-
Zawartość
3487 -
Rejestracja
-
Ostatnio
-
Wygrane dni
1
Posty napisane przez KougatKnave3
-
-
- Dobrze wiemy że do Hierarchi już nie będziesz mógł wrócić. Głównie z powodu tego że oskarżono cię o atak na tą planetę Ludziów i spierdolenie z więzienia. Chcąc czy nie, u nas będziesz bezpieczny... puki nie wkurzysz kogoś z dowódców, czyli Mnie lub Natashe. Wierz mi, Natasza raz w miesiącu przez trzy dni jest taka podła że lepiej jej nie podskakiwać...
- Kiedyś mieliśmy jeszcze jednego Kroganina, ale podpadł Nat w "tych" dniach i no cóż... kojarzysz słowo "Wyrwę ci jaja i sprzedam je Kroganinowi"? - spytała się Saria
- Nat to zrobiła... dosłownie. I chciała 300 kredytów za te jaja. Więc, jak zobaczysz że jest wkurwiona... trzymaj się od niej z daleka. To twoje zadanie, bo wiem że zbliżają się te dni. - dodał Wrek.
-
- I... jak tam ogólnie? - spytałem się go. Ciekawe czy rozmawiał już z Rarity... jeśli coś Rarity chce wiedzieć o modzie u ludzi to prosto może się udać do mojego brata. Serio, jak się Faruk ubrudzi to idzie spalić to ubranie... poważnie.
-
- O nie - powiedziałem wystraszony tą sytuacją.
"Steel: Robi się ciekawie..."
- Idę mu pomóc - powiedziałem po czym wchodzę na drzewo by pomóc temu królikowi. Jest mały, a to wyjątkowo duże drzewo więc w najlepszym przypadku przy upadku złamał by się cały, a w najgorszym... wiadomo co.
"Stell: A on znów swoje... widzisz to Bill? Nie pozwala na chwili zabawy"
-
- Istniejemy z ponad dwa lata, a nie słyszałeś o nas bo dopiero niedawno zdecydowaliśmy się wyjść z cienia. Od czasu kiedy Ron i Nat dołączyli do nas, mamy lepsze szanse na przeżycie. Nie wielu nas jest, tylu ilu jest na statku, drony które podwędziliśmy SOC w tym jeden YIRMIR, i Dora, Quariańska inżynier, pilnują naszej Bazy Macierzystej. Na tamtej planecie będziemy bezpieczni, mało kto wie o jej istnieniu. Jaki nasz cel powiadasz? Walka z krwawą hordą i z jej sojusznikami, a Saren nie dość że jest sojusznikiem Hordy, to zabił mojego brata... nie daruje skurwielowi.
- Szefie... za niedługo dolecimy Na Erafie Prime - powiedział Sternik.
- Dobra robota, Saria. Aha, mam dla ciebie zadanie jeśli cie to interesuje, Hierarjczyku.
-
- Wybacz, że cię tak poturbowałem... nie byłem sobą i choroba przeze mnie przemawiała. Mam nadzieje że nic poważnego się nie wynikło z powodu tego kopniaka - spytałem się z wyraźną troską.
-
Problem bo wesele za pół roku jest... więc se poleży.
- Cześć braciszku...
-
Aha... ciekawe. Trzeba sprawdzić co u Faruka, bo nie mam na jego temat żadnej informacji od chwili kiedy go znokautowałem wtedy w komorze. Szczerze trochę, czuje się winny nawet jeśli przeze mnie choroba przemawiała.
-
Odetchnąłem z ulgą... ale i tak trzeba ich poinformować o tym że Ludzie tworzą lek... i że Twilight jest tutaj. Mam nadzieje że nie wyrwie się konflikt i że nie będą chcieli mnie zabić. Gryfy konkretnie. Więc Teleportuje się tam.
-
Sprawdzam kiedy dojdą tam zainfekowani... może ich nie lubię ale w końcu to rodzina. I trzeba niestety ich wsiąść. Nawet jak będą mi ubliżać przez resztę pobytu tutaj.
-
Są sami czy są w towarzystwie jakiś Gryfich soldatów... że się tak wyrażę. Gryfy kojarzą mi się z Niemcami... Niemcy z Nazizmem... a Nazizm z Ognistym Żydem... wiem że to nie odpowiednie, ale mówię co myślę.
-
Próbuje ich namierzyć na skale globalną... Może im się udało uciec i teraz się chowają gdzieś indziej... za morzem na przykład? Trzeba ich znaleźć, może mnie nie lubią ale to wciąż rodzina...
