-
Zawartość
3487 -
Rejestracja
-
Ostatnio
-
Wygrane dni
1
Posty napisane przez KougatKnave3
-
-
Po zjedzeniu wstaję od stołu i odkładam talerz do zlewu. Podchodzę do Twilight.
- Kochanie, muszę iść szukać Capo. Mam złe przeczucia że znów się w coś wplątał - powiedziałem uzbrajając się na wypadek gdyby coś stanęło mi na drodze i było by takie głupie by zemną zadrzeć. Niekiedy czuje się jak by mnie wyższa siła chroniła od śmieci.
-
- Ghost... widzałeś może Capo? Nie widziałem go całą zimę - spytałem się do niego z obawą. Jeśli ten debil specjalnie polazł w tą zamieć by skończyć swoje cierpienia... ja nie wytrzymam...
-
1200 na moim koncie... teraz to Rodzice Twi serio mogą mnie nazwać mordercą... a właśnie. Sprawdzam za pomocą włóczni czy rodzina Twi żyje i ma się dobrze. Kurwa będę się czuł winny jeśli nie.
-
Czuje się temu winny. Jeszcze nie wiadomo czy ta zima to wina tego co wlałem do fontanny. Jeśli tak, to jestem winny śmierci 200 Cywili i Obywateli Federacji. Czuje się tak winny że sam nie wiem co zrobię. Kładę porcję Twi na stole, a potem biorę swoją i siadam.
-
Sprawdzam jaka jest temperatura... mam nadzieje że nie było większych ofiar. Całe szczęście że ten czas się już skończył, nie mogłem wytrzymać zamknięty w tym domu cały czas.
-
Otwieram leniwie oczy i spoglądam na trzy małe główki które mnie otaczają z zamiarem konsumpcji jeśli im niczego do jedzenia nie dam. No cóż. Wstaję tak by nie obudzić Twi i nie powalić żadnego dzieciaka, witam się z nimi, i idę zrobić śniadanie.
-
Nad rozumieniem można pracować ale jest to czasochłonne przedsięwzięcie. Włócznią się nie wspomogę bo pewnie nie potrafi uleczyć urazów psychicznych. Tak czy owak będzie przed nami ciężka praca.
-
Szybko zabieram ją stamtąd i wracam do środka zamykając drzwi. Dzięki Nightmare Moon... wielkie dzięki. Jestem jednak cierpliwy i poczekam aż Federacja coś opracuje na moje dziecko, by było zdrowe. Nie chce by było obiektem drwin i żartów... wiem co mówię.
-
Myli się... może miałem powód, ale przez moje zachowanie zginęli ludzie... u niego nie zginęli. Więc mój wyczyn jest z punktu widzenia gorszy. Co się stało z tym wesołym Capo? Który wszystko miał gdzieś?
-
- Chłopie... wiedz że nie ty jesteś największym idiotą, ty tak tylko uważasz, tylko ja. Gdyż jest WIELKIE ryzyko że ta zamieć Syberyjska jest spowodowana moimi działaniami. Więc nie smuć się... już dawno po wszystkim.
-
Przywyknie jak ich głębiej pozna. Dobra...
- Dobrze... Ghost skoro jesteś odporny na ten mróz przekaż innym że to możliwie sprawka Nightmare Moon. I trzeba się upewnić czy tylko w FNP tak jest. Trzeba też sprawdzić czy połączona moc Włóczni, Luny i Twi, jest wstanie jakoś pokonać tę burzę. Ewentualnie trzeba będzie zabezpieczyć fontannę w Canterlocie.
-
- Nom... słodka - powiedziałem wpatrując się w nich. Delicate jest wystraszona wujkiem, staram sie jej jakoś pokazac że to wujek i nic jej nie zrobi złego ani krzywdy. No cóż... chociaż spróbuje.
-
Uspokajam ją.
- Mam pewne przypuszczenia że to wina pewnego ducha który kiedyś chciał wiecznej nocy. I że tak powiem to też niekiedy moja wina - powiedziałem robiąc głupią minę, po czym mu wyjaśniam czemu coś takiego mogłem zrobić.
-
- Twoje ciało przystosowuje się do Temperatury, jeśli dobrze to zrozumiałem. Masz szczęście - powiedziałem do niego z uśmiechem... skurczybyk ma niezłe szczęście, że ma takie ciało.
-
- Eee... jakim cudem ty? - spytałem się z niedowierzaniem. Kurwa on jest jakiś magiczny... chyba że geny Krystalianina, sprawiają że jest odporny na zimno... ciekawie by to wyglądało by.
-
Wciągam go szybko do środka i śru przed kominek by dzieci mogły go zmoles... ekchem znaczy przywitać. Co oni się tak tutaj wpraszają? Impra jakaś czy co... trochę jedzenia zabraknie jak zdecydują się zostać.
-
- Jak to przylecieć? Nie było go tutaj - powiedziałem z widoczną obawą. Jeśli ten facet będzie dłużej niż minutę na zewnątrz, to będzie źle... BARDZO ŹLE! Nie zamierzam stać półgodziny z suszarką.
-
- Nie zaprzeczę... tak cię witały że się nie dziwię że tak się czujesz. U innych wszystko w porządku? - spytałem się z Lekkim niepokojem. Kurwa, mam nadzieje że im się udało przetrwać.
-
Moje dzieciaki... niekiedy jestem z nich dumny, a niekiedy po prostu Facehoof. Ciekawe jak się mają inne. Ciekawe jak ma się Faruk. Patyczku kochany, sprawdź jak się mój braciszek miewa.
-
Biorę dzieciaki.
- Zaraz przywitacie się z wujkiem. Teraz muszę z nim porozmawiać - powiedziałem na chwile odkładając dzieci.
- To moje trzecie dziecko, myśleliśmy że nie żyje, a na prawdę zajęła się nim Nightmare Moon. Miło z jej strony, lecz niestety jest "specjalne" w dużym znaczeniu. Dobra dzieciaki, możecie witać wujka - powiedziałem.
-
- Długo by opowiadać. Nie mam pojęcia co się dzieje... podejrzewam że to sprawka Nightmare Moon, i po części moja - powiedziałem z głupią miną. Przy tym jego wybryki z gwałceniem to pikuś... pan pikuś.
-
- Spokojnie Delicate... to przyjaciel - powiedziałem po czym jeśli nieprzytomny to staram się go obudzić, jeśli przytomny to ciągnę go bliżej kominka. Cholera, co on tutaj robi?
- Capo... co tu robisz? Nie widzisz że jest tak zimno jak na Syberi?
-
Podbiegam do drzwi i szybko wciągam tego kogoś... kurwa kto był takim idiotą by wyjść na taką pogodę. Ja pierdole to istne samobójstwo... nie dla Ruska, dla nich to normalna pogoda.
-
Idę im zrobić jedzenie tak samo jak mi i Twilight. Jak bym widział Doga niemieckiego mojego ojca... tak szczerze powiedziawszy, ciesze się że już go niema. Teraz byłby odemnie większy... znacznie większy.
[Grimdark]Equestria_Battlefield3: Co się stało? (by peros81)
w Nightmare
Napisano
Odwzajemniam jej. Po chwili ją puszczam i wkładam hełm. Ach te dzieciaki... kiedyś zrozumieją co to znaczy... Lily już ma adoratora. Podchodzę do drzwi i spoglądam na Twi.
- Wrócę niebawem... z Capo - powiedziałem i wychodzę biorąc 7 Żołnierzy do poszukiwania tego kolesia.