-
Zawartość
0 -
Rejestracja
-
Ostatnio
O Mizanth
- Urodziny 5 Styczeń
Informacje profilowe
-
Płeć
Ogier
Ostatnio na profilu byli
919 wyświetleń profilu
Mizanth's Achievements
Źrebaczek (1/17)
1
Reputacja
-
Peace Order / Sand Storm Szli przez pustynię już kilka godzin. W trakcie podróży skończyła im się woda, wypatrywali więc jakiegoś jej potencjalnego źródła. SS: Może jest tu gdzieś jakaś oaza, przydałby się nam jakiś pegaz do zwiadów. PO: Pegaz w tych warunkach raczej nie wytrzymałby zbyt długo, za szybko się męczą. SS: Trzeba zasugerować jajogłowym dodanie mapy do tego cholerstwa, ogarnęli komunikację, a nie potrafią załatwić głupiej mapy? Order miał odpowiedzieć, zanim jednak to zrobił ujrzał dym. PO: Zobacz, coś tam jest. Może tam znajdziemy to, czego szukamy. SS: Eh... nie byłbym taki pewny, chociaż w naszej sytuacji chyba innego wyjścia nie mamy. PO: Też tak myślę. Nie zastanawiając się dłużej ruszyli w kierunku dymu. Dawn Spark Z czasem zacząłem odczuwać ogromne zmęczenie, powietrze wokół mnie wydawało się dziwne... a może to tylko jakieś halucynacje. Drzemka w tym miejscu to samobójstwo, szedłem więc dalej, jednak po jakimś czasie zorientowałem się, że coś jest nie tak. Nie widziałem nic, poza swoim cieniem. Hmm, gdzie ja wlazłem. Zatrzymałem się na chwilę przymykając oczy. Aha! Najwyżej trochę rozjaśnię okolicę. Skupiłem w rogu całą dostępną mi energię, a następnie wystrzeliłem w górę mocny wybuchający pocisk, uprzednio kuląc się i osłaniając polem siłowym.
-
Sand Storm / Peace Order Wychodząc z jaskini usłyszeli słowa smoka, Peace chciał odpowiedzieć, ale Sand go uprzedził. SS: Dzięki, wasza pomoc mogłaby bardzo ułatwić nasze zadanie. Chcemy pokoju dla wszystkich, nie tylko ludzi, ale też i dla reszty ras zamieszkujących Equestrię. Mam nadzieję, że rozumiesz, że jeśli Crystal rozprawi się z nami, to po wszystkim ruszy i po was, wszyscy zgniją pod jej demonicznym kopytem. Powodzenia, smoku. Następnie spojrzał na Ordera, dając mu znak głową, że już nic więcej nie mają do dodania. Ruszyli w dalszą drogę, powoli zbliżając się do celu swojej podróży. Dawn Spark Uśmiechnąłem się. Z początku byłem niepewny, jednak wiedząc, że bez tego nie osiągnę jednego ze swoich celów nabrałem pewności. - Jestem gotowy. Do zobaczenia rano. Ukłoniłem się, obróciłem w drugą stronę i ruszyłem przed siebie. Idąc przez las rozglądałem się, drzewa wyglądały dokładnie tak, jak w opowieściach. Kroczyłem w miarę powoli, aby zredukować wydzielany hałas. Miejsce to wyglądało bardzo ponuro, efekt ten potęgowała wszechobecna cisza, przerywana okazjonalnie podmuchami wiatru. Przeklęte miejsce, podoba mi się. O, Pan pomocny wreszcie się odezwał. Może byś tak wreszcie coś zrobił, zamiast siedzieć cicho i siedząc na tyłku? Nie prowokuj mnie, obecność tego ,,czegoś" wysysa całą energię z okolicy, nawet gdybym chciał to nie mam jak się odezwać. A ta klaczka, która wpadła ci w oko wydziela podobną, aczkolwiek słabszą aurę. Hmm, to jest coś, czego mógłbym się nauczyć. Zanim dotrzesz do tego poziomu minie sporo czasu. Teraz skup się na tym, żeby wydostać się z tego lasu. Tak jest. Udało mi się przejść spory kawałek bez żadnych interferencji, przeczuwałem jednak, że za chwilę coś na mnie wyskoczy.