-
No nic, biorę się za zajadanie... aż z ciekawości zobaczę co się dzieje z rodzicami Twilight. Jakoś to mi nie daje spokoju od czasu kiedy tu Rarity przyprowadziłem... choć wiem że z teściami może być problemem (zwłaszcza jak się dowiedzą o moich powiązaniach)
-
Patrze na nią po czym delikatnie wstaję z łóżka i idę zrobić sobie śniadanie. Kurwa, głodny jestem. Widać że Lily zawsze jako pierwsza chodzi po domu, zresztą ja tak samo robiłem, przez co dostawałem sporo uwag od rodziców...
-
Spoglądam na nią z uśmiechem... mimo wszystko jestem szczęśliwy. Czemu mimo wszystko? Ponieważ jak dotąd wszyscy moi najbliżsi prócz Rarity, mieli odwiedziny w szpitalu. Prócz kurwa mnie, albo patyk mnie broni jakoś, albo mam niemożliwe szczęście.
-
Niechętnie kładę się spać by nie dostać od córki w łeb. Wiem... przeszkodziłem Lily w śnie i to już jest minus, gdyż jej lepiej nie podskakiwać, ale niekiedy trzeba być do dzieci stanowczy i powiedzieć nie... i liczyć że cie nie zabije we śnie.
-
- Ale... mogę pomóc - powiedziałem. Znając życie ona i tak nie odpuści więc po kilku jej zdaniach przekonania mnie, położę się na łóżku i zasnę, gdyż dam jej za wygraną, i zmęczenie mnie dopada.
-
Nie udało mi się powstrzymać ziewnięcia... kurwa padnięty jestem po dzisiejszej walce z chorobą tak padnięty jak podczas napierdalania bez przerwy z Somali do Iranu... kurwa, cholernie daleko to było.
-
- I dotarliśmy do waszego punktu. Jeszcze kilka badań i testów, a uda nam się zrobić dobrą szczepionkę - powiedziałem spoglądając na Twilight. W niecałe dwa dni udało nam się tego dokonać.
-
- Ocho... trzeci test. Mam nadzieje że teraz będzie lepiej... - powiedziałem sprawdzając jak idzie test, i OBY KURWA BYŁ NA POZYTYW. Jeśli mogę to udostępniam też widok Twi.
-
A ja nie? No cóż, musi wiedzieć że się troszkę udało.
- Podczas pierwszego testu... no cóż, usunięto chorobę, ale też i życie. Podczas drugiego testu, to samo, lecz w Agonii - powiedziałem z smutkiem.
-
Całuje ją przez chwilkę po czym spoglądam na nią.
- Były już testy szczepiąki... i znam wyniki - powiedziałem patrząc się na nią. Kurwa, jeden dead i jeden injured, to już coś... tak? Coraz bliżej lekarstwa się znajdujemy.
-
- Oj tak... bardzo nam się to przyda moi drodzy przyjaciele. Zwłaszcza wiecie po czym - powiedziałem do Conrada po czym odwracam głowę na moje ulubione służki.
- Miło was znów widzieć, Eliso i Ann - powiedziałem po czym kładę się na marmurowym łożu by się odprężyć w towarzystwie moich służek... ach, jak ja dawno nie miałem okazji do takiego odpoczynku, nic tylko praca i praca.
-
- Już po wszystkim, mam ostatni stadium choroby... wiedz lub nie, ale ta choroba tylko na ciebie leciała że tak to ujmę - powiedziałem. Całuje ją delikatnie jeśli mogę, bo nie pamiętam już czy ta choroba w uśpieniu pozwoli mi na całus.
-
Głaskam Bolta i odnoszę go do kojca by mógł sobie w spokoju odpocząć, potem siadam przy Twilight i czekam aż się wybudzi. Nie wiem jak zareaguje, bo przed pójściem spać to jeszcze byłem w komorze, a teraz koło niej...
"Pierwszy Kontakt" kameleon317
w Archiwum RPG
Napisano
- Ron mówił że to u ich samic względnie jest naturalne. To tak zwany "Syndrom Braku Chłopa" - powiedział Wrek.
- Przed "Okresem" Samica Ludzia może zajść w ciąże, i jeśli nie dojdzie do zapłodnienia, jajeczko zmienia się w krew która wycieka z wiadomego miejsca. To rodzi u samic agresje - powiedziała Saria.