-
Zawartość
3487 -
Rejestracja
-
Ostatnio
-
Wygrane dni
1
Posty napisane przez KougatKnave3
-
-
No to zdejmuje bandaż i sprawdzam co się dzieje... jak nie będzie tam rany to tepne się na Manhattan i zatańczę Macarene... a w przypadku kuca to by wyglądał by komicznie...
-
Jebie to... włączam tłumacza jeśli ta włócznia potrafi i sprawdzam o co może mu chodzić, bo nie mam ochoty na kalambury. I oby powiedział mi dobre wiadomości, bo nie mam zamiaru słuchać złych.
-
Westchnąłem... sprawdzam co zamierzają zrobić te motyle. Patrze na to wszystko z obawą i troskom, gdyż nie wiem co się stanie. Włócznią zaczynam go badać.
-
Lecę do niego by sprawdzić co się dzieje... mam nadzieje że nie umiera mi tam... ja bym sobie tego nie darował. Tak, wiem że byłem pod kontrolą Nimfomanizmu, ale to i tak moje ciało kopało...
-
Psesyłam mu we śnie moje przeprosiny, gdyż nie byłem sobą... mam nadzieje że mi wybaczy. Przy okazji sprawdzam kiedy się obudzi, bo będzie trzeba zamienić z nim słówko.
-
To idę sprawdzić co u Faruka czym prędzej... on też ode mnie dostał gdyż nie sądziłem że jestem aż takim siłaczem... normalnie jestem jak Amir Ali Akbari (Irański Zapaśnik Stylu klasycznego), oczywiście nie idę na sterydach... mam włócznie.
-
Oby nie na wieczność... no nic, biorę go i kładę na łóżku po czym idę sprawdzić co u Rarity i Twilight. Ciekawe co teraz robią...
-
Więc zakładam go na Ghosta mając nadzieje że się uda... w między czasie dziękuje temu motylowi za pomoc i wolę nie wiedzieć skąd wyszła mu ta nitka... kiedy już skończyłem patrzę jak mi to wyszło...
-
Więc chcesz bym je wyjął... spoko, delikatnie wyjmuje szkło by nie pogorszyć obrażeń jakie już zadałem. Matko Luno, mam nadzieje że wszystko będzie dobrze z nim... nie mam ochoty widzieć zrozpaczonej Fluttershy nad jego grobem. Wykonuje wszystkie instrukcje owego motyla.
-
No to podchodzę nie wiedząc czemu Papilon czy ktokolwiek to jest nie wejdzie do kuczej formy... PRZECIEŻ LUDZIE JEJ NIE ODSTRZELĄ. NIE JESTEŚMY JAK KURWA AMERYKANIE!
-
- Eeee... jeśli to ty Papillon to ja mam tam rannego kolegę i muszę znaleźć pomoc bo za niedługo umrze... - powiedziałem wystraszony...
-
Wpatruje się w tego motyla... ja chyba kurwa wiem kto to jest... BO NA PUSTYNI KURWA MOTYLI NIE MA!!
- Papillon?
-
Więc zapieprzam po weterynarza i informuje kogoś najbliżej by się nim zajął przez tą chwilę. Wszystko muszę spierdolić, wszystko kurwa... wszyscy wokół mnie muszą cierpieć... zawszę.
-
- Cholera! - niemal krzyknąłem po czym biorę go do le... ekchem, znaczy weterynarza bo lekarz się nie zna na kucach. Mam nadzieje że wszystko będzie dobrze... staram mu się podczas drogi ulżyć...
-
Wstaję i idę sprawdzić czy nie stało się to o czym myślę... jeśli tak... to będzie poczucie winy... na 100 procent. Mam nadzieje że żyje. Kurwa to prawda, w okół nic tylko nieszczęście roznoszę...
-
Wstaję ciężko...
- Przepraszam... ja... chyba jest już ukryta ta choroba... - powiedziałem chwytając się za głowę i masując ją.
- Kurwa, łeb mnie napieprza jak po wieczorku poetyckim z Capo w roli głównej, pamiętasz?
-
- Jestem pod wielkim wrażeniem jak udało ci się go wyszkolić. A pomyśleć że dekadę temu myślał że miecz to większy rodzaj noża do masła - powiedziałem z uśmiechem wyczekując na naszego przybysza. - Wiesz? Jak słudzy jednak przyprowadzą jakiś niewolników to możesz sobie wybrać po trzy klacze... tym treningiem tego Arcydemona, to po prostu przeszedłeś samego siebie. Ty i Conrad, jesteście najlepszymi towarzyszami jakich kiedykolwiek miałem.
-
- Nie no, by przyjaciół atakować... przegiąłeś teraz - powiedziałem ledwo i odblokowuje włócznie, po czym z jej pomocą staram się wyzwolić spod panowania choroby i najlepiej ją zniszczyć... włócznia powinna mnie tak pomóc, lecz innym już nie będzie wstanie.
-
NIE DAM CI TAK ŁATWO DOJŚĆ DO MOJEJ RODZINY SŁYSZYSZ!? NIE PODDAM SIĘ! BĘDĘ Z TOBĄ WALCZYŁ NAWET JEŚLI ZGINĘ! NIE DAM CI ICH SKRZYWDZIĆ! NIE DAM CI SKRZYWDZIĆ TWILIGHT!
-
Walczę... do upadłego... wszystko co mam... przelewam na obronę ciała. Mojego brata też masz czelność atakować? JA CI KURWA DAM! NA HAMA, WYPIERDALAJ ZEMNIE CHOROBO JEDNA!
-
Wszystko... daję wszystko co mam by stawić ostateczny opór temu stworowi... jeśli to już nie pomoże... pomoże już tylko i wyłącznie moja śmierć. Nie chcę śmierci, ale jeśli to będzie konieczne to się zabije...
-
Ignoruje głos... stawiam dalej opór... teraz mam motywacje... teraz mam powody by przetrwać... grozi mojej rodzinie? To sam sobie prosi o kopa w jego niewidzialną dupę... Teraz mając motywacje, stawiam opór za cenę życia... grozić mojej rodzinie, nie pozwolę nikomu... NAWET JAKIEMUŚ TAM WŁADCY!
-
Wytrzymaj... zrób to dla Twilight... nie ugnę się... PRĘDZEJ ZGINĘ NIŻ ODDAM SIĘ TEJ CHOROBIE!! Kurwa... ból jest tak nie do zniesienia że nie mogę się powstrzymać od krzyczenia jak najgłośniej... ale walczę... dalej.
-
Dalej... Allan... zrób to... dla Twilight... Wytrzymaj... jesteś już... tak blisko... zwycięstwa... "bądź przykładem"... ojciec mawiał... więc... pokaże że... nad tą chorobą... można... zwyciężyć... nie ugnę się...
[Grimdark]Equestria_Battlefield3: Co się stało? (by peros81)
w Nightmare
Napisano
Nie śmiej się... nie śmiej się... bo wyjdziesz na rasistę... co prawda jestem niekiedy rasistą ale tylko jak mnie ktoś wkurzy. Przykładowo ostatnio coś gardzę smokami, prócz Spika, bo poniekąd on nie jest smokiem bo bardziej zachowanie kuca ma niż smoka.