-
Zawartość
3487 -
Rejestracja
-
Ostatnio
-
Wygrane dni
1
Posty napisane przez KougatKnave3
-
-
Sprawdzam jaki jest wzór tego papieru po czym robię odpowiedni świstek a następnie idę z kasą na podany adres, bo jeśli chodzi o kasę i listonoszów, to wole takich rzeczy nie robić. Jak byłem zmuszony do mieszkania w USA, to niekiedy widziałem że moja paczka od brata z pieniędzmi była otwarta i prawie ogołocona, szef listonosza rzekomo nic nie znalazł wtedy. Wole osobiście takie rzeczy robić.
-
- Wiem, ale i tak zwrócę - powiedziałem po czym ją ucałowałem i poszedłem kupić owy budynek. Będę musiał znaleźć dostawcę jeśli chodzi o zapasy pożywienia. I jeszcze pracowinków, ale chyba kumple mi pomogą jeśli mają chujową pracę... a jak nie, to się poszuka.
-
Spoglądam na nią.
- Dziękuje. Daje ci me słowo że zwrócę pieniądze jak tylko zarobię tę kwotę.
-
Uśmiecham się, miło z jej strony ale...
- Miło z twojej strony, ale nie mógłbym przyjąć tej kwoty....
-
... czyli jestem gorzej niż biedny, gdyż kasę jaką zarobiłem u Applejack wydałem na kolacje którą wtedy zrobiłem ekipie. Może się jeszcze znajdzie tam robota... idę powiedzieć Twilight o moim zabiarze zapracowania na ten budynek.
-
Sprawdzę tylko jaka cena, mam nadzieje że nie tyle ile zarobie przez całe życie...
-
Sprzęt zanoszę z powrotem do piwnicy, a obrus i poduszki czyszczę jeśli są brudne. Dzisiaj zacznę się też rozglądać za lokalem gdzie powstanie moja restauracja.
-
Odwzajemniam, po kilku minutach wstaję całując ją w policzek i idę zaczynać sprzątać po naszej randce.
-
- A wyśmienicie - powiedziałem z uśmiechem. - A ty? - spytałem się jej.
-
Zabije gnoja... ZGINIE W CZELUŚCIACH PIEKŁA WYKASTROWANY! Chowam zdjęcia, i czekam aż się moja klacz obudzi, zostawić jej, nie zostawię.
-
Oglądam je pół przytomnym wzrokiem, tak by jak by się obudziła, to żeby tego nie widziała.
-
( mi tam obojętnie kiedy to będzie )
No cóż, śpiący jestem że japierdole. Uśmiecham się, gaszę świeczki za pomocą magii i zasypiam. Przypomina mi się chwila kiedy niosłem ją na plecach z Canterlotu do Ponyville. To śniadanie jakie jej zrobiłem wtedy, prymitywny opatrunek. Ale udało nam się dojść aż tutaj...
-
(skończyło, skończyło, tak dla romantyczności teraz. Większa zwała była by gdyby się nie zabezpieczyła przed chwilą)
Leże tak przez jeszcze kilkanaście minut, potem mówię do mojej kochanej.
- I jak ci się podoba Randka, kochanie?
-
Chyba randka udana, nie licząc tego idioty z aparatem ale to szczegół. Obejmuje ją kopytem i przybliżam swoje ciało tak byśmy się stykali.
-
(może teraz?)
Chyba wiem do czego to się sprowadza. Nie ma co... Capo na to czekał, a to będzie jego ostatni widok gdyż jutro własno kopytnie go zatłukę.
-
Po nieśmiałych pocałunkach przechodzę do pewniejszych, bardziej najmętniejszych. Pocałunki z języczkiem pozostawiam na koniec.
-
- Ja ciebie też, Twi - powiedziałem czule, po czym podnoszę jej głowę by nasze oczy się spotkały. - I nie opuszczę cię, aż po kres czasu - po tych słowach delikatnie ją całuje ale z nutką namiętności.. Przysięgam, zajebie Capo
-
odwzajemniam to. On nie zginie od powozu. Powiem Rainbow dash, że Capo nazwał ją Tęczowym Pedałem, wtedy zginie w cierpieniach... albo... kurwa, pomysły mi się skończyły.
-
- Oj tam... są lepsi w gotowaniu - powiedziałem będąc skromnym. Niech se już kura robi te zdjęcia. I tak jutro zginie pod powozem... którzy przez przypadek popchnę.
-
Capo...
- Sądzisz że ta restauracja by mi się udała? - spytałem patrząc się na nią.
-
- Piękna noc - powiedziałem po czym wyciągnąłem poduszki i umieściłem je na trawie w stronę księżyca.
-
- Kurwa... Szyfr nam nie pomoże. Poszlibyśmy na bombę ale wtedy kasa pójdzie się jebać. Jakiś pomysł Mich? - spytałem się Michaela. Jeśli jednak ten plan z bombą wypali to będę happy, dwie me ulubione rzeczy, kasa i wybuch. Ale policja nadciągająca to pikuś, najgorsze jest to że do kasy się nie mogę dostać. Moje słodkie pieniążki, tatuś po was idzie, buehehehe. KURWA, TREV SIĘ TAM BAWI, A JA MUSZĘ BYĆ TU Z TĄ DWULICOWĄ ŚWINIĄ, KTÓRA OKRADŁA SZEFA.
-
Odwzajemniam, to miło że nie gniewa. Jednak coś odróżnia ją od Milly. Milly wtedy rzuciła by się na Capo, rozebrała i zrobiła by mu zdjęcia i puściła by go wolno bez ubrać, a zdjęcia rozesłała po obozie i najbliższej osadzie.
-
- Przepraszam za to... - powiedziałem smutnym tonem. Idiota, idiota ze mnie.
[Grimdark]Equestria_Battlefield3: Co się stało? (by peros81)
w Nightmare
Napisano
No niech stracę, idę na pocztę by to wysłali. Położą u niego w skrzynce, a ja będę mógł wrócić do domu.