-
Zawartość
3487 -
Rejestracja
-
Ostatnio
-
Wygrane dni
1
Posty napisane przez KougatKnave3
-
-
Podchodzę do malca i go uspokajam... błagam... dorośnijcie i wyprowadzcie się. Tata mówił że KAŻDY rodzic zawsze dostaje takich myśli... i, że zawsze z dziećmi ma się tak. Na początku jest wielki zachwyt... później ma się ochotę wrzucić tego bahora do piwnicy i zalać ją cementem... a później odkopać i wrócić do tego.
-
Chyba, że tam coś wsadzę. Obojętnie co co by miało kształt mojego kopyta... muszę coś zrobić, inaczej "nagle" pojawi się Capo z Aparatem i następnego dnia w gazecię.
-
Patrze się na nią z uśmiechem. Moja słoda córeczka... och jak ja tęskniłem. Tak czy siak, trzeba będzie się ruszyć, bo nie mogę tutaj się osiąść na wieki... a jak wezmę kopytko to będzie bucz.
-
Więc kładę ją spać, mając Papilon na oku. Jak tak dalej pójdzie to będę miał w dupie to, że ona pracuje. Pójdę tam i jej to wygarnę, że stoi za tym, że mój brat jest w obecnej sytuacji...
-
Laska... potrafisz dać dziecku choć tylko znajomość kierunków i by wiedziało, że takich przeszkód nie da się sforsować? Błagam, bo trochę się robi to nurzące. Naprawdę.
-
Jakoś obracam Delicate by szła w innym kierunku. Po tem żyjąc normalnie, czekam do czasu aż Papilon skończy pracę i będę się mógł do niej teleportować. Muszę z nią pogadać w cztery oczy.
-
Za nic nie rozumiałeś... jedynie co cię informowało że to nie Canterlot, to ZA białe ściany i taki mróz, że można się nabawić jakiegoś choróbska.
- Nie próbuj ich zrozumieć. Pustaki gadają falami rozumianymi przez siebie - powiedział ktoś w kącie, konkretniej w ciemnej części twojej celi. Wiadomo jedno, że nie jesteś sam w tej celi.
-
Miło, że się martwi... taka kochana. No nic idę dalej. Podziwiając tak majestatycznie "niebezpieczny" las. Przechadzam się przez las aż natrafiam na udeptaną ścierzkę... to oznacza, że często ktoś tutaj bywa. Idąc przez nią, słyszałem dźwięki kroków, najpeniej moich, i odgłosy zwierząt z tego lasy. Jednak nagle mi coś przeźroczystego mknęło między oczami. Na oko przypominało poprzednie istoty. Spoglądam się na prawo nie odrywając ręki od spustu na wypadek agresji tej istoty i mając drona w pogotowiu.
- Zależy kto odpowiada. Kim jesteś i jakie masz zamiary?
-
Komentarze o rodzinie...
Faruk: Czyli nic nowego.
Lily: Nic nowego
Bolt: Odkupuje materac.
Deli: Brak komentarza
Twilight: Może jej pomogę.
Tak jak powiedziałem idę spytać się czy Twi nie potrzebuje pomocy. A na Papilon mogę poczekać nawet tydzień... pogadać z nią musze.
-
Twilight Podeszła do ciebie. I spojrzała na ciebie z troską, jakiej nawet by matka się nie powstydziła. Po chwili dołączyła także Shining i Celestia.
- Co się dzieje? Halo, co ci się dzieje - spytał Shining nad tobą. Widać że nawet Celestia nie wie co ci się dzieje. Po chwili straciłeś jednak przytomność.
===
Budzisz się... nie jak się spodziewałeś, w Szpitalu, lecz w czymś co przypomina Cele więzienną. Nie opodal słyszałeś jak by rozmawiały dwa robale, lecz nie umiesz rozpoznać tych dźwięków.
-
Biorę od niej ubrania i przebieram się...
- Dzięki, Karolino - powiedziałem do niej z uśmiechem już po ubraniu. Jak na niewolników dobrze ich traktują. U tamtej starej dziwki, musiałem spać w kojcu dla psa, a u handlarza na ziemi bez niczego. Przyglądam się jej, dobrze zbudowana, i ogólnie ładna... tak czy siak siadam na łóżku na chwilę. Muszę odpocząć po długiej stronie gdyż ta Magnosia... czy jak jej tam, wolała taki kawał na nogach iść niż pociąg wziąć. Spoglądam na nią.
- Widzę, że jako tako o was tutaj dbają. Jak długo tu jesteś?
-
Wracam do domu... nie pasuje mi to. Wystarczy bym poczekał do czasu aż Papilon skończy pracę, wtedy się do niej teleportuje i dowiem się raz na zawsze o co chodzi...
-
Sprawdzam przez okna, wciąż mając na oku to czy Papilon pracuje. Poważnie przegięła... mój brat nie chce mnie wpuścić, a innych jak na umówioną herbatkę. Coś mi tu śmierdzi.
-
Więc udam, że przychodzę ze sprawą. Potem jak mnie wpuści... to nie wyjdę póki nie dowiem się o co chodzi. Jest moim młodszym bratem i moim obowiązkiem jest to żeby nie zszedł tutaj na smutek.
-
W takim razie dokańczam śniadanie i sam je spożywam. Po tem będzie się trzeba udać załatwić parę spraw państwa bo braciszek jest chyba nieobecny w tych sprawach.
-
Papilon za to co powiedziała i wprowadziła u mojego brata taki stan dostała odemnie spory minus... takie gdzieś tak wielkości Dwóch Manehattanów. Więc wstaję i idę zrobić śniadanie, i sprawdzam co u jaja.
-
Kładę się spać i budzę się kilka minut przed Papilon. Pogadać z nią muszę OD RAZU jak wstanie. Ona coś powiedziała mojemu bratu... więc ja też jej coś powiem... co o tym myślę.
-
- Zależy czy to są plotki Ludzi, czy demonów - rzekłem do niej spoglądając na nią. Z jakiegoś powodu niewolnicy widzą we mnie nadzieje... na lepsze jutro. Może to prawda, że pewnego dnia poprowadzę ludzi ku wolności? Może i prawda... lecz najpierw trzeba coś takiego zorganizować... a do tego potrzebne są zapasy, broń i coś co ostatnio u ludzi brak... nadzieja na wolność. Tak czy siak, jeśli byśmy mieli poprowadzić rewolucje... będzie potrzeba wielu niewolników i sprzętu.
-
Przekręciła się na fotelu w twoją stronę i spojrzała na ciebie.
- Więc tak... jak już pewnie Wrek, powiedział ja jestem jego zastępcą... chyba, że nie mówił. To teraz się dowiadujesz. Ty mi pomagasz w obowiązkach jako "policja" gdyż często wybuchają kłótnie. Co do domu, to mam łóżko i rozkładaną kanapę.
-
Ona to wszystko spowodowała... gdyby nie jej wizyta Faruk by teraz nie lamentował. Sprawdzam co ona robi. Muszę z nią zamienić słówko... sam na sam, gdyż jej słowa jakoś skrzywdziły mego brata...
-
Delikatnie kładę je do kojców, by następnie udać się do łóżka i się na nim położyć. kurwa, to był ciężki dzień... jednak martwię się o Faruka. Co mu Papilon takiego powiedziała, że ma doła?
-
Więc robię tak. Następnie idę poinformować to że Lily się znalazła... ciesze się, że wróciła. Nie wiem co bym zrobił bez niej. Naprawdę, nie wiem. Ale wiem że najważniejsze jest to że się znalazła.
-
Skanuje jajo by wiedzieć jakich warunków potrzebuje. Na podstawie tych informacji kładę tam jajo w ręcznikach i staram się by miał najlepsze warunki. Skoro to będzie zwierzątko Lily, to będzie musiała jakoś nad nim zapanować.
-
Głaskam ją kiedy śpi. Następnie przenoszę ją i siebie wraz z jajkiem do domu, gdyż jak jej obiecałem, jej i jajka nie wydam. Będzie trzeba jakoś sprawić by to jajko miało jako takie miejsce...
[MATURE] "Zaćma, czyli historia po wskrzerzeniu" Ares Prime
w Archiwum RPG
Napisano · Edytowano przez peros81
Istota się nie ruszyła z celi. Usłyszałeś lekki chichot.
- Oni są z tego samego świata co ja... miałem ich powstrzymać wraz z ekipą, ale jebany Pentagon zapomniał, że te pierdolone pustaki trudno zabić, bez znania ich anatomi. Jestem Kapitan Allan Harper... z Piechoty Morskiej USA. Te stwory to tak zwani Perosjanie... rasa tak wykokszona, że jak by zrobić o nich książkę, to ona pójdzie za zbytnie "Favoryzowanie rasy".