-
Zawartość
3487 -
Rejestracja
-
Ostatnio
-
Wygrane dni
1
Posty napisane przez KougatKnave3
-
-
- Wiem to głupie... nie ma szans byśmy zdążyli do Canterlotu... przed FEAR, ale może przetrzymają atak. Tak czy siak, musimy dostać się do Canterlotu, przed nimi lub po nich, mam sprawę do Celestii w sprawie Włóczni Lucjana, przez mój lud zwaną Włócznia Przeznaczenia. Ona pomoże nam w wojnie... tylko jest jeden problem.
-
- Trzeba się tam dostać przed nimi by ostrzec Księżniczkę, ale z naszą sytuacją - patrze na nasze rany - może to być trudne. Przydałby nam się transport, ale nie wiem gdzie możemy takowy znaleźć...
-
Wychodzę...
- Ruszają na Canterlot... tak przynajmniej mi się wydaje.
-
Czekam jeszcze chwilę, po paru minutach wystawiam łeb by sprawdzić czy wszystko jest OK.
-
- Tam... - rzekłem do ekipy na tą norę, i czekam aż wszyscy do niej wejdą, ja wejdę jako ostatni dla bezpieczeństwa, bo tylko ja tu jestem uzbrojony.
-
Biegnąc wciąż rozglądam się za jakąś jaskinią albo czymś podobnym byśmy się mogli ukryć... jeśli nie znajdę, będę musiał samodzielnie odciągnąć ludzi od mojej grupy uciekając gdzie indziej by moja grupa mogła dostać się do Canterlotu.
-
Zaczynam się rozglądać za ewentualną kryjówką dla nas dalej uciekając.
-
Kurwa wstaję i burzę resztę informując ich o żołnierzach wroga...
-
Też zdyszany... powoli... zasypiam... ZZZzzz...
-
Biorę go i zaczynam go uspokajać...
- Ciii, jest już dobrze...
-
Ja pierdole... to ciało nie nada się do biegów przemajowych... tego jestem w 100% pewien...
-
- Robimy... postój - powiedziałem siadając, a raczej padając na trawę dysząc z wycięczenia.
-
Nimi też się zajmuje jeśli do tego jeszcze nie zrobiłem. Następnie sprawdzam czy są wszyscy zmęczeni czy nie...
-
Ewentualnie jak się nie uda z restauracją... która znając ludzi służy teraz jako burdel... to zawszę mogę się zatrudnić w szpitalu. Sprawdzam jak z moimi dziećmi, i czy Lily wciąż się znęca nad Boltem.
-
Szukam czegoś z otoczenia co pomoże, tak jak kiedyś, długie kłęby trawy i liście.
-
Sprawdzam czy mamy jakieś medykamenty... jeśli tak to biorę się za leczenie ekipy.
-
Macham kopytem i zaczynam ją prowadzić do owej wioski. Powinniśmy tam dojść do godziny lub dwóch, wcześniej było krócej bo byłem w formie jastrzębia. Jednocześnie opowiadam jej o tej wiosce, o tandetnie zrobionej palisadzie która nawet godziny oblężenia nie przetrzyma nie co norskie wioski, które są dobrze wyposażone na wypadek oblężenia.
-
Podchodzę do Ekipy.
- Wszyscy są cali? - Spytałem się ignorując ból...
-
- T... tak - odpowiedziałem jąkając się. Chyba teraz jestem niemal cały zarumieniony, ale nie mam odwagi się ruszyć czy cokolwiek robić.... ta klacz, ona mnie onieśmiela. Nie lubię imprez to fakt, ale na coś się ona przydała, spotkałem kogoś z kim może będę... przestań tak myśleć, to piękna klacz więc pewnie ma już ogiera, na sto procent. To nie mal pewne że ona jest już w związku.
-
- Szybo - Powiedziałem słabym już głosem po czym prowadzę ogień zaporowy... czyli strzelam by mieli szansę na ucieczkę.
-
Uciekamy dalej, niekiedy prowadzę ogień z pistoletu. Wciąż biegnę mimo rannego kopyta które boli jak cholera... ale to nic, nie daje sobie tego poznać.
-
- Wiem że to zabrzmi głupio. ale... - powiedziałem po czym zwróciłem się do Lily.
- Nie bij brata bo to nam narazie nie pomaga - powiedziałem biegnąc kuśtykając z powodu rannej nogi.
-
- Raczej nie spotkałem żadnego poważnego niebezpieczeństwa jeśli o to chodzi. Za niedługo powinno świtać więc możemy się tam udać - powiedziałem po czym za pomocą magii zmieniam się w Szarego kuca jednorożca o błękitnej grzywie z księgom jako znaczek. Jednocześnie tłumacze jej jak wygląda samica tejże rasy.
-
- Więc czas na plan B. Uciekajcie, dogonię was - powiedziałem po czym każe ekipie uciekać a sam zostaje by odciągnąć ich od rodziny i przyjaciół.
[Grimdark]Equestria_Battlefield3: Co się stało? (by peros81)
w Nightmare
Napisano
- Jest ona dobrze ukryta, w Siedzibie PRL... na Ziemi - powiedziałem patrząc na nich.