-
Zawartość
3487 -
Rejestracja
-
Ostatnio
-
Wygrane dni
1
Posty napisane przez KougatKnave3
-
-
Idę do nich czym prędzej by zaniechały tych działań... ja pierdole, teraz zaczyna się poważna nauka... one i flamastry to będzie koszmar.
-
- Czekaj... przyprowadzę cię do porządku, bo z irokezem, namalowaną minką na twarzy i napisem na plecach wyglądasz dziwnie - powiedziałem po czym się zabieram za nią...
-
- Trzeba je zacząć nauczać zachowania bo dalej być nie może - powiedziałem zniesmaczony. Kurwa dzieci zaczynają ostro przeginać. Jak tak dalej pójdzie, będę musiał wprowadzić praktyki mojego ojca...
-
Patrze na nią... u się mimowlonie uśmiecham na widok namalowanej na jej twarzy buźki. Po chwili przyglądam się obrazkom Delicate... po zanalizowaniu obrazków, wracam do oglądania Twi.
-
- Kurwa... - powiedziałem cicho i staram się to usunąć za pomocą patyka... nie mogę się tak pokazać ludziom bo będzie niewesoło... dla mnie przynajmniej. Kurwa, no proszę, zejdź.
-
Idę się umyć... Będzie trzeba wymyślić jej alternatywny program nauki. Przynajmniej do Czasu aż naukowcy nie wynajdą jakiegoś sposobu na poprawę, lub leczenie tego schorzenia.
-
Śmieje się... biorę Delicate na kopytka i zaczynam ją uczyć... do czasu aż Twilight nie wstanie. Bo jak wstanie będę musiał do Los Santos lecieć. W końcu muszę nadzorować budowę.
-
- Dzieciaki... to wy mi to zrobiliście? - spytałem się z uśmiechem. Wiem że to one, ale muszą się same przyznać... niech się cieszą że mój tata nie żyje... on nie pytał by się jak ja, tylko od razu Pas Oficerski. Tak jestem wyczulony na punkcie tego pasa, że jakikolwiek pas oficerski widzę to od razu wracają wspomnienia.
-
Z jednej strony ciesze się że pomagają Delicate... z drugiej jednak strony KURWA NIE ŁADNIE TAK. Idę ich nauczyć że tak się nie robi... NIE, NIE UŻYJE PASA... bo takowego nie mam. A po cholerę mi?
-
Kurwa... kto namalował. Sprawdzam patykiem... gdybym był moim ojcem, to już bym z cholernie wielkim Pasem Oficerskim gonił te dzieciaki z zamiarem zrobienia z ich dupy jesieni średniowiecza... zacytowałem mojego ojca właśnie.
-
Nom zaczyna się... hehehe... wybaczcie ale Twilight śmiesznie tak wygląda. Ciekawi mnie tylko kto jej tą buźkę namalował... dla pewności idę do lustra sprawdzić czy nie mam czegoś podobnego.
-
No to trzeba im zrobić jedzonko. Spoglądam na Twilight czy jeszcze śpi. Potem robię śniadanie dla całej rodzinki, kanapki dla mnie i Twi, i kasza dla dzieci. Powinno im wystarczyć, oj już widzę nerwice nauczycieli...
-
Powoli acz delikatnie zdejmuje dzieciaki z siebie... już kurwa myślałem że umarłem. Dzieciaki daje tak delikatnie by się nie obudziły jeżeli śpią. A Delicate po wstaniu delikatnym z łóżka, biorę na kopyta i uważnie ją oglądam.
-
Kładę Delicate tam gdzie powinno być dla niej wygodnie i bezpiecznie, następnie kładę się koło Twi. Mam nadzieje że ludzie jakoś wytrzymali dzień beze mnie... ale tak na wszelki wypadek przygotuje się jak by na środku wyspy nagle pizdnęła atomówka. Tak na wszelki wypadek. Po położeniu wtulam się w Twi i zasypiam.
-
- Nightmare Moon mówiła coś o uszkodzeniach... - powiedziałem... tak jak kiedyś powiedziałem. Będę kochał dziecko nawet jak będzie kaleką. Może kiedyś... Federacja, lub kuce wyleczą Delicate, ale do tego czasu... trzeba będzie sobie radzić.
-
Sprawdzam czego może chcieć... skoro nie śmierdzi to może jest głodna. Aż zdziwiło mnie że Nightmare Moon zajęła się dzieckiem, ale i tak muszę mieć ją na oku... jeśli jest głodne to idę zrobić jej coś do jedzenia.
-
- Bolt, płacze. Lili zmusza. A Delicate buczy kiedy czegoś chce... może się tak nazywać? Delicate Bird? BO patrz, taka delikatna się wydaje - powiedziałem patrząc na nią słodko.
-
- Więc co robimy z tym że musiałem wlać coś do Fontanny? Może trzeba poinformować księżniczki? - spytałem się. Czuje się z tym winny, ale jako tako łagodzi tą wiadomość to że odzyskałem jedno z dzieci.
-
Patrze na Bird z uśmiechem... potem na Twilight. Powinna mnie zrozumieć. Powoli jej tłumacze co się stało, i ewentualnie szykuje się na ochrzan. Całą prawdę, nawet to co musiałem zrobić...
-
- Oto nowy domek, Delicate Bird - powiedziałem. Delicate Bird, czyli Delikatny Ptak, gdyż taki kruchy. Wchodzę do środka i delikatnie budzę Twilight... muszę jej pokazać kogo mam.
-
- Mam nadzieje że nie będę tego żałował - powiedziałem i podchodzę do dziecka, po chwili ją biorę i się teleportuje przed wejście do mojego domu w Teheranie, Twi wciąż tam powinna być.
-
Biorę fiolkę... oby mi to Księżniczki i Twilight wybaczyły... robię to dla dziecka.
- Nie ruszaj się, zaraz wracam - powiedziałem i w kamuflażu przenoszę się do Canterlot i wykonuje jej instrukcje... wlewam to do fontanny, mając nadzieje że nie będzie większego problemu. Potem wracam i informuje NMM
-
Stoję chwile i się zastanawiam. Cholera mam dylemat... odzyskam dziecko, ale jest możliwość że udupię przy tym Equestrie. Z drugiej strony, jeśli odrzucę propozycje to ocalę Equestrię, ale co z tego jak stracę dziecko... kurwa... powinny mnie zrozumieć...
- Dobra... ale obiecaj że po wykonaniu zadania, oddasz mi dziecko. A właściwie skąd ją masz? Myślałem... Widziałem jak ją Szef F.E.A.R zabijał kopiąc w brzuch... no chyba że już wtedy to byłaś ty.
-
- Skąd pewność że nie kłamiesz i po zrobieniu tego co każesz dziecko nagle nie wyparuje albo będzie mi chciało zrobić krzywdę - spytałem się z podejrzliwością.
[Grimdark]Equestria_Battlefield3: Co się stało? (by peros81)
w Nightmare
Napisano
- Ekchem! - zwracam uwagę. - Co tu się wyrabia? Czemu Delicate, jest... tam gdzie jest? - spytałem się maluchów. Powinny już umieć mówić... a przynajmniej Lily na sto procent powinna umieć.