-
Peace Order / Sand Storm Po przebudzeniu Order spostrzegł promienie słońca, dostające się poprzez nieliczne dziury do jaskini. Zbliżył się do wyjścia, po czym zrobił w nim kopytkiem małą dziurę, było bardzo jasno. Następnie zbliżył się do Sanda, po czym zaczął go budzić. Smok widocznie dalej spał. Jednorożec ocknął się błyskawicznie. SS: Co... żyjemy? Wow. Peace uśmiechnął się. PO: Widocznie Pan smok nie zjadł nas kiedy spaliśmy, to chyba dobra wiadomość. Śpioch po chwili zastanowienia wyjął jeden pocisk z rewolweru, po czym ułożył go pionowo na środku jaskini. SS: Pewnie mu się spodoba. Po czym wycelował rogiem w wejścia, a następnie wystrzelił, rozpraszając gałęzie na zewnątrz jaskini. SS: Dobra, posprzątane, możemy już iść. Jeśli dobrze pójdzie będziemy w bazie przed zmrokiem. PO: A może i nawet szybciej. Zaśmiali się, wyszli z jaskini i ruszyli w dalszą drogę. Dawn Spark Kiedy dotarliśmy na miejsce rozejrzałem się. Było ciemno, wyglądało to na jakiś mroczny las. Studiowałem trochę dzieje Crystal, więc zacząłem domyślać się, gdzie jesteśmy. Następnie Autor ubił jakąś istotę, a po tym uwolnił z siebie falę energii. Poczułem to, było to coś strasznego, ale jednocześnie bardzo pociągającego. Po otrzymaniu pytania rozejrzałem się po raz kolejny. - Czy to Las Everfree? Wydaje mi się, że kiedyś tu byłem, ale... nie pamiętam. Rozglądałem się jeszcze przez chwilę, nie mogąc powstrzymać ciekawości. - Bardzo... przyjemne uczucie. Zwróciłem wzrok w kierunku jednorożca, nie mówiąc nic więcej. Oczekiwałem na jego odpowiedź, nie chcąc przeszkadzać mu w koncentracji nie mówiłem nic więcej.
-
Peace Order / Sand Strom Peace chciał się odezwać, jednak został uprzedzony przez Sanda. SS: Spróbowalibyśmy cię przekonać do tego, że się mylicie, bo Crystal nie stanowi zagrożenia JEDYNIE dla nas, ale wiem, że to bezcelowe. Kiedyś byłem dokładnie taki sam jak wy, egoista, samotnik. Nie powiem, jest to bardzo wygodne. No cóż, skoro nam nie uwierzysz to dyskusja nie ma sensu. Dzięki za zgodę. Sand ułożył się na boku, po czym próbował usnąć. Order w międzyczasie odpowiadał. PO: Według informacji, które dostałem od tego kosmity z innego wymiaru jeżeli Crystal przejmie wszystkie artefakty nasze wszechświaty ulegną zniszczeniu. Nie mam pojęcia na jakiej zasadzie się to odbędzie, ale wolę mu zaufać, niż przekonać się o tym na własnej skórze. Jeśli uda nam się ją pokonać sprawy wrócą do tego, co było wcześniej, tylko musimy uratować księżniczki. Ja również dziękuję za pozwolenie na pobyt, dobrej nocy. Kuc ułożył się kawałek od Sand Storma, po czym również spróbował usnąć. Dawn Spark A więc nie spotkamy się, póki czymś autorowi nie zaimponuję. No dobra, możemy spróbować. Spojrzałem na jednorożca z lekkim uśmiechem. - Nie wątpię w jej mądrość, po prostu mam swoją... wizję. Jeżeli taki jest wymóg naszego przyszłego spotkania, chciałbym poprosić o wspólny trening. Ukłoniłem się lekko. - Jestem gotowy.
-
Peace Order / Sand Storm Order po chwili odzyskał trzeźwość myślenia, dając smokowi dokończyć. Po wszystkim kontynuował. PO: Jeżeli uważasz, że poradzilibyście sobie z inwazją praktycznie niezniszczalnych stworzeń z innego wszechświata to tak, pewnie byście przeżyli, ale byłoby ciężko. Zaśmiał się lekko. PO: Ze smokiem jeszcze nie walczyliśmy, szkoda byłoby zabijać tak majestatyczne stworzenia więc póki co damy sobie z tym spokój. Odnośnie Crystal - jeśli poczuje, że jest wystarczająco potężna zmiecie was z powierzchni bez mrugnięcia okiem. Zadziwia mnie tylko, że będąc istotami żyjącymi tak długo i zapewne posiadającymi ogromną wiedzę nie jesteście tego w stanie dostrzec. No ale pokrótce opowiem ci jak to wygląda z naszej perspektywy - Crystal zbiera artefakty, które czynią ją coraz potężniejszą. Gdy zdobędzie je wszystkie według Pana kosmity z którym rozmawialiśmy nasz wszechświat się rozleci. Jak to się stanie? Nie wiem, nie jestem naukowcem, ale wolę mu jednak zaufać i dmuchać na zimne. Sand w międzyczasie bardziej był skupiony opłakiwaniem utraconego cygara. Był przekonany, że Order przekona smoka żeby dał im spokój. Wiedząc jednak, że nic mu z opłakiwania utraconej rzeczy zbliżył się do towarzysza. SS: Dobra, Panie smok, pewnie nie damy rady cię do niczego przekonać. Mamy pakować manatki i stąd spadać, czy pozwolisz nam się jeszcze chwilę kimnąć? Posprzątamy po sobie, może nawet zostawimy ci jakiś bandaż albo nabój na pamiątkę. Uśmiechnął się chytrze, po czym jego kompan stuknął się kopytem w głowę. Dawn Spark Słysząc historię opowiadaną przez Autora nabierałem ciekawości. Nic dziwnego, że jest taka potężna, skoro to on ją szkolił. - A więc to ty ją wyszkoliłeś. Nie dziwię się więc, że jest tak potężna i potrafi czytać ten tajemniczy alfabet. Uśmiechnąłem się lekko. - To wszystko wychodzi w praniu, nie mówiłbym prawdy gdybym jednoznacznie odpowiedział tak lub nie. Moi staruszkowie całe życie mnie ignorowali, jeśliby poszło o nich - pewnie i byłbym w stanie się do tego posunąć, ale jeślibym jednak znalazł sobie kogoś... pewnie spróbowałbym odwieść ją od tej decyzji. Spojrzałem teraz autorowi prosto w oczy. - Gdzie Midnight się teraz znajduje? Chciałem z nią poruszyć kilka tematów, jednak nie mieliśmy okazji się na siebie natknąć. Teraz to już na pewno musimy porozmawiać.
-
Sand Storm / Peace Order Ogiery zostały obudzone nagłym trzęsieniem ziemi. Dosyć szybko doszli do siebie, wystarczająco, żeby wstać. SS: Co do kur.... Sand po obróceniu się w stronę, z której dobiegał głos dostrzegł głowę smoka. SS: O... Order natomiast po zauważeniu smoka przeraził się na chwilę, jednak dosyć szybko odzyskał sprawność umysłu. Mogliby spróbować uciekać, ale nie miało to sensu. Odwrócił się w stronę smoka i zaczął mówić. PO: Jesteśmy buntownikami, więc nie trafiłeś. Poza tym martwe smoki nie są nam do niczego potrzebne, da się z wami łatwo dogadać po przedstawieniu wystarczająco silnych argumentów. Jednorożec spojrzał na kompana zdziwiony. Nie pamiętał, kiedy ostatnio posługiwał się lekko prowokacyjnym tonem, ale pewnie było to spowodowane niewyspaniem. PO: A udaliśmy się do tej pieprzonej jaskini tylko po to, żeby się na chwilę WYSPAĆ. Dlaczego wyspać? Otóż jeszcze kilka godzin temu uratowaliśmy ten pieprzony świat od zagłady, goniły nas jakieś dziwne robale, przeszliśmy pustynię, zaatakował nas JESZCZE WIĘKSZY robal, a potem dodatkowo musieliśmy czekać na to, aby twoi tymczasowi współlokatorzy się stąd wynieśli. Peace wziął chwilę na oddech, po czym kontynuował. PO: Ale dobra, zróbmy to grzecznie. Zostały nam szczątkowe ilości amunicji, więc nawet jeśli chcielibyśmy wyrządzić ci krzywdę to taką akcją najprawdopodobniej uniemożliwimy sobie powrót do naszych, po zniknięciu Celestii i Luny ta kraina pogrążyła się w chaosie i podróże bez broni nie są możliwe. Nie chcemy z tobą walczyć. Jeśli pozwolisz nam tu zostać to się kimniemy do rana, zdemontujemy te krzaczory przy wyjściu i pójdziemy stąd, nigdy więcej już nas nie zobaczysz. Jak przeszkadza ci nasza obecność tutaj to możemy iść stąd nawet teraz, ale nie byłoby to nic przyjemnego. No chyba, że nam nie ufasz i chcesz teraz z nami walczyć, mamy ostatki amunicji, ale na smoka powinno wystarczyć. Sand patrzył na rozmowę tej dwójki z lekkim, nerwowym uśmiechem. Jak zwykle przy takiego typu sytuacji sięgnął po cygaro, ostatnie które mu zostało. Po zbliżeniu go za pomocą magii do pyska złamało się. SS: Niech to szlag! Rzucił resztki w kąt, po czym czekał na odpowiedź smoka, będąc w gotowości do obrony. Dawn Spark Idąc z ogierem rozglądałem się na boki słuchając tego, co ma mi do powiedzenia. Idąc dalej powoli odpowiadałem na jego pytania. - Czy uważam się za lepszego od tych śmieci? Tak. Czy uważam się za lepszego od Midnight? Nie. Wydaje mi się, że jest ode mnie lepsza, ale to dobrze, bo być może uda jej się wspomóc mnie w nauce. Dłużej zastanawiałem się nad odpowiedzią na dalsze pytania. Rzucenie wyzwania Autorowi w mojej aktualnej sytuacji brzmi jak samobójstwo, poza tym nie chcę stresować mojej nowej współlokatorki tajemniczym zniknięciem. - Cóż, moje ego usilnie próbuje mi wmówić, że jestem gotowy, ale wiem, że to jeszcze nie ten czas. Gwardziści osiągali swoją moc długą i ciężką pracą, nie ważne z jakim kucem mamy do czynienia - nie da się tego przegonić w kilka dni. Zatrzymałem się na chwilę, po raz kolejny zamykając oczy. - Jeżeli natomiast taka jest twoja wola możemy ponownie podjąć walkę. Czuję od ciebie przepotężną aurę, która uniemożliwi mi zwycięstwo, ale z pewnością wyniosę z tego kolejną lekcję, którą może kiedyś będę w stanie wykorzystać. Uśmiechnąłem się. - Wszystko dla niej, nic przeciw niej.
-
Sand Storm / Peace Order Po skończeniu walki i odejściu skorpionów z wejścia do jaskini kuce udały się do środka, gdzie następnie podziwiali kryształy. PO: Niesamowite. Pięknie to wygląda. SS: No. Ale w nocy takie światełko raczej nie jest czymś bezpiecznym, trzeba to jakoś ukryć. Sand wyszedł przed jaskinię, gdzie za pomocą magii zaczął zrywać większe gałęzie z drzew i następnie zaczął je układać wzdłuż wejścia do środka tak, żeby ukryć zarówno wejście, jak i światło. W międzyczasie Peace zaczął grzebać w terminalu. Na urządzeniu pojawił się zasięg, który teraz wyjątkowo nie zanikał. Oznaczało to, że coraz bardziej zbliżali się do swojego miejsca docelowego. PO: Jeszcze tylko kilka godzin i będziemy w domu. Odpoczniemy trochę i wracamy do misji. Ziewnął mocno. Przy zniknięciu zagrożenia wreszcie mają okazję do odpoczynku. PO: Jeśli coś się będzie działo w trakcie... zawołaj. Ja idę do spania. SS: Zostać na czatach? PO: Nie, odpocznij. Tutaj raczej nic nam nie grozi. SS: Tak jest. Kiedy Sand zakrył dokładnie wejście do jaskini tak, że prawie nie było nic widać teleportował się do środka, następnie położył się obok Ordera i zamknął oczy. SS: Chwila odpoczynku. Nareszcie. Uśmiechnął się, po czym błyskawicznie zasnął. Dawn Spark Uderzenie było dosyć bolesne. Po dojściu do siebie spojrzałem na Autora, próbując złapać oddech. - Chciałem pomóc, podejrzewałem, że ktoś zaatakował koszary i nie chciałem zostawić was samych. Wziąłem kilka głębokich wdechów i wydechów. - Cesarzowa widzi wszystko to, co dzieje się w naszych głowach. Zapewniam, że gdybym miał choćby MINIMUM złych zamiarów to by je wykryła, nieprawdaż? Odzyskałem kontrolę nad ciałem. Stanąłem wyprostowany, salutując prawej ręce Crystal. - Dostaniemy jakieś nowe rozkazy, wracamy do pokoju czy mamy jeszcze coś do wyjaśnienia? Patrzyłem mu w kierunku oczu, z pewnością siebie i brakiem strachu w oczach. Nie zrobiłem nic złego, nie będę z niczego się tłumaczyć.
-
Sand Storm / Peace Order Kuce dostrzegłszy walczące ze sobą skorpiony znajdujące się obok jaskini przyglądali się im, dyskutując cicho. PO: Szukamy dalej, czy czekamy? SS: Poczekajmy, kiedy pierwszy wykończy drugiego odstrzelę tego żywego. Nie ma sensu szukać dalej, zaraz będzie ciemno. Sand nie czekając na odpowiedź wyjął rewolwer, ponownie przeglądając bęben. PO: Musisz co chwilę tam zaglądać? Jest pełny, niedawno go załadowałeś. Jednorożec uśmiechnął się lekko. SS: To mnie uspokaja. Wolę mieć pewność, że mam się CZYM bronić, łatwiej się wtedy śpi. Zbliżyli się do skorpionów niepostrzeżenie, następnie czekali na dalszy ciąg zdarzeń. Dawn Spark Długo nie pospałem z powodu hałasu na korytarzu. Chwilę dłużej zajęło mi zwleczenie się z łóżka. Kiedy z niego zszedłem zauważyłem, że mój towarzysz zaglądał na korytarz, ale po chwili się cofnął. Usłyszałem co powiedział, czym mnie nieco zaciekawił. - Rzeź, tak? Nie zwlekając dłużej zbliżyłem się do drzwi. - Jak chcecie to tu siedźcie, skoro coś wywołało tutaj zamieszanie to zapewne będziemy potrzebni. Otworzyłem drzwi, wychodząc na korytarz, po czym zacząłem podążać w tym samym kierunku, co reszta kucy. Za kilka dni powinienem przejść się do domu, zobaczymy na co stać tę klacz. Skup się na zadaniu, może dzięki temu przyśpieszysz swój awans. Możliwe. Mam nadzieję, że przy okazji natknę się na Midnight, może we dwójkę zrobimy tutaj coś ciekawego.
-
Sand Storm / Peace Order Na wskutek zmiany pory dnia zaczęło robić się trochę zimniej. Kuce jednak szły dalej do przodu, próbując obmyślić kolejny plan. PO: Musimy znaleźć gdzieś schronienie przed zimnem, jakaś jaskinia powinna wystarczyć. SS: Możemy iść dalej, w tym tempie dotrzemy do bazy gdzieś mniej więcej przy wschodzie słońca. PO: Nie, spacerowanie w nocy, w szczególności teraz to chyba jeden z głupszych pomysłów. Może gdybyśmy byli obaj uzbrojeni, ale... kuce nie są przystosowane do chodzenia po zmroku. SS: No dobra, ty tu jesteś szefem. Idąc przed siebie próbowali wypatrzeć jakąś dziurę/jaskinię. W okolicy pełno było różnych pagórków, więc znalezienie takiego miejsca było tylko kwestią czasu. Dawn Spark Klacz była wyraźnie zaciekawiona mieszkaniem. Po chwili rozglądania się pocałowała mnie w policzek. Nie wiedziałem jak na to zareagować, wydaje mi się nawet, że się lekko zaczerwieniłem. Uśmiechnąłem się. - Em... dziękuję. Teraz nie musisz się już niczym przejmować, może poza... tym syfem. Ale rób co chcesz, nie obrażę się, jeśli dasz sobie spokój z jego ogarnięciem, gorzej, że najprawdopodobniej mieszkanie w tych warunkach byłoby mało komfortowe. Cały czas się uśmiechałem, było w niej coś uroczego. Przytuliłem ją lekko. - Będę tu zaglądał co jakiś czas, jeśli stanie się coś niepokojącego wbiegnij jak najszybciej do środka. Jeżeli ktoś będzie chciał zrobić ci krzywdę i z własnej głupoty spróbuje tu wejść... Odchrząknąłem. - Cóż, powiedzmy, że trzeba to wtedy będzie posprzątać. Chciałbym, abyś miała tego świadomość, bo pewnie nie przywykłaś do takich widoków. No dobrze, ja będę się zbierać, wszystkie informacje już przekazałem. Miłego pobytu. Ukłoniłem się lekko, po czym wyszedłem z rezydencji i udałem się w kierunku koszar, gdzie też po krótkim spacerze dotarłem. Udałem się do mojego pokoju, po czym za pomocą magii zapadłem błyskawicznie w sen.
-
Peace Order / Sand Storm Po zniknięciu potwora przeczekali jeszcze kilka minut, które strasznie im się dłużyły. Po upewnieniu się, że jest w miarę bezpiecznie Sand zaczął. SS: Robal chyba się znudził, możemy iść? PO: Tak, powoli z odstępem, ja pójdę przodem. Powoli zbliżamy się do końca tej pustyni, później powinno już być z górki. Następnie ruszyli, trzymając między sobą kilkumetrowy odstęp. Poruszali się bardzo powoli, aby zminimalizować wibracje. SS: No to co teraz? Wracamy do bazy i? PO: Przejdę do głównej części mojej misji, jeśli nawet nie uda nam się zawrzeć tymczasowego sojuszu z Equestrianami, to chociaż zadbamy o zawieszenie broni. Jeśli sytuacja będzie już krytyczna... wykorzystamy gryfy. SS: Jak i po co? Myślisz, że zechcą z nami współpracować? PO: Nie, ale możemy przekazać im zupełnym przypadkiem kilka schematów do naszych broni. Docisną rojalistów Crystal, przez co większa ilość wojska zostanie przemieszczona w celu walki z nimi. Nie podoba mi się ta opcja, ale jeśli będzie to konieczne do wyzwolenia tego miejsca będziemy musieli to zrobić. Po wszystkim pewnie udam się na poszukiwania artefaktów, z pewnością jest ich jeszcze kilka, a ona potrzebuje wszystkich. Schowamy kilka, po czym będzie można pomyśleć nad tym, jak na nią uderzyć. SS: Nie weźmiesz udziału w rozbiciu naszych... niesfornych, byłych towarzyszy broni? PO: Nie, nie mamy na to czasu. Są problemem, ale moja aktualna misja jest ważniejsza. Mam tylko nadzieję, że pozbędziecie się ich zanim skończymy pertraktacje z kucami. SS: Spróbujemy. Szkoda, że zgubiliśmy gdzieś doktorka, może z nim dalibyśmy radę wygrać tę wojnę sami. Na horyzoncie dostrzegli koniec pustyni. Stąd już było dosyć niedaleko do ich głównych pozycji. Dawn Spark Przeczytałem kartkę podpisaną przez klaczkę, następnie wpisałem jej dane na poręczeniu i położyłem na stole. - Oto poręczenie, postaraj się go nie zgubić. Miło mi poznać, Panno Midnight. Uśmiechnąłem się, po chwili jednak przypominając sobie o czymś. - Dziwne, kolejna interesująca Midnight, nie masz może siostry na szkoleniu do szwadronów? Przyłożyłem kopytko do czoła, zdając sobie sprawę z tego, że to pytanie było dosyć... głupie. Pewnie to zbieg okoliczności. - Em... tak, no dobra. Usiadłem obok, cały czas patrząc się na mojego gościa. - Misją naszej służby jest dbanie o bezpieczeństwo wszystkich wartościowych kucy, z racji na zagrożenia ze strony naszych wrogów, których aktualnie jest dosyć sporo. Niestety jest to coś, o czym większość z nas najprawdopodobniej zapomniała. Nie pojawię się tutaj przez długi czas, szkoda więc, żeby przestrzeń mieszkalna się marnowała. Dalej się uśmiechałem. - Cóż... jeśli będziesz odczuwała taką potrzebę możesz tu posprzątać, uważaj tylko na książki, jeśli któreś wyglądają nieco mrocznie odłóż je delikatnie na miejsce, ta magia jest trochę niebezpieczna. Jeżeli nie czujesz się wygodnie mieszkając tutaj bez żadnego powodu, to możemy uznać, że właśnie w tym momencie zostałaś moją pokojówką. Wynagrodzenie możesz pobierać według potrzeb, raczej nie powinno na nic zabraknąć. Wstałem, podchodząc bliżej. - Nie mogę długo tutaj przebywać, muszę wrócić do koszar wyjaśnić kilka spraw. Będę tu jednak zaglądać od czasu do czasu, proszę więc o wybaczenie, jeśli przypadkowo zostaniesz wystraszona moim najściem. Nie masz się czego obawiać jednak, poza tobą i mną nikt tutaj nie wejdzie. W moim pokoju powinno być sporo papieru, poleciłbym go nosić razem z czymś do pisania przy sobie, może ułatwić to komunikację. Mamy jakieś pytania? Urocza młoda dama, muszę przyznać.
-
Peace Order / Sand Storm Kiedy już wszystko wydawało się w porządku wyrósł przed nimi wielki robal. Kuce zamarły w bezruchu, po krótkiej chwili jednak doszli do pewnych wniosków. Sand postarał się szeptać jak najciszej. SS: On chyba reaguje na wibracje gruntu. Chyba trochę tu postoimy, nie mamy czym go odgonić a chociaż jeden z nas musi mieć broń, użycie rewolweru zatem odpada. Peace tylko skinął lekko głową. Stojąc tak obaj próbowali obmyśleć jakiś plan. Może uda się zestrzelić coś latającego tak, żeby się po to rzucił? Powinni już zbliżać się do końca tej pustyni. Order odpowiedział towarzyszowi, również szeptając. PO: Jak pojawi się nad nami coś dużego spróbuj to zestrzelić, tylko kawałek od nas. Sand nie odpowiedział, zwrócił wzrok jednak w górę oczekując jakiegoś celu do odstrzału. Dawn Spark Klacz sprawiała wrażenie wystraszonej, po gestykulacji jednak doszedłem do wniosku, że jest niemową. - Ah tak. Rozumiem. Uśmiechnąłem się lekko, spoglądając na nią. - Proszę pójść za mną, coś wymyślimy. Postanowiłem ruszyć w kierunku mojego domu, co też uczyniłem. Klacz ruszyła za mną, czyli pewnie nie ma innego wyjścia. Po drodze odzywałem się do niej, żeby jakoś utrzymać kontakt. - Dziękuję za zaufanie, jednak na przyszłość powinna Pani uważać, w dzisiejszych czasach kucom nie powinno się ufać, niezależnie od tego, czy wyglądają przyjaźnie, czy też nie. Zaprowadzę Panią do mojego domu, gdzie powinno być bezpiecznie. Wręczę również poręczenie, dzięki któremu umożliwione zostanie korzystanie z mojego konta bankowego, rodzice trochę pieniędzy tutaj zostawili, nie powinno więc być problemu z przetrwaniem. Po dotarciu do posiadłości zdjąłem zabezpieczenie, a następnie weszliśmy do środka. Zapaliłem światła. - Proszę wybaczyć nieporządek, nie mam niestety czasu tego ogarnąć i wygląda to właśnie w ten sposób. Od razu udałem się do salonu, gdzie wręczyłem klaczy kartkę i pióro. - Jako iż nie znam języka migowego poprosiłbym o napisanie Pani imienia na tej kartce, poręczenie musi być imienne. Uśmiechnąłem się. - Cały dom będzie do Pani dyspozycji, niestety tylko tyle mogę zrobić. W razie czego... Podniosłem jej kopytko, do którego przyłożyłem moje. Po wypowiedzeniu krótkiej formuły z miejsca złączenia wydobyło się jasne światło. - Przy wchodzeniu i wychodzeniu proszę o dotknięcie drzwi na 3 sekundy, dom otoczony jest magiczną barierą, która um... neutralizuje wszystkich intruzów, permanentnie. Z tego też powodu nikt nie powinien Panienki tutaj nachodzić. Tym razem poczekałem na jej odpowiedź. Zdecydowanie za dużo dzisiaj mówię.
-
Peace Order / Sand Storm Po zniszczeniu pola siłowego przez falę uderzeniową oszołomione kuce przez chwilę dochodziły do siebie. Peace Order wstał pierwszy, rozglądając się. Nagle poczuł nieprzyjemny swąd. Spojrzał na ogon kompana, który lekko się utleniał. PO: Palisz się. Sand natychmiastowo wystrzelił w powietrze, po wylądował na piachu. Przysypał ogon, a następnie dosyć skonfundowany spojrzał na kuca ziemnego. Uśmiechnął się. SS: Ty też. Peace obejrzał się dostrzegając, że jego ogon zajął się nieco bardziej. Usiadł i zaczął szybko przysypywać go piaskiem. Sand zaczął się rozglądać, dostrzegając harpię kroczącą w ich kierunku. SS: Mamy towa... Nie zdołał dokończyć, gdyż harpię coś złapało i wciągnęło pod piaski. Ujrzeli to obaj, stając natychmiastowo na cztery kopyta. Pierwszy przemówił Peace. PO: Eksplozja może pomogła nam z tymi stworami, ale w zamian zainteresowaliśmy sobą podziemne robactwo. Może fragmenty naszych niedoszłych wrogów wystarczająco je nakarmią? Sand tylko pokręcił głową. - Pewnie tak, ale teraz raczej będzie im chodziło o zdobycie jak najwięcej. Biegiem, jeśli funkcjonują podobnie do naszego robactwa to nie ma znaczenia tempo, w jakim się poruszamy. Trzymaj się blisko, jesteś prawie bezbronny. Pogalopowali przed siebie, starając się uciec z tego miejsca. Sand w międzyczasie przeładował broń, będąc gotowym na ewentualne ataki ze strony tych stworzeń. Dawn Spark W końcu nastał oczekiwany przeze mnie koniec naszej zmiany, ruszyliśmy więc w stronę koszar. W trakcie trasy dostrzegłem klaczkę, którą widziałem wcześniej przy bramie. W normalnych okolicznościach bym nie zareagował, ale skoro dałem słowo to muszę się z niego wywiązać. Odezwałem się do moich towarzyszy. - Chwilowo się od was oddalę, z racji na to, że już po służbie. Wrócę do koszar przed świtem. Oddaleniem tym odebrałem sobie szansę na zemstę nad rekrutem, ale nie zanosi się na to, aby prędko stąd wyparował. Przy pierwszej lepszej okazji wyrwę mu flaki. Szkoda. Miałem ochotę dorwać go dzisiaj. Cierpliwości, głosie. Podchodząc do klaczki stanąłem na wprost od niej, zwracając jej uwagę chrząknięciem. - Czy coś nie tak? Co z tym rytuałem? Czy potrzebuje Pani pomocy? Czyli może jednak... trzeba dbać o reputację Naszej Pani, i jeśli reszta członków naszej służby ma to w zadzie to najwidoczniej będę musiał zająć się tym sam.
-
Peace Order / Sand Storm Peace odskoczył chwilę przed zderzeniem z harpią, zamachując się na nią swoją bronią, co poskutkowało jej śmiercią. Następnie położył ją na ziemi, majstrując coś przy tym. Sand spojrzał na niego zaciekawiony. SS: Autodestrukcja? Order odpowiedział, skupiony na ustawianiu urządzenia. PO: Tak. Jak ją uzbroję to wiesz co masz robić. Sand uśmiechnął się jeszcze szerzej. SS: Sam jestem ciekaw, co to cacko potrafi. Widząc jak ogromną moc miały te ładunki pewnie zdmuchniemy je jednym uderzeniem. Kiedy kuc skończył uzbrajać broń, ostrze zaczęło świecić się na czerwono. Następnie jednorożec podniósł ją za pomocą magii, a następnie wystrzelił w kierunku harpii. SS: PADNIJ! Kiedy broń wleciała w chmarę przeciwników nastąpił potężny wybuch. Sand i Peace jednak nie zauważyli go, gdyż rzucili się z twarzami w kierunku ziemi. Jednorożec wytworzył słabe pole siłowe, aby uchronić ich przed falą uderzeniową. Dawn Spark - Dobrze, że chociaż wiemy, że to co robimy jest właściwe. Kiedy rekrut przyszedł z odciętą głową changelinga spojrzałem z zaciekawieniem, jednak po chwili dochodząc do siebie lekko mnie zemdliło. - Nieźle. Całkiem nieźle. Nie wchodząc w dyskusje z kucem wróciłem do mojego zajęcia. Powoli zaczynałem mieć dość, ale wiadomo, że nie będę robił ciekawych rzeczy na początku mojej przygody. Dalej zastanawiałem się, w jaki sposób mogę go załatwić po powrocie do koszar.
-
Peace Order / Sand Storm Przyglądali się stworzeniom, jednak udawali, że nie zwracają na nie uwagi. PO: Atakujemy z wyprzedzeniem? SS: Pewnie. Nie ma tu już kucy, więc nie muszę udawać miłosiernego samarytanina. PO: No dobra, to dajesz. Sand wyjął rewolwer, po czym zasypał latające nad nimi harpie ołowiem. Order w międzyczasie sięgnął po swoją broń, będąc przygotowanym na atak harpii w kierunku jego lub towarzysza. Jego kompan uśmiechnął się jednak sadystycznie, zaczynając wrzeszczeć do stworzeń. - No, chodźcie tutaj! Jesteście niczym, gównem, które przylepiło się do buta, i teraz wam to dokładnie wyartykułujemy! Macie do wyboru przedawkowanie ołowiu lub fragment gorącego metalu, chętnych na drugie danie zapraszamy na dół! Peace powstrzymał się jednak z inwektywami, próbując uzyskać maksymalne skupienie. Dawn Spark Skrzywiłem lekko minę po słowach gwardzisty. - Raczej wątpię, że regularna populacja Equestrii tak myśli. Wszyscy podejrzewają, że Cesarzowa pierze nam mózgi i steruje nami jak pionkami. Nawet jeśli to prawda, to podejmujemy się tego w słusznym celu, czym już udowadniamy swoją wyższość nad innymi. Mam nadzieję mimo wszystko, że to chodzące ścierwo, które jakimś cudem dostało się do gwardii zdechnie w męczarniach. Chwila ciszy. - Tak, mieliśmy okazję już zetrzeć się ze sobą. Jedyne co mogę powiedzieć na jego temat to fakt, że sam bardzo chętnie przytuliłbym taką ilość mocy. Dzięki temu mógłbym zostać czempionem Crystal, ale zanim to nastąpi... trochę czasu minie. Ponownie skupiłem myśli, ciężki jest mi opanować gniew, którym aktualnie darzę mojego ,,towarzysza". - Chyba ten idiota zapomniał, po co tam poszedł. Mam iść go zawołać?
-
Peace Order / Sand Storm Po oddaleniu się od bazy ruszyli w kierunku pierwszego wysuniętego punktu kontrolnego, który znajdował się najbliżej ich aktualnej lokalizacji. Wciąż jednak znajduje on się spory kawałek stąd, więc najpewniej dotrą tam za jakiś dzień-dwa. SS: Więc jak dowództwo chce sobie poradzić z Frontem Ragnaroka? Jeśli teraz się na nich rzucimy to ryzykujemy spore straty, ci goście są tak zradykalizowani, że bez walki się nie poddadzą, a i wśród nich i tak większość stanowią FOLowscy weterani z zachodniej Europy i USA. PO: Dokładnych planów jeszcze nie znam, opcji jest kilka, ale w każdej z nich robimy z nimi porządek, bez tego nie będziemy w stanie dogadać się z kucami. Wydaje mi się, że w czasie kiedy będę negocjował z nimi dowództwo przeprowadzi ofensywę. Działalność rojalistów ostatnio osłabła, więc będziemy mieli idealną okazję do pozbycia się ich, poza tym... SS: Tak? PO: Po wszystkim ruszę na poszukiwania artefaktów, dodatkowo poproszę naukowców o zapewnienie mi jakiejś skrzynki antymagicznej, żeby ukryć ich obecność. Możemy też spróbować je zniszczyć, ale nie wiem, czy to właściwe. SS: Czyli dodatkowe zadanie. Nigdy nie odpoczywasz, co? PO: Póki nie przywrócimy Equestrii do stanu sprzed naszego zepsucia... nie, nie odpocznę. W razie czego chciałbym cię poprosić o pilnowanie mojej rodziny. SS: Możesz na mnie liczyć. Dawn Spark Po lekkim zapanowaniu nad negatywnymi emocjami rekrut po raz kolejny dał znać o swoim upośledzeniu. Gwardziści zmiękli jednak, i pozwolili mu odejść na chwilę. Na pytanie drugiego przełożonego odpowiedziałem ze stanowczością w głosie. - Nie, rozdzielenie sił przy tak poważnym zadaniu może być bardzo niebezpieczne, dziękuję jednak za propozycję. Widząc, że rekrut zniknął kawałek dalej zacząłem jednak mówić. - Nie podoba mi się nastawienie mojego współtowarzysza, swoim zachowaniem hańbi dobre imię swojej potencjalnie przyszłej służby. Jednak z racji na posiadanie wyższych stopni uznam, że wasz osąd jest właściwy, gdybym to jednak ja był na waszym miejscu już dawno byłby za to ukarany. Skierowałem wzrok w kierunku bramy, czekając na ich odpowiedź.