-
Zawartość
1986 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Wszystko napisane przez Posealor zwany Pose
-
- Kal, sprawdź ich, ja zobaczę co z resztą. Pobiegłam do własnych żołnierzy. - Co się stało?
-
Wciąż się nie ruszałam ani nie odzywałam.
-
Obserwowałam uważnie Pinkie i nie odzywałam się. Czekałam na jej ruch. (Jeśli dobrze pamiętam, to Marina ma teraz kapelusz Applejack, tak?)
-
- Ja... D-dobrze... Applejack, zostawisz nas?
-
Ponownie uruchomiłam miecze i przyjęłam postawę obronną. - Żołnierze, unieszkodliwić ich!
-
- Chwila... Dajcie mi czegoś spróbować... Wychyliłam się zza skały, skupiłam się w mocy i powiedziałam: - Nie chcecie z nami walczyć.
-
- Spokojnie, nie wiemy kim są... Kal, biegnij za mną do tamtego kamienia, odwrócimy ich uwagę. Reszta, otworzycie ogień jak tylko skupią się na nas. Gotowi? Włączyłam swoje miecze i przygotowałam się do biegu.
-
- Nie upadnie. Jedi nie pozwolą na to. Ja na to nie pozwolę. Ruszyłam ostrożnie naprzód. - Chodźcie, ale bądźcie ostrożni. On tylko chce nas spowolnić.
-
Nie odpowiedziałam. Rozglądałam się czujnie, spodziewając się zasadzki.
-
- Wam? Kto się za tobą kryje?
-
- Wczoraj też tu była... D-dlaczego ona to robi? P-powiedz jej coś...
-
Uśmiech natychmiast zniknął z mojej twarzy. Odezwałam się cicho, cały czas obserwując kucyka na zewnątrz. - Applejack... Chodź, zobacz...
-
Wstałam, podeszłam do okna i otworzyłam je. Uśmiechnęłam się szeroko, wyglądając na zewnątrz. - Nadal uważam, że ślicznie w tym wyglądasz...
-
( ) Złapałam Applejack za ramiona i delikatnie od siebie odsunęłam, przerywając pocałunek. - Umm... Może... Otworzę okno? Trochę tu... Gorąco...
-
Z zadowoleniem odwzajemniłam pocałunek, obejmując ją kopytami i mocno przytuliłam.
-
- Coś mi mówi, że dzisiaj nie zaśniemy szybko... Zachichotałam, poprawiłam sobie kapelusz i czekałam na kolejny ruch Applejack.
-
Po raz kolejny zachichotałam. - Jeśli ona tego chce, to nie mam nic przeciwko...
-
Spojrzałam a Twilight, po czym szepnęłam jeszcze ciszej, żeby tylko Applejack mnie usłyszała. - Może później... Bo ktoś tutaj jest samotny...
-
- To było... Wspaniałe... - szepnęłam. - Nigdy w życiu nie czułam się tak dobrze...
-
Tkwiłam z nią w pocałunku, wciąż ją głaszcząc i drugim kopytkiem coraz mocniej tuląc.
-
Również kontynuowałam pocałunek, jednym kopytkiem zaczęłam głaskać ją po grzywie.
-
Czułam się tak dobrze, że zapomniałam o wszystkich swoich problemach.
-
Odwzajemniłam kolejny pocałunek. Zarzuciłam jej kopyta na szyję.
-
- Chyba musisz... Zachichotałam cicho i zamknęłam oczy.