawana nie mieliśmy czasu dla siebie.
-
Będę jej to musiał wynagrodzić. Czekaj chyba wiem. Na wyspie Andreas gdzie jest... MOJE LOS SANTOS! Widziałem zajebistą górę. Jest tam pewnie ładny widok... niech włócznia się upewni, bo mam pomysł by zrobić jej drugą romantyczną kolacje.
-
Przytulam ją...
- Spokojnie, to już przeszłość. Poza tym jak jestem w pobliżu to nie pozwolę by cię ktoś skrzywdził - powiedziałem po czym ją namiętnie pocałowałem. Teraz to powinna ode mnie dostać wsparcie...
-
Za raz wyczyszczę. Podchodzę do Twilight i siadam koło niej.
- O czym tak myślisz? - spytałem się zaciekawiony. Mi się zdaje że myśli o tych owadach co ją porwały albo o tym zdarzeniu z Nightmare Moon. Tylko o tym można ostatnio myśleć.
-
Matko boska... patrze na Twilight uśmiechnięty.
- Dzień dobry, kochanie - powiedziałem. Po zjedzeniu idę się kąpać, i wiem że łazienka będzie drugim zbiornikiem wodnym. Ich kąpanie musiało być nie lada wysiłkiem.
-
Czas kompieli... ja pewnie będę ostatni. No cóż idę i robię śniadanie dla nas lub dla mnie jeśli Twilight i dzieciaki już jedli. Chyba pierwszy raz mam nadzieje że to będzie normalny dzień...
-
Przesyłam do Faruka informacje by wzmocnił na wszelki wypadek obronę i żeby naukowcy przebadali te jaja co z klaczy je wyciągneliśmy. Po przekazaniu przytulam się do Twi i zasypiam.
-
Po uspokojeniu Delicate... kładę się spać koło Twilight. Dużo się zdarzyło i muszę odespać. Kurwa ten idiota wrócił... i się niewyobrażalnie cieszę z tego. Mam nadzieje że już zostanie taki.
-
Więc tam idę sprawdzić co u dzieciaków i mam nadzieje że dom to nie burdel. W przenośni nie dosłownie. Tak czy siak idę sprawdzić czy dzieciaki się trzymają bo przy Lily i Bolcie nie wiadomo.
[Grimdark]Equestria_Battlefield3: Co się stało? (by peros81)
w Nightmare
Napisano
- Znowu... - powiedziałem spoglądając na Twilight. Znowu wszystko zepsuli. Następnym razem pójdziemy do świata ludzi... jeśli nas tam Capo znajdzie to ja kurwa już nie wiem gdzie.