-
Zawartość
1986 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Wszystko napisane przez Posealor zwany Pose
-
- Spokój. Pamiętajcie, że jesteśmy na nieznanej planecie z nieprzyjacielską flotą nad głowami. Odpięłam pasy, sprawdziłam, czy wciąż mam swoje miecze i ruszyłam do wyjścia. - Weźcie broń i sprzęt. Poczekam na zewnątrz.
-
Uśmiechnąłem się złośliwie. - Tak. Czy to problem? Po chwili znów spoważniałem. - Mam jeszcze dwa granaty, rzucę je zanim pobiegniesz, powinny częściowo zdusić płomienie. Podejmiesz się, czy masz lepszą propozycję?
-
- To... Miło. Chodźmy już. Nie czekając na przyjaciółki ruszyłam w stronę farmy.
-
Nagle wpadłam na pewien pomysł. Błyskawicznie uruchomiłam działa i oddałam kilka strzałów w pająka. Martwy nie będzie stanowił zagrożenia a jego ciało przynajmniej trochę złagodzi nasze... Lądowanie.
-
- To może... Ty wejdziesz, a ja z Twilight poczekamy tutaj? Nie chciałabym się na nią natknąć po drodze...
-
Nie mógłbyś. Napiszę wtedy, kiedy będę miał natchnienie. Nie chcę pisać na siłę.
-
Zatrzymałam się. - Dziewczyny... Eee... Może... Zajrzymy do środka? zobaczyć, czy... P-Pinkie tam... Jest?
-
Idąc denerwowałam się coraz bardziej. Pinkie znana była z tego, że jest wszędzie, a skoro jej nie widać, to pewnie coś szykuje.
-
Ruszyłam za przyjaciółkami. Bo wyjściu z biblioteki zaczęłam rozglądać się na boki, wypatrując różu.
-
Skupiłam się i spróbowałam odepchnąć pająka na bok mocą.
-
- To było zaplanowane. Zastawili pułapkę, a my w nią wpadliśmy. Musimy trzymać się razem i być gotowi na wszystko.
-
- Nie musimy się przyjaźnić, skoro ona tego nie chce... Tylko... Niech da mi spokój...
-
- Uciekaj! Uciekaj, gdziekolwiek! Musimy się stąd wydostać i powiadomić Radę!
-
- Dobrze, poczekamy chwilę... Applejack, chciałaś mi coś... Powiedzieć...
-
Usiadłam na swoim miejscu i zapięłam się. - Wyłączcie wszelkie zbędne systemy, trudniej będzie im nas znaleźć. Podtrzymanie życia też, jakiś czas bez niego wytrzymamy.
-
Obejrzałem uważnie kuszę. - Hmm... Niezły pomysł... Ale faktycznie przejście... Moment. Jeśli to nie jest paliwo do reaktora nadprzestrzennego, a wątpię, żeby tak było, to nasze osłony powinny wytrzymać jakieś... Hmm... Ze trzy, może cztery minuty. Uran, dasz radę w tym czasie dobiec, podłożyć oraz uzbroić ładunek i wrócić?
-
Spojrzałam na przyjaciółkę i uśmiechnęłam się lekko przez łzy. - N-naprawdę? To... Miło. Dziękuję.
-
Umilkłam i wciąż siedziałam na podłodze.
-
- Bo... Bo się bałam, że mi nie uwierzysz... W końcu... Podejrzewałam twoją przyjaciółkę... Przepraszam...
-
- Nie... Nie rozumiecie... W nocy przyszedł do mnie jakiś kucyk... Powiedział, że mam dwa dni na opuszczenie Ponyville... I mi... Groził... Nie rozpoznałam go, ale... Jestem prawie pewna, że to była... ona...
-
- Hmm... Damy radę wylądować tak, żeby nas nie wykryli?
-
- Pinkie... Ona... Przeraża mnie... Nie wiem co robić...
-
- Zaraz... Jaka blokada? Usiadłam w fotelu drugiego pilota i sprawdziłam odczyty z czujników. - Separatyści nie stawialiby blokady nad tajną bazą, to nie miałoby sensu, a nie pozwoliliby nikomu innemu na zablokowanie planety... Co to za statki?
-
W moich oczach pojawiły się łzy. - Wszystko... Wszystko jest nie tak... Ja... Ja się boję...
-
(Aha, nie wiedziałem... Sory.) Jeszcze przez chwilę stałam w tej pozycji, a potem wyszeptałam pierwszy wers kodeksu jedi i przybrałam normalną pozycję. Miecz wyłączyłam i przypięłam do pasa. - Nic... Zaskoczyliście mnie. Następnym razem nie trzęście tak. Co się stało